Rezerwowy Pafka

Tag: widzew stal

Udana główka Rondicia pozwoliła Widzewowi zwycięstwem zakończyć jesienne ligowe zmagania

Widzew udanie zakończył rundę. Wygrał piąty mecz na własnym boisku, a siódmy w sezonie. Ma na koncie 25 punktów. Stal potwierdziła to, że obce boiska są jej kompletnie… obce. Przegrała na nich po raz siódmy!

Mogło się zacząć źle a nawet bardzo źle dla gospodarzy. Już w 3 minucie Widzew mógł stracić gola. Na szczęście Domański, uderzając z dystansu, posłał piłkę pół metra nad poprzeczką. Stal próbowała, w Widzewie więcej było pomyłek niż składnej gry. A co miała znaczyć sytuacja, gdy Kerk nie dogadał się z Sypkiem, a potem wściekle rzucił rękawiczki na murawę?

Niemoc łodzian na szczęście nie trwała w nieskończoność Cybulski huknął jak z armaty, piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki.

Stal jednak nie zamierzała rezygnować. Nie minęło pięć minut a Kozlovsky musiał wybijać piłkę sprzed linii bramkowej. Widzew więcej się bronił niż atakował i się doigrał. Alvarez odbił piłkę ręką, a po analizie VAR sędzia podyktował, powiedzmy szczerze, mocno naciągany rzut karny. Wykorzystał go Wlazło. Gikiewicz nie mógł chyba się z tym pogodzić (miał rację!). Pokłócił się z sędzią w drodze do szatni po pierwszej połowie i… ujrzał żółtą kartkę.

Łódzki golkiper świetnie spisał się na początku drugiej połowy, zatrzymując piłkę na linii bramkowej po strzale głową z pięciu metrów Jaunzemsa. To dowód na to, że ataki gości były groźniejsze.

Do czasu. Do roboty wziął się Widzew, ale nie umiał trafić choćby w światło bramki. To co zrobił Rondić, to już sportowa przesada. Pomylił się uderzając głową z siedmiu metrów. Szybko się jednak poprawił. Po centrze Silvy tym razem się nie pomylił i z siedmiu metrów posłał piłkę do siatki.

Ostatni mecz w tym roku na łódzkim stadionie obejrzało 15 136 widzów.

Widzew – Stal Mielec 2:1 (1:1)

1:0 – Cybulski (22), 1:1 – Wlazło (40, karny), 2:1 – Rondić (85, głową)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, da Silva (89, Ibiza), Kozlovsky – Avarez, Shehu, Kerk (65, Hanousek) – Sypek (89, Sobol) , Rondić, Cybulski (67, Łukowski)

Widzew. Ciężko wywalczony jeden punkt. I to dzięki komu? Dzięki debiutantowi!

Jakub Łukowski Fot. widzew.com

Remis Widzewa ze Stalą. Oj, było ciężko. Punkt łodzianom zapewnił debiutant – Łukowski, który pojawił się na boisku w drugiej połowie.

Początek meczu należał do gospodarzy, którzy wypracowali dwie dobre okazje, a po stracie Hanouska, dograniu Getingera, Gerbowski trafił w słupek. Potem próbowali łodzianie, ale gdy któryś zapędził się pod poler karne (z reguły Kozlovsky), to partnerzy nie nadążali i nie było do kogo dograć piłki. Wreszcie po blisko pół godzinie gry – podaniu Sypka i strzale Alvareza, musiał umiejętnościami wykazać się bramkarz Kochalski.

W końcówce pierwszej połowy znów inicjatywę przejęli gospodarze, ale na szczęście Gikiewicz obronił chytry strzał Domańskiego (po stracie Alvareza). Odpowiedzi łodzian były niemrawe i w sumie niegroźne, choć starai się stosować pressing. W efekcie Kochalski musiał interweniować po główce Klimka.

