Rezerwowy Pafka

Tag: łks wisła

Dwa mecze łódzkich drużyn i zero zdobytych punktów. Za to bramki stracone w samej końcówce spotkań. Taka jest prawda: Łódź jest skazana na ligową bylejakość!

To jest cała prawda o łódzkiej ligowej piłce. Dwa mecze: w ekstraklasie oraz I lidze i zero zdobytych punktów. Bramki stracone w ostatnich fragmentach gry. Po prostu ligowa słabizna. Jest się czym smucić. Jedno jest pewne. Na tę chwilę trzeba porzucić marzenia o ligowym wzlocie. Jest stagnacja, średniactwo, a nawet regres. Cieszyć się, a nawet pocieszać, nie ma czym.

Widzew gonił wynik i dogoni na honorowy remis… Do doliczonego czasu gry, gdy stracił gola i punkty. Na więcej go nie było niestety stać. To skazuje łódzki zespół na miejsce co najwyżej w środku stawki. Na razie marzenia o TOP 5 można między bajki włożyć. Pozytyw to ten, że wreszcie po wielu tygodniach na listę strzelców wpisał się napastnik – Imam Rondić. Nie można się pocieszać tym, że był to emocjonujący, widowiskowy mecz. Co z tego, skoro kolejny ligowy pojedynek Widzew kończy bez zdobycia choćby jednego punktu.

Widzew – Raków Częstochowa 2:3 (1:2)

1:0 – Sypek (3), 1:1 – J. Silva (5), 1:2 – Lopez (39), 2:2 – Rondić (56), 2:3 – Brunes (90+4, głową)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, da Silva, Kozlovsky – Alvarez, Hanousek, Kerk (8. Sobol) – Sypek (62, Łukowski), Rondić, Cybulski (72, Klimek)

Czarna rozpacz. Wyć się chce z rozpaczy, co potrafi wyczyniać na boisku w decydujących momentach gry ŁKS. Taka gra dyskredytuje ligowe kwalifikacje drużyny. Powiem tak: ja blisko 70-letni facet, który grał w piłkę tylko amatorsko w decydującym momencie ustawiłbym się i zachował lepiej niż ligowcy, którzy za tę kaszanę zwaną ligowym graniem biorą ligową kasę po wielokroć wyższą od mojej emerytury. Ta po prostu dalej być nie może. Ta niezbyt udaczna futbolowa kadra wymaga kolejnego przewietrzenia i rewolucji. Inaczej ŁKS na długie lata ugrzęźnie w futbolowej beznadziei.

Wisła Kraków – ŁKS 2:1 (0:1)

0:1 – Gulen (11), 1:1 – Zwoliński (61), 2:1 – Zwoliński (90)

ŁKS: Bobek – Głowacki, Wiech, Gulen, Dankowski, Kupczak, Pirulo, Mokrzycki, Młynarczyk (64. Zając), Arasa, Feiertag

ŁKS. Miał być sportowy wzlot, dający miejsce w ligowej czołówce, jest regres na całej linii! Co będzie dalej?

Walczy Kamil Dankowski Fot. Michał Stańczyk/Cyfrasport

Tak to niestety wygląda. Reprezentacyjna przerwa odbija się drużynie ŁKS czkawką. Miał być sportowy wzlot, jest regres na całej linii, pokazujący (przynajmniej na razie), że łodzianie to drużyna środka tabeli I ligi, która wiosną będzie grała o nic.

W czasie dla reprezentacji miało być solidne trenowanie, dające wzrost formy, wyrównywanie różnic między podstawową jedenastką, a rezerwowymi i co? Nic z tego.

Prawie wszyscy piłkarze ŁKS grają gorzej niż w swoim najlepszy ligowym okresie. A ta uwaga nie dotyczy może trzech graczy: bramkarza Aleksandra Bobka i pomocników Antoniego Młynarczyka i Michała Mokrzyckiego. Dlaczego trener Janusz Dziółka (19 meczów w ŁKS – 9 zwycięstw, 5 remisów, 5 porażek) zdjął wspomnianych pomocników przed czasem z boiska w meczu ze Zniczem w Pruszkowie (2:2), jeśli to nie były to urazy, naprawdę trudno zrozumieć.

