Rezerwowy Pafka

Tag: widzew miedź

Bohater Dominik Kun. Odwaga i fantazja w sporcie, w tym w futbolu, są bezcenne

Moje dobre rady przed meczem w Legnicy zdały się psu na budę. Sukcesu nie przyniosło ustawienie tramwaju przed własnym polem karnym i dalekie podanie na aferę na Jordi Sancheza.

Okazało się, że triumfowała odwaga, sportowa fantazja i umiejętności. Dominik Kun musi zostać w klubie, bo stał się jego ikoną. Bramka szybkiego, przebojowego pomocnika dała łodzianom awans do ekstraklasy, a teraz utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, po pokonaniu Miedzi w Legnicy 1:0.

Lubię takie akcje, to jest mój atut, więc z tego korzystamy. Osiągnęliśmy cel, przed sobą mamy jeszcze trzy spotkania, więc będziemy musieli postawić sobie nowe cele i powalczyć o jak najwyższe miejsce – powiedział Dominik Kun.

Skuteczny atak pomocnika przez połowę boiska to jedna z najbardziej spektakularnych, widowiskowych akcji w całych rozgrywkach ekstraklasy. Odwaga, odwaga i jeszcze raz odwaga zaprocentowała. Wcześniej impuls do takich akcji dał lider drużyny Bartłomiej Pawłowski, ale jego przebojowe akcje były nieskuteczne. W jego ślady poszedł Kun…

Jeszcze jeden piłkarz powinien zostać doceniony – za przewidywanie wydarzeń i sprawność fizyczną. Znakomita interwencja Patryka Stępińskiego po rzucie wolnym na linii bramkowej uchroniła Widzew od straty gola.

29-letni piłkarz do historii Widzewa przeszedł w ubiegłym roku. To jego gol dał klubowi z Serca Łodzi awans do ekstraklasy po 8 latach. W ostatniej kolejce sezonu Kun pokonał bramkarza Podbeskidzia Bielsko-Biała i Widzew wygrał 2:1. Później była wielka feta.

– Widziałem trochę wolnego miejsca, w pierwszym momencie chciałem strzelać, ale pobiegłem przed siebie i uderzyłem. Weszliśmy na boisko z Hansim, mieliśmy trochę wszystko rozruszać. Weszliśmy po akcji, w której się w cudowny sposób obroniliśmy, więc pomyśleliśmy, że to jest odpowiedni moment, żeby zaatakować. Tak się stało. Wszyscy zmiennicy pokazali się z dobrej strony, ale wielką robotę zrobili również zawodnicy pierwszego składu, którzy od początku dobrze bronili i zmęczyli przeciwnika – stwierdził Dominik.

Teraz, w sobotę, rywalem Widzewa będzie Górnik Zabrze. – Przed nami mecz z Górnikiem i bardzo nam zależy, żeby pokazać się w nim z jak najlepszej strony. Dzisiaj było widać postęp w porównaniu do poprzednich spotkań. Musimy wybronić wszystkie sytuacje z tyłu, a z przodu zawsze coś strzelimy. Na tym musimy budować. Chcemy jak najlepiej zakończyć ten sezon – powiedział piłkarz.

Janusz Niedźwiedź: Długo czekaliśmy na to zwycięstwo, wszystkim nam zaczęło to już ciążyć. Nie wygrywaliśmy, choć miewaliśmy także dobre momenty. Nadeszło przełamanie, które doda zespołowi wiary w to, że to co robi może być skuteczne. Będziemy teraz podchodzić do ostatnich spotkań bez obaw na temat tego, co się może wydarzyć. Będziemy mieć wysoko podniesione głowy. Utrzymanie przestanie być tematem numer jeden, ze spokojną głową będziemy mogli przygotować się do spotkania z Górnikiem Zabrze. Chcemy iść za ciosem.

