Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl
Słowa, słowa, piękne, ale… puste. Rządzący miastem co chwila mówią, że Łódź to miasto sportu – chwalą się szczególnie mocarną siatkówką i nowoczesnymi obiektami, na których nic tylko grać! Okazuje się, że niekoniecznie. O, ironio! Sport Arena nosi imię znakomitego koszykarza i legendarnego trenera – Józefa „Ziuny” Żylińskiego, a jest to hala, w której basket traktuje się, jak piąte koło u wozu.
lodzkisport.pl cytuje rozżalonego i słusznie trenera ŁKS Coolpack Jarosława Krysiewicza po przegranym meczu z Astorią: – Nie wiem, dlaczego nie możemy na tej sali potrenować, nawet przed meczem. Po to się w swojej hali gra, by mieć pewną przewagę. My gramy kolejny mecz bez żadnego treningu w Sport Arenie. A mamy tak skonstruowaną drużynę, że są w niej strzelcy, którzy muszą oddać swoje rzuty na treningach, żeby trafiać w trakcie meczu.
Jak rozmawiam o tym z trenerami innych drużyn, to nikt mi nie chce uwierzyć. W innych drużynach jakby nie mogą sobie tego wyobrazić. My musimy się z tym mierzyć. Po to jest liga tak skonstruowana, po to gra się połowę meczów u siebie i połowę na wyjeździe, by każda drużyna miała atut swojej sali. My tego atutu nie mamy.
Wiadomo od wieków, że własna hala jest atutem wtedy, gdy się w niej nie tylko gra, ale i trenuje. Ta oczywista prawda nie znajduje jednak zrozumienia we władzach, bądź co bądź, sportowej spółki. W tej sytuacji chwalenie się wszem i wobec przez MAKiS, że obiekt ma nowy, wyjątkowy, światowy parkiet, godny Realu Madryt, brzmi jak głupi, beznadziejny, ponury żart. Sportowa para idzie w gwizdek. To możliwe tylko w Łodzi…
Opatrzność czuwała, żeby pogoda nie zepsuła topowej imprezy sportowo – rekreacyjnej, z której powinien być dumny nie tylko jej animator i organizator – Mirosław Mirosław Żórawski, ale cała Łódź. Mam cichą nadzieję, że władze Łodzi docenią to, co dla miasta i jego mieszkańców oraz gości wymyślił i wcielił w czyn niezłomny Mirek!
W Łodzi od rana lało jak z cebra, ale gdy miał się rozpocząć turniej BEACH SIDE RUGBY MANUFAKTURA 2024, jak na zamówienie, deszcz przestał padać, coraz śmielej wyglądało słoneczko. Można zatem było grać i się bawić po prostu w doskonałych warunkach.
Nie brakowało kibiców z ciekawością obserwujących zawody. Ba, czasami ze sporej kolejki prowadzącej do jednej z restauracji, na chwilę urywał się któryś z kolejkowiczów, żeby podejrzeć, co dzieje się na plaży Manufaktury. Czujnie prowadził zawody sędzia, były znakomity gracz – Maciek Orłowski, który w trudnych sytuacjach potrafił pomóc drużynie w zdobyciu punktów, miał też świetnie… rodzinne wsparcie. Turniej był też okazją do spotkania na gruzińskim szczycie w roli kibiców legend łódzkiego rugby – Meraba Gabuni i Tomy Mchedlidze (aktualnego mistrza Polski z Orkanem Sochaczew!).
Przejdźmy do turnieju głównego – amatorów. Starcia były niezwykle zacięte. W meczu o pierwsze miejsce Emeryci pokonali Beach Side Team 4:3, o trzecie miejsce: KSB Hopes – Ericsson 4:3, o piąte miejsce: Piraci – Koty 4:3, o siódme miejsce: Budo on Tour Kobiety – Budo on Tour Mężczyźni 5:1.
