Rezerwowy Pafka

Tag: widzew (Page 3 of 29)

Puchar Polski. Oj, nie było łatwo, ale zmiany w składzie w drugiej połowie wyszły Widzewowi na dobre

Trener Myśliwiec dokonał kluczowych zmian w składzie przed pucharowym starciem w Toruniu z III-ligowcem (7 miejsce w drugiej grupie). W składzie zabrakło Gikiewicza, Ibizy, Shehu, Gonga, Rondicia. Tego ostatniego w wyjściowym składzie zastąpił Hamulić. Zmiennicy, którzy grali przez ponad godzinę, mówiąc prosto z mostu: zawiedli. Na szczęście Widzew miał asy w rękawie. Ci, którzy weszli w drugiej połowie zmienili oblicze meczu i w dużej mierze dali wraz z Łukowskim pucharowe zwycięstwo.

Przez 20 minut nic ciekawego się nie działo. Pressing jednych, pressing drugich sprawiał, że na boisku dominował chaos. Dopiero w 21 min po strzale z dystansu specjalisty od takich uderzeń – Łukowskiego piłka odbiła się od poprzeczki. Ustawieni w linii, kryjący… powietrze obrońcy Widzewa sprawili, że w sytuacji sam na sam faulował Biegański. Jedenastkę pewnie wykorzystał Kuropatwiński.

W odpowiedzi nie miał szczęścia Łukowski. Po jego drugim strzale piłka po poprzeczce wyszła na aut. Za chwilę po rzucie rożnym Hamulić główkował obok słupka.

Te sytuacje nie mogły wymazać porażających faktów, że z przewagi łodzian w pierwszej połowie wyniknęło wielkie nic, a nawet jeszcze gorzej i to gospodarze sensacyjnie prowadzili w pucharowym starciu.

Widzew próbował zmienię sytuację po przerwie. Sypek po centrze główkował nad poprzeczkę. Trener Myśliwiec dostrzegł to, co było widać gołym okiem zbulwersowanego kibica, że tak dalej beznadziejnie być nie może. Dlatego po godzinie wpuścił na boisku czterech nowych graczy.

I to poskutkowało. Po uderzeniu z rzutu wolnego w górny róg bramki rezerwowy Kerk doprowadził do wyrównania. A gra łodzian z każdą upływającą minutą nabierała większej ogłady. Ale, ale… kolejny błąd w ustawieniu defensywy i Kuropatwiński znalazł się w znakomitej sytuacji, ale na posterunku był Biegański.

Widzewowi zwycięstwo na wagę awansu dał najpierw nastoletni stoper Kwiatkowski (18 lat kończy w grudniu), który po świetnym dośrodkowaniu Łukowskiego (zasłużył sobie na miejsce w podstawowym ligowym składzie!) zdobył głową piękną bramkę. A potem… W doliczonym czasie wysuniętego przed pole karne bramkarza Pawłowskiego pokonał lobem najlepszy na placu Łukowski. Trzeba też dodać, że zmiany w drugiej połowie wyszły Widzewowi na dobre.

27 września o godz. 20.30 Widzew zagra ligowy pojedynek z Lechią w Gdańsku, która po karnych przegrała pucharowy mecz z Pogonią Grodzisk Mazowiecki!

Puchar Polski – pierwsza runda

Elana Toruń – Widzew 1:3 (1:0)

1:0 – Kuropatwiński (30, karny), 1:1 – Kerk (65, wolny), 1:2 – Kwiatkowski (87, głową), 1:3 – Łukowski (90+3)
Widzew: Biegański – Kastrati, Kwiatkowski, Hajrizi (62, Kozlovski), Silva – Diliberto (62, Alvarez), Hanousek, Łukowski – Sypek (62, Kerk), Klimek (46, Cybulski) – Hamulić (62, Sobol)

ŁKS zagra w czwartek (godz. 12.15, transmisja TVP Sport) pucharowy mecz z IV-ligowym Gromem Nowy Staw (3 miejsce w grupie pomorskiej). ŁKS II przegrał pucharowe starcie z Kotwicą Kołobrzeg 2:3.

