Rezerwowy Pafka

Tag: widzew porażka (Page 1 of 3)

Widzew niby się starał, zdobył kontaktowego gola, ale i tak nie uchronił się przed porażką

Raków pokonał Widzew, co dało mu wicemistrzostwo Polski. Swój mecz wygrał Lech i to on cieszył się z tytułu. Łodzianie niby się starali (w drugiej połowie), ale to było za mało, żeby zdobyć choćby punkt.

Widzew rozpoczął mecz w Częstochowie bez swojego najlepszego gracza w rundzie wiosennej, lidera defensywy, człowieka, z którym łódzki klub w trybie pilnym podpisał nowy kontrakt – Żyry (kłopoty zdrowotne).

W 17 min to Widzew był o krok od gola. Niestety, Cybulski trzy może dwa metry od bramki nie trafił w… piłkę. Poza tą akcją pojedynek był wolny i nudnawy.

Widzew główne się bronił, jedenastką na własnym przedpolu. Rywale nie mieli pomysłu, jak sforsować ten defensywny mur. Ale jak już na taki wpadli to…

Do trzech razy sztuka. Dwa razy udanie interweniował Gikiewicz, ale za trzecim razem nie dał rady. Gdzie byli obrońcy i co wyprawiali? No, po prostu ból głowy. Na szczęście VAR uratował łodzian. Okazało się, że wcześniej Brunes zagrał ją ręką. Uff!

Już tyle szczęścia nie mieli łodzianie w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry pierwszej połowy. Shehu ręką zaatakował w wyskoku Baratha. Po analizie VAR arbiter Kwiatkowski podyktował jedenastkę. Brunes w pewnie pokonał Gikiewicza.

Przez całą pierwszą połowę Widzew głównie się bronił. Przeprowadził dwie akcje. Raków zasłużył na gola. Ale zdobytego w tak idiotyczny, z punktu widzenia łodzian, sposób. Szkoda gadać!

A jak skomentować prezent, który na początku drugiej połowy sprawił rywalowi Therkildsen. Po prostu oddał mu piłkę (przy okazji udając, że był faulowany). Makuch skorzystał z prezentu i strzelił drugą bramkę dla gospodarzy. To był błąd niegodny juniora!!!

Widzew coś tam próbował. Starał się być aktywniejszy, tak na alibi dla kibiców, żeby potem nie wypominali łódzkim piłkarzom ich braku zaangażowania. Wielką szansę na gola – trzeciego miał za to Raków. Krajewski faulował w polu karnym Amorima, ale jest jeszcze Gikiewicz, który obronił jedenastkę egzekwowaną przez Makucha!

Ostatni kwadrans gospodarze grali w dziesięciu, bo drugą żółtą kartkę, w efekcie czerwoną, ujrzał Tudor. I Widzew starał się to wykorzystać. Po świetnym dośrodkowaniu Kozlovskiego, Krajewski głową zdobył kontaktowego gola. Widzew dążył do wywalczenia przynajmniej remisu. Nie udało się. Skoro ma się takiego napastnika, jak Sobol, trudno jednak liczyć na coś więcej. Cóż… może lepiej będzie w nowym sezonie.

I to już koniec tej dla jednych ligowej mordęgi, dla innych ligowej męki. Teraz pytanie: kto odchodzi, kto zostaje w Widzewie? Moim zdaniem – pierwszy do ostrzału po ostatnim spotkaniu Therkildsen, drugi Sobol. Po nich przyjdą inni, oby lepsi! Wszyscy widzewscy futboliści, tak czy tak, mają trzy tygodnie (zasłużonej?) laby.

Raków Częstochowa – Widzew 2:1 (1:0)

1:0 – Brunes (45+10, karny), 2:0 – Makuch (47), 2:1 – Krajewski (83, głową)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski (46, Kozlovsky), Kwiatkowski, Ibiza, Therkildsen – Hanousek (86, Madej)- Alvarez, Shehu (69, Nunes), Czyż, Cybulski (46, Sypek)- Tupta (69, Sobol)

Widzew. Miała być próba generalna przed hitem hitów czyli starciem z Legią, a wyszła futbolowa plaża – nie do zaakceptowania!

