Rezerwowy Pafka

Autor: admin (Page 12 of 158)

Niesamowite. Niezmordowany Jarosław Piechota, grając dla WOŚP, pokonał 2 777 658 czyli prawie trzy miliony schodów Orion Business Tower i… ciąg dalszy nastąpi!

Jarosław Piechota

Imponując, ile schodów pokonał w słusznej sprawie niezmordowany Jarosław Piechota. Łodzianin jest po prostu nie do zatrzymania i jak wielu, bardzo wielu Polaków, ma wielkie serce do pomagania!

Już po raz ósmy w biurowcu Orion Business Tower odbędzie się akcja charytatywna (Z) Piechotą po Schodach, podczas której będą zbierane pieniądze na WOŚP. Nasz łódzki towerrunner Jarosław Piechota będzie przez 10 h od godz 9 do 19 wchodził na 13. piętro budynku i zbierał w ten sposób datki, które przekazują sponsorzy za każde wejście.

Jest to też fajna zabawa dla odwiedzających, ponieważ każdy może z nim powchodzić, oczy jeśli uprzednio zasili jego puszkę wośp. Na odwiedzających czeka talerz zupy od Karczmy u chochoła i ciasto od cukierni Rozalka, a także losowe gadżety od sponsorów.

Do tej pory przez 7 edycji Jarek przez 70 godzin  wszedł 717 razy na 13. piętro, co daje razem 9321 pięter, 2 777 658 schodów i 36 km w pionie, uzbierał łącznie 107 355,11 złotych

Jak będzie tym razem? Zapraszamy na profil na Facebooku Jarosław Piechota – Towerrunning   tam można dokładnie poczytać o atrakcjach, które przygotowuje dla Was, koniecznie przyjdźcie mu pokibicować.

A jeśli chcesz zostać sponsorem i przekazać datek za każde jego wejście – to nadal możesz to zrobić! Znajdź Jarka na fb i dołącz do wsparcia Największej Orkiestry Świata! Siema!

Nieodżałowany Napoleon – Leszek Jezierski był jednym z najwybitniejszych polskich trenerów i wielką, barwną legendą łódzkiej piłki!

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Niezawodny kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak – przypomniał: 12 stycznia mija 17 rocznica śmierci jednego z najwybitniejszych łódzkich i polskich trenerów piłkarskich. Legendy czterech klubów: ŁKS, Widzewa, Ruchu i Pogoni – Leszka Jezierskiego.

Nazywali go Napoleonem, ponieważ tak jak cesarz Francji był niewysokiego wzrostu, ale miał niesamowitego piłkarskiego nosa, wyjątkową intuicję, a do tego był świetnym piłkarskim fachowcem, futbolowym strategiem na miarę największych w tym fachu.

Wybitny szkoleniowiec pochodzi z Lubina (urodził się 12 maja 1929 roku) i tam, choć wysoki nie był, znakomicie grał w… koszykówkę. Nie unikał innych sportów. W tenisie stołowym zdobył tytuł wicemistrza Polski, ale najważniejsza była piłka nożna.

Futbol trenował w Lubliniance. Do ŁKS trafił z… CWKS Warszawa czyli Legii (tu odbywał służbę wojskową) w 1953 roku. Pod wodzą legendarnego Władysława Króla świętował swoje największe sukcesy jako piłkarz – mistrzostwo i wicemistrzostwo kraju, Puchar Polski, występy w reprezentacji (sześć spotkań).

Leszek się wahał. Musiał wybierać między futbolem, a… medycyną – dokładnie stomatologią, którą studiował i nie skończył, bo postawił na piłkę, ale… Dzięki medycynie poznał swoją przeuroczą żonę Henrykę.

– Zwróciłam na niego uwagę – wspominała pani Henryka na łamach Dziennika Łódzkiego. – Był grzeczny, uprzejmy, nie palił papierosów (zmienił przyzwyczajenia namówiony przez swojego przyjaciela – Kazimierza Górskiego). Musiałam mu wpaść w oko, bo zaczął się pojawiać na zawodach pływackich, w których startowałam. W końcu postanowiłam iść na mecz Leszka.

