Rezerwowy Pafka

Tag: łks pogoń

Trwa dobra passa drużyny ŁKS. Czwarte zwycięstwo z rzędu!

Trwa dobra passa ŁKS. Łodzianie wygrali czwarty mecz z rzędu, ale… choć całą drugą połowę grali z przewagą jednego zawodnika to sukces nie przyszedł im łatwo.

Trener Dziółka postawił na tych, których gra przynosi ostatnio sukcesy czyli trzy ligowe zwycięstwa z rzędu, no z jednym wyjątkiem i to na kluczowej pozycji. Miejsce Bomby w bramce ŁKS zajął Bobek. Na ławce rezerwowych m.in. Balić, Pirulo i nowy – Wiech. W wyjściowym składzie rywali były ełkaesiak – Pyrdoł.

W drugiej minucie pierwszy celny, łatwy do obrony, strzał łodzian – Dankowskiego z rzutu wolnego. W 5 min po znakomitym dośrodkowaniu Młynarczyka, Faiertag z dwóch metrów główkował w… słupek.

Potem dwa razy musiał interweniować Bobek, a Demianiuk w sytuacji sam na sam po wystawieniu przez rywali w pole łódzkiej defensywy, posłał piłkę obok słupka. W kolejjen jego strzał w sytuacji sam na sam obronił Bobek. Na szczęście dla ŁKS i tak był na pozycji spalonej. Beniaminek pressingiem wybił z konceptu łodzian. Sam stwarzał groźne sytuacje. Demianiuk był poza zasięgiem któregokolwiek z ełkaesiaków.

Ale łodzianie otrząsnęli się z przewagi i udokumentowali to golem. Po mierzonym dośrodkowaniu Głowskiego, Faiertag głową posłał piłkę w przeciwległy róg bramki. To był strzał nie do obrony! Trzeci gol w rozgrywkach Austriaka. Tak to w piłce jest. Masz sytuacje, to powinieneś je wykorzystać.

Pogoń na własne życzenie utrudniła sobie sytuację. W doliczonym czasie pierwszej połowy po niepotrzebnym faulu na Gulenie drugą żółtą kartką ujrzał Milasius i goście grali w dziesiątkę.

Druga połowa zaczęła się od drugiej asysty Głowackiego, który świetnie dostrzegł w pou karnym niepilnowanego Arasę, który pewnym strzałem zdobył swojego czwartego gola. Po rzucie rożnym goście mieli szansę na kontaktowego gola, ale na szczęście dla łodzian piłkę wylądowała na aucie obok słupka.

Nadal piłkarzem trudnym do zatrzymania dla łodzian był Demianiuk, który wywalczył rzut karny dla gości najpierw po stracie piłki, a potem po faulu Arasy! Jedenastkę egzekwował sam poszkodowany i… Bobek znakomicie obronił jego strzał. Brawo!

Potem z minuty na minutę rosła przewaga łodzian. Balić przegrał pojedynek sam na sam po świetnym zagraniu Faiertaga. Potem nie trafił praktycznie do pustej bramki. Do znakomitego podania Zająca nie zdążył metr przed bramką Faiertag. W doliczonym czasie goście mieli szansę na gola, ale na miejscu był Bobek.

17 września o godz. 19.30 rywalem ŁKS w Łodzi w zaległym meczu I ligi będzie Wisła Kraków.

ŁKS – Pogoń Siedlce 2:0 (1:0)

1:0 – Faiertag (40, głową), 2:0 – Arasa (47)

ŁKS: ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Tutyskinas (67, Wiech), Głowacki, Arasa (72, Zając), Mokrzycki (82, Alastuey), Kupczak, Wysokiński (67, Pirulo), Młynarczyk (72, Balić), Feiertag

ŁKS miał wielki kłopot z solidnym środkiem defensywy. Czy dzięki Litwinowi już się go pozbył?

