Rezerwowy Pafka

Tag: puchar polski (Page 2 of 3)

Pucharowy awans Widzewa. Koncertowe 16 minut łodzian, które wstrząsnęły Puławami

Widzew pewnie wywalczył pucharowy awans. Łodzianie w ciągu szesnastu minut pokazali rywalom czarno na białym, kto w jakiej lidze gra…

Trzeba od razu powiedzieć, że faworyt pucharowego starcia był jeden. Zajmujący 14 miejsce w ekstraklasie Widzew zagrał w Puławach z jedenastym zespołem II ligi – Wisłą. Trener Myśliwiec zostawił tylko trzech piłkarzy, którzy rozpoczynali ligowe spotkanie z Wartą (Silva, Ciganiks, Sanchez). Zwracał uwagę powrót do składu kapitana Stępińskiego i występ od pierwszej minuty dwóch młodzieżowców (Dawid, Tkacz).

Wydarzeniem pierwszych minut meczu było super pudło Sancheza, który nie trafił do siatki z trzech metrów po wykładance Stępińskiego. Przy szybkich akcjach gospodarzy widzewiacy gubili się w grze defensywnej, bez bramowych konsekwencji.

Wreszcie łodzianie pokazali swoje zdecydowanie większe umiejętności. Po kontrze i dokładnej centrze Ciganiksa, Nunes po koźle skontrował piłkę i posłał ją głową w przeciwległy róg bramki. W kolejnej akcji Nunes wystąpił w roli asystenta. Po jego prostopadłym podaniu Sanchez wykorzystał sytuację sam na sam. Potem napastnik wykorzystał dobre podanie Ciganiksa i posłał piłkę w długi róg. W kolejnej kontrze Sanchez wystąpił w roli asystenta, wykładając piłkę Nunesowi.

W ciągu 16 minut losy pucharowego spotkania zostały rozstrzygnięte. Widzew w pierwszej połowie wykazał się 100-procentową skutecznością. Cztery celne strzały przyniosły cztery gole.

Na początku drugiej, o niebo słabszej w wykonaniu łodzian, połowy pokazał się bramkarz Szymański, który wygrał pojedynek sam na sam z Kołtańskim. Gospodarze nadal atakowali, ale nie potrafili zdobyć gola. W 54 min drugą żółtą kartkę ujrzał Ciganiks i Widzew grał w osłabieniu. Wisła odważnie atakowała dalej. Kilka razy udanymi interwencjami popisał się Szymański, ale nie miał szans przy główce Flaka, który uprzedził Stępińskiego.

Widzew wygrał ostatecznie energetyczny, szybki, pełen zmiennych akcji mecz, wart oglądania.

Teraz 11 listopada o godz. 17.30 Widzew zagra ligowy mecz w Lubinie z Zagłębiem.

Puchar Polski

Wisła Puławy – Widzew1:4 (0:4)

Awans Widzew

0:1 – Nunes (26, głową), 0:2 – Sanchez (31), 0:3 – Sanchez (38), 0:4 – Nunes (42), 1:4 – Flak (73, głową)

Widzew: Szymański – Stępiński, Zieliński, Silva, Ciganiks – Dawid (46, Kun), Hanousek, Shehu (77, Żyro) – Tkacz (46, Klimek), Nunes (46, Terpiłowski)– Sanchez (46, Alvarez)

Trener ŁKS – Piotr Stokowiec: – Wierzę, że pucharowy mecz z Rakowem to pozytywny zwrot i że jeszcze 17 grudnia będziemy żałowali, że ta liga się kończy tak szybko

Fot. lkslodz.pl

Przed ligowym meczem we Wrocławiu zdaniem trenera Piotra Stokowca powiało optymizmem. Nie da się jednak ukryć, że pod wodzą nowego szkoleniowca ŁKS przegrał wszystkie spotkania. Skoncentrujmy się jednak na ostatnim pucharowym meczu, honorowo przegranym po 120 minutach walki z Rakowem Częstochowa 0:2.