A potem pani Henryka została lekarzem ginekologiem i… – Nie raz i nie dwa nie mogłam iść na mecz, bo miałam akurat dyżur – mówiła. – Ale szpital był przy ul. Krzemienieckiej, koło stadionu. Kiedy było słychać okrzyki to wiedziałam, że wygrywają. Gdy była cisza to znaczyło, że nie dzieje się dobrze.

Leszek trenował ukochany ŁKS, ale choć dobrze mu szło, działacze postawili na nieznanego…Węgra. W 1969 roku został trenerem, grającego wtedy w czwartej lidze Widzewa Łódź i poprowadził klub do wielkich sportowych sukcesów, przy okazji odkrywając i szlifując talent Zbigniewa Bońka.

Po latach widzewskich wzlotów wrócił do ŁKS. Drużyna po rundzie jesiennej była liderem tabeli, ale o tym co stało się wiosną lepiej nie wspominać. Grała słabo i zaprzepaściła wielkie sportowe szanse. Swój szkoleniowy triumf Jezierski święcił w Chorzowie, gdzie z Ruchem zdobył mistrzostwo Polski. Potem ze szczecińską Pogonią wywalczył wicemistrzostwo kraju. Trzy razy tygodnik „Piłka nożna” wybierał go najlepszym polskim trenerem. Nigdy nie został selekcjonerem reprezentacji Polski, o czym marzył i na co bezwzględnie sobie zasłużył. Nie należał jednak do partii, a to było wielką przeszkodą. Jestem pewien, że z nim w roli trenera Polska zapisałaby swoją jeszcze jedną chlubą kartę.

Jak zmarł? Razem z synem oglądali na działce w Sokolnikach transmisję z konkursu skoków narciarskich. W pewnym momencie Leszek Jezierski zdenerwował się, że jeden z Polaków zepsuł skok. Wstał z fotela, przeszedł do drugiego pokoju, złapał się za serce i upadł. Udar…

Piłkarska reprezentacja Polski. Jest czterech muszkieterów i… kompletna beznadzieja!

Po prostu, po ludzku współczuję selekcjonerowi Michałowi Probierzowi. Z kogo on ma zbudować skuteczną reprezentację Polski na eliminacje mistrzostw świata, skoro jest tak jak jest i każdy to widzi. W tej chwili w europejskiej piłce można dostrzec polskich bramkarzy, napastników: Roberta Lewandowskiego i Krzysztofa Piątka oraz obrońcę Kamila Piątkowskiego, który Austrię może zamienić na Włochy. A dalej? Aż trudno o tym pisać…

Dostało się ostatnio i słusznie jednemu z liderów polskiej drużyny Piotrowi Zielińskiemu, który gdy wszedł z ławki rezerwowych w meczu finałowym Superpucharu Włoch, spisywał się fatalnie.

Były wybitny arbiter i były prezes PZPN – Michał Listkiewicz mówi wprost i bez owijania w bawełnę: Tragedia jest z tyłu (w defensywie) i… Obrońca drużyny narodowej Paweł Dawidowicz znalazł się w przygotowanej przez portal Tutto Mercato liście największych wtopów bieżącej kampanii ligowej we Włoszech. Jest zdaniem portalu jednym z najgorszych piłkarzy występujących w Serie A. Jakub Kiwior mający być podporą, ba ostoją defensywy, ostatnio nie podniósł się z ławki rezerwowych Arsenalu.

A zatem podsumowując: jest czterech muszkieterów i kompletna beznadzieja! I jak w tej sytuacji być optymistą.

Przypomnę, w eliminacjach mistrzostw świata Polska trafiła do grupy G, a jej rywalami będą: przegrany z ćwierćfinału Ligi Narodów Hiszpania – Holandia, Finlandia, Litwa i Malta. W premierze już 21marca o godz. 20.45 Polska podejmie Litwę, a trzy dni później też o godz. 20.45 – Maltę.

