Po bardzo dobrym meczu ŁKS pokonał Arkę Gdynia 3:1.
Trenerzy po meczu
Kazimierz Moskal: Gratulacje dla drużyny. Ważne, że piłkarze byli skupieni na tym, co mają zrobić. Po początku niemrawym, słabym w drugiej połowie pokazali, że potrafią coś pozytywnego zrobić. Bardzo dziękuję kibicom za wsparcie. Mam nadzieję, że grą i tym zwycięstwem odwdzięczyliśmy się za ich doping, za to że byli z nami w tej rundzie.
Ryszard Tarasiewicz: Dotąd nasza dynamika spotkań na wyjazdach była dobra. Nasza gra diametralnie się nie różniła. Nie wiem, czy gdybyśmy wykorzystali rzut karny udałoby się wygrać, ale wydaje mi się, że pomogłoby to osiągnąć dobry wynik.
Były trzy remisy 1:1ŁKS z rzędu. I jest czwarty. Tym razem łodzianie gonili wynik. Przegrywali 0:2, ale doprowadzili do wyrównania.
Piłkarze ŁKS wyszli na mecz z rezerwowym bramkarzem Bobkiem, bez dwóch ważnych młodzieżowców – Kowalczyka i Kelechukwu, za to z Pirulo, Ochronczukiem i Tutyskinasemw podstawowej jedenastce. Na ławce rezerwowych usiadł Trąbka.
Po kwadransie bezbarwnej gry szansę na gola miała Wisła. Po centrze Młyńskiego i główce z siedmiu metrów Rodado, znakomitą interwencją popisał się Bobek. W odpowiedzi z wolnego strzelał z 30 metrów Dankowski. Uderzenie było silne, ale piłkę pewnie złapał Biegański.
Grający bez ikry łodzianie jakby czekali na bramkowy wyrok ze strony rywali i się doczekali. Wiślacy łatwo rozpracowali ełkaesiaków przy kolejnym ataku. Po podaniu Fernandeza, dośrodkowaniu Młyńskiego Bobek nie był w stanie zatrzymać piłki po precyzyjnym strzale głową Jarocha.
W kolejnej akcji Ochronczuk zachował się niczym nieopierzony junior w polu karnym i faulował Fernandeza. Poszkodowany pewnie wykorzystał jedenastkę. Wystawienie sprowadzonego latem Ochronczuka w podstawowej jedenastce, który wcześniej po nieudanych interwencjach musiał ratować się faulami, nie było niestety dobrym pomysłem.
ŁKS wolny, przewidywalny i niedokładny w rozegraniu piłki w pierwszej połowie nie przeprowadził żadnej akcji zakończonej celnym strzałem na bramkę rywali!
Początek drugiej połowy był wreszcie udany dla łodzian. Po bardzo dobrym dośrodkowaniu Korta, Monsalve strzałem po długim rogu zdobył kontaktowego gola. ŁKS mógł szybko wyrównać, ale Balongo potwierdził, że jest najbardziej nieskutecznym napastnikiem I ligi. Po kolejnej świetnej centrze Korta z trzech metrów, mając przed sobą tylko bramkę, główkował obok słupka. Balongo miał szansę na rehabilitację, ale po świetnym prostopadłym podaniu Pirulo, przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem.
Skoro ŁKS nie potrafił zdobyć gola, próbowała Wisła. Piłka po strzale Cisse odbiła się jednak od poprzeczki. Po juniorskim błędzie Lorenca, szansę maił Młyński, ale piłkę po jego strzale znakomicie obronił Bobek.
Znów sprawę w swoje ręce wziąć musiał Pirulo, który popisał się kapitalnym strzałem z rzutu wolnego. To siódmy gol Hiszpana w rozgrywkach. Co by było, gdyby Pirulo nie było w łódzkim klubie? Doły I-ligowej tabeli? Hiszpan mógł dać łodzianom zwycięstwo, ale po świetnym podaniu Korta, w sytuacji sam na sam odskoczyła mu piłka.
Mecz w Krakowie obserwowało około 12 tysięcy widzów
Pokaż mi jaką masz u was piłkę, a powiem ci w jakim mieszkasz mieście. Jeśli ta teza jest prawdziwa to Łódź to miasto futbolowej (nie licząc piłkarek TME SMS!) i nie tylko beznadziei.
Inauguracja, jakby nie zaklinać rzeczywistości, wypadła… fatalnie. Obie nasze drużyny – Widzew i ŁKS – obeszły się smakiem. Nie zdobyły żadnego ligowego punktu. Nie chcę wysnuwać daleko idących wniosków, ale wygląda na to, że Widzew będzie bronił się przed spadkiem, a ŁKS zostanie co najwyżej ligowym przeciętniakiem. Jasne, nie ma w Łodzi, wielkich państwowych koncernów, które w razie kłopotów sypną gotówką. Ale też budżety obu kluby nie należą do najgorszych: Widzew – 30 mln zł. ŁKS – 10 mln zł. Nie widać jednak w Łodzi piłkarskiego pomysłu na miarę Rakowa Częstochowa i żadne zaklęcia tego na razie nie zmienią.