W ostatniej minucie pierwszej połowy łodzianie nie upilnowali tego, którego powinni pilnować najbardziej czyli Szkurina. Pozwolili mu dojść do główki(był pomiędzy Żyrą i Ibizą) po centrze z lewej strony Domańskiego, a napastnik gospodarzy pewnie wykorzystał tę sytuację.

Drugą połowę Widzew zaczął agresywnie, miał przewagę, z której jednak nic konkretnego nie wynikało. Jak były strzały to panu Bogu w okno. Łukowski mógł mieć wejście smoka. Po zagraniu Kerka i jego podaniu wreszcie pokazał się Rondić. Strzelił bramkę, ale co z tego skoro był na minimalnym spalonym.

W przypadku Łukowskiego, co się odwlecze, to nie uciecze. Odważne wejście pomocnika z lewego skrzydła i strzał nie do obrony z 18 metrów po długi rogu. Tak nowy pokazał się kibicom Widzewa, na dodatek strzelił jubileuszowego 50. gola w starciu łodzian z mielczanami. Łodzianie mieli trochę szczęścia, bo w sytuacji sam na sam Szkurin nie trafił w bramkę.

Potem się pokomplikowało. Drugą żółtą kartę ujrzał w 80 min. Ibiza i w ostatniej fazie meczu Widzew grał w dziesiątkę. Na trzy minuty przed końcem udaną interwencją popisał się z kolei Gikiewicz. W doliczonym czasie (aż sześć minut) Widzew pilnował wyniku i to mu się udało.

Stal Mielec – Widzew1:1 (1:0)

1:0 – Szkurin (45+3, głową), 1:1 – Łukowski (73)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, Ibiza, Kozlovsky – Hanousek, Alvarez (82, da Silva)- Sypek (62, Gong), Klimek (62, Kerk), Cybulski (62, Łukowski)- Rondić (89, Sobol)

Widzew rozstał się z graczem ataku z prawdziwego zdarzenia – Jordim Sanchezem. Czy teraz postawi na defensywnego… napastnika?!


Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Z prezesem Widzewa Michałem Rydzem mamy te same marzenia. Chcemy, żeby w klubie pojawił się klasowy napastnik. Jak pokazuje jednak polska, i nie tylko polska, piłka, o takiego gracza jest wyjątkowo trudno. Najlepszym tego dowodem 31-letni Łukasz Zwoliński, wędrujący od klubu do klubu napastnik (teraz Wisła Kraków), który na bazie tego, że swego czasu strzelał po kilkanaście bramek, zawsze w Polsce znajdzie zatrudnienie.

Nowy napastnik Śląska Wrocław – Sebastian Musiolik, który strzela gole jak na lekarstwo, ale ciągle znajduje pracodawcę, mówi, że defensywni… napastnicy, tacy jak on, są też potrzebni. Czy o takim myśli Widzew? Fakty są bowiem takie, że znalezienie ofensywnego piłkarza, zdobywającego gole, w polskiej lidze graniczy z cudem.

Prezes Rydz mówi, cytowany przez widzewtomy.net: Wnikliwie monitorujemy rynek i sytuacje piłkarzy, których mamy wytypowanych. Jeżeli nie będzie pełnego przekonania sztabu szkoleniowego, to takiego ruchu nie będzie. Natomiast środki finansowe na zawodnika ofensywnego są zabezpieczone. Dzisiaj mamy na tej pozycji Imada Rondicia i Huberta Sobola.

Gdy czytam te słowa, to tylko rośnie we mnie żal, iż Widzew rozstał się bez większego bólu z napastnikiem o widzewskim charakterze, który mógł w Łodzi się rozwijać (czyli strzelić więcej bramek!). Tak, macie drodzy kibice rację, chodzi mi oczywiście o Jordiego Sancheza.