Grzegorz Mokry: Wiedzieliśmy, że Widzew jest najlepszą drużyną ekstraklasy pod kątem gry w ostatnim kwadransie, a mimo to daliśmy się zaskoczyć. Straciliśmy piłkę, zawodnik rywala podprowadził ją przez kilkadziesiąt metrów i zdobył gola. Powinniśmy byli przerwać jego akcję dużo szybciej. Ten błąd kosztuje nas bardzo dużo.

Uff, Widzew przerwał złą passę. Wygrał po raz pierwszy od 17 lutego i zapewnił sobie utrzymanie w ekstraklasie

Oba zespoły czekały na ligowe zwycięstwo od 21 kolejki czyli od połowy lutego. I ta sztuka udała się Widzewowi, dzięki złotej bramce Kuna. Ta wygrana, druga w rundzie wiosennej (dziesiąta w sezonie), zapewniła łodzianom utrzymanie w ekstraklasie

Piłkarze Miedzi przystąpili do meczu na luzie, chcąc na pożegnanie z ekstraklasą pokazać dobry futbol i już w 10 minucie mogli prowadzić. Strzał Velkovskiego z rzutu wolnego odbił Ravas, do piłki doszedł jeszcze Henriquez, Minimalnie się pomylił, uderzając piłkę głową trafił w… słupek .Łodzianie się nie przestraszyli. Próbowali groźnie kontratakować, przechwytując piłkę w środku pola. Brakowało jednak decydującego zagrania, otwierającego drogę do bramki.

W 29 min powinno być 1:0 dla gości. Pawłowski, strzelając z rzut wolnego, trafił w poprzeczkę. Dobijał piłkę głową przez nikogo nie atakowany Żyro. I co zrobił? Uderzył ją tak nieudolnie, że ta poszybowała nad poprzeczkę. W kolejnej akcji Pawłowski minął trzech rywali, ale niestety strzelił bardzo niecelnie. Po kolejnym rajdzie między rywalami Pawłowski od komentatorów zyskał pseudonim… Alberto Tomba – mistrz slalomu.

Od 21 października minionego roku Widzew nie potrafi strzelić gola w pierwszej połowie meczu. I tradycji stało się zadość.

W pierwszej groźnej akcji drugiej połowy po kontrze, a jakże, wyprowadzonej przez Pawłowskiego, ani Zieliński, anie Terpiłowski nie pokonali golkipera rywali, choć mieli do bramki nie więcej niż trzy – cztery metry. Po chwili mający już tylko metr do bramki Sanchez… minął się z piłką. Po godzinie gry Pawłowski strzelał z rzutu wolnego z odległości 35 metrów. Wyszła prawdziwa futbolowa bomba, nie do obrony, niestety minimalnie niecelna.

Bliżsi gola byli gospodarze. Po rzucie wolnym, znakomitą interwencją na linii bramkowej popisał się Stępiński, który zanotował paradę ligowej kolejki. Przy dobitce ratowała gości poprzeczka. W odpowiedzi strzał Hanouska obronił Abramowski.

A potem nastąpiła najodważniejsza akcja meczu. Po indywidualnej akcji, minięciu dwóch rywali rezerwowy Kun strzałem w róg bramki pokonał bramkarza Miedzi! To jego czwarty gol w tym sezonie, zapewniający utrzymanie łodzian w ekstraklasie.

Miedź Legnica – Widzew 0:1 (0:0)

0:1 – Kun (87)

Widzew: Ravas – Stępiński (90+2, Czorbadżijski), Szota, Żyro – Zieliński, Shehu (78, Kun), Hanousek, Milos (86, Kreuzriegler) – Terpiłowski, Pawłowski (86, Zjawiński) – Sanchez (78, Hansen)

Miedź – Widzew. Laga na Jordiego Sancheza i będą wreszcie trzy punkty dla łodzian?

W poniedziałek o godz. 19 Widzew spotka się z Miedzią w Legnicy. Dla rywali ratunku już nie ma. Pożegnali się z ekstraklasą. Dla łodzian to mecz o wielką stawkę. Jeśli wygrają na pewno utrzymają się w najwyższej klasie rozgrywek.

