Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 15 of 29)

ŁKS. Co będzie dalej? To jest pytanie na, które w tej chwili trudno znaleźć optymistyczną odpowiedź

Zdjęcia Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Nowy trener ŁKS – Piotr Stokowiec chyba zapomniał, że drużyna piłkarska to nie są klocki układane przez 3-letnie dziecko, które w każdej chwili może zburzyć swoją konstrukcję i zacząć budować od nowa. Szkoleniowiec wymieszał wszystko niczym w kotle czarownic i co mu wyszło? Wielkie nic albo… jeszcze gorzej.

Postawienie w pojedynku, który niestety przejdzie do niechlubnej historii klubu (0:5 z Górnikiem!!!) na defensywnych pomocników i obrońców oraz dwóch napastników, którzy mieli skutecznie… bronić, a w całym meczu nie oddali jednego celnego strzału, to pomysły, które okazały się niewarte funta kłaków i doprowadziły do katastrofy – klęski na własnym boisku i wielkim ligowym wstydzie na całą Polskę.

Wiadomo nie od dziś, że drużynę zaczyna się budować od defensywy, ale też nie zmienia się jej w każdym ligowym pojedynku, bo to tylko wywołuje chaos i kompletną sportową destrukcję.

Tak stało się z ŁKS z nowym ambitnym szkoleniowcem, który kombinuje, ile może, ale na razie ma mocno pod stromą ligową górę. Moim zdaniem, zamiast pozbywać się trenera Kazimierza Moskala, który mając wsparcie działaczy, mógł to spokojnie, sensownie poukładać, trzeba było raczej podziękować dyrektorowi sportowemu Januszowi Dziedzicowi, który plecie futbolowe androny o mocy przeprowadzonych przez siebie transferów, a nie widzi, że w tym względzie popełniał błąd za błędem.

Porażające jest to, co mówi kapitan drużyny Adam Marciniak, że drużyna nie dorosła do ekstraklasy. Działacze nie pomogli, a wręcz przyłożyli rękę do tej sportowej klapy, bo transfery zamiast ją wzmocnić, mocno osłabiły.

Co będzie dalej, aż boję się myśleć. Przeraża mnie fakt, że 5 listopada o godz. 12.30 ŁKS zagra ligowy mecz we Wrocławiu ze Śląskiem, w którym znakomicie dzielą i rządzą trener Jacek Magiera i świetny piłkarz, kapitan Erik Exposito, który sam strzelił cztery bramki więcej (11) od całej drużyny ŁKS! Wcześniej, bo już 2 listopada o godz. 18 łodzianie w meczu Pucharu Polski podejmą mistrza Polski – Raków Częstochowa (transmisja Polsat Sport).

Widzew. Znakomity początek i przyzwoite pierwsze 45 minut gry to za mało, żeby zdobyć pierwsze trzy punkty na wyjeździe

Widzew nie wygrał pierwszego wyjazdowego meczu w tym sezonie. Bilans łodzian na obcych boiskach to trzy remisy i cztery porażki.

Trener Widzewa – Daniel Myśliwiec w meczu z mistrzem Polski zdecydował się postawić na taką samą wyjściową jedenastkę, jaką chciał posłać do boju w nieodbytym pojedynku z beniaminkiem – Ruchem.

Mecz znakomicie zaczął się dla gości, od perfekcyjnie rozegranemu stałemu fragmentowi gry. Podał Shehu, centrował Milos, a głową piłkę w siatce umieścił stoper Żyro. Widać, że łodzianie nie marnują czasu na treningach, dodając do wszystkiego szczyptę improwizacji.

Potem było gorzej. Po ostrym zagraniu żółtą kartkę ujrzał Shehu i pauzuje w kolejnym ligowym spotkaniu. Kontuzji mięśnia doznał Ibiza. Nie jest dobrze. Osłabienie goni osłabienie. Przypomnijmy listę kontuzjowanych piłkarzy Widzewa: Szota, Tkacz, Kerk, Pawłowski.

Do przerwy łodzianie momentami bronili za głęboko. Ważne, że skutecznie. Przeprowadzili dwie składne akcje, które mogły przynieść drugiego gola. Gospodarze odpowiedzieli jednym takim atakiem.