Tymczasem prezes Rydz twierdzi: Widać było, że dla Jordiego wyjazd jest dużą szansą. Z kolei dla nas pierwsze oferty nie były zadowalające. Ja też nie jestem łatwym negocjatorem. Doszliśmy do momentu, gdzie każda ze stron mogła stwierdzić, że jest to odpowiedni czas. Zgodziliśmy się na to, żeby Jordi Sanchez zmienił klub.

Wychodzi na to, że kierownictwo klubu jest zadowolone z rozwoju sytuacji. Kasa się zgadza, a że pozbyto się wartościowego gracza, no cóż pieniądz nie śmierdzi, każdy grosz się liczy i… takie frazesy można mnożyć. Tylko co to będzie obchodzić fanów, jeśli Widzew nie będzie strzelał bramek.A przez brak goli nie będzie zdobywał cennych punktów, żeby spełnić swoje i kibiców marzenie o miejscu w ligowym TOP5.

Ligowy początek Widzewa. Wściekły pressing łodzian dla pierwszych rywali może być zaskoczeniem i dać sukces

Trener Daniel Myśliwiec Fot. Marek Młynarczyk, blog obiektywnasport.pl

Widzew w nowym sezonie ma grać o coś więcej niż przetrwanie. W pierwszej kolejce w poniedziałek o godz. 19 zagra z mającą wielkie kłopoty finansowe (wycofał się państwowy koncern!) Stalą w Mielcu. Celem łodzian ma być TOP5, ale… z liderów zespołu ostał się tylko Rafał Gikiewicz. Inni są kontuzjowani, albo dobrze(?)… sprzedani. Tak buduje się finansowy spokój klubu (na jak długo?!), a nie drużynę mającą ligowe góry przenosić. Cóż, pożyjemy zobaczymy, co przyniesie ligowe życie.

Jest sześciu nowych piłkarzy, na dziś z CV wygląda na to, że różnicę w grze na korzyść łodzian może robię skrzydłowy Hilary Gong. Bez kreatora gry i piłkarza strzelającego gole trudno będzie spełniać marzenia.

Hasłem łodzian było: mniej transferów, więcej jakości. Szybko się przekonamy, czy tak jest w rzeczywistości i tak entuzjastycznie przyjęte przez klub przedłużenie umowy z dyrektorem sportowym – Tomaszem Wichniarkiem było dobrym pomysłem.

Wygląda na to, że trener Daniel Myśliwiec stara się robić, co tylko się da, żeby ewentualnych dziur i mankamentów w grze nie było tak widać. Dlatego, co podkreśla, stawia na pressing na całym boisku. Widzewiacy mają mieć żelazne zdrowie. Nawet na moment nie dawać rywalom dojść do głosu i pozwolić na to, żeby prowadzili grę na swoich warunkach. To jest oczywiście… utopia, bo tak grać przez 90 minut się nie da, ale ten wściekły pressing dla pierwszych rywali może być zaskoczeniem.

Oby przyniósł punktowe rezultaty, bo w drugiej kolejce łodzianie grają z Lechem, w trzeciej ze zbrojącą się mocno Cracovią (Henrich Ravas!), a w czwartej ze Śląskiem Wrocław. Trudny kalendarz, oby te spotkania zakończyły się punktową zdobyczą łodzian. Na razie wielkim sukcesem Widzewa jest to, że sprzedał 15 617 karnetów na nowy sezon. Pojemność stadionu wynosi około 18 tys. miejsc.

Widzew. Prezentowanie futbolowej nudy nie jest w DNA łódzkiej drużyny!

Widzew jest wiosną na fali, ale ostatnio zjeżdża po futbolowej równi pochyłej. Dwa ostatnie mecze, choć nie były przegrane, do udanych nie należały. Z wielkim, wielkim trudem po nieciekawym meczu łodzianie pokonali Piasta, a po jeszcze gorszym spotkaniu, dzięki znakomitej interwencji Rafała Gikiewicza, zremisowali ze Stalą Mielec. Prezentowanie futbolowej nudy nie jest w DNA łódzkiej drużyny! Dlatego pewnie nikt z ostatniego remisu nie jest zadowolony.