Kolejne niepowodzenia zdaje się nie zepchną Janusza Niedźwiedzia z raz obranej drogi. Mówi: Chcemy grać odważnie i grać jak najwięcej prostopadłych podań. Zapewniam, że ciężko pracujemy nad tym, by spróbować tego jak najwięcej.

Mnie się wydaje, że najprostsze sposoby są najlepsze. Nie ma co wybijać się na wielkość, gdy cię na nią nie stać. Nie ma co się zachwycać świetnymi ocenami za… wrażenia artystyczne. Liczy się efekt, czyli punkty.

Dlatego zastosujmy stary, wypróbowany sposób reprezentacji Polski. Bronimy się w dziesięciu, a potem laga na Robercika, no przepraszam na Jordiego (Sancheza). Hiszpan zdobył do tej pory dla Widzewa sześć bramek, ostatnią nomen omen 13 marca w meczu z Wisłą Płock (1:1).

Przypomnijmy skąd wzięło się to określenie: „Laga na Robercika” – styl gry reprezentacji Polski polegający na podawaniu piłki przez bramkarza (piłka przelatująca przez połowę boiska) do napastnika znajdującego się na zazwyczaj na połowie przeciwnika (tutaj Robert „Lewy” Lewandowski).

Wstydu nie będzie, jeśli ta taktyka przyniesie łodzianom trzy punkty. Wiele rzeczy w ich grze trzeba poprawić. Może na szybko przez kilka treningów, poprzedzonych długim wypoczynkiem, udało się zwiększyć celność dośrodkowań, bo te z ostatnich spotkań to obraz nędzy i rozpaczy.

– Mimo wszystkich negatywnych zdarzeń, które nastąpiły, jak najbardziej mobilizujemy się przed najbliższym meczem. Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. W każdym kolejnym starciu chcemy zdobyć maksymalną liczbę punktów i godnie pożegnać się z rozgrywkami ekstraklasy, dając chociaż trochę radości naszym kibicom – mówi trener Miedzi Grzegorz Mokry.

Uff. Znajdujący się w głębokim sportowym kryzysie Widzew może odetchnąć z ulgą. Rywale robią wszystko, żeby nie spadł

Śląsk  przegrał bardzo ważny dla siebie mecz z Radomiakiem i łodzianie na strefą spadkową mają nadal bezpieczną przewagę siedmiu punktów (procentuje kapitalik wypracowany jesienią!). Teraz czeka łodzian mecz z… outsiderem Miedzią Legnica (8 maja, godz. 19), który właśnie pogrzebał swoje szanse na utrzymanie się w ekstraklasie. O wszystkim zdecydował remis w Krakowie. Legniczanie, jak w wielu innych meczach, mieli okazje, żeby pokonać Cracovię. Nie wykorzystali jednak ze trzech dogodnych sytuacji. Gdy nie strzela się gola, to się go traci i Miedź zremisowała 1:1.

Gol dla spadkowicza padł po prostej starcie piłki przez krakowian, znakomitym prostopadłym podaniu Domingueza i golu nastolatka Drachala, który zachował się jak ligowy rutyniarz. Najpierw wyprzedził dwóch rywali, potem pewnym uderzeniem w długi róg pokonał bramkarza. O takim zachowaniu młodzieżowca od wielu spotkań Widzew może tylko pomarzyć.

Po ostatniej porażce widzewiacy, którzy przedłużyli serię meczów bez zwycięstwa do dziewięciu, zostali nagrodzeni kilkoma dnia wolnego. Przygotowania do spotkania z Miedzią rozpoczną w środę. Porażające, na trzynaście spotkań w rundzie wiosennej drużynie Widzewa udało się wygrać tylko jedno. Najwyższy czas skończyć z tym sportowym koszmarem.