Gra się całkowicie posypała, w zespole zapanował kompletny chaos, a rozważnej i uważnej gry defensywnej, minimum sportowego rozsądku, po prostu nie było. Skończyło się tak, jak często się dzieje, gdy zespół znajdzie się w meczowej rozsypce – stratą bramki w ostatniej akcji spotkania i stratą punktów.

Eksperyment ze skrzydłowym – Jędrzejem Zającem w roli bocznego obrońcy – też się nie udał. Piłkarz grał zachowawczo, robił proste błędy i albo mu trzeba było dać grać gdzie indziej, albo szybciej dokonać zmiany. Czy jednak sytuacja kadrowa ŁKS jest tak zła, że gdy wypadnie podstawowy piłkarze – Kamil Dankowski – to trzeba dokonywać zmian w składzie, utrudniających funkcjonowanie zespołu? Pytanie jest zasadne w kontekście sytuacji, gdy z powodu nadmiaru żółtych kartek w meczu przeciwko Wiśle w Krakowie (30 listopada o godz. 19.35)nie wystąpi ważny pomocnik Mateusz Kupczak.

Na dodatek rezerwowi, gdy wchodzą na plac po prostu osłabiają zespół, albo dostają głupawki i spisują się niczym nieopierzeni juniorzy, czego dosadnym przykładem nieodpowiedzialne zachowanie na boisku Mateusza Wysokińskiego. Trudno lepiej ocenić kompletnie niewidocznego i ani o centymetr nie lepszego od Zająca – Antonio Majcenicia.

Po spotkaniu w Krakowie czekają łodzian jeszcze dwa domowe mecze – w 1/18 finału Pucharu Polski z Legią Warszawa oraz z Arką Gdynia w lidze. Obawy są uzasadnione, że w tych trzech pojedynkach sportowo może być po prostu cienko.

ŁKS miał wielki kłopot z solidnym środkiem defensywy. Czy dzięki Litwinowi już się go pozbył?

Fot. ŁKS/Cyfrasport

Największy wygrany trzeciego z rzędu zwycięstwa ŁKS? 21-letni Litwin – Tutyskinas. Z każdą minutą grał spokojniej i pewniej, by w drugiej połowie stać się ostoją drużyny, prowadząc ją, przy zmasowanym acz nieskutecznym ataku rywali, do ligowego sukcesu.

Trener Dziółka miał problem ze zbudowaniem solidnego środka defensywy i oby tak było, że już go nie ma. Przy notującym udane odbiory i skuteczne bloki- Tutyskinasie spokoju, ale i werwy nabrał Gulen, którego gnało do przodu. Na razie bez taktycznych i bramkowych efektów, ale kto wie co będzie po przerwie w rozgrywkach i wielu dniach solidnego trenowania.

Defensywę wzmocni bramkarz Bobek, który zostaje w ŁKS i sprowadzony w ostatniej transferowej chwili obrońca Wiech (zagrał 8 meczów w Betclic 1. Lidze w barwach Znicza Pruszków, zdobył 3 gole i zanotował asystę, w sumie na tym poziomie rozgrywkowym 27 spotkań i 4 gole).

Nie błyszczeli w Opolu tak jak ostatnio Arasa i młodzieżowcy, ale wygląda na to, co potwierdzają kolne spotkania, że na duecie Mokrzycki – Kupczak w środku drugiej linii można polegać. Ba, Mokrzycki coraz śmielej i skuteczniej pokazuje swój zmysł… reżyserski, czego efektem była zainicjowana przez niego filmowa wręcz, bramkowa akcja.

Fot. Łukasz Grochala/Cyfraspor

Przyznaję, Feiertag nie jest… drewniany, jak myślałem. Potrafi działać odważnie i rozważnie, strzelać efektowne bramki i odnajdywać się w polu karnym w innych groźnych, konstruowanych przez partnerów, sytuacjach.

Wydawała się na początku rozgrywek, że z nowego ŁKS nic nie będzie. Rewolucja była zbyt głęboka, odeszło za dużo dobrych piłkarzy. Tymczasem boisko weryfikuje wszystko. Zespół notują progres i jeśli będzie dalej szedł w górą to na pewno nie będziemy się go wstydzić.