Szczery aż do bólu był po spotkaniu Rafał Gikiewicz: Pierwsza połowa wyglądała średnio, natomiast w drugiej mieliśmy kontrolę nad meczem. Jeżeli mamy parę sytuacji, to duży zespół, albo taki, który chce nim być, musi takie mecze wygrywać. Pompują nas, że dobrze wyglądamy w tym roku, ale my musimy sami od siebie więcej wymagać, bo jak przegramy dwa mecze, to już nikt nie będzie pamiętał o tym, ile punktów zdołaliśmy zdobyć. 0:0 mnie nie satysfakcjonuje, bo przyjechaliśmy tutaj wygrać, żeby piąć się w górę w tabeli. Jak by na to nie patrzeć Gikiewicz po raz czwarty zachował czyste konto (Widzew po raz siódmy nie stracił gola).

Widzew potrafi grać wyrachowanie, cierpliwie czekać na swoje minuty i okazje do zdobycia gola. Do tego jednak ewidentnie potrzeba lepszej gry kapitana Bartłomieja Pawłowskiego. Gra daleko od bramki, w środku pola mu wyraźnie nie odpowiada. Męczy się na tej pozycji. Potrzebuje więcej luzu i możliwości kreacji. Ta ostatnia uwaga dotyczy zresztą całego zespołu.

Teraz przed łodzianami historyczne wydarzenie. Jest wielce prawdopodobne, że padnie ekstraklasowy rekord frekwencji i pojedynek kibicowskiej przyjaźni Ruchu z Widzewem na Stadionie Śląskim obejrzy ponad 50 tysięcy widzów. Chorzowianie rozpaczliwie bronią się przed spadkiem, w czym ostatnia porażka 0:5 z Pogonią, im nie pomogła. Potrzebują sportowego resetu i to już w meczu z Widzewem. Czy goście im na to pozwolą?

Nie chcemy takich meczów! Nie byłoby szóstego remisu, gdyby nie Rafał Gikiewicz

Widzew nie jest w tych rozgrywkach mistrzem remisów. To dopiero szóste nierozstrzygnięte spotkanie na koncie łodzian, szóste na obcym boisku. Ważne są punkty, widzewiacy skrzętnie je gromadzą, mając na koncie już 39.

Widzew zremisował ze Stalą w Mielcu 0:0. w czym wielka zasługa bramkarza łodzian – Rafała Gikiewicza, który w samej końcówce spotkania wygrał pojedynek sam na sam z rywalem. Parę minut wcześniej Bartłomiej Pawłowski miał szansę na pierwszy celny strzał łodzian w tym spotkaniu. Niestety, uderzając z rzutu wolnego trochę się pomylił. Po tym mecz był nudny jak flaki z olejem, do natychmiastowego zapomnienia!

Trener Daniel Myśliwiec: – Nie chcemy takich meczów, nie chcemy takich remisów. Musimy poprawić nasz rytm i tempo działania, bo nawet jeżeli osiągaliśmy strefy, które chcieliśmy osiągać, to przyspieszenie nie było widoczne. W taki sposób nie dało się rozmontować dobrze zorganizowanego rywala. Wymagamy od siebie więcej.

Bramkarz i bohater spotkania – Rafał Gikiewicz: – Za mało intensywnie i za dużo błędów. Uważam, że nie możemy się cieszyć po takim meczu, bo straciliśmy dwa punkty. 

