Rezerwowy Pafka

Tag: łks (Page 10 of 33)

ŁKS. Nową drużynę trzeba zbudować wokół Daniego Ramireza!

Fot. ŁKS Łódź

ŁKS niestety nie potrafi uczyć się na własnych błędach. Znów z hukiem spada z ekstraklasy. A zaciężna armia najemników okazała się w większości sportowym niewypałem. Nowi zarządzający w klubie, oby mądrzejsi w swych działaniach, zapowiadają kadrową rewolucję. Odejść ma 13 zawodników. Niektórzy są tak oddani Łodzi i ŁKS, że gotowi by byli już teraz, bez oglądania się na cokolwiek, natychmiast ewakuować się z tego okrętu.

Wiem jedno. Wiem, wokół kogo trzeba budować nowy, lepszy ŁKS. Początkowo miałem inne zdanie, ale sezon pokazuje, że się myliłem. Z meczu na mecz na prawdziwego lidera zespołu znów wyrósł Dani Ramirez, który coraz lepiej kieruje poczynaniami zespołu, pokazuje zagrania, których nikt w ekstraklasie by się nie powstydził. I co najważniejsze zostawia serducho na boisku. Widać jak na dłoni, że mu bardzo zależy.

W klubie jest sporo zdolnych dzieciaków, ale sami, nawet z Ramirezem, tego nie pociągną. Potrzebne są inteligentne transfery piłkarzy, którzy przyjdą tu nie na chwilę, tylko na dłużej, mając wspólny cel: zbudowania solidnej drużyny przynajmniej na bezpieczną strefę ekstraklasy.

4 maja o godz. 15 ŁKS podejmie marzący cały czas (coraz mniej realnie) o mistrzostwie Polski, grający ostatnio beznadziejnie – Śląsk Wrocław. Miejmy nadzieję, że ełkaesiacy nie zawiodą swoich kibiców i pokażą faworytowi, gdzie raki zimują. We Wrocławiu górą byli gospodarze (2:1) po golu strzelonym w doliczonym czasie gry!

ŁKS. Katastrofalne błędy w defensywie. 13 wyjazdowa porażka i praktycznie koniec marzeń o uratowaniu ekstraklasy

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Nomen omen. ŁKS doznał 13 wyjazdowej porażki (19 w sezonie), nie mając wiele do powiedzenia w spotkaniu z rewelacją wiosny – Górnikiem Zabrze. Starał się, to fakt, ale gdy popełnia się katastrofalne błędy w defensywie, to się za nie srogo płaci. I tak ŁKS i osiągnął lepszy wynik niż jesienią u siebie, gdy przegrał 0:5.

Górnik chciał zacząć z wysokiego C, ale stojący tym razem w bramce łodzian Bobek, w 3 minucie spotkania nie dał się zaskoczyć po strzale Rasaka. Gospodarze mieli przewagę, a szczęście łodzian nie mogło wiecznie trwać. Najpierw Czyż wykorzystał fatalne wybicie Dankowskiego, a potem szybki jak wiatr Ennali urządzi sobie slalom gigant między piłkarzami ŁKS i pewnie pokonał Bobka. Gra defensywna łodzian w ekstraklasie to koszmar, co dobitnie potwierdziła pierwsza połowa spotkania. ŁKS miał szanse wyrównać na 1:1, ale po strzale szczupakiem Dankowskiego piłka nie trafiła w światło bramki.

W drugiej połowie Górnik pilnował wyniku, ŁKS próbował coś zmienić. Strzał z dystansu Ramireza obronił Bielica. W dogodnej sytuacji obok słupka główkował Mammadov. Zdało się to psu na budę.

W odpowiedzi pięknym strzałem zza pola karnego popisał się Lukoszek i Górnik powiększył przewagę. Niestety, żaden z łodzian był tak daleko od strzelca, że nie mógł próbować zablokowania uderzenia! ŁKS próbował, starał się i zdobył honorowego gola. Jego autorem był kapitan drużyny – Ramirez. Górnik się zdenerwował i po składnej akcji jeszcze raz cieszył się z bramki. Jeszcze pokazał sią Młynarczyk, ale jego strzał głową obronił Bielica.

