Rezerwowy Pafka

Tag: widzew porażka (Page 1 of 2)

Puchar Polski i po… pucharze. Gra i wynik Widzewa znów przyniosły wielkie rozczarowanie. Tak po prostu dalej być nie może!

Widzew na 1/8 finału zakończył zmagania w Pucharze Polski i to niestety w marnym stylu. Czas wyjątkowej sportowej posuchy w Widzewie. To wręcz futbolowa Sahara. Dość powiedzieć, że łodzianie wygrali tylko jedno z siedmiu ostatnich spotkań. I właśnie po tej ostatniej porażce odpadli z pucharowych rozgrywek. Pokazali znów piłkarską bezsilność i niemoc. Nie wystarczą filozoficzne i teoretyczne wywody, skoro to nijak się ma do postawy drużyny. Czy ta wielka niemoc skończy się dymisją trenera Myśliwca?

Widzew miał od początku inicjatywę, ale niewiele z tego wynikało. Brakowało ikry, przyspieszenia, ostatniego dokładnego podania. Wystarczył z kolei jeden szybki atak gospodarzy, by na raty i szczęśliwie (nikt z kielczan nie doszedł do dobitek) interweniował Gikiewicz.

Po 35 minutach wreszcie łodzianie mieli bramkową szansę. Były gracz kieleckiej drużyny – Łukowski strzelał groźnie, ale nie zaskoczył Mamli. Akcję wypracował Kerk. Przy kolejnym ataku Rondić zdobył bramkę, ale był na pozycji spalonej i gol nie został uznany. W sumie w pierwszej połowie letnie, nieciekawe, polskie granie. Emocji tyle, co kot napłakał.

W drugiej połowie bramkę bardziej chcieli zdobyć gospodarze i ją zdobyli. Strzał Shikavki obronił Gikiewicz, ale co mógł poradzić przy zagraniu ręką da Silvy w polu karnym?! Obronić jedenastkę! Niestety, to mu się nie udało i gospodarze objęli prowadzenie.

Widzew chciał odrobić straty, ale nie mógł. Dowodem niemocy niech będzie fakt, że łodzianie nie mieli żadnego pomysłu na to, jak obsłużyć dokładną piłką swojego napastnika – Rondicia. Liczne i częste dośrodkowania oraz nieporadne akcja w samej końcówce, zdawały się psu na budę.

1/8 finału Pucharu Polski

Korona Kielce – Widzew 1;0 (0:0)

1:0 – Remacle (57, karny)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, da Silva, Kastrati (77, Sobol), Alvarez, Hanousek (58, Shehu), Kerk, Sypek (83, Klimek), Rondić, Łukowski (58, Cybulski)

Dwa mecze łódzkich drużyn i zero zdobytych punktów. Za to bramki stracone w samej końcówce spotkań. Taka jest prawda: Łódź jest skazana na ligową bylejakość!

To jest cała prawda o łódzkiej ligowej piłce. Dwa mecze: w ekstraklasie oraz I lidze i zero zdobytych punktów. Bramki stracone w ostatnich fragmentach gry. Po prostu ligowa słabizna. Jest się czym smucić. Jedno jest pewne. Na tę chwilę trzeba porzucić marzenia o ligowym wzlocie. Jest stagnacja, średniactwo, a nawet regres. Cieszyć się, a nawet pocieszać, nie ma czym.

Widzew gonił wynik i dogoni na honorowy remis… Do doliczonego czasu gry, gdy stracił gola i punkty. Na więcej go nie było niestety stać. To skazuje łódzki zespół na miejsce co najwyżej w środku stawki. Na razie marzenia o TOP 5 można między bajki włożyć. Pozytyw to ten, że wreszcie po wielu tygodniach na listę strzelców wpisał się napastnik – Imam Rondić. Nie można się pocieszać tym, że był to emocjonujący, widowiskowy mecz. Co z tego, skoro kolejny ligowy pojedynek Widzew kończy bez zdobycia choćby jednego punktu.

