Zimowe futbolowe podniecenie w Polsce jest wielkie. Wiadomo, transferowy zawrót głowy. Kto się wzmocni, kto osłabi? Jeden trend widać jak na dłoni. Znów polskie kluby stawiają na zachodni szrot.

Mamy kolejny zalew zawodników, którzy mają może bogate CV, ale dawno o nic ważnego nie grali, albo wcale nie było ich na boisku. I o takich ludziach zachwycone polskie media piszą bez zahamowań, że to są… wzmocnienia. Nie wiem, śmiać się czy płakać.

Widać, jak na dłoni, że polska ekstraklasa, jest w najlepszy razie miejscem do mentalnej, fizycznej, a w końcu sportowej odbudowy. Raz się to udaje, innym razem nie. Tych drugich przypadków jest zdecydowanie więcej, co nie najlepiej świadczy o polskich klubowych dyrektorach sportowych. Raczej czekają na podszepty, dobre rady kumpli z branży albo przygotowane atrakcyjne filmiki promocyjne, niż sami sprawdzą co w trawie piszczy. Podejmują decyzje szybko, za szybko i czasami (jakże często!), mówiąc wprost, są one strzałami… samobójczymi.

Kolejny transferowy trend to wielki brak na rynku zdolnych młodych polskich piłkarzy. Tak jakby cały futbolowy świat w Polsce kończył się na ekstraklasie. Jakby nie było I ligi i niższych klas, z której można by było wyciągnąć zdolnych rodzimy futbolistów. Poza ekstraklasą był tylko wielki sportowy niebyt.

Powód ograniczonych działań transferowych na rodzimym rynku ma prosty powód. Polscy piłkarze, szczególnie ci najzdolniejsi, są za drodzy i nie ma żadnej gwarancji, że po wydaniu kilkuset tysięcy złotych nie okaże się, że były to pieniądze źle zainwestowanie. Po co zatem ryzykować. Lepiej stawiać na… szrot.

Do czego prowadzi taki zastój, uniemożliwiający swobodny przepływ sportowych talentów, widać jak na dłoni w polskim rugby. Ekstraliga słabnie z sezonu na sezon, bez wielkich szans na pokazanie się najlepszych młodych ludzi w najlepszych klubach.

Tu też powodem są… pieniądze. Młodzi muszą kisić się w swoich macierzystych zespołach, bo nikt nie wyłoży na ich sprowadzenie ogromnej, jak na możliwości dyscypliny, kasy. Taplamy się zatem w sportowym bagienku, które próbuje się ratować, jak w futbolu, transferami dużo tańszych zagranicznych graczy.