Dwanaście najlepszych teamów eliminacji zagwarantuje sobie grę w mistrzostwach już w 2025 roku. Ekipy z drugich miejsc oraz czterech najlepszych zwycięzców grup Ligi Narodów z pozostałego grona wystąpi w marcu 2026 roku w dwustopniowych barażach. Cztery zespoły wywalczą z nich awans.

Transferowy zawrót głowy. Nieprawdopodobne, ale prawdziwe: wielkie zapotrzebowanie na piłkarzy Widzewa!

Imad Rondić Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Zakopiemy się na amen w tym naszym futbolowym grajdole, pokazując wszem i wobec jak wygląda, marny dodajmy od razu, świat polskich piłkarskich menedżerów.

Co tu kryć, w minionych rozgrywkach Widzew był ligowym przeciętniakiem, mecze dobre, czasami bardzo dobre, przeplatał słabymi. A jednak zapotrzebowanie na łódzkich piłkarzy jest wielkie. Widać nasi i nie tylko nasi wspaniali menedżerowie nie mają szerszych transferowych perspektyw…

Antoni Klimek, z którym Widzew rozstał się bez cienia żalu (oby wkrótce nie płakał!) natychmiast znalazł zatrudnienie w, chcącą robić systematyczne kroki do przodu, Puszczy Niepołomice. Na Mateusza Żyro wielką chrapkę miała Legia Warszawa i kto wie, czy nadal nie ma.

Zastanawiano się i to mocno przed minionym sezonem, czy Imad Rondić godnie zastąpi Jordi Sancheza. Wielu miało obawy… Tymczasem Bośniak, który miał tak słabe mecze, że aż zęby bolały, potrafił też pokazać, że umie strzelać bramki. W 18 meczach zanotował 9 trafień, do tego dodał dwie asysty i już… ustawia się kolejka po napastnika, a na jej czoło wysuwał się Raków Częstochowa, który jednak nie chciał zapłacić za Rondicia półtora miliona euro i pozyskał… Leonardo Rochę.

Ostatnio transferowy gorący news to zainteresowanie Samuelem Kozlovskym (16 ligowych spotkań, dwie asysty) i to zagranicznego klubu. Podobno piłkarza chce lider ligi czeskiej, uczestnik Ligi Europy – Slavia Praga.

 Lirimem Kastratim , którego ligowa gra dla Widzewa (9 spotkań, 0 goli, 0 asyst), była bez wielkiego znaczenia, podobno interesują się dwa tureckie kluby. Nie wiem sam, śmiać się czy jednak płakać. Można tylko pytać, kto następny…

Przypomnę znamienne słowa trenera Daniela Myśliwca: – Ktoś dla Widzewa musi wygrywać mecze. No właśnie, żeby to całe zamieszanie nie sprawiło, że wiosną łodzianie będą bronić się przed spadkiem z ekstraklasy!

Sportowa wojna polsko – polska trwa w najlepsze, a tymczasem… nie ma pewności, czy polskie dzieci kończące szkołę są sprawniejsze fizycznie!

Po tych słowach ministra należałoby bić na trwogę i ogłosić stan klęski narodowej. Sławomir Nitras na Kongresie Sportu Powszechnego na PGE Narodowym: – Rodzice, wysyłając dziecko do szkoły, mają nadzieję, że wyjdzie ono z niej z większą wiedzą. Niestety nie mogą być pewni, że dzieci opuszczą szkołę sprawniejsze fizycznie. Naszym zadaniem jest odwrócenie tego trendu, żeby dzieci kończyły szkołę z kompetencjami ruchowymi i świadomością jak ważna w życiu jest aktywność fizyczna.

