Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 14 of 32)

ŁKS i Widzew rozpoczęły przygotowania do rozgrywek i na razie naprawdę nie ma się z czego cieszyć. Ba, wygląda to, mówiąc łagodnie, mizernie

Łódzcy ekstraklasowi piłkarze rozpoczęli przygotowania do wiosennej rundy rozgrywek. Cel – (łatwiejszy do osiągnięcia dla Widzewa) to uratowanie się przed degradacją. Niestety na razie sytuacja do optymistycznych nie należy.

Widzew bez względu na to, ile zarobił, a nie jest to suma oszałamiająca i rzucająca na kolana, stracił swojego najlepszego, najrówniej i najpewniej grającego zawodnika, bramkarza Hernicha Ravasa. Dobrze, że pojawiła się informacja, iż nadal widzewiakami po przedłużeniu umowy będą Marek Hanousek i Bartłomiej Pawłowski.

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Na dodatek w drużynie, która wznowiła zajęcia najbardziej w oczy rzuca się… szpital. Sebastian Kerk i Serafin Szota są na dobrej drodze, by w ciągu najbliższych… tygodni wrócić do zajęć z zespołem. Na dodatkowe wytyczne czekają Mato Milos i Juan Ibiza, którzy na początku przyszłego tygodnia odbędą konsultacje w przychodni Sporto. Ich powrót to także kwestia tygodni, a nie dni.

Dobrze, że na treningu pojawili się zdolni gracze: bramkarze Antoni Brzózka, Jakub Mistygacz oraz 22-letni Wiktor Preuss, ale oni nie pchną gry zespołu na wyższy poziom.

ŁKS rozpoczął przygotowania bez dwóch ważnych obrońców. Miejsce w kadrze stracił Adam Marciniak. Ciągle nie mogę pozbyć się wrażenia, że w klubie nie mogli mu darować, że po jednej z ligowych klęsk powiedział prawdę o potencjale i mocy łódzkiej drużyny. Pożegnał się z ŁKS Nacho Monsalve, dla którego drugi poziom rozgrywek w Hiszpanii, jest atrakcyjniejszy od polskiej ekstraklasy.

Dobrze, że do kadry dokooptowano, przynajmniej na razie, wyróżniających się graczy przyzwoicie grającej w II lidze drugiej drużyny:  Oskara Koprowskiego, Jędrzeja Zająca, Jana Kuźmy, Antoniego Młynarczyka, Jakuba Pawłowskiego i Oliwiera Sławińskiego.

Nowy piłkarz ŁKS – Rizi Durmisi Fot. lkslodz.pl

Nóż mi się jednak w kieszeni otwiera, gdy czytam o wzmocnieniu(!) drużyny duńskim zawodnikiem –  Rizim Durmisi, który przez pół roku… nie grał w piłkę. Skoro był w sportowym niebycie, to skąd pewność, że będzie wzmocnieniem?! Już jeden Duńczyk miał być wartością dodaną, ale skoro biegał po boisku chyba wolniej niż ja, okazał się futbolowo – finansową kulą u nogi dla ŁKS. Dobrze, że tym razem łodzianie okazali się na tyle przezorni, że podpisali umowę tylko do czerwca 2024 roku.

Na razie czarę goryczy dopełnia fakt, że lada chwila z drużyną może się pożegnać jej podstawowy zawodnik bramkarz Aleksander Bobek. Jaka jest zatem nadzieja, że ci, którzy zostali, są i się jeszcze pojawią, potrafią walczyć o uratowanie ekstraklasy z trenerem, któremu na razie z ŁKS nie udało się wygrać w ekstraklasie!

Łódź była jesienią piłkarskim miastem… bramkarzy, ale szykuje się dramat. Wiosną ŁKS i Widzew mają zagrać bez swoich asów!

W czasach sportowej świetności Łodzi, a były takie naprawdę, choć kopę lat już minęło od tych wspaniałych chwil, byliśmy znani w Polsce także z tego, że jesteśmy miastem… bramkarzy. Prawda bowiem była taka, że zaczynając od piłki nożnej, a na… hokeju na trawie kończąc (kto pamięta, że w Łodzi była kiedyś taka dyscyplina!) nasi golkiperzy bronili z wielkim powodzeniem barw Polski, stając się w wielu meczach podporą reprezentacji i wzbudzając podziw świata. Ech, to były piękne czasy, które na razie na pewno nie wrócą ale…

Podsumowując nieudaną rundę jesienną ekstraklasy łódzkich drużyn, trzeba powiedzieć, że tak ŁKS, jak Widzew swoich najlepszych zawodników mieli w bramkarzach.