Fot. ŁKS/Cyfrasport

Największy wygrany trzeciego z rzędu zwycięstwa ŁKS? 21-letni Litwin – Tutyskinas. Z każdą minutą grał spokojniej i pewniej, by w drugiej połowie stać się ostoją drużyny, prowadząc ją, przy zmasowanym acz nieskutecznym ataku rywali, do ligowego sukcesu.

Trener Dziółka miał problem ze zbudowaniem solidnego środka defensywy i oby tak było, że już go nie ma. Przy notującym udane odbiory i skuteczne bloki- Tutyskinasie spokoju, ale i werwy nabrał Gulen, którego gnało do przodu. Na razie bez taktycznych i bramkowych efektów, ale kto wie co będzie po przerwie w rozgrywkach i wielu dniach solidnego trenowania.

Defensywę wzmocni bramkarz Bobek, który zostaje w ŁKS i sprowadzony w ostatniej transferowej chwili obrońca Wiech (zagrał 8 meczów w Betclic 1. Lidze w barwach Znicza Pruszków, zdobył 3 gole i zanotował asystę, w sumie na tym poziomie rozgrywkowym 27 spotkań i 4 gole).

Nie błyszczeli w Opolu tak jak ostatnio Arasa i młodzieżowcy, ale wygląda na to, co potwierdzają kolne spotkania, że na duecie Mokrzycki – Kupczak w środku drugiej linii można polegać. Ba, Mokrzycki coraz śmielej i skuteczniej pokazuje swój zmysł… reżyserski, czego efektem była zainicjowana przez niego filmowa wręcz, bramkowa akcja.

Fot. Łukasz Grochala/Cyfraspor

Przyznaję, Feiertag nie jest… drewniany, jak myślałem. Potrafi działać odważnie i rozważnie, strzelać efektowne bramki i odnajdywać się w polu karnym w innych groźnych, konstruowanych przez partnerów, sytuacjach.

Wydawała się na początku rozgrywek, że z nowego ŁKS nic nie będzie. Rewolucja była zbyt głęboka, odeszło za dużo dobrych piłkarzy. Tymczasem boisko weryfikuje wszystko. Zespół notują progres i jeśli będzie dalej szedł w górą to na pewno nie będziemy się go wstydzić.

ŁKS13 września o godz. 18 podejmie Pogoń Siedlce. A już we wtorek 17 września kolejny mecz na stadionie im. Władysława Króla. 17 września o godz. 19.30 rywalem ŁKS w zaległym meczu I ligi będzie Wisła Kraków.

Odważna gra, dwa gole ŁKS i… 10 wyjazdowa porażka. To kolejny, bardzo bolesny gwóźdź do ekstraklasowej trumny

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Trzeci trener ŁKS (Matysiak, a wcześniej Moskal i Stokowiec) w sezonie i efekt ten sam. Bez cienia sukcesu na wyjeździe. Odważna, otwarta, bez wątpienia lepsza (przez godzinę) niż ostatnio gra łodzian nic nie dała. ŁKS przegrał trzeci mecz wiosną, dziesiąty na wyjeździe (zero remisów, zero zwycięstw), piętnasty w sezonie. Czarna sportowa rozpacz i kolejny bardzo bolesny gwóźdź do ekstraklasowej trumny.

Łodzianie mogli ustanowić kolejny (niechlubny) rekord ekstraklasy. Tak szybko jeszcze chyba nikt w rozgrywkach gola nie stracił, ale stało się coś niesamowitego. W 30 sekundzie ŁKS powinien przegrywać 0:1, ale w futbolu cuda się zdarzają. Z metra do pustej bramki nie skierował piłki Kolouris… Poplątały mu się nogi!

W 11 min pudłem, mając przed sobą tylko bramkarza, (nie)popisał się (który już raz w tym sezonie) Pirulo. Takie sytuacja natychmiast się mszczą. I tak się stało, na dodatek w feralnej 13 minucie. Strzałem lewą nogą zza pola karnego w róg bramki popisał się Kurzawa i Pogoń objęła prowadzenie. Czy tą piłkę można było obronić?