Maria Stenzel i Mateusz Żyro
Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Miałem nadzieję, przez moment słuszną, że zapowiedź kadrowej rewolucji w Widzewie podziała na piłkarzy mobilizująco, że będą chcieli zrobić wszystko, żeby zostać w Łodzi i grać o coś więcej niż przetrwanie i ligową przeciętność. Pomyliłem się. Gra zespołu się po prostu posypała. Stąd wyniki, jak ten ostatni w Lubinie, które do szewskiej pasji doprowadzają kibiców.

Ale nie tyle wynik, co postawa tzw. profesjonalnych piłkarzy jest nie do zaakceptowania. ­ Wyszliśmy na ten mecz, jakbyśmy byli na plaży, a nie piłkarskim boisku – powiedział trener Zeljko Sopić i miał nie sto, a dwieście procent racji.

A tu już za chwilę najbardziej prestiżowy mecz rundy. 15 maja o godz. 20.30 Widzew podejmie Legię. I z czym wyjdzie na warszawian? Z niczym, skoro próba generalna z Zagłębiem okazała się sportową wpadką?! Jest odrobina nadziei, bowiem w przegranym meczu z Lechem, warszawianie grali tak, jakby uznali, że po zwycięskim Pucharze Polski, sezon się skończył. Może nadal będą w pucharowym letargu?

Fani Widzewa mają rację, żądając rozliczenia działaczy za przeprowadzone w ostatnim czasie transfery. Niewypał gonił niewypał, a szczytem sukcesu było sprowadzenie piłkarza o przeciętnych sportowych możliwościach. Głównego architekta tych transferowych niewypałów pełniącego rolę dyrektora sportowego Tomasza Wichniarka nie ma już w klubie. Ale są w nim ludzie, którzy na to ze spokojem, godnym lepszej sprawy, patrzyli i co gorsza akceptowali.

Jedynym piłkarzem Widzewa trzymającym cały czas poziom, jest ostoja defensywy – Mateusz Żyro. To od niego powinna się zaczynać budowa nowej drużyny, która ma pozytywnie zaskoczyć ligę i kibiców w przyszłym sezonie. Sęk w tym, że Mateusz może zdecydować się na inne sportowe rozwiązanie. Na przykład wybrać grę w Turcji, gdyby tam zmierzała jego życiowa partnerka, srebrna medalistka mistrzostw Polski, siatkarka Maria Stenzel.

Widzew. Gdyby łodzianie grali tak cały sezon, to niechybnie spadliby z ekstraklasy. Łodzianie tym razem wystąpili w roli… świętego Mikołaja!

Walczący już o ligowe… nic Widzew przegrał 14 ligowy mecz, ósmy na wyjeździe. Taka sobie ciekawostka – Widzew za kadencji trenera Sopicia jeśli wygrywa to 2:0, a jeśli przegrywa 1:2. Łodzianie okazali się świętym Mikołajem (choć od gwiazdki minęło szmat czasu) dla lubinian, którym zwycięstwo zapewniło utrzymanie w ekstraklasie.

Mogło zacząć się fatalnie. W piątej minucie sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy za faul Shehu na Kurminowskim. Dobrze, że jest analiza VAR. Okazało się, że przewinienie było przed polem karnym. Gospodarze dostali tylko rzut wolny, a strzał Szmyta kapitalnie obronił Gikiewicz. Już w 11 minucie łodzianie musieli dokonać pierwszej zmiany – w defensywie.

A tymczasem, co się odwlecze, to nie upiecze. Minęło trochę więcej niż 20 minut i lubinianie strzelili gola. Po świetny dograniu piłki przez Regułę, dynamicznie zaatakował Pieńko. Futbolówka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki.