Wielkie brawa. W podbramkowej sytuacji, gdy rugbowe struktury rozpadały się niczym domek z kart, Krzysztof Szulc zrobił skutecznie wszystko, żeby wspólnymi siłami uratować młodzieżowe rugby, a teraz chce iść dalej w nowych barwach – UKS Jedynka Łódź. Takich ludzi łódzkiego rugby, łódzkiego sportu – z charakterem, determinacją, oddaniem, walczących skutecznie do końca o ważne cele, ceniłem i cenię wyjątkowo. Oni dają nadzieję i wiarę w lepszą przyszłość!
Tak o wszystkim opowiada Krzysztof Szulc: – Rozpoczynając sezon myśleliśmy, że wszystko będzie szło zgodnie z planem. Na bazie sukcesu seniorów z Aleksandrowa, dla których byliśmy zapleczem szkoleniowym, kolejni nasi wychowankowie rozpoczęli przygodę z dorosłym rugby. Akademia została zgłoszona do rozgrywek ogólnopolskich pod szyldem Budowlani Rugby SA.
Jednak rzeczywistość szybko zweryfikowała plany rozwojowe naszych grup młodzieżowych. Kłopoty finansowo organizacyjne spychały drużynę seniorów w niebyt. Odbiło się to również na funkcjonowaniu akademii, mimo to dzielnie walczyliśmy na jesień w CLK i CLJ II liga oraz GPJ 7. Juniorzy w drugiej lidze wygrali wszystkie swoje mecze, kadeci w dwóch turniejach uplasowali się na trzecim miejscu. Niestety ze względów finansowych i organizacyjnych nie przystąpiliśmy do rozgrywek dzieci i młodzieży.
Trzy dni przed zamknięciem wiosennego okna transferowego spadła na nas wiadomość o wycofaniu z rozgrywek ekstraligi rugby Budo 2011 Aleksandrów Łódzki. Konsternacja, co robimy, odcięte wszystkie fundusze, brak finansowania wyjazdów i obiektów treningowych. Decyzja mogła być tylko jedna – ratujemy młodzież. Szybki kontakt z władzami spółki i zgoda na przeniesienie młodzieży do stowarzyszenia UKS , w którym sekretarzem jest trener współpracujący z nami Andrzej Zybert.
Natychmiastowe spotkanie z prezesem PZR Jarosławem Prasałem, przedstawienie zaistniałej sytuacji i rozmowa co dalej. Zgoda ze strony PZR i pomoc w ogarnięciu spraw biurowych, przedłużone okienko transferowe o tydzień, możliwość kontynuacji rozgrywek z zachowaniem punktacji z jesieni, za co jeszcze raz dziękuję zarządowi PZR z prezesem Prasałem na czele.
Udało się uratować to, co budowaliśmy przez ostatnie lata, dzięki zaangażowaniu trenerów, rodziców i ludzi dobrej woli. Przystąpiliśmy do wiosennych rozgrywek, pełni nadziei i obaw, jako UKS Jedynka Łódź. Obaw o finansowanie, o obiekty treningowe.
Pomocną dłoń wyciągnął MOSiR, podpisaliśmy umowę, a naszą bazą treningową pozostała Łodzianka. Nie było łatwo, obiekty pochłaniały i pochłaniają większą część naszego budżetu, a tu przed nami były wyjazdy do Częstochowy, Siedlec i Krakowa oraz organizacja turnieju finałowego kadetów w Łodzi. Kolejny raz pomocną dłoń wyciągnęli rodzice i dobrzy ludzie.
Rodzice własnymi samochodami transportowali naszych zawodników na turnieje i pomogli w organizacji turnieju w Łodzi. Dobrzy ludzie związani z rugby wzięli na siebie koszty organizacji finału. Dziś jeszcze raz chcę wszystkim za to serdecznie podziękować. Dokończyliśmy rozgrywki kadetów i juniorów w II lidze osiągając odpowiednio drugie i pierwsze miejsce. Niestety, ze względów finansowych musieliśmy wycofać się z GPJ 7.
