Rezerwowy Pafka

Tag: widzew legia

Widzew. Sposób na walkę ze sportowym kryzysem to gra dwoma napastnikami?

Imad Rondić Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Dwa ostatnie ligowe mecze Widzewa i dwa po prostu nieudane, które nie przyniosły drużynie choćby punktu. Oczekujemy cały czas, że po okrzepnięciu w ekstraklasowych realiach, nastąpi sportowy wzrost łodzian, tymczasem jest stagnacja, a nawet regres. Wygląda na to, że budowanie zespołu ligowej czołówki na razie nie następuje. Nie ci ludzie, nie takie granie?

Miał być intensywny pressing na przedpolu przeciwnika, śmiały, urozmaicony atak, kończony celnymi strzałami. A co jest? Niestety, granie w jednym, przewidywalnym tempie, proste błędy w defensywie, mało przebojowości i skuteczności. Wrażenie po starciu Legii były lepsze niż po spotkaniu z Górnikiem, ale to tylko wrażenia. Ligowego chleba z tego nie ma!

Czy to się zmieni w najbliższym czasie? Oby, bo tak dalej być nie może. 9 listopada o godz. 17.30 Widzew podejmie Zagłębie Lubin. Nie będzie łatwo. Rywale są na fali po wygraniu derbów Dolnego Śląska 3:0, m.in. po pięknym golu Wdowiaka i uderzeniu z przewrotki – stadiony świata – 18-letniego Reguły . Pierwszą bramkę lubinianie strzelili w… 17 sekundzie.

Said Hamulić Fot. widzew.com

Trener Myśliwiec twierdzi, że jest spory potencjał w graniu dwoma napastnikami: – Mając z przodu takich killerów jak Hamulić i Rondić możemy ugryźć każdą defensywę.

Sęk w tym, że Rondić w starciu w Warszawie był jednym z najsłabszych ogniw łódzkiego zespołu. Zawodził w kluczowych dla napastnika momentach. Szkoleniowiec, żeby coś zmienić, a zmienić trzeba, postawi jednak od początku starcia z zespołem z Lubina na grę dwoma napastnikami?

Trener mówi też o zjawiskach niepokojących: Sami na siebie narzucamy presję. Wyciskamy maksa z tego co mamy. To jest proces, który może być stabilny, ale musi przynosić efekty. Jeśli ktoś tego nie dźwiga, to niech zrezygnuje. Trzeba karmić się dobrą pracą, a nie dobrym słowem. Na ten moment wygrywamy zbyt rzadko w stosunku do naszych oczekiwań.

Ambicje są wielkie, marzenia (także nasze) jeszcze większe. Pytanie jednak czy marzenia mogą zamienić się w sportową rzeczywistość?!

Porażka Widzewa w ligowym klasyku z Legią. Za wrażenia artystyczne w futbolu punktów się nie przyznaje

Widzew czekał na wygraną w stolicy od 27 lat i musi na własne życzenie czekać dalej… Łodzianie mieli inicjatywę, strzelali, ale zwycięskiej bramki nie zdobyli. Legia była natomiast do bólu skuteczna. Cóż, za wrażenia artystyczne w futbolu punktów się nie przyznaje.

Mogło zacząć się znakomicie dla gości. Kerk dograł świetną piłkę w pole karne. Sęk w tym, że Rondić źle ją przyjął i szansa prysła jak bańka mydlana. Widzew miał inicjatywę. Z tego nie ma jednak sukcesów.

Legia pierwszą groźną akcję przeprowadziła prawie po upływie pół godzina. Chodyna uderzając po długim rogu posłał piłkę obok słupka. Trzeci bodaj atak gospodarzy przyniósł im gola. Pierwszy strzał Kapustki zablokował Alvarez, ale przy drugiej próbie najlepszy snajper Legii (5 goli) już się nie pomylił.

Widzew szybko, bardzo szybko, skutecznie odpowiedział. Po strzale Cybulskiego i przejęciu odbitej piłki Alvarez dograł ją podcinką do Kerka, a ten strzałem do pustej bramki z metra czy dwóch zdobył premierowego ligowego gola (miał już na swoim koncie dwa strzelone w Pucharze Polski). Dodajmy, po akcji którą sam zainicjował! Emocji w końcówce pierwszej połowy nie brakowało. W doliczonym czasie strzał głową Morishity z kilku metrów obronił Gikiewcz!