Jak przydarzyło się nieszczęście, to łodzianie wzięli się do roboty i szybko, po po pięciu minutach, dopięli swego. Po dośrodkowaniu Tupty, najsprytniejszy w polu karnym rywali okazał się Żyro. Pytanie, gdzie byli i o czym myśleli obrońcy Zagłębia?

Widzew dał się uśpić. I nie dostrzegał znaków ostrzegawczych. Po pierwszym z dwóch rzutów rożnych piłka odbiła się od poprzeczki (to że futbolówka nie wpadła do siatki bardzo pomógł Sobol). Po drugim kornerze niestety do siatki piłkę posłał głową pilnowany na juniorskim poziomie Orlikowski. Gikiewicz też miał swoje za uszami.

W drugiej połowie Widzew był często przy piłce, pewnie z myślą o odrobieniu strat, ale niewiele z tego wynikało. Z samych niezbyt dokładnych dośrodkowań smakowitego ligowego chlebka nie będzie. A kolejne rzuty rożne? Do zapomnienia! W ostatnich sekund spotkania lubinianie zablokowali strzał Shehu.

Gospodarze skupili się na bronieniu korzystnego, ba bezcennego, bo dającego utrzymanie, wyniku. Cel osiągnęli, choć Widzew po przerwie dominował. No i co z tego?!

Mecz oglądało 5893 kibiców.

15 maja o godz. 20.30 w hitowym pojedynku Widzew podejmie Legię.

Zagłębie Lubin – Widzew 2:1 (2:1)

1:0 – Pieńko (27), 1:1 – Żyro (32, głową), 2:1 – Orlikowski (44, głową)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Ibiza (11, Kwiatkowski), Kozlovsky (62, Therkildsen) – Hanousek (78, Kerk) – Sypek (46, Cybulski), Czyż, Shehu, Tupta (78, Łukowski) – Sobol

Widzew. Końcówka ligowych zmagań to jest czas weryfikacji. Kto zdaje egzamin, a kto odpada i będzie musiał pożegnać się z łódzkim klubem?

Mateusz Żyro Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Piękny sportowy sen nie może wiecznie trwać. Trzeba wracać na ziemię i wtedy… dostaje się obuchem w głowę, jak Widzew w Kielcach. Korona ustrzeliła łódzkiego hat tricka. W tym sezonie w trzech meczach z łodzianami była trzy razy górą. Futbolowa zmora czy co?!

Po trzech wygranych, widzewiacy przegrali, po raz pierwszy pod wodzą Żelijko Sopicia. To żadna sportowa hańba, ale… Bez dwóch zdań spotkanie pokazało, na kim można polegać, a na kim niekoniecznie. Widać było, jak bardzo brakuje potrafiących skutecznie walczyć: stopera Mateusza Żyry i pomocnika Marka Hanouska. Z nimi po prostu Widzew jest bardziej… męski w grze i lepszy.

Takie spotkania walki, jak to z Koroną, to też czas weryfikacji. Wydaje się, że przygoda Sebastiana Kerka i Luisa da Silvy z łódzkim klubem wraz z końcem sezonu dobiegnie… końca. Trzeba też się mocno zastanowić. Czy potrzebni są zespołowi: napastnik, który nie jest…napastnikiem, jak Lubomir Tupta, notujący zjazd po sportowej równi pochyłej pomocnik Jakub Łukowski czy kompletnie nieobliczalny w grze obrońca Peter Therkildsen?

Sebastian Kerk Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

W każdym razie potrzebą chwili jest to, żeby szkoleniowiec zebrał towarzystwo do kupy, bo kolejny mecz już wkrótce, a w ekstraklasie nic jeszcze nie jest przesądzone. W 29 kolejce ekstraklasy Widzew podejmie Motor Lublin (19 kwietnia, godz. 17.30). Jesienią, po dramatycznym pojedynku, wygrali łodzianie 4:3, choć rywale prowadzili 2:0. Niestety, Widzew znów wystąpi osłabiony. Jeden z liderów zespołu – Juljan Shehu zobaczył ósmą żółtą kartkę i spotkanie spędzi na trybunach.

