Rezerwowy Pafka

Tag: widzew wisła

Pucharowa afera. Krzywda wyrządzona przez sędziów Widzewowi wypacza sens sportowej rywalizacji i stawia ją pod wielkim znakiem zapytania

Pucharowa afera zatacza coraz szersze kręgi. Już chyba nikt w w Polsce nie ma wątpliwości, że nieudolni, niedogadani ze sobą, źle interpretujący to, co pokazał im VAR, piłkarscy sędziowie, odebrali Widzewowi szanse na wygranie meczu Pucharu Polski z Wisłą w Krakowie. Skrzywdzili łódzki klub, choć on niczemu nie zawinił. To ich błąd i teraz reprezentujący i posyłający ich na ligowe mecze Polski Związek Piłki Nożnej powinien wziąć za to odpowiedzialność. Na razie jednak chował głowę w piasek, ewidentnie czekając na rozwój wypadków. Nie podejmował decyzji. Sprawa jednak zabrnęła za daleko…

Przyjęło się w futbolowym światku niepodważalną(?!) zasadę, że błędy sędziego zostają na boisku i to co się stało w trakcie meczu, nie jest potem weryfikowane choćby jego powtórzeniem. Ta zasada wydaje się naciągania i anachroniczna w dobie, gdy technologia jest w stanie zweryfikować wszystko, co działo się w ciągu 90, 120 minut i w doliczonym przez sędziego czasie gry.

Skoro można powtarzać rzuty karne, bo bramkarz za wcześnie oderwał nogi od linii lub piłkarze przed wykonaniem jedenastki wbiegli za szybko w szesnastkę, to dlaczego nie można pójść krok dalej. Można wycofywać się ze swoich decyzji, ba po czasie anulować pokazane kartki lub zaostrzać nałożone kary, to tym bardziej trzeba ingerować w jawnie niesprawiedliwy wynik. Bo on wypacza sens sportowej rywalizacji i stawia ją pod wielkim znakiem zapytania.

Oczywiście, właściciel Wisły Jarosław Królewski grzmi, że powtórzenie meczu to byłby niebezpieczny precedens, a poza tym sędziowie w tym feralnym starciu krzywdzili też Wisłę, która wygrała, bo była lepsza. O to ostatnie stwierdzenie można się ostro spierać i z nim nie zgadzać, bowiem taka ewentualna przewaga krakowian, z której nic nie wynikało, widoczna była momentami tylko do przerwy spotkania.

Przeświadczenie właściciela Widzewa – Tomasza Stamirowskiego, iż powtórzenie meczu byłoby jedynym, sprawiedliwym rozstrzygnięciem, jest także moim przeświadczeniem i byłbym za takim właśnie rozwiązaniem tej futbolowej afery, choć zdaję sobie sprawę, że byłaby to futbolowa rewolucja na historyczną miarę.

sport.tvp.pl: Widzew złożył protest, a Wisła odwołanie. Oba dokumenty trafiły już do Komisji ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN, która natychmiast przystąpiła do działania. Komisja liczy 20 osób, a jej przewodniczącym jest Sławomir Pietrzyk. Zarządzono rozpoczęcie głosowania, które zostanie przeprowadzone w trybie on-line. Członkowie komisji mają czas do czwartku, godz. 12:00, by oddać głos w sprawie. Wtedy głosy zostaną policzone i na tej podstawie zapadnie werdykt. Decyzja nie będzie ostateczna. Obu stronom będzie przysługiwało prawo do odwołania do Najwyższej Komisji Odwoławczej.

Fatalnie. Czarny scenariusz się ziścił. Widzew nie utrzymał prowadzenia. Stracił bramki w doliczonym czasie oraz dogrywce i odpadł z Pucharu Polski

Frajerstwo łodzian w doliczonym czasie gry ćwierćfinału Pucharu Polski jest trudne do wybaczenia i zostało ukarane dogrywką, porażką i odpadnięciem z Pucharu Polski! Wszyscy noszeni i noszący drużynę po sukcesie z Górnikiem na rękach zostali sprowadzeni na ziemię. Do powtarzalności w dobrej i skutecznej grze łodzian oj jest ciągle daleko.

Zwycięskiego składu się nie zmienia. Trener Myśliwiec posłał do pucharowego boju w Krakowie tę samą jedenastkę, która rozpoczęła dobry, wygrany mecz z Górnikiem.