Na początku drugiej połowy dwie szanse miał Rondić ale je zmarnował – raz nie trafił w bramkę (to była 100-procentowa sytuacja!), innym razem w piłkę. W trzeciej doskonałej sytuacji z rzutu wolnego Alvarez trafił w słupek. Z tego wyliczenia jasno wynika, że goście byli bliżsi zdobycia drugiego gola. Trener Legii – Felo tak się denerwował, że ujrzał czwartą już żółtą kartkę. Kolejny mecz (z Lechem w Poznaniu) będzie oglądał z trybun.

Legia próbowała, ale to Widzew był konkretniejszy. W akcji napastników pod poprzeczkę huknął Hamulić, ale Tobiasz odbił piłkę. Szkoda, szkoda, szkoda, że te akcje nie przełożyły się na choćby jedną bramkę.

Takie sytuacje mogą się mścić. Na szczęście piłkę po strzale Vinagre obronił Gikiewicz. Bramkarz Widzewa po kolejnej akcji Legii nic już nie mógł zrobić. Tym razem Vinagre centrował, po nieczystym strzale Celhaka, piłka spadła na głowę Wszołka , który posłał ją do siatki. Spalonego nie było, bo nie pilnował linii spalonego Rondić. I tak się wszystko skończyło. Szkoda…

Kibice Widzewa ostatecznie nie dopingowali swojej drużyny z wysokości trybun. Nie weszli na stadion. W tej sytuacji postanowili mniej więcej po 30 minutach spotkania wracać do Łodzi. 9 listopada o godz. 17.30 Widzew podejmie Zagłębie Lubin.

Legia – Widzew 2:1 (1:1)

1:0 – Kapustka (36), 1:1 – Kerk (41), 2:1 – Wszołek (86, głową)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, da Silva, Kozlovsky – Alvarez, Shehu, Kerk (65, Hamulić) – Sypek (65, Gong), Rondić, Cybulski (65, Łukowski)

Widzew po 24 latach pokonał Legię po golu w doliczonym czasie gry. Kapitan Bartłomiej Pawłowski: – Im bliżej było do końca tym mocniej czułem, że coś się wydarzy

Te historyczne koszulki przyniosły szczęście łodzianom!

Fot. Marcin Bryja widzew.com

Stało się. Po 24 latach Widzew pokonał Legię. Wtedy łodzianie wygrali 3:2. Gole strzelali Marcin Zając (dwa) oraz Dariusz Gęsior. Dla stołecznej ekipy trafiali Sylwester Czereszewski i Marcin Mięciel. Decydujący gol padł wtedy w 90 minucie. A teraz Widzew wygrał 1:0 po bramce w… trzeciej minucie doliczonego czasu gry Frana Alvareza! Euforia ogarnęła wszystkich. Łódzkich piłkarzy, działaczy, trenerów, a przede wszystkim kibiców, a było ich na meczu 17.481.

To było 82 drugie starcie obu drużyn, które przyniosło 20 zwycięstwo Widzewowi. Jedno z najważniejszych w tych rozgrywkach po triumfie i to dwukrotnym w derbach i pokonaniu Lecha w Poznaniu. Piłkarze Widzewa wystąpili w takich samych koszulkach, w jakich drużyna Tomasza Łapińskiego i Marka Citki zdobywała mistrzostwo Polski i grała w Lidze Mistrzów.

Daniel Myśliwiec: Prawdziwe znów okazały się słowa, że Widzew zawsze gra do końca. Nie możemy jednak popadać w huraoptymizm, bo patrząc obiektywnie początek meczu był w naszym wykonaniu średni i mogliśmy wtedy stracić gola. Bardzo cieszymy się z efektu końcowego, ale pomimo tych skutecznie podejmowanych wyzwań, musimy pracować nad tym, by mieć większą kontrolę nad przebiegiem meczu.

Kosta Runjaić: Otrzymaliśmy nokautujący cios w doliczonym czasie. Powinniśmy lepiej bronić w tym momencie, a tak gol spowodował, że przegraliśmy. Czujemy wielkie rozczarowanie, a to, że na konferencji zachowuję spokój, nie oznacza, że w środku nie czuję emocji.

Fran Alvarez: We wcześniejszej sytuacji nie zdecydowałem się na strzał, tylko podanie do Bartka Pawłowskiego, ale przy drugiej już się nie wahałem – przed oczami miałem tylko bramkę. Udało się i jestem z tego bardzo szczęśliwy.

Bartłomiej Pawłowski: To był mecz na wypunktowanie przeciwnika, a nie zrobienie show. Dobre drużyny potrafią wygrywać także jednym golem. Spotkanie miało swoje fazy, Legia mocno poszła do przodu w pierwszym kwadransie obu połów, ale później opadła z sił. Im bliżej było do końca, tym mocniej czułem, że coś się wydarzy.