Dobra wiadomość: Widzew wybrał wykonawcę, który zaprojektuje i wybuduje pierwszy etap ośrodka treningowego klubu w Bukowcu. Początek budowy jesienią 2025.

Było miło, ale się skończyło. Widzew przegrał w Kielcach i musi znów oglądać się za siebie!

W 19 pojedynku Widzewa z Koroną w ekstraklasie wielkiego futbolu nie było. Na dodatek łodzianie po prostych błędach przegrali z kielczanami po raz siódmy. Widzew doznał 12 ligowej porażki, siódmej na wyjeździe. Musi znów oglądać się w ligowej tabeli za siebie!

Widzew musiał zagrać bez dwóch bardzo ważnych, wykartkowanych piłkarzy: stopera Żyry i pomocnikaHanouska. W tej sytuacji kapitanem został… Gikiewicz. Zanim tak naprawdę zaczęto grać kibice(?) urządzili sobie pokaz fajerwerków – jeden, drugi, trzeci, czwarty. Na zadymionym boisku nie dało się grać. No po prostu kompletna przesada. Piłkarze zatem, zanim jeszcze zaczęli walczyć… zeszli do szatni. Mecz rozpoczął się blisko kwadrans po czasie.

Od początku atakowała Korona. Łodzian ratował Czyż, wybijając piłkę głową sprzed linii bramkowej. Pomocnik też po blisko kwadransie był autorem pierwszego celnego strzału Widzewa. To było tylko chwilowe światełko w tunelu, bo cały czas na boisku dominowali gospodarze. Widzew odpowiadał męską, bezpardonową walką, często przekraczającą przepisy. Kielczanie szukali szczęścia w stałych fragmentach gry – bez powodzenia.

W drugiej połowie próbowano przerzucania piłki górą, ale bez sensu. Nic ciekawego się nie działo. Do czasu, oj do czasu… W 54 min Remacle strzelał groźnie zza pola karnego i minimalnie się pomylił. A mierzył w okienko! Nadal jednak więcej było walki, faulowania niż grania.

Po 421 minutach z czystym kontem, Gikiewicz musiał wyjmować niestety piłkę z siatki. Po dośrodkowaniu Błanika z wolnego bramkę głową strzelił Sotiriou, który uprzedził rywali. To tylko zmobilizowało gości. Nie minęły cztery minuty a w zamieszaniu podbramkowym do wyrównania doprowadził Shehu. Albańczyk przedarł się między kilkoma rywalami na szósty metr od bramki i trafił w trzecim kolejnym spotkaniu!

Niestety, to nie był ostatni gol w tym spotkaniu. Po siedmiu minutach cieszyli się z niego gospodarze po rozegraniu rzutu wolnego. Dlaczego łodzianie na piątym metrze tak beznadziejnie pilnowali Dalmau?! Inna sprawa, że wcześniej fatalnie wybijał piłkę Therkildsen, prowokując bramkową akcję. Mogło być po meczu, ale w kolejnej groźnej akcji Korony Dalmau uderzając z metra trafił w Gikiewicza. Widzew próbował atakować – bezskutecznie (Cybulski obok słupka). Skończyło się zatem na porażce.

Korona – Widzew 2:1 (0:0)

1:0 – Sotiriou (69), 1:1 – Shehu (73), 2:1 – Dalmau (80)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski (51, Silva), Therkildsen, Volanakis, Kozlovsky – Czyż – Sypek (62, Kerk), Shehu, Alvarez (82, Nunes), Łukowski (62, Cybulski)- Tupta (82, Sobol)

W następnej, 29 kolejce Widzew podejmie Motor Lublin (19 kwietnia, godz. 17.30). Jesienią, po dramatycznym pojedynku, wygrali łodzianie 4:3.

