Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 73 of 168

Do trzech razy sztuka. W trzeciej bramkowej sytuacji VAR nie odebrał bramki Widzewowi i łodzianie mogli się cieszyć(?) z remisu

Po mocno przeciętnym, żeby nie powiedzieć słabym, meczu Widzew wywalczył remis w doliczonym czasie gry w Lubinie. Walka do końca w sporcie zawsze się opłaca. Dwa razy VAR był przeciw łodzianom, ale w trzeciej bramkowej sytuacji już zadziałał na korzyść gości.

Do wyjściowego składu łodzian wrócili po odcierpieniu kartkowej kary Hanousek i Shehu, a po kontuzji Ibiza. Od początku meczu w grze Widzewa nie brakowało walki, zaangażowania, brakowało niestety kreacji, wygranych pojedynków jeden na jeden. Widać było brak Pawłowskiego.

Wydarzeniem pierwszych minut była żółta czwarta kartka Ciganiksa, który nie wystąpi w najbliższym zaległym meczu z Ruchem. Nie zagra tak z kartkowych powodów, jak i tego że i tak by go… nie było w składzie, gdyż został powołany na mecz reprezentacji!

Wydarzeniem numer dwa – gol strzelony przez Sancheza. Niestety po analizie VAR nieuznany. Hiszpan był na pozycji spalonej. Gdyby chwilę wcześniej Nunes główkował nie w słupek, a do bramki, Sanchez nie musiałby dobijać piłki i gol zostałby zdobyty jak najbardziej prawidłowo. Szkoda! Potem inicjatywę przejęli gospodarze. Bliski strzelenia gola był Wdowiak, ale nie trafił w światło bramki.

Na początku drugiej też gospodarze mogli zdobyć gola, ale w dobrej sytuacji Kurminowski główkował nad poprzeczkę. Chwilę wcześniej groźnie zderzyli się ze sobą Shehu z Ciganiksem i stąd wzięło się zagrożenie pod bramką Ravasa.

Żyro trafił kolanem w kolano Kurminowskiego w polu karnym i arbiter Stefański po długiej analizie VAR podyktował jedenastkę. Strzał Dąbrowskiego obronił nogą Ravas, ale był bezradny przy dobitce Wdowiaka. W odpowiedzi rzut wolny egzekwował Shehu, rywali wyprzedził Hanousek i z najbliższej odległości posłał piłkę do siatki. Niestety, po raz drugi, po analizie VAR okazało się, że widzewiak był na pozycji spalonej. Widzew mógł przegrywać wyżej, ale Ravas wygrał pojedynek sam na sam z Kurminowskim. Potem jeszcze bramkarz łodzian świetnie obronił strzał Chodyny.

Widzew walczył do końca. W dziewiątej doliczonej minucie spotkania Rondić posłał głową piłkę do siatki! Po analizie VAR gol został uznany i łodzianie mogli się cieszyć z jednego zdobytego punktu. Niestety, jeszcze czwartą żółtą kartkę ujrzał Milos i on też nie zagra przeciwko Ruchowi.

18 listopada o godz. 17.30 w zaległym meczu Widzew podejmie Ruch.

Zagłębie Lubin – Widzew 1:1 (0:0)

1:0 – Wdowiak (60), 1:1 – Rondić (90+9, głową)

Widzew: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza (46, Silva), Ciganiks – Kun (70, Alvarez), Hanousek, Shehu (90+3, Dawid) – Nunes (84, Rondić), Klimek (70, Tkacz) – Sanchez

ŁKS przegrywał 0:3, grał koszmarnie, a jednak potrafił wstać z kolan i zremisować! Wielka szkoda, że nie wygrał

Piłka nożna jest niesamowita, wyjątkowa. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co w futbolowym meczu może się stać. ŁKS grał beznadziejnie, przegrywał 0:3 i potrafił podnieść się z kolan. Wreszcie, po pięciu porażkach z rzędu, łodzianie wywalczyli ligowy punkt, po raz pierwszy w rozgrywkach strzelając trzy bramki.

