Rezerwowy Pafka

Tag: widzew (Page 15 of 30)

Widzew. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby łodzianie nie mieli Bartłomieja Pawłowskiego

Trudno sobie wyobrazić, co by zrobił Widzew bez swojego lidera – Bartłomieja Pawłowskiego. Pewnie, przegrywałby z kretesem mecz za meczem. W tym sezonie kreatywny pomocnik w czterech spotkaniach strzelił bramkę i zaliczył trzy asysty. Przypomnijmy, w minionych rozgrywkach trafił 10 razy do siatki rywali, miał cztery asysty.

Gdy zespół wykazuje więcej energii i inteligencji w grze, jak to było podczas derbów, to Bartkowi po prostu chce się grać, tworzyć widowisko i decydować o wyniku. Powiem wprost, jeżeli selekcjoner Fernando Santos, oglądał łódzkie derby i znakomitą, błyskotliwą bramkową akcję Pawłowskiego, to już za to zagranie powinien go powołać do reprezentacji. Oglądałem gros spotkań ekstraklasy w tym sezonie i powiem szczerze, że niewiele widziałem takich akcji, żeby nie powiedzieć żadnej!

Trudno pojąć dlaczego we Wrocławiu Pawłowski znalazł się na bocznym torze. Częściej był rezerwowym niż grał, co dla Śląska o mały włos nie skończyło się spadkiem z ekstraklasy.

Widzew, uff kibice odetchnęli z ulgą, nie przespał w derbach drugiej połowy. Może nie grał błyskotliwie, ale za to odpowiedzialnie, ambitnie i co najważniejsze skutecznie. Nadal bardzo ważnym graczem zespołu jest bramkarz Henrich Ravas. Cieszy wyraźny wzrost formy Marka Hanouska i Jordi Sancheza. Niestety, nowi piłkarze, nie byli w derbach wartością dodaną drużyny. Widzew musi zatem bazować na kapitale, który wypracował w pierwszej rundzie minionego sezonu.

W piątek o godz. 20.30 Widzew zagra w Zabrzu z odrodzonym Górnikiem, który wygrał pierwszy ligowy mecz i strzelił pierwszą bramkę w sezonie w… doliczonym czasie gry.

Czy te słabsze polskie ekstraklasowe drużyny, jak Widzew i ŁKS, powinny iść śladem… Getafe?!

Jak zajść za skórę faworytowi pokazała czarno na białym drużyna Getafe w spotkaniu z Barceloną. Trudno to zaakceptować, ale nie można odmówić skuteczności.

Mecz pierwszej kolejki LaLigi z udziałem Roberta Lewandowskiego kompletnie nie przypominał rywalizacji z Półwyspu Iberyjskiego – podaje Onet. Sędzia pokazał na boisku aż 12 kartek, w tym dwie czerwone. Z boiska wyleciał Raphinha i Jaime Mata (za dwie żółte).

Dyskusja z sędzią Cesarem Soto Grado zakończyły się dla Xaviego czerwoną kartką i wylądowaniem na trybunach. Zanim to się stało, hiszpański trener wykrzyczał mocne słowa do arbitra technicznego. „To jest wstyd” — wrzeszczał.

Trudno mu odmówić racji. Swoją słabość gracze Getafe, tak a nie inaczej nastawieni przez swojego trenera, kryli za brutalnymi, chuligańskimi wręcz faulami. Celował w nich Damian Suarez (skutecznie polował m.in. na Roberta Lewandowskiego). Tylko pobłażliwości sędziego należy tłumaczyć to, że nie ujrzał czerwonej kartki.

Chamstwo, brutalność, faul za faulem – czy to jest sposób, żeby odnosić sukcesy w dzisiejszym futbolu? Wydaje mi się, że w grzecznej i przewidywalnej do granic, polskiej piłce to jest niemożliwe. Arbitrzy do tego nie dopuszczą! Do czego jednak prowadzi wolne i przewidywalne rozgrywanie piłki od bramkarza przez nasze drużyny, przy ostrym pressingu rywala, czarno na białym pokazały europejskie puchary.

Są w polskiej ekstraklasie drużyny, które pokazują, że nie ma się czego i kogo bać? Beniaminkowie z Łodzi i Chorzowa padli na kolana (porażki ŁKS i Ruchu z Legią po 0:3) przed warszawskim teamem. Tymczasem Puszcza z 16-tysięcznych Niepołomic, grając swój domowy mecz na obcym stadionie w Krakowie, pokazała, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Grając odważnie, z charakterem zremisowała z drepczącą (Josue! Josue!), pewną siebie Legią 1:1, mając niewykorzystanie bramkowe okazje na odniesienie zwycięstwa.

Taki mały apelik. Łodzianie, bierzcie przykład nie z Getafe, a z Puszczy!

Derby dla Widzewa. Opinie. Bartłomiej Pawłowski: Cały zespół zagrał… skrupulatnie

Energetyczne piłkarskie derby Łodzi wygrał Widzew pokonując ŁKS 1:0 po akcji Bartłomieja Pawłowskiego i bramce Jordi Sancheza. Mecz trwał aż 113 minut (pierwsza połowa dłuższa o 6 minut, druga aż o 17). Spotkanie oglądało 17 823 kibiców Widzewa.

Szkoda, że ten udany mecz zaczął się od zgrzytu. Kapitan Widzewa Patryk Stępiński nie przyjął proporczyka od kapitana ŁKS – Kamila Dankowskiego.

