Rezerwowy Pafka

Tag: widzew pawłowski (Page 1 of 2)

Już mi się marzy. Wiosną Widzew będzie miał superduet pomocników: Kerk – Pawłowski!

Zdjęcia: Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Czekam na tą chwilę. Wtedy będzie przepięknie, wtedy będzie prawdziwy futbolowy wzlot Widzewa. Kiedy? Wtedy, gdy na boisku pokażą się razem, będący w wysokiej formie pomocnicy – Kerk i Pawłowski.

Biję się w pierś. Jak wielu szybko spisałem Kerka na straty. Wydawało mi się, że po kontuzji chce się prześlizgnąć przez łódzki klub, a prawdziwego futbolowego szczęścia szukać sobie gdzie indziej.

Tymczasem ostatni mecz z Motorem w Lublinie (4:3 dla Widzewa), ale nie tylko ten, pokazał, że jest to piłkarz pełną gębą. Nie tylko potrafi dośrodkować piłkę na nos, tak, żeby ją bez problemu umieścić w siatce. Pokazywał się do gry, dużo biegał, starał się stworzyć sobie najlepszą przestrzeń do grania.

Ech marzy mi się: w duecie z innym wyjątkowo kreatywnym i inteligentnym piłkarzem (i człowiekiem!) czyli Pawłowskim może być jeszcze lepszy.

Bo nie ma cienia wątpliwości, że to Widzew dał szansę Pawłowskiemu pokazania pełni swoich możliwości. Okazało się, że spychanie go na sportowy margines we Wrocławiu było głupotą i beznadziejnym błędem.

Na razie jest jeszcze ligowa jesień. Pawłowski powoli wraca po kontuzji i operacji do formy. Na boisku pojawi się pewnie wiosną. W tej sytuacji Kerk musi liczyć na innych, albo radzić sobie sam.

27 października o godz. 17.30 Widzew podejmie Górnika Zabrze (ostatnio pokonał Stal Mielec 3:1). Kerk czy Podolski – kto będzie lepszy? Odpowiedź na to pytanie będzie… ekscytująca.

W ostatniej kolejce futbolowych emocji nie brakowało, ale głównie w… I lidze. Sytuację w ekstraklasie ratował swoją opinią Bartłomiej Pawłowski!

Wygląda na to, że futbolowy strzał TVP, okazał się strzałem w dziesiątkę. Mecze piłkarskiej I ligi nie są gorsze, mniej emocjonujące, niż te w ekstraklasie. A nawet jest odwrotnie. Dobitnym przykładem jest to, co działo się w ostatniej kolejce.

Top of the top był pojedynek w Krakowie pomiędzy Wisłą i Arką (2:2). Jestem pewien, że najlepszy piłkarz tego meczu Angel Rodado (dwa gole) z Wisły znalazłby natychmiastowe zatrudnienie w każdym klubie ekstraklasy, bo wielu grających tam tzw. napastników bije sportowo i nie tylko na głowę. A ŁKS powinien sobie pluć (po wielokroć!) w brodę, że pozbył się trenera Kazimierza Moskala.

Działo się w Kołobrzegu, gdzie może mecz był średni, ale za to końcówka! Dwóch piłkarzy Polonii Warszawa pokłóciło się o to, który z nich ma wykonywać rzut karny. W końcu postawił na swoim Ilkay Durmus i… trafił w poprzeczkę. W ten sposób pozbawił swoją drużynę cennego ligowego punktu.

Sześć bramek w Niecieczy, cztery gole były dziełem byłych widzewiaków (trzy Kacpra Karaska, jeden Dominika Kuna), moc emocji, trochę kontrowersji i wygrana lidera – Termaliki z Wisłą Płock (4:2).