Górnik Zabrze – ŁKS 4:1 (2:0)

1:0 – Czyż (25), 2:0 – Ennali (35), 3:0 – Lukoszek (63), 3:1 – Ramirez (83), 4:1 – Filipe Nascimento (90)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Mammadov, Gulen, Durmisi – Ramirez, Louveau (80, Ceijas), Hoti (60, Letniowski) – Tejan (73, Janczukowicz), Jurić (60, Młynarczyk), Balić (73, Szeliga)

ŁKS powinien już szukać składu na… pierwszoligowe rozgrywki!

Fot. Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

To mógł być zupełnie inny mecz, znów wypaczyli go sędziowie, w tym szczególnie ci obsługujący VAR. Jak pokazała czarno na białym sędziowska analiza w Canal Plus zanim doszło w Łodzi w pojedynku ŁKS – Lech (2:3) do dramatycznej końcówki, arbiter Sylwestrzak powinien podyktować rzut karny dla poznaniaków za faul Mammedova oraz pokazać czerwoną kartkę dla gracza Lecha za bezpardonowy i niebezpieczny faul na Janczukowiczu.

Co by było gdyby… Trudno powiedzieć, ale w sytuacji, gdy zespół walczy ze wszystkich sił o ligowe życie, sędziowie powinni być tip top! Tymczasem to, co wyprawiają ekstraklasowi, podobno, arbitrzy niestety dalekie jest od ekstraklasowego poziomu!

Wracając do meczu, był on o futbolowe niebo lepszy niż tzw. hitowe starcie Legii ze Śląskiem (0:0). ŁKS nie musiał, nie powinien go przegrać, bo miał więcej z gry i dyktował warunki przez większą część spotkania. Fantazja w graniu pchała zespół do przodu, ale niestety przynosiła wyjątkowo mało konkretów. Za dużo było w decydujących momentach chaosu, brakowało dokładnego ostatniego podania, jak i zachowania zimniej krwi pod bramką. Z drugiej strony juniorska niefrasobliwość w grze defensywnej, która sprawiła, że drużyna straciła w meczu swojej dominacji aż trzy bramki, jest irytująca, ba momentami zatrważająca.

Uratowanie się przed spadkiem wydaje się niemożliwe. Pytanie zatem, czy w końcówce rozgrywek ŁKS powinien szukać składu na… I-ligowe rozgrywki?! Na pewno nie wystąpi lider zespołu – Dani Ramirez, który opuścił szpital, a po szczegółowych badaniach zapadną decyzje, kiedy wróci do treningu. Według zapowiedzi bossów klubu jest możliwe, że po sezonie z drużyną pożegna się aż… 13 piłkarzy.

Łodzianom do bezpiecznej strefy brakuje aż 10 punktów. Do zakończenia zmagań tylko pięć kolejek! 27 kwietnia o godz. 15 łodzianie zagrają w Zabrzu z rewelacyjnym Górnikiem, gdzie Jan Urban pokazuje, jak można stosunkowo niewielkimi kosztami stworzyć dobrą drużynę, która może mocno zamieszać w czołówce. Przypomnijmy smutną prawdę z jesieni. Łodzianie na własnym boisku przegrali z zabrzanami 0:5.

ŁKS grał przyzwoicie, walczył ambitnie, ba był długimi momentami lepszy, ale niestety przegrał i widmo degradacji bardzo mocno zagląda łodzianom w oczy

ŁKS nie przestraszył się Lecha. Walczył, miał więcej z gry, ale niestety, grając w dziesiątkę, po dramatycznej końcówce, uległ Lechowi. Do bezpiecznej strefy łodzianie mają 10 punktów. Uratowanie się przed degradacją graniczyłoby ze sportowym cudem. Do zakończenia zmagań tylko pięć kolejek! 27 kwietnia o godz. 15 łodzianie zagrają w Zabrzu z rewelacyjnym Górnikiem.