ŁKS grał odważniej i lepiej niż w derbach. Akcje zaczepne mądrze organizował inteligentnymi podaniami… No kto? Zgadniecie Państwo? Napastnik Tejan. Nie tylko on. Stąd wzięło się kilka składnych ataków. Niestety, żadnych bramkowych konkretów z tego nie było, choć w pierwszej połowie łodzianie mieli pięć (tak, to nie przekłamanie) sytuacji do zdobycia gola. Mecz był otwarty, Pogoń też mogła powiększyć przewagę, ale tego nie zrobiła.

Druga połowa zaczęła się od dwóch ataków ŁKS (rozpoczętych po beznadziejnym wybiciu piłki przez bramkarza gospodarzy) i gola. Ramirez zwiódł dwóch rywali w polu karnym i strzałem pod poprzeczkę doprowadził do wyrównania. Przypomniał sobie czasy, gdy decydował o grze i wyniku łódzkiej drużyny. Wszystko stało się po dośrodkowaniu w pole karne… Tejana.

Niestety, w odpowiedzi trzech piłkarzy ŁKS (głównie Pirulo) odpuściło zatrzymanie Gorgona. Biernie asystowało przy jego akcji. Efektem był celny i skuteczny strzał zza pola karnego, dający prowadzenie gospodarzom. Potem pokazał się Grosicki, a rezerwowy szczecinian po rykoszecie zdobył drugiego gola, strzelając do pustej bramki. Grosicki przy kolejnej okazji sam trafił do siatki.

ŁKS po stracie drugiego gola kompletnie się pogubił i zagubił na boisku w Szczecinie, ale ładnym i skutecznym uderzeniem popisał się Młynarczyk (pierwszy gol w ekstraklasie). To drobna, krótka chwila radości przy tej fali łódzkiej futbolowej goryczy.

Mecz oglądało ponad 18 tysięcy widzów.

Kolejna szansa na przerwanie fatalnej wyjazdowej passy łodzian już w środę w zaległym meczu ze Stalą w Mielcu, niestety bez wykartkowanych Tejana i Hotiego.

Pogoń Szczecin – ŁKS 4:2 (1:0)

1:0 – Kurzawa (13), 1:1 – Ramirez (47), 2:1 – Gorgon (63), 3:1 – Gorgon (71), 4:1- Grosicki (82), 4:2 – Młynarczyk (85)

ŁKS: Bobek – Durmisi, Flis, Mammadov, Szeliga – Ceijjas (69, Hoti) – Balić (83, Dankowski), Mokrzycki, Ramirez, Pirulo (69, Janczukowicz) – Tejan (83, Młynarczyk)

W II lidze ŁKS II też przegrał, ze Stalą w Rzeszowie 0:1, choć przez blisko 40 minut grał w przewadze jednego zawodnika. Wystąpili m.in. Koprowski i Louveau

Nie ma się czym chwalić, ale ŁKS jest zdecydowanym liderem! W czym? W… sprowadzaniu słabych piłkarzy!

Nowy trener ŁKS Marcin Matysiak

Fot. ŁKS Łódź

Po fatalnych w wykonaniu i osiągniętym wyniku derbach Łodzi 23 lutego o godz. 20.30 ŁKS zagra z jednym z kandydatów do ligowego medalu – Pogonią w Szczecinie i przyjdzie mu się zmierzyć z gwiazdą rozgrywek – Kamilem Grosickim. Jesienią niespodziewanie ŁKS wygrał 1:0 po kapitalnym strzale Engjella Hotiego w doliczonym czasie gry.

Czy można zatrzymać sportową katastrofę i zagrać przyzwoicie, skutecznie i z punktowym dorobkiem? Na dziś śmiem wątpić, bo ŁKS milowymi krokami zmierza w sportową nicość niż maszeruje powoli ku czemuś dobremu.