Na razie w tej dramatycznej sprawie nie dzieje się wiele. Ustawa, dająca zdecydowanie więcej praw kobietom w sporcie i starającą się chronić dzieci, na razie przepadła, bo prezydent (kandydujący ponoć do MKOl – he!he!he!) nie wiedzieć czemu nie zdecydował się jej podpisać. Minister na razie prowadzi sportową wojnę polsko – polską z PKOl, z której na dziś wynika głównie to, że nasi najlepsi olimpijczycy nie dostali jeszcze obiecanych im pieniędzy.

W polskich miastach – nie wszystkich, czego drastycznym przykładem jest Łódź – daje się miliony na sport zawodowy. Przykłady: Toruń na ligowy żużel – 9 milionów złotych, Grudziądz też na żużel – 7,2 mln zł. Miasta wspierają zatem sport, który… Oto pełna lista państw, które w 2023 roku miały minimum jednego żużlowca: Argentyna, Australia, Austria, Belgia, Bułgaria, Czechy, Dania, Estonia*, Finlandia, Francja, Hiszpania, Holandia, Kanada, Łotwa, Niemcy, Norwegia, Nowa Zelandia, Polska, Rosja, Rumunia, Słowacja, Słowenia, Szwecja, Ukraina, USA, Węgry, Wielka Brytania, Włochy – za speedwaynews.pl.

To wszystko to żużlowy pikuś. To jest prawdziwa patologia. Interia podaje: 17 426 362,52 zł – tyle wydało osiem polskich miast na sport żużlowy w 2024 roku, a to tylko w Metalkas 2. Ekstralidze.

Spółki skarbu państwa – to jest niesprawiedliwa patologia – cały czas wspierają wybrane kluby sportowe, o czym decydują układy i układziki – a nie realne przesłanki. Trzeba jednak podkreślić, że wycofanie się Orlenu z beznadziejnego pomysłu ładowania ciężkich milionów w Formułę 1 to krok w dobrym kierunku. Z całą mocą podkreślę raz jeszcze. W sytuacji zapaści kultury fizycznej w Polsce spółki skarbu państwa powinny ustawowo(!) dawać pieniądze tylko na sport dzieci i młodzieży- inicjując i wspierając najbardziej sensowne sportowe programy!

ŁKS zaczął przygotowania. Zapadła ważna decyzja. Na razie nie było żadnego nowego piłkarza ale… ma być ich pięciu!

Trener Marcin Matysiak

Przygotowania do rundy wiosennej rozpoczął ŁKS. Po rozczarowującej jesieni łodzianie zajmują 9 pozycję z dorobkiem 26 punktów i do zajęcia ostatniego miejsca dającego prawo gry w barażach brakuje im 6 punktów ŁKS zacznie ligowe zmagania w połowie lutego pojedynkiem z Górnikiem w Łęcznej. W pierwszej rundzie był remis 1:1. Do 18 stycznia łodzianie będą pracować na swoich obiektach. Tego dnia rozpoczną zgrupowanie w Side.

Sprawiedliwości stało się zadość. Ten trener swoją pracą i wynikami zasłużył sobie na docenienie. Marcin Matysiak dołączy do sztabu szkoleniowego pierwszoligowej drużyny ŁKS roli asystenta Jakuba Dziółki, zastępując Łukasza Włodarka, pełniącego jesienią funkcję drugiego trenera.

Wiceprezes Robert Graf mówił: Jeśli chodzi o ruchy transferowe do klubu: planujemy w sumie pięć takich ruchów. Finalizujemy transfer środkowego pomocnika i jeśli ten zawodnik pomyślnie przejdzie testy medyczne, wkrótce to ogłosimy. Dodatkowo chcemy pozyskać środkowego obrońcę, prawego obrońcę, napastnika i defensywnego pomocnika do rywalizacji z Mateuszem Kupczakiem. W przypadku ostatniego jesteśmy blisko porozumienia z młodym perspektywicznym zawodnikiem. Innych ruchów do klubu w tym okienku nie planujemy.