ŁKS przystąpił do meczu bez swojego pierwszego bramkarza Bobka, którego nie było nawet na ławce rezerwowych Zabrakło też innego młodzieżowca w wyjściowym składzie łodzian.

Szybko powinno być 1:0. Po strzale Hotiego, Mrozek wypuścił piłkę przed siebie, a dobijający ją Tejan z metra trafił w słupek. Coś nieprawdopodobnego i wyjątkowo pechowego. ŁKS walczył bez kompleksów, atakował, a Mammadov przy strzale pokazał dobre przygotowanie fizyczne i techniczne. Szkoda, że strzał był niecelny.

Psu na budę zdało się to, że ŁKS był lepszy, skoro gola strzelili rywale. Miał morze czasu Andersson na dokładne dośrodkowanie, niepilnowany Ishak z trzech metrów trafił głową do siatki. Klasyczne, dziecinna sekwencja prostych błędów łodzian prowadzi do straty gola. Tak, po prostu nie można!

Na dodatek groźnie wyglądającego urazu doznał zwieziony z boiska z głową w specjalnym ochronnym opatrunku lider drużyny – Ramirez. On sam pokazywał z noszy, że nie nie jest tak źle, jak początkowo wyglądało, ale zmiana była niestety konieczna. A kapitan został odwieziony do szpitala.

ŁKS grał w drugiej połowie, grał i… czarna rozpacz stracił gola. Po prostopadłym podaniu Anderssona (nie do upilnowania dla łodzian), Marchwiński w sytuacji sam na sam posłał piłkę między nogami Arndta.

Jeszcze pojawiła się nadzieja. W odpowiedzi szarżujący w polu karnym Balić został sfaulowany przez Kalstroma, a jedenastkę wykorzystał Tejan.

ŁKS złapał kontakt. I co z tego, skoro dwie fatalne interwencje sprawiły, że Ceijas w 68 min ujrzał najpierw jedną, za chwilę drugą żółtą kartkę i ŁKS grał w osłabieniu. Tak beznadziejnego występu dawno w Łodzi nie było.

ŁKS walczył. I w osłabieniu doprowadził do wyrównania. Po bardzo dobrym dośrodkowaniu Tejana piłkę do siatki posłał joker Jurić. Za chwilę po kolejnym rzucie rożnym Marchwiński strzelał,a po nodze Mammadova piłka wpadła do siatki.

Mecz przyjaźni oglądało 15 132 widzów.

ŁKS – Lech Poznań 2:3 (0:1)

0:1 – Ishak (36, głową), 0:2 – Marchwiński (56), 1:2 . Tejan (60), 2:2 – Jurić (86), 2:3 – Marchwiński (90)

ŁKS: Arndt – Dankowski, Mammadov, Gulen, Durmisi, Tejan, Ramirez (45+2, Ceijas), Mokrzycki, Hoti (83, Jurić), Balić (83, Młynarczyk), Janczukowicz (73, Pirulo)

Ofensywna, odważna gra pozwoliła na sportowy wzlot ŁKS. Co on przyniesie i jak długo będzie trwał?!

Fot. Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

Dziwnie się plecie w tym ekstraklasowym świecie. Faworyci po przeciętnych meczach przegrywają i jak twierdzi sport.tvp.pl na sześć kolejek przed końcem sezonu  pierwsza  Jaga ma przewagę zaledwie siedmiu punktów nad siódmym Górnikiem. Mniejszej różnicy jeszcze nie było w XXI wieku!

Wzlot, oby jak najdłuższy, notuje niedawny outsider – ŁKS. Chciałoby się odzyskać zaufanie do łodzian po ostatnim zasłużonym zwycięstwie z Radomiakiem 3:2, ale ostatnie fatalne minuty przy graniu w przewadze, każą być bardzo ostrożnym.