Piotr Stokowiec: – Szkoda, że nie udało nam się do końca sprawić niespodzianki i że rzuty karne nie rozstrzygnęły tego spotkania. Na pewno chcemy innego ŁKS i na pewno widziałem pozytywy, już w meczu z Górnikiem. Taką zdeterminowaną drużynę, grającą z poświęceniem, jak w spotkaniu z Rakowem, chciałbym widzieć we Wrocławiu. Wierzę, że to jest takie przełomowe spotkanie. Tego też potrzebowaliśmy, takiej determinacji, takiego zjednoczenia i myślę, że to będzie dobry fundament do tego, żeby iść dalej. 

Myślę, że porażka z Górnikiem 0:5, to było jak taka rana posypana solą. Ona za szybko się nie zagoi, ale może to i dobrze. To boli, bardzo boli i długo o tym nie zapomnimy i może tego nam trzeba. Po pucharowym meczu podziękowałem chłopakom i powiedziałem, że wierzę, że to zwrot dla nas i że jeszcze 17 grudnia będziemy żałowali, że ta liga się kończy tak szybko. Wierzę w to, że tak będzie. 

Myślę, że do Wrocławia nie jedziemy z duszą na ramieniu. My jedziemy wygrać mecz. Mam swoje spostrzeżenia i na pewno wybiorę skład taki, który będzie tam gryzł trawę i nie odpuścimy ani jednej minuty i ani jednego kawałka murawy. Robimy małe kroki, okaże się w niedzielę jaki potencjał miał ten pucharowy mecz i ile on nam dał. Myślę, że to jest dopiero taka wyjściowa baza.

W niedzielę o o godz. 12.30 ŁKS zagra ligowy mecz ze Śląskiem we Wrocławiu. Rywal jest liderem tabeli, ŁKS jej outsiderem, zdobył o… 20 punktów mniej od rywali. Na wyjeździe przegrał wszystkie siedem spotkań, strzelił tylko dwie bramki.

ŁKS. Pucharowego wstydu nie było. Jak by się potoczył ten mecz, gdyby nie czerwona kartka Janczukowicza?!

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

ŁKS przegrał pucharowy mecz z mistrzem Polski, ale wstydu nie było. Łodzianie walczyli za dwóch, byli zdyscyplinowani taktycznie w defensywie, fakt że bez wielkich atutów ofensywnych, ale gdyby nie niepotrzebna i mocno kontrowersyjna druga żółta czyli czerwona kartka po akcji Janczukowicza, pojedynek mógł się skończyć na rzutach karnych. Ostatecznie, to Raków wygrał i walczy dalej. Łodzianie mogą wszystkie siły i środki skoncentrować na walce o ligowy byt.

Trener Stokowiec znów pomieszał składem, niczym w kotle czarownic, stawiając w spotkaniu Pucharu Polski m.in. na piłkarzy, którzy w ostatnich chwili trafili do ŁKS. Nie stracił miejsca kapitan Marciniak, choć fatalnie (nie tylko on!) zagrał w ostatnim ligowym spotkaniu. W sumie nastąpiło osiem zmian w wyjściowej jedenastce – rewolucja! Dla łódzkiego szkoleniowca pucharowy bój to był taki poligon doświadczalny przed ligowymi spotkaniami. W drużynie rywali wyszła na boisko mocna jedenastka (trzy zmiany w porównaniu z ligą), bo Raków traktuje puchar niezwykle poważnie.

Z trybun obserwował spotkanie… Sobociński, który wrócił z USA. Czy znów zostanie piłkarzem ŁKS?!

Powiedzmy o plusach, bo one są najważniejsze. ŁKS ma bramkarzy na wysokim poziomie, bo Arndt nie jest gorszym golkiperem od Bobka. Monsalve okazał się superrezerwowym, interweniował skutecznie i pewnie w wielu zapalnych momentach. Tejan, choć nadal nie wykorzystuje dogodnych sytuacji, to nie boi się nikogo, walczy skutecznie za dwóch, potrafi absorbować rywali i gdyby miał z kim grać, to efekt jego wysiłków byłby większy. Hoti rozkręcał się z każdą minutą, ale i jemu brakowało partnerów do grania. A poza tym zbyt często w grze obronnej fauluje, co grozi kolejnymi kartkami. Warto ze smutkiem zauważyć, że mecz obserwowało tylko 3021 widzów.