Mimo wszystkich zawirowań jestem bardzo dumny z osiągnięć naszych zawodników, ich regularne treningi i zaangażowanie przynoszą stały progres. Mamy już swoich reprezentantów Polski. To Dawid Hoff i Kacper Krupa. Inni nasi zdolni gracze są powoływani na zgrupowania kadr wojewódzkich. Oczywiście jeszcze nie dorównujemy potentatom w naszym kraju, choćby ze względu na to, że jesteśmy młodym klubem. Wszyscy wiemy, że prawidłową piramidę szkoleniową buduje się latami, ale jesteśmy na dobrej drodze. Swoją historię piszemy na nowo. Jestem dobrej myśli, jeśli chodzi o naszą przyszłość. Bardzo się cieszę, że udało nam się to wszystko uratować.
Teraz przed nami okres ciężkiej pracy poza boiskiem. Musimy pozyskać sponsorów, by akademia mogła prężnie i stabilnie funkcjonować, chcemy by powstała drużyna seniorów (na chwilę obecną tylko rugby 7), by nasi młodzi zawodnicy mieli do czego dążyć i gdzie się sprawdzać.
Jeszcze raz chciałbym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do uratowania akademii – trenerom: Andrzejowi Zybertowi za szybkie decyzje, Mirkowi Żórawskiemu i Przemkowi Szyburskiemu za stałe wsparcie i pomoc, ale szczególnie rodzicom naszych zawodników, za to że jesteście, ufacie i wierzycie w to, co robimy. A wszystkich chętnych zapraszamy do współpracy, razem wychowujmy młodych sportowców!
Piłkarki nożne UKS SMS walczyły dzielnie o jedyny w tym półroczu zespołowy medal dla Łodzi. Cóż, nie udało się (odeszły zawodniczki, które w poprzednim sezonie strzeliły 43 bramki dla łodzianek!), ale ich postawa i wynik to prawdziwy sukces, o którym w innych grach mówić trudno, może jeszcze poza koszykarzami ŁKS Coolpack, którzy awansowali do I ligi.
Widać sportowy regres w mieście, widać że cała koncepcja wsparcia miejskiego sportu leży na łopatkach. Wychodzą lata zaniedbań i żebraczych dotacji, co jeszcze raz podkreślę: pozwalających przetrwać, ale nie dających wielkich szans na rozwój.
W pierwszym półroczu 2024 roku z kasy miasta osiem klub dostało niecałe 6 milionów złotych, z czego na konta wpłynęło około 2,5 mln, bo, bo 3,4 mln zł to pieniądze na wynajem obiektów Miejskiej Areny Kultury i Sportu. Wygląda to tak, jakby głównym celem sportowych dotacji UMŁ było uzasadnienie istnienia wielkiej miejskiej, sportowej spółki.
Nie ma w Łodzi zespołowych sukcesów, to miejskie władze chcą, żebyśmy świecili odbitym światłem, organizując na przykład mecze klubowego Superpucharu Polski w piłce ręcznej, która w naszym mieście na poważnym ligowym poziomie po prostu nie istnieje. Takie działania, to brnięcie w ślepy zaułek. Potrzebna jest i to już wielka debata na temat funkcjonowania i wsparcia łódzkiego sportu, potem wielka reforma, bo tak dalej być nie może.
W UMŁ za sport i rekreację odpowiada nowy człowiek – Adam Wieczorek, który ma na głowie też ważniejsze dla mieszkańców sprawy, odpowiada bowiem za resort zdrowia. Niby to wszystko się łączy: zdrowie i sport, ale nie widzę i nie słyszę, żeby miejska, sportowa rewolucja była dla niego priorytetem, zwłaszcza gdy mówi: – Obszar sportu jest bliski mojemu sercu, zarówno ten profesjonalny jak i ten amatorski, na który miasto przeznacza duże pieniądze.
Mam do tego klubu osobisty, rodzinny stosunek. Przez 40 lat mój ojciec był jego prezesem. A teraz ta wiadomość… Niczym strzał w samo serce. Powstały w 1958 roku w parku 3 Maja klub MKS Łodzianka przestał istnieć. Prezes Wojciech Faryński złożył papiery zamykające jego działalność.
Trudno w to uwierzyć. Jak to możliwe, że klub z taką historią, tradycją, osiągnięciami można tak łatwo wymazać ze sportowej mapy Łodzi? Co na to, tak podobno dbające o tradycję, władze miasta? Dlaczego nie ruszyły na ratunek?!
