Rezerwowy Pafka

Tag: widzew myśliwiec (Page 1 of 3)

Moim zdaniem dyrektor sportowy Widzewa powinien się zająć ciężką pracą, która teraz zweryfikuje jego kompetencje. Trzymam mocno kciuki za szkoleniowca!

Nie mam w sobie empatii i cienia zaufania do (większości) polskich piłkarskich menedżerów. Wszystko za sprawą Krzysztofa Przytuły, z którego w ŁKS więcej było szkody niż pożytku, a którego personalne wybory wpędziły klub w sportowe i finansowe tarapaty. A gdy odszedł… No po prostu szok! Okazało się, że został dyrektorem w futbolowej agencji, z której brał do ŁKS także nieudacznych piłkarzy.

Dlatego krytycznie patrzę na pracę dyrektora sportowego Widzewa Tomasza Wichniarka. Tego nikt w klubie nie potwierdza, ale dla mnie widać, jak na dłoni, że toczy sobie taką klubową wojenkę z trenerem Danielem Myśliwcem. Na razie jest 1:0 dla niego, bo pozbył się zaufanego człowieka szkoleniowca. Tylko jaki z tego pożytek ma Widzew? Taka prosta prawda – żadnego! Wręcz przeciwnie, znakomicie udaje się w ten sposób budowanie czarnego pijaru wokół klubu. Brawo, brawo tylko tak dalej. O nie, tak źle na pewno Widzewowi nie życzę.

Jestem zdania, że zanim ktoś zechce się wybić na klubową wielkość, powinien pokazać czego dokonał do tej pory. W przypadku pana Wichniarka wielkich pozytywnych zaskoczeń nie ma, a wręcz przeciwnie. Sprowadzenie do klubu Bartłomiej Pawłowskiego czy Rafała Gikiewicza, to dla mnie zwykłego kibica, byłoby oczywistością.

W innych działaniach wielkich sukcesów nie widzę: nie ma twórczej współpracy z legendami Widzewa, choć to wydaje się nie podlegać dyskusji, nie ma szturmu zdolnej młodzieży na pierwszy zespół, jest za to wyjątkowy transferowy rodzynek – Hilary Gong – bodaj najgorszy transfer w polskiej piłce ostatniego półrocza, za który trzeba było podobno wybulić 350 tysięcy euro. Nie uratuje transferu nawet fakt, że Hilary jest szybki jak wiatr.

Już to wszystko pokazuje, że pan dyrektor powinien siedzieć cicho, jak mysz pod miotłą i zająć się ciężką pracą nad budowaniem nowej kadry Widzewa, realizując sugestie szkoleniowca. To teraz czarno na białym powinno zweryfikować jego zawodowe kwalifikacje.

Marek Hanousek powinien grać. Lepiej chyba zmienić taktykę niż trzymać w ligowej zamrażarce tak dobrego gracza

Cóż, tak czasami jest. Nie wszystko układa się tak, jak byśmy chcieli. Nie udał się widzewski jubileusz Daniela Myśliwca. W jego 50 meczu w roli pierwszego trenera łodzianie przegrali z Rakowem 2:3. Bilans szkoleniowca to 22 wygrane, 10 remisów i 18 porażek.

Można go zmienić na korzyść już w środę. O godz. 18 w 1/8 finału Pucharu Polski łodzianie zagrają w Kielcach z Koroną. Wygląda na to, że pucharowe rozgrywki to może być ich sposób na… uratowanie sezonu. Potem ostatni w tym roku ligowy mecz. 7 grudnia o godz. 17.30 Widzew podejmie Stal Mielec.

Wróćmy do widowiskowego, ale przegranego starcia z częstochowianami. Szkoleniowiec wreszcie zrozumiał, że wystawianie Hilarego Gonga po prostu osłabia drużyny i tym razem nie posłał go na boisko. Trochę z konieczności (nadmiar kartek Juliana Shehu) przypomniał sobie, że ma w kadrze… kapitana Marka Hanouska. Posłał go w ligowy bój i okazało się, że uporczywe sadzanie tego piłkarza na ławce rezerwowych działało na szkodę zespołu. Lepiej chyba zmienić taktykę, niż trzymać w ligowej zamrażarce tak dobrego gracza.