Jestem ciekaw, komu w ŁKS strzeliło do głowy, żeby powtórzyć błąd z nie tak odległej przecież przeszłości i wyrzucić trenera Kazimierza Moskala. Pod wodzą Moskala ŁKS w pierwszych 11 kolejkach tego sezonu zdobył 7 punktów. Dwa razy wygrał, raz zremisował. Awansował też w Fortuna Pucharze Polski, pokonując KKS 1925 Kalisz.

Za kadencji Piotra Stokowca łodzianie zanotowali 7 porażek, i zaliczyli trzy ligowe remisy. Mają w sumie na koncie 10 punktów. Do bezpiecznej strefy tracą już 11 punktów. Nic tu dodać, nic tu ująć. Nic dziwnego, że po beznadziejnych derbach Stokowiec wyleciał z hukiem z łódzkiego klubu. Zastąpił go jego… asystent. Oby tylko nie zamienił stryjek siekierki na kijek.

Oskar Koprowski

Fot. ŁKS Łódź

Otwarte pozostaje pytanie po jakie licho łodzianie ściągnęli do klubu tabun zagranicznych przeciętniaków, którzy nawet w tak, mówiąc łagodnie, przeciętniej lidze jak nasza, prezentują się… bezbarwnie i umieranie za derby, co pokazali czarno na białym, nie jest ich sportowym i życiowym priorytetem. Gdybym ja miał coś w tym klubie do powiedzenia natychmiast przywróciłbym do ligowych łask człowieka, który za ŁKS oddałby zdrowie, serce i duszę, jednego z najbardziej walecznych polskich piłkarzy – Oskara Koprowskiego.

Może powołany wiceprezes sportowy – Robert Graf, zachowa zimną krew i przy okazji wyleje kubeł zimnej wody na rozpalone głowy mnożących się jak grzyby po deszczu ełkaesiackich działaczy, ich zdyscyplinuje, przywoła do rozsądku i do ciężkiej, codziennej klubowej pracy.

ŁKS to mistrz końcówek. Znów wygrał u siebie w doliczonym czasie gry po golu w 97 minucie Engjella Hotiego

Fot. lkslodz.pl

ŁKS wygrał drugi mecz, drugi na własnym boisku, drugi raz w doliczonym czasie gry. W 97 minucie po kapitalnym uderzeniu na listę strzelców wpisał się Hoti.

Mógł być wymarzony początek dla ŁKS. Po kontrze Tejan niestety niedokładnie dograł piłkę do Pirulo, który byłby w sytuacji sam na sam z bramkarzem i wielka szansa przepadła. Łodzianie byli w natarciu. Uderzenie Mokrzyckiego pewnie obronił Klebaniuk. Potem jednak do głosu zaczęli dochodzić goście. Ich akcje były coraz groźniejsze. ŁKS nastawił się na kontrę. Jedna z nich mogła przynieść powodzenia, ale Pirulo przegrał pojedynek sam na sam z Klebaniukiem.

To był pojedynek na kontry. W doliczonym czasie pierwszej połowy w sytuacji sam na sam Grosicki trafił w słupek. W pierwszej połowie był dużo energii, ambicji, determinacji, ale niezbędnej skuteczności. Para poszła w gwizdek.

W drugiej połowie kontry psuł Ramirez niedokładnymi podaniami. Tropikalny upał dawał się obu zespołom we znaki. Minęła godzina gry, a kibice nie doczekali się celnego strzału na bramkę! Do 69 min, gdy Kurzawa strzelił celnie, Bobek obronił niezbyt udanie, ale miał szczęście, bo dobitka Koutrisa była nieudana.

Po centrze Dankowskiego, Koutris miał zagrać ręką w polu karnym, ale po analizie VAR arbiter odwołał podyktowaną jedenastkę. W kolejnej akcji po strzale Pirulo zabrakło półtora metra, żeby piłka trafiła w światło bramki. W kolejnej akcji Prulo trafił w światło bramki, golkiper odbił piłkę, ale Jurić nie zdążył z dobitką.