Sześć bramek, w tym gol godny ligowego wyjadacza, pokazujący moc futbolowych możliwości młodego piłkarza – Antoniego Młynarczyka i przełamanie ŁKS, który w Grodzisku pokonał Wartę 4:2 (25 sierpnia o godz. 14.30 łodzianie podejmują Chrobrego Głogów).

A w ekstraklasie?… Chyba tylko pojedynek w Białymstoku zasługiwał na uwagę, gdzie Jaga przegrała z grającą dobrze i skutecznie Cracovią 2:4.

A jeszcze jedno… Z ekstraklasowych ostatków zainteresowanie i spory rezonans wzbudziła opinia leczącego uraz kapitana Widzewa Bartłomieja Pawłowskiego, który ma po prostu dziennikarski talent – patrzy bystro, krytycznie, a potem umie to oblec w słowa, trafiające do ludzi.

Tym razem mówił o nierównościach w finansowaniu futbolowych klubów w Polsce. O jedne muszą dbać i cały czas martwić się czy starczy, prywatni właściciele. Inne, gdy popadają w finansowe tarapaty, zawsze mogą liczyć na pomoc życzliwych im spółek skarbu państwa lub miejskich spółek, jak to miało ostatnio miejsce w przypadku Śląska i milionowego wsparcia ze strony wrocławskiego… ZOO.

Oby dzisiejszy ekstraklasowy mecz Widzewa z Radomiakiem (godz. 18 na stadionie przy al. Piłsudskiego) dostarczył moc wrażeń i niezapomnianych sportowych emocji!

Widzew. Czy jest ligowe życie bez Bartłomieja Pawłowskiego i… Jordiego Sancheza?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Widzew w okresie przygotowawczym musi wypracować formułę: jak grać w lidze bez Bartłomieja Pawłowskiego a i pewnie Jordiego Sancheza. Pierwsze koty za płoty, ale premierowy sparing wyszedł na plus. Widzewiakom chciało się grać, stworzyli kilka składnych akcji, pokonali GKS Katowice (3:1), gola zdobył debiutant Jakub Łukowski, okazało się, jak ważnym graczem jest hiszpański napastnik, który nawet założył opaskę kapitana.

Sanchez ma grać w Azji, Widzew pewnie na tym trochę zarobi (pół miliona euro?!), ale czy skórka warta za wyprawkę. Wiosną łodzianie mieli transferowe szczęście, że nagle i niespodziewane pojawił się Rafał Gikiewicz. Teraz podczas transferowych poszukiwań już tak dobrze być nie musi, a Sanchez… 29-letni Hiszpan w minionym sezonie w 35 spotkaniach zdobył 11 bramek, zaliczył 6 asyst. Jego dorobek w Widzewie budzi szacunek: 65 meczów, 19 goli.

Sposobem trenera Daniela Myśliwca na wielkie kadrowe straty ma być skuteczny sposób grania. Szkoleniowiec mówi: – Nie odpuszczamy, chcemy pressować jeszcze lepiej, mocniej i częściej.

Tym pomysłem na grę łodzianie chcą nie dawać rywalom dojść do głosu, strzelać bramki i wygrywać. Czas pokaże czy tak właśnie będzie. Na razie jest plusik po pierwszej grze kontrolnej i oczekiwanie, że tak będzie dalej…

Teraz przed Widzewem w sobotę mecz kontrolny z Motorem Lublin, a potem zgrupowanie w Opalenicy.

Widzew. Jak zastąpić jesienią kapitana Bartłomieja Pawłowskiego? Potrzebny jest transferowy strzał w dziesiątkę!

Na razie straty, ale jest jeden zysk właśnie ogłoszono pierwszy transfer (Jakub Łukowski z Korony Kielce). Wróćmy do strat… Widzew stracił wyjątkowego wojownika – Dominika Kuna i na pół roku kontuzjowanego lidera -Bartłomieja Pawłowskiego. Kun strzelał bramki w stylu Leo Messiego, a kapitan Pawłowski był obok bramkarza Rafała Gikiewicza, prawdziwym liderem zespołu. Jesienią go zabraknie. Przypomnijmy – kapitan zrobił dla Widzewa najwięcej w ekstraklasie: strzelił 8 bramek (tyle samo co Jordi Sanchez), miał 5 asyst, w klasyfikacji kanadyjskiej był bezkonkurencyjny, zdobył 13 punktów, o dwa oczka więcej od Sancheza.