Bilans znów wyszedł na zero. Widmo spadku powoli zaczyna zaglądać Widzewowi w oczy!

Pero, pero bilans i tak wyszedł na zero. Widzew się starał, atakował, wyłączył z gry Pululu, miał po przerwie zdecydowaną przewagę, rywali ratowały słupek i poprzeczka, a i tak przegrał – po raz jedenasty i piąty(!) na własnym boisku. Aby było jeszcze smutniej asystę przy golu dla rywali zaliczył wyrzucony z Widzewa, a sprawdzający się w Białymstoku – Hansen. Czy w tej sytuacji lepiej mógł interweniować Gikiewicz?!

Najbardziej zaskakujące jest to, że w ważnej widzewskiej roli wystąpił wyciągnięty z klubowego niebytu (nie zabrano go na zgrupowanie do Turcji) Nunes, który był jednym z najlepszych, jak nie najlepszym piłkarz Widzewa!

250 procent racji ma Gikiewicz, gdy mówi że cel zespołu na pozostałą część ligowego sezonu to obrona przed spadkiem z ekstraklasy. W tej chwili Widzew ma pięć punktów przewagi nad strefą spadkową i o kolejną punktową zdobycz nie będzie łatwo. 15 marca o godz. 20.15 łodzianie podejmą beniaminka – GKS Katowice, który zdobył 6 punktów więcej od Widzewa!

Fani Widzewa po raz pierwszy tak naprawdę pokazali, że czują się oszukani. Oni nie zaniżają poziomu. Na trybunach pojawiło, się 16 768 fanów, którzy nie chcieli być znów wystawionych do wiatru. W ramach protestu przez pierwsze 19 minut i 10 sekund nie prowadzili dopingu. Potem to robili ze wszystkich sił, a po zakończeniu meczu żegnali piłkarzy oklaskami. Samo uznanie nie wystarczy – konieczne są gole i bezcenne ligowe punkty!

Widzew – Jagiellonia 0:1 (0:1)

0:1 – Skrzypczak (8, głową)

Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Volanakis, Therkildsen – Diliberto (57, Sypek), Hanousek (69, B. Pawłowski), Shehu, Łukowski (57, Hamulić) – Tupta (80, Nunes), Kerk (57, Alvarez)

Klęska Widzewa z Pogonią. Prawda jest okrutna. Słabiutko grający łodzianie będą bronić się przed spadkiem z ekstraklasy!

Widzew w dotychczasowych meczach ligowej wiosny zdobył tylko punkt. W pojedynku z Pogonią nie miał nic do powiedzenia. Doznał ligowej klęski. Prawda jest okrutna. Łodzianie będą bronić się i to kurczowo przed spadkiem z ekstraklasy!

Czarna rozpacz. Od początku meczu Pogoń zepchnęła łodzian do rozpaczliwej defensywy. Zdobyła jednak gola po katastrofalnym błędzie gospodarzy. Widzew wyprowadzał piłkę spod własnej bramki. Gikiewicz podał piłkę do Alvareza. Ten przyjął piłkę w sposób niegodny juniora. Przyjął? Nie po prostu mu się dobiła. Przejął piłkę Kurzawa i w sytuacji sam na sam skrzętnie skorzystał z prezentu.

Gdy lewą stroną atakowali Gong z Kwiatkowskim, to tak, jakby widzieli się… pierwszy raz w życiu. Kończyło się wszystko kompletnym nieporozumieniem i stratą piłki! Wreszcie, wreszcie po fatalnym początku, dobrze zagrał starający się zrehabilitować Alvarez, ale strzał Gonga obronił Cojocaru. Pierwsza akcja Gonga w Widzewie, którą brawami nagrodzili kibice.

Potem łodzianie próbowali odwrócić meczowe wektory. Atakowali ale… Albo były to próby chaotyczne, albo za mało było graczy do rozegrania piłki.