Łódzcy kibice piłki nożnej nie mają za sobą straconego weekendu. Zwycięstwo Widzewa, powrót z dalekiej podróży ŁKS. Wierzymy, że dobra passa może nadal trwać!

Ligowy weekend na łódzki plus. Widzew pokonał Piasta Gliwice 1:0, zaliczając zwycięstwo, grą na zero z tyłu, niezłe wykonywanie stałych fragmentów gry i coraz lepszą ludzi, którzy do tej pory byli w cieniu niż na pierwszym planie czyli Shehu i Kerka. Być może tpo dzięki ich coraz pewniejszej i lepszej grze, Widzew zrobił sportowy krok do przodu. Podobnie, jak za sprawą defensywy, jeśli w kolejnych meczach będzie miała ona znów satysfakcję z dobrze wykonanej roboty.

27 września o godz. 20.30 łodzian w ligowym spotkaniu podejmie Lechia Gdańsk. Zanim do tego dojdzie Widzew czeka mecz 1 rundy Pucharu Polski 24 września o godz. 14.30 z Elaną w Toruniu (transmisja w TVP Sport). Czy trener Myśliwiec zdecyduje się na kadrowe eksperymenty czy też będzie zgrywał swoją najlepszą jedenastkę, aby grała ona pewniej i jeszcze skuteczniej.

ŁKS remis w Niecieczy (2:2) z liderem Termaliką może uznać za sukces, wszak wrócił w tym meczu z bardzo dalekiej podróży. Po kilkunastu minutach przegrywał 0:2, a jednak potrafił się podnieść z kolan i dzięki bardzo dobrej grze Mokrzyckiego i Kowalczyka oraz wejściu smoka rezerwowego Zająca odrobić straty. Tym razem pokazał charakter. W połączeniu ze sporymi możliwościami to może być I-ligowa mieszanka wybuchowa.

30 września o godz. 19 łodzianie zmierzą się na własnym stadionie z kolejnym trudnym rywalem – Wisłą Płock. Było starcie z liderem, teraz będzie konfrontacja z wiceliderem. Kibice ŁKS mogą zacierać ręce, że zobaczą dobre, emocjonujące spotkanie.

Zanim tak się stanie 26 września o godz. 12.30 łodzianie zagrają w pierwszej rundzie Pucharu Polski zna wyjeździe z Gromem Nowy Staw (transmisja TVP Sport). Czy to będzie dobra okazja dla trenera Dziółki, żeby naprawdę sprawdzić formę piłkarzy, którzy powinni być przynajmniej jokerami w talii czyli Pirulo i Balicia?! A już 24 września o godz. 17 w pucharowym starciu ŁKS II podejmie Kotwicę Kołobrzeg.

Co zrobić, żeby Widzew nie był tylko ligowym średniakiem? Po pierwsze – wygrać mecz w Łodzi z Piastem Gliwice!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Mówienie o charakterze i walce do samego końca jest trochę na wyrost. Widzew wywalczył remis na obcym boisku w Katowicach w doliczonym czasie gry nie dlatego, że się wyjątkowo starał, ale dlatego, że ma piłkarza (Łukowski), który jak niewielu w tej lidze, potrafi precyzyjnie i efektownie strzelić z dystansu.

Trener Myśliwiec mówi, myślę, że z zazdrością, że GKS jest sportową bandą zakapiorów, która bez kompleksów z każdym w ekstraklasie podejmie walkę. Taką drużynę miał też Widzew, ale to było lata temu, wtedy gdy o łódzkim klubie mówiono, jak najbardziej słusznie: wielki!

Teraz, to chimeryczny ligowy średniak, który potrafi zagrać ładnie, składnie i skutecznie, ale też tak, że można rwać sobie włosy z głowy z rozpaczy. Nie wiem, dlaczego tego w klubie nie dostrzegają, że nowi piłkarze w większości ciągną drużynę w dół, a nie podnoszą jej wartości.