Sam Daniel Myśliwiec przyznał: – Marek Hanousek już przed meczem dawał mi dużo do myślenia. Długo nie grał, ale jego postawa to coś o czym mówię piłkarzom. Po tak długiej przerwie zagrał naprawdę świetny mecz. Chylę czoła jego postawie podczas treningów.

Z pozytywów odnotujmy strzeleckie przełamanie Imada Rondicia, który zdobył swoją ósmą ligową bramkę. Przyzwoity wynik. Niestety, po raz kolejny swoją futbolową słabość pokazał Jakub Łukowski, który z przytupem wszedł do drużyny (3 gole), by z każdym kolejnym meczem gasnąć w oczach. Czy to kolejny nieudany łódzki transfer czy też sportowa odbudowa piłkarza jest jednak możliwa?!

Dlaczego Widzew nie korzysta z kapitału, jakim jest charyzma, doświadczenie i wiedza klubowych legend?!

Nie od dziś wiem, jak i wielu, że z polityką transferową Widzewa nie jest, mówiąc łagodnie, najlepiej. Raczej ciągnie ona drużynę w dół niż zapewnia wzrost i spełnianie sportowych ambicji. W tej chwili futbolowa Polska zastanawia się na przykład, czy to łodzianie dzierżą palmę pierwszeństwa w dokonaniu najgorszego transferu ostatnich miesięcy.

Widać tak to sobie wymyślili dyrektor Tomasz Wichniarek (który go kupił) i trener Daniel Myśliwiec (który wystawia go z uporem maniaka), że z Hilarym Gongiem w składzie Widzew tak podciągnie swoją grę, że znajdzie się w TOP 5 ekstraklasy. Skala wiary i tolerancji obu panów jest po prostu niezwykła. Chciałbym wiedzieć, skąd ona się bierze, bo rzeczywistość skrzeczy, a kolejny występ tego piłkarza to kolejne wielkie rozczarowanie. Czy za wszelką cenę, kosztem zespołu, trzeba udowadniać, że ten transfer miał jakikolwiek sens. Bo moim i wielu kibiców zdaniem sensu on nie miał żadnego. Tymczasem…

Widzew mógł zrobić rewolucję w systemie wyszukiwania i pozyskiwania nowych piłkarzy, który doprowadziłby do końca lukratywnego świata futbolowych menedżerów, ale ucieka od niej jak tylko może. Legendy klubu, ludzie którzy zbudowali jego wielkość, a którzy znają futbol od podszewki i mają swoje bardzo ciekawe przemyślenia na temat pozyskiwanych nowych piłkarzy (wiem, bo sam ich słuchałem), mogliby zostać armią menedżerów Widzewa.

Armią, która pomoże w poszukiwaniach, a potem dokona krytycznej oceny zawodników, zanim ktoś pochopnie podpisze z nimi kontrakty. Można wierzyć w ich fachowość, bezstronność i krytycyzm. Sami grali bowiem na poziomie, do którego dziś w polskiej piłce dorastają nieliczni, jeśli w ogóle tacy są.

Widzew niestety raczej odcina się od swoich legend niż z nimi współpracuje. Dlaczego? Nowi ludzie lekceważą historię i brakuje im pokory? Efekty widać jak na dłoni, a czarę goryczy przelewa ostatnia wyjątkowo wstydliwa porażka z broniącą się kurczowo przed degradacją, mocno osłabioną kadrowo Puszczą Niepołomice.

W zwycięskim meczu z Zagłębiem Widzew miał dwóch bohaterów, a spotkanie musi dać do myślenia trenerowi nad jego personalnymi wyborami

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Trochę optymizmu przed przerwą na reprezentację się bez dwóch zdań przydało. Widzew po dobrym meczu, choć prostych, czasami niezrozumiałych, błędach w defensywie, pokonał Zagłębie 2:0. W tej sytuacji mecz miał dwóch bohaterów: autora dwóch bramek 23-letniego Jakuba Sypka i 37-letniego Rafała Gikewicza. Co by było gdyby przy prowadzeniu 1:0 bramkarz łodzian nie wygrał pojedynku sam na sam? Tego nie wie nikt, ale to była interwencja na trzy ligowe punkty.