Mecz energetycznie zaczęli gospodarze. Mieli bramkowe szanse. Sobczak, choć pilnowany, uprzedził Ibizę. Strzelił, a piłka po poprzeczce wyszła na aut. W odpowiedzi pokazali się kibice łodzian… prezentując ładną pucharową sektorówkę: płynie Łódź na Narodowy.

To nie natchnęło gości do uważniejszej gry w defensywie. Mieli szczęście, gdy minimalnie pomylił się Bregu. Kilka minut później ten sam piłkarz trafił w poprzeczkę! Widzew nie był w stanie przesunąć ciężaru gry pod bramkę rywali i stworzyć choćby minimalne zagrożenie. Proste straty łodzian, niepotrzebne dryblingi w środku pola, narażały ich na groźnie kontry.

Wreszcie w 35 min coś się udało. Po dobrym podaniu Alvareza, Nunes strzelił zbyt słabo, żeby liczyć na bramkowy łup. Więcej z gry nadal mieli gospodarze i łodzian udaną interwencją musiał ratować Gikiewicz.

Drugą połowę bramkową okazją otworzył Widzew, niestety Sanchez, po dobrej centrze Klimka, z pięciu metrów główkował w bramkarza. Najlepsza sytuacja łodzian po ponad 50 minutach gry!

W pierwszej swojej akcji po wejściu na boisku gola zdobył Rondić, ale po analizie VAR nie został on uznany (spalony). Za to arbitrzy przy monitorze wcześniej dostrzegli zagranie faul Urygi na Nunesie w polu karnym i podyktowali jedenastkę dla łodzian. Pewnym strzałem pod poprzeczkę wykorzystał ją Pawłowski.

Wisła rzuciła się od odrabiania strat, czego nie potrafił wykorzystać Widzew, skutecznie kontrując. Arbiter w sumie doliczył 17 minut, więc mimo długich przerw, grano i grano. Widzew się cofał, cofał, grał chaotycznie i niedokładnie, więc stracił gola po mierzonym strzale Rodado.

Wygląda na to, że VAR potrafi być po… nic. Na kolejnych powtórkach widać czarno na białym, że Łasicki popycha Żyrę i utrudnia mu interwencję przy strzale Rodado. Arbiter główny stwierdził jednak inaczej, gol został uznany. Coś niesamowitego!

W dogrywce doszło do wyjątkowej sytuacji. Uryga podawał w polu bramkowym piłkę do golkipera, przejął ją Rondić i zdobył gola, ale… Napastnik za szybko wbiegł w pole karne i bramka nie została uznana. Za to akcja Wisły tuż przed końcem dogrywki okazała się skuteczna, przyniosła gola, zwycięstwo i awans krakowian! Czarna łódzka rozpacz.

Mecz obserwowało ponad 27 500 widzów, w tym fani Widzewa!

Puchar Polski – ćwierćfinał

Wisła Kraków – Widzew2:1 (0:0)– po dogrywce

0:1 – Pawłowski (81, karny), 1:1 – Rodado(90+19), 2:1- Sobczak (119)

Widzew: Gikiewicz – Zieliński (46, Kastrati), Żyro, Ibiza (31, Szota), Silva – Alvarez, Kun (90+8, Diliberto), Klimek (90+8, Cybulski) – Nunes, Sanchez (63, Rondić), Pawłowski

Sukces w derbach daje sportowy power. Teraz Widzew rodzące się zaufanie kibiców musi potwierdzić w pucharowym starciu z Wisłą w Krakowie

No, no dawno tak dobrze nie było. Dwa zwycięstwa w dwóch prestiżowych meczach – derbach z ŁKS i inną legendą polskiej piłki – Górnikiem Zabrze. A wydawało się, po łatwo przegranym spotkaniu z Jagą, że Widzew skazany jest na ligową przeciętność.

Nie po raz pierwszy i nie ostatni okazało się, że wygrane derby dają taki sportowy power, że po prostu żyć się chce, chce się grać lepiej i skuteczniej.

Widzew, gdy uwierzył, że może, pokazał na co go aktualnie stać i pokazał… składne granie bez kompleksów przez gros meczu, konstruowanie składnych akcji i zdobywanie bramek, odrodzenie się po chwilowej boiskowej zapaści i stracie bramki zapewnienie (swoim wiernym) kibicom moc pozytywnych emocji.

