Łódzcy ekstraklasowi piłkarze rozpoczęli przygotowania do wiosennej rundy rozgrywek. Cel – (łatwiejszy do osiągnięcia dla Widzewa) to uratowanie się przed degradacją. Niestety na razie sytuacja do optymistycznych nie należy.

Widzew bez względu na to, ile zarobił, a nie jest to suma oszałamiająca i rzucająca na kolana, stracił swojego najlepszego, najrówniej i najpewniej grającego zawodnika, bramkarza Hernicha Ravasa. Dobrze, że pojawiła się informacja, iż nadal widzewiakami po przedłużeniu umowy będą Marek Hanousek i Bartłomiej Pawłowski.

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Na dodatek w drużynie, która wznowiła zajęcia najbardziej w oczy rzuca się… szpital. Sebastian Kerk i Serafin Szota są na dobrej drodze, by w ciągu najbliższych… tygodni wrócić do zajęć z zespołem. Na dodatkowe wytyczne czekają Mato Milos i Juan Ibiza, którzy na początku przyszłego tygodnia odbędą konsultacje w przychodni Sporto. Ich powrót to także kwestia tygodni, a nie dni.

Dobrze, że na treningu pojawili się zdolni gracze: bramkarze Antoni Brzózka, Jakub Mistygacz oraz 22-letni Wiktor Preuss, ale oni nie pchną gry zespołu na wyższy poziom.

ŁKS rozpoczął przygotowania bez dwóch ważnych obrońców. Miejsce w kadrze stracił Adam Marciniak. Ciągle nie mogę pozbyć się wrażenia, że w klubie nie mogli mu darować, że po jednej z ligowych klęsk powiedział prawdę o potencjale i mocy łódzkiej drużyny. Pożegnał się z ŁKS Nacho Monsalve, dla którego drugi poziom rozgrywek w Hiszpanii, jest atrakcyjniejszy od polskiej ekstraklasy.

Dobrze, że do kadry dokooptowano, przynajmniej na razie, wyróżniających się graczy przyzwoicie grającej w II lidze drugiej drużyny:  Oskara Koprowskiego, Jędrzeja Zająca, Jana Kuźmy, Antoniego Młynarczyka, Jakuba Pawłowskiego i Oliwiera Sławińskiego.

Nowy piłkarz ŁKS – Rizi Durmisi Fot. lkslodz.pl

Nóż mi się jednak w kieszeni otwiera, gdy czytam o wzmocnieniu(!) drużyny duńskim zawodnikiem –  Rizim Durmisi, który przez pół roku… nie grał w piłkę. Skoro był w sportowym niebycie, to skąd pewność, że będzie wzmocnieniem?! Już jeden Duńczyk miał być wartością dodaną, ale skoro biegał po boisku chyba wolniej niż ja, okazał się futbolowo – finansową kulą u nogi dla ŁKS. Dobrze, że tym razem łodzianie okazali się na tyle przezorni, że podpisali umowę tylko do czerwca 2024 roku.

Na razie czarę goryczy dopełnia fakt, że lada chwila z drużyną może się pożegnać jej podstawowy zawodnik bramkarz Aleksander Bobek. Jaka jest zatem nadzieja, że ci, którzy zostali, są i się jeszcze pojawią, potrafią walczyć o uratowanie ekstraklasy z trenerem, któremu na razie z ŁKS nie udało się wygrać w ekstraklasie!