Niestety, jesienny obraz ekstraklasowej piłki to krajobraz po sportowej klęsce. Nasze drużyny stały się niestety dostarczycielem punktów. Jeżeli pojawił się jakiś promyczek optymizmu to pojawienie się na boisku młodych, ciekawych piłkarzy.

Antoni Młynarczyk Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

W ostatnim meczu jesieni w ŁKS dobry mecz zaliczył 18-letni skrzydłowy Antoni Młynarczyk. Zdolny piłkarz walczył bez kompleksów, starał się mijać bardziej doświadczonych rywali, dogrywać piłkę kolegom. Pokazał wszystko to, z czego był znany broniąc barw drugiej drużyny.

W kolejnym ligowym pojedynku potencjał pokazał o rok starszy Jędrzej Zając. W debiucie zdobył bramkę, w kolejnym spotkaniu zaliczył asystę drugiego stopnia. Nie było kompletnie widać, że pod względem technicznym czy taktycznym jest mniej dojrzały od swoich starszych kolegów, a wręcz przeciwnie.

Jędrzej Zając Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

W ostatnim w tym roku meczu Widzewa niespodziewanie na środku obrony pojawił się najmłodszy z tego grona, bo 17-letni Paweł Kwiatkowski. Zaimponował, gdy skutecznie zneutralizował dynamiczne ataki Kamila Grosickiego. Pokazał odwagę, bo nie bał się ruszyć do przodu i był włos od zdobycia bramki. To jest wielki łódzki futbolowy kapitał na rok 2024. Oby nie został zmarnowany!

Paweł Kwiatkowski

Przypomnijmy jeszcze, że w tym roku pojawił się na boisku najmłodszy piłkarz w historii ekstraklasy. To zawodnik Puszczy Niepołomice Igor Pieprzyca, który w chwili debiutu w meczu z Koroną Kielce miał 15 lat i 19 dni. Pobił rekord należący od wielu, wielu lat do Janusza Sroki. Piłkarz zadebiutował 23 listopada 1969 roku w barwach Cracovii. Wówczas miał 15 lat i 57 dni. Smutne jest to, że to był pierwszy i ostatni występ Sroki w ekstraklasie. To rodzaj przestrogi i ostrzeżenia dla młodych łodzian i ich futbolowych wychowawców.