Na rozgrzewce kontuzji doznał bramkarz Arndt. Zastąpił go Bobek, a rezerwowym został Kołba.I niestety w 10 min po rykoszecie (piłka odbiła się Marciniaka) Bobek musiał wyciągać piłkę z siatki! A gdzie byli pogubieni kompletnie ludzie, którzy powinni pilnować Kądziora. Błędy w ustawieniu na miarę… trampkarzy! Łodzianie po raz dwunasty w rozgrywkach jako pierwsi stracili bramkę. Koszmar.

Gol zszokował i zamurował łodzian, którzy zagubieni kompletnie stali jak słupy soli zamiast biegać, walczyć i grać! I efekt był niestety natychmiastowy. Po rzucie wolnym egzekwowanym przez Kędziora, najwyżej wyskoczył Mosór i zdobył drugiego gola. Nie wiadomo, śmiać się czy płakać! I to niestety nie był koniec. Szybsi o tempo rywale wyprowadzili składną kontrę, po której Ameyaw posłał piłkę do pustej bramki.

Bramkową szansę gospodarze dostali i ją wykorzystali (Ramirez) po beznadziejnie głupim faulu Katranisa w polu karnym, który na dodatek ujrzał czerwoną kartkę.

Całą drugą połowę łodzianie grali z przewagą jednego zawodnika. Trener łodzian postawił na grę trzema… napastnikami, wpuszczając na boisko Tejana, który po znakomitej, indywidualnej akcji, uderzeniem w róg zdobył kontaktową bramkę. A potem… Po rzucie rożnym i złym wybiciu Placha, piłkę dostał Janczukowicz i posłał piłkę w sam róg bramki. A potem po strzale Ramireza i rykoszecie piłka najwyżej pół metra minęła słupek bramki Piasta. Emocjonujący mecz skończył się remisem.

ŁKS – Piast Gliwice 3:3 (1:3)

0:1 – Kądzior (10), 0:2 – Mosór (20, głową), 0:3 – Ameyaw (38), 1:3 – Ramirez (45+7, karny), 2:3 – Tejan (48), 3:3 – Janczukowicz (68)

ŁKS. Bobek – Dankowski (46, Szeliga), Gulen, Marciniak, Tutyskinas, Ramirez, Mokrzycki (82, Małachowski), Louveau (67, Hoti), Głowcki (46, Tejan), Janczukowicz, Jurić

Człowiek wielu rugbowych talentów, łodzianin – Mirosław Żórawski sędziował ćwierć wieku temu mecz Polaków z Armią Brytyjską

W sobotę 11 listopada w Gdyni o godz. 16 dojdzie do… Bitwy Towarzyskiej. Pod tym hasłem stoczą rugbowy pojedynek drużyny Polski i Armii Brytyjskiej.

Nasza łódzka kartka z historii. Pierwszy taki towarzyski mecz reprezentacji  Polski z Armią Brytyjską odbył się już 25 lat temu. W dniu 3 października 1998 roku na boisku Ogniwa Sopot Polska pokonała Armię Brytyjską 30:7. Sędzią głównym tego meczu był Mirosław Żórawski, który wtedy był sędzią dopiero drugi sezon.

Zdjęcia: Krzysztof Mudin Lewandowski

Mirosław Żórawski: Czułem dużą tremę, ponieważ miałem za sobą sporo meczów juniorskich, kilkanaście ligowych, ale debiutowałem w meczu międzynarodowym. Pamiętam jak w drodze z Łodzi do Sopotu powtarzałem zwroty i sędziowskie określenia w języku angielskim. Mecz był bardzo twardy i znacznie trudniejszy od tych, które do tej pory sędziowałem. Nasza reprezentacja wygrała wtedy zasłużenie i mam nadzieję że tak samo będzie jutro.