Prezes Michał Rydz ma prawo się cieszyć. Widzew pokonał Legię pierwszy raz od 24 lat, Lecha od 18, Górnika od 12. Wygrał dwa derbowe pojedynki. Zgromadził 46 punktów, tylko o 6 więcej od grającego na obcych boiskach, do bólu skutecznego (stałe fragmenty gry!) beniaminka – Puszczy z Niepołomic, które liczą mniej mieszkańców niż może pomieścić stadion Widzewa!

Prezesowi łodzian marzy się top 5 w nowym sezonie. Jak tego dokonać, gdy jesienią trzeba będzie szybko i skutecznie próbować ukryć na boisku brak lidera Pawłowskiego? Czy może to zrobić kreowany (na razie pochopnie) na lidera Sebastian Kerk, który wystąpił w siedmiu meczach, a zasłynął tym, że ciągle leczył kontuzje. Chyba lepiej postawić na zespołowość, team spirit, znakomitą atmosferę (budowaną przez Gikiewicza!), no i…transferowy strzał w dziesiątkę, bo inaczej jesienią w ekstraklasie może być mocno pod górkę!

Widzew poniósł jeszcze jedną wielką stratę – sportową i prestiżową. W zmaganiach trampkarzy CLJ U-15 łodzianie przegrali na własnym boisku(!) z Legią 0:10 i choć zajęli dobre piąte miejsce, to takie porażki bolą i to bardzo. To nie tyle winna kopiących piłkę dzieciaków, co ich opiekunów, całej tzw. Akademii Widzewa i sposobu jej funkcjonowania.

Widzew- jesień bez jednego z czterech muszkieterów wokół których trzeba by było zbudować nową, lepszą drużynę. No, po prostu dramat!

Ta wiadomość zdominowała wszystkie widzewskie rozważania. Bartłomiej Pawłowski doznał zerwania więzadła krzyżowego. Przejdzie operację. Przerwa potrwa od sześciu do ośmiu miesięcy. To oznacza, że jesienią zabraknie go w ligowej kadrze łodzian.

Tymczasem po zbliżającej się ku końcowi ekstraklasowej wiośnie widać cztery widzewskie filary na nowy sezon. To po pierwsze człowiek charyzma, który niczego nie owija w bawełnę i ma ogromny wpływ na szatnię czyli bramkarz Rafał Gikiewicz.

Po drugie właśnie kapitan drużyny, umiejący jak niewielu w ekstraklasie (szkoda że nie zawsze) kreować grę zespołu Bartłomiej Pawłowski. (W 28 spotkaniach strzelił osiem goli i pięć razy asystował).

Po trzecie trzymający grę w ryzach pracowity i skuteczny Marek Hanousek.

I wreszcie po czwarte napastnik z prawdziwego zdarzenia, człowiek, który żadnej boiskowej sytuacji i przeciwnika się nie boi, walczący za dwóch napastnik Jordi Sanchez.

Hiszpan strzelił już w tym sezonie siedem bramek do tego dołożył 4 asysty, a więc ma 11 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. To wynik lepszy od jego indywidualnych osiągnięć w poprzednim sezonie, gdy zdobył 6 goli i miał 2 asysty.

