Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 14 of 29)

Trener Widzewa Daniel Myśliwiec nie bez racji uważa, że to odwaga na boisku daje ligowe zwycięstwo!

Widzew w dramatycznych okolicznościach wygrał piąty mecz w ligowym sezonie, pokonując Ruch Chorzów 2:1. Gdyby jednak w kolejnym spotkaniu z Lechem w Poznaniu zagrał tak jak w pierwszej połowie to kolejnego sukcesu mu nie wróżę. Trener Daniel Myśliwiec dokonał z konieczności rewolucji i to było widać w pierwszej połowie spotkania. Najgorsze, że żaden z doświadczonych piłkarzy zespołu nie był w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za chaotyczną grę i ją uporządkować.

Daniel Myśliwiec tłumaczył to tak: – Można było odczuć, jak bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz, dlatego bardzo baliśmy się tego dokonać. Można było grać odważniej, a moi piłkarze grali jednak zachowawczo. Pierwsza połowa to dla mnie zawód, że nie potrafiłem przygotować zawodników do tego, żeby podejmować inicjatywę. Nie będę tego akceptował. Zgodziłem się jako trener, żeby spotkanie odbiło się w tym terminie, wiedząc, że będziemy w okrojonym składzie, bo wierzę w tych chłopaków. Z pierwszej połowy jestem bardzo niezadowolony.

Szkoleniowiec słusznie zauważył, że dobre otwarcie drugiej połowy i strata dwóch piłkarzy Ruchu przywróciła w piłkarzach Widzewa odwagę. Nareszcie swój potencjał znów pokazał Fabio Nunes, który potrafił swoimi dynamicznymi atakami stworzyć przewagę i jeszcze zdobył pięknego gola, dającego zespołowi oddech i wiarę w sukces.

Fabio Nunes: – Ta bramka to dla mnie specjalny moment. Była moją najlepszą, ale ja pracuje na to każdego dnia. Jestem z tego bardzo zadowolony.

Kolejnym kapitałem meczu przyjaźni był dobry występ (głównie po przerwie!) młodzieżowca Antoniego Klimka, który starał się dorównać Nunesowi po drugiej stronie boiska i momentami mu się to udawało. Trzeba też pamiętać, że po faulu na nim musiał opuścić za czerwoną kartkę jeden z piłkarzy rywali. Tylko tak dalej, a inni młodzi gracze powinni brać z Antka przykład, bo sportowa progresja daje szansę na prawdziwe futbolowe granie.

Dwie czerwone kartki dla chorzowian bardzo pomogły Widzewowi wygrać ligowy mecz, mimo kadrowej rewolucji w składzie!

Wymuszona rewolucja w składzie Widzewa nie wyszła drużynie i trenerowi bokiem. Pomógł łodzianom fakt, że rywale od 65 minuty grali w dziewiątkę. Gospodarze atakowali, strzelali, aż w końcu dopięli swego.

Trener Myśliwiec powiedział: gramy z Ruchem, choć mógł dążyć do przełożenia meczu, a to ze względu na kadrowy Armagedon. Dziesięciu piłkarzy ligowej kadry nie mogło być branych pod uwagę przy ustalaniu składu na mecz przyjaźni z Ruchem.

W nieodbytym z powodu zalania boiska meczu z chorzowianami Widzewmiał zacząć jedenastką: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza, Ciganiks – Kun, Hanousek, Shehu – Terpiłowski, Klimek – Rondić. Teraz na boisko w podstawowym składzie łodzian wybiegło… siedmiu innych graczy, ale… Na ławce rezerwowych pojawił się Pawłowski!

Po chaotycznym kwadransie, Klimek główkował zbyt słabo, żeby pokonać Kamińskiego. W odpowiedzi debiutant Krzywański popełnił prosty błąd, spowodował rzut rożny, po którym goście przy kompletnym pogubieniu się łodzian i dzięki… przypadkowi zdobyli gola. Sanchez szybko wyrównał, ale był na spalonym i gol nie został uznany.

Widzew grał zbyt chaotycznie, żeby przeprowadzić składną, bramkową akcję. Skoro tego brakowało, został stały fragment gry. Na bohatera pierwszej połowy wyrósł Bartolewski, który po rzucie rożnym łodzian i strzale Alvareza, wybił piłkę sprzed linii bramkowej.