Nie rozumiem, dlaczego trener Myśliwiec nie stawia na, zgadza się nieobliczanego, ale mającego papiery na granie Klimka, a na kilku sprowadzonych ostatnio stranieri. To widocznie ma legitymizować przeprowadzone transfery, bo nie sądzę, żeby Klimek był o klasą gorszy od tych, którzy grali w Katowicach.

21 września o godz. 17.30 łodzianie podejmą Piasta Gliwice. Czy trener Myśliwiec znów dokona rewolucji w składzie? Ostatnio było pięć zmian, które, powiedzmy szczerze, rewolucji w grze nie wywołały, a taka jest potrzebna, żeby łodzianie satysfakcjonowali tysiące wiernych kibiców i nie walczyli jedynie o to, żeby być tylko ligowym średniakiem.

Doliczony czas znów atutem Widzewa. Łodzianie przełamali wyjazdową klątwę

Wyjazdowa klątwa została przełamana. Po dwóch porażkach (z Pogonią 0:2 i Jagiellonią 0:1), Widzew zremisował w Katowicach z GKS po golu, a jakże w doliczonym czasie gry. Walka o dobry wynik do samego końca spotkania stała się specjalnością łodzian,

Trener Myśliwiec dokonał wręcz rewolucji w składzie Widzewa (pięć zmian!), a zwłaszcza w drugiej linii. Po raz pierwszy w tym sezonie usiadł na ławce kapitan Hanousek. GKS bez Zrelaka w składzie.

Spotkanie zaczęło się znakomicie dla gości. Ich pierwsza akcja przyniosła gola. Nomen omen w 13 min dośrodkował Gong, niepewnie wyszedł do piłki Kudła, uprzedził go Rondić i trafił do siatki.

Widzew kontrolował grę. 10 minut później mógł zdobyć drugiego gola, ale kilka strzałów łodzian było skutecznie blokowanych.

Potem była chwila grozy. Na szczęście VAR był po stronie łodzian. Ibiza nie zagrał piki ręką w polu karnym, a rzut wolny nic nie dał gospodarzom.

Potem była akcja z której nic nie powinno się stać, a jednak się stało. Po dalekim wrzucie z autu(!) Kowalczyka rywale uprzedzili naszych defensorów, ostatecznie piłka spadła pod nogi Repki, który doprowadził do wyrównania. Festiwal błędów łodzian. Nie, takie gole nie powinny padać, jeśli się ma uchodzić za solidną ligową drużynę!

Bramka podrażniła ambicje łodzian, ale Kudła pokazał klasę interweniując po strzale Kerka. Odpowiedź GKS była błyskawiczna i skuteczna. Wasielewski zakręcił niczym juniorem Gongkiem, strzelił, piłka otarła się o Żyrę i wpadła do siatki. Czarna rozpacz!

Widzew w drugiej połowie próbował odrobić straty, ale robił to anemicznie. Niewiele wynikało z przeprowadzanych akcji. Zadebiutował w Widzewie Hamulić. Wyróżnił się tym, że zobaczył żółtą kartkę.

Tymczasem tzw. impet Widzew słabł z każdą minutą. Na dodatek w defensywie dalej raził nieporadnością. Trudno zrozumieć dlaczego aż do 80 minuty był na boisku ogrywany niemiłosiernie Gong. Widzew niby grał dwoma napastnikami, ale nic wielkiego i pożytecznego z tego nie wynikało.

Gdy wydawało się, że nic z tego nie będzie i trzecia wyjazdowa porażka z rzędu stanie się faktem, znów doliczony czas okazał się inspirujący dla łodzian. Wrzucił piłkę w pole karne Silva, nieporadnie wybijali ją obrońcy rywali. Trafiła ona pod nogi Łukowskiego, który ładnym, pewnym strzałem pokonał Kudłę. Słowa uznania za walkę do końca.

21 września o godz. 17.30 Widzew podejmie Piasta Gliwice.