Na razie jednak trzeba się mobilizować na finisz tego sezonu. Oj, nie będzie łatwo. Co prawda kibice na Olechowie, z którymi rozmawiałem twierdzą nie bez racji, że nie ma ludzi niezastąpionych, lecz brak Hanouska i Pawłowskiego to wielka kadrowa dziura, którą nie będzie łatwo załatać. Przed piłkarzami Widzewa dwa ostatnie mecze na własnym boisku: z Zagłębiem (12 maja o godz. 15) i Lechem (19 maja o godz. 17.30). Liczę, jak i kibice, na przełamanie drużyny po dwóch porażkach z rzędu.

Jedenastu Hansenów może zdobyć mistrzostwo Polski, ale nie uratuje polskiego futbolu!

Kapitana Widzewa – Bartłomieja Pawłowskiego cenię, szanuję i lubię, bo to człowiek i piłkarz z klasą, wokół którego i z którym można zbudować jeszcze lepszy Widzew, ale z jednym nie zgadzam się zupełnie.

Pawłowski przekonuje, że gdyby nie, jego zdaniem, niepotrzebny nikomu przepis o młodzieżowcu, to robiący dziś karierę w Jagiellonii – Kristoffer Hansen nadal grałby z pożytkiem w Łodzi. Niestety, żeby nie narażać Widzewa na finansowe straty trener Janusz Niedźwiedź musiał stawiać na pozycji Norwega na… słabszego od niego młodzieżowca. Dlatego piłkarz musiał sobie znaleźć i szybko znalazł lepsze miejsce do grania, gdzie mógł skutecznie walczyć o podstawowy skład.

Moim zdaniem w słabej polskiej, futbolowej lidze, która z reguły staje się miejscem pracy zagranicznych piłkarzy trzeciego wyboru, gdzie różnice punktowe między walczącymi i tytuł i o spadek nie są punktową przepaścią, nie mówiąc już o umiejętnościach, przepis o młodzieżowcach, to światełko w tunelu, dające nadzieję na lepszą (oj, nie od razu!) przyszłość.

Pokazują się młodzi, zdolni gracze, na razie głównie bramkarze to fakt, którzy dostają szansę i ją lepiej lub gorzej wykorzystują, ale ci najlepsi stają się ważnymi ogniwami swoich ligowych drużyn i młodzieżowych reprezentacji, podnoszą swoje umiejętności i prędzej niż później (albo wcale) stają się piłkarzami pełną gębą. To atut i kapitał, a nie kula u nogi.

Nie ma żadnej satysfakcji z tego, że rozpoczynający mecz samymi obcokrajowcami mistrz Polski, walcząc przez gros czasu z przewagą jednego zawodnika, w końcówce pojedynku, rękami i nogami, symulując faule i częściej leżąc na murawie niż grając, robi wszystko, nie żeby jeszcze bardziej zdominować zmęczonego rywala, ale żeby utrzymać korzystny wynik. Słabe to, nie dające nadziei na lepszą przyszłość polskiej (he!he!) piłki.

Zdaniem trenera – Daniela Myśliwca mecz może nie wyglądał tak, jak Widzew przyzwyczaił ostatnio kibiców, ale… Jest czwarta wygrana u siebie z rzędu!

Piękna seria zwycięstw na własnym boisku nie została zakończona, co dowodzi coraz większej ligowej solidności łódzkiej drużyny. Piłkarze Widzewa pokonali na własnym boisku 3:1 Koronę Kielce, 1:0 Legię Warszawa, 3:1 Górnika Zabrzei teraz Piasta Gliwice 1:0, biorąc rewanż za jesienną porażkę 2:3. Łodzianie mają już na koncie 11 ligowych triumfów, w tym 9 na własnym stadionie. Są solidnym zespołem ligowego środka. To najlepszy dowód na to, że zespół zrobił kolejny krok do przodu.