Tymczasem… Zaatakowali goście i stało się kolejne nieszczęście. Gikiewicz znakomicie obronił strzał Przyborka po składnej akcji szczecinian, ale we walce o górną piłkę Silva, niczym junior, zagrał ręką w polu karnym. Jedenastkę pewnie wykorzystał Kolouris. Fani, którzy znów wypełnili stadion, w mało parlamentarny sposób domagali się lepszej gry gospodarzy, dodając: Kibice chlubą Widzewa! To prawda, ale na tym nie da się zbudować wszystkiego.

Jak się zaczęła druga połowa? Jak zwykle w tym meczu. Po fatalnej stracie Gonga, skórę łodzianom ratował udaną interwencją Gikiewicz.

Goście byli szybsi, bardziej zdecydowani, z łatwością zbierali drugie piłki. Widzew się bronił, momentami kurczowo. I stało się to co musiało się stać. Strata piłki, dodajmy juniorska,w środku pola, a kontra przyniosła trzeciego gola. Asystentem był wiecznie młody Grosicki. Po prostu przepaść na korzyść Pogoni. Potem kolejna strata, kolejna dokładna centra Grosickiego i hat trick Kolourisa.

Ci dwaj panowie dla łodzian było nie do zatrzymania, jakby grali w innej lidze, inną, o kilka klas lepszą piłkę. Gdy schodzili z boiska żegnały ich oklaski łódzkich kibiców. One też powitały pojawienie się na boisku Pawłowskiego.

Aktywa Widzewa? Po kontrze Hamulić trafił w słupek. To za mało, żeby nie czuć wielkiego rozczarowania.

Widzew – Pogoń 0:4 (0:2)

0:1 – Kurzawa (8), 0:2 – Kolouris (40, karny), 0:3 – Kolouris (53), 0:4 – Kolouris (63)

Widzew: Gikiewicz – Kwiatkowski, Żyro, Volanakis, Silva – Alvarez (70, Hanousek), Shehu, Kerk (70, Pawłowski) – Gong (64, Łukowski), Sypek (64, Stachowicz) – Sobol (55, Hamulić)

Widzewskie gry i zabawy godne… przedszkolaków sprawiły, że wiosną zespół będzie bronić się przed spadkiem!

Dawno nie było aż tak źle. Widzew zagrał ze słabeuszem taki mecz, że po prostu żal było patrzeć. Bo, po prostu nie miał nic do powiedzenia. A mógł przegrać jeszcze wyżej. Skoro najlepszym graczem z pola był wolniejszy niż ustawa przewiduje i słabnący z minuty na minutą Kerk, to o czym tu mówić. Widzewskie gry i zabawy w towarzyskiego, przy okazji też transferowego chowanego, przypominające dąsania się przedszkolaków, doprowadziły do tego, do czego musiały doprowadzić.

Widzew stał się ligowym słabeuszem, który wiosną może bronić przed spadkiem i tyle, bo na nic więcej nie będzie go stać. Powiedzmy wprost: o uratowanie ekstraklasy może być bardzo, bardzo trudno, jeśli nie doczekamy się pozytywnego impulsu, którym mogą być, jakże spóźnione i niepewne, a tak potrzebne transfery. Jeżeli miano je w planach, to dlaczego czekano tak długo, aż wszystko znajdzie się na ostrzu noża? Ktoś komuś chciał coś udowodnić, zagrać na nosie, pokazać, że ten ktoś jest be i się nie nadaje? Jeżeli rzeczywiście takie były motywy działania, to ten ktoś, dla dobra klubu, powinien natychmiast pożegnać się z posadą!

Skupienie się działaczy na pilnowaniu kasy, co bez wątpienia przyniosło finansowy sukces, okazało się błędem, bo to nie zakład przemysłowy, tylko klub futbolowy, gdzie sprawą nadrzędną jest stworzenie zespołu, który zapewni wynik nie przynoszący wstydu wiernym kibicom. Teraz każdy, no może jak zwykle poza dyrektorem sportowym, bije się w pierś, posypuje głowę popiołem, tylko to samobiczowanie nic nie da. Trzeba błyskawicznie wziąć się w garść, stanąć (nawet chwiejnie, ale zawsze) na nogach i spróbować powalczyć z kolejnym rywalem, którym będzie Pogoń Szczecin (22 lutego, godz. 17.30 w Łodzi).