Podobnie jak dwa gole, momentami spisywanego na straty i krytykowanego, byłego gracza Zagłębia. Drugą piękną bramką Sypek ostatecznie zamknął usta krytykom, a tak o niej mówił: – Przy drugiej bramce, gdy piłka do mnie leciała, myślałem tylko o tym żeby oddać strzał. Światło delikatnie mnie zmyliło, ale futbolówka siadła mi idealnie. Przed meczem dużo rozmawiałem z Kozą (obrońca Samuel Kozlovsky). Mówiłem mu, żeby zagrywał dużo takich piłek, bo będę mieć sporo przestrzeni w tym miejscu. Szacunek dla Samuela, bo dwa razy zagrał idealną piłkę.

Trener Daniel Myśliwiec dokonał w meczu dwóch ważnych zmian, które powinny dać mu dużo do myślenia przed kolejnym spotkaniem (25 listopada o godz. 19 Widzew na stadionie Cracovii zagra z Puszczą Niepołomice). Marcel Krajewski, gdy zmienił mylącego się i to często, Liriama Kastratiego, uspokoił grę. Zagłębie w swoich atakach po prawej stronie nie było już tak groźne, jak wcześniej. Dawno niewidziany Marek Hanousek pokazał spokój i pewność, stabilizując grę zespołu w końcówce, co miało swoją wartość.

Marzenie: oj przydałby się Widzewowi taki 20-latek jakiego ma Lech czyli Antoni Kozubal. Piłkarz, który robi w meczu wielką różnicę. Może takim piłkarzem będzie defensywny pomocnik 20-letni pomocnik Znicza Pruszków – Wiktor Nowak, o ile Widzew wygra wyścig po piłkarza z innymi klubami ekstraklasy.

Podsumujmy optymistycznymi słowami łódzkiego szkoleniowca: Zawodnicy wyciągnęli wnioski po spotkaniu z Górnikiem i dwoma ostatnimi meczami pokazali, że stać ich na więcej.

Widzew. Potrzeba mocnego walnięcia pięścią w stół. Tak dalej być nie może!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Szczere i odważnie słowa trenera Widzewa – Daniela Myśliwca po przegranym w fatalnym stylu meczu z Górnikiem Zabrze (0:2): – Jak trenujesz, tak grasz. W tygodniu trenowaliśmy słabo i nie możemy sobie więcej na to pozwolić.

Ciekawe, czy po takim oświadczeniu, doszło do spotkania zarządu klubu z drużyną i mocnego walnięcia pięścią w stół. Tak dalej być nie może! A może przy al. Piłsudskiego wszyscy dobrze się czują we własnym niezdrowym i niedobrym sosie i takie działania wydają się bossom niepotrzebne?

No, bo co miałby do powiedzenia, mający dobre samopoczucie, dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek? Tylko to, że jego ostatnie transfery do Widzewa (przynajmniej na razie) wyglądają… beznadziejnie.

Gdy patrzyłem na wolnego, ociężałego, grymaszącego Saida Hamulicia przypominał mi się wierszyk Juliana Tuwima – Lokomotywa. Tak mniej więcej wyglądała niemoc napastnika w meczu z Górnikiem: Lecz choćby przyszło tysiąc atletów / I każdy zjadłby tysiąc kotletów / I każdy nie wiem jak się wytężał / To nie udźwigną, taki to ciężar.

A, co powiedzieć o Hillarym Gongu, który zawodzi dokumentnie. A dlaczego? Ponieważ ma umiejętności poniżej nie najwyższych przecież wymagań polskiej ekstraklasy! Dlaczego dyrektor sportowy przez cały okres przygotowań nie zabiegał o pozyskanie lub wypromowanie zdolnego, kreatywnego młodzieżowca, który nie osłabiałby drużyny i nie był piątym kołem u wozu? To kardynalny błąd, który odbija się Widzewowi do dziś czkawką.