Teraz przed ŁKS kolejne wielkie, tym razem ligowe, wyzwanie. Łodzianie o godz. 12.30 rozpoczną we Wrocławiu mecz z liderem – Śląskiem, który zdobył o… 20 punktów więcej od ŁKS!

1/16 finału Fortuna Pucharu Polski

ŁKS – Raków Częstochowa 0:2 (po dogrywce)

0:1 – Koczerhin (109), 0:2 – Ledereman (120)

Czerwona kartka: Piotr Janczukowicz (100. minuta, ŁKS, za drugą żółtą).

ŁKS: Arndt – Szeliga, Gulen, Marciniak (46, Monsalve), Tutyskinas (58, Dankowski), Małachowski, Hoti, Loveuau (46, Lorenc), Glapka, Tejan (75, Janczukowicz), Fase (76, Ramirez)

W Pucharze Polski ŁKS i Widzew grają dalej! Kazimierz Moskal: Cieszę się, że wszystko skończyło się po 90 minutach. Daniel Myśliwiec: Puentą były fajerwerki kibiców

Łódzkie drużyny wykonały pucharowy plan. Widzew wygrał łatwo (4:0 z Concordią Elbląg), ŁKS po horrorze w końcówce (3:2 z KKS Kalisz). Pomeczowe opinie trenerów.

Daniel Myśliwiec – Widzew: Szykowaliśmy się do tego meczu tak, jak do tych w ekstraklasie i przygotowanie rywala do tego spotkania pokazało, że my też musimy zrobić to profesjonalnie. Nasi kibice również pojawili się w niekorzystnym terminie. Był to daleki dystans, w dodatku fani pokazali fajerwerki. Pomimo niemrawych dwudziestu minut, później już się rozkręcaliśmy i puentą były… fajerwerki kibiców.

Stworzyliśmy dużo sytuacji. Dużo nad tym pracowaliśmy. Jestem zadowolony z efektów i kroku, który postawiliśmy. Chciałem niektórym piłkarzom dać szansę w meczu o stawkę. Na ten moment, gdy trenujemy i wchodzimy na wysokie obroty, muszę dbać o przygotowanie wszystkich piłkarzy, żeby z jednej strony mieli rytm meczowy, ale też żeby byli zregenerowani. Chcę mieć przygotowanego do gry każdego piłkarza, bo do tego – jako zespół – chcemy dążyć.

Kazimierz Moskal – ŁKS: Jak to w pucharach, wszystko może się zdarzyć. Początek meczu dla Kalisza i końcówka też dla Kalisza, w części pośrodku mieliśmy kontrolę i tom zdecydowało o naszym sukcesie. Wykonaliśmy plan chcieliśmy awansować, cieszę się, że wszystko skończyło się po 90 minutach. Oczywiście, mogliśmy po kontrze strzelić czwartą bramkę i zakończyć spotkanie, ale tak się nie stało, stąd trochę nerwów w końcówce.

Piłki grane za linie obrony były dla nas groźne. Nie wygraliśmy chyba żadnej górnej piłki. Szansę dostali ci, którzy nie grali. Są szanse na to, że któryś z tych, którzy zaczynali, wskoczy do jedenastki. Po walce w w lidze w dziesięciu musieliśmy dać odpocząć tym, którzy grali ostatnio.

Pucharowy awans łódzkich drużyn. Widzew – Sebastian Kerk w roli głównej. ŁKS – wejście smoka Stipe Juricia i horror w końcówce

W pierwszej rundzie piłkarskiego Pucharu Polski składy naszych, łódzkich drużyn przeszły metamorfozę, ba kadrowe trzęsienie ziemi. Nastąpiły zmiany, zmiany, zmiany, które miały dać trenerom tak Widzewa, jak ŁKS odpowiedź na pytanie na których piłkarzy mogą liczyć w kolejnych ligowych bojach (Widzew 29 września o godz. 20.30 zagra z Piastem w Gliwicach, a ŁKS dzień później podejmie o godz. 15 Cracovię). Obie nasze drużyny nie przyniosły wstydu. Pokonały niżej notowanych rywali.