Śląsk Wrocław – Widzew 3:0 (1:0)

1:0 – Samiec-Talar (4), 2:0 – Silva (59, samobójcza), 3:0 – Żukowski (77)

czerwona kartka: Paweł Kwiatkowski (63 min, Widzew, za drugą żółtą).

Widzew: Gikiewicz – Kwiatkowski, Żyro, Silva, Kozlovsky – Shehu, Hanousek (62, Gryzio) – Sypek, Kerk, Łukowski (62, Stachowicz) – Sobol (85, Gong)

To po prostu bardzo przykre. Widzew był gorszy od Lecha. Nic dziwnego, że stracił aż cztery bramki i przegrał ligowy mecz

Widzew próbował, ale mówiąc szczerze, miał niewiele do powiedzenia, więc przegrał w Poznaniu, tracąc aż cztery bramki.

Widzew zagrał bez Rondicia, który za wszelką cenę chce przenieść się do Niemiec. Trener Myśliwiec postawił na trzech obrońców, w tym debiutanta Volanakisa. Mecz oglądało ponad 30 tysięcy widzów (w tym fani łodzian!). O tak pojemnym stadionie i takiej frekwencji Widzew może tylko pomarzyć.

W 1 minucie i 23 sekundzie Widzew zdobył bramkę ( Silva). Niestety, po analizie VAR wyszło, iż łodzianin był na spalonym. Odpowiedź Lecha była błyskawiczna. Sosua radził sobie w polu karnym z łodzianami (Alvarez, Sypek) niczym z… juniorami, na dodatek przy strzale z ostrego kąta nieskutecznie interweniował Gikiewicz (a czy mógł?!) i gospodarze objęli prowadzenie.

Zbyt często Widzew oddawał piłkę za darmo. Nie miał zatem szans, żeby coś sensownego skonstruować. Lech atakował, łodzianie się bronili. Trzy akcje blokujące strzały czy podania rywali przez Silvę i Żyrę ratowały Widzew. Szanse (niewykorzystane) gościom stwarzały stałe fragmenty gry czyli dokładne dośrodkowania z wolnych i rożnych Kerka.

Lech był szybszy, o niebo kreatywniejszy, mocniejszy w walce o piłkę, po prostu lepszy. Zdobył drugą bramkę, uznaną po analizie VAR. Na dodatek czwartą żółtą kartkę w sezonie ujrzał Sypek. Nie zagra w kolejnym meczu.

Za wolny Alvarez nie zablokował Sousy i Lech golem otworzył drugą połowę meczu. Na szczęście odpowiedź łodzian była błyskawiczna. Kozlovsky nie dał się przepchnąć dwóm rywalom i strzelił swoją pierwszą bramkę w sezonie.

Oba zespoły poszły na wymianę ciosów. Pojedynek sam na sam wygrał Gikiewicz. Szansę na kontaktowego gola miał Shehu, ale pikę po jego główce świetnie obronił Mrozek. Nie gorzej spisał się broniąc uderzenie Hamulicia.

Tymczasem konkretniejszy był Lech. Żyro dał się ograć Hakansowi w polu karnym. Po jego dobrej centrze, Ishak bez problemu umieścił piłkę w siatce. Cztery stracone gole (a mogło być ich więcej!) to nie jest dobry prognostyk na ligową przyszłość Widzewa. Niestety.