Zarzuty personalne można by mnożyć, ale dziś nie to jest najważniejsze. Trzeba natychmiast zdyscyplinować drużynę, pozbyć się tych, którzy uprawiają jawny sportowy sabotaż: im się nie chce lub mają za małe umiejętności. Dać szansę tym, którym naprawdę zależy i oddadzą serce i zdrowie za Widzew.

Czy Widzew zostanie ligowym średniakiem – przeciętniakiem czy potrafi pokazać, że stać go na więcej?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Po niezwykle bolesnej porażce z Koroną na własnym boisku piłkarze Widzewa trochę potrenowali i dostali cztery dni wolnego. Czy nastąpi wielki reset?! Miejmy nadzieję, że nie było przez te dni bez trenowania jak w znanym wierszu: jedzą, piją, lulki palą, tańce, hulanka, swawola, tylko… trzymanie sportowego reżimu.

Kazimierz Górski czy Leszek Jezierski formę swoich piłkarzy oceniali na oko (wybitnych fachowców!) i nosa. Dziś o każdym futboliście drużyny, dzięki komputerom – bajerom, wiadomo wszystko – ile i jak grali, w jakiej są fizycznej dyspozycji. Czasem te komputerowe oceny okazują się złudne i wtedy wychodzi wielki klops. Przekonano się o tym w niejednym klubie. Oby, to wielkie fizyczne złudzenie, nie dopadło trenera Daniela Myśliwca i jego sztabu.

Teraz bowiem wkraczamy w taką fazę ekstraklasowych rozgrywek, w trakcie której zdecyduje się czy Widzew zostanie ligowym średniakiem – przeciętniakiem czy potrafi pokazać, że stać go na więcej.

Po okresie wypoczynku pressing łodzian będzie skuteczniejszy i przyniesie spodziewane bramkowo – punktowe korzyści, czy też narazi drużynę na kosztowne straty?! Czy ktoś nagle wybije się na wielkość i potrafi błyszczeć w ekstraklasie? Marzy się wszystkim, żeby kimś takim stał się Said Hamulić, który będzie mądrze uczestniczył w grze i strzelał gole, jak na zawołanie. Czy łódzka obrona to nie będzie tylko Rafał Gikiewicz i jedna wielka niewiadoma, tylko formacja, na której można polegać? Czy wreszcie pokaże się na boisku młody widzewiak, który nie będzie na doczepkę, a potrafi kreować wydarzenia na boisku?

Pytania, pytania, pytania… A pierwsza odpowiedź już 19 października. Wtedy to Widzew o godz. 14.45 zagra w Lublinie z beniaminkiem Motorem. Rywale w ostatniej kolejce ograli lidera ekstraklasy – Lecha (2:1) i to na jego boisku!

Widzew. Jest czas, żeby wreszcie przygotować do gry Hamulicia. Niech pokaże na co go stać, czy warta była skórka za wyprawkę

Fot. widzew.com

Następny ligowy mecz Widzewa dopiero 19 października (godz. 14.45) w Lublinie z beniaminkiem Motorem, który potrafił zremisować z Koroną 1:1, z którą łodzianie przegrali 0:1. Trzeba jednak pamiętać, że w ostatniej kolejce beniaminek pokonał w Poznaniu lidera – Lecha 2:1! W każdym razie jest trochę czasu, żeby spokojnie popracować nad formą, bo ta ostatnio u łodzian słaba, przemyśleć wyjściową jedenastką, bo z tym też nie jest najlepiej.

Powiedzmy sobie szczerze, że to jak dziś gra Widzew, to pokłosie też tego, jakich dokonuje transferów. Zgadza się, warto było czekać aż swoją formę odbuduje Kerk, bo to piłkarz o wysokich umiejętnościach i możliwościach. Czy jednak to samo da się powiedzieć o innych?! Ja ciągle i ciągle nie mogę zrozumieć dlaczego znajduje miejsce w meczowej kadrze słabiuteńki Gong, który wychodzi na boisku i potwierdza (przynajmniej na razie), że polska ekstraklasa to dla niego za wysokie progi. I dlaczego nie ma w niej miejsca dla Klimka. Na pewno nie spisywałby się gorzej od Nigeryjczyka.