Rafał Gikiewicz: Widzew jest mocny, kiedy jedenastu zawodników zasuwa i jest głodnych trzech punktów.

Widzew – Legia Warszawa 1:0 (0:0)
1:0 – Fran Alvarez (90+3)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (46, Zieliński), Żyro, Szota, Silva (75, Ciganiks) – Kun (75, Hanousek), Alvarez – Nunes (90+7, Milos), Pawłowski, Klimek (90+6, Tkacz) – Rondić

W Łodzi klasyk: Widzew kontra Legia. Trzeba równać do kapitana – Bartłomieja Pawłowskiego i Dominika Kuna, a wtedy nie powinno być źle

Widzew ciągle walczy o swoje czyli powtórzenie meczu Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Błędów (sędziowskich) i niedociągnięć (brak odpowiedniej liczby kamer) było tyle, że tylko rwać sobie włosy z głowy. Walczyć trzeba o gra idzie o duże pieniądze, które trafią do najlepszych pucharowiczów.

Łodzianie jednak gros uwagi muszą skupiać na lidze, bo nic w niej jeszcze przesądzone. Widzew ma w tej chwili sześć punktów przewagi nad strefą spadkową, ale grab toczy się dalej. Przed Widzewem klasyk klasyków czyli mecz z Legią Warszawa- 10 marca o godz. 17.30. Rywale dalecy są od mistrzowskiej formy, grają słabo, tracą punty, nie mogą liczyć na bramkarzy, ale to zawsze Legia, która ma potencjał i możliwości. W każdej chwili może się obudzić.

Bartosz Kapustka po remisie w Szczecinie z Pogonią 1:1 mówił: Myślę, że zrobiliśmy wystarczająco dużo, by nie wygrać. To niestety smutna, ale prawdziwa teza. Do momentu straconej bramki Pogoń nie stworzyła żadnej klarownej sytuacji, może my też nie mieliśmy 100–procentowych okazji, ale raczej dyktowaliśmy warunki gry. W Kielcach też daliśmy trochę prezentów, w sobotę znowu i punkty się nie zgadzają.

To są problemy warszawian, my mamy swoje. W kadrze na przegrany mecz we Wrocławiu nie było 12 zawodników z szerokiego składu pierwszej drużyny. Trener Myśliwiec mówił o urazach i przeciążeniach. Miejmy nadzieję, że niektórzy z nieobecnych będą teraz walczyć o miejsce w kadrze na pojedynek z Legią.

Po przegranym (niezasłużenie!) meczem ze Śląskiem, że Widzew ma za mało kreatywnych piłkarzy, którzy pomogliby drużynie wejść na wyższy ligowy pułap. Można różnie oceniać kapitana Pawłowskiego, ale moim zdaniem, gdyby obok niego był zawodnik po podobnych możliwościach, to Widzew osiągałby w lidze lepsze rezultaty. Wielkim… plusem ostatnich kadrowych problemów jest odkrycie Kuna w roli defensywnego pomocnika. Sprawdza się nieomal bez zarzutu. Teraz rodzi się m.in. pytanie, czy jest w zespole piłkarz który potrafi dogonić i zatrzymać rozpędzonego Wszołka?

Jak na to nie patrzeć, już zacieram ręce na ten ligowy klasyk. Wierzę, że emocji (pozytywnych dla nas łodzian!) nie zabraknie. Jesienią w stolicy Legia wygrała 3:1, po dwóch golach Muciego i Josue (z karnego). Honorową bramkę dla Widzewa strzelił Sanchez. Teraz czas na sportowy rewanż!

Po prostu jest źle. Porażka Widzewa w Warszawie. Bramkarze w roli… asystentów. Defensywa łodzian niczym ser szwajcarski

Widzew przegrał czwarty ligowy mecz, trzeci na wyjeździe. Do tej pory łodzianie w spotkaniach na obcych boiskach wywalczyli tylko punkt. Widzew z drepczącą Legię niewiele miał do powiedzenia.

Jak sam nie strzelasz, to za chwilę tracisz – szybko sprawdziła się ta futbolowa maksyma. W 4 minucie zamykając akcję łodzian, po dośrodkowaniu Pawłowskiego strzelając z ostrego kąta, Milos trafił w Tobiasza, W natychmiastowej odpowiedzi bramkarz Legii zaliczył… bramkową asystę. Posłał długą piłkę do Muciego, kompletnie pogubieni i źle ustawieni łodzianie (ta uwaga dotyczy głównie Milosa!) pozwolili legioniście znaleźć się w w sytuacji sam na sam z Ravasem, którą skrzętnie wykorzystał.