Widzew zagrał w Elblągu z III-ligową Concordią. Mecz był transmitowany przez stację Polsat Sport, więc mogę ocenić, to jak grali łodzianie. Takiej transmisji nie było w przypadku ŁKS z liderem II ligi – KKS Kalisz, więc tu ostrożnie powołam się na relacje tekstowe, bez wdawania się w szczegółowe oceny. Przypomnijmy, że w meczu ligowym ŁKS II pokonał kaliszan 3:0.

Widzew bez większych problemów

Widzewiacy grali spokojnie, rozważnie, czekając na swoje szanse i się ich doczekali. W ciągu sześciu minut praktycznie rozstrzygnęli losy meczu. Zwracają uwagę: asysta i bramka Kerka, gol najsprytniejszego pod bramką Rondicia.Co trzeba podkreślić, Kerk miał najwięcej ochoty do grania. Wyglądało tak, że ze wszystkich sił chciał pokazać trenerowi Myśliwcowi, że zasługuje na miejsce w podstawowym składzie w ligowym meczu. W drugiej połowie bardzo aktywny i pożyteczny był Klimek.

Zdarzały się też niestety juniorskie błędy jak choćby wycofanie przez Ciganiksa piłki w… światło bramki, co o mały włos nie skończyło się stratą gola. Trudno zrozumieć jak w 200- procentowej sytuacji gola nie zdobył Sanchez. Po jego uderzeniu głową z 5 metrów piłka poszybowała nad poprzeczkę. Gospodarze mieli po przerwie jedną znakomitą okazję, ale Nowicki trafił w boczną siatkę.

Concordia Elbląg – Widzew 0:4 (0:2)

0:1 – Ciganiks (29), 0:2 – Rondić (35), 0:3 – Kerk (51), 0:4 – Jakubowski (68, samobójcza)

Widzew: Szymański – Zieliński, Stępiński, Silva, Ciganiks (83, Nunes) -Kun (46, Shehu), Przybułek (46, Hanousek), Kerk (62, Sanchez) – Terpiłowski(62, Tkacz), Klimek – Rondić

ŁKS. Horror w końcówce

W pojedynku w Kaliszu już w 4 min od utraty bramki ratował gospodarzy słupek. Za to ich odpowiedź była skuteczna i po niecałym kwadransie objęli prowadzenie. ŁKS pierwszy rzut rożny egzekwował w 32 minucie. Potem jednak doszedł do głosu. Jeszcze przed przerwą strzelił dwa gole. Fase wykorzystał błąd bramkarza, a Janczukowicz (huknął z woleja w samo okienko!) wykorzystał dokładne podanie… Fase. Jurić okazał się super rezerwowym. Zdobył bramkę dwie minuty po wejściu na boisko. Asystował drugi z rezerwowych – Hoti. Wydawało się, że teraz wszystko pójdzie łatwo i przyjemnie. Tymczasem w 82 min kontaktowego gola zdobył Gordillo.

KKS Kalisz – ŁKS2:3 (1:2)

1:0 -Żebrowski (11), 1:1 – Fase (39), 1:2 – Janczukowicz (45+1), 1:3 – Jurić (65), 2:3 – Gordillo (82)

ŁKS Arndt – Gulen, Louveau, Marciniak, Tutyskinas (86, Głowacki), Małachowski (63, Hori), Łabędzki (72, Goncalves), Lorenc, Ramirez (63, Śliwa), Janczukowicz, Fase (63, Jurić)

Piłkarski Puchar Polski. Oby nie było nieprzyjemnych, łódzkich niespodzianek. Mecz Widzewa pokaże Polsat Sport

Fot.PZPN

Nasze, łódzkie zespoły stają do walki w Pucharze Polski. W tych rozgrywkach nigdy nie brakowało niespodzianek, ba wręcz sensacji, gdy maluczcy ogrywali potentatów. Tak było z dzisiejszym liderem II ligi – KKS Kalisz, który w minionym sezonie dotarł do półfinału, wyeliminowany przez Legię. Wcześniej kaliszanie po szalonym meczu pokonali Widzew. Po dogrywce było hokejowo 5:5, w karnych lepszy był KKS, wygrał 4-3.