Aleksander Bobek Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

19-letni golkiper ŁKS – Aleksander Bobek nie raz i nie dwa stawał przed wielkimi sportowymi wyzwaniami, bronił odważnie i skutecznie, także rzuty karne. Wystąpił w 16 spotkaniach, spędził 1440 minut na boisku. Niestety, szczególnie z powodu fatalnej postawy jego kolegów w defensywie, tylko raz kończył spotkanie z czystym kontem. Był to zwycięski mecz z Pogonią Szczecin (1:0). Został doceniony. Znalazł się w gronie 270 piłkarzy do 20. roku życia z całego świata, których warto obserwować

Henrich Ravas Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

W Widzewie postacią numer 1 był 26-letni bramkarz Słowak Henrich Ravas. Zagrał jesienią w 18 ekstraklasowych spotkaniach. To 1620 minut na boisku. W trzech meczach zachował czyste konto. Co by było, gdyby go nie było? Widzew w strefie spadkowej?!

Łódzka, ligowa wiosna? Straszna prawda jest taka, że skoro potencjał transferowy bramkarzy, jak na warunki ŁKS i Widzewa, jest ogromny, idący w miliony złotych, już zimą obaj mogą opuścić łódzkie kluby. A co się wtedy stanie z naszymi drużynami? Ligowa otchłań zajrzy im w oczy!

Ludzie odpowiedziani za futbol w ŁKS i Widzewie żyją chyba w… Barbielandzie

Czytam, czytam i jestem coraz bardziej przerażony. Co będzie się działo z naszymi drużynami podczas ligowej wiosny?

Na razie ludzie odpowiedzialni za klub i wyniki drużyny, tak w ŁKS, jak i w Widzewie, żyją chyba w jakimś Barbielandzie, nierzeczywistym futbolowym plastikowym raju szczęśliwości, gdzie nadmiar różu rzuca się na oczy i przesłania rzeczywistość.

Opowiadają, że wiosną będzie dobrze, choć tak naprawdę nie mają ku temu żadnych podstaw. Ligowe kadry obu drużyn są słabe, o czym świadczą wyniki i miejsca w tabeli. Gdy czytam o wzmocnienie, to włos jeży mi się na głowie. Czy znowu do Łodzi ma trafić (oby tylko nie hurtowo!) futbolowy zagraniczny szrot? Wieszczenie, że nastąpią wzmocnienia, brzmi jak… językowe nadużycie.

W Łodzi mają się pojawić piłkarze, którzy ostatnio albo nie grali albo bronili barw drużyn, które mają ogromne kłopoty finansowe i organizacyjne, a nasze zapowiedziane orły i sokoły, miały swój udział w spychaniu drużyn w futbolowy dół.

Na czym zatem budować swój optymizm i nadzieję? Na słowach, tylko na słowach. One mają czynić cuda? Nie, raczej szybko, bardzo szybko się dewaluują.

Jak na to nie patrzeć największym ekstraklasowym łódzkim osiągnięciem jesieni, o którym mówiła cała Polska, były wydarzenia podczas meczu ŁKS z Piastem Gliwice 3:3. Po raz pierwszy od 60 (!) lat gospodarzom ligowego meczu udało się ze stanu 0:3 doprowadzić do remisu. To mało, stanowczo za mało heroicznych łódzkich ligowych wyczynów, żeby się cieszyć.

Widzewku czy ci nie żal? W statystykach ligowej jesieni wyróżnia się jeden, były niestety łódzki piłkarz – Norman Hansen

Portal 90minut.pl podsumował to co działo się jesienią w piłkarskiej ekstraklasie. Niestety, co było do przewidzenia, nasi czyli łódzcy piłkarze, nie występują w głównych rolach, ale… pojawiają się w statystykach i wyliczeniach.

W rozgrywkach wystąpiło 459 zawodników w tym 191 obcokrajowców, co stanowi 42%.

W rozgrywkach sędziowało 19 sędziów.

 W rozgrywkach pokazano 768 żółtych kartek i 36 czerwonych kartek. Daje to średnią 4,571 żółtej i 0,214 czerwonej kartki na mecz.

 W rozgrywkach podyktowano 71 karnych, z których wykorzystano 58, co daje skuteczność 82%.

 Spotkania obejrzało 1950090 widzów, co daje średnią 11500 widzów na mecz.