ŁKS13 września o godz. 18 podejmie Pogoń Siedlce. A już we wtorek 17 września kolejny mecz na stadionie im. Władysława Króla. 17 września o godz. 19.30 rywalem ŁKS w zaległym meczu I ligi będzie Wisła Kraków.

ŁKS – Wisła 3:2. Kazimierz Moskal: Kluczowy był gol, który zdobyliśmy tuż przed przerwą. To pomogło zachować wiarę

Fot.lkslodz.pl

To był mecz godny hitu I ligi piłkarskiej. ŁKS po emocjonującym spotkaniu pokonał Wisłę Kraków 3:2 i jest coraz bliżej awansu do ekstraklasy.

Opinie trenerów po meczu

Kazimierz Moskal: Myślę, że wielu ludzi dziś długo nie zaśnie. Mieliśmy trudne momenty, ale piłkarze zrobili wiele, żeby zdobyć te trzy punkty. Wisła ma naprawdę dobry zespół. Zrobiliśmy mały krok do realizacji celu, jednak walka trwa dalej.

Myślę, że kluczowym momentem był gol, którego zdobyliśmy przed przerwą na 2:2. To pomogło zachować wiarę. W pierwszej połowie Wisła miała więcej z gry, w drugiej połowie wyglądało to z naszej strony trochę lepiej. Na pewno to, co chcieliśmy grać kosztowało nas dziś wiele energii i sił. Widać to było też po naszych zawodnikach, którzy w drugiej połowie odczuwali mocno trudy tego spotkania.

Radosław Sobolewski: Byliśmy świadkami bardzo emocjonującego spotkania, które jak na pierwszą ligę, stało na wysokim poziomie. Oczywiście żałujemy wyniku, ale jestem zadowolony z postawy mojego zespołu. Pierwszą bramkę straciliśmy przez brak komunikacji. Drugą po złym zagraniu w defensywie. ŁKS nas nie zaskoczył budowaniem akcji, ale myślę, że i my niczym nie zaskoczyliśmy trenera Kazimierza Moskala i jego sztabu. Punktem newralgicznym meczu był rzut karny dla ŁKS-. Jestem ciekawy, jak potoczyłby się ten mecz, gdybyśmy utrzymali do przerwy prowadzenie. Zbyt łatwo straciliśmy trzy bramki.

Ekstraklasa musi się wstydzić. To był znakomity mecz. ŁKS pokonał Wisłę Kraków i jest coraz bliżej awansu!

Ekstraklasa powinna się wstydzić oraz finaliści Pucharu Polski (ci ostatni szczególnie!). Czołowe drużyny I ligi – ŁKS i Wisła pokazały, jak można widowiskowo i skutecznie grać w piłkę nożną. To była znakomity pokaz piękna futbolu! Lider ŁKS pokonał Wisłę 3:2 i ma osiem punktów przewagi nad trzecimi krakowianami. To był mecz być może kluczowy dla ostatecznych rozstrzygnięć – kto bezpośrednio awansuje do ekstraklasy, a kto zagra w barażach.

Wśród ponad 16 tysięcy kibiców byli znamienici goście, w tym Philip Platek, amerykański milioner, który ma kupić większościowy pakiet nowych akcji klubu z al. Unii oraz prezes PZPN – Cezary Kulesza.

Łodzianie wystąpili w najsilniejszym możliwym składzie, bez wykartkowanego Marciniaka, za to z wracającymi do jedenastki pomocnikami: Pirulo i Kowalczykiem.

Złe miłego początki. Mecz mógł zacząć się fatalnie w 10 minucie. Po stracie w środku pola i akcji Wisły, odbita przez Dankowskiego piłka trafiła w poprzeczkę. W odpowiedzi niczym futbolowy profesor zachował się Janczukowicz, który ograł dwóch rywali i w sytuacji sam na sam pokonał Biegańskiego. To jego szósty gol w sezonie.

Niestety. ŁKS stracił najgłupszego gola z możliwych. Interweniujący Bobek, chcąc złapać piłkę, wpadł w w Dąbrowskiego i rywala, ta spadła pod nogi Rodado, który oczywiście skorzystał z prezentu! Dlaczego Bobek nie piąstkował tej piłki?! Juniorski błąd (w takim meczu!) skończony stratą gola. Czarna rozpacz. W odpowiedzi niewiele się pomylił się Trąbka. Piłka o pół metra minęła słupek. Za to Fernandez był bezbłędny. Posłał idealnie piłkę przy słupku i Wisła objęła prowadzenie. Trzech piłkarzy ŁKS mogło zablokować ten strzał, a jednak tego nie zrobiło. Nieprawdopodobne! To konsekwencja tego, że ŁKS oddał inicjatywę na boisku rywalom!