Dla Christiana Hitta i jego podopiecznych mecz będzie sprawdzianem przed rozgrywkami Rugby Europe Championship. W grupie spotkamy się tam z Rumunią, Portugalią i Belgią. Z pierwszym z tych zespołów zmierzymy się u siebie 4 lutego 2024. Potem, w zależności od wyników czeka nas mecz półfinałowy u siebie lub na wyjeździe i finały (prawdopodobnie w Amsterdamie).

W Bitwie Towarzyskiej w wyjściowej piętnastce wystąpią: Przemysław Dobijański z Budo 2011 Aleksandrów Łódzki oraz Jakub Małecki z KS Budowlani Commercecon Łódź. Rezerwowym jest: Kacper Palamarczuk z KS Budowlani.

Robinsonada – warto sięgnąć po ten tomik poezji. Jest o naszych, codziennych sprawach i niepokojach

Już jest. Drugi tomik poezji Małgorzaty Wadowskiej – Strzeleckiej. Po Leniwe Blues nadszedł czas na Robinsonadę.

Autorka jest wierna sobie, nadal pisze z wyczuciem i uczuciem o naszym małych, codziennych sprawach – subtelnie, delikatnie, lirycznie, refleksyjnie, a czasami ironicznie i z dystansem – dostrzegając w każdym, najdrobniejszym nawet wydarzeniu jego drugie dno i poetycką moc.

Jest też w drugim tomiku nowy ton – mocniejszy, pokazujący, że żyjemy w trudnych czasach, które niepokoją, ba, wywołują skrajne uczucia, z którymi zagonieni i zabiegani, atakowani skrajnymi informacjami, musimy jakoś dawać sobie radę.

Każdy, kto sięgnie po tomik, znajdzie w nim coś dla siebie, zamyśli na chwilę, zastanowi, powie – co cenne: to jest o mnie, o tym co mnie wzrusza, ale i boli.

Życie nasze – jedna chwila

Tak jak gwiazda z nieba spada

Jak ruch skrzydła u motyla

Robinsonady autostrada

Małgorzata Wadowska – Strzelecka Robinsonada

Wydawca: Terebint Usługi Poligraficzne

Trener Przemysław Szyburski wywalczył z drużynami z Łodzi i Aleksandrowa Łódzkiego cztery tytuły mistrza Polski: – Prowadzenie drużyny seniorów rugby było wielkim, rozwijającym doświadczeniem. Takich wyjątkowych chwil nie zapomina się do końca życia!

Nie mam cienia wątpliwości. To jest wielka strata dla polskiego sportu i polskiego rugby. Po ponad dziewięciu latach pracy zrezygnował z prowadzenia drużyny Budo 2011 Aleksandrów Łódzki, a wcześniej zespołów spółki Budowlanych SA w Łodzi, trener Przemysław Szyburski.

Bilans szkoleniowca jest po prostu imponujący: cztery tytuły mistrza Polski, trzy wicemistrzostwa, jeden covidowy triumf w ekstralidze, który nie wiedzieć dlaczego absurdalne władze Polskiego Związku Rugby podsumowały, jako sezon… nieodbyty, wyjątkowo prestiżowy tytuł Trenera Dekady, wielu, bardzo wielu zawodników wychowanych na prawdziwych rugbistów, a przede wszystkim dobrych i odpowiedzialnych ludzi, co dla trenera, który na co dzień jest nauczycielem w szkole, jest po prostu bezcenne.

– Szczególnym doświadczeniem było prowadzenie zespołu w chwili, gdy związek ukarał nas absurdalnym zakazem transferowy – mówi Przemysław Szyburski. – Była wielka mobilizacja, chęć pokazania, ile, mimo tych kłód rzucanych pod nogi, jesteśmy warci. Jeździliśmy na mecze w piętnastu, a chłopcy, w myśli zasady jeden za wszystkich wszyscy za jednego, walczyli po prostu pięknie, do ostatnich sekund ekstraligowych spotkań. Zajęliśmy ósme miejsce, ale po drodze pokonaliśmy późniejszych medalistów. Satysfakcja była ogromna i w efekcie zaprocentowała później pierwszym mistrzowskim tytułem wywalczonym dla Aleksandrowa Łódzkiego.