 Średni wiek zawodnika: 26 lat, 326 dni. Średni wiek strzelca: 27 lat, 2 dni.

W gronie tych, którzy najczęściej wchodzili na boisko z ławki rezerwowych jest napastnik Widzewa – Imad Rondić, który w ten sposób pojawił się na placu gry 13 razy. Jest też w gronie ligowych dżokerów. Gdy pojawił się na placu dwa razy wpisał się na listę strzelców.

W czołówce tych, którzy zdobyli gole nie wliczając rzutów karnych, jest niechciany w Widzewie (oj, dziś w Łodzi płacz i żal) – pomocnik Jagiellonii Norman Hansen – pięć bramek, który na dodatek trafiał do siatki co 133 minuty. W gronie liderów jest inny widzewiak – Luis Silva, który ujrzał jesienią dwie czerwone kartki.

ŁKS skorzystał jesienią z 28 zawodników, a Widzew z 25. W gronie najmłodszych debiutantów znalazł się obrońca Widzewa – Paweł Kwiatkowski – 16 lat 350 dni, a najmłodszych strzelców ełkaesiak – Jędrzej Zając – 19 lat 187 dni.

Łącznie na 19 meczach Widzewa było średnio – 15000 widzów, łącznie 284984, a na ŁKS: 11700, 210215 (jeden mecz mniej).

Aż sześciu piłkarzy lidera rozgrywek, po dwóch Jagiellonii i Rakowa, a całość uzupełnia Kamil Grosicki z Pogoni – tak wygląda ranking ligowców na poszczególnych pozycjach według Przeglądu Sportowego. Są w nim łodzianie? Są, choć rzadko i nie w głównych rolach. Na dziewiątym miejscu znalazł się wśród bramkarzy Aleksander Bobek. Wśród najlepszych obrońców naszych nie uświadczysz. Na 8 pozycji wśród defensywnych pomocników jest widzewiak – Marek Hanousek, a na 10 gracz ŁKS – Michał Mokrzycki. Szóstym ofensywnym pomocnikiem jest w klasyfikacji – Francisco Alvarez.

Wśród lewych pomocników na 9 pozycji plasuje się lider Widzewa – Bartłomiej Pawłowski. Oczko wyżej jest były gracz łodzian – Michael Ameyaw. Wśród napastników miejsce numer 10 zajmuje piłkarz ŁKS Kay Tejan.

Łódzki, jesienny, futbolowy powiew optymizmu. To występ młodych, zdolnych debiutantów

Niestety, jesienny obraz ekstraklasowej piłki to krajobraz po sportowej klęsce. Nasze drużyny stały się niestety dostarczycielem punktów. Jeżeli pojawił się jakiś promyczek optymizmu to pojawienie się na boisku młodych, ciekawych piłkarzy.

Antoni Młynarczyk Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

W ostatnim meczu jesieni w ŁKS dobry mecz zaliczył 18-letni skrzydłowy Antoni Młynarczyk. Zdolny piłkarz walczył bez kompleksów, starał się mijać bardziej doświadczonych rywali, dogrywać piłkę kolegom. Pokazał wszystko to, z czego był znany broniąc barw drugiej drużyny.

W kolejnym ligowym pojedynku potencjał pokazał o rok starszy Jędrzej Zając. W debiucie zdobył bramkę, w kolejnym spotkaniu zaliczył asystę drugiego stopnia. Nie było kompletnie widać, że pod względem technicznym czy taktycznym jest mniej dojrzały od swoich starszych kolegów, a wręcz przeciwnie.

Jędrzej Zając Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

W ostatnim w tym roku meczu Widzewa niespodziewanie na środku obrony pojawił się najmłodszy z tego grona, bo 17-letni Paweł Kwiatkowski. Zaimponował, gdy skutecznie zneutralizował dynamiczne ataki Kamila Grosickiego. Pokazał odwagę, bo nie bał się ruszyć do przodu i był włos od zdobycia bramki. To jest wielki łódzki futbolowy kapitał na rok 2024. Oby nie został zmarnowany!

Paweł Kwiatkowski

Przypomnijmy jeszcze, że w tym roku pojawił się na boisku najmłodszy piłkarz w historii ekstraklasy. To zawodnik Puszczy Niepołomice Igor Pieprzyca, który w chwili debiutu w meczu z Koroną Kielce miał 15 lat i 19 dni. Pobił rekord należący od wielu, wielu lat do Janusza Sroki. Piłkarz zadebiutował 23 listopada 1969 roku w barwach Cracovii. Wówczas miał 15 lat i 57 dni. Smutne jest to, że to był pierwszy i ostatni występ Sroki w ekstraklasie. To rodzaj przestrogi i ostrzeżenia dla młodych łodzian i ich futbolowych wychowawców.