Łodzianie wygrali, choć nie zagrali najlepszego meczu. Na dodatek sukces osiągnęli po dyskusyjnym rzucie karnym. Inna sprawa, ile takich jedenastek dyktuje się dziś w europejskich ligach! Cichym bohaterem był jednak nie kapitan, skuteczny wykonawca jedenastki – Bartłomiej Pawłowski, a obrońca Sławomir Szota, który w trudnej sytuacji zachował zimną krew, odebrał piłkę Arkadiuszowi Pyrce, w sytuacji, gdy rywale mieli ogromne szanse na strzelenie gola.

Po spotkaniu trener Daniel Myśliwiec szczerze przyznał: Mecz może nie wyglądał tak, jak przyzwyczailiśmy do tego ostatnio kibiców. Może nie było to atrakcyjne spotkanie, ale jestem zadowolony z konsekwencji mojego zespołu.

Bartłomiej Pawłowski: Piłka cechuje się tym, że nie ma punktów za styl – trzeba strzelać bramki i wygrywać mecze, choćby w takim stylu.

13 kwietnia o godz. 15 Widzew zagra ze Stalą w Mielcu

Widzew – Piast Gliwice 1:0 (0:0)

1:0 – Pawłowski (75. karny)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (89, L. Silva), Żyro, Szota, Cigaņiks – Hanousek, Álvarez (81, D. Kun), Pawłowski (81, Kerk) – Nunes, Klimek (62, Tkacz), Rondić (62, Sanchez)

Widzew. Cała nadzieja w Bartłomieju Pawłowski i jego kreatywnej, skutecznej grze

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Widzew transmitował swoje mecze rozgrywane w Turcji, głównie chyba po to, żeby zdenerwować kibiców. Po prostu nie wygląda to dobrze, a ta uwaga szczególnie odnosi się do ostatniego sprawdzianu, podobno próby generalnej czyli porażki ze Slovanem Liberec 0:2. Jak tak będzie wyglądała gra łodzian w ekstraklasie, to szkoda gadać.

Stare błędy z jesieni pokazały się aż nadto. Mdławy styl, a właściwie granie bezstylowe, kardynalne błędy w defensywie, pressing, który powoduje groźną kontrę rywala, brak składnych bramkowych akcji. Jeżeli te wszystkie grzechy wyjdą na wierzch w ligowej premierze z Jagiellonią 11 lutego o godz. 15 to marnie nasze szanse.

Może to było przesilenie, wypadek przy pracy, zmęczenie, myśli o jak najszybszym powrocie do domu? Oj, bardzo wszyscy byśmy chcieli, żeby wiosną Widzew grał tak jak w pierwszej połowie meczu kontrolnego z Wartą Poznań (5:1). Czy to jednak będzie możliwe?

Wygląda na to, że na razie nowi gracze są na przyuczeniu albo w fazie odbudowy, więc na ich pojawienie się na boisku trzeba będzie poczekać. Oby tylko nie do końca rozgrywek. Trudno zrozumieć politykę sportowo – transferową Widzewa. Sprowadza nowych graczy o niewiadomej aktualnie sportowej jakości, pozbywa się młodych zdolnych, którzy mają szansę na rozwój (nawet błyskawiczny!), co dosięgło 20-letniego Przybułka.

Wygląda na to, że największą wartością okresu przygotowawczego było podpisanie nowej umowy z liderem zespołu – Pawłowskim. Jeśli dostanie swobodę w graniu i kreowaniu boiskowych wydarzeń, to jest nadzieja, że narodzi się z tego coś konstruktywnego i dobrego dla zespołu.

Wielkie widzewskie ligowe marzenie. Grać tak jak przez 45 minut sparingu z Wartą

Widzew nieciekawie plasuje się w tabeli ekstraklasy. Gdzie szukać zatem światełka w tunelu? Na pewno w…Turcji, skąd nadeszły optymistyczne wieści, że umowę z łódzkim klubem przedłużył Bartłomiej Pawłowski. Jest też nowy piłkarz drugiej linii, choć taka prawda z III ligi francuskiej i nowy obrońca. Ma też być nowy, ciekawy napastnik.