Widzew – Raków Częstochowa 2:3 (1:2)

1:0 – Sypek (3), 1:1 – J. Silva (5), 1:2 – Lopez (39), 2:2 – Rondić (56), 2:3 – Brunes (90+4, głową)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, da Silva, Kozlovsky – Alvarez, Hanousek, Kerk (8. Sobol) – Sypek (62, Łukowski), Rondić, Cybulski (72, Klimek)

Czarna rozpacz. Wyć się chce z rozpaczy, co potrafi wyczyniać na boisku w decydujących momentach gry ŁKS. Taka gra dyskredytuje ligowe kwalifikacje drużyny. Powiem tak: ja blisko 70-letni facet, który grał w piłkę tylko amatorsko w decydującym momencie ustawiłbym się i zachował lepiej niż ligowcy, którzy za tę kaszanę zwaną ligowym graniem biorą ligową kasę po wielokroć wyższą od mojej emerytury. Ta po prostu dalej być nie może. Ta niezbyt udaczna futbolowa kadra wymaga kolejnego przewietrzenia i rewolucji. Inaczej ŁKS na długie lata ugrzęźnie w futbolowej beznadziei.

Wisła Kraków – ŁKS 2:1 (0:1)

0:1 – Gulen (11), 1:1 – Zwoliński (61), 2:1 – Zwoliński (90)

ŁKS: Bobek – Głowacki, Wiech, Gulen, Dankowski, Kupczak, Pirulo, Mokrzycki, Młynarczyk (64. Zając), Arasa, Feiertag

Wyjazdowa klątwa cały czas ciąży nad Widzewem. Czwarta porażka łodzian na obcym boisku

Widzew doznał szóstej ligowej porażki, czwartej na wyjeździe (przy dwóch zwycięstwach i trzech remisach). Tym razem nie dał rady, mającemu ogromne kadrowe kłopoty, słabeuszowi – Puszczy. Obce boiska są przekleństwem łodzian.

Od początku meczu Widzew miał inicjatywę. Bodaj najlepszą sytuację zmarnował Alvarez, który fatalnie spudłował z kilku metrów, nie wykorzystując podania Sypka. Po analizie VAR sędzia nie podyktował karnego po starciu Komara z  Żyro. Sprytnie strzelał Kerk, ale bramkarz Puszczy nie dał się zaskoczyć.

I to w futbolu tak się kończy. Masz przewagę, tworzysz bramkowe sytuacje, nie wykorzystujesz ich, więc… tracisz gola. Po zamieszaniu w polu karnym po rzucie rożnym z 4 metrów Abramowicz wepchnął piłkę do siatki. Niby wszyscy wiedzą, że atutem Puszczy są stałe fragmenty gry, o których Żubry dały znać już w poprzednim sezonie, strzelając w ten sposób aż 22 gole, a jednak łodzianie dali się zaskoczyć. Całe te taktyczne plany, rozrysowywanie zadań w widzewskiej szatni, zdało się psu na budę. W łeb wzięła teoria trenera Myśliwca, że Puszcza strzela mało goli po rzutach rożnych!

Drużyna z Niepołomic starała się przejąć inicjatywę, ale Widzew nie dawał za wygraną. W 33 min do bramki posłał piłkę głową Rondić. Niestety, przy okazji faulował bramkarza i wszystko skończyło się na niczym. Puszcza twardo, nieustępliwie i konsekwentnie pilnowała swojego przedpola. Czekała na swoją szansę. I jej się doczekała… Gikiewicz obronił strzał głową Szymanowicza, ale potem w zamieszaniu podbramkowym Żyro, który podobno jest na celowniku Legii, bez sensu sfaulował Stępnia. Rzut karny wykorzystał Kosidis.

Widzew bardzo chciał coś zmienić. Bardzo chciał na początku drugiej połowy skutecznie zaatakować Alvarez. Minął rywala w polu karnym, ale w decydującym momencie się potknął. Potem chciał Rondić, ale główkował obok słupka. Przy próbach kontry fatalnie zachowywał się Gong, co potwierdza tylko, że to jeden z najgorszych transferów łodzian w XXI wieku. Po co takiemu piłkarzowi dawać kolejne ligowe szanse?!

Przy kontrze Puszczy mogło być 3:0, ale Kosidis fatalnie spudłował. Tym razem Widzew miał szczęście. W kolejnej akcji nie. Po faulu drugą żółtą, w efekcie czerwoną kartkę, ujrzał Żyro i od 70 minuty Widzew grał w dziesiątkę. Widzewowi udało się wytrwać i głównie dzięki Gikiewiczowi nie stracił trzeciej bramki. Goście mogli się pocieszyć serią kompletnie niewykorzystanych rzutów rożnych i beznadziejnych dośrodkowań.