Młodzi piłkarze powinni, zamiast uciekać za granicę, brać przykład z Ariela Mosóra!

Jaka szkoda, wielka szkoda, że tak nie postąpił Mateusz Kowalczyk, którego bardzo brakuje w drugiej linii ŁKS.

Bardzo utalentowany, skoczny (choć nie najwyższy, jak na środkowego obrońcę – 184 cm wzrostu), utalentowany i odpowiedzialny obrońca Piasta 20 -letni Ariel Mosór nie odszedł do Molde, choć Piast mógł na transferze zarobić przynajmniej dwa razy więcej niż ŁKS na sprzedaniu Kowalczyka (milion euro)

Wyjątkowym zdrowym rozsądkiem, kierowanie się nie zachłannością, a dobrem syna wykazał się ojciec Ariela, były znany piłkarz, twardziel doskonale znający boiskowe życie – Piotr Mosór: – Nie szukamy na siłę odejścia z klubu. Chcemy, by Ariel się rozwijał i może to robić w Piaście – przyznał na łamach portalu sport.pl

Trudno się dziwić takiej decyzji. Ariel świetnie się odnajduje w gliwickiej jedenastce. Ba, widać jak na dłoni, że przy bardziej doświadczonych kolegach, nabiera piłkarskiego szlifu i robi systematyczne postępy.

Norwegowie długo wykazywali się cierpliwością, ba transfer został już nawet… zaksięgowany, ale w końcu okazało się, że nic z tego nie wyszło. Moim zdaniem, dla dobra Ariela i polskiej piłki!

Może to będzie promyczek nadziei i jasny przekaz dla innych rodziców, doradców i menedżerów młodych futbolistów, że w Polsce są warunki ku temu, by ich zdolne pociechy stały się pełnoprawnymi piłkarzami, za które zachodnie kluby zapłacą krocie, żeby mieć w swoich podstawowych jedenastkach.

Za Mosórem idą po rozum do głowy inni. Jak informuje Głos Wielkopolski, powołując się na źródło bliskie piłkarzowi, 17-letni napastnik Oskar Tomczyk odrzucił gotową ofertę z Realu Sociedad. Młodzieżowy reprezentant Polski woli skupić się na budowaniu swojej pozycji w polskiej piłce.

ŁKS. Tragiczna ligowa jesień. Tylko wiosenny cud może uratować ekstraklasowy byt!

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

ŁKS zaliczył tragiczną futbolową jesień, która stawia klub pod ekstraklasową ścianą. Powiedzmy szczerze, tylko cud czyli narodziny nowej ekipy Rycerzy Wiosny, mógłby ocalić ligowy byt.

Trener Piotr Stokowiec, który miał zbudować w drużynie nową jakość, co najwyżej okazał się średniej klasy motywatorem. Mówił, że trzeba wkładać dużo pracy, zagrać dwie dobre połowy meczu (he!he!he!), być zmobilizowanym, skoncentrowanym, pewnym swoich zachowań na boisku. I co? I mieszanie składem praktycznie nic nie dało. Łodzianie grali słabo, popełniali juniorskie błędy, jak w ostatnim meczu Piotr Głowacki, tracili punkt za punktem. Nie dziwi zatem fakt, że za kadencji Piotra Stokowca drużyna nie odniosła żadnego ligowego zwycięstwa, a w wielu, wielu meczach była od niego daleko, bardzo daleko.

Okazało się czarno na białym, że letnie transfery zamiast wzmocnić drużynę w praktyce ją… osłabiły. Gdy dyscyplina taktyczna, jak w spotkaniu z Ruchem, miała podnieść jakość grania, to okazywało się, że piłkarze ŁKS nie mogą na sobie do końca polegać. Futbolowy klops doprowadził do straty bramki i tym samym zwycięstwo wymknęło się z rąk.

Nadal nie mogę tego pojąć, jak najlepszy zawodnik drużyny rezerw i jej kapitan Oskar Koprowski, awansował tylko na ławkę rezerwowych pierwszej drużyny. Po boisku biegali słabsi od niego piłkarze. Cóż, takie a nie inne były wybory trenera.