W doliczonym czasie meczową piłkę miał Hoti, ale strzelając z pola karnego trafił wprost w Klebaniuka. W odpowiedzi Monsalve zablokował uderzenie Fornalczyka. W ostatniej akcji 97 minucie meczu Hoti pokazał jednak klasę. Po jego uderzeniu zza pola karnego piłka wylądowała w górnym rogu Pogoni!

ŁKS – Pogoń Szczecin 1:0 (0:0)

1:0 – Hoti (90+7)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Louveau, Flis, Głowacki (90, Tutskinas)– Monsalve – Pirulo (90, Janczukowicz), Letniowski (71. Hoti), Mokrzycki, Ramirez (90, Śliwa) – Tejan (71, Jurić)

ŁKS. Na jubileusz klubu dobrze by było wygrać, ale… Nowi piłkarze nie podnoszą jakości gry drużyny. Sam Aleksander Bobek nie wystarczy do zdobywania bezcennych ligowych punktów!

Ten tendencję ŁKS musi natychmiast odwrócić, bo inaczej, nie ma mocnych, spadnie z hukiem z ekstraklasy. Trzy mecze na obcych boiskach, trzy porażki, sześć straconych bramek, żadnej strzelonej! No, po prostu fatalnie.

W niedzielę o punkty też nie będzie łatwo, choć podopieczni Kazimierza Moskala zagrają u siebie, na stadionie im Władysława Króla. O godz. 15 zmierzą się ze skompromitowaną w Europie, grającą też ostatnio słabo w ekstraklasie (0:2 z Radomiakiem), Pogonią Szczecin, ale, ale… W drugim meczu z Gentem Portowcy pokazali moc, umiejętności i wygrali. To na pewno pozytywnie zmotywuje ich do ligowej walki.

Tymczasem to będzie wyjątkowy, jubileuszowy mecz dla ŁKS. Są wszak 115 urodziny zasłużonego klubu. Będzie moc atrakcji dla kibiców, ale najważniejsza z ważnych to ewentualna wygrana z Pogonią!

Zdjęcia: CYFRASPORT – ŁKS Łódź

Co tymczasem pokazują dotychczasowe ligowe kolejki? Niestety, ŁKS nie ma drugiej linii. Nowi piłkarze nie dają jej jakości. Engjell Hoti człapie po boisku niczym pamiętny Duńczyk – Mikkel Rygaard (najbardziej nieudany transfer ŁKS w XXI wieku). Czy też, jak tamten, zarabia 45 tysięcy złotych miesięcznie, a może nawet więcej? Albańczyk niewiele daje w ofensywie. Ba, w derbach wyróżnił się… fatalnym strzałem. W odbiorze częściej fauluje niż jest skuteczny. A tylko poprawa gry drugiej linii, jak podkreśla trener Kazimierz Moskal, może dać ŁKS sukcesy.

Czy był potrzebny łodzianom transfer Francuza Adriena Louveau, który przy bramkowej akcji Bartłomieja Pawłowskiego, zachował się niczym nieopierzony junior?

Nad ŁKS ciąży chyba jakaś klątwa napastników, którzy coś tam umieją, ale nie strzelają bramek. Takim graczem jest Nelosn Balongo, słusznie zesłany do rezerw. Takim, przynajmniej na razie, także jest Holender Kay Tejan. W spotkaniu z Legią nie zdobył gola w sytuacji sam na sam, w derbach też nie potrafił na początku meczu wykorzystać znakomitej okazji.

Narzekam na nowych, tymczasem Pirulo jest cieniem zawodnika, który brylował w I lidze (to wynik kontuzji, czy jednak za wysokie progi?), a to co wyprawia Nacho Monsalve (pewny i skuteczny w minionym sezonie) woła wprost o pomstę do nieba. Całe szczęście, że ŁKS ma w bramce Polaka, młodzieżowca – Aleksandra Bobka, bo w dotychczasowych meczach straciłby dwa razy więcej bramek! Nie można jednak całej nadziei na ligowym sukces opierać na bramkarzu, bo to jest ślepy zaułek.

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