Trzeba wykorzystać to, że Miedź znalazła się w sportowym i psychicznym dołku. Teraz w Legnicy nastąpi czas rozliczeń, a zawodnicy, więcej niż o kolejnych meczach, będą myśleli o swojej sportowej przyszłości – czy zostać w I-ligowym klubie czy poszukać sobie nowych pracodawców. Na pomocnika Domingueza chętnych nie zabraknie. Takiego rozgrywającego pewnie z otwartymi rękami zatrudniłby w nowym sezonie Widzew, no chyba że zdecyduje się jednak na innego Hiszpana, byłego ełkaesiaka – Ramireza. Na razie cieszy fakt, że umowę z łódzkim klubem przedłużył solidny bramkarz czyli Ravas.

Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Widzew z trudem wygrał ale… Nie stracił bramki w czwartym kolejnym meczu na własnym boisku i został wiceliderem tabeli

W sześciu ostatnich meczach Widzew zdobył 16 punktów, odnosząc pięć zwycięstw i remisując po wyrównanej walce z Rakowem Częstochowa. W czterech ostatnich meczach u siebie nie stracił bramki. Nic dziwnego, że został wiceliderem tabeli! Trzeba obiektywnie przyznać, że sukces w meczu z outsiderem nie przyszedł łodzianom łatwo.

Trener Janusz Niedźwiedź uznał, że trzeba trzymać się zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia i postawił na tą samą jedenastkę, która rozpoczęła spotkanie z Zagłębiem (3:0).

Rywal, ligowy outsider wydawał się łatwy, ale… W sześciu meczach na dwóch najwyższych szczeblach rozgrywkowych łodzianie wygrali z Miedzią tylko raz. W ostatnim pojedynku ulegli w Legnicy 0:1, a gola dla rywali zdobył Chuca.

Pierwszą sytuację stworzył rywalom zbyt krótkim wybiciem Ravas. Na szczęście na miejscu byli obrońcy i do nieszczęścia nie doszło. W odpowiedzi trochę miejsca przed polem karnym rywali znalazł Pawłowski i precyzyjnym strzałem w róg bramki z ponad 20 metrów otworzył wynik spotkania.

Pawłowski po świetnym technicznym zagraniu i idealnym podaniu do Terpiłowskiego powinien zaliczyć asystę, ale młody widzewiak strzelił wprost w bramkarza. W kolejnej sytuacji Milos posłał piłkę niczym strzelający między słupy rugbista. Posłał piłkę wysoko nad poprzeczkę. W 16 minucie powinno być już 3:0 dla łodzian!

Gdy szybko nie rozstrzyga się losów spotkania, można szybko zostać ukaranym. Po uderzeniu Chucki piłka przeszła minimalnie obok dalszego słupka. W kolejnej akcji Miedzi Szota wybił piłkę tuż sprzed linii bramkowej.

Powinien być gol dla łodzian na zejście do szatni, ale Terpiłowski w dogodnej sytuacji znów nie stanął na wysokości zadania – przestrzelił.

Nie było cienia wątpliwości, że najlepszym piłkarzem pierwszej połowy był pracujący w ataku i w defensywie Pawłowski. Można było mieć pretensje za wyjątkowo słabą skuteczność widzewiaków.

W pierwszej sytuacji drugiej połowy Terpiłowski zagrał w pole karne do Kuna, a ten nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem. Po rzucie wolnym Pawłowskiego dobrą interwencją popisał się Abramowicz.

W odpowiedzi po kontrze Kostka trafił w… boczną siatkę. Carolina ograł Terpiłowskiego i zagrał idealnie do Matyni, ale ten z pięciu metrów strzelił w Ravasa. Za chwilę znakomitą interwencją popisał się bramkarz gospodarzy po uderzeniu z dystansu Cacciabue.