Pierwszy raz w życiu w trudnym czasie covidowym prowadziłem też treningowe zajęcia wręcz… konspiracyjne. Były one dla nas wszystkich chwilą oddechu, wytchnienia, zapomnienia o trudnej, groźnej rzeczywistości.

Praca z drużyną – zarządzanie ludźmi, kończone specjalistyczne studia – mnie też dawała wiele korzyści – rozwijała, kształtowała, utwardzała, sprawiała że stałem się innym, sądzę, że lepszym, człowiekiem.

Było wiele niezapomnianych, nie tylko rugbowych, wspólnych chwil – kręgle, ogniska, wyprawy kajakowe, morsowanie, któremu pozostaję wierny do dziś, czy słynne trzecie połowy meczów. To wszystko zaowocowało przyjaźniami na całe życie. Tego nie da się wymazać z pamięci, zostaje w człowieku na zawsze.

– Co teraz?

Przemysław Szyburski: Nigdy nie mów nigdy, ale przez najbliższe lata będę… życzliwym kibicem rugby. Skoncentruję się na rodzinie – dzieciaki rosną i trzeba skupić się na ich wychowaniu oraz na pracy. Zamknąłem za sobą pewien, bardzo ważny, etap życia. Nie powiem, były łzy wzruszenia, ale trzeba iść dalej, podejmować nowe wyzwania.

Zdjęcia: archiwum Przemysława Szyburskiego, Marek Młynarczyk autor bloga www.obiektywnasport.pl

ŁKS ma coraz trudniej. Wszystko się wali i jak tu się podnieść z kolan. Wpadka goni wpadkę, a nawet aferę

Pierwsza drużyna ŁKS przegrała mecz z liderem – Śląskiem (1:2) w szóstej minucie doliczonego czasu gry. Co z tego, że łodzianie zrobili kroczek do przodu, zagrali lepiej niż ostatnio, skoro po raz ósmy kończyli wyjazdowy mecz na tarczy, jedenasty w sezonie! Przy straconych golach popełnili błędy w kryciu niegodne juniorów. Faktem jest, że jakby powoli, powolutku odradzał się Dani Ramirez, który przeprowadził bramkową akcję w swoim dawnym, dobrym stylu. Nie da się ukryć, że ambicji i woli walki łodzianom nie brakowało. Sęk w tym, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane i w ten sposób nie da się nawet marzyć o uratowaniu ekstraklasy.

Trener Piotr Stokowiec nadal niestety musi… szukać optymalnej jedenastki i ustawienia, aby wreszcie mógł zapisać w swoim CV pierwsze punkty (czy punkt) zdobyte w ŁKS. Z drugiej strony ciągłe grzebanie w składzie prowadzi raczej bardziej do jego anarchizacji niż stabilizacji.

Zdjęcia: Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź

11 listopada o godz. 15 ŁKS podejmie mistrza ligowych remisów – Piast Gliwice. 10 spotkań rywali (w tym ostatnie z Koroną) zakończyło się wynikiem nierozstrzygniętym. Łodzianie pod tym względem są daleko w tyle, grając zdecydowanie bardziej bezkompromisowo, zremisowali tylko jedno spotkanie.

Są ligowe kłopoty, jest wielki kłopot z… kadrowiczem. Afera alkoholowa w kadrze U 17 sprawiła, że z Japonii w trybie pilnym wrócił wyrzucony z reprezentacji, wraz z trzema swoimi kompanami piłkarz ŁKS. To kolejna plama na wizerunku klubu. Oby było ich już jak najmniej, a najlepiej jakby wcale ich już nie było!