Fot.Cyfrasport/ŁKS Łódź

Jutro o godz. 18.30 kaliszanie podejmą ŁKS. Łodzianie są faworytami, to pewne. Na których piłkarzy postawi Kazimierz Moskal. Czy przy zalewie żółtych i czerwonych kartek da szans pogrania i ogrania się zmiennikom? Jeśli tak, to mamy nadzieję, że ci staną na wysokości zadania, pokażą ekstraklasowe umiejętności i przejdą do kolejnej rundy pucharowych zmagań. Trzeba uważać na Huberta Sobola, który już zapisał na swoim koncie sześć goli.

Fot. Marek Młynarczyk, autor boga www.obiektywnasport.pl

Pół godziny wcześniej Widzew zagra w Elblągu z III-ligową Concordią. Rywale są w strefie spadkowej, w 9 meczach zdobyli osiem punktów. W ostatniej kolejce zremisowali z Mławianką 0:0, przerywając fatalną serię czterech porażek z rzędu. Wielkim problemem zespołu jest… skuteczność. Oby nie poprawili jest sobie w starciu z łodzianami? Widzew w ostatnim ligowym spotkaniu po słabej grze wywalczył remis. Teraz jednak musi pokazać, że to była chwila słabości, a pod wodzą nowego szkoleniowca Daniela Myśliwca robi kroki do przodu.

Finał Pucharu Polski. Nasza piłka nożna jest słaba i chora. Za taką futbolową kaszanę Legia Warszawa dostała w nagrodę 5 milionów złotych

Finał Pucharu Polski – lider kontra wicelider ekstraklasy. Miało być święto polskiego futbolu, była antypropaganda polskiej piłki nożnej. Czegoś równie nudnego dawno nie widziałem. Grający nieomal przez cały mecz z przewagą jednego zawodników Raków zachowywał się jak pijane dziecko we mgle. Próbował, w myśl zasady ja do ciebie ty do mnie, nie tyle konstruować (he! he! he!) akcje, co zabijać kolejne minuty finału. Broniąca się kurczowo Legia już od początku myślała nie tyle o skutecznej kontrze, co o rzutach karnych po dogrywce. Trochę emocji było gdy minęło ponad 110 minut meczu, a potem w rzutach karnych, ale to kropla w morzu kibicowskich potrzeb.

Ostatecznie po dogrywce mecz skończył się wynikiem 0:0, a w rzutach karnych lepsza od Rakowa Częstochowa była Legia Warszawa, wygrała 6-5 i zdobyła Puchar Polski. A potem… starcie MMA ludzi obu ekip, gdy uradowani warszawiacy przebiegali przed ławką rezerwowych częstochowian. Filip Mladenović chciał chyba pokazać, że zasługuje na kontrakt w KSW i kolejny występ na Stadionie Narodowym na wielkiej gali sztuk walki. No, po prostu żenada.

I za taką sportową kaszanę zdobywca Pucharu Polski dostał nagrodę – 5 milionów złotych. Polska piłka nożna jest chora na brak umiejętności i nadmiar niezasłużonej kasy.

ŁKS walczył, miał znakomite okazje na zwycięstwo, oddał 24 strzały, 10 celnych, ale odpadł z Pucharu Polski po rzutach karnych

ŁKS miał kilkanaście znakomitych sytuacji, grał w przewadze, ale przegrali w rzutach karnych. Zawiedli w rzutach karnych liderzy – Pirulo i Trąbka.

