Wszystko wskazuje na to, że wycofanie się Legionovii z rozgrywek Tauron Ligi to wierzchołek góry lodowej.
Lista klubów, których istnienie zakończyła przygoda z elitą, jest długa (Stal Mielec, AZS Białystok, KSZO Ostrowiec, MKS Dąbrowa Górnicza, Budowlani Toruń, PTPS Piła, Calisia Kalisz, Joker Świecie, Legionovia Legionowo). Niestety jeszcze dłuższa jest lista klubów, które spotkać może los podobny, zapewne w ciągu kilku najbliższych lat. Długi są bowiem tematem tabu. Nieoficjalnie mówi się, że problemy finansowe dotyczą wszystkich klubów rywalizujących w Tauron Lidze w obecnym sezonie, pomijając pierwszą czwórkę – twierdzą znające się na rzeczy Sportowe Fakty.
Porażające jest to, że gdyby władze PLPS chciały ściśle przestrzegać procesu licencyjnego to w rozgrywkach zostałoby co najwyżej sześć zespołów!Dla dobra nie wiadomo kogo – kibiców, zawodniczek trenerów, a może bardziej telewizji i dobrego(?) samopoczucia związkowych i klubowych prezesów utrzymuje się sportowo – finansową fikcję.
– Ciężko wierzyć, że coś się zmieni, skoro kolejne lata wyglądają tak samo, kolejne kluby znikają i mnożą się osoby pokrzywdzone. My ze swojej strony zrobiliśmy wszystko jako profesjonalni sportowcy i sztab. Gdyby nie my, to klubu nie byłoby już we wrześniu. Może teraz ktoś nam pomoże? – pyta retorycznie Alicja Grabka na swoim instagramowym profilu. – Problemy finansowe były mniejsze i większe w czasie dłuższym niż tylko poprzedni sezon. Minione rozgrywki były jednak pod tym względem wyjątkowe. Zaległości robią wrażenie. Mówię tu o kilkumiesięcznych długach. W trakcie sezonu większość z nas miała możliwość odejść z klubu i zerwać kontrakt, ale miałyśmy tak zgraną grupę i drużynę, że nikt nie chciał tego zrobić. Przychodziłyśmy na trening lub mecz i w ogóle u nas tego tematu nie było. Mimo wszystko pasja zwyciężyła. Wierzyłyśmy, że pieniądze uda nam się odzyskać w późniejszym czasie. Nie udało się i szansa jest na to niewielka. Trzeba w końcu o tym mówić głośno.
Widziałam płaczące dziewczyny w szatni, że nie mają na czynsz i jedzenie. Prezes mówił kibicom, że z miasta dostajemy 80 procent wynagrodzenia, a zaległości z klubu to 20 procent… W rzeczywistości to było około 50/50 lub 40/60 -twierdzi Ewelina Polak, która dziś broni barw Grot Budowlani.
Po tych słowach trudno oprzeć się wrażeniu, że siatkarskie miejskie dotacje, mogą co poniektórym ratować skórę i pozwalać na nabranie krótkiego, bo krótkiego, ale zawsze finansowego oddechu. Czy tak jest w rzeczywistości, przekonamy się wkrótce, bo siatkarskie życie na kredyt kiedyś musi się skończyć, tak jak w Legionowie.
Dodaj komentarz