Nie mogło się udać, skoro najlepszym z nowych graczy okazał się doskonale już znany i sprawdzony, dwojący się i trojący, starający się naprawiać popełniane przez kolegów błędy pomocnik Michał Mokrzycki. Dobre momenty zaliczali bramkarz Aleksander Bobek i napastnik Kay Tejan, a tak naprawdę kadrowe pozytywy pokazały się na sam koniec jesiennych zmagań. Okazało się, że spory potencjał mają walczący bez kompleksów, a momentami skutecznie, młodzieżowcy Antoni Młynarczyk i Jędrzej Zając.

Ciekaw jestem, czy po ostatnim spotkaniu, człowiek, który włoży w ŁKS 5 milionów złotych, czyli Dariusz Melon nadal uważa, że ekstraklasa nie jest jeszcze stracona…

Trener Widzewa – Daniel Myśliwiec znalazł się w szkoleniowym potrzasku. Z pustego i Salomon nie naleje

Zdjęcia: Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Ostatnie mecze tego roku pokazują czarno na białym, że trener Widzewa Daniel Myśliwiec znalazł się w szkoleniowym potrzasku. Szuka, kombinuje (z konieczności), niestety szyje na miarę. Wygląda jednak na to, że pewnych wysokości drużyna nie jest w stanie przeskoczyć. Topi się w morzu ligowej bylejakości. Z pustego i Salomon nie naleje.

Cenna jest odwaga trenera, który podejmuje nieoczywiste kadrowe decyzje. Te na chwilę się sprawdzają, a potem wszystko wraca do normy czyli ligowej przeciętności albo wręcz słabości. Wydawało się, że wreszcie Widzew ma młodzieżowca, który nie będzie obniżał, a wręcz podwyższał poziom gry zespołu ale… Po chwilowym przebłysku Antoni Klimek znów niestety zaliczył pusty ekstraklasowy przebieg.

Z dobrej strony pokazał się za to wyciągnięty z zaplecza 17-letni obrońca – Paweł Kwiatkowski. Nie zjadła go trema, nie przestraszył się rywali. Ba, w wielkim stylu zatrzymał atak ligowej gwiazdy – Kamila Grosickiego, miał szansę na zdobycie gola. Widać, że ma potencjał, oby jednak nie okazał się kolejnym widzewskim młodzieżowcem na chwilę, którego potem pochłonie morze przeciętności.

Nie podoba mi się to, że wraca stare. Ustawienie i gra Bartłomieja Pawłowskiego – jednego z dwóch klasowych piłkarzy w drużynie (drugi to bramkarz Henrich Ravas) przypomina mi to, co działo się z piłkarzem w Śląsku Wrocław. Pogubiony w nowych taktycznych obowiązkach marnował talent, czas i potencjał na puste przebiegi. A przecież, gdy w spotkaniu z Pogonią, zaatakował w swoim stylu, to tworzył coś konstruktywnego na boisku. Jego pozycja i sposób gry wymaga głębokiego przemyślenia.

Cały czas będę wracał do tej tezy: drużyna potrzebuje kadrowej rewolucji i to już, natychmiast. Pytanie tylko czy łodzianie mają dobre transferowe rozpoznanie i stać ich na sprowadzenie piłkarzy, którzy podniosą i to zdecydowanie jakość i poziom gry drużyny. Jeśli nie, to nie ma co kryć, wiosną czeka Widzew dramatyczna walka o uratowanie się przed spadkiem!

Remis ŁKS jak porażka. Ten podział punktów to gwóźdź do ekstraklasowej trumny?!

ŁKS stoczył kolejny mecz o ligowe życie z innym beniaminkiem – Ruchem Chorzów, z którym w pierwszej rundzie przegrał 0:2. Niestety, nie wygrał go. Podział punktów wydaje się gwoździem do ligowej trumny dla obu drużyn. Łodzianie wygrali w lidze ostatni mecz, tak to nie omyłka… 20 sierpnia. No, po prostu ekstraklasowa tragedia. Trener Stokowiec po objęciu ŁKS jeszcze nie zanotował zwycięstwa. Rodzi się zatem oczywiste pytanie: po co i komu potrzebna była szkoleniowa zmiana?!

Już w pierwszej akcji meczu ŁKS mógł prowadzić, ale w dogodnej sytuacji kapitan Mokrzycki przestrzelił. W odpowiedzi niezwykle udana, ofiarna interwencja Flisa po strzale Monety. Trzecia sytuacja przyniosła gola. Tejan odebrał piłkę Podstawskiemu, piłka trafiła do Hotiego, który pięknym strzałem w róg zza pola karnego dał łodzianom prowadzenie. Zasłużone, bo do przerwy ŁKS był lepszym zespołem.