Pucharowy awans Widzewa. Koncertowe 16 minut łodzian, które wstrząsnęły Puławami

Widzew pewnie wywalczył pucharowy awans. Łodzianie w ciągu szesnastu minut pokazali rywalom czarno na białym, kto w jakiej lidze gra…

Trzeba od razu powiedzieć, że faworyt pucharowego starcia był jeden. Zajmujący 14 miejsce w ekstraklasie Widzew zagrał w Puławach z jedenastym zespołem II ligi – Wisłą. Trener Myśliwiec zostawił tylko trzech piłkarzy, którzy rozpoczynali ligowe spotkanie z Wartą (Silva, Ciganiks, Sanchez). Zwracał uwagę powrót do składu kapitana Stępińskiego i występ od pierwszej minuty dwóch młodzieżowców (Dawid, Tkacz).

Wydarzeniem pierwszych minut meczu było super pudło Sancheza, który nie trafił do siatki z trzech metrów po wykładance Stępińskiego. Przy szybkich akcjach gospodarzy widzewiacy gubili się w grze defensywnej, bez bramowych konsekwencji.

Wreszcie łodzianie pokazali swoje zdecydowanie większe umiejętności. Po kontrze i dokładnej centrze Ciganiksa, Nunes po koźle skontrował piłkę i posłał ją głową w przeciwległy róg bramki. W kolejnej akcji Nunes wystąpił w roli asystenta. Po jego prostopadłym podaniu Sanchez wykorzystał sytuację sam na sam. Potem napastnik wykorzystał dobre podanie Ciganiksa i posłał piłkę w długi róg. W kolejnej kontrze Sanchez wystąpił w roli asystenta, wykładając piłkę Nunesowi.

W ciągu 16 minut losy pucharowego spotkania zostały rozstrzygnięte. Widzew w pierwszej połowie wykazał się 100-procentową skutecznością. Cztery celne strzały przyniosły cztery gole.

Na początku drugiej, o niebo słabszej w wykonaniu łodzian, połowy pokazał się bramkarz Szymański, który wygrał pojedynek sam na sam z Kołtańskim. Gospodarze nadal atakowali, ale nie potrafili zdobyć gola. W 54 min drugą żółtą kartkę ujrzał Ciganiks i Widzew grał w osłabieniu. Wisła odważnie atakowała dalej. Kilka razy udanymi interwencjami popisał się Szymański, ale nie miał szans przy główce Flaka, który uprzedził Stępińskiego.

Widzew wygrał ostatecznie energetyczny, szybki, pełen zmiennych akcji mecz, wart oglądania.

Teraz 11 listopada o godz. 17.30 Widzew zagra ligowy mecz w Lubinie z Zagłębiem.

Puchar Polski

Wisła Puławy – Widzew1:4 (0:4)

Awans Widzew

0:1 – Nunes (26, głową), 0:2 – Sanchez (31), 0:3 – Sanchez (38), 0:4 – Nunes (42), 1:4 – Flak (73, głową)

Widzew: Szymański – Stępiński, Zieliński, Silva, Ciganiks – Dawid (46, Kun), Hanousek, Shehu (77, Żyro) – Tkacz (46, Klimek), Nunes (46, Terpiłowski)– Sanchez (46, Alvarez)

Polacy zagrają w 11 listopada z brytyjskimi żołnierzami, którzy rugby traktują niezwykle poważnie. Potem naszą drużynę czeka walka o utrzymanie się w Rugby Europe Championship

Naszej reprezentacji w Pucharze Świata nie było – bo to jeszcze za wysokie progi – ale kadra na początku listopada zbierze się w Gniewinie na pierwszym zgrupowaniu przed zaczynającym się zimą kolejnym sezonem Rugby Europe Championship. Zwieńczeniem tego obozu będzie interesujący sparing – podaje biuro prasowe PZR.Biało-czerwoni  w sobotę, 11 listopada o godz. 16. zmierzą się z reprezentacją Armii Brytyjskiej na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni.