W pierwszej akcji drugiej połowy po indywidualnej akcji Nunes pięknym strzałem z linii pola karnego w długi róg doprowadził do wyrównania. W kolejnej akcji Szymański źle przyjął piłkę, a potem sfaulował szarżującego na bramkę Nunesa i słusznie ujrzał czerwoną kartkę. Od 51 minuty Ruch grał w dziesiątkę. A od 65 min w… dziewiątkę, gdy faulem Klimka zatrzymał Katolik!

W ostatnim fragmencie meczu trener Myśliwiec postawił wszystko na jedną kartę. Posłał w bój drugiego napastnika, a potem Pawłowskiego, wierzył w moc… młodzieżowców. Przez długie minuty bohaterem spotkania był świetnie interweniujący bramkarz Kamiński, ale w końcu nie dał rady. Przy strzale Hanouska, piłkę przytomnie w róg bramki skierował Sanchez i Widzew wygrał piąty mecz na własnym boisku. Padł jeszcze jeden gol, ale Rondić był na spalonym.

Teraz przed Widzewem nie lada futbolowa przeprawa. 26 listopada o godz. 17.30 zagra w Poznaniu z trzecią drużyną zmagań – Lechem.

Widzew – Ruch Chorzów2:1 (0:1)

0:1 – Bartolewski (16, głową), 1:1 – Nunes (47), 2:1 – Sanchez (85)

Widzew: Krzywański – Zieliński (72, Rondić), Żyro, Silva, Stępiński – Kun (82, Pawłowski), Hanousek, Alvarez (90+3, Dawid) – Nunes(90+3, Terpiłowski), Klimek (72, Tkacz) – Sanchez

Dwaj napastnicy dali punkt Widzewowi. Może warto na nich postawić od pierwszej minuty meczu z Ruchem?!

Widzew rzutem na taśmie zremisował na wyjeździe z Zagłębiem w Lubinie 1:1, w dziewiątej minucie doliczonego czasu gry, po golu napastnika Imada Rondicia . Łodzianie mają na koncie cztery wyjazdowe remisy i cztery porażki. Bramkowa akcja pokazała, że trener Daniel Myśliwiec, powinien się zastanowić, czy 18 listopada o godz. 17.30 w zaległym meczu Widzew – Ruch nie wystawić w wyjściowej jedenastce dwóch napastników.

Gola dała bowiem akcja dwóch napastników. Jordi Sanchez przyblokował zgodnie z przepisami bramkarza, a wykorzystał to Rondić, który znalazł się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu.

Nie zagrają dwaj boczni obrońcy z kartkowych i reprezentacyjnych powodów: Mato Milos, Andrejs Ciganiks. To może oznaczać powrót do podstawowego składu kapitana – Patryka Stępińskiego i występ na lewej stronie obrony Fabio Nunesa. Istotna zmiana nastąpi w bramce. Zajętego reprezentacyjnymi obowiązkami czołowego i bardzo ważnego piłkarza zespołu – Henricha Ravasa zastąpi pewnie Jakub Szymański, który dobrze spisał się w pucharowym meczu.

Jedno jest pewne, drużynie, jak powietrza, potrzeba lepszej, bardziej kreatywnej gry szczególnie środkowych pomocników. Widzewicy dużo biegają, walczą zacięcie, ale niestety z reguły po dwóch, trzech podaniach tracą piłkę i cała ofensywna para idzie w gwizdek. Drużynie potrzeba więcej spokoju w kreowaniu akcji, ale też piłkarzy, którzy potrafią wygrać pojedynek jeden na jeden i stworzyć groźną (oby jak najczęściej wykorzystywaną) groźną sytuację pod polem lub w polu karnym przeciwnika.

Rywal zremisował bezbramkowo z Radomiakiem. Miał w swoich szeregach, którego trzeba się obawiać. Miłosz Kozak trzymał grę beniaminka, dwoił się i troił, ale w pojedynkę więcej nie mógł zrobić. Oj, łodzianie będą mieli spore kłopoty, żeby go zatrzymać. Ruch jest w strefie spadkowej, ma siedem punktów mniej od łodzian, na wyjeździe nie wygrał żadnego spotkania, trzy zremisował.