Ano, dlatego, że już od dawna los tego młodzieżowego klubu przestał włodarzy Łodzi i MOSiR interesować. MKS Łodzianka była kulą u nogi dla mocniejszych, silniejszych, przepychających się bezwzględnie łokciami. Dla klubu nie było już miejsca na własnym historycznym obiekcie w Parku 3 Maja, nie było też na boisku przy ul. Sępiej dokąd został zepchnięty. Nie znalazł się żaden odważny, jeden jedyny, miejski urzędnik, który by o niego zawalczył. Smutne, przerażające, jak łatwo taką piękną, sportową historię można obrócić w Łodzi w pył.
Przypomnijmy, ku pamięci kilka najważniejszych faktów: MKS Łodziankę założyli: Kazimierz Radwański, Michał Strzelecki i Jan Dziedzic. W piłce ręcznej chłopców do wychowanków tego młodzieżowego klubu należeli m. in. olimpijczycy: Ryszard Przybysz, Ryszard Bissinger, Grzegorz Kosma i Radosław Wasiak. W piłce nożnej reprezentanci Polski: Mieczysław Szulc, Andrzej Szulc, Ryszard Polak, Mieczysław Korzeniowski, Jan Lubański, Marek Chojnacki, Marek Dziuba. Na obiekcie Łodzianki redakcja Expressu Ilustrowanego organizowała dla dzieci Wielkie Ściganie z Expressem.
Łodzianka miała swego czasu główne boisko najrówniejsze w mieście z najlepiej przystrzyżoną trawą, w czym wielka zasługa… owiec, które hodował wyjątkowy gospodarz obiektu, jakich dziś już nie ma – Jan Dziedzic.
Niestety, nomen omen klub Łodzianka, a właściwie ośrodek, w którym funkcjonował, nie miał szczęścia do władzy. Trzeba było rozebrać znakomitą starą halę, bo podobno waliła się drewniana konstrukcja. Gdy odsłonięto drewniany szkielet, okazało się, że mogłaby jeszcze stać 100, a może więcej lat.
Niepotrzebne drewno z rozebranej hali trafiło podobno na działkę któregoś z miejskich komunistycznych prominentów. Podobnie jak żwirek potrzebny do zbudowania dobrych, nowych kortów. Gdy go zabrakło okazało się, że na kortach, gdzie dziś jest boisko koszykarskie, nogi zapadały się po kostki…
Gdy Łodziankę gruntownie przebudowano i nazwano go obiektem na miarę XXI wieku, to okazało się, że zbudowano, to brzmi absurdalnie, ale jest prawdą, za… małe boisko, na którym można było rozgrywać mecze tylko do poziomu IV ligi.
Pasmo tych nieszczęść, potknięć, wpadek, kompromitacji, dopełnia teraz likwidacja klubu z ponad 60-letnią tradycją.
Oto miara upadku łódzkiego sportu. Dwa ligowe rozdania w piłce nożnej i rugby i żadnego choćby jednego zdobytego punktu. Trzeba działać i to natychmiast, bo wielka Łódź zostanie zapyziałą sportową prowincją.
Przypominam. Nastąpiła zmiana we władzach Łódzkiej Rady Sportu. Nowy szefem został prezes AZS Łódź i wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Lech Leszczyński. Zastąpił na tym stanowisku Filipa Keniga. Lech Leszczyński człowiek niezwykle empatyczny, po prostu nie dający się nie lubić, chce aktywnego prowadzenia dialogu klubów z miastem, choćby w sprawie dotacji, a także rozwoju i finansowania infrastruktury sportowej w Łodzi.
Leszczyński jest nauczycielem akademickim (uwielbianym przez studentów!), pracuje w Zakładzie Dydaktyki Chemii i Popularyzacji Nauki Katedry Chemii Środowiska. Oprócz chemii pasjonuje się również sportem, w którym aktywnie i skutecznie działa od wielu lat, nie tylko na poziomie lokalnym czy regionalnym. Wielokrotnie był szefem polskiej reprezentacji akademickiej w lekkiej atletyce na igrzyskach sportowych studentów czyli Uniwersjadach oraz polskiej reprezentacji lekkoatletycznej PZLA na mistrzostwach świata i Europy.