Wszyscy to czynni żołnierze, co nie oznacza, że w rugby grają hobbystycznie. W tej drużynie występował do niedawna chociażby reprezentujący na ostatnim Pucharze Świata Fidżi Sam Matavesi. W kadrze na mecz z Polską znalazło się także kilka znanych na Wyspach Brytyjskich nazwisk jak Kye Beasley, Nathaniel Titchard-Jones czy Fidżyjczyk Mana Cakau.

Dla naszej drużyny starcie z nimi będzie bardzo poważnym sprawdzianem. Reprezentacja Armii Brytyjskiej ma długą tradycję i jest traktowana bardzo poważnie.

Zapowiada się więc bardzo twardy sprawdzian, który pokaże w jakiej formie są Biało-Czerwonych przed przyszłorocznymi starciami z Rumunią, Portugalią i Belgią w Rugby Europe Championship. Będzie to doskonała okazja, by na sportowo uczcić Święto Niepodległości na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni.

W debiutanckim sezonie Rugby Europe Championship zostaliśmy sklasyfikowani na ósmej pozycji i teraz, aby pozostać w tym gronie, Biało-Czerwoni muszą zająć wyższe miejsce. Optymalna i bezpieczna byłaby pozycja nr 6. Wówczas w dwuletnim rozliczeniu unikniemy ostatniego miejsca, które oznaczałoby spadek na poziom Rugby Europe Trophy.

W grupie spotkamy się z Rumunią, Portugalią i Belgią. Z pierwszym z tych zespołów zmierzymy się u siebie 4 lutego 2024. Potem czekają nas dwa wyjazdy. Zarówno Rumuni jak i Portugalczycy grali w zakończonym niedawno Pucharze Świata, co najlepiej pokazuje, jakiego kalibru to rywale. Z Belgią toczyliśmy wyrównane boje i pokonaliśmy ją przed rokiem w Gdyni, by potem ulec minimalnie w finałowym boju w Amsterdamie. Właśnie mecz z tą drużyną może okazać się decydujący dla naszych losów w europejskiej elicie.

KS Hokej Start Brzeziny. Ligowa jesień na plus. Teraz nowe wielkie wyzwania. Halowe mistrzostwa Polski i Puchar Europy w Skierniewicach

W lidze hokeistek na trawie za dużo grania nie było, ale zawodniczki KS Hokej Start Brzeziny stanęły na wysokości zadania.

– Wszystko na plus – mówi trenerka Małgorzata Polewczak. – Zakończyłyśmy zmagania na pierwszym miejscu, bez straty punktu. Pierwsze są też juniorki młodsze. Teraz czeka nas gorący okres.

Przed drużyną z Brzezin sezon halowy – walka o obronie mistrzowskiego tytułu (pierwszy turniej 17 grudnia) i start w wyższej dywizji Pucharu Europy, który znów odbędzie się w Skierniewicach (25 lutego). – Sama jestem ciekawa, jak zaprezentujemy się na tle silniejszych przeciwniczek. To, że gramy u siebie, tylko bardziej nas mobilizuje – twierdzi Małgorzata Polewczak.

Przed sezonem halowym w ramach przygotowań zespół z Brzezin pojedzie do Hamburga, gdzie będzie trenował i rozegra kilka meczów sparingowych. Niestety, zespół nie pojedzie w najsilniejszym składzie, bo kadra Polski poleci potrenować do… Omanu. Powołania do drużyny narodowej otrzymały: Oliwia Krychniak, Magdalena Pabiniak, Anastazja Szot, bramkarka Justyna Ferdzyn. Z różnych powodów zabraknie trzech podstawowych zawodniczek zespołu z Brzezin i reprezentacji Polski: Anny Gabary, Moniki Polewczak i Pauli Sławińskiej.