ŁKS się nie załamał. Colley sfaulował szarżującego, odważnego Mokrzyckiego, a jedenastkę pewnie wykorzystał Pirulo!

Pierwsza akcja w drugiej połowie ŁKS przyniosła trzeciego gola. Po bardzo sprytnie rozegranym rzucie rożnym i podaniu Mokrzyckiego, Szeliga z dwóch metrów posłał piłkę do pustej bramki! Monsalve zobaczył ósmą żółtą kartkę i nie zagra w kolejnym spotkaniu (14 maja o godz. 12.40 z Sandecją w Nowym Sączu). Po kontrze i świetnym podaniu Kowalczyka, Szeliga przegrał pojedynek sam na sam z Biegańskim. To mogła być akcja rozstrzygająca losy spotkania. Kolejna kontra i kolejna zmarnowana szansa, tym razem przez Śliwę. Sprawiedliwości stało się zadość. Wygrał lepszy zespół czyli ŁKS!

ŁKS – Wisła Kraków 3:2 (2:2)

1:0 – Janczukowicz (11), 1:1 – Rodado (26), 1:2 – Fernandez (36), 2:2 – Pirulo (41, karny), 3:2 – Szeliga (53)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve, Dąbrowski, Spremo – Kowalczyk, Mokrzycki, Trąbka (84, Nowacki) – Pirulo (75, Śliwa), Janczukowicz, Szeliga (84 Jurić)

Widzów: 14 845.

ŁKS – Wisła – statystyki

Bramki: 3-2 (2-2)
Strzały celne: 4-3
Strzały niecelne: 4-4
Ataki: 67-120
Niebezpieczne ataki: 29-52
Posiadanie piłki (w %): 37-63
Rzuty rożne: 5-1
Żółte kartki: 3-5
Czerwone kartki: 0-0
Faule: 20-19
Niebezpieczne rzuty wolne: 2-3
Spalone: 4-0
Strzały zablokowane: 1-0
Strzały na bramkę: 9-7

Komu, zdaniem Kazimierza Moskala, w dużej mierze ŁKS zawdzięcza remis w Krakowie?

ŁKS zremisował czwarty mecz z rządu. Ten zdobyty punkt jest najcenniejszy. Łodzianie przegrywali w Krakowie spotkanie z Wisłą 0:2, ale potrafili odrobić straty. Mecz skończył się zatem remisem 2:2. Kto był kluczowym piłkarzem łódzkiego zespołu w tym pojedynku zdaniem trenera Kazimierz Moskala?

– Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to Olkowi Bobkowi w dużym stopniu zawdzięczamy ten remis, bo wydaje mi się, że trzy interwencje w drugiej połowie były kluczowe, ale to też nie było tak, że to Wisła miała te sytuacje, których nie wykorzystała, a my nie mieliśmy nic, ale na pewno duży udział ma w tym remisie. A czy wzrosło jego miejsce w hierarchii? Trzeba sobie jasno powiedzieć, że po takim meczu na pewno tak – powiedział łódzki szkoleniowiec.

Radosław Sobolewski – trener Wisły: To że nie potrafiliśmy strzelić gol na 3:1 sprawiło, że ŁKS był przy życiu i potrafił odrobić straty. Uderzenie Pirulo? To był fenomenalny strzał, przed którym nie udało się nam uratować.

Bartosz Jaroch (Wisła): Szkoda tej drugiej straconej bramki, bo bezpośrednio z rzutu wolnego, z takiego kąta? Ta bramka podcięła nam skrzydła 

Kiedy ŁKS ze stanu 0:2 na wyjeździe doprowadził do 2:2? Było to wieki temu w 2007 roku w spotkaniu Pucharu Ekstraklasy z Ruchem w Chorzowie.