Trudno się jednak nie cieszyć ze zwycięstwa, a zwłaszcza z postawy kilku piłkarzy. Trener Marcin Matysiak potrafi zaskakiwać i pokazuje, że na treningach nie marnuje czasu. ŁKS coraz pomysłowej rozgrywa stałe fragmenty gry, ale najważniejsza jest to, że zdecydowanie więcej pożytku jest z ważnych zawodników. Przesunięcie Keya Tejana na skrzydło okazuje się na razie strzałem w dziesiątkę. Holender ma wielki udział w kreacji ofensywnej gry, a co najważniejsze strzela ważne bramki. Efekt – dwa mecze, dwa gole, asysta, udział przy rzucie karnym.

Fot. Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

Engjell Hoti potrafił rozgrywać akcje… beznadziejnie, ale wygląda na to, że to już przeszłość. Szkoleniowiec mu ufa, a Niemiec odpłaca tym, że coraz pewniej czuje się na boisku, a na dodatek potrafi nie po raz pierwszy i oby nie ostatni, strzelać piękne, techniczne bramki. Gol zdobyty precyzyjnym, co do milimetra, uderzeniem w okienko, zasługuje na miano bramki kolejki!

Dani Ramirez wreszcie, po miesiącach zapaści, sportowo odżył. Jest reżyserem, autorem ważnych podań i doskonale zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, co znaczy noszenie opaski kapitana.

Tyle o pozytywach, o błędach będzie mniej. Pudło w 200 procentowej sytuacji (mniejsza czy był spalony czy nie) nie powinno się zdarzyć Antoniemu Młynarczykowi (zrehabilitował się pięknym golem w rezerwach), defensywa musi popełniać mniej prostych błędów w kryciu, przy ofensywnym ustawieniu drużyny.

Teraz przed ŁKS kolejny ligowy mecz jak finał Ligi Mistrzów. W niedzielę o godz. 15 łodzianie podejmą mającego ostatnio moc różnych problemów Lecha Poznań.

Statystyki łodzian za kkslech.com:

Najwięcej goli: 7 – Ramirez
Najwięcej asyst: 3 – Janczukowicz
Najwięcej meczów: 27 – Ramirez
Najwięcej minut: 2287 – Mokrzycki
Gole do przerwy: 8
Gole po przerwie: 8
Żółte kartki: 66
Czerwone kartki: 7
Najwyższe zwycięstwo: 3:2 z Puszczą i Radomiakiem
Najwyższa porażka: Jagiellonia – ŁKS 6:0 (30.03.2024)
Ciekawostki: Tylko 1 porażka w ostatnich 6 meczach, ŁKS strzelił najmniej goli w pierwszych połowach w całej lidze (6 bramek), 17 porażek oraz 58 straconych goli (najwięcej w lidze)

Sport i… malarstwo na stadionie przy al. Unii. Wernisaż wystawy stał się pretekstem do wspomnień o legendarnym piłkarzu ŁKS – Stanisławie Terleckim

zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Dzieje się nie tylko na piłkarskim boisku. Na stadionie im Władysława Króla prezentowana jest wystawa malarstwa Zbigniewa Rybickiego. Brawa należą się Monice Nowakowskiej za nowatorski pomysł połączenie sportu ze sztuką na ŁKS. Wernisaż uświetnił koncert muzyki jazzowej, który wykonali Maja Babyszka na pianinie i Wojciech Bergiel na saksofonie.

– Wojtek, muzyk z Retkini, był bardzo zadowolony z wizyty na stadionie ŁKS. Od lat mieszka daleko od Łodzi, więc wizyta na stadionie klubu jego młodości bardzo go ucieszyła – mówi kustosz pamięci ŁKS Jacek Bogusiak.

Z rąk prezesa ŁKS Jarosława Olszowego Zbigniew Rybicki otrzymał pamiątkową piłkę ŁKS. Jacek Bogusiak w imieniu społeczności ŁKS wręczył autorom prac Zbigniewowi Rybickiemu dwa tomy książek o patronie stadionu ŁKS: Władysław Król piłkarz i trener. Władysław Król hokeista i olimpijczyk.
Na zakończenie wernisażu komplet książek o patronie stadionu otrzymali od Jacka Bogusiaka także występujący gościnnie muzycy Maja Babyszka i Wojciech Bergiel.