Na koniec sezonu na otwartym boisku KS Hokej Start w różnych kategoriach wiekowych rozegrał w Hockey5s mecze sparingowe z AZS Politechniką Poznańską. Zawody, miały szczytny cel, były połączone ze zbieraniem pieniędzy dla chorej Zuzi.

Małgorzata Polewczak: – Wszystko udało się znakomicie, nawet pogoda dopisała, choć były wielkie obawy, że jej załamanie pokrzyżuje nam plany. Nic takiego się nie stało. Dziewczyny są bardzo zaangażowane w życie miasta. Ostatnio, jak zwykle, 1 listopada kwestowały na brzezińskim cmentarzu.

Co z budową pełnowymiarowej hali w Brzezinach?

– Mam wielką nadzieję, że lada dzień łopaty zostaną wbite w ziemię. Plany są zatwierdzone, fundusze zabezpieczone, wykonawca wyłoniony, nic tylko brać się do roboty!

Widzew przekonał się na własnej skórze, że piłka nożna to gra szczęścia, przypadku i… rozsądku

To wydaje się nieprawdopodobne i możliwe chyba tylko w polskiej ekstraklasie. Widzew powinien spokojnie wygrać mecz z Wartą Poznań i to wysoko. Tymczasem jedna akcja gości z kontry, kompletnie pogubienie się łodzian, sprawiło, że poznaniacy mogli się cieszyć ze zwycięstwa 1:0.

Statystyki są porażające, pokazującą kompromitującą nieskuteczność łodzian. Widzew strzelał 25 razy, w tym z celnie, rywale… 5 i tylko dwa razy trafili w światło bramki. Gospodarze przeprowadzili 160 (103 groźne) ataków, rywale 81(28), mieli 15 rzutów rożnych, goście… jeden. Widzew był przy piłce przez 68 procent czasu gry.

Piłka nożna jest niesamowita, a statystyki nie grają, futbol to gra szczęścia, przypadku i… rozsądku. Widzew atakował, atakował i nie potrafił się zatrzymać, zwolnić, precyzyjniej przeprowadzić akcję, która dałaby wyrównanie i stała się punktem wyjścia do walki o zwycięstwo.

Wszystko mówi i tłumaczy szczera aż do bólu, a jakże prawdziwa opinii trenera Daniela Myśliwca (szacun za autokrytycyzm i krytyczne myślenie)

Daniel Myśliwiec: Zmieniłem strukturę ofensywną i dzięki temu mieliśmy mnóstwo sytuacji, ale przez to z kolei mieliśmy większe problemy z ich finalizacją. Mogę tylko żałować swojej decyzji. Oczekuje większej cierpliwości od moich zawodników. Rzuciliśmy się na Wartę po stracie gola i chcieliśmy bardzo szybko wyrównać. Niepotrzebnie, bo mogliśmy być bardziej cierpliwi. Musimy złapać odpowiednie flow, żeby wyczuć potrzeby drużyny i stwarzać bardziej dogodne sytuacje.

Jeśli chodzi o Puchar Polski to ewentualne zmiany nie będą podyktowane ignorancją meczu pucharowego i naszego rywala. Chcemy wygrywać w każdym spotkaniu, bo jesteśmy ambitni. Nie chcę wybiegać przed szereg, ale myślę, że jest szansa na to, że zobaczymy jeszcze w tym roku Bartka Pawłowskiego.

8 listopada w środę Polsat Sport Extra o godz. 21 pokaże mecz Pucharu Polski Wisły Płock z Widzewem. 11 listopada o godz. 17.30 łodzianie zagrają w Lubinie ekstraklasowe spotkanie z Zagłębiem, które może czuć się bezpieczniej. Ma pięć punktów więcej od łodzian (są tuż nad strefą spadkową!), ale… W ostatniej kolejce doznało kompromitującej porażki 0:5 z Rakowem i ma na koncie trzy ligowe porażki z rzędu.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