Legia grała sobie lelum polelum, mając w pamięci, że przed zespołem Puchar Konfederacji, a Widzew był za słaby, żeby się temu przeciwstawić i spróbować przeprowadzić składną, bramkową akcję. Wygląda na to, że łodzianie uśpili czujność rywali. Widzew powtórzył akcję Legii. Ravas posłał długą piłkę do Sancheza. Hiszpan ograł dwóch graczy rywali, a potem bez problemów pokonał Tobiasza. To trzeci gol Jordiego w tym sezonie.

Legia szybko miała szansę na drugiego gola. Po znakomitej akcji Wszołka w dogodnej sytuacji Rosołek skiksował. W Warszawie już mówią o pudle sezonu!

Widzew mógł prowadzić na początku drugiej połowy. Po podaniu Pawłowskiego w sytuacji sam na sam Sanchez posłał piłkę obok Tobiasza, ale i obok słupka. To jednak Legia miała inicjatywę, atakowała, Widzew miał trochę szczęścia.Warszawianie grali bowiem bez zwykłej u nich futbolowej ikry. Gra była nuda, nieciekawa. Aż do chwili, gdy okazało się, że defensywa Widzewa jest dziurawa jak ser szwajcarski. Najpierw dała się ograć, a potem zostawiła tyle miejsca Muciemu, że ten pewnym strzałem posłał piłkę w róg łódzkiej bramki.

Legia miała szansę na kolejnego gola, ale w doliczonym czasie w dogodnej sytuacji Pekhart nie trafił w piłkę. Za chwilę po kiksie Silvy, stuprocentową sytuację zmarnował Guala, ale ale… po analizie VAR okazało się, że widzewiak faulował rywala. Otrzymał czerwoną kartkę, a jedenastkę wykorzystał Josue. W ostatniej akcji szansę na drugiego gola dla łodzian miał Hanousek, ale trafił z 14 metrów w Tobiasza.

17 września o godz. 15 Widzew podejmie Cracovię.

Legia Warszawa – Widzew Łódź 3:1 (1:1)

1:0 – Muci (5), 1:1 – Sanchez (44), 2:1 – Muci (75), 3:1 – Josue (90+7, karny)

Widzew: Ravas – Stępiński (82, Żyro ), Szota, L. Silva – Milos, Alvarez (70, Kun), Hanousek, Nunes – Tkacz (46, Terpiłowski), Pawłowski – Sanchez(82, Ciganiks)

Widzew w klasyku. Czy skuteczny plaster wyłączy z gry Josue i pokrzyżuje plany Legii? Kto nim może być?!

Fot Marek Młynarczyk autor bloga: www.obiektywnasport.pl

W piątek ligowy klasyk, mecz na szczycie ekstraklasy (drugi gra z czwartym!). O godz. 20.30 w obecności ponad 27 tysięcy widzów (w tym 1700 łodzian) Legia Warszawa podejmie Widzew. Transmisja w TVP Sport i Canal Plus.

W ostatniej kolejce oba zespoły wygrały swoje mecze po 1:0. Co wynika z pojedynku warszawian z Piastem Gliwice (1:0). Dobrym pomysłem okazało się indywidualne krycie kapitana i lidera warszawian – Josue. Dobrze z tej roli wywiązywał się Tomasiewicz. Czy trener Janusz Niedźwiedź też przydzieli Portugalczykowi plastra, który skupi się nie na grze, a wybijaniu rywalowi z głowy twórczej gry, podkreślmy to: metodami zgodnymi z futbolowym prawem?! Kto mógłby sprawdzić się w tej roli? Może niezniszczalny i mający siły na grę na pełnych obrotach do ostatniej minuty, na boisku sprytny, przebiegły i skuteczny Kun?

Nie wolno łodzianom cofnąć się za głęboko, bo to tylko napędza wojskowych. Ostra, męska gra nie jest na rękę liderom rywali. Trzeba uważać na skrzydłowych, bo taki Wszołek jednym skutecznym dryblingiem jest w stanie stworzyć przewagę w ataku. Nie wystąpi wykartkowany nerwowy, ale trzymający poziom Slisz, który w starciu z Piastem trafił w poprzeczkę. Zabraknie też młodego zdolnego bramkarza Tobiasza. Zastąpi go pewnie doświadczony 28-letni Hładun, który w rundzie jesiennej pełnił dotychczas jedynie funkcję rezerwowego golkipera. Trener Kosta Runjaic może też postawić na Misztę.

