Widzew zremisował rzutem na taśmę w Płocku 1:1, ale najlepiej wiosną nie jest. Wyniki mówią same za siebie: 3:3, 1:1, 0:0, 1:0, 2:2, 0:2, 0:1, 1:1. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie wyjątkowa łódzka specjalność. Podopieczni Janusz Niedźwiedzia są… mistrzami końcówek: Wisła 1:1 – Sanchez 90, Legia 2:2 – Pawłowski 83, Śląsk 1:1 – Hansen 90, Jagiellonia 1:1 – Kun 83, Pogoń 3:3 – Kreuzriegler 90. Czy tak będzie do ostatniego meczu ligowych zmagań? Nie ma żadnej gwarancji na to, że zażarta walka do samego końca, której piłkarzom Widzewa nie można odmówić, zawsze przyniesie szczęśliwy finał.

Łodzianie zajmują piąte miejsce. Do magicznej granicy utrzymania się w ekstraklasie (40 pkt) brakuje im trzech punktów. Teraz 19 marca o godz. 17.30 podejmą w hicie kolejki, mającego medalowe aspiracje Lecha Poznań.

Podsumowanie dramatycznego starcia w Płocku. Janusz Niedźwiedź: Końcówka osłodziła nam ten mecz. W drugiej połowie mieliśmy kilka fajnych akcji. Często brakowało nam dokładnego dośrodkowania lub dobrego podania. Znów jest doliczony czas i jestem zadowolony z tego, że strzelił bramkę właśnie Jordi. Mam nadzieję, że będzie to kolejny bodziec, żeby dalej te bramki zdobywał.

Pavol Stano: Bramka, którą straciliśmy  nie powinna mieć miejsca na poziomie ekstraklasy. Widzew w drugiej połowie polepszył swoją grę, ale wynik bardzo boli no i ogólnie muszę powiedzieć, że wielka szkoda.

Jordi Sanchez: Staram się zawsze pomagać drużynie i myślę, że to może być rozpoczęcie drogi do strzelania większej liczby bramek.

Bartłomiej Pawłowski: Odrabialiśmy straty, więc trzeba ten punkt doceniać. Trochę przeszkodziła nam murawa, bo było w wielu miejscach  klepisko i to miało duży wpływ na operowanie piłką. Nasz pomysł zakładał grę kombinacyjną, ale warunki trochę w tym przeszkadzały.