Mecz oglądało 1243 widzów.

Mądry widzewiak po szkodzie. Ostatnia kolejka I ligi: Karasek – 4 bramki (10 w sumie), Czubak – 3 (13 – lider strzelców I ligi). Gdyby swego czasu ktoś umiał ich właściwie ocenić i być cierpliwym, ci dwaj piłkarze mogli nadal grać w łódzkim klubie! Tymczasem widzewski napastnik Rondić, który ma na koncie 7 goli, po raz ostatni trafił do siatki… 19 października.

30 listopada o godz. 20.15 Widzew podejmie Raków Częstochowa.

Puszcza Niepołomice – Widzew 2:0 (2:0)

1:0 – Abramowicz (19), 2:0 – Kosidis (45+3, karny)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Silva, Kozlovsky – Alvarez, Shehu (78, Hajrizi), Kerk – Sypek (46, Łukowski), Cybulski (46, Gong) – Rondić (78, Sobol)

Wielkie, ba ogromne, rozczarowanie. Miała być widowiskowa, skuteczna gra, a było… byle co i porażka Widzewa

To było niestety jednostronne widowisko. Mądry, strzelający bramki Górnik i bezradny Widzew. Nie tego spodziewali się kibice łodzian, którzy chcieliby widzieć swój zespół błyskotliwy i skuteczny. Łodzianie doznali cztery porażki, drugiej na własnym stadionie. To niedobrze wróży przed hitem ligowych hitów czyli starciem z Legią w Warszawie.

Przed meczem trener Myśliwiec stwierdził, że trzeba pamiętać, iż piłkarze robią w rozrywce, więc nie tylko o zwycięstwa chodzi, ale też o atrakcyjność widowiska.

Początek meczu to nudy na pudy. Górnik nieudolnie próbował atakować, Widzew starał się być czujny w defensywie (z powodzeniem). Dopiero w 25 minucie kibice obejrzeli pierwszy na dodatek celny strzał. Z dystansu uderzał Kastrati, ale Szromnik nie miał kłopotów z obroną piłki.

W odpowiedzi po kontrze Ismaheel w sytuacji sam na sam pokonał Gikiewicza, ale sprzed linii bramkowej piłkę wybił czujny Żyro. Można śmiało już teraz powiedzieć, że to była interwencja kolejki!

Górnik atakował, zaprowadzając panikę w defensywie łodzian, ale nie potrafił dobrej sytuacji zamienić na gola. W kolejnej zabrzanie zdobyli bramkę, ale po analizie VAR nie została uznana. Spalony.

Stało się jednak, to co na logikę musiało się stać. Po rzucie rożnym i kapitalnym strzale z dystansu (15 metrów – z woleja) Rasiaka (oklaski!) Górnik, jak najbardziej zasłużenie, objął prowadzenie. Widzew grał słabo, żeby nie powiedzieć słabiutko… Boiskowy cud, że do przerwy stracił tylko jednego gola.

Druga połowa rozpoczęła się od wymiany ciosów. Strzał Lukoszka zablokował Ibiza. W odpowiedzi uderzenie Alvareza w ekwilibrystyczny sposób obronił Szromnik. W kontrze Górnika łodzian ratował Gikiewicz, a potem słupek. Dodajmy, po fatalnej stracie piłki przez Kastratiego.

To było odroczenie wyroku. Shehu w kolejnej akcji zabrzan zagrał piłkę ręką, po strzale Zahovicia, a arbiter bez chwili wahania podyktował jedenastkę, wykorzystaną przez… Zahovicia. Górnik mógł i powinien prowadzić wyżej. Po składnym ataku i i…wykładance Ambros nie potrafił strzelić trzeciego gola.

Górnik się cofnął. Bez sensu. Starał się to wykorzystać Widzew. Alvarez miał szansę na gola kontaktowego, ale posłał piłkę minimalnie obok słupka. Energi starczyło gospodarzom na kilka chwil. Potem wszystko wróciło do meczowej normy czyli supremacji Górnika, który prowadził grę na swoich warunkach. W końcówce Widzew chciał coś zrobić, ale Żyro trafił w poprzeczkę. I to by było na tyle.

