Trudno zatrzymać w polskiej piłce młodych, perspektywicznych graczy, dać im czas na doskonalenie techniczno – taktycznych możliwości. Gdy jakiś zachodni klub daje dwa czy trzy miliony złotych za utalentowanego gracza, to nie ma dyskusji. Przebicie w porównaniu z tym, co oferują polskie kluby jest ewidentne, są to pieniądze przynajmniej dwa razy większe. Nie ma mowy o żadnej finansowej rywalizacji, skoro kluby włoskiej Serie B dostają od telewizji za prawa do transmisji po kilka milionów euro! Nie ma mowy o rywalizacji o piłkarzy i europejskie zaszczyty, gdy w takich Czechach w najlepsze drużyny kasę wkładają poważni chińscy inwestorzy.
A co czeka na młodych Polaków na wymarzonym Zachodzie? Wyszukanych, wychuchanych przez rodzime kluby młodych Polaków czekają dużo większe pieniądze do zarobienia i olbrzymia konkurencja z całego świata. Takich jak oni, młodych ludzi z aspiracjami, jest kilku, jak nie kilkunastu w zespole. Gros z nich przepada z kretesem, ginąc w futbolowym niebycie, z którego trudno się podnieść.
Niech za przykład posłuży kariera Bartosza Kapustki, okrzykniętego w czasach, gdy grał w Cracovii, za największy talent polskiej piłki. Grał na mistrzostwach Europy. Zadebiutował w nich 12 czerwca 2016 w wygranym 1:0 meczu z Irlandią Północną , zostając uznanym za jednego z najlepszych na boisku. I co? W Anglii w ogóle nie zaistniał, na wypożyczeniach grał niewiele. Próbuje odnaleźć się i odbudować w Legii, z różnym skutkiem, na co na pewno wpływ miała poważna kontuzja. Na dziś trzeba powiedzieć wprost: przepadł w otchłaniach polskiej ligowej przeciętności. Oby takich przykładów było jak… najmniej!
Dodaj komentarz