ŁKS rozegrał najbardziej emocjonujący mecz kolejki – na przełamanie, ale droga do utrzymania jest bardzo, bardzo daleka

Oby, oby to był mecz na przełamanie piłkarskiej drużyny ŁKS. Nie jest łatwo, gdy jest się zdołowanym beniaminek, podnieść się z kolan, gdy na tablicy widnieje wynik 0:3. A jednak łodzianom to się udało. Z przerażonego chłopca do bicia w pierwszej połowie, w drugiej stali się odpowiedzialnymi mężczyznami, którzy nie boją się walki i wierzą, że są w stanie osiągnąć korzystny wynik.

Cieszy fakt, że z meczu na mecz lepiej spisuje się Dani Ramirez, który wyrasta na ofensywnego lidera zespołu i tę chęć grania widać czasami, gdy irytuje go to, że nie ma z kim mądrze rozegrać piłki.

Na napastnika z prawdziwego zdarzenia wyrasta silny jak tur, odważny i przebojowy Kay Tejan, który po efektownej indywidualnej akcji strzelił bardzo ważnego gola Piastowi Gliwice i ma na koncie, jak Ramirez, trzy zdobyte bramki.

Zdjęcia Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Trenera Piotra Stokowca czeka dalsze modelowanie składu, bo Piotr Janczukowicz zdecydowanie lepiej spisywał się w roli skrzydłowego, co udokumentował zdobycie wyrównującej bramki. Jest na to czas, bo teraz czeka ekstraklasę reprezentacyjna przerwa.

24 listopada o godz. 18 w Łodzi ŁKS podejmie nie najlepiej spisujące się ostatnio Zagłębie Lubin.

Nasze piłkarskie, ekstraklasowe drużyny na remis. Co o meczach mówią trenerzy ŁKS i Widzewa?

Ostatnia ligowa kolejka remisowa dla naszych drużyn. Bez cienia wątpliwości w Polsce więcej mówi się o ŁKS, który po niesamowitej drugiej połowie, wyciągnął remis ze stanu 0:3 na 3:3, a miał nawet okazje, żeby mecz wygrać. Widzew stoczył przeciętny pojedynek, pełen analiz VAR, w którym dzięki determinacji i wejściu smoka rezerwowego w doliczonym czasie wywalczył remis 1:1. Oto jak spotkania podsumowali trenerzy obu zespołów.

Fot. lkslodz.pl

Piotr Stokowiec – ŁKS: Na wielki plus jest to, że z takiego meczu, który wydawał się nie do odratowania, wyciągnęliśmy remis. Mogę pochwalić drużynę, że się nie załamała, wróciliśmy i dążyliśmy do zdobycia kolejnych bramek. Jak przegoniliśmy strach, bojaźń i zagraliśmy tak jak nawet w ostatnich meczach, to spotkanie wyglądało inaczej. Pocieszeniem dla kibiców jest to, że były emocje, że ŁKS jeszcze żyje i będzie się miał coraz lepiej. Wierzę w to, że będziemy grać o trzy punkty i będziemy wygrywać jeszcze tej jesieni. 

Daniel Myśliwiec – Widzew: – Drużyny zabiły to spotkanie, bo zapomniały, że ma to być widowisko, a nie tylko trwanie do ostatniego gwizdka. Cieszę się, że jednak mimo tego zespół dążył nie tyle do remisu, co do wygrania meczu. Zdobyliśmy może nie najładniejszą bramkę, ale nie zatrzymaliśmy się. Niestety, obniżyliśmy naszą kulturę gry. Po stracie bramki mieliśmy za mało posiadania. Przeciwnik dobrze operował piłką, ale patrząc na reakcję i jej efekt i ze względu na to, że zmieniłem w końcówce strukturę, mieliśmy kłopot, żeby pressować przeciwników, jak robiliśmy to wcześniej. Mieliśmy mniejsze posiadanie, a ideą naszej gry nie jest jak najszybciej przenieść piłkę, tylko wciągnąć przeciwnika.