Widzów 16 231

Widzew – Górnik Zabrze 0:2 (0:1)

0:1 – Rasak (38), 0:2 – Zahović (58, karny)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (59, Krajewski), Żyro, Ibiza, Kozlovsky (76, Da Silva) – Alvarez, Shehu, Kerk (59, Hamulić) – Sypek (59, Gong), Łukowski (59, Cybulski) – Rondić

Przykra porażka ze zdołowaną Jagą. Pululu jest zmorą Widzewa, a co powiedzieć o bezsensownych czerwonych kartkach?!

W dwóch poprzedzających mecz Widzewa niedzielnych spotkaniach padło, no nieprawdopodobne, niesamowite, aż 15 goli (Legia – Motor 5:2, Pogoń – Śląsk 5:3)! Co zatem niezwykłego mogło wydarzyć się w Białymstoku?

Hiperszybki gol! Już w drugiej minucie (dokładnie – w 64 sekundzie) Pululu zaskoczył zbudowaną na nowo defensywę Widzewa. Trzeba powiedzieć, że piłkarz z Angoli wie, jak dać się we znaki łodzianom. Ba, jest ich prawdziwą futbolową zmorą (w zeszłym sezonie strzelił im dwie bramki). Inna sprawa, że goście wyjątkowo ułatwili mu zadanie. Nikt bowiem w polu karnym nie krył napastnika. Takich błędów się nie wybacza!

Widzew próbował się odbudować, przejąć inicjatywę, ale szło mu wyjątkowo ciężko. Wiele prób szukania udanej akcji kończyło się szybko złym podaniem. Raz udało się strzelić po ziemi Kozlovskiemu, ale Stryjek nie dał się zaskoczyć. Niewiele było aktywów w pierwszej połowie po stronie Widzewa. No, może za pozytyw można uznać, że lepiej pilnowali Pululu. Mądry widzewiak po szkodzie.

Jaga miała wigor, Widzew nie. Łodzianie łapali jedną żółtą kartkę za drugą (w sumie do przerwy aż pięć!). Alvarez w 44 min ujrzał po raz drugi żółty kartonik (za niesportowe zachowanie) i wyleciał z boiska. Czarna rozpacz: nieporadny Widzew musiał gonić wynik w dziesiątkę.

Gospodarze zwietrzyli szansę na drugiego gola. Od pierwszej minuty rzucili się do ataku. Widzewiakom skórę ratował Gikiewicz. Chciał wspomóc gospodarzy arbiter Kwiatkowski. Podyktował karnego niezgodnego z jakimkolwiek duchem gry. Przypadkowe zagranie ręką Hanouska uznał za niewybaczalne przewinienie. Na szczęście VAR pozwolił mu naprawić błąd.

Widzew miał swoją szansę. Po centrze z rzutu rożnego Shehu, do piłki doszedł Hajrizi, główkował z kilku metrów, ale skutecznie interweniował Stryjek.

Specjalnością Widzewa w tym meczu były… kartki. Pod koniec spotkania za klasyczny stempel na nodze rywal ujrzał ją kapitan Hanousek, a w doliczonym czasie Kerk.

Po fatalnej stracie piłki łodzian mogło być 2:0. Gikiewicz obronił strzał Imaza, a przy dobitce były… widzewiak – Hansen trafił w słupek. Łodzianie próbowali się zrewanżować, ale strzał Klimka nie mógł zaskoczyć bramkarza rywali.

Podsumowanie: dla Widzewa to nie pierwszy (oby ostatni!) wyjazdowy mecz do jak najszybszego zapomnienia, zwłaszcza gdy się wie, że to przy wydatnej pomocy łodzian mistrz Polski przerwał passę sześciu porażek z rzędu.