Nie da się porażki zwalić tylko na karb wyjątkowej nieskuteczności, choć jak chce trener Myśliwiec w pojedynku z Koroną było 21 (oficjalne statystyki mówią o 17) strzałów na bramkę rywali i tylko, co rzeczywiście jest szokujące, jeden celny. Skoro jednak taka jest diagnoza to…

Jest czas, żeby wreszcie przygotować do gry Hamulicia i przekonać się na własne oczy, czy ten transfer miał sens, czy był tylko strzałem kulą w płot. Wydaje mi się też, że bliski jest powrót do wyjściowego składu kapitana Hanouska, bo jego rozsądku w grze brakuje wielu jego kolegom, którzy dostają swoją meczową szansę.

Przekonamy się, zobaczymy, czy postawiony wręcz pod ligową ścianą (inaczej mówiąc powrót do tego wszystkiego nieudanego, co już było) trener Myśliwiec zdecyduje się na rewolucję czy jedynie ewolucję w wyjściowej jedenastce. Na razie drużyna ma w planach… cztery dni przerwy. Powiedzmy wprost, nie jest najgorzej być ligowym piłkarzem w Polsce.

Widzew w Łodzi powalczy z Koroną o zwycięstwo. Wygląda na to, że zmiany w wyjściowej jedenastce są niezbędne!

Napastnik Widzewa – Imad Rondić
Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Widzew znów nie wygrał wyjazdowego, ligowego meczu, choć powinien, bo tak Bogiem a prawdą był lepszy i miał lepsze bramowe sytuacje (w tym w ostatniej akcji meczu). Na piękne oczy punktów się jednak nie przyznaje.

Wnioski? Trener Myśliwiec cały czas musi szukać. Nie ma żelaznej wyjściowej jedenastki, na której może polegać jak na Zawiszy. Co zrobić, żeby szkoleniowiec przejrzał na oczy i po prostu wyrzucił z jedenastki grającego na piękne oczy(?!) pomocnika Gonga. Mam nadzieję, że się w końcu dowiem: kto, po co i za ile go sprowadził do Łodzi, a teraz promuje bez umiaru, sensu ze szkodą dla drużyny.

Dlaczego Widzew podobno znakomicie rozwijający swoją piłkarską akademię, podpisujący umowy partnerskie z kolejnymi klubami, nie jest w stanie znaleźć i wypromować kilku młodych ludzi w Polsce nazywanych młodzieżowcami, którzy wchodząc na boisko nie będą zaniżać potencjału i poziomu gry drużyny, a wręcz przeciwnie?!

Wydaje się, że na dobre stracił miejsce w wyjściowej jedenastce Hanousek, bo do środkowych pomocników zespołu nie można mieć większych pretensji. Z kolei opaska kapitana wyjątkowo mobilizująco wpłynęło na stopera Żyrę, który potwierdza, że, obok Gikiewicza, jest liderem defensywy.

Grający w kratkę Rondić wywalczył karnego, a potem go wykorzystał. Ta bramka dała Widzewowi ligowy punkt. A Rondić ma już na koncie 5 trafień. Inna sprawa, że potrzebuje dodatkowych zajęć, podczas których intensywnie będzie ćwiczył strzały głową. Ciekawe, jak dalej będzie wyglądała w Widzewie sytuacja napastnika Hamulicia.

Wygląda na to, że trener Myśliwiec znów dokona zmian w wyjściowej jedenastce a… 4 października o godz. 20.30 Widzew podejmie Koronę Kielce. Łodzianie wygrali u siebie trzy spotkania, nie przegrali żadnego. Rywale na obcych boiskach wywalczyli trzy remisy. Faworyt jest jeden, ale to jest polska piłka. Wszystko zdarzyć się może.