Uwolniony od boiskowych schematów Bartłomiej Pawłowski walczył (skutecznie) jak za dawnych lat, był wszędzie tam, gdzie go potrzebował zespół, dawał impuls do pozytywnego myślenia i grania. W pojedynku Lukas Podolski – Rafał Gikiewicz wielki plus na swoim koncie zapisał kapitalną interwencją bramkarz łodzian. W drugim kolejnym starciu pokazał się dobrze czytający grę, skuteczny w destrukcji, a także w tworzeniu przestrzeni do ofensywnego grania Dominik Kun. Trener Daniel Myśliwiec będzie miał dylemat: Dominik czy Marek Hanousek, a może warto postawić na obu. Asem w rękawie może się okazać Noah Diliberto, który nie bois się wziąć odpowiedzialności na siebie, a przy okazji strzelić pięknego gola.

Jest solidna podstawa do tworzenia sportowej jakości, która wykluczy nagłe chwile załamania, słabości i bylejakość czyli sprawi, że Widzew nie będzie schodził poniżej przyzwoitego poziomu, a wręcz przeciwnie będzie robił kolejne kroki do przodu.

Potwierdzeniem tego pozytywnego myślenia może, ba powinien być środowy mecz ćwierćfinału Pucharu Polski z Wisłą w Krakowie. Czy przeciwko łodzianom zagra nowy napastnik 30-letni Billel Omrani? Transmisja pucharowego spotkania o godz. 20.30 w Polsacie Sport.

Widzew jest mistrzem końcówek, ale czy ta seria zawsze będzie trwać?

Widzew zremisował rzutem na taśmę w Płocku 1:1, ale najlepiej wiosną nie jest. Wyniki mówią same za siebie: 3:3, 1:1, 0:0, 1:0, 2:2, 0:2, 0:1, 1:1. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie wyjątkowa łódzka specjalność. Podopieczni Janusz Niedźwiedzia są… mistrzami końcówek: Wisła 1:1 – Sanchez 90, Legia 2:2 – Pawłowski 83, Śląsk 1:1 – Hansen 90, Jagiellonia 1:1 – Kun 83, Pogoń 3:3 – Kreuzriegler 90. Czy tak będzie do ostatniego meczu ligowych zmagań? Nie ma żadnej gwarancji na to, że zażarta walka do samego końca, której piłkarzom Widzewa nie można odmówić, zawsze przyniesie szczęśliwy finał.

Łodzianie zajmują piąte miejsce. Do magicznej granicy utrzymania się w ekstraklasie (40 pkt) brakuje im trzech punktów. Teraz 19 marca o godz. 17.30 podejmą w hicie kolejki, mającego medalowe aspiracje Lecha Poznań.

Podsumowanie dramatycznego starcia w Płocku. Janusz Niedźwiedź: Końcówka osłodziła nam ten mecz. W drugiej połowie mieliśmy kilka fajnych akcji. Często brakowało nam dokładnego dośrodkowania lub dobrego podania. Znów jest doliczony czas i jestem zadowolony z tego, że strzelił bramkę właśnie Jordi. Mam nadzieję, że będzie to kolejny bodziec, żeby dalej te bramki zdobywał.

Pavol Stano: Bramka, którą straciliśmy  nie powinna mieć miejsca na poziomie ekstraklasy. Widzew w drugiej połowie polepszył swoją grę, ale wynik bardzo boli no i ogólnie muszę powiedzieć, że wielka szkoda.

Jordi Sanchez: Staram się zawsze pomagać drużynie i myślę, że to może być rozpoczęcie drogi do strzelania większej liczby bramek.

Bartłomiej Pawłowski: Odrabialiśmy straty, więc trzeba ten punkt doceniać. Trochę przeszkodziła nam murawa, bo było w wielu miejscach  klepisko i to miało duży wpływ na operowanie piłką. Nasz pomysł zakładał grę kombinacyjną, ale warunki trochę w tym przeszkadzały.

Widzew w Płocku. Czy… laga do Jordiego Sancheza okaże się skuteczna?!

Fot. Marek Młynarczyk, blog www.obiektywnasport.pl

W poniedziałek o godz. 19 Widzew zagra ligowy mecz z Wisłą w Płocku. Na razie łodzianie uważnie przyglądali się rywalom w… telewizji w meczu z Wartą Poznań. Wisła przełamała złą wiosenną passę. Po pięciu porażkach z rzędu wygrała 1:0, po świetnym odbiorze i precyzyjnym zagraniu Furmana do Szwocha.