Po reprezentacyjnej przerwie 13 września Widzew zagra w Katowicach z GKS (godz. 20.30)

Jagiellonia – Widzew 1:0 (1:0)

1:0 – Pululu (2)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Hajrizi (90, Silva), Kozlovsky – Alvarez, Hanousek (78, Kerk), Łukowski (62, Klimek – Sypek (46, Shehu), Rondić, Cybulski (62, Gong)

Widzew. Mieli skutecznie walczyć o fotel lidera, a tymczasem wyszedł najsłabszy mecz w sezonie zakończony pierwszą porażką

Co by było gdyby… Gdyby Widzew wygrał w Szczecinie zostałby liderem ekstraklasy pierwszy raz od ponad 12 lat. Nic takiego się nie stało, bo łodzianie po słabym meczu przegrali z Pogonią. T ich pierwsza porażka w sezonie (mają też na koncie dwa zwycięstwa i dwa remisy).

Statystyki zapowiadały ciężki mecz. Widzew w Szczecinie triumfował piętnaście lat temu, a w ostatnich czterech meczach (od 2023 roku) zdobył tylko punkt. I dorobku nie poprawił.

Z wysokiego C mogli zacząć mecz gospodarze. Po za krótkim wybiciu do bezpańskiej piłki na trzynastym metrze od bramki łodzian dopadł Łukasik, ale na szczęście spudłował. To tylko zdopingowało gospodarzy, którzy dominowali na boisku. Widzewiakom było trudno poradzić sobie z pressingiem rywali i przeprowadzić sensowną akcję. Skupili się na rozbijaniu akcji rywali i wybijaniu piłki.

Logika boiskowych faktów była nieubłagana. Stało się to, co musiało się stać. Bezbarwny i bezzębny Widzew stracił gola. Po centrze Koulourisa niepilnowany (jak to możliwe?!) Biczachczjan posłał piłkę głową do bramki.

Odpowiedzią Widzewa był niestety brak odpowiedzi. Łodzianie przez całą pierwszą połowę byli w stanie przeprowadzić jedną (tak! tak!) groźniejszą akcję w doliczonym czasie gry- Po centrze Cybulskiego słabo główkował Rondić. I to by było na tyle. A nie. Łodzianie wyróżniali się też kompletnym chaosem w grze defensywnej. To 45 minut do jak najszybszego zapomnienia! Widzewiacy to jednak szczęściarze, bowiem 0:1 to najniższy wymiar kary.

Szczęście sprzyjało gościom na początku drugiej połowy. Po centrze Grosickiego Biczachczjan trafił w słupek! To nie zraziło gospodarzy, którzy atakowali dalej.

Trener Myśliwiec szukał zmiany obrazu gry w zmianach. Na początek tylko w dwóch. Tymczasem większość jego graczy nadawała się do wymiany.

Skoro gra się słabo, to ponosi się konsekwencje. Widzew został ugodzony drugim golem. Po centrze Grosickiego Łukasiak wbiegł w pole karne i niepilnowany, uderzeniem bez przyjęcia, wpisał się na listę strzelców. To była kolejna dobra akcja Pogoni lewą stroną boiska. Co wyprawiali Hanousek, Żyro i Ibiza?! No, to trzeba by było ich o to zapytać.

Ta akcja przesądziła ostatecznie o wyniku meczu – wyjątkowo nieudanym dla Widzewa (dwie składne akcje w całym meczu – w doliczonym czasie pierwszej i drugiej połowy). To pierwszy ligowy kryzys łodzian!

Mecz oglądało 19846 widzów. 23 sierpnia o godz. 18 Widzew podejmie Radomiaka.

Pogoń Szczecin – Widzew2:0 (1:0)

1:0 – Biczachczjan (21, głową), 2:0 – Łukasiak (72)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (57, Krajewski), Żyro, Ibiza, Silva – Hanousek (78, Shehu), Alvarez – Sypek (57, Gong), Łukowski (65, Kerk), Cybulski – Rondić (65, Sobol)

Widzew – kolejna porażka. 120 sekund rozstrzygnęło praktycznie losy pojedynku

Wydawało się, że do Widzewa można już mieć zaufanie. Poniżej pewnego poziomu nie zejdzie i nie będzie już grał jak na wiosnę zeszłego roku. Próżne nadzieje. Zobaczyliśmy dawne, złe oblicze łodzian, którym niewiele lub nic się nie udaje.

Widzew zagrał bez swoich dwóch asów: Pawłowskiego (kontuzja) i Hanouska (kartki), za to z Gikiewiczem w bramce, który przedłużył umowę do czerwca 2025 roku. Brak liderów był aż nadto widoczny.