GKS Katowice – Widzew 2:2 (2:1)

0:1 – Rondić (13), 1:1 – Repka (38), 2:1 – Wasielewski (42), 2:2 – Łukowski (90+2)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (80, Krajewski), Żyro, Ibiza, Kozlovsky (80, Silva) – Alvarez, Shehu, Kerk (71, Łukowski) – Sypek (62, Hamulić), Rondić, Gong (80, Cybulski)

Obce boiska są ostatnio straszne Widzewowi, oby to się zmieniło!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Trener Widzewa – Daniel Myśliwiec – mówi o dobrym meczu rozegranym w Białymstoku. Nawet jeśli ma rację, z czym ja się nie zgadzam, to i tak zdaje się to psu na budę, skoro łodzianie doznali drugiej wyjazdowej porażki z rzędu – najpierw z Pogonią w Szczecinie 0:2, a teraz Jagą 0:1. Nawet najpiękniejsze opinie tego faktu nie zmienią.

Fakty są bolesne: to kolejne porażki na obcych boiskach, fatalny bilans kartkowy: trzy czerwone kartki i dwanaście żółtych to bilans Widzewa po siedmiu spotkaniach. Ograniczone zaufanie do ludzi, na których można polegać, jak na Zawiszy. Frana Alvareza zdołano już kreować na nowego lidera drużyny, tymczasem on zachowuje się, jak junior i w kluczowym momencie ogląda drugą żółtą czyli czerwoną kartkę. I sprawa najważniejsza – transfery. Co pozytywnego wnoszą do gry zespołu zagraniczni piłkarze sprowadzeni w ostatnim czasie do Widzewa?

Moim zdaniem nic lub prawie nic. Kto ich wynalazł, po co, jakimi kryteriami się kierował – to jest nadal niewyjaśniona przez klub zagadka. Grzmię i będę grzmiał – po kie licho wydawać kasę na zagraniczny szrot, skoro nie gorszych piłkarzy można wyszkolić w klubie za mniejsze pieniądze i poszukać ich też za mniejszą kasę (chyba) w niższych ligach. Pokazywanie za wszelką cenę, że w trakcie przerwy zimowej czy letniej, gdy trwa transferowy zawrót głowy, widzewski interes się kręci, to tylko mamienie kibiców i potem w sezonie granie na ich nerwach.

Jestem zdania, że polityka transferowa Widzewa wymaga jeśli nie rewolucyjnych zmian, to natychmiastowej… rekonstrukcji.

Po reprezentacyjnej przerwie 13 września Widzew zagra ligowy mecz w Katowicach z GKS (godz. 20.30). Oby sprawdziło się przysłowie: do trzech razy sztuka i tym razem, po dwóch wyjazdowych porażkach, Widzew wyjdzie wreszcie na swoje. Dobrą atmosferę może budować sparingowe zwycięstwo z Wisłą Płock 3:0 i pojawienie się na boisku na pół godziny nowego napastnika Saida Hamulicia.

Przykra porażka ze zdołowaną Jagą. Pululu jest zmorą Widzewa, a co powiedzieć o bezsensownych czerwonych kartkach?!

W dwóch poprzedzających mecz Widzewa niedzielnych spotkaniach padło, no nieprawdopodobne, niesamowite, aż 15 goli (Legia – Motor 5:2, Pogoń – Śląsk 5:3)! Co zatem niezwykłego mogło wydarzyć się w Białymstoku?

Hiperszybki gol! Już w drugiej minucie (dokładnie – w 64 sekundzie) Pululu zaskoczył zbudowaną na nowo defensywę Widzewa. Trzeba powiedzieć, że piłkarz z Angoli wie, jak dać się we znaki łodzianom. Ba, jest ich prawdziwą futbolową zmorą (w zeszłym sezonie strzelił im dwie bramki). Inna sprawa, że goście wyjątkowo ułatwili mu zadanie. Nikt bowiem w polu karnym nie krył napastnika. Takich błędów się nie wybacza!

Widzew próbował się odbudować, przejąć inicjatywę, ale szło mu wyjątkowo ciężko. Wiele prób szukania udanej akcji kończyło się szybko złym podaniem. Raz udało się strzelić po ziemi Kozlovskiemu, ale Stryjek nie dał się zaskoczyć. Niewiele było aktywów w pierwszej połowie po stronie Widzewa. No, może za pozytyw można uznać, że lepiej pilnowali Pululu. Mądry widzewiak po szkodzie.