– Obserwuję progres drużyny w każdym aspekcie. To wszystko dzieje się od początku sezonu. Jakość przy posiadaniu piłki to jedno, ale ważna jest również siła mentalna – mówi szkoleniowiec warszawian.

W kadrze Widzewa musi się znaleźć Hansen, autor złotego gola w ostatniej akcji spotkania ze Śląskiem Wrocław (1:0).  Czy szkoleniowiec postawi na tych samych ludzi, co w starciu z wrocławianami czy przygotuje meczową jedenastkę specjalnie pod ten wyjątkowy pojedynek?

To znak firmowy łodzian. Bramka Hansena była piątą w tym sezonie zdobytą przez widzewiaków w 90 minucie lub doliczonym czasie gry. Po raz czwarty takie trafienie przyniosło drużynie zdobycz punktową.

Przypomnijmy. Jesienią w Łodzi legioniści zwyciężyli 2:1. Prowadzili już do pierwszej połowy po golach Mattiasa Johanssona oraz Bartosza Kapustki. Honorową bramkę dla gospodarzy zdobył w 100. minucie Lipski.

Teraz znamienne słowa Widzewa – Janusza Niedźwiedzia na konferencji prasowej przed hitowym starciem z Legią: Jesteśmy przekonani o swojej sile i wartości. Pięć meczów bez porażki, jedenaście czystych kont. Nie można powiedzieć, że przypadkowo jesteśmy na czwartym miejscu w tabeli. Można wygrać z Legią i chcemy to jutro zrobić!

Dwa łyki ligowej statystyki (za sport.tvp.pl):

w tym sezonie padło 446 goli goli w 179 meczach (średnia 2,5/mecz)
– 193 goli padło w I połowach, 253 gole w II połowach
– w tym sezonie: 69 zwycięstw gospodarzy – 49 remisów – 61 zwycięstw gości
– skład podium nie zmieni się po tej kolejce (drużyna z 4. miejsca ma stratę 4 punktów do TOP 3)
– w 2023 roku 14 z 27 rozegranych meczów zakończyło się remisami (51,9 procent)
– w dwóch ostatnich kolejkach żadna drużyna nie strzeliła więcej niż 2 gole w meczu
– najczęściej gole padają po 75. minucie: 101 goli, w tym 39 w doliczonym czasie II połowy (w dwóch ostatnich kolejkach nie padł żaden gol w doliczonym czasie II połowy)
– piłkarze wykorzystali 53 z 64 podyktowanych rzutów karnych, skuteczność – 82,8 procent. W tym 8 karnych obronionych, 3 karne spudłowane
– Lech Poznań to jedyna drużyna bez porażki wyjazdowej
– Flavio Paixao może zostać 2. obcokrajowcem w Klubie 300 po tej kolejce
– najwięcej goli strzelonych: Mikael Ishak, Davo, Said Hamulić, Jakub Łukowski, Jesus Imaz (po 9)

Widzew. Gdy najlepszy jest zmiennik, trudno oczekiwać, że wygra się prestiżowy mecz

Niestety, Widzew przegrał najbardziej prestiżowy mecz jesiennej rundy rozgrywek i to na własnym stadionie przy komplecie publiczności z Legią 1:2. Nie mogło być inaczej skoro najlepszym piłkarzem łodzian w tym pojedynku był… rezerwowy. Patryk Lipski wniósł ożywienie do gry zespołu, strzelił honorową bramkę, swoją pierwszą dla Widzewa. Kolejny mecz pokazuje, że wielka reforma defensywy dokonana w trakcie przygotowań zdaje się psu na budę. W następnej kolejce 20 sierpnia o godz. 17.30 Widzew zagra na wyjeździe z Wartą Poznań. Jak z dobywać ligowe punkty to właśnie w takich pojedynkach.

Wróćmy jednak do spotkania z Legią. Oto garść wybranych opinii.

Kosta Runjaić: – Po przerwie oczekiwaliśmy, że Widzew ruszy do ataku i wywarł na nasz zespół dużą presję, a my nie zagraliśmy tak, jak sobie założyliśmy. Mam duży szacunek do mojego zespołu za to spotkanie, to był trudny mecz. Podoba mi się styl Widzewa. Jest pewny siebie z piłką przy nodze.