Gospodarze uśpili łodzian po sennym początku drugiej połowy. I cel osiągnęli. Prosta strata Ciganiksa pociągnęła za sobą serię nieszczęść, a raczej braku zdecydowanej reakcji w polu karnym i w efekcie Silva strzałem w róg doprowadził do wyrównania. Trener Myśliwiec postawił w końcówce na grę dwoma napastnikami.

Po niezłej grze łodzian w pierwszej połowie nie było śladu. Ravasa ratował Hanosuek w sobie tylko wiadomy sposób wybijając piłkę głową sprzed linii bramkowej. Widzew opanował sytuację, ale gola zdobyć nie zdołał, podobnie jak gospodarze. Kadrowy dramat trwał nadal. Za odkopnięcie piłki żółtą kartkę ujrzał Hanousek i on też nie zagra przeciwko Warcie Poznań w Łodzi (4 listopada, godz. 17.30). Tym razem liderem zespołu i ostoją defensywy był autor gola dla łodzian- Mateusz Żyro.

Raków Częstochowa – Widzew Łódź 1:1 (0:1)

0:1 – Żyro (3, głową), 1:1 – Silva (66)

Widzew: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza (37, Silva), Ciganiks – Kun (65, Alvarez), Hanousek, Shehu – Terpiłowski (65, Sanchez), Klimek – Rondić (78, Nunes)

ŁKS. Kompromitująca, ligowa klęska. Pięć straconych goli, dziesiąta porażka, czwarta pod rząd i łodzianie są nad ligową przepaścią, a może już w nią wpadli i nic i nikt ich nie uratuje!

ŁKS zmienił trenera, ten pomieszał składem, a tak jakby się nic nie zmieniło, ba jest coraz gorzej, wręcz kompromitująco. Łodzianie, jak byli, tak są, futbolowym chłopcem do bicia. Teraz nie tracą jednej czy dwóch bramek, tylko do razu pięć! Spisują się coraz słabiej, popełniając momentami żenujące błędy, niegodne ekstraklasy. Nic dziwnego, że po prostu zostali znokautowani przez rywala z Zabrza. Doznali żenującej dziesiątej porażki w sezonie, czwartej z rzędu, trzeciej na własnym boisku. Byli znów po prostu bezradni. Nie potrafili choć raz celnie strzelić na bramkę!

ŁKS musiał w bardzo ważnym meczu z Górnikiem zagrać bez swojego najlepszego zawodnika z pola – wykartkowanego Mokrzyckiego i skutki tej absencji były opłakane…

Łodzianie zaczęli niby ciekawie. Zaatakowali, grali odważnie, agresywnie, strzelali (niecelnie). Najbliższy zdobycia gola w 28 min był Ramirez. Niestety, w trudnej pozycji z kilku metrów posłał piłkę obok słupka.

Co z tego, że ŁKS atakował, skoro cała para szła w gwizdek. Napastnicy byli bardziej… obrońcami, niż atakującymi, nie było zatem celnego strzału na bramkę. Za to kuriozalne dośrodkowanie – strzał Siplaka wylądowało za plecami Bobka, ku rozpaczy łodzian, w siatce! – To był przypadek – przyznał autor gola.

W 52 min powinno być 0:2, po trampkarskim błędzie Marciniaka i niecelnym uderzeniu w sytuacji sam na sam Krawczyka. Potem słupek ratował łodzian po rzucie wolny. Niestety, w kolejnej akcji Marciniak sfaulował w polu karnym Musiolika, który przed chwilą wszedł na boisko. Jedenastkę wykorzystał Jokota. Górnik atakował, ŁKS stał się chłopcem do bicia. Nie biegał, nie krył, niem miał ochoty do dalszej gry- Nic dziwnego, że stracił kolejne gole! Ostatecznie stracił ich pięć, a mógł jeszcze więcej. No, po prostu nokaut i czarna rozpacz. Tak źle w ekstraklasie nie grał nikt od lat!