Tak się złożyło, że na wystawie pojawiło się wielu przyjaciół jednego z najlepszych skrzydłowych w historii polskiej piłki – Stanisława Terleckiego i zarazem mojego kolegi z czasów studiów Uniwersytecie Łódzkim (on na wydziale historii, ja filologii polskiej) i później, gdy los nie szczędził mu wzlotów i upadków. Jestem pewien, że gdyby nie kontuzja i Stasio zagrał na mistrzostwach świata w 1978 roku w Argentynie, to Polska wróciłaby z nich z medalem!

Wspominano, jak Stasio angażował się w pomoc dla strajkujących łódzkich studentów. Wszędzie było go pełno, nie brakowało mu chęci, energii, empatii. Za wspieranie demokratycznej opozycji komunistyczna władza, po wyolbrzymionej do karykaturalnych rozmiarów tzw. aferze na Okęciu, zemściła się niesłuszną i niesprawiedliwą dyskwalifikacją piłkarza ŁKS. Zamiast wielkiego grania w Europie, było wielkie granie i wielka sportowa sława Stanisława Terleckiego w USA, a potem powrót w chwale do Łodzi…

– Jego życie to był scenariusz na film. Jaki? Jaki pan chce! Thriller polityczny, komedia, dramat – nie miał wątpliwości w rozmowie ze Sportowymi Faktami jego syn Maciej Terlecki.

Wystawa na Stadionie Króla przy al. Unii w strefie VIP na parterze będzie czynna do meczu z Lechem (21 kwietnia).

ŁKS postara się skruszyć defensywę Radomiaka, w której króluje jeden z najwartościowszych piłkarzy ekstraklasy

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Tego ŁKS długo, bardzo długo brakowało. Czego? Odwagi i odrobiny sportowego szaleństwa. Łodzianie nie przestraszyli się Cracovii, wręcz przeciwnie od pierwszej minuty chcieli pokazać w Krakowie, kto tu rządzi. Nie załamało ich to. że dwa razy musieli gonić wynik. Osiągnęli remis, choć zasłużyli na zwycięstwo.

Trener Matysiak nie stoi w miejscu, cały czas szuka lepszych rozwiązań. Teraz postawił na Tejana w roli ofensywnego pomocnika czy wręcz drugiego napastnika. To pozwoliło ŁKS konstruować więcej akcji, choć (przynajmniej na razie) nie przełożyło się na większą liczbę dogodnych sytuacji podbramkowych. Czekamy na to, żeby łodzianie stali się rewelacją ostatniej fazy ekstraklasowych zmagań, bez względu na końcowy rezultat.

Kibice powinni wesprzeć zespół, bo czeka go kolejny trudny pojedynek. 14 kwietnia o godz. 12.30 łodzianie podejmą Radomiaka. To zespół ligowego środka, który w ostatniej kolejce sprawił większą niespodziankę niż ŁKS. Jak najbardziej zasłużenie pokonał mistrza Polski – Raków Częstochowa (2:1), choć pomógł mu w tym kuriozalny błąd bramkarza rywali. Przed meczem nagrodę dla najlepszego gracza marca w ekstraklasie odebrał 17-letni Luka Vusković, który w przyszłości ma decydować o postawie defensywy… Tottenhamu. Według portalu Transfermarkt jest to dziś jeden z najwartościowszych piłkarzy ekstraklasy, wart około 7 milionów euro.

Pierwszy wyjazdowy remis ŁKS po ambitnej walce. Ten wynik krzywdzi łodzian, bo po prostu byli lepsi od rywali!

ŁKS zremisował po raz pierwszy na wyjeździe, ale jest chyba mniej zadowolony z tego wyniku niż gospodarze. Łodzianie byli po prostu lepsi. Dwa razy ambitnie i skutecznie gonili wynik. Szkoda, że nie udało im się wygrać, bo to byłyby najbardziej sprawiedliwy wynik.