Oba zespoły po ostatnich spotkaniach były na przeciwległych biegunach. Zagłębie dwa mecze wygrało, w tym z Rakowem (2:0), Widzew dwa mecze przegrał w tym z Rakowem (0:1).

Widzew rozpoczął mecz z dwoma młodzieżowcami w wyjściowej jedenastce – Klimkiem i Cybulskim. Dla tego drugiego był to taki pierwszy mecz w karierze i to zaskoczenie, spisał się na tyle dobrze, że można mówić, iż bodaj jako jedyny spisał się na miarę oczekiwań, a nawet lepiej.

Na dodatek sprawa rozstrzygnęła się w ciągu 120 sekund. Zagłębie strzeliło szybko dwa gole i kontrolowało przebieg spotkania (szczególnie do przerwy). No, po prostu kibice znów przeżyli wielki zawód.

Daniel Myśliwiec: Goście grali to co chcieli i dzięki temu prowadzili 2:0. My mieliśmy fatalną pierwszą połowę. Dużo pracowaliśmy nad atakami pozycyjnymi i nad tym jak rozbijać kontrataki przeciwnika, a właśnie w ten sposób rywal strzelił nam obie bramki. W drugiej połowie zareagowaliśmy odpowiednio. Musimy od siebie wymagać tego, że zawsze idziemy na maksa i dajemy z siebie wszystko.

Widzew – Zagłębie 1:3 (0:2)

0:1 – Wdowiak (27), 0:2 – Chodyna (29), 1:2 – Ciganiks (49), 1:3 – Poletanović (90+1)

Widzew: Gikiewicz – Miloš, Żyro, Ibiza (46, Ciganiks ), Silva – Kun, Diliberto (84, Tkacz), Alvarez, Cybulski, Klimek (62, Nunes), Sanchez (46, Rondić)

Widzew przegrał we Wrocławiu po walce. Losy meczu odwrócił koszmarny błąd bramkarza Rafała Gikiewicza

Widzew walczył (zwłaszcza do przerwy), ale przegrał we Wrocławiu. Po raz jedenasty w sezonie, szósty na obcym boisku. Losy spotkania odwrócił koszmarny błąd bramkarza Gikiewicza.

Widzewowi po dwóch zwycięstwach i pucharowej wpadce (spowodowanej też przez sędziego!) przyszło walczyć w trudnym i wymagającym meczu we Wrocławiu. Na dodatek w mocno przemeblowanym (kontuzje, przeciążenia) składzie, z nowymi: Kastratim i Diliberto w podstawowej jedenastce. W drużynie rywali na ławce rezerwowych wylądował kapitan i jeden z liderów – Exposito. Pojawił się na boisku po godzinie gry.

Widzew zaczął odważnie, energetycznie, pierwszy wypracował groźną akcję. Po uderzeniu Pawłowskiego, Leszczyński wybił piłkę ma rzut rożny. Gdyby podający Sanchez był dokładniejszy, to okazja byłaby zdecydowanie lepsza. Potem łodzianie nie zwalniali, choć brakowało im konkretów, przy uważnej grze defensywy wrocławian.

Po pół godzinie Śląsk zdobył się na trzy – cztery groźneakcje, ale na szczęście bez bramkowych skutków. W jednej sytuacji gol padł, ale sędzia słusznie odgwizdał spalonego.

W sumie do przerwy był to mecz w którym Widzew był lepszy, ale więcej bramkowych sytuacji wypracowali gospodarze. Nowi zawodnicy Widzewa niczym się nie wyróżniali, ale też specjalnie nie odstawali od pozostałych.

Pierwsza akcja drugiej połowy przyniosła karnego, którego w stu procentach zawinił Gikiewicz. Najpierw nie trafił w piłkę, a potem trafił w… rywala – Petkova. Koszmarna pomyłka, która nie powinna się przytrafić tak dobremu i doświadczonemu zawodnikowi. Sędzia bez wahania podyktował jedenastkę, którą strzałem pod poprzeczkę wykorzystał Nahuel.