Stal Mielec – Widzew 0:0

Widzew: Gikiewicz – Ibiza, Szota, Żyro, Silva – Hanousek, Kun (81. Diliberto), Pawłowski – Nunes (66, Terpiłowski), Klimek (75, Cybulski), Sánchez (75, Rondić)

W następnej kolejce Widzew zagra na na Stadionie Śląskim z Ruchem (20 kwietnia, godz. 17.30). Jak podaje Interia: Spotkanie ma przejść do historii ligi, ponieważ na trybunach bardzo możliwe jest pobicie rekordu frekwencyjnego XXI wieku. Dotychczasowy należy do Lecha Poznań z 2016 roku i wynosi ponad 41 tysięcy widzów. „Niebiescy” poinformowali o włączeniu do sprzedaży biletów z kolejnych sektorów, więc łączna liczba kibiców na Stadionie Śląskim może wynieść nawet 50 tys.

Widzew. Hiszpan, który wzbudza zainteresowanie… Hiszpanów, nie zagra w Mielcu. To osłabienie łodzian

Polska to futbolowe Eldorado dla hiszpańskich piłkarzy drugiego czy trzeciego rozdania. Najlepszy dowód to ostatni zwycięzcy walki o tytuł najlepszego strzelca rozgrywek. Dwa lata temu triumfował Ivi Lopez, rok temu Marc Gual, a teraz liderem jest Erik Exposito. Sami Hiszpanie.

Hiszpan rozdaje karty w ŁKS. To lider drużyny i kapitan – Dani Ramirez. Coraz mocniejsza w Widzewie jest strzelającego efektowne bramki – Frana Alvareza. Zalew Hiszpanów, sprawia że na ekstraklasę coraz uważniej patrzą… Hiszpanie. Nic dziwnego, że dostrzegli udane występy Alvareza. Zainteresowanie piłkarzem wykazuje walczący o powrót do najwyższej klasy rozgrywek – Espanyol.

Nic dziwnego – Fran asystuje (w tym w derbach), strzela gole (ma ich na koncie pięć). Dał łodzianom wielkie ligowe zwycięstwo z Legią, strzelił gola z rzutu wolnego Koronie Kielce. To musiało zostać zauważone, jak i to cztery zdobyte bramki piłkarza dawały zwycięstwo jego zespołowi. Hiszpanie, jeśli będą bardzo chcieli mieć rodaka, to będą musieli zapłacić. Kontrakt Alvareza z Widzewem obowiązuje bowiem do 30 czerwca 2025 roku.

Niestety, Fran nie pomoże drużynie w najbliższym ligowym spotkaniu, 13 kwietnia o godz. 15 ze Stalą w Mielcu. Dlaczego? Nadmiar żółtych kartek, który sprawia, że musi pauzować w jednym meczu. Kto może go zastąpić? Moim zdaniem trener Daniel Myśliwiec powinien dać szansę Dominikowi Kunowi. Swoją ambicją, zaangażowaniem i dobrą grą, gdy nie było Marka Hanouska, piłkarz zasłużył sobie na to, żeby wybiec w podstawowej jedenastce.

Widzewowi na gwałt potrzeba wartościowych piłkarzy. Zimą trzeba będzie ruszyć na poważne zakupy!

Po dwóch zwycięstwach z rzędu szybko wróciliśmy na ziemię. Widzew po szybkich kontrach, których nikt nie potrafił zatrzymać, a wcześniej odpowiednio się do nich ustawić, przegrał z Radomiakiem 0:3. Jeszcze raz okazała się słuszna futbolowa zasada, że gmeranie w formacji obrony prowadzi do nieszczęścia. Trener Daniel Myśliwiec wymienił dwóch defensorów i nie wyszło to drużynie na dobre. On sam uważa, że niepotrzebnie po dwóch triumfach wyznaczył drużynie zadanie zagrania na zero z tyłu. Okazało się, że za bardzo uwierzył w siłę i boiskowy rozsądek swoich piłkarzy.