Przy piłce Michał Mokrzycki Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Kontrakt 27-letniego pomocnika Michała Mokrzyckiego został automatycznie przedłużony. Umowa zawodnika będzie obowiązywała do 30 czerwca 2026 roku. Zostanie też do 30 czerwca 2026 roku przedłużona umowa z Aleksandrem Bobkiem. Tak się stanie, jeśli bramkarz rozegra w ŁKS dwa spotkania, co wydaje się formalnością.

Trener Jakub Dziółka: W treningu uczestniczy 20 zawodników. Zabrakąo ze względu na chorobę Mateusza Wysokińskiego i Antonio Majcenica, ale wkrótce do nas dołączą. Decyzją moją i naszego sztabu Kelechukwu Ibe-Torti, Oliwier Sławiński, Aleksander Pawlak, Ivan Mihaljević i Jorge Alastuey zostaną przesunięciu do drugiego zespołu. Husein Balić i Pirulo przeszli ostatnio zabiegi. Jeśli rehabilitacja będzie przebiegała dobrze, a na razie wszystko jest w porządku, rozpoczną przygotowania z drużyną na zgrupowaniu w Turcji.

Widzew. Spokojne rozpoczęcie przygotowań na tle tego, co dzieje się w innych ekstraklasowych klubach, trzeba uznać za… pierwszy sukces!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Zaczęli w zimowej – odwilżowej scenerii na Łodziance przygotowania do rundy wiosennej. Widzew jest na 9 miejscu w tabeli ekstraklasy z dorobkiem 25 punktów. Rozgrywki rozpocznie 31 stycznia o godz. 20.30 meczem w Poznaniu z Lechem. W pierwszej rundzie górą byli łodzianie, wygrali 2:1.

Ciekawe, czy te kilka najbliższych miesięcy to będzie nagły sportowy progres czy też okres na przeczekanie, budowanie solidnych podstaw, gdy nastąpi nagły właścicielski i personalny wzlot?

Do soboty zajęcia na Łodziance oraz testy, a pod koniec tygodnia wylot na zgrupowanie do Turcji. Czy pojawią się nowi piłkarze? Oby, bo są drużynie potrzebni ale… nie mniej ważne będą rozmowy z zawodnikami, którym w czerwcu kończą się kontrakty, a jest ich aż nomen omen trzynastu, w tym m.in. Rafał Gikiewicz czy Mateusz Żyro.

Wszystko zaczęło się normalnie, spokojnie. Można odetchnąć z ulgą. Wygląda na to, że Widzew daleki jest od finansowych i organizacyjnych zawirowań Lechii Gdańsk czy Pogoni Szczecin, a szczebel niżej Kotwicy Kołobrzeg. Pilnowanie klubowej kasy i nie rzucanie się z wydatkami na głęboką wodę jest, bez cienia wątpliwości, sukcesem łódzkiego klubu.

Kadra Widzewa na pierwszym treningu:

Bramkarze: Mikołaj Biegański, Oliwier Józwik, Jak Krzywański, Rafał Gikiewicz.

Obrońcy: Jakub Grzejszczak, Kreshnik Hajrizi, Juan Ibiza, Lirim Kastrati, Samuel Kozlovský, Marcel Krajewski, Paweł Kwiatkowski, Luis Silva, Mateusz Żyro.

Pomocnicy: Fran Alvarez, Kamil Cybulski, Noah Diliberto, Hilary Gong, Marek Hanousek, Sebastian Kerk, Antoni Klimek, Jakub Łukowski, Leon Madej, Fabio Nunes, Bartłomiej Pawłowski, Juljan Shehu, Jakub Sypek.

Napastnicy: Daniel Gryzio, Saïd Hamulic, Imad Rondić, Hubert Sobol.

Warto zwrócić uwagę, że na pierwszym treningu pojawił się m.in. Hilary Gong. Oby w klubie mieli rację, że dali mu czas na zaaklimatyzowanie się w Łodzi i pokazanie, że jest coś wart. Bartłomiej Pawłowski i Said Hamulic pracowali indywidualnie.

Daniel Myśliwiec ma dwóch nowych asystentów. To ludzie z piłkarskim doświadczeniem: Aleksander Kowalczyk i Krzysztof Sierocki.