Sporo zmian w składzie ŁKS. Sensacją było pojawienie się bramkarza Bobka. Trener Moskal stwierdził, że młody piłkarz postawą na treningach sobie na to zasłużył.

Po analizie VAR arbiter dopatrzył się zagrania ręką Dąbrowskiego w polu karnym. Rywale. a konkretnie Mak, nie wykorzystali. W odpowiedzi znakomitym uderzeniem popisał się Kort (z 12 metrów trafił nieomal w okienko) i łodzianie wyszli na prowadzenie. Na krótko, bo szybko wyrównali rywale. W ostatniej akcji pierwszej połowy w 200-procentowej sytuacji pogubili się łodzianie (Biel, Janczukowicz) i ŁKS nie wyszedł na prowadzenie. Inna sprawa, że gdyby doszło do analizy VAR gol mógł nie zostać uznany. Skoro jednak marnuje się takie okazje, to coś jest na rzeczy, gdy w klubie głośno mówi się o strzeleckim kryzysie. Inna sprawa, że to łodzianie bardziej starali się zdobyć drugiego gola.

Podobnie było na początku drugiej połowy. Kort posłał jednak piłkę obok długiego słupka. Niestety, Lorenc za słabo wycofywał piłkę do Bobka, piłkę przejął Lebedyński i Stal wyszła na prowadzenie. Prosty błąd o opłakanych skutkach. Mielczanie poczuli wiatr w żagle, ale dobrej sytuacji nie wykorzystał Mak. ŁKS nie dawał jednak za wygraną. Kilka razy zrobiło się gorąco w polu karnym mielczan. Bez bramkowego skutku. To się zmieniło, gdy czerwoną kartkę za bezmyślny faul ujrzał Getinger. ŁKS poczuł krew. Akcja dwóch rezerwowych Trąbki i Kelechukwu przyniosła wyrównanie. Potem łodzianie mieli jeszcze cztery znakomite bramkowe okazje. W najlepszych Balongo trafił w poprzeczkę, a Nacho Monsalve w spojenie słupka z poprzeczką.

W dogrywce znakomicie strzelał zza pola karnego Pirulo, ale to uderzenie obronił golkiper Stali – Kochalski. W kolejnej sytuacji Koprowski strzelając z 10 metrów trafił w bramkarza. Potem Balongo w ostatniej chwili w polu bramkowym uprzedzili rywale. W 117 minucie Pirulo posłał piłkę nad poprzeczką. Upragniona bramka nie padła.

O awansie decydowały rzuty karne. Kochalski obronił strzał Pirulo, ale bramkarz oderwał za szybko nogi od linii i jedenastka została powtórzona. I znów Kochalski obronił! W odpowiedzi Bobek obronił strzał Domańskiego! Kort posłał piłkę w okienko. Kasperkiewicz zmylił Bobka. Balongo strzelił mocno, pewnie w przeciwległy róg. Poręba też zmylił bramkarza ŁKS. Kelechukwu uderzył nad rękami bramkarza w okienko. Kruk nie dał szans Bobkowi. Strzał Trąbki w róg obronił Kochalski. Leandro pewnym uderzeniem w róg zapewnił awans Stali.

Pierwsza runda Pucharu Polski

ŁKS – Stal Mielec 2:2 (2:2, 1:1), karne 3:4 – awans Stal

1:0 – Kort (27), 1:1 – Vastsuk (30, głową), 1:2 – Lebedyński (52), 2:2 – Kelechukwu (83)

ŁKS: Bobek – Wszołek, Lorenc, Dąbrowski (46, Nacho Monsalve), Koprowski – Okhronchuk, Kort, Kowalczyk (82, Trąbka) – Javi Moreno (67, Pirulo), Janczukowicz (67, Balongo), Biel (73, Kelechukwu)

Sensacja. Widzew po szalonym meczu odpadł z Pucharu Polski

Taki mecz może się zdarzyć raz na wiele, wiele lat. Szalony pucharowy pojedynek KKS z Widzewem przejdzie do historii. Tylu zmian akcji nie było w całej ostatniej kolejce ekstraklasy. Widzew przegrywał 0:3, potem 4:5 w 120 minucie i… wyrównał. Ostatecznie o pucharowym awansie decydowały rzuty karne, które lepiej wykonywali kaliszanie i oni wywalczyli awans. To pucharowa sensacja, na którą Widzew sam sobie zapracował, momentami grając na trampkarskim poziomie.