Sytuacja na boisku się zmieniła. To Miedź uzyskała przewagę. Okazało się, że to nie taki słaby zespół jak go ligowa tabela (ostatnia pozycja!) maluje. Potwierdzenie – Legniczanie nie przestawali atakować. Chuca minimalnie przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Klasę światową Ravas pokazał po kolejnej akcji gości, gdy fantastycznie obronił piłkę po główce z pięciu metrów Henriqueza. Widzew w końcówce zastosował taktyczny wariant zwany obroną Częstochowy i uratował kolejne trzy ligowe punkty.

Bezapelacyjnie piłkarzem drugiej połowy był bramkarz Ravas i to jemu Widzew zawdzięcza kolejne trzy ligowe punkty.

Widzew – Miedź1:0 (1:0)

1:0 – Pawłowski (8)

Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Kreuzriegler – Zieliński (87, Żyro), Kun (77, Letniowski), Hanousek, Milos – Terpiłowski (77, Zjawiński), Pawłowski (87, Shehu) – Sanchez

Beniaminek wielkim faworytem starcia z outsiderem ekstraklasy. Miedź zdobyła na obcych boiskach tylko punkt, Widzew na swoim stadionie aż 10. A mecz w piątek w Łodzi!

21 października o godz. 20.30 Widzew podejmie Miedź Legnica, która zremisowała u siebie z Cracovią 1:1.

Łodzianie są na czwartym miejscu z dorobkiem 23 punktów i bilansem spotkań 7 zwycięstw, 2 remisy. 4 porażki. Miedź jest czerwoną latarnią. Zdobył tylko 6 punktów. Bilans: 1-3-8. Bilans na wyjeździe 0-1-5. Łodzianie są zdecydowanym faworytem (tak, tak i miano beniaminka nie ma tu nic do tego).

Widzew najpierw przede wszystkim grał ładnie dla oka, ale nie zawsze przez taktyczną niefrasobliwość zdobywał punkty. Trener Janusz Niedźwiedź uznał i słusznie, że podstawą są dobra forma, charakter, ambicja i… taktyczna dyscyplina. I tej widzewiacy pilnują jak oka w głowie, co doskonale było widać w świetnie rozegranym taktycznie spotkaniu z Rakowem (0:0).

Miedź przystąpi do meczu z nową trenerską miotłą. Szkoleniowcem zespołu został 37-letni Grzegorz Mokry. Wrócił do pracy w Legnicy po roku banicji. Wcześniej był asystentem Dominika Nowaka. Czy nowy trener będzie miał pomysł na czerwoną latarnię już w swoim ekstraklasowym debiucie? Na razie uważa Widzew za team, który ma zgraną ekipę i naprawdę klasowych zawodników. Łodzianie jego zdaniem to zespół, który ma sporą pewność siebie. Gra w ataku pozycyjnym w wielu wariantach. Coś jest na rzeczy…

W pięciu ostatnich meczach Widzew zdobył 13 punktów, odnosząc cztery zwycięstwa i remisując po wyrównanej walce z Rakowem Częstochowa. Wydaje się, że forma łodzian rośnie z meczu na mecz, więc można spodziewać się, że zrobią wszystko aby kontynuować piękną ligową serię.

Pod znakiem zapytania stoi występ znakomicie ostatnio się spisującego Martina Kreuzrieglera. Jego brak to byłoby spore osłabienie bardzo pewnej ostatnio defensywy. Jeśli go zabraknie wtedy do wyjściowej jedenastki wróci Mateusz Żyro. W grze defensywnej łodzianie muszą podwójnie ubezpieczać Henricha Ravasa, bo jego wyjścia na piąty metr po piłkę nie zawsze są skuteczne, o czym drużyna przekonała się dotkliwie w Gliwicach, tracąc gola.

Dobrze zrobił zespołowi powrót do środka drugiej linii – Dominika Kuna, gdzie jest on o wiele bardziej pożyteczny niż na skrzydle. Na pewno w wyjściowym składzie znajdzie się napastnik Jordi Sanchez. Oby tym razem wpisał się na listę strzelców. Jordi i Bartłomiej Pawłowski są w tej chwili najlepszymi snajperami zespołu. Obaj strzelili po cztery bramki.

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