Statystyki meczu

Wisła-ŁKS
Bramki: 2-2 (2-0)
Strzały celne: 6-4
Strzały niecelne: 7-2
Ataki: 96-84
Niebezpieczne ataki: 35-41
Posiadanie piłki (w %): 52-48
Rzuty rożne: 6-4
Żółte kartki: 3-1
Czerwone kartki: 0-0
Faule: 17-23
Niebezpieczne rzuty wolne: 1-2
Spalone: 0-3
Strzały zablokowane: 3-2
Strzały na bramkę: 16-8

Drużynie ŁKS odcięło prąd w pierwszej połowie meczu w Krakowie. W drugiej łodzianie wzięli się do roboty i jest czwarty remis z rzędu

Były trzy remisy 1:1ŁKS z rzędu. I jest czwarty. Tym razem łodzianie gonili wynik. Przegrywali 0:2, ale doprowadzili do wyrównania.

Piłkarze ŁKS wyszli na mecz z rezerwowym bramkarzem Bobkiem, bez dwóch ważnych młodzieżowców – Kowalczyka i Kelechukwu, za to z Pirulo, Ochronczukiem i Tutyskinasemw podstawowej jedenastce. Na ławce rezerwowych usiadł Trąbka.

Po kwadransie bezbarwnej gry szansę na gola miała Wisła. Po centrze Młyńskiego i główce z siedmiu metrów Rodado, znakomitą interwencją popisał się Bobek. W odpowiedzi z wolnego strzelał z 30 metrów Dankowski. Uderzenie było silne, ale piłkę pewnie złapał Biegański.

Grający bez ikry łodzianie jakby czekali na bramkowy wyrok ze strony rywali i się doczekali. Wiślacy łatwo rozpracowali ełkaesiaków przy kolejnym ataku. Po podaniu Fernandeza, dośrodkowaniu Młyńskiego Bobek nie był w stanie zatrzymać piłki po precyzyjnym strzale głową Jarocha.

W kolejnej akcji Ochronczuk zachował się niczym nieopierzony junior w polu karnym i faulował Fernandeza. Poszkodowany pewnie wykorzystał jedenastkę. Wystawienie sprowadzonego latem Ochronczuka w podstawowej jedenastce, który wcześniej po nieudanych interwencjach musiał ratować się faulami, nie było niestety dobrym pomysłem.

ŁKS wolny, przewidywalny i niedokładny w rozegraniu piłki w pierwszej połowie nie przeprowadził żadnej akcji zakończonej celnym strzałem na bramkę rywali!

Początek drugiej połowy był wreszcie udany dla łodzian. Po bardzo dobrym dośrodkowaniu Korta, Monsalve strzałem po długim rogu zdobył kontaktowego gola. ŁKS mógł szybko wyrównać, ale Balongo potwierdził, że jest najbardziej nieskutecznym napastnikiem I ligi. Po kolejnej świetnej centrze Korta z trzech metrów, mając przed sobą tylko bramkę, główkował obok słupka. Balongo miał szansę na rehabilitację, ale po świetnym prostopadłym podaniu Pirulo, przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem.

Skoro ŁKS nie potrafił zdobyć gola, próbowała Wisła. Piłka po strzale Cisse odbiła się jednak od poprzeczki. Po juniorskim błędzie Lorenca, szansę maił Młyński, ale piłkę po jego strzale znakomicie obronił Bobek.

Znów sprawę w swoje ręce wziąć musiał Pirulo, który popisał się kapitalnym strzałem z rzutu wolnego. To siódmy gol Hiszpana w rozgrywkach. Co by było, gdyby Pirulo nie było w łódzkim klubie? Doły I-ligowej tabeli? Hiszpan mógł dać łodzianom zwycięstwo, ale po świetnym podaniu Korta, w sytuacji sam na sam odskoczyła mu piłka.

Mecz w Krakowie obserwowało około 12 tysięcy widzów

Wisła Kraków – ŁKS 2:2 (2:0)

1:0 – Jaroch (30, głową), 2:0 – Fernandez (38, karny), 2:1 – Monsalve (56). 2:2 – Pirulo

ŁKS: Aleksander Bobek – Dankowski, Dąbrowski,Monsalve (69, Marciniak), Tutyskinas – Lorenc, Ochronczuk (69, Janczukowicz), Kort – Pirulo, Radaszkiewicz (55, Balongo), Biel (55, Trąbka)

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