Najlepszy piłkarz ŁKS w meczu z Kotwicą – Kelechukwu Ibe – Torti Fot.
Łukasz Grochala/Cyfrasport
Miał być wzlot. Nic z tego. Powiedzieć: jest upadek – chyba za wcześniej. Lepiej stwierdzić: miał być progres, jest regres. Regres, jakiego dawno w ŁKS, mimo słabiutkich występów w ekstraklasie, nie widziano.
Wygląda na to, że wielcy reformatorzy drużyny zapędzili się w ślepy zaułek. Oby nie był on bez wyjścia. Wielka kadrowa zmiana drużyny nie stała się jej pozytywną, jakościową przemianą, a tylko sportowym blamażem. Sprowadzeni piłkarze – widać jak na dłoni – być może dobrze wyglądali w materiałach promocyjnych i opowieściach zielonego lasu sprytnych menedżerów, bo na boisku się kompromitują, ogrywani, a może wręcz ośmieszani, jak w starciu z Kotwicą, przez rutyniarzy (Kosakiewicz) i młokosów (Bykowski).
Załóżmy jednak optymistycznie, że mogą grać lepiej. Jak jednak do tego doprowadzić, gdy treningi zaczynały się o godz. 11, w chwili gdy upał zaczyna sięgać zenitu?!
Sytuacja w drużynie wymaga publicznych wyjaśnień. Co się dzieje z Bobkiem, bo to na każdą chwilę lepszy golkiper od Bomby? Jest, nie ma go, przebywa w sportowym niebycie, a może czyśćcu? Jeżeli ŁKS chce go jednak sprzedać, to takie bycie Panem Nikt sprawia, że wartość sportowa i marketingowa piłkarza spada na łeb i na szyję.
Michał Mokrzycki jako reżyser gry ŁKS?! Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport
Gdy okazało się w meczu z Kotwicą, że żaden z defensywnych pomocników, nie jest w stanie mądrze kreować grą, zaczęto w słabiutkim Pirulo, widzieć… zbawcę drugiej linii. Czy nie rozsądniej było wydanie paru groszy więcej i zatrzymanie w zespole Ramireza?
Na pewno na tle drewnianego i bezproduktywnego Feiertaga, Tejan był napastnikiem z prawdziwego zdarzenia. On też bardzo przydałby się dziś ŁKS.
Zatrzymanie trzech piłkarzy: Bobka, Ramireza, Tejana, uchroniłoby ŁKS od beznadziejnych (na tę chwilę!) transferów, byłoby na kim budować sportowy kręgosłup drużyny, a młodzież, w której dziś jest odrobina nadziei, miałaby się od kogo uczyć i z kim grać. Tak, stara się ona, z różnym skutkiem, przejąć kontrolę nad wydarzenia, co w spotkaniu z Kotwicą najlepiej udawało się Kelechukwu. Inna dziwna sprawa, to czy ŁKS stać na trzymanie w sportowym niebycie czyli grzanie ławy, zdolnego Iwańczyka, który nie gra ani w pierwszej, ani w drugiej drużynie.
W sumie jest źle, a ja nie wiem, jak wyjść ze sportowego impasu. Oby to wiedzieli działacze i trener Dziółka, bo inaczej rozgrywki I ligi będą dla ŁKS zjazdem po równi pochyłej!
Na razie trzeba na szybko łatać dziury, może choć trochę się uda. Już 20 sierpnia czyli we wtorek o godz. 20.30 wyjazdowy mecz z Wartą Poznań (transmisja TVP Sport). A 25 sierpnia łodzianie podejmą Chrobrego Głogów.
Dodaj komentarz