Janusz Niedźwiedź: Liczyliśmy na zwycięstwo i trzeba pochwalić zespół za drugiej połowie, w której zrobił wszystko, żeby wygrać. W pierwszej części nasza gra nie była taka, jak powinna być.  Za drugą połowę gratulacje, w pierwszej było dobrych piętnaście minut, ale to było za mało, żeby wygrać z tą jakością, którą ma Legia. Uraz Marka Hanouska nie jest poważny, ale na razie nie jest zdolny do treningów.

Patryk Lipski: To była bramka na pocieszenie. Inaczej sobie wyobrażałem pierwszego gola w Widzewie, która da nam chociaż jeden punkt. Tutaj ona została strzelona została za późno. Nie ma ona wielkiego znaczenia, bo kończymy z zerową liczbą punktów. Mam nadzieję, że będę zdobywał więcej bramek, które będą cieszyć.

Mateusz Żyro: Nie  możemy mieć takich momentów, jak w pierwszej połowie, gdy przez trzydzieści pięć minut oddajemy przeciwnikowi dominację i nie ma nas wtedy w spotkaniu, tracimy dwie bramki w prosty sposób.

Patryk Stępiński: W pierwszej połowie próbowaliśmy, jak zawsze, rozgrywać piłkę od tyłu, ale z przodu zabrakło konkretów, strzałów, akcji oskrzydlających. Legia wykorzystała dwa nasze błędy. Po przerwie staraliśmy się, ale nie byliśmy w stanie dogonić rywali, choć było blisko.

Filip Mladenović: Bardzo się cieszę z tego meczu. Mieliśmy niezwykle dobrą pierwszą połowę – wydaje mi się, że dawno takiej nie zagraliśmy, ostatni raz chyba wtedy, gdy wygraliśmy mistrzostwo rok temu. Możemy się cieszyć z pierwszej części gry. Drugą odsłonę trzeba przeanalizować i od razu zapomnieć.

Mattias Johansson: Poprzedni sezon to przeszłość, teraz jest nowy początek, nowy trener, nowa energia. Patrzymy tylko w przyszłość. Paradoksalnie myślę, że strzeliłem więcej goli moją lewą nogą niż prawą. Zamknąłem oczy i starałem się po prostu kopnąć w piłkę. Szczerze mówiąc, był to perfekcyjny strzał, więc jestem bardzo szczęśliwy. 

 Ihor Charatin: Rezultat jest najważniejszy. To na wynik patrzy się w pierwszej kolejności. 

Niestety, przynajmniej na razie Legia to za wysokie progi na widzewskie nogi

Po ośmiu latach wrócił ligowy klasyk. Widzew podjął w piątek kolejce ekstraklasy Legię Warszawa. Walczył, starał się, ale uległ bardziej doświadczonemu i wyrachowanemu rywalowi. To druga porażka z rzędu na własnym stadionie. Wcześniej Widzew przegrał z Lechią 2:3. Punkty są potrzebne łodzianom jak tlen, bo ich brak grozić może tylko jednym… wiadomo czym!

Zmiany w składzie Widzewa na mecz z Legią. Jordi Sanchez powędrował na ławkę. Nieobecnego Hanouska (nie było go w meczowej kadrze z powodu urazu łydki) zastąpił Kun. To mogło mieć kluczowe znaczenie dla przebiegu spotkania!

Trener Legii – Kosta Runjaić zaś znów miał problem z wyborem środkowego napastnika. Kramer jest kontuzjowany, Rosołek rozczarowuje. W tej sytuacji postawił na Muciego. Legia zagrała w identycznym składzie, jak w spotkaniu z Piastem Gliwice (2:0).

W 30 minucie po piłkarskich szachach pierwsza składna akcja przyniosła gola wojskowym. Na prawej stronie Wszołek inteligentnie wycofał do Muciego, ten dokładnie podał do Johanssona. Szwed uderzył nie do obrony. Technicznym strzałem lewą nogą umieścił piłkę tuż przy prawym słupku bramki Ravasa.

Łodzianie próbowali szybko odrobić straty, ale robili to nieporadnie i nie byli w stanie poważnie zagrozić bramce rywali. Legia opanowała sytuację i szybko po raz drugi skarciła gospodarzy. Znów akcje przeprowadzili Wszołek i Muci, a zakończył ją Kapustka, który trafił w piłkę lewą nogą z powietrza, zaskakując Ravasa. Te dwie akcje uciszyły rozgorączkowane trybuny.

