Trzeci pojedynek wiosny i trzeci remis łodzian. Tym razem 0:0. Znów byliśmy świadkami nieskuteczności Widzewa, który miał więcej z gry, ale za walory artystyczne zwycięstw się nie przyznaje.
Mecz oglądał trener reprezentacji Fernando Santos. Nie wygląda na to, żeby jakiś piłkarz z tego pojedynku trafił do jego notesu. Portugalski szkoleniowiec siedząc na trybunach stadionu w Gdańsku powinien mieć czapkę na głowie, a jej nie miał! Dmuchamy na zimne, oby się nie przeziębił.
Przed spotkaniem wraz ze swoimi współpracownikami Santos pojawił się na obiekcie treningowym Lechii Gdańsk wraz ze swoimi asystentami i pracownikami. Nie było w tym przypadku. Jest prawdopodobne, że to w Gdańsku Polacy zagrają spotkanie z Albanią w ramach eliminacji do EURO 2024. Wizytował też obiekty gdyńskiej Arki.
Do drużyny Widzewa wrócił Sanchez, wypadł z jedenastki kontuzjowany Nunes. Mecz oglądało około dwóch tysięcy fanów łodzian! Już w 3 minucie łodzianie mogli po przejęciu piłki i kontrze prowadzić w meczu, ale Milos główkował tak, jakby pojawił się po raz pierwszy na boisku w meczu juniorów. Zaskoczona wysokim pressingiem Lechia dała się zepchnąć do defensywy. I łodzianie mieli kolejne szanse. Po inteligentnym wycofaniu piłki przez Pawłowskiego, Ciganiks nie trafił w światło bramki, strzelił obok słupka, a wydawało się, że trudno jest w tej sytuacji nie trafić w światło bramki.
Nie sprawdziło się powiedzenie do trzech razy sztuka. Trzeciej znakomitej okazji dla Widzewa t nie wykorzystał Letniowski, który huknął z woleja obok słupka.
Mogła się ta indolencja strzelecka zemścić, ale Zwoliński główkował zbyt słabo, żeby Ravas miał kłopot ze złapaniem piłki. W odpowiedzi piłka skiksowała przed szykującym się do strzału Pawłowski i para poszła w gwizdek. Podobnie jak po uderzeniu Milosa po kolejnym szybkim ataku, z którymi gospodarze mieli wielkie kłopoty. Precyzyjniejszy był Letniowski, ale piłkę po jego strzale obronił Kuciak.
Gra się wyrównała, ale w liczbie stworzonych bramkowych (niewykorzystanych!) sytuacji łodzianie bili w pierwszej połowie rywali na głowę.
Po przerwie nie pojawił się na boisku Stępiński (uraz mięśnia dwugłowego). Opaskę kapitana przejął Hanousek. Na boisku zaczął rządzić chaos, więcej było nieskładnej wymiany piłek niż składnej gry. Wreszcie po blisko 20 minutach po dynamicznym efektownym rajdzie Pawłowskiego (minął dwóch rywali) i centrze, Terpiłowski (niewidoczny i nieefektywny) główkował obok słupka. W odpowiedzi Tobers trafił w poprzeczkę, a dobitka Zwolińskiego była na szczęście dla łodzian była niecelna. Podobnie jak strzał Pawłowskiego po dobrym zgraniu piłki przez Sancheza. W doliczonym czasie po znakomitym podaniu Shehu, Pawłowski przegrał pojedynek sam na sam z Kuciakiem.
Skoro mecz był pokazem nieskuteczności musiał skończyć się bezbramkowym remisem.
Lechia Gdańsk – Widzew 0:0
Widzew: Ravas – Stępiński (46, Kreuzriegler), Szota, Żyro – Milos (82, Zieliński), Hanousek, Letniowski (59, Kun), Ciganiks – Terpiłowski (75, Shehu), Pawłowski – Sanchez
Dodaj komentarz