W pierwszej rundzie Pucharu Polski Widzew zagrał z wiceliderem II ligi – KKS Kalisz. W łódzkim zespole zagrali od pierwszej minuty: Czorbadżijski, Szota, Hanousek, Sypek, Normann Hansen oraz Sanchez.W kadrze meczowej zabrakło  Pawłowskiego. Zmiany w defensywie przyniosły katastrofę. Widzew szybko stracił trzy bramki, po trampkarskich błędach w ustawieniu się i kryciu pod własną bramką. Kibice przecierali oczy ze zdumienia – kto tu gra w ekstraklasie, a kto w II lidze! Gordillo grał jak profesor, który kompromitował bezradnych rywali. Ataki łodzian były niemrawe, przewidywalne i łatwo likwidowane przez rywali. To nie łodzianie, a gospodarze powinni strzelić czwartego gola. Nie potrafili jednak posłać futbolówki z dwóch metrów do bramki. Za chwilę Żyro w stuprocentowej dla KKS sytuacji uprzedził Gordillo.

Wreszcie w końcówce pierwszej połowy udała się akcja łodzianom. Po precyzyjnym dośrodkowaniu Danielaka, najwyższej wyskoczył Sanchez i umieścił piłkę w siatce. Tego jednak, co łodzianie wyprawiali w pierwszej połowie, nikt kto im kibicuje się nie spodziewał. W ciągu 10 minut stracili jak pijane futbolowe dzieci we mgle trzy gole. Czarna rozpacz!

Po przerwie nie pojawił się już na placu gry (i bardzo dobrze) beznadziejny Czorbadżijski. Rodzi się pytanie, kto i po co sprowadzał go do Widzewa?!

Na początku drugiej połowy Widzew miał dwie bramkowe okazje – Sypek i Nunes, ale ich nie wykorzystał. Do trzech razy sztuka. Znów snajperską klasę pokazał Sanchez, który pewnym uderzeniem w róg zdobył kontaktowego gola. Łodzianie coraz lepiej i skuteczniej pokazywali, że grają dwie klasy wyżej!

W Widzewie zadebiutował Milos. Popisał się jedną znakomitą centrą.Zmiany, zmianami, a łodzianie choć dominowali na boisku, przez długie minuty nie potrafili wypracować kolejnych bramkowych sytuacji, choć starali się grać wysokim pressingiem. Gracze KKS, którzy włożyli w mecz sporo zdrowia, słabli z minuty na minutę. Wreszcie w 82 minucie Widzew wypracował stuprocentową sytuację. Po dobrym podaniu Letniowskiego, w sytuacji sam na sam znalazł się Sanchez, ale posłał piłkę nad poprzeczkę. W 87 min Krakowiak zderzył się z Sanchezem. Po analizie VAR sędzie podyktował jedenastkę, którą pewnie wykorzystał Hanousek w 93 minucie spotkania!

W dogrywce Zjawiński miał szansę na czwartą bramkę dla Widzewa, ale jej nie zdobył. Podobnie jak Kun. Znakomicie spisał się Krakowiak. Widzew dominował. Co z tego, skoro tym razem trampkarski błąd popełnił Letniowski, który w polu karnym faulował Zawistowskiego. W doliczonym czasie pierwszej połowy dogrywki Gawlik dał gospodarzom kolejne prowadzenie, pewnie wykorzystując jedenastkę. Widzew się nie poddawał. Hanousek doprowadził do wyrównania. Niestety, w kolejnej akcji Nunes faulował w polu karnym Głaza i po analizie VAR arbiter podyktował kolejny rzut karny, a Gawlik go pewnie wykorzystał! Widzew się nie poddawał i w doliczonym czasie drugiej połowy dogrywki Zjawiński doprowadził do wyrównania.

