Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Niezawodny kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak – przypomniał: 12 stycznia mija 17 rocznica śmierci jednego z najwybitniejszych łódzkich i polskich trenerów piłkarskich. Legendy czterech klubów: ŁKS, Widzewa, Ruchu i Pogoni – Leszka Jezierskiego.

Nazywali go Napoleonem, ponieważ tak jak cesarz Francji był niewysokiego wzrostu, ale miał niesamowitego piłkarskiego nosa, wyjątkową intuicję, a do tego był świetnym piłkarskim fachowcem, futbolowym strategiem na miarę największych w tym fachu.

Wybitny szkoleniowiec pochodzi z Lubina (urodził się 12 maja 1929 roku) i tam, choć wysoki nie był, znakomicie grał w… koszykówkę. Nie unikał innych sportów. W tenisie stołowym zdobył tytuł wicemistrza Polski, ale najważniejsza była piłka nożna.

Futbol trenował w Lubliniance. Do ŁKS trafił z… CWKS Warszawa czyli Legii (tu odbywał służbę wojskową) w 1953 roku. Pod wodzą legendarnego Władysława Króla świętował swoje największe sukcesy jako piłkarz – mistrzostwo i wicemistrzostwo kraju, Puchar Polski, występy w reprezentacji (sześć spotkań).

Leszek się wahał. Musiał wybierać między futbolem, a… medycyną – dokładnie stomatologią, którą studiował i nie skończył, bo postawił na piłkę, ale… Dzięki medycynie poznał swoją przeuroczą żonę Henrykę.

– Zwróciłam na niego uwagę – wspominała pani Henryka na łamach Dziennika Łódzkiego. – Był grzeczny, uprzejmy, nie palił papierosów (zmienił przyzwyczajenia namówiony przez swojego przyjaciela – Kazimierza Górskiego). Musiałam mu wpaść w oko, bo zaczął się pojawiać na zawodach pływackich, w których startowałam. W końcu postanowiłam iść na mecz Leszka.

A potem pani Henryka została lekarzem ginekologiem i… – Nie raz i nie dwa nie mogłam iść na mecz, bo miałam akurat dyżur – mówiła. – Ale szpital był przy ul. Krzemienieckiej, koło stadionu. Kiedy było słychać okrzyki to wiedziałam, że wygrywają. Gdy była cisza to znaczyło, że nie dzieje się dobrze.

Leszek trenował ukochany ŁKS, ale choć dobrze mu szło, działacze postawili na nieznanego…Węgra. W 1969 roku został trenerem, grającego wtedy w czwartej lidze Widzewa Łódź i poprowadził klub do wielkich sportowych sukcesów, przy okazji odkrywając i szlifując talent Zbigniewa Bońka.

Po latach widzewskich wzlotów wrócił do ŁKS. Drużyna po rundzie jesiennej była liderem tabeli, ale o tym co stało się wiosną lepiej nie wspominać. Grała słabo i zaprzepaściła wielkie sportowe szanse. Swój szkoleniowy triumf Jezierski święcił w Chorzowie, gdzie z Ruchem zdobył mistrzostwo Polski. Potem ze szczecińską Pogonią wywalczył wicemistrzostwo kraju. Trzy razy tygodnik „Piłka nożna” wybierał go najlepszym polskim trenerem. Nigdy nie został selekcjonerem reprezentacji Polski, o czym marzył i na co bezwzględnie sobie zasłużył. Nie należał jednak do partii, a to było wielką przeszkodą. Jestem pewien, że z nim w roli trenera Polska zapisałaby swoją jeszcze jedną chlubą kartę.

Jak zmarł? Razem z synem oglądali na działce w Sokolnikach transmisję z konkursu skoków narciarskich. W pewnym momencie Leszek Jezierski zdenerwował się, że jeden z Polaków zepsuł skok. Wstał z fotela, przeszedł do drugiego pokoju, złapał się za serce i upadł. Udar…