Ligowy początek Widzewa. Wściekły pressing łodzian dla pierwszych rywali może być zaskoczeniem i dać sukces

Trener Daniel Myśliwiec Fot. Marek Młynarczyk, blog obiektywnasport.pl

Widzew w nowym sezonie ma grać o coś więcej niż przetrwanie. W pierwszej kolejce w poniedziałek o godz. 19 zagra z mającą wielkie kłopoty finansowe (wycofał się państwowy koncern!) Stalą w Mielcu. Celem łodzian ma być TOP5, ale… z liderów zespołu ostał się tylko Rafał Gikiewicz. Inni są kontuzjowani, albo dobrze(?)… sprzedani. Tak buduje się finansowy spokój klubu (na jak długo?!), a nie drużynę mającą ligowe góry przenosić. Cóż, pożyjemy zobaczymy, co przyniesie ligowe życie.

Jest sześciu nowych piłkarzy, na dziś z CV wygląda na to, że różnicę w grze na korzyść łodzian może robię skrzydłowy Hilary Gong. Bez kreatora gry i piłkarza strzelającego gole trudno będzie spełniać marzenia.

Hasłem łodzian było: mniej transferów, więcej jakości. Szybko się przekonamy, czy tak jest w rzeczywistości i tak entuzjastycznie przyjęte przez klub przedłużenie umowy z dyrektorem sportowym – Tomaszem Wichniarkiem było dobrym pomysłem.

Wygląda na to, że trener Daniel Myśliwiec stara się robić, co tylko się da, żeby ewentualnych dziur i mankamentów w grze nie było tak widać. Dlatego, co podkreśla, stawia na pressing na całym boisku. Widzewiacy mają mieć żelazne zdrowie. Nawet na moment nie dawać rywalom dojść do głosu i pozwolić na to, żeby prowadzili grę na swoich warunkach. To jest oczywiście… utopia, bo tak grać przez 90 minut się nie da, ale ten wściekły pressing dla pierwszych rywali może być zaskoczeniem.

Oby przyniósł punktowe rezultaty, bo w drugiej kolejce łodzianie grają z Lechem, w trzeciej ze zbrojącą się mocno Cracovią (Henrich Ravas!), a w czwartej ze Śląskiem Wrocław. Trudny kalendarz, oby te spotkania zakończyły się punktową zdobyczą łodzian. Na razie wielkim sukcesem Widzewa jest to, że sprzedał 15 617 karnetów na nowy sezon. Pojemność stadionu wynosi około 18 tys. miejsc.

Widzew. Czy jest ligowe życie bez Bartłomieja Pawłowskiego i… Jordiego Sancheza?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Widzew w okresie przygotowawczym musi wypracować formułę: jak grać w lidze bez Bartłomieja Pawłowskiego a i pewnie Jordiego Sancheza. Pierwsze koty za płoty, ale premierowy sparing wyszedł na plus. Widzewiakom chciało się grać, stworzyli kilka składnych akcji, pokonali GKS Katowice (3:1), gola zdobył debiutant Jakub Łukowski, okazało się, jak ważnym graczem jest hiszpański napastnik, który nawet założył opaskę kapitana.

Sanchez ma grać w Azji, Widzew pewnie na tym trochę zarobi (pół miliona euro?!), ale czy skórka warta za wyprawkę. Wiosną łodzianie mieli transferowe szczęście, że nagle i niespodziewane pojawił się Rafał Gikiewicz. Teraz podczas transferowych poszukiwań już tak dobrze być nie musi, a Sanchez… 29-letni Hiszpan w minionym sezonie w 35 spotkaniach zdobył 11 bramek, zaliczył 6 asyst. Jego dorobek w Widzewie budzi szacunek: 65 meczów, 19 goli.

Sposobem trenera Daniela Myśliwca na wielkie kadrowe straty ma być skuteczny sposób grania. Szkoleniowiec mówi: – Nie odpuszczamy, chcemy pressować jeszcze lepiej, mocniej i częściej.

Tym pomysłem na grę łodzianie chcą nie dawać rywalom dojść do głosu, strzelać bramki i wygrywać. Czas pokaże czy tak właśnie będzie. Na razie jest plusik po pierwszej grze kontrolnej i oczekiwanie, że tak będzie dalej…

Teraz przed Widzewem w sobotę mecz kontrolny z Motorem Lublin, a potem zgrupowanie w Opalenicy.

« Older posts

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