ŁKS – Górnik Zabrze 0:5 (0:1)

0:1 – Siplak (42), 0:2 – Jokota (65, karny), 0:3 – Szcześniak (75), 0:4 – Rasak (80), 0:5 – Jokota (82)

ŁKS: Bobek – Szeliga, Monsalve, Marciniak, Flis – Ramirez (67, Pirulo, 80, Łabędzki), Dankowski, Louveau (60, Hoti), Głowacki – Janczukowicz (80, Śliwa), Jurić (67, Tejan)

Widzew. Trener Daniel Myśliwiec dostał więcej czasu na zintegrowanie zespołu przed meczem z mistrzem Polski

Przy piłce Andrejs Ciganiks

Władze Widzewa uważają, że sędzia pochopnie zdecydować się odwołać, ze względu na fatalny stan boiska, mecz z Ruchem, ale nie da się ukryć, że ta decyzja dała trenerowi Danielowi Myśliwcowi więcej czasu na zintegrowanie zespołu przed meczem z drużyną mistrza Polski – Rakowem w Częstochowie (29 listopada, godz. 17.30).

Przeciwko Ruchowi na boisko miała wybiec jedenastka: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza, Ciganiks – Kun, Hanousek, Shehu – Terpiłowski, Klimek – Rondić. Jak widać szkoleniowiec nie chciał ryzykować i przestawić zespół na grę dwoma napastnikami.

Zamyślony trener . Zdjęcia Marek Młynarczyk autor bloga www.obiektywnasport.pl

Teraz pewnie też postąpi podobnie, aby w ligowym praniu sprawdzić to, nad czym drużyna pracuje na treningach.

Po cichu na razie na ławkę rezerwowych wrócił Fran Alvarez. Być może do spotkania zdoła się wyleczyć Dawid Tkacz, bo Bartłomiej Pawłowski, Sebastian Kerk i na pewno nie. Dwaj pomocnicy już w tym roku nie zagrają.

Rywal – Raków będzie miał w nogach moc grania. Po nie najlepszym występie w Zabrzu (1:2), w czwartek czeka drużynę pojedynek w Pucharze Europy ze Sportingiem (godz, 18.40, transmisja w TVP Sport), a potem znów liga. To może mieć wpływ na postawę zespołu w starciu z widzewiakami.

ŁKS. Muszą znaleźć sposób na zatrzymanie Daisuke Yokoty, bo inaczej mają marne szanse na sukces

Zdjęcia lkslodz.pl

Zmieniają się trenerzy, a gra ŁKS i jego pozycja w ekstraklasie się nie zmienia. Łodzianie przegrali zasłużenie z Lechem 1:3, popełniając te same co zwykle, czyli juniorskie, błędy w grze defensywnej, prezentując się nieźle w kilkunastominutowych fragmentach spotkania i mając najlepszego piłkarza z pola w osobie Michała Mokrzyckiego. Nic w tym dziwnego, bo pomocnik od wielu meczów, jako jedyny w drużynie (obok Aleksandra Bobka), prezentuje ekstraklasowy poziom.

Piotr Stokowiec jest optymistą. Uważa, że można to zmienić na lepsze. Trudno, żeby popadał w czarną rozpacz, skoro zgodził się wziąć tę robotę. Prawda jest jednak taka, że nowi piłkarze nie sprawdzają się kompletnie, co dowodzi klęski transferowej ŁKS. Fatalną formę prezentują Hiszpanie, którzy mieli prowadzić grę zespołu – Pirulo i Dani Ramirez. Gdyby oni potrafili nawiązać do swoich najlepszych występów w ŁKS, to bez wątpienia drużyny grałaby na wyższym poziomie.

A jednak o optymizm trudno, bo 27 października o godz. 20.30 ŁKS podejmie na stadionie im. Władysława Króla Górnika Zabrze. Podopieczni Jana Urbana (doskonale pamiętam jak piękne gole strzelał w ekstraklasie!) zasłużenie pokonali mistrza Polski – Raków Częstochowa 2:1, w czym wielka zasługa grającego znakomicie do przerwy, autora dwóch bramek – Daisuke Yokota. Po spotkaniu… po japońsku gratulował mu Lukas Podolski. Jeśli łodzianie nie znajdą sposobu na zatrzymanie Japończyka, to marne ich szanse na dobry wynik.

ŁKS. Dobre kilkanaście minut gry, strzelona bramka to za mało, żeby zdobyć pierwszy ligowy punkt na wyjeździe

Debiut trenera Piotra Stokowca w ŁKS. I co? Łodzianie zaprezentowali dwie ligowe twarze – beznadziejną do przerwy i momentami przyzwoitą w drugiej połowie. Chwile dobrej gry nie zmieniają faktu, że bilans wyjazdowych spotkań łodzian jest tragiczny. Co z tego, że strzelili drugą bramkę na obcym boisku, skoro przegrali wszystkie siedem wyjazdowych spotkań. Nic dodać, nic ująć. Kara za taki bilans jest surowa. Beniaminek zamyka ligową tabelę.