Ruch, co zrozumiałe, od pierwszej minuty drugiej połowy starał się odrobić straty. Zepchnął gospodarzy pod własną bramkę. W dogodnej sytuacji na granicy samobója ratował łodzian Gulen. Arbiter Jakubik chciał podyktować rzut karny dla Ruchu, ale po analizie VAR go i słusznie sędzia go anulował, bo nie było faulu Hotiego w polu karnym. W tej sytuacji ŁKS miał szczęście, w kolejnej już nie. Głowacki za łatwo dał się uprzedzić Szurowi i obrońca Ruchu doprowadził do wyrównania. Niestety, obrońca nie po raz pierwszy popełnia błędy w kryciu. Wielkie rozczarowanie.

ŁKS – Ruch Chorzów 1:1 (1:0)

1:0 – Hoti (32), 1:1 – Szur (88, głową)

ŁKS: Bobek – Szeliga, Gulen, Flis, Głowacki – Ramirez (71, Młynarczyk), Mokrzycki (84, Małachowski), Louveau, Hoti (85, Lorenc), Zając (61, Pirulo) – Tejan (71, Jurić)

Trzecia porażka z rzędu. Zimowe, ligowe zmory będą męczyć Widzew

Dramat. Widzew doznał dziewiątej ligowej porażki, czwartej na własnym boisku, trzeciej z rzędu. Łodzianie zakończyli tę część ligowym zmagań z minimalną przewagą nad strefą spadkową. Jest się czego bać, bo przy takiej grze wiosną, spadek zajrzy i to mocno Widzewowi w oczy!

Co to się wyprawia w ekstraklasie! Najpierw rewelacyjna Puszcza zremisowała 3:3 z Jagiellonią, choć do przerwy przegrywała 0:3 (miała jeszcze poprzeczkę w ostatniej sekundzie pojedynku!), a potem trener Widzewa – Myśliwiec w meczu z kreatywną Pogonią posłał do boju… 16-letniego debiutanta Kwiatkowskiego w miejsce pauzującego za nadmiar żółtych kartek – Żyry.

Paweł Kwiatkowski

Nie minął kwadrans i wypadł na skutek kontuzji (uraz mięśnia) drugi stoper – Ibiza. Jego miejsce zajął na środku obrony da Silva, który wcześniej ujrzał czwartą żółtą kartkę i w pierwszym meczu wiosny 2024 roku z Jagiellonią nie zagra. Drugim ważnym wydarzeniem pierwszych minut było mistrzowskie zatrzymanie przez Kwiatkowskiego ataku Grosickiego. A trzecim… Mogło być 1:0 dla Widzewa, ale Kwiatkowski posłał piłkę głową wprost w ręce bramkarza. Potem celnie strzelał Pawłowski.

Widzew walczył bez strachu w oczach i kompleksów. I to przyniosło efekt. Po znakomitym podaniu Ciganiksa Alvarez posłał piłkę w róg bramki szczecinian. To jego trzeci gol w ekstraklasie. Niestety juniorskie błędy w kryciu Silvy sprawiły, że Grosicki wyrównał stan spotkania. Goście mogli do przerwy prowadzić, ale świetną interwencją popisał się Ravas.

Niestety, co się odwlecze, to nie uciecze. Pierwsza składna akcja drugiej połowy i rykoszet (piłka odbiła się od nogi Hanosuka) dały prowadzenie gościom. Widzew chciał coś zrobić, ale nie mógł czy raczej nie potrafił. Na dodatek kontuzji doznał drugi stoper – Kwiatkowski i znów trzeba było na nowo meblować defensywę.

Widzew walczył, ale po inteligentnym podaniu Pawłowskiego strzale Sancheza piłka nie trafiła do siatki. Dobrze interweniował Cojocaru. W 88 minucie łodzianie przeprowadzili tak naprawdę pierwszą groźną akcję w drugiej połowie. Za mało, żeby wywalczyć przynajmniej remis.

Widzew Pogoń1:2 (1:1)

1:0 – Alvarez (43), 1:1 – Grosicki (45+2). 1:2 – Koulouris (52)

Widzew: Ravas – Zieliński, Kwiatkowski (84, Dawid), Ibiza (17, Ciganiks), Silva – Pawłowski, Hanousek, Alvarez – Nunes (60, Kun), Klimek (60, Terpiłowski)- Rondić (60, Sanchez)

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