Ta sytuacja zmieniła wszystko. Gospodarze odzyskali wiarę we własne siły i przejęli inicjatywę. Mieli okazje, ale ich nie wykorzystywali. Ale, ale… Widzew się nie poddawał. Okazje mieli: Nunes, jeszcze lepszą Sanchez (po dokładnym podaniu Pawłowskiego), a najlepszą Rondić (główkował z pięciu metrów w Petkova). Niestety, gdy łodzianie nie zdołali wrócić na czas Nahuel (po analizie VAR) wykorzystał sytuacje sam na sam. Losy spotkania zostały rozstrzygnięte, mimo gola w doliczonym czasie Rondicia po bardzo dobrej centrze z wolnego lidera zespołu w tym meczu – Pawłowskiego. To szósty gol łodzian po stałym fragmencie gry. Zwycięstwo pozwoliło Śląskowi wrócić na fotel lidera.

Śląsk Wrocław – Widzew 2:1 (0:0)

1:0 – Nahuel (53, karny), 2:0 – Nahuel (80), 2:1 – (Rondić, 90+4, głową)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, Szota, Silva – Diliberto (70, Rondić),Kun, Pawłowski- Terpiłowski (46, Nunes), Sanchez, Tkacz (63, Klimek)

Fatalnie. Czarny scenariusz się ziścił. Widzew nie utrzymał prowadzenia. Stracił bramki w doliczonym czasie oraz dogrywce i odpadł z Pucharu Polski

Frajerstwo łodzian w doliczonym czasie gry ćwierćfinału Pucharu Polski jest trudne do wybaczenia i zostało ukarane dogrywką, porażką i odpadnięciem z Pucharu Polski! Wszyscy noszeni i noszący drużynę po sukcesie z Górnikiem na rękach zostali sprowadzeni na ziemię. Do powtarzalności w dobrej i skutecznej grze łodzian oj jest ciągle daleko.

Zwycięskiego składu się nie zmienia. Trener Myśliwiec posłał do pucharowego boju w Krakowie tę samą jedenastkę, która rozpoczęła dobry, wygrany mecz z Górnikiem.

Mecz energetycznie zaczęli gospodarze. Mieli bramkowe szanse. Sobczak, choć pilnowany, uprzedził Ibizę. Strzelił, a piłka po poprzeczce wyszła na aut. W odpowiedzi pokazali się kibice łodzian… prezentując ładną pucharową sektorówkę: płynie Łódź na Narodowy.

To nie natchnęło gości do uważniejszej gry w defensywie. Mieli szczęście, gdy minimalnie pomylił się Bregu. Kilka minut później ten sam piłkarz trafił w poprzeczkę! Widzew nie był w stanie przesunąć ciężaru gry pod bramkę rywali i stworzyć choćby minimalne zagrożenie. Proste straty łodzian, niepotrzebne dryblingi w środku pola, narażały ich na groźnie kontry.

Wreszcie w 35 min coś się udało. Po dobrym podaniu Alvareza, Nunes strzelił zbyt słabo, żeby liczyć na bramkowy łup. Więcej z gry nadal mieli gospodarze i łodzian udaną interwencją musiał ratować Gikiewicz.

Drugą połowę bramkową okazją otworzył Widzew, niestety Sanchez, po dobrej centrze Klimka, z pięciu metrów główkował w bramkarza. Najlepsza sytuacja łodzian po ponad 50 minutach gry!

W pierwszej swojej akcji po wejściu na boisku gola zdobył Rondić, ale po analizie VAR nie został on uznany (spalony). Za to arbitrzy przy monitorze wcześniej dostrzegli zagranie faul Urygi na Nunesie w polu karnym i podyktowali jedenastkę dla łodzian. Pewnym strzałem pod poprzeczkę wykorzystał ją Pawłowski.

Wisła rzuciła się od odrabiania strat, czego nie potrafił wykorzystać Widzew, skutecznie kontrując. Arbiter w sumie doliczył 17 minut, więc mimo długich przerw, grano i grano. Widzew się cofał, cofał, grał chaotycznie i niedokładnie, więc stracił gola po mierzonym strzale Rodado.

Wygląda na to, że VAR potrafi być po… nic. Na kolejnych powtórkach widać czarno na białym, że Łasicki popycha Żyrę i utrudnia mu interwencję przy strzale Rodado. Arbiter główny stwierdził jednak inaczej, gol został uznany. Coś niesamowitego!