W pierwszej połowie ŁKS praktycznie tylko się rozpaczliwie bronił. To musiało się źle skończyć. Marchwiński wycofał na koniec pola karnego do niepilnowanego Ishaka, a ten otworzył wynik spotkania. ŁKS nadal był w głębokiej defensywie i nie prezentował sobą nic, bo trudno za coś optymistycznego uznać pierwszy celny, choć słaby strzał głową łodzian (Flis) w 41 minucie.

Powiem szczerze, że chwilę później było mi po prostu wstyd. Tak głupio nie ustawiają się w defensywie nawet trampkarze. To jednak przytrafiło się tzw. ligowcom z Łodzi, którzy nie wiedzieć czemu odpuścili krycie Ishaka, który zdobył drugiego gola. Gra hiszpańskich tzw. liderów to po prostu tragedia, ale nie tylko ich.

Druga połowa rozpoczęła się… optymistycznie dla łodzian. Gdyby Louveau lepiej pocelował, to pewnie piłka wylądowałaby w bramce Lecha. Niestety, tak się nie stało. W odpowiedzi okazję na hat tricka zmarnował Ishak. ŁKS grał jednak lepiej i doczekał się nagrody. Po akcji Mokrzyckiego z Janczukowiczem gola zdobył Jurić. Mogło być 2:2, ale po strzale Szeligi piłka zmierzająca do siatki odbiła się jeszcze od… Fase i szansa na wyrównanie uciekła.

Skoro nie wykorzystujesz takiej sytuacji, to musi się to zemścić. I tak się stało. Znów jedno podanie pogubiło kompletnie łódzką defensywę i Velde posłał piłkę do siatki. Stracone złudzenia na wywalczenie przynajmniej jednego ligowego punktu.

Lech – ŁKS 3:1 (2:0)

1:0 – Ishak (18), 2:0 – Ishak (44), 2:1 – Jurić (64), 3:1 – Velde (81)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Louveau, Monsalve, Flis, Mokrzycki, Hoti (90, Łabędzki), Pirulo (46, Szeliga), Ramirez (46, Janczukowicz), Śliwa (46, Głowacki), Jurić(72, Fase)

Widzew. Czy trener Daniel Myśliwiec zdecyduje się na grę… dwoma napastnikami?

Wraca ekstraklasa. 22 października o godz. 15 Widzew podejmie w meczu przyjaźni kibiców beniaminka – Ruch Chorzów. Rywal jest przedostatni, zdobył 7 punktów. Na wyjeździe trzy razy zremisował. Zajmujący dziewiąte miejsce łodzianie zdobyli dwa razy więcej punktów, na własnym boisku wygrali cztery spotkania, przegrali jedno.

Nowy trener Widzewa – Daniel Myśliwiec ma mocno, bardzo mocno pod górkę. Z mniejszymi lub większymi urazami boryka się pięciu ważnych piłkarzy: Serafin Szota nie zagra już jesienią), Fran Alvarez, Bartłomiej Pawłowski, Sebastian Kerk i Dawid Tkacz. Oni raczej na pewno nie zagrają.

Opinia internauty na widzewtomy.net jest miażdżąca: czyli wszyscy, którzy przyszli do nas z kontuzjami lub po kontuzjach, są kolejny raz kontuzjowani. Nieźle ich sztab medyczny sprawdza przed podpisaniem kontraktu. Na dodatek Tkaczowi Widzew robią operację na swój koszt, żeby do ans przyszedł…

W ostatnim pojedynku po golu – stadiony świata Andrejsa Ciganiksa Widzew przy al. Piłsudskiego pokonał Stal Mielec 1:0. Pewnie teraz pojawi się w wyjściowej jedenastce.

A może tym razem Widzew zacznie mecz wyjątkowo odważnie, bo trener postawi na dwóch napastników Dani Sancheza i Imada Rondicia? W rozgrywaniu piłki trzeba będzie liczyć na kreatywność i skuteczność Juliana Shehu. Widzew nie może sobie pozwolić na kolejną chwilę słabości. Musi skrzętnie ciułać punkcik do punkciku, żeby wiosną nie drżeć o swój ekstraklasowy byt.