Powiew nowości i świeżości dała przede wszystkim pierwsza połowa sparingu z Wartą Poznań (5:1), w której Widzew strzelił cztery bramki, ale przede wszystkim grał ciekawie, z polotem. Wysoki pressing pod polem karnym rywala przynosił rezultaty. Na bokach szaleli Ciganiks i da Silva. Więcej swobody na boisku miał Pawłowski, dzięki temu mógł twórczo włączać się w akcje ofensywne. Na dodatek zespół pilnował gry defensywnej, żeby nic złego nie mogło mu się stać. Marzenie. Jeśliby łodzianie grali tak przez całą wiosnę, to bez problemów powinni stać się drużyną środka ekstraklasy.

Niestety, pierwszy sparing w Turcji pokazał, że taka odwaga może być kosztowna. Grając z lepszą drużyną łodzianie szybko, za szybko stracili dwie bramki. Nie poddali się, potrafili odrobić straty. Szukajmy zatem optymizmu i nadziei.

Widzew stracił gola po minucie i 26 sekundach gry, spisywał się słabo, ale zdołał wywalczyć remis w Kielcach

Po słabym, momentami bardzo słabym meczu Widzew wywalczył drugi punkt na wyjeździe, po golu z rzutu karnego wykorzystanego przez Pawłowskiego.

Dziewiątą kolejkę spotkań ekstraklasy otworzył mecz Widzewa w Kielcach z ostatnią w tabeli Koroną. Trener Myśliwiec dokonał w składzie jeden zmiany, wymienił młodzieżowca Klimka na Tkacza.

Wszystkie wypracowane w łódzkiej szatni założenia taktyczne wzięły w łeb już po upływie minuty i 26 sekund. Po centrze z lewej strony niepilnowany przez Milosa, Czyżycki pewnie posłał piłkę w róg bramki. No, po prostu koszmar!

Po czterech kolejnych minutach powinno być remis. Po podaniu Kuna w sytuacji dwóch na jednego znaleźli się Sanchez i Pawłowski. Wystarczyło jednak, że napastnik źle podał piłkę pomocnikowi i wielka szansa przepadła. Z drugiej strony rodzi się pytanie, dlaczego napastnik nie zdecydował się sam kończyć tę akcję.

W 20 min mogło być 2:0. Po stracie piłki przez Pawłowskiego szybsi od łodzian gospodarze przeprowadzili składną kontrę. Na szczęście w jej finale Ravas wygrał pojedynek sam na sam z Szykawką. Korona stwarzała bramkowe sytuacje, bo w środku pola była wielka, łódzka dziura, której nie byli w stanie wypełnić wolniejsi od rywali pomocnicy. Po pół godzinie Korona mogła nawet prowadzić 4:1. ale…

Widzew przeszedł do ofensywy i to przyniosło efekt. Zator nadepnął na stopę atakującego Shehu i sędzia podyktował jedenastką, którą pewnie wykorzystał Pawłowski.

W pierwszej dobrej sytuacji drugiej połowy z 30 metrów z rzutu wolnego Pawłowski posłał piłkę minimalnie obok słupka. Potem inicjatywę miała Korona. Z wolnego próbował Kerk, ale w środek bramki. Łodzianie mieli furę szczęścia. Po główce Zatora piłka odbiła się od poprzeczki. Uff, w końcu sędzia zagwizdał koniec tego słabego spotkania, choć trzeba przyznać że najwięcej działo się w doliczonym czasie gry.

Mecz obserwowało około 900 fanów Widzewa.

Korona Kielce – Widzew 1:1 (1:1)

1:0 – Czyżycki (2), 1:1 – Pawłowski (42, karny)

Widzew: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza, Nunes – Kun (63, Kerk), Hanousek, Shehu – Tkacz (73, Ciganiks), Pawłowski (82, Terpiłowski) – Sanchez (73, Rondić)

« Older posts

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