Jaga miała wigor, Widzew nie. Łodzianie łapali jedną żółtą kartkę za drugą (w sumie do przerwy aż pięć!). Alvarez w 44 min ujrzał po raz drugi żółty kartonik (za niesportowe zachowanie) i wyleciał z boiska. Czarna rozpacz: nieporadny Widzew musiał gonić wynik w dziesiątkę.

Gospodarze zwietrzyli szansę na drugiego gola. Od pierwszej minuty rzucili się do ataku. Widzewiakom skórę ratował Gikiewicz. Chciał wspomóc gospodarzy arbiter Kwiatkowski. Podyktował karnego niezgodnego z jakimkolwiek duchem gry. Przypadkowe zagranie ręką Hanouska uznał za niewybaczalne przewinienie. Na szczęście VAR pozwolił mu naprawić błąd.

Widzew miał swoją szansę. Po centrze z rzutu rożnego Shehu, do piłki doszedł Hajrizi, główkował z kilku metrów, ale skutecznie interweniował Stryjek.

Specjalnością Widzewa w tym meczu były… kartki. Pod koniec spotkania za klasyczny stempel na nodze rywal ujrzał ją kapitan Hanousek, a w doliczonym czasie Kerk.

Po fatalnej stracie piłki łodzian mogło być 2:0. Gikiewicz obronił strzał Imaza, a przy dobitce były… widzewiak – Hansen trafił w słupek. Łodzianie próbowali się zrewanżować, ale strzał Klimka nie mógł zaskoczyć bramkarza rywali.

Podsumowanie: dla Widzewa to nie pierwszy (oby ostatni!) wyjazdowy mecz do jak najszybszego zapomnienia, zwłaszcza gdy się wie, że to przy wydatnej pomocy łodzian mistrz Polski przerwał passę sześciu porażek z rzędu.

Po reprezentacyjnej przerwie 13 września Widzew zagra w Katowicach z GKS (godz. 20.30)

Jagiellonia – Widzew 1:0 (1:0)

1:0 – Pululu (2)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Hajrizi (90, Silva), Kozlovsky – Alvarez, Hanousek (78, Kerk), Łukowski (62, Klimek – Sypek (46, Shehu), Rondić, Cybulski (62, Gong)

Czy zmiana w defensywie nie wpłynie na jakość gry Widzewa w meczu z mistrzem Polski?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Kolejnym rywalem Widzewa w ekstraklasie 1 września o godz. 20.15 będzie w Białymstoku drużyna mistrza Polski – Jagiellonia, która jest w głębokim sportowym kryzysie.

Po ostatnim zwycięstwie można przypuszczać, że taki kryzys Widzew ma już za sobą. Ale, ale… Wygrana jest zawsze cenna. tylko że postawa w defensywie łodzian momentami przyprawiała o ból głowy i spowodowało stratę dwóch bramek.

Na rezerwowych (przynajmniej niektórych) też trudno polegać jak na Zawiszy. To, jak w destrukcji zachował się Gong, przyczyniając się do straty bramki, wołało o pomstę do nieba. Po raz kolejny rodzi się pytanie: czy naprawdę w polskim futbolu nie ma lepszych graczy niż sprowadzony za większe czy mniejsze, ale zawsze pieniądze, futbolowy, światowy złom?! Na to pytanie powinni natychmiast sobie odpowiedzieć dający kasę sponsorzy, prezesi i dyrektorzy sportowi klubów ekstraklasy.

Tymczasem w meczu z Jagą w defensywie łodzian muszą zajść zmiany. Ibiza zobaczył czwartą żółtą kartkę i w Białymstoku nie zagra. Kto go zastąpi? Hajrizi, Kwiatkowski czy da Silva? Oby nowy układ personalny nie wpłynął na wzajemnie zrozumienie i skuteczność w grze.

W ofensywie cała nadzieja w rozsądku Hanouska, sportowym pozytywnym szaleństwie Alvareza, który wyrasta na nowego lidera drużyny i pracowitości, mającego strzeleckiego nosa – Rondicia.