Przez chwilę przed laty szefem rady był ówczesny prezes Orła – Witold Skrzydlewski, który zrezygnował z funkcji, gdy jego córka Joanna została wiceprezydentem miasta. Oto co pan Witold mówił, gdy w rozmowie ze mną został prezesem Łódzkiej Rady Sportu w sierpniu 2019 roku, a są to słowa aktualne do dziś: Uważam, że poprzednia Rada Sportu była za cicha. Mogę zagwarantować, że o nas na pewno będzie głośno, będzie się coś działo. Będziemy na jej posiedzenia zapraszali przedstawiciele Komisji Sportu Rady Miasta oraz dziennikarzy, a także łódzkich posłów i senatorów.
Posiedzenia rady odbywać się będą w poniedziałki, żeby wolni od obowiązków na Wiejskiej nasi przedstawiciele w sejmie i senacie znaleźli czas na spotkanie z nami. Jeśli oni poprą nasze pomysły, to moc uchwał, które wspólnie wypracujemy, będzie zdecydowanie większa. Jedną z pierwszych spraw, jaką się zajmiemy to sprawa mniejszych pieniędzy, jakie ma otrzymywać łódzki sport w przyszłym roku, ze względu na mniejsze przychody miasta. Będziemy doradzać, prosić, żeby z tego zamiaru władze miasta zrezygnowały.
Postaramy się pokazać, że tych oszczędności można poszukać gdzie indziej. Ba, uważamy, że na sport powinny być z miejskiego budżetu przeznaczane większe pieniądze niż dotychczas! Sport jest bardzo ważną dziedziną życia, także miejskiego. Bez sportu zawodowego, bez profesjonalnych działających na wysokim poziomie klubów, nie zachęcimy naszych dzieciaków do fizycznej aktywności. Dodatkowo sport zapewnia wyjątkową, wielką promocję miasta. O tym trzeba bezwzględnie pamiętać!
Wakacje i jakby słaba autopromocja miasta Łodzi w tym względzie sprawiła, że kilku moich przyjaciół przegapiło to jak zostały podzielone przez władze miasta pieniądze na sport na drugie półrocze. A zatem gwoli przypomnienia…
Wiceprezydent Łodzi – Joanna Skrzydlewska chwali się, że o niemal 2 miliony złotych więcej niż w ubiegłym roku przeznaczy w 2023 roku miasto Łódź na wsparcie udziału łódzkich seniorskich drużyn ligowych we współzawodnictwie sportowym.
Nie zmienia to faktu, że to wciąż za małe pieniądze, żeby sport drużynowy w Łodzi trzymał się pionu. Przyznanie pieniądze nie uratowały przez wielkim sportowym rozbiorem zdobywczynie Pucharu Polski, brązowe medalistki piłkarki UKS SMS, ani nie pozwoliły zrobić kroku do przodu drużynie żużlowej Orła, która broni się przed spadkiem.
Środki dla poszczególnych klubów w II półroczu 2023 roku to:
Budowlani Łódź – 1.044.500,00 zł w tym (580.000,00 zł koszty ogólne + 464.500,00
zł dotacja na wynajem obiektów)
ŁKS Commercecon – 1.053.700,00 zł w tym (630.000,00 zł koszty ogólne +
423.700,00 zł dotacja na wynajem obiektów)
ŁKS- 1.533.800,00 zł w tym (520.000,00 zł koszty ogólne
+ 1.013.800,00 zł dotacja na wynajem obiektów)
Widzew Łódź – 1.399.000,00 zł w tym (550.000,00 zł koszty ogólne
+ 849.000,00 zł dotacja na wynajem obiektów)
UKS SMS Łódź (piłkarki) – 200.000,00 zł
Widzew Łódź Futsal – 70.000,00 zł
KS „Budowlani” Łódź (rugbiści) – 154.738,45 zł
KŻ Orzeł Łódź – 720.000,00 zł w tym (270.000,00 zł koszty ogólne
Dalsze egzystowanie w Łodzi nie miało sensu, to było brnięcie w ślepą uliczkę. Przesuwani z kąta w kąt, jak niechciany, zawadzający mebel, bez swojego stałego miejsca, sportowego domu. I teraz ten dom wreszcie mamy w Aleksandrowie Łódzkim – gorzkie słowa kierownika drużyny mistrzów Polski Budo 2011 – Grzegorza Białkowskiego, po których panie prezydent Łodzi – Hanna Zdanowska i Joanna Skrzydlewska powinny się rumienić ze wstydu.