Czy nowy trener Piotr Stokowiec jest w stanie dokonać reaktywacji dwóch hiszpańskich liderów ŁKS?!

Zdjęcia Cyfrasport/ŁKS Łódź

Wraca ekstraklasa. 21 października o godz. 20 ostatni w tabeli ŁKS (7 zdobytych punktów, wszystkie u siebie!) zagra w Poznaniu z piątym Lechem (20 punktów, jeden mecz mniej). Łodzianie na wyjeździe przegrali wszystkie sześć spotkań, strzelili 1 bramkę, stracili 12. Poznaniacy u siebie cztery mecze wygrali, jeden zremisowali, bramki 13-4. Faworyt jest jeden.

Szkoda, że prezes Tomasz Salski nie ceni takiej dyscypliny jak rugby i ani on, ani nikt z ŁKS, nie wybrał się do Aleksandrowa Łódzkiego na ostatni zwycięski (po serii porażek) mecz drużyny Budo 2011, która musiała walczyć z mocarzem z Siedlec bez swoich pięciu czołowych zawodników. Panowie ełkaesiacy zobaczyliby na własne oczy, że można się podnieść z kolan, nawet w najtrudniejszej sytuacji. Jeszcze raz by się przekonali, ile w grze zespołowej znaczą ambicja, zaangażowanie, charakter, ale też dyscyplina i odpowiedzialność za siebie i kolegów.

Tego wszystkiego jak tlenu brakuje piłkarzom al. Unii. Na dyrektora sportowego Janusza Dziedzica nie ma chyba co liczyć w krytycznej analizie klubowych i swoich działań, bo opowiada fantastyczne historie o wielkim potencjale sprowadzonych przez siebie piłkarzy, broniąc w ten sposób swoich decyzji i pozycji w klubie. No na pewno, nie jest to twarde stąpa po ziemi.

Zostaje nowy trener Piotr Stokowiec, który na ten cały futbolowy ełkaesiacki bałagan może spojrzeć chłodnym okiem. Sam jestem ciekaw, czy będzie on w stanie dokonać piłkarskiej reaktywacji dwóch hiszpańskich graczy ŁKS. Jeśli Pirulo i Dani Ramirez potrafią zagrać, jak potrafili, gdy ŁKS był w I lidze i znów być bramkostrzelnymi liderami zespołu to jest szansa na to, że pociągną zespół ku lepszemu i pozwolą mu przestać być czerwoną latarnią rozgrywek.

Nowy trener ŁKS Piotr Stokowiec: Słowem kluczem jest „zdecydowanie”. Musimy zdecydowanie lepiej bronić i skuteczniej atakować. Tu nie ma miejsca na wątpliwości, na żadne „ale” czy „może”

Zdjęcia lkslodz.pl

Stało się to, o czym wszyscy od wczoraj mówili. Nowym szkoleniowcem występującej w PKO BP Ekstraklasie drużyny ŁKS został Piotr Stokowiec, z którym nasz klub związał się umową obowiązującą do końca bieżącego sezonu. Konferencja z nowych szkoleniowcem i dyrektorem sportowym Januszem Dziedzicem odbędzie się w sali konferencyjnej Stadionu Króla w piątek około 13:45.

– Czuję ekscytację. Wracam na ławkę trenerską, w dodatku do wielkiego klubu jakim jest ŁKS. 115 lat historii, piękny stadion, żywiołowi kibice, więc to zaszczyt dla mnie, a przy okazji duże wyzwanie i odpowiedzialność. Cieszę się ogromnie, że będę reprezentował barwy ŁKS. I oczywiście zdaję sobie sprawy z powagi sytuacji. Byłem zresztą już w podobnej i wierzę, że razem osiągniemy cel – powiedział chwilę po złożeniu podpisu na umowie nowy szkoleniowiec na stronie lkslodz.pl.

Piotr Stokowiec pochodzi z Kielc i w tym mieście rozpoczął swoją przygodę z futbolem. W przeszłości był znanym ligowcem, występował m.in. w Polonii Warszawa, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (co ciekawe, zagrał w meczu z ŁKS-em w 1998 roku, który przypieczętował mistrzowski tytuł ełkaesiaków), Śląsku Wrocław i Dyskobolii Grodzisk Mazowiecki, tylko w najwyższej klasie rozgrywkowej zaliczając 131 meczów i zdobywając 8 goli.