W dogrywce doszło do wyjątkowej sytuacji. Uryga podawał w polu bramkowym piłkę do golkipera, przejął ją Rondić i zdobył gola, ale… Napastnik za szybko wbiegł w pole karne i bramka nie została uznana. Za to akcja Wisły tuż przed końcem dogrywki okazała się skuteczna, przyniosła gola, zwycięstwo i awans krakowian! Czarna łódzka rozpacz.

Mecz obserwowało ponad 27 500 widzów, w tym fani Widzewa!

Puchar Polski – ćwierćfinał

Wisła Kraków – Widzew2:1 (0:0)– po dogrywce

0:1 – Pawłowski (81, karny), 1:1 – Rodado(90+19), 2:1- Sobczak (119)

Widzew: Gikiewicz – Zieliński (46, Kastrati), Żyro, Ibiza (31, Szota), Silva – Alvarez, Kun (90+8, Diliberto), Klimek (90+8, Cybulski) – Nunes, Sanchez (63, Rondić), Pawłowski

Widzew starał się, ale przegrał po raz dziesiąty w sezonie, czwarty z rzędu i jest coraz bliżej strefy… spadkowej

Wartości artystyczne nie grają i nie przynoszą punktów. Cóż z tego, że Widzew rozegrał emocjonujący, widowiskowy pojedynek, skoro zszedł z boiska pokonany, po raz dziesiąty w sezonie, po raz piąty na własnym stadionie. Łodzianie coraz bliżej strefy spadkowej!

Nowość. Widzew (trochę z konieczności) rozpoczął mecz z Jagiellonią z dwoma młodzieżowcami w składzie (Krzywański, Tkacz). Przed pierwszym gwizdkiem uhonorowano legendę – Wragę. Powstanie loża im. Wiesława Wragi. Czy to zmiana stylu działania klubie? Wreszcie byli świetni gracze będą doceniani i słuchani?!

Mecz rozpoczął się od kapitalnych interwencji bramkarzy. Najpierw Krzywańskiego, który obronił strzał w róg nie byle kogo, bo specjalisty od zdobywania goli – Imaza. W odpowiedzi Alomerovicia, który wyjął piłkę z okienka po uderzeniu Alvareza. To był początek emocji… Wyjątkowo składny atak gości, mimo mocnego pressingu Widzewa pod polem karnym rywali, przyniósł gola. Po podaniu Nene piłkę w róg posłał Pululu. Odpowiedź była natychmiastowa. Po dokładnej, mierzonej centrze Ciganiksa do siatki głową piłkę posłał kapitan Pawłowski. W ciągu jedenastu minut emocji było więcej niż w nie jednym całym spotkaniu ekstraklasy!

Po kilkunastu sennych minutach, w czasie których więcej z gry miał Widzew, wyjątkowo składna akcja Jagi, w czym wielka zasługa Wdowika i Nene, przyniosła prowadzenie. Czy jednak przed strzałem Marczuk nie faulował Ciganiksa? Po analizie VAR sędzia uznał, że nie i gol został uznany.

Druga połowa zaczęła się fatalnie dla gospodarzy. Po centrze byłego widzewiaka – Hansena niepilnowany przez nikogo Imaz umieścił piłkę w siatce. Łodzianie nie zdołali się otrząsnąć, a arbiter podyktował karnego dla gości po faulu Żyry na Nene. Na szczęście dla łodzian wcześniej piłkę ręką zagrał Marczuk.

Z każdą upływającą minutą wartość ofensywna rozczarowanych przebiegiem gry i wynikiem gospodarzy była coraz mniejsza, ale mieli oni jeszcze dwie okazje na kontaktowego gola. Skończyło się niestety na kolejnej, czwartej z rzędu porażce w ekstraklasie! Futbolowa makabra.

Wykartkowany Romanczuk pojawił się na łódzkich trybunach w roli kibica drużyny gości! Widzów: 17 658.

Widzew – Jagiellonia 1:3 (1:2)

0:1 – Pululu (9), 1:1 – Pawłowski (11, głową), 1:2 – Marczuk (33), 1:3 – Imaz (51, głową)

Widzew: Krzywański – Zieliński (80, Kastrati), Żyro, Ibiza, Ciganik – Nunes (61, Klimek), Hanousek, Alvarez, Tkacz (80, Cybulski) – Pawłowski, Sanchez (71, Rondić)

« Older posts

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