Trener Widzewa – Daniel Myśliwiec: Zbliżyć się do tego szacunku, jaki ekipa Franka Smudy wypracowała sobie u kibiców!

Widzew godnie uczcił pamięć legendarnego trenera Franciszka Smudy. W najlepszy sposób jaki można czyli wygrywając ważny ligowy mecz. Łodzianie pokonali Radomiaka i mają na koncie trzecie ligowe zwycięstwo i 11 punktów. 1 września o godz. 20.15 Widzew zmierzy się w Białymstoku z mistrzem Polski – Jagiellonią.

Wracając do spotkania z Radomiakiem. Wydawało się, że łodzianie mają je pod kontrolą, gdy prowadzili 2:0. Potem jednak losy meczu się odwróciły. Prawdą jest, że przy pierwszym golu dla rywali słabo interweniował Gikiewicz, ale kto wie, jak by się cała ta ligowa batalia skończyła, gdyby pod koniec spotkania nie wygrał pojedynku sam na sam z Rochą. Inna sprawa, że od 42 minuty Widzew powinien grać w przewadze jednego zawodnika, bo jak twierdzi sędziowski ekspert- Rostkowski, Mammadov faulujący Rondicia powinien ujrzeć czerwoną kartkę.

Trener Daniel Myśliwiec po spotkaniu: Najważniejsze było zwycięstwo. Nawet w stylu, który mógłby nie być zgodny z naszym standardem. Wynik był poparty bardzo dobrymi momentami gry. Ciężko jednak nie zwrócił uwagi na takie przestoje, jak choćby w doliczonym czasie pierwszej połowy.

Przy okazji ostatnich wydarzeń i śmierci kogoś ważnego dla historii Widzewa, to wydarzenie daje bardzo dobrą perspektywę. To, co było wtedy, było spektakularne i myślę, że nawet nie jesteśmy godni porównywać się do tamtej ekipy.

Chciałbym jednak, żebyśmy przy okazji takich spotkań doceniali, jak długą drogę przeszedł Widzew od awansu do ekstraklasy. Czasami nie będziemy robić wszystkiego idealnie, ale proszę mi uwierzyć, że zawsze będziemy robić wszystko, żeby zbliżyć się do tego szacunku jaki ekipa Franka Smudy wypracowała sobie u kibiców. 

Widzew Łódź – Radomiak Radom 3:2 (2:1)

1:0 – Alvarez (18), 2:0 – Rondić (42, karny), 2:1 – Rocha (45+4), 3:1 – Żyro (75), 3:2 – Ouattara (77)

75′ Żyro – 45+4′ Rocha, 77′ Ouattara
Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Ibiza, Silva – Hanousek (80, Shehu), Alvarez – Sypek (60, Gong), Łukowski (72, Kerk), Cybulski (60, Klimek) – Rondić (72, Sobol)

Widzów 16 467

W ostatniej kolejce futbolowych emocji nie brakowało, ale głównie w… I lidze. Sytuację w ekstraklasie ratował swoją opinią Bartłomiej Pawłowski!

Wygląda na to, że futbolowy strzał TVP, okazał się strzałem w dziesiątkę. Mecze piłkarskiej I ligi nie są gorsze, mniej emocjonujące, niż te w ekstraklasie. A nawet jest odwrotnie. Dobitnym przykładem jest to, co działo się w ostatniej kolejce.

Top of the top był pojedynek w Krakowie pomiędzy Wisłą i Arką (2:2). Jestem pewien, że najlepszy piłkarz tego meczu Angel Rodado (dwa gole) z Wisły znalazłby natychmiastowe zatrudnienie w każdym klubie ekstraklasy, bo wielu grających tam tzw. napastników bije sportowo i nie tylko na głowę. A ŁKS powinien sobie pluć (po wielokroć!) w brodę, że pozbył się trenera Kazimierza Moskala.

Działo się w Kołobrzegu, gdzie może mecz był średni, ale za to końcówka! Dwóch piłkarzy Polonii Warszawa pokłóciło się o to, który z nich ma wykonywać rzut karny. W końcu postawił na swoim Ilkay Durmus i… trafił w poprzeczkę. W ten sposób pozbawił swoją drużynę cennego ligowego punktu.