Karierę trenerską nowy szkoleniowiec ŁKS rozpoczął natomiast w sezonie 2006/2007 w Wigrach Suwałki, potem pracował m.in. w roli asystenta Pawła Janasa w Widzewie, podobną funkcję pełniąc także przez dłuższy czas również w Polonii Warszawa. Ważnym momentem w karierze trenerskiej Piotra Stokowca okazał się sezon 2012/2013, gdy tym razem już jako pierwszy trener „Czarnych Koszul”, pomimo problemów organizacyjnych, nękających w tamtym okresie warszawski klub, zajął z nim wysokie 6. miejsce w tabeli polskiej ekstraklasy.

W kolejnych latach prowadził, nierzadko z dużym powodzeniem, Jagiellonię Białystok, Zagłębie Lubin i Lechię Gdańsk. Z „Miedziowymi” najpierw awansował do ekstraklasy, a następnie już w elicie zdobył medal mistrzostw Polski (3. miejsce w tabeli), dzięki czemu Zagłębie zakwalifikowało się do europejskich pucharów, eliminując w tych rozgrywkach m.in. Partizana Belgrad. Z kolei z Lechią Gdańsk w 2019 roku nie tylko zajął miejsce na podium, ale i zdobył Puchar Polski oraz Superpuchar Polski. Zresztą, w finale Pucharu Polski prowadzona przez niego ekipa z Trójmiasta zagrała także rok później. Ostatnio, tj. w sezonie 2022/2023 pracował ponownie w Zagłębiu Lubin.

Teraz Piotr Stokowiec rozpoczął pracę w Łódzkim Klubie Sportowym. W pierwszych zajęciach pod wodzą nowego szkoleniowca piłkarze wezmą udział w czwartkowy wieczór, z kolei jego debiut na ławce trenerskiej ŁKS- przypadnie na wyjazdowe starcie łodzian w PKO BP Ekstraklasie z Lechem Poznań (21 października).

– Nie zamierzam opowiadać żadnych niestworzonych historii. Na pewno będę chciał wprowadzić kilka korekt jeśli chodzi o organizację gry i oczywiście wprowadzić także swój pomysł. Jestem nastawiony na ciężką pracę i zależy mi na konkretach. Jesteśmy w takiej sytuacji, że potrzebujemy prostszych rozwiązań, bo to może przynieść efekt. Wiem, że to ogólnik, ale słowem kluczem jest tutaj „zdecydowanie”. Musimy zdecydowanie lepiej bronić i skuteczniej atakować. Tu nie ma miejsca na wątpliwości, na żadne „ale” czy „może”. Podstawowe zadanie? Utrzymać klub w Ekstraklasie – powiedział nowy szkoleniowiec ŁKS.

Widzew. Udała mu się wyjątkowa sztuka. Andrejs Ciganiks z rezerwowego stał się liderem i bohaterem zespołu

Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Widzew zrobił sportowy kroczek do przodu. Tak ostrożnie można powiedzieć po meczu ze Stalą Mielec (1:0). Dyscyplina taktyczna od pierwszej do ostatniej minuty pozwoliła mu zachować czyste konto.

Okazało się, że łodzianie są w stanie dać sobie radę, gdy słabszy dzień ma ich lider – Pawłowski. Tym razem w roli piłkarza, który ciągnie grę, wystąpił nieoczekiwanie rezerwowy Ciganiks. Za wszelką cenę chciał pokazać trenerowi Myśliwcowi, że zasługuje na zaufanie i miejsce w podstawowym składzie. Swoimi akcjami do pola karnego do pola karnego trzymał w szachu rywali. Dobrze dośrodkowywał, na deser zdobył bramkę, która będzie pewnie kandydowała do miana gola sezonu.

Rondić czy Sanchez w ataku? Trudny wybór, bo obaj choć potrafią się pokazać na boisku, niestety mają kłopoty ze zdobywaniem bramek. Gdyby można było dokonywać zmiany na stałe fragmenty gry, to sprowadzenie Kerka byłoby idealnym pomysłem, bo Niemiec robi to bardzo dobrze. Teraz w przerwie na reprezentację jest czas, żeby mocno popracować nad jego przygotowaniem fizycznym, bo w dobrej formie może być asem w rękawie.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