ŁKS ma coraz trudniej. Wszystko się wali i jak tu się podnieść z kolan. Wpadka goni wpadkę, a nawet aferę

Pierwsza drużyna ŁKS przegrała mecz z liderem – Śląskiem (1:2) w szóstej minucie doliczonego czasu gry. Co z tego, że łodzianie zrobili kroczek do przodu, zagrali lepiej niż ostatnio, skoro po raz ósmy kończyli wyjazdowy mecz na tarczy, jedenasty w sezonie! Przy straconych golach popełnili błędy w kryciu niegodne juniorów. Faktem jest, że jakby powoli, powolutku odradzał się Dani Ramirez, który przeprowadził bramkową akcję w swoim dawnym, dobrym stylu. Nie da się ukryć, że ambicji i woli walki łodzianom nie brakowało. Sęk w tym, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane i w ten sposób nie da się nawet marzyć o uratowaniu ekstraklasy.

Trener Piotr Stokowiec nadal niestety musi… szukać optymalnej jedenastki i ustawienia, aby wreszcie mógł zapisać w swoim CV pierwsze punkty (czy punkt) zdobyte w ŁKS. Z drugiej strony ciągłe grzebanie w składzie prowadzi raczej bardziej do jego anarchizacji niż stabilizacji.

Zdjęcia: Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź

11 listopada o godz. 15 ŁKS podejmie mistrza ligowych remisów – Piast Gliwice. 10 spotkań rywali (w tym ostatnie z Koroną) zakończyło się wynikiem nierozstrzygniętym. Łodzianie pod tym względem są daleko w tyle, grając zdecydowanie bardziej bezkompromisowo, zremisowali tylko jedno spotkanie.

Są ligowe kłopoty, jest wielki kłopot z… kadrowiczem. Afera alkoholowa w kadrze U 17 sprawiła, że z Japonii w trybie pilnym wrócił wyrzucony z reprezentacji, wraz z trzema swoimi kompanami piłkarz ŁKS. To kolejna plama na wizerunku klubu. Oby było ich już jak najmniej, a najlepiej jakby wcale ich już nie było!

Widzew przekonał się na własnej skórze, że piłka nożna to gra szczęścia, przypadku i… rozsądku

To wydaje się nieprawdopodobne i możliwe chyba tylko w polskiej ekstraklasie. Widzew powinien spokojnie wygrać mecz z Wartą Poznań i to wysoko. Tymczasem jedna akcja gości z kontry, kompletnie pogubienie się łodzian, sprawiło, że poznaniacy mogli się cieszyć ze zwycięstwa 1:0.

Statystyki są porażające, pokazującą kompromitującą nieskuteczność łodzian. Widzew strzelał 25 razy, w tym z celnie, rywale… 5 i tylko dwa razy trafili w światło bramki. Gospodarze przeprowadzili 160 (103 groźne) ataków, rywale 81(28), mieli 15 rzutów rożnych, goście… jeden. Widzew był przy piłce przez 68 procent czasu gry.

Piłka nożna jest niesamowita, a statystyki nie grają, futbol to gra szczęścia, przypadku i… rozsądku. Widzew atakował, atakował i nie potrafił się zatrzymać, zwolnić, precyzyjniej przeprowadzić akcję, która dałaby wyrównanie i stała się punktem wyjścia do walki o zwycięstwo.

Wszystko mówi i tłumaczy szczera aż do bólu, a jakże prawdziwa opinii trenera Daniela Myśliwca (szacun za autokrytycyzm i krytyczne myślenie)

Daniel Myśliwiec: Zmieniłem strukturę ofensywną i dzięki temu mieliśmy mnóstwo sytuacji, ale przez to z kolei mieliśmy większe problemy z ich finalizacją. Mogę tylko żałować swojej decyzji. Oczekuje większej cierpliwości od moich zawodników. Rzuciliśmy się na Wartę po stracie gola i chcieliśmy bardzo szybko wyrównać. Niepotrzebnie, bo mogliśmy być bardziej cierpliwi. Musimy złapać odpowiednie flow, żeby wyczuć potrzeby drużyny i stwarzać bardziej dogodne sytuacje.