Sześć bramek w Niecieczy, cztery gole były dziełem byłych widzewiaków (trzy Kacpra Karaska, jeden Dominika Kuna), moc emocji, trochę kontrowersji i wygrana lidera – Termaliki z Wisłą Płock (4:2).

Sześć bramek, w tym gol godny ligowego wyjadacza, pokazujący moc futbolowych możliwości młodego piłkarza – Antoniego Młynarczyka i przełamanie ŁKS, który w Grodzisku pokonał Wartę 4:2 (25 sierpnia o godz. 14.30 łodzianie podejmują Chrobrego Głogów).

A w ekstraklasie?… Chyba tylko pojedynek w Białymstoku zasługiwał na uwagę, gdzie Jaga przegrała z grającą dobrze i skutecznie Cracovią 2:4.

A jeszcze jedno… Z ekstraklasowych ostatków zainteresowanie i spory rezonans wzbudziła opinia leczącego uraz kapitana Widzewa Bartłomieja Pawłowskiego, który ma po prostu dziennikarski talent – patrzy bystro, krytycznie, a potem umie to oblec w słowa, trafiające do ludzi.

Tym razem mówił o nierównościach w finansowaniu futbolowych klubów w Polsce. O jedne muszą dbać i cały czas martwić się czy starczy, prywatni właściciele. Inne, gdy popadają w finansowe tarapaty, zawsze mogą liczyć na pomoc życzliwych im spółek skarbu państwa lub miejskich spółek, jak to miało ostatnio miejsce w przypadku Śląska i milionowego wsparcia ze strony wrocławskiego… ZOO.

Oby dzisiejszy ekstraklasowy mecz Widzewa z Radomiakiem (godz. 18 na stadionie przy al. Piłsudskiego) dostarczył moc wrażeń i niezapomnianych sportowych emocji!

Widzew. Kolejnego tak nieudanego meczu, jak w Szczecinie, kibice przy al. Piłsudskiego nie wybaczą!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Kryzysik? Kryzys? A może bolesne pokazanie miejsca w szyku, że do TOP 5 nie podskoczysz i nie wskoczysz. Widzew przegrał pierwszy mecz w tym sezonie, nie mając nic, dosłownie nic, do powiedzenia w starciu z Pogonią. Cały czas się bronił, powiedzmy oględnie, mało udolnie, szczęście, że skończyło się na stracie tylko dwóch bramek. W ofensywie pokazał wartości bliskie zeru.

Niestety, na ligowym poziomie zagrali bramkarz i dwaj środkowi obrońcy. Pozostali? Powinni się wstydzić. Taka gra nie przystoi nawet polskim ligowcom. Trener Myśliwiec mówi, że zabrakło konsekwencji w pressingu, który ma być ligowym atutem Widzewa.

Ja przyczyn widzę więcej. Zawiedli ofensywni liderzy, którzy na dodatek, jak Hanousek, popełniali juniorskie błędy w defensywie. Nowi piłkarze? Po to ich chyba zatrudniono, żeby byli wartością dodaną, w trudnych momentach ciągnęli drużynę w górę. A tymczasem oni? Ech, szkoda gadać. Pchali skutecznie drużynę w dół. Nie po raz pierwszy przy transferach Widzewa rodzi się pytanie – kto i po co ich sprowadzał?

Teraz przed trenerem potężne wyzwanie. Czasu mało, a tu trzeba zespół podnieść z kolan i dać wiarę, że stać go na dobrą, skuteczną grę. Oby się to udało, bo kilkanaście tysięcy wiernych fanów na trybunach nie wybaczy powtórki ze szczecińskiej wpadki!

23 sierpnia o godz. 18 Widzew podejmie Radomiaka, który próbował podjąć rękawicę w Warszawie. Długi czas walczył, stwarzał sytuacje. Widzewa też się nie przestraszy. Na dodatek ma groźnego, bramkostrzelnego i bardzo sprawnego, mimo dwóch metrów wzrostu, napastnika Rochę. Trzeba uważać!

« Older posts Newer posts »

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