Niestety, prawda jest taka, że na dziś Widzew ma za słabą ligową kadrę, żeby myśleć o czym innym, niż utrzymywanie bezpiecznej przewagi nad strefą spadkową. Obrońcy potrafią zagrać na poziomie, a w kolejnym meczu popełniają juniorskie błędy. Drugiej linii brakuje w środku pola liderów z prawdziwego zdarzenia (patrz: Rafał Wolski w Radomiaku), którzy pomogą kreować akcje Bartłomiejowi Pawłowskiego, gdy znów będzie w wysokiej formie. Napastnik Jordi Sanchez potrafi do tego stopnia zgubić formę, że jest przez 90 minut praktycznie niewidoczny i bezproduktywny.

Zimą trzeba poszukać piłkarzy, którzy będą realnym wzmocnieniem zespołu, a nie tylko jej uzupełnieniem, bo to powinno się robić zawodnikami rezerw i najzdolniejszymi juniorami. Czy sztab Widzewa stać na takie pozytywne działania, przekonamy się już za chwilę. Na razie gramy dalej…

Łodzianie w meczu Pucharu Polski zmierzą się w najbliższą środę (6 grudnia o godzinie 15) w Mielcu, z tamtejszą Stalą. 11 grudnia o godz. 19 czeka Widzew mecz z beniaminkiem Puszczą Niepołomice na stadionie Cracovii. Puszcza to drużyna, która jak nikt potrafi wykorzystywać stałe fragmenty gry. Czy podopieczni Daniela Myśliwca znajdą na to lekarstwo?

Widzew podejmuje Stal. Wiele zależy od Pawłowskiego i… zmienników. Oby Tkacz znów był wartością dodaną drużyny

Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

7 października o godz. 15 Widzew zagra u siebie. Podejmie Stal Mielec, która zasłużenie przegrała u siebie z Koroną Kielce. – Sami sobie strzeliliśmy gole, które zdobyła Korona – mówi wprost Krystian Getinger, kapitan Stali. Czy dziurawa jak ser szwajcarski defensywa to szansa Widzewa? Pożyjemy, zobaczymy. Bo na razie… zmienił się trener (wartość szkoleniowców weryfikują działacze – kibice!), są nowe pomysły, a tak naprawdę wszystko po staremu.

Pawłowski ginie na długie minuty z radarów i wtedy praktycznie nie ma Widzewa. Drużynie trudno skonstruować składny atak przy pressingu rywala. Na dodatek nie jest w stanie zatrzymać szybkiego skrzydłowego (Krykuna), choć nawet dla dziecka obserwującego ostatni mecz z Piastem (2:3), od, początku meczu jasne było, że na tego piłkarza trzeba szczególnie uważać!

Jedyny pozytyw to dobry występ (wreszcie! wreszcie!) młodzieżowca. Tkacz pokazał, że odwagi, ale i umiejętności mu nie brakuje i może pomagań drużynie, a nie być jedynie młodzieżowym piątym kołem u wozu.

W pojedynku z mielczanami kartki sprawiły, że trener Myśliwiec postawi pewnie na Ciganiksa w obronie i Rondicia w ataku. Po spotkaniu pucharowym wydawało się, że na więcej zasługuje Kerk, ale mecz w Gliwicach pokazał, że na razie należy on do klubu ligowych… dreptaków. To zdecydowanie za mało, żeby być (przynajmniej na razie) wartością dodaną drużyny przez całe 90 minut.

Swoją drogą rodzi się pytanie, po co było sprowadzać piłkarza, o którym było wiadomo, że długo, a może bardzo długo będzie odbudowywał swoją formę. Widzewowi są potrzebni ludzie na teraz, którzy poprowadzą zespół do czwartego (czwartego na własnym stadionie!) ligowego zwycięstwa.