Jeśli chodzi o Puchar Polski to ewentualne zmiany nie będą podyktowane ignorancją meczu pucharowego i naszego rywala. Chcemy wygrywać w każdym spotkaniu, bo jesteśmy ambitni. Nie chcę wybiegać przed szereg, ale myślę, że jest szansa na to, że zobaczymy jeszcze w tym roku Bartka Pawłowskiego.

8 listopada w środę Polsat Sport Extra o godz. 21 pokaże mecz Pucharu Polski Wisły Płock z Widzewem. 11 listopada o godz. 17.30 łodzianie zagrają w Lubinie ekstraklasowe spotkanie z Zagłębiem, które może czuć się bezpieczniej. Ma pięć punktów więcej od łodzian (są tuż nad strefą spadkową!), ale… W ostatniej kolejce doznało kompromitującej porażki 0:5 z Rakowem i ma na koncie trzy ligowe porażki z rzędu.

ŁKS. Łodzianie przegrali ósmy wyjazdowy ligowy mecz po golu straconym w szóstej doliczonej minucie i zarazem ostatniej akcji spotkania. Można tylko rwać włosy z głowy!

Jak pod górę, to pod górę. ŁKS przegrał ósmy ligowy mecz na wyjeździe, choć nie powinno do tego dojść. Łodzianie stracili gola w szóstej minucie doliczonego czasu gry, po tym jak sytuację wykorzystał niepilnowany Samiec – Talar. Czarna ligowa rozpacz łodzian!

Najważniejsza zmiana w ŁKS to ta, że po świetnym pucharowym występie, miejsce Bobka w bramce łodzian zajął Arndt. Trener Stokowiec znów zdecydował się na grę dwoma napastnikami i zapowiadał wszem i wobec, że to mecz na przełamanie! Niestety, do niego nie doszło… Na razie szkoleniowiec podczas pracy w ŁKS ma na swoim koncie same porażki.

Tymczasem nastąpił dramat już na początku spotkania. Po pierwszym rzucie rożnym gospodarze objęli prowadzenie. Nie pomogła znakomita interwencja na słupek Arndta, który był bezradny przy dobitce niepilnowanego(!) Exposito. To 12 gol w rozgrywkach kapitana wrocławian.

Pierwszą ofensywną akcję łodzianie przeprowadzili dopiero w 29 minucie, ale Paluszek znakomicie zastopował szykującego się do strzału Juricia. Pierwszy i ostatni w pierwszej połowie, mocno niecelny strzał Mokrzyckiego, miał miejsce trzy minuty później. ŁKS przejął inicjatywę, częściej był przy piłce, tylko że kompletnie nic z tego nie wynikało, choćby jedna groźna akcja gości.

Drugi niecelny strzał łodzian (Jurić) na początku drugiej połowy. Potem łodzianie zdobyli się na pierwsze celne uderzenie (59 min). Strzał z ostrego kąta prawą nogą Ramireza (po nie najlepszym przyjęciu piłki) obronił Leszczyński. ŁKS atakował. Po akcji Ramireza, strzale Mokrzyckiego, rykoszet ratował gospodarzy. Za chwilę zanotowaliśmy nieudaną próbę strzału głową Szeligi.

ŁKS wreszcie się doczekał. Po znakomitej akcji Ramireza, posłanej przez Dankowskiego piłce wzdłuż linii bramkowej gola zapisał na swoim koncie Jurić.

ŁKS atakował dalej. Janczukowicz strzelił obok słupka. Wydawało się, że ŁKS wywalczy pierwszy punkt na wyjeździe. Tymczasem w szóstej minucie doliczonego czasu gry, w ostatniej akcji z niczego, po strzale w róg Samiec – Talar pokonał Arndta! Czarna rozpacz.

Mecz obserwowało ponad 20 tys. widzów, w tym fani ŁKS! Nowym graczem wrocławian został Klimala.

Śląsk Wrocław – ŁKS 2:1 (1:0)

1:0 – Exposito (12), 1:1 – Jurić (78), 2:1 – Samiec – Talar ( 90+6)

ŁKS: Arndt – Dankowski, Monsalve, Marciniak, Tutyskinas (73, Szeliga), Ramirez (90+2, Śliwa), Mokrzycki, Louveau, Głowacki, Janczukowicz (87, Hoti), Jurić

Widzew. Co z tego, że grali dwoma napastnikami, skoro nie potrafili wielu, wielu akcji zakończyć celnym, skutecznym strzałem na bramkę rywala

Nieprawdopodobne, ale prawdziwe. Widzew rozegrał jedno z lepszych spotkań w sezonie. I co z tego, skoro przegrał! Dlaczego? Bo raził wyjątkową nieskutecznością.