To, co się wydarzyło z ekstraligową drużyną rugby pokazuje ogrom klęski sportowej polityki władz Łodzi i jej niestety wyjątkową krótkowzroczność. To przez traktowanie Budowanych SA niczym piątego koła u wozu, któremu można obcinać dotacje, nie liczyć się kompletnie ze zdaniem ludzi – otwartych, życzliwych, skłonnych do kompromisu, którzy na sporcie zęby zjedli, my łodzianie musieliśmy obejść się medalowym smakiem. Z rugbowego złota cieszy się Aleksandrów Łódzki. Za ten wielki sportowy błąd władze miasta Łodzi powinny odpowiedzieć. Czym? Na to pytanie niech już sobie odpowiedzą wyborcy!
Prezes Orkana Sochaczew, brązowego medalisty rugbowych mistrzostw – Robert Małolepszy nie bez racji stwierdził, że gdyby w Łodzi wypracowano sensowne zasady współpracy drużyn rugby, to powstałaby tu sportowa potęga, z którą nikt w Polsce nie potrafiłby sobie poradzić.
Niestety, dyplomatyczne kompetencje władz miasta Łodzi, są jeszcze gorsze niż sportowe, więc zamiast współpracy doszło do jeszcze większego rozdźwięku. Nic zatem dziwnego, że tak smutno dla Łodzi to wszystko musiało się skończyć. Na pociechę zostaną derby regionu w przyszłym sezonie ekstraligi rugby. Czy one jednak mogą przykryć sportową wpadkę Łodzi, rozstanie z zespołem, który właśnie sięgnął po mistrzowski tytuł dla… Aleksandrowa Łódzkiego?!
Co dostali rugbiści po przeprowadzce do Aleksandrowa Łódzkiego? Odpowiedź jest prosta: serce na dłoni! A jak się odpłacili? W najlepszy możliwy sportowy sposób. Drużyna Budo 2011 po meczu męskiej walki wywalczyła tytuł mistrza Polski.
Rugbiści po latach bezsensownej tułaczki po Łodzi, zyskali sportowy dom, a zarazem wielką życzliwość. Gdy trzeba było stawiać rugbowe słupy na boisku, pracownicy MOSiR nie patrzyli, że już czas ich pracy się skończył. Pomagali, na ile tylko mogli. Gdy trzeba było przygotować boisko na premierowy mecz, wszyscy zakasali rękawy, nikt się nie oszczędzał.
Rugbiści Budo 2011 to tacy ludzie, którzy doceniają każdy życzliwy gest i starają się odpłacić najlepiej, jak potrafią. To nie tylko ligowe złoto, ale też pikniki rugby, podczas których aleksandrowianie mogli zjeść smaczne, smażone kiełbaski, ale też poznać na żywo podstawowe zasady rugby. A przy tym słynne dmuchańce, które stały się megaatrakcyjne dla najmłodszych mieszkańców miasta.
Trenerzy i zawodnicy nie szczędzili chwili wolnego czasu, żeby prowadzić zajęcia w szkołach, mówić o rugby, zachęcać do jego uprawiania, z nadzieją, że wkrótce w Aleksandrowie Łódzkim powstanie młodzieżowa drużyna, której wychowankowie w przyszłości zasilą ligowy zespół.
Tylko tak dalej, a piękna historia będzie trwać!
Zdjęcia Marek Młynarczyk: autor bloga www.obiektywnasport.pl
Władze miasta Łodzi chwalą się swoimi sportowymi działaniami. Dla mnie najważniejsze jest to, że przy epidemii otyłości, jaka dopadła polską młodzież, UMŁ stawia na nowe szkolne hale sportowe powstaną w Łodzi. Miasto pozyskało dofinansowanie na poziomie prawie 10 mln na budowę 4 wielofunkcyjnych obiektów, z których już wkrótce będą mogli korzystać najmłodsi łodzianie. Wartość całej inwestycji to ponad 13 milionów złotych.