Od 60 minuty płocczanie grali z przewagą jednego zawodnika, ale… nie było tego widać na boisku. Rywale atakowali i byli bliscy wyrównania, ale Wisłę uratowała poprzeczka. Pojawił się na boisku były ełkaesiak Sekulski, który kilka razy skutecznie walczył w defensywie, jak zwykle agresywnie, na granicy faul walczył napastnik Śpiączka, choć nie miał bramkowych okazji. W obronie pojawił się Rzeźniczak, a Wolski, który ostatnio przedłużył umowę z klubem, co uznano za sukces spisywał się przeciętnie.

Bardzo martwi fakt, że jedno z pól bramkowych już przed meczem przypominało… piaskownicę. Wybijać z niej piłkę czy o nią walczyć będzie prawdziwym wyczynem. Wygląda na to, że śniegowo – deszczowa mżawka nie ustąpi i na boisku, które odpoczęło od grania tylko cztery dni, będzie grać niezwykle trudno.

Co w tej sytuacji zostanie Widzewowi? No co… laga, polegająca na szybkim przejęciu piłki i wybiciu jak najszybciej i jak najdalej, w tym przypadku do wracającego do składu Sancheza.

Czy w tej sytuacji będą mieli wykazać się pomocnicy, skoro w takich grząskich warunkach łatwiej będzie bronić niż atakować? Oby znajdą się skrawki w miarę równego boiska, na których uda się stworzyć groźne akcje, dające nadzieje na rehabilitację po wpadce z Wartą Poznań (0:2). Niezłą zmianę w ostatnim spotkaniu dał Shehu. Może on pojawi się w wyjściowej jedenastce łodzian.

Widzew kontra lider. Czy diabeł nie okaże się taki straszny, jak go malują?

To jest wyjątkowo trudne wyzwanie. Beniaminek – Widzew w sobotę o godz. 20 podejmie lidera – Wisłę Płock, który jako jedyny w ekstraklasie jeszcze meczu nie przegrał. Bilans ma imponujący. Zdobył 16 punktów, z sześciu spotkań wygrał pięć, bilans bramek imponujący: 18-5. Widzew jest dziesiąty, zdobył 9 punktów mniej, więcej spotkań przegrał (3) niż wygrał (2). Strzelił 7 bramek, tyle też stracił. Na szczęście statystyki nie grają!

Wie o tym trener rywali – Pavol Stano: Widzew to trudny przeciwnik i nikt nie zamierza go lekceważyć. Na dodatek mecz zostanie rozegrany w specyficznym, wyjątkowym miejscu – przy wielkim dopingu na stadionie wypełnionym szczelnie kibicami.

Gramy zawsze w 12 – to może być ogromny atut gospodarzy. Przy ogromnym pozytywnym dopingu gra się tak, że można góry przenosić.

Trener Janusz Niedźwiedź może mieć do dyspozycji nie jednego Bartłomieja Pawłowskiego, a trzech napastników – Jordi Sancheza po wyleczeniu urazu i Łukasza Zjawińskiego. Takie bogactwo pozwala poszukać Pawłowskiemu miejsca na boisku, gdzie pokaże wszystkie swoje atuty! To on ma papiery na to, żeby zdecydować o obliczu tego spotkania i zdecydować o jego końcowym wyniku.

Trener Janusz Niedźwiedź: -Wisła ma słabe punkty i chcemy to wykorzystać. Chcemy zagrać dobre i odpowiedzialne spotkanie. Wisła wykorzystuje swoje szanse zwłaszcza przy szybkim wyjściu spod pressingu. Czeka na nas wymagający rywal, ale rywal, którego możemy pokonać. Wisła strzeliła średnio trzy bramki na mecz, to rozpędzona drużyna. Każda seria kiedyś się kończy. Postaramy się o niespodziankę. Patrząc na tabelę i sposób gry drużyny to najtrudniejszy rywal. Czasem jednak boisko pokazuje, że nie tak diabeł straszny, jak go malują.

Łodzianie mają kolejnego nowego zawodnika, chorwackiego obrońcę, wahadłowego Chorwata Mato Milosa. Oby był wzmocnieniem i przydał się w ligowej walce.

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