Taki mecz jak Polaków z Holendrami niszczy cały misternie budowany przez obrotnych menedżerów i korzystającym z ich podpowiedzi posłusznych dziennikarzy piękny, choć wyjątkowo nieprawdziwy obraz gwiazd polskiej piłki, na który też niestety daje się nabrać trener reprezentacji Czesław Michniewicz. Uff, po ostatniej wpadce można ogłosić przynajmniej na chwilę koniec świata futbolowych klakierów.

Czego jednak wcześniej nie robiono dla owocnej współpracy, klikalności i pseudoinformacji z pierwszej ręki. Sebastian Szymański, który w meczu z Holendrami dał się zauważyć w jednej nieudanej akcji, a potem całkowicie zniknął z futbolowych radarów, jeszcze kilka chwil przed spotkaniem, uchodził za wyjątkową gwiazdę futbolu w… Holandii.

Czego on tam nie dokonuje, jakie fantastyczne bramki – stadiony świata – strzela. No, po prostu, dzieli tam i rządzi. Wszyscy go chwalą pod niebiosa, już za chwilę będą się o niego upominać najlepsze kluby świata. Achów i ochów nie było końca, aż do wywołania mdłości lub niestrawności. Tymczasem, gdy przyszło co do czego czyli boiskowej konfrontacji klapa na całej linii, podobnie jak w przypadku pozostałych polskich pseudogwiazd i pseudogwiazdeczek. Po prostu bieda z nędzą. Co najwyżej futbolowa druga liga, opłotki światowego futbolu. I tej brutalnej rzeczywistości powinniśmy się trzymać.

Powrót na ziemię trwać będzie jednak przez chwilę. Minie kilka dni i wszystko wróci do klakierskiej przesady. Znów będziemy czytać sensacyjne newsy o heroicznych dokonaniach naszych futbolowych kozaków, nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością. Smutne, ale prawdziwe.