Od początku drugiej połowy Widzew ruszył do ataku. Kilka razy groźnie zaatakował, ale bez bramkowego skutku, za to z głośnym dopingiem kibiców. Łodzianie byli coraz bardziej sfrustrowani.  Żółtą kartkę ujrzał
Pawłowski po ostrym wślizgu w nogi Jędrzejczyka. Inna sprawa, że tego wcześniej brakowało – zdecydowanych ataków widzewiaków, legioniści nie bawili się w boiskowe szachy. Widzew próbował dalej odrabiać straty. Terpiłowski mierzył w okienko, był blisko. Zabrakło niewiele. Kolejna akcja mogła przynieść upragnioną kontaktową bramkę. Gola strzelił Stępiński, ale nie został on niestety uznany. VAR dopatrzył się minimalnego spalonego obrońcy łodzian.

Sfrustrowani kibice zaczęli rzucać różnymi przedmiotami na boisko. Sędzia Marciniak przerwał grę. W końcówce Legia mogła strzelić trzeciego gola, ale Ravas obronił strzał Wszołka. Było przy tej interwencji trochę szczęścia, bo piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki. Spotkanie zostało przedłużone o 10 minut. Widzew ambitnie walczył i został za to nagrodzony. W ostatnich sekundach spotkania po centrze Danielaka honorowego gola szczupakiem strzelił Lipski. Niestety, zabrakło czasu, żeby pomyśleć o czym więcej niż ładnej (skąd my to znamy!) porażce.

Znamienne słowa Honorowego Obywatela Miasta Łodzi – Zbigniewa Bońka, które powinny wziąć sobie do serca obecne władze klubu: -Widzew nie może żyć tylko i wyłącznie historią, ale nie można o niej zapominać. Bez tej przeszłości to nie byłby taki klub.

Spotkanie oglądało na stadionie17 701 kibiców.

Widzew Łódź – Legia Warszawa 1:2 (0:2)

0:1 – Johansson (30), 0:2 – Kapustka (42), 1:2 – Lipski (90+10)

Widzew: Ravas – Stępiński, Czorbadżijski, Żyro – Danielak, Kun (88, Normann), Shehu (46, Sanchez), Nunes – Terpiłowski, Letniowski (46, Lipski)– Pawłowski (88, Szota)

Widzew – Legia. Styl łodzian pozwala na stwarzanie sytuacji. Czy je wykorzystają?

To już dziś wielki powrót do legendarnego pojedynku, który przez lata napędzał piłkarską ekstraklasę. O godz. 20.30 Widzew podejmie Legię Warszawa w samym Sercu Łodzi. – Faworytem jest Legia, ale ja liczę na niespodziankę – mówi jeden z legendarnych piłkarzy Widzewa Krzysztof Kamiński.

I na tę niespodziankę wszyscy sympatycy łódzkiego sportu i Widzewa liczymy – i ci, którzy szczelnie wypełnią stadion przy al. Piłsudskiego, i ci, którzy będą na portalach śledzić relacje live, jak i ci, którzy mają dostęp do Canal Plus i obejrzą spotkanie w telewizji. Oj, coś się nam widzi, że wszędzie może być rekord oglądalności! Legia stworzy specjalną strefę kibica na swoim stadionie. Widać, jak na dłoni, że powrót Widzewa mocno ożywił ekstraklasę – marketingowo, sportowo, wizerunkowo.

Dobrze, że na żywo będą mogli obejrzeć spotkanie byli piłkarze wielkiego Widzewa, którzy kończyli pojedynki z Legią z podniesioną głową.

Coraz lepiej spisujący się były gracz Legii, obecnie stoper Widzewa Mateusz Żyro mówi, że zrobi wszystko, żeby łodzianie ten mecz wygrali. I dodaje: Nie mogę już doczekać się tego meczu i jestem przekonany, że będzie to wielkie święto. W szatni też panuje duże podekscytowanie, bo mecz Widzewa z Legią zawsze będzie klasykiem i pojedynkiem z wieloma podtekstami. Nasz styl pozwala nam na tworzenie sytuacji. Trzeba zadbać o to, by je wykorzystywać, a do tego dołożyć dobrą pracę w defensywie i wtedy na pewno będziemy punktować.

Trener Janusz Niedźwiedź prorokuje: – Czeka nas ciekawe piłkarskie spotkanie, bo obie drużyny lubią operować piłką. Legia to drużyna, którą można zdiagnozować.  My jesteśmy pewni swoich umiejętności i chcemy ten mecz wygrać. Czekałem na takie spotkania przez wiele lat. Trzeba było przejść przez wiele problemów i wiele niższych lig, by znaleźć się w Widzewie i mieć możliwość wzięcia udziału w takim pojedynku.