Inwestycje przy czterech łódzkich szkołach obejmą budowę wielofunkcyjnych, zadaszonych boisk o wymiarach od 420 do 800 metrów kwadratowych. Obiekty będą wyposażone m.in. w mobilne wirtualne strzelnice laserowe, we wszystkich powstaną też łazienki i szatnie, a każda hala zostanie w bezpieczny sposób połączona z budynkiem szkoły.
Hale powstaną przy czterech łódzkich placówkach edukacyjnych: II Liceum Ogólnokształcącym, Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 3, Szkole Podstawowej Specjalnej nr 177 w Specjalnym Ośrodku Wychowawczym nr 3 oraz Integracyjnej Szkole Podstawowej nr 67. Z nowych obiektów będą mogli korzystać też okoliczni mieszkańcy.
Grzegorz Gawlik z UMŁ podaje: Miasto przygotowało zmiany w przepisach dotyczących nagradzania najwybitniejszych sportowców oraz szkoleniowców z Łodzi. (…) wprowadzają one możliwość przyznania przez Prezydenta Miasta Łodzi specjalnego wyróżnienia dla zawodniczki bądź zawodnika w formie honorowego tytułu „Asa łódzkiego sportu”. Uprawnia on do odebrania rocznej nagrody w wysokości maksymalnie 30 tysięcy zł. Nagroda przyznawana będzie za wybitne wyniki sportowe na arenie międzynarodowej osiągnięte w dyscyplinach olimpijskich w okresie 4 lat poprzedzających jej przyznanie.
Zmieniono także regulamin przyznawania nagród dla trenerów. Dzięki temu, w przypadku wyników osiągniętych przez szkolonych zawodników w grach zespołowych nagrodę może otrzymać aż trzech trenerów ze sztabu szkoleniowego. Ponadto wprowadzono możliwość przyznania nagrody dla trenera, którego zawodnik osiągnął wyniki w kategorii wiekowej masters.
Rada Miejska w Łodzi przegłosowała zmiany w budżecie miasta na boiska treningowe przy ul. Sępiej i na Łodziance. Łączny koszt inwestycji to 10,5 miliona złotych, z czego miasto da 4,5 miliona. W tym roku urząd wyda na ten cel 1,5 miliona złotych.
Inwestycja będzie realizowana etapami. W pierwszym z nich wymieniona zostanie sztuczna murawa na boisku Łodziance, gdzie trenuje Widzew i swoje mecze rozgrywają drużyny Akademii Widzewa, zaś w kolejnym rekultywowana zostanie naturalna nawierzchnia jednego z boisk na tych obiektach. Zwieńczeniem inwestycji będzie budowa boiska z naturalną, podgrzewaną murawą przy stadionie Widzewa, która powstanie do 2025 roku.
Po awansie do PKO Ekstraklasy nową murawę na Stadionie Króla będzie miał ŁKS. Trawa zostanie tam wymieniona po 7 latach. Radni zabezpieczyli w budżecie blisko 2 miliony złotych na ten cel. Wymiana zacznie się przed kolejnym sezonem. Pierwsze dwa mecze w PKO Ekstraklasie ŁKS najpewniej zagra na wyjazdach.
Przez ponad 30 lat pisałem, bardzo często o sporcie, wzbudzający spore emocje felietonik Ryżową Szczotką w Expressie Ilustrowanym. Uznałem, że warto do niego wrócić. Wiele się zmieniło, a jednak nadal są sprawy, które wymagają komentarza bez owijania w bawełnę.
Pisze z Łodzi sobie szkodzi - tak tytułował swoje felietony znakomity Zbyszek Wojciechowski. Inny świetny dziennikarz Antoś Piontek mówił, że w sporcie jak w żadnej innej dziedzinie życia widać czarno na białym w całej jaskrawości otaczającą nas rzeczywistość. Do tych dwóch prawd chcę nadal nawiązywać.