Lech – Widzew 4:1 (2:0)

1:0 – Sousa (5), 2:0 – Ishak (45+5) , 3:0 – Sousa (49), 3:1 – Kozlovsky (51), 4_1 – Ishak (80, głową)

Widzew: Gikiewicz – Żyro, Volanakis, Silva – Sypek (79, Stachowicz), Shehu, Alvarez, Kerk (86, Hanousek), Kozlovsky – Łukowski (55, Gong), Sobol (55, Hamulić)

W 20 kolejce ekstraklasy 9 lutego o godz. 14.45 Widzew podejmie Cracovię.

Wkrótce w Widzewie ma pojawić się nowy inwestor i wielki zastrzyk gotówki. Robert Dobrzycki, szef potężnej firmy Panattoni napisał: Bije w nas Serce Łodzi. Jak to się przełoży na grę ligowców, wyniki, nadzieje kibiców i aspiracje klubu? Lech ma budżet 115 mln zł, Widzew 49.5 mln. Teraz to wszystko się gwałtownie zmieni na korzyść łodzian? Oby!

Przy okazji mam taką wskazówkę do dyrektora sportowego łodzian – Tomasza Wichniarka. Przegląd Sportowy podaje, że skaut Pogoni Szczecin – Patryk Dąbrowski wypatrzył Jakuba Piotrowskiego w III lidze, Kacpra Kozłowskiego i Adriana Przyborka w ostatniej chwili podebrał Lechowi, znalazł pomysł na Mateusza Łęgowskiego i dostrzegł talent strzelecki w Patryku Paryzku. Co na to dyrektor Wichniarek?!

Puchar Polski i po… pucharze. Gra i wynik Widzewa znów przyniosły wielkie rozczarowanie. Tak po prostu dalej być nie może!

Widzew na 1/8 finału zakończył zmagania w Pucharze Polski i to niestety w marnym stylu. Czas wyjątkowej sportowej posuchy w Widzewie. To wręcz futbolowa Sahara. Dość powiedzieć, że łodzianie wygrali tylko jedno z siedmiu ostatnich spotkań. I właśnie po tej ostatniej porażce odpadli z pucharowych rozgrywek. Pokazali znów piłkarską bezsilność i niemoc. Nie wystarczą filozoficzne i teoretyczne wywody, skoro to nijak się ma do postawy drużyny. Czy ta wielka niemoc skończy się dymisją trenera Myśliwca?

Widzew miał od początku inicjatywę, ale niewiele z tego wynikało. Brakowało ikry, przyspieszenia, ostatniego dokładnego podania. Wystarczył z kolei jeden szybki atak gospodarzy, by na raty i szczęśliwie (nikt z kielczan nie doszedł do dobitek) interweniował Gikiewicz.

Po 35 minutach wreszcie łodzianie mieli bramkową szansę. Były gracz kieleckiej drużyny – Łukowski strzelał groźnie, ale nie zaskoczył Mamli. Akcję wypracował Kerk. Przy kolejnym ataku Rondić zdobył bramkę, ale był na pozycji spalonej i gol nie został uznany. W sumie w pierwszej połowie letnie, nieciekawe, polskie granie. Emocji tyle, co kot napłakał.

W drugiej połowie bramkę bardziej chcieli zdobyć gospodarze i ją zdobyli. Strzał Shikavki obronił Gikiewicz, ale co mógł poradzić przy zagraniu ręką da Silvy w polu karnym?! Obronić jedenastkę! Niestety, to mu się nie udało i gospodarze objęli prowadzenie.

Widzew chciał odrobić straty, ale nie mógł. Dowodem niemocy niech będzie fakt, że łodzianie nie mieli żadnego pomysłu na to, jak obsłużyć dokładną piłką swojego napastnika – Rondicia. Liczne i częste dośrodkowania oraz nieporadne akcja w samej końcówce, zdawały się psu na budę.

1/8 finału Pucharu Polski

Korona Kielce – Widzew 1;0 (0:0)

1:0 – Remacle (57, karny)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, da Silva, Kastrati (77, Sobol), Alvarez, Hanousek (58, Shehu), Kerk, Sypek (83, Klimek), Rondić, Łukowski (58, Cybulski)

« Older posts

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