Futbolowy nokaut! Trzy składne akcje przyniosły Widzewowi trzy gole i trzy punkty

Widzew dłuuugo cierpiał na boisku w Mielcu, ale w końcu doczekał się swoich szans, które znakomicie wykorzystał. Najpierw kontra w wykonaniu Zielińskiego i Sancheza przyniosła gola. Widać, że Hiszpan jest wprost bezcenny dla łódzkiej drużyny. Przy kolejnej próbie ataku, sytuację sam na sam wykorzystał Dominik Kun. Za chwilę dopisał do gola i dobrej gry asystę przy golu Jakub Sypka. Widzew wygrał drugi mecz z rzędu i ma już ich pięć na swoim koncie.

W drużynie Widzewa oczywista zmiana kontuzjowanego Nunesa na Milosa i mniej oczywista Danielaka na Zielińskiego. Na ławce łodzian Pawłowski, na ławce mielczan jako rezerwowy bramkarz Wyparło – syn Bogusława, legendy ŁKS.

Od pierwszej minuty atakowali gospodarze, Widzew się bronił, wręcz cierpiał, ale udawało im się przetrzymywać napór. Akcje łodzian stopował wysoki pressing i przejrzystość zamysłu, grania przez Sancheza.

Najgroźniejsze w wykonaniu gości w pierwszych 27 minutach było dobre i groźne dla rywali wykonanie rzutu rożnego. Po nim i serii przypadkowych dotknięć piłka odbiła się od Zjawińskiego, potem do Wlazły, a potem od… słupka. Za chwilę sędzia długo analizował to co pokazał mu system VAR. Uznał w końcu, że Szota nie zasługuje na czerwoną kartkę po nieprzepisowym zatrzymaniu atakującego Lebedyńskiego. Innego zdania był komentujący spotkanie Michał Żewłakow, który uważa, iż widzewiakowi należy się czerwona kartka.

Widzew w pierwszej połowie nie miał nic do powiedzenia, był bezradny. Praktycznie, tylko się bronił. Robił to skutecznie,bo rywale w decydujących momentach w łódzkim polu karnym byli wyjątkowo nieporadni.

Pierwszy strzał na bramkę rywali widzewiacy oddali w 47 minucie spotkanie. Letniowski spudłował, uderzając głową piłkę po dośrodkowaniu Zielińskiego. W 50 min po nieudanej próbie wyjścia z własnego przedpola i stracie piłki, przed utratą gola uratował swoim odważnym wyjściem z bramki Ravas.

Te wszystkie złe wrażenia trzeba było puścić w niepamięć po kontrze łodzian w 54 minucie. Zieliński przerzucił piłkę na lewe skrzydło do Sancheza, ten popędził na bramkę i strzałem z ostrego kąta między nogami Mrozka dał prowadzenia swojej drużynie.

Stal próbowała odrobić straty. Widzew dłużej utrzymywał się przy piłce, starając się wybijać z rytmu rywali. Niestety, było mu coraz trudniej. Łodzianie nie upilnowali w polu karnym Hamulicia w 76 minucie. Na szczęście na miejscu był Ravas, który obronił strzał napastnika rywali.

Widzew czekał na swoją szansę i ją dostał. Po zablokowanym strzale Zielińskiego w polu karnym, piłka trafiła do mającego podwójne futbolowe płuca Kuna, który wykorzystał sytuację sam na sam z Mrozkiem.

Trzecia składna akcja łodzian przyniosła trzeciego gola. Po kontrze Kun fenomenalnie wycofał piłkę do Sypka, który pewnie wykorzystał okazję.

Takiej skuteczności nie miał chyba w tym sezonie żaden zespół ekstraklasy. Widzew pokazał jak wygrywa się pozornie nie do wygrania ligowe pojedynki.

Stal Mielec – Widzew 0:3 (0:0)

0:1 – Sanchez (54), 0:2 – Kun (82), 0:3 – Sypek (86)

Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Kreuzriegler (87, Czorbadżijski)– Zieliński, Hanousek (46, Lipski), Kun (87, Dębiński), Milos – Zjawiński (70, Sypek), Letniowski (62, Danielak) – Sanchez

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