Po wielkiej wpadce, jaką było 0:6 z Jagą, nastąpiły zmiany w składzie ŁKS. Wrócili Durmisi i Mokrzycki, Janczukowicza nie zmienił Tejan. Zaczęli obaj. Holender jako… boczny pomocnik. Na dodatek ŁKS zaczął bez młodzieżowca w składzie. Najważniejsza jednak zmiana to brak w bramce i na ławce kontuzjowanego Bobka, którego miejsce zajął Arndt.

Trudno to po prostu zrozumieć i zaakceptować, gdy drużyna gra o ligowe życie. Jak w drugiej minucie w pierwszej groźnej akcji meczu po znakomitej akcji Balicia, Hoti z 10 metrów strzelił tak, żeby Hrosso mógł się popisać udaną interwencją! Potem pomocnik pokazał się po raz drugi bezmyślnie faulując i zostając ukarany żółtą kartką, choć nie minęło 10 minut spotkania.

Za to dwoma znakomitymi interwencjami, gdy atakowali gospodarze, popisał się Mammadov. Gdy jednak kryje się na radar, odbija futbolówkę pod nogi rywala (Gulen), to traci się gola. Tak stało się po strzale Kallmana. Szkoda, że odpowiedź Mammadova nie była tak udana, Stoper główkował w środek bramki w ręce Hrosso.

Piłka nożna nie jest sprawiedliwa. ŁKS był do przerwy lepszy od rywala, miał więcej z gry. Nie wykorzystał swoich szans. Brakowało w wielu akcjach i stałych fragmentach gry tzw. kropki nad i. Za to Cracovia przeprowadziła jeden jedyny atak i uzyskała, co chciała!

Po zmianie stron nic się nie zmieniło. Wreszcie po faulu na Janczukowiczu i długiej, bardzo długiej analizie VAR Ramirez pewnie wykorzystał jedenastkę. Sprawiedliwości stało się zadość. To siódmy gol Hiszpana w tym sezonie.

Na niewiele się to zdało. Fatalnie po juniorsku stracił piłkę kapitan – Ramirez i Kakabadze pewnie ten prezent wykorzystał. Za frajer stracony gol. No, tylko siąść i płakać. Ale ŁKS się nie załamał. Po znakomitej akcji Mokrzyckiego, podaniu Tejana rezerwowy Jurić wpisał się na listę strzelców.

Mecz obserwowali m.in piosenkarka Agnieszka Chylińska (często ogląda mecze krakowskiego zespołu) i trener Jan Urban.

Cracovia – ŁKS 2:2 (1:0)

1:0 – Kallman (19), 1:1 – Ramirez (73, karny), 2:1 – Kakabadzie (77), 2:2 – Jurić (86)

ŁKS: Arndt – Dankowski, Gulen, Mammadov, Durmisi, Balić (87, Szeliga), Mokrzycki, Hoti (78, Młynarczyk), Ramirez, Tejan, Janczukowicz (78, Jurić)

ŁKS. Oj, chciałoby się zobaczyć w akcji drużynę, której można zaufać

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

5 kwietnia o godz. 18 Cracovia podejmie ŁKS. W rundzie jesiennej w Łodzi krakowianie wygrali 2:0 (goli mogło być więcej, bo Rakoczy nie wykorzystał jedenastki). Czy teraz ełkaesiaków stać będzie na… rewanż czyli powstanie z kolan i pokazanie, że grają w polskiej ekstraklasie nie z przypadku, konieczności czy kompletnych transferowych niewypałów, ale dlatego, iż mają odpowiednie umiejętności, a klęska w Białymstoku była tylko (kolejnym niestety!) wypadkiem przy pracy?

Nie wiem, ale jakoś trudno mi wykrzesać z siebie odrobinę wiary. Zabrakło w Białymstoku Mokrzyckiego i okazało się, że to jest sportowa klęska. Nie miał kto trzymać w ryzach zespół, stopować ataki rywali i inicjować własne. Hoti okazał się kompletnym nieporozumieniem, a wieszczył to już trener Moskal! Ba, poza Baliciem do przerwy i momentami Bobkiem, o żadnym z piłkarzy ŁKS, grającym przeciwko liderowi, nie da się powiedzieć dobrego słowa.