Wielcy twórcy nie dają się czasowi. Trzeba koniecznie sięgnąć po ostatnią książkę mistrza pióra. Nie można też przegapić ostatniego filmu mistrza ekranu!

Lata szybko mijają, a wielcy mistrzowie – kina i literatury – ciągle są twórczy, dają radę. 95-letni dziś Clint Eastwood – czterokrotny zdobywca Oscara – nakręcił nowy film, podobno ostatni – „Juror #2”. Gdy widziało się wszystkie lub prawie wszystkie filmy Eastwooda, chciałoby się też obejrzeć ten ostatni w kinie na wielkim ekranie. To byłoby godne zamknięcie tej wspaniałej historii.

Nic z tego. Studio Warner Bros. Discovery, choć współpracuje z Clintem ponad pół wieku, zdecydowało, że produkcja trafi od razu na Max. Dla wytwórni kasa, a nie twórca, jest najważniejsza. To tylko wzmacnia moją determinację. Ten film zobaczę na pewno!

Właśnie przeczytałem ostatnią książkę 89-letniego dziś Mario Vargasy Llosy. Choćby z literackiego zauroczenia, sentymentu. To także dzięki peruwiańskiemu mistrzowi przeżyłem, jak wielu w Polsce, boom literatury południowoamerykańskiej. W tamtych czasach, co wydaje się nieprawdopodobne, trudno było zdobyć wymarzoną książkę. Tym większa była frajda z jej lektury i duma, że ma swoje miejsce na domowej, książkowej półce.

Llosa napisał kilka znakomitych książek w tym dla mnie: odurzające „Rozmowy w Katedrze” czy bardzo osobistą, pełną subtelnego humoru opowieść „Ciotka Julia i skryba”. Przeczytałem wszystkie lub prawie wszystkie, dlatego musiałem sięgnąć po ostatni (jak sam zapowiada) utwór laureata nagrody Nobla: „To dla pani ta cisza”.

Czy się rozczarowałem? Nie! Choć książka ma większy potencjał, na wielką opowieść choćby o szukaniu prawdy o wyjątkowym twórcy. Lalo Molfino grał genialnie na gitarze. Nagle jednak zniknął bez śladu. Co się za tym kryje? Zagadkę stara się rozwikłać zafascynowany peruwiańskim walcem, krytyk Tono Azpilcueta.

Ta historia staje się jedną z trzech a może czterech czy pięciu książkowych opowieści: historii peruwiańskiego walca, który miałby moc scalającą narodowe więzi, fascynacji krytyka piękną wykonawczynią, jego fobiami czy wreszcie perturbacji z wydaniem książki. Każdy z tych wątków jest zajmujący, ale jakby opowiedziany za szybko, bez wielkiej mocy słów, którymi czarował Llosa. Jak na to nie patrzeć tę powieść trzeba przeczytać, koniecznie! Llosa wszak zapowiada: Teraz chciałbym napisać esej o Sartrze, moim mistrzu z czasów młodości. To będzie ostatnia rzecz jaką napiszę.

Mario Vargas Llosa, To dla pani ta cisza, przeł. Tomasz Pindel, Znak, Kraków 2024

Widzew. Skoro pojemności stadionu szybko się nie zwiększy, przypływ gotówki mogą zapewnić… europejskie puchary!

Fot. UMŁ

Wiadomo, co jest największym tegorocznym sukcesem Widzewa. To, że bilans finansowy jest nie na zero, a na plus! Kłopoty z kasą klubowi nie grożą, choć jest tylko ligowym średniakiem, a dobre satysfakcjonujące spotkania przeplata ze słabymi. Wierni z wiernych czyli kibice klubu nie zawodzą. Wypełniają trybuny, dając klubowi ogromny zastrzyk gotówki i zapewniając tak potrzebną do twórczej działalności, stabilizację.

Portal 90minut.pl w swoim podsumowaniu ekstraklasy podaje, że jesienią mecze w ekstraklasie obejrzało 2027597 widzów, co daje średnią 12500 widzów na spotkanie.