Twierdzenie, że Widzew przegrał po walce, z podniesioną głową, nie był gorszy od ligowego medalisty, a o sukcesie zdecydował genialny strzał rywala, tylko mydlą oczy. Rację ma lider drużyny – Bartłomiej Pawłowski, który twierdzi, że za wrażenia artystyczne punktów się nie przyznaje, a o nie trzeba heroicznie walczyć w każdym spotkaniu, bo na koniec może ich zabraknąć.
ŁKS doznał kolejnej wyjątkowo bolesnej porażki na własnym boisku, ale trener Kazimierz Moskal twierdzi, że do zmian w filozofii grania nie dojdzie. Nadal zespół będzie chciał grać w piłkę. Tylko pytanie, co się stanie jeśli powiedzmy po pięciu kolejkach będzie miał (oby nie!) zero punktów. Gra się tak jak przeciwnik pozwala i na ile nas stać. Jeśli stać nas jedynie na kopaninę, wybijanie piłki do przodu i liczenie na cud w kontrataku, to czy się komuś to podoba czy nie, trzeba taką taktykę zastosować.
W drugiej kolejce ligowych spotkań Widzew 22 lipca o godz. 20.30 zagra w Białymstoku z Jagiellonią, a ŁKS 24 lipca o godz. 12.40 zmierzy się w Tychach z GKS.
Jest pierwsze ligowe osiągnięcie, z byłym widzewiakiem w roli głównej. Premierową ligową bramkę strzelił Adam Radwański, a w I lidze Termalica pokonała Odrę Opole 2:1.
Dziś o godz. 20 ŁKS w I-ligowym starciu przy al. Unii podejmuje GKS Katowice. Podstawowe pytania: ilu kibiców zasiądzie na trybunach i czy ŁKS wygra na stadionie im. Władysława Króla?
Trener Kazimierz Moskal zdaje sobie sprawę, że zespół musi zagrać lepiej niż w sparingach, stworzyć więcej bramkowych sytuacji, wykorzystać je i zainaugurować ligowe granie od zwycięstwa. Na razie pierwszy mały finansowo personalny sukcesik. Klub dogadał się w sprawie kasy z Antonio Domiguezem, który już jako piłkarz GKS Tychy za tydzień zagra przeciwko ŁKS.
A jednym z liderów rywali w defensywie ma być były widzewiak – Daniel Tanżyna.
Pierwszym ekstraklasowym rywalem widzewiaków w rundzie jesiennej będzie Pogoń. Spotkanie odbędzie się w niedzielę (17.30) w Szczecinie.
Widzewiacy na własnym stadionie zaprezentują się po raz pierwszy dopiero 31 lipca (20), kiedy to podejmą przy al. Piłsudskiego Lechię Gdańsk. Ważne, że po ośmiu latach banicji Widzew znów jest w ekstraklasie.
Odważne deklaracje łodzian przed arcytrudnym spotkaniem: – Plan jest taki jak zawsze – jedziemy po to, by wygrać – mówi trener Janusz Niedźwiedź.
– Będziemy chcieli grać w pikę, a nie walczyć o przerwanie. Chcemy iść do przodu, strzelać bramki – zapowiada przed pierwszym meczem Widzewa Bartłomiej Pawłowski. – Nie ma strachu przed Pogonią.
Rywale, po kompromitującym występie w europejskich pucharach, bardzo chcą się zrehabilitować, co zapowiada ich lider – Kamil Grosicki.
Na razie w jednym Widzew jest już… liderem – ma najdroższe koszulki dla kibiców w całej ekstraklasie. I jak to się ma do hasła: „Zawsze w 12!”?
Przez ponad 30 lat pisałem, bardzo często o sporcie, wzbudzający spore emocje felietonik Ryżową Szczotką w Expressie Ilustrowanym. Uznałem, że warto do niego wrócić. Wiele się zmieniło, a jednak nadal są sprawy, które wymagają komentarza bez owijania w bawełnę.
Pisze z Łodzi sobie szkodzi - tak tytułował swoje felietony znakomity Zbyszek Wojciechowski. Inny świetny dziennikarz Antoś Piontek mówił, że w sporcie jak w żadnej innej dziedzinie życia widać czarno na białym w całej jaskrawości otaczającą nas rzeczywistość. Do tych dwóch prawd chcę nadal nawiązywać.