A wydawało się, że pod wodzą trenera Matysiaka zespół notuje progres i jest w stanie pokazywać przyzwoitą, ligową piłkę. W Białymstoku te nadzieje zostały boleśnie rozwiane. Jeśli utrzymanie się w ekstraklasie jest już raczej niemożliwe, to chciałoby się zobaczyć w końcówce sezonu drużynę, która będzie skutecznie walczyć w I lidze o szybki powrót do najwyższej klasy rozgrywek.

ŁKS nie miał cienia szans w meczu z liderem. Ot, chłopiec do bicia. Stracił aż sześć goli. Przez ponad godzinę grał w dziesiątkę. To kolejny milowy krok łodzian w stronę I ligi!

Brak szansy zawsze jest… szansą, ale nie tym razem. Jagiellonia pokazała drużynie ŁKS czarno na białym i boleśnie, kto jest liderem ekstraklasy, a kto outsiderem, czerwoną latarnią. Pewnie, bardzo, bardzo wysoko pokonała łodzian, którzy na dodatek przez ponad godzinę grali w dziesiątkę po wyjątkowo głupim i niepotrzebnym, brutalnym faulu.

ŁKS doznał 17 ligowej porażki, 12 na wyjeździe i nie ma co kryć: jest coraz bliżej spadku do I ligi.

W ostatniej chwili po rozgrzewce Mokrzyckiego w wyjściowym składzie łodzian zastąpił Hoti, który spotkanie nomen omen rozpoczął od fauli. Potem niestety jego śladem poszli inni… Zabrakło też w składzie Durmisiego, którego zastąpił Głowacki.

Pierwsza składna akcja gospodarzy przyniosła gola. Po genialnej asyście Wdowika na listę strzelców wpisał się Nene. W sytuacji sam na sam strzałem pod poprzeczkę pokonał Bobka.

Po pół godzinie i dwóch minutach bronienia się i nieudanych akcji ofensywnych Louveau sfaulował bezpardonowo i bezmyślnie Imaza i choć najpierw ujrzał żółtą kartę, to po analizie sędzia Myć pokazał mu czerwony kartonik.

Łodzianie przez ponad godzinę musieli walczyć w dziesiątkę. No, po prostu czarna rozpacz. Zero kreatywnej gry, stracony gol i na dodatek beznadziejne faule, które jeden skutkował czerwoną kartkę.

Tymczasem po znakomitym ataku Balicia i główce Szeligi Dieguez wybił piłkę sprzed linii bramkowej!Niestety w odpowiedzi po centrostrzale Marczuka piłka spadła za kołnierz Bobka wprost do bramki i w ten sposób łodzianie mieli już na koncie dwa stracone gole.

W drugiej połowie ŁKS próbował walczyć bez kompleksów, ale tak naprawdę wykazywać mógł się Bobek. Do czasu. Po znakomitym podaniu Romanczuka (asysta kolejki!), Imaz wykorzystał pewnie sytuację sam na sam. Za chwilę po zagraniu ręką Tejana w polu karnym, Pululu wykorzystał jedenastkę, myjąc bramkarza gości. Porażka pomału zamieniała się w klęskę. Bobek po uderzeniu Nene, wybił piłkę wprost pod nogi Kubickiego i porażka stała się ligową klęską. Dobił łodzian Nene znakomitym strzałem z dystansu.

Ciekawostka: ŁKS miał w tym spotkaniu trzech kapitanów (Szeliga, Ramirez, Dankowski), co nie miało żadnego pozytywnego wpływu na postawę gości.

Jagiellonia – ŁKS 6:0 (2:0)

1:0 – Nene (12), 2:0 – Marczuk (41), 3:0 – Imaz (64), 4:0 – Pululu (68, karny), 5:0 – Kubicki (78), 6:0 – Nene (85)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Mammadov, Głowacki, Balić, Ramirez (83, Łabędzki), Louveau, Hoti (46, Letniowski), Szeliga (46, Młynarczyk), Janczukowicz (46, Tejan)

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