Ekstraklasowy Widzew zaczyna przygotowania do sezonu w czwartek, pierwszoligowy ŁKS w poniedziałek. Na razie w pozytywnych działaniach obu klubów więcej… pijaru niż sportowych konkretów.
Widzew ma nowych dyrektorów do spraw sportu (awanse, awanse), świętuje powrót do nazwy Robotnicze Towarzystwo Sportowe. ŁKS uratował licencję i zatrudnił ludzi od lepszej… komunikacji.
Widzew zwolnił siedmiu piłkarzy. Na dziś nie ma defensywy, nie ma budzącego zaufanie napastnika. Na dodatek nie wiadomo, co dalej z Dominikiem Kunem i Juliuszem Letniowskim. Rozmowy z Lechem utknąć mogą w martwym punkcie, bo poznaniacy mają teraz na głowie znacznie większy problem czyli szukanie na gwałt nowego trenera.
Nowy dyrektor sportowy zapowiada, bo co innego ma mówić, że będą wzmocnienia (podkreślmy to słowo w kontekście zatrudnienia choćby Martina Kreuzrieglera), a pierwszy nowy zawodnik, który podniesie jakość pojawi się na pierwszym czwartkowym treningu. Uważa przy tym, że piłkarze z III ligi hiszpańskiej podnoszą poziom grania polskich zespołów. To prawda, jeśli chodzi o jednostki, bo w większości to futboliści do ekstraklasy… futsalu. Pozytywem jest to, że do treningów na razie z drugą drużyną wrócił po kontuzji utalentowany człowiek z najbujniejszą czupryną w polskiej piłce – Adam Dębiński.
W ŁKS mają być nowi ludzie na pozycje 6, 8 i 10 czyli goście, którzy stworzą nową, lepszą drugą linię drużyny.
Co z nowym trenerem? – Planujemy w sobotę nagrać film promocyjny z jego udziałem, a w niedzielę z pompą go wypuścić – deklaruje Jakub Olkiewicz, zatrudniony w klubie z al. Unii nowy doradca zarządu ds. marketingu. Nic dodać nic ująć.
Dodaj komentarz