Pojedynki łódzkiej drużyny średnio oglądało 14400 widzów, na obiekcie przy al. Piłsudskiego 16600, co daje klubowi szóste miejsce w frekwencyjnej tabeli. Najwięcej fanów przychodziło na stadiony Lecha: 29100 i Legii 25400. To pozwoliło zarobić obu klubom o wiele, wiele więcej milionów złotych niż Widzewowi. Rozwiązaniem problemu byłoby zatem powiększenie pojemności stadionu przy al. Piłsudskiego. Każdy taki ruch przyniósłby klubowi dodatkowy, ogromny dopływ gotówki.

Na to się jednak w najbliższej przyszłości nie zanosi. Obiekt należy do miasta Łodzi, a jego władze mają inne inwestycyjne cele: choćby szeroko rozumiany tunel kolejowy czy prowadzone drogowe remonty.

Co zatem pozostaje? Sprawa wydaje się oczywista. Podniesienie poziomu sportowego tak wysoko, żeby grać z powodzeniem w europejskich pucharach. To zapewnia dodatkowe miliony w klubowym budżecie. Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa mogą już teraz liczyć na przynajmniej po pięć milionów euro (ok. 22 mln złotych) z tytułu premii od UEFA za udział w europejskich pucharach w tym sezonie!

Widzew musi zatem postawić na szybkie podnoszenie poziomu sportowego, co może zapewnić trener mający pomysł na rozwijanie zespołu (a moim zdaniem Daniel Myśliwiec taki ma), jak i przemyślane i udane transfery. Marzy mi się i na pewno nie tylko mnie, aby pojawili się w klubie piłkarze o takiej klasie i jakości dający sportowy skok do przodu, jak Afimico Pululu. Napastnik z Angoli szybko stał się gwiazdą i liderem zespołu z Białegostoku, powalając mu wejść na wyższy sportowy i… finansowy poziom.

Więcej kasy dla ŁKS? To jest możliwe, ale zespół musi grać w sposób satysfakcjonujący kibiców!

Levent Gulen Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Wiceprezes do spraw sportowych ŁKS – Robert Graf ma sto procent racji, że największą sportową jesienną wpadką klubu było skuteczne wyganianie kibiców ze stadionu przy al. Unii. Niby w statystykach nie wygląda to tak najgorzej.

Łodzianie są na pudle, na trzecim miejscu pod względem frekwencji na własnym obiekcie – 6900 (pierwsza Wisła Kraków – 16600, drugi Ruch Chorzów – 11100), ale co by było gdyby…

Gdyby ŁKS potrafił utrzymać sportowy poziom, gdy wygrywał pięć spotkań z rzędu i był w ścisłej ligowej czołówce, pierwszy czy drugi a nie dziewiąty ze stratą 19 punktów do lidera i bilansem na własnym stadionie: trzy zwycięstwa, trzy remisy i aż cztery porażki…

Więcej kasy dla ŁKS? To jest możliwe, ale zespół musi grać w sposób satysfakcjonujący dla kibiców! Inaczej będzie dalszy gwałtowny zjazd w frekwencyjny dół. Co zatem trzeba zrobić? Niestety, bo czasu mało, przeprowadzić kadrową rewolucję, bo tak na oko 50-procent pozyskanych latem graczy po prostu nie zdało nie najwyższego przecież I-ligowego egzaminu.

A potem w lidze grać na miarę… Oczekiwań? Najpierw jednak na miarę swoich możliwości. Trzeba wiele poprawić na przykład w grze defensywnej zespołu, gdzie jesienią człowiekiem nie do zastąpienia był Levent Gulen, który spędził na boisku 1677 minut. Tymczasem prawda jest taka, że nieomal w każdym spotkaniu przydarzyły mu się juniorskie błędy w działaniach obronnych, które często kończyły się stratą bramek. Niestety, ta uwaga dotyczy nieomal każdego piłkarza zespołu.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