Łodzianie atakował z pasją przez całe 90 minut spotkania. Grali dwoma napastnikami. Do przerwy oddali 10 strzałów na bramkę rywali, Warta tylko jeden, ale wyjątkowo celny. Po klasycznej kontrze, spóźnionej interwencji Żyry, juniorskim kryciu Alvareza, goście zdobyli gola.

Potem bramka Warty była po prostu zaczarowana. Łodzianie nawet na moment nie zmienili taktyki. Narzucili rywalowi swoje warunki gry. Byli w natarciu, byli w ofensywie, przeprowadzali groźne akcje, ale też byli wyjątkowo, wręcz denerwująco nieskuteczni. Nie potrafili strzelić celnie w bardzo dogodnych sytuacjach.

Na trybunach pod koniec meczu rosła fala gwizdów niezadowolonej publiczności. Mecz obserwowało widzów: 17 794 widzów. W ostatniej akcji po dobrym dośrodkowaniu główka… bramkarz Ravasa była niecelna.

Widzew przegrał drugi mecz na własnym stadionie w jesiennej rundzie. Dla Warty to piąty kolejny mecz bez porażki.

Rozczarowany Mateusz Żyro: Jedno wielkie wk…nie. Jesteśmy rozgoryczeni i rozczarowani, że przegraliśmy spotkanie, które powinniśmy wygrać!

Widzew – Warta Poznań 0:1 (0:1)

0:1 – Eppel (20)

Widzew:  Ravas – Milos, Żyro, L. Silva, Cigaņiks – Terpiłowski (62, Nunes), D. Kun (83, Dawid), Álvarez, Klimek (62, Tkacz) – Rondić, Sanchez

Widzew. Lista nieobecnych jest bardzo, bardzo długa. Kto wystąpi przeciwko Warcie Poznań?!

Lista nieobecnych na najbliższy ligowy mecz Widzewa jest porażająca: Szota, Kerk, Pawłowski, Shehu i Hanousek, Ibiza (może wrócić Tkacz). 4 listopada o godz. 17.30 łodzianie podejmą Wartę Poznań. To nie będzie chłopiec do bicia. Rywale mają punkt mniej od łodzian (14), a na wyjeździe wygrali dwa spotkania.

Jaka jedenastka Widzewa wybiegnie na ten pojedynek? – to w tej chwili ból głowy trenera Myśliwca. Ci, którzy grali w pierwszej połowie honorowo zakończonego meczu z mistrzem Polski – Rakowem (1:1) trzymali poziom. Niestety, zmiennicy go obniżyli, a pomysł grania z dwoma napastnikami, za którym sam optowałem, kompletnie nie wypalił. Dobrze zatem, że Rondić z Sanchezem występowali razem tylko przez 13 minut.

Widzewiacy wybiegali remis w Częstochowie, a imponujące osiągi wykręcał bardzo pożyteczny Kun, którego wszędzie było pełno. Grając i walcząc w takim tempie ambitny pomocnik – płucoserce drużyny – nie miał szans, żeby grać przez pełne 90 minut. Wyrwa w drugiej linii po jego zejściu z boiska była bardzo widoczna.

Na szczęście wtedy nadal spokojnie i pewnie grała defensywa, z Mateuszem Żyro na czele, który rozegrał jeden z najlepszych, jak nie najlepszy mecz w Widzewie. Czy w niej cała nadzieja? Nie tylko. Myśliwiec poukładał kadrowe klocki. Nie wszystko wychodzi, ale każdy odpowiedzialnie wie, co ma grać. Na dodatek siłą zespołu mogą okazać się stałe fragmenty gry. Gdyby zatem łodzianie wygrali piąty mecz na własnym boisku, to będzie można mówić w ostrożnych słowach o ich ekstraklasowej stabilizacji, ba, powiem więcej, o coraz lepszej jakości.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