O awansie decydowały rzuty karne. Hanousek trafił z jedenastki po raz trzeci w tym spotkaniu. Borecki posłał piłkę nad poprzeczkę. Letniowski zmylił bramkarza i trafił. Podobnie jak Lipkowski. Zjawiński trafił w poprzeczkę. Kamiński nie dał szans Ravasowi. Żyro trafił w poprzeczkę. Łuszkiewicz pewnie posłał piłkę w róg. Kreuzriegler zmylił Krakowiaka. Po raz trzeci jedenastkę wykonywał Gawlik. Posłał piłkę w okienko. I KKS Kalisz, wygrywając w karnych 4:3 świętował pucharowy awans.

Mecz oglądało ponad 6 tysięcy kibiców, w tym około dwóch tysięcy fanów z Łodzi.

Pierwsza runda Pucharu Polski

KKS Kalisz – Widzew 5:5 (3:1, 3:3), karne 4:3, awans KKS

1:0 – Gordillo (12), 2:0 – Kendzia (21), 3:0 – Gordillo (22), 3:1 – Sanchez (41, głową). 3:2 – Sanchez (54), 3:3 – Hanousek (90+3, karny), 4:3 – Gawlik (105+3, karny), 4:4 – Hanousek (108), 5:4 – Gawlik (118, karny), 5:5 – Zjawiński (120+2, głową)

Widzew: Ravas – Szota, Czorbadżijski (46, Kreuzriegler), Żyro – Danielak (64, Milos), Lipski (46, Letniowski), Hanousek, Nunes – Sypek (75, Zjawiński), Normann Hansen (64, Kun) – Jordi Sanchez

Pucharowe starcie ŁKS – Stal. Oba kluby mają kłopoty ze strzelaniem bramek. Zdecydują rzuty karne?!

W środę czas na pierwszą rundę Pucharu Polski. ŁKS podejmie o godz. 20.30 zespół z ekstraklasy – Stal Mielec (transmisja Polsat Sport Extra). Rywale w 7 spotkaniach ligowych zdobyli 10 punktów, bilans 3 zwycięstwa, remis i trzy porażki, w tym dwie w ostatnich dwóch spotkaniach. Czyżby kryzys, który potrafią wykorzystać łodzianie? To nie jest wykluczone, ale pod warunkiem, że akcje ofensywne i ich wykończenie nie będzie rozczarowywać samych graczy, trenera Kazimierza Moskala i kibiców.

ŁKS od dawna szuka napastnika przynajmniej na miarę Łukasza Sekulskiego, którego pozbył się niefrasobliwie były już dyrektor sportowy Krzysztof Przytuła. Nowy dyrektor – Janusz Dziedzic – na razie nie znalazł na to lekarstwa. Nelson Balongo umie się ustawić, przytrzymać piłkę, wygrać technicznym zagraniem pojedynek z rywalem, ale na tym koniec. Piłkarz na swoim koncie nie ma jeszcze strzelonego gola i choćby jednej asysty. Jest potencjał, ale jak na razie mocno uśpiony. Oby eksplodował w pucharowej, a potem ligowej batalii, bo bez bramek Nelsona i jego kolegów z ataku ŁKS daleko nie zajedzie. Trener Moskal przyznaje, że są pewne kadrowe kłopoty i skład na mecz może być… niespodzianką.

Piłkarz Stali – Mateusz Matras mówi z kolei: – Musimy poprawić grę przed ostatnią strefą przeciwnika, więcej piłek posyłać w pole karne, musimy stwarzać sobie sytuacje żeby bramki zaczęły wpadać.

Sztuka strzelania goli będzie bezcenna w pucharowej batalii!

Kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przedstawił piłkarzom ŁKS historię o tym, jak ŁKS w 1957 roku zdobywał Puchar Polski i wszystkim wręczył po egzemplarzu książki: „Wspaniały rok 1957”.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