Trener Legii – Kosta Runjaić: – Jesteśmy fizycznie i mentalnie w pełni gotowi na ten klasyk. Mamy nadzieję, że zgotujemy prawdziwą ucztę piłkarską. To będzie kolejny mecz piątkowy, bardzo podoba mi się taki termin. To dobry sposób na udane wejście w weekend. Nie ma potrzeby dodatkowej motywacji zawodników. Na stadionie pojawi się komplet publiczności, będziemy też mogli liczyć na doping naszych fanów i będziemy w stanie udźwignąć ciężar spotkania. Jestem przekonany, że nie opuścimy Łodzi z zerowym kontem. Odkąd rozpocząłem swoją pracę w Polsce, wiele osób opowiadało mi o Widzewie Łódź. Jutro po raz pierwszy będę miał okazję sprawdzić te opowieści.

W Warszawie, odwołując się przekornie do sławnego pojedynku sprzed lat, prorokują, że zacznie się od 2:0 dla gospodarzy, a skończy 3:2 dla gości. Pożyjemy, zobaczymy

Topowy mecz – topowi sędziowie. Spotkanie poprowadzi Szymon Marciniak, a za VAR będzie odpowiadał Tomasz Musiał.

Hit Widzew – Legia. Oby Henrich Ravas w bramce więcej się nudził niż interweniował

Właściwie mogło by być tak, że po jednym takim spotkaniu natychmiast trzeba by było rozegrać drugie, a potem… trzecie – zainteresowanie piątkowym pojedynkiem Widzew – Legia (godz. 20.30) jest tak duże. Mecz na żywo gotowe byłoby obejrzeć około 60 tysięcy widzów! Co prawda to nie będzie starcie o to, która z drużyn zagra w eliminacjach Ligi Mistrzów, ale legenda jest legendą, ma swoją moc i siłę. Widzew pokonał warszawian 22 lata temu, czas zatem najwyższy na zwycięstwo, zwłaszcza że na swoim stadionie wygrał 15 spotkań.

Mecz ma obejrzeć na żywo Zbigniew Boniek. Czy zobaczą go też na żywo inni legendarni piłkarze łódzkiego klubu, czy będzie ich jedynie reprezentował wszechobecny i wszechmocny prezes Mateusz Dróżdż? Obaj panowie usiądą sobie pewnie w pustej loży prezydenckiej, bowiem nikt z obrażonych przedstawicieli władz miasta (kontrolę nad lożą przejął klub) na spotkanie się raczej nie wybiera.

Najważniejszy będzie jednak sam mecz. Oby dostarczył spodziewanych emocji. Do tej pory Legia wygrała dwa spotkania, jedno zremisowała, jedno przegrała. Bilans Widzewa: jedno zwycięstwo, remis i dwie porażki. Byli piłkarze mówią, że łodzianie mają szansę, ale muszą być wyjątkowo uważni w grze defensywnej, konsekwentni i cierpliwi w szukaniu brakowych okazji. Będą zatem szachy zamiast widowiska?

W futbolu wszystko zaczyna się od defensywy, jej postawy. I tu w Widzewie jest problem, bowiem Bożidar Czorbadżijski spisuje się do tej pory słabo lub słabiutko i mówiąc szczerze trudno dociec, jaki widzewski fachowiec uznał, że będzie lepszy od Daniela Tanżyny czy Krystiana Nowaka. Wygląda na to, że w tej formacji od pierwszej minuty pojawi się Martin Kreuzriegler.

Swobodę i nawet bezczelność w grze, znamionującą pewność swoich możliwości pokazał Julian Shehu i pewnie znów posadzi na ławce Dominika Kuna.

Jordi Sanchez o niebo lepiej spisywał się w roli jokera i chyba trener Janusz Niedźwiedź wróci do ustawienia z Bartłomiejem Pawłowskim, jako jedynym napastnikiem. Asem w rękawie może okazać się Patryk Lipski, który dał dobrą zmianę w ostatnim meczu. Bardzo chcielibyśmy, żeby bohaterami spotkania byli ofensywni gracze Widzewa, a Henrich Ravas w bramce więcej się nudził niż interweniował.

Nikt z nas nie chce jednego – kolejnej pięknej porażki łodzian! Punkty są bowiem drużynie potrzebne jak kolejny łyk źródlanej wody i one w ostatecznym ekstraklasowym rachunku są najważniejsze.

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