Co powiedziano po spotkaniu

Janusz Niedźwiedź: – Byliśmy świadkami bardzo dobrego meczu. Było dużo pięknych akcji, po których mogliśmy zdobyć kilka bramek więcej, ale nie możemy narzekać, bo liczy się przede wszystkim zwycięstwo. To był po prostu dobry mecz, dobry też w naszym wykonaniu. Byliśmy skonsolidowani, waleczni, byliśmy razem.

Kazimierz Moskal: – Czujemy niedosyt. Wygrał zespół, który wykorzystał jedną ze stworzonych sytuacji, ale czy ten zespół był o tę jedną bramkę lepszy? Nie wiem. Trochę nam przeszkodziła kontuzja Daniego Ramireza, przez którą jego miejsce musiał zająć Pirulo.

 Jordi Sanchez: – W tym sezonie zanotowałem dwie asysty, a klarownych sytuacji raczej nie miałem. A w tym meczu akurat się przytrafiła. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. W drugiej części meczu, nawet jeśli nie mieliśmy aż tak dużo piłki, dalej walczyliśmy. Nawet gdy graliśmy w dziesięciu, dawaliśmy z siebie jeszcze więcej. To właśnie zaprowadziło nas do zwycięstwa.

Bartłomiej Pawłowski: – To są derby. Oprócz grania w piłkę trzeba było też dołożyć trochę mentalu i charakteru. I trzeba było sobie z tym poradzić. Poradziliśmy sobie lepiej i wygraliśmy. Kluczowym momentem była oczywiście bramka Jordiego, bo dzięki niej odnieśliśmy zwycięstwo. Cały zespół zagrał dzisiaj skrupulatnie. Nie mogę powiedzieć, że nie dopuściliśmy przeciwnika do głosu, bo też mieli dwie sytuacje niezłe, ale zagraliśmy skutecznie.

 Marek Hanousek: – Trzy punkty są najważniejsze. To był bardzo wymagający mecz. Po derbach mogliśmy spodziewać się takiego właśnie spotkania. Chcemy grać swój futbol. Może perfekcyjnie nie było, jednak mogliśmy zobaczyć postęp, który dał nam trzy punkty.

 Michał Mokrzycki: – Wydaje mi się, że nie zasłużyliśmy na porażkę w tym meczu, bo naprawdę mieliśmy takie momenty, gdzie powinniśmy strzelić gola. Brakło może ostatniego podania, może finalizacji. Teraz po prostu jesteśmy wściekli na siebie. Nie możemy tak na wyjazdach wyglądać, że będziemy jeździć na wyjazdy i dostawać w łeb. Tak nie może być.

Jeden genialny atak Bartłomieja Pawłowskiego dał Widzewowi sukces w derbach Łodzi

W 69 piłkarskich derbach Łodzi górą Widzew. O wszystkim zdecydowała znakomita akcja Pawłowskiego zakończona przez Sancheza.

Trener ŁKS znów pomieszał składem i ustawieniem. Szkoleniowiec Widzewa w trzecim spotkaniu nie zmienił nic. W ŁKS w ostatniej chwili nastąpiła zmiana. Na rozgrzewce kontuzji mięśnia doznał Ramirez i zastąpił go rekonwalescent Pirulo.

Lepiej zaczął mecz ŁKS. Dwóch rywali zwiódł w polu karnym Tejan, ale jego strzał pewnie obronił Ravas. Podobnie jak uderzenie z dystansu Dankowskiego. W odpowiedzi fantastyczną szansę miał Przybułek, ale po jego strzale piłka odbiła się od Flisa i okazja przepadła. Potem Bobek obronił groźny strzał Pawłowskiego z dystansu i Nunesa z pola karnego. W odpowiedzi po akcji Tejan – Pirulo Ravas obronił uderzenie Hiszpana.

W 45 min nastąpiło show Pawłowskiego. Po jego szybkiej akcji, juniorskim minięciu Louveau i dokładnym podaniu do Sancheza, napastnik Widzewa strzałem w długi róg otworzył wynik spotkania. W kolejnej akcji skopiował wyczyn Pawłowskiego Hanousek. Po jego zagraniu Sanchez wykorzystał sytuację sam na sam, ale po analizie VAR uznano, że w tej akcji napastnik był na spalonym.

Nie było szachów. Mieliśmy dużą intensywność spotkania, co miało pozytywny wpływ na jego atrakcyjność. Na atak gospodarzy, groźną akcją starali się odpowiedzieć goście. Ostatnie słowo pierwszej połowy należało do gospodarzy.

Pierwszą okazję w drugiej połowie mieli ełkaesiacy. Po uderzeniu z dystansu Mokrzyckiego i koźle, piłka o centymetry minęła słupek. Po dobrej wrzutce Pirulo, Hoti przyjmował piłkę w polu karnym, jakby pojawił się na pierwszym treningu w życiu.

W pierwszej groźnej akcji drugiej połowy Widzewa (po 20 minutach gry) Kun spóźnił się do piłki podanej wzdłuż bramki przez Sancheza. Posłał ją obok słupka. W doliczonym czasie z kolei uderzenie Pawłowskiego obronił Bobek.

Przewagę miał ŁKS i co z niej wyniknęło? Para poszła w gwizdek. Nie pomogła czerwona kartka dla Silvy w doliczonym czasie gry. Hoti po rzucie wolnym strzelał tak, jakby tego nigdy wcześniej nie robił. Widzew po ciekawych meczu wygrał derby Łodzi!

Spotkanie na stadionie oglądało 17 823 kibiców Widzewa.

Hot news. W przyszłym tygodniu Widzew ma mieć kolejnego nowego pomocnika, choć nie Hiszpana.

Widzew – ŁKS 1:0 (1:0)

1:0 – Sanchez (45)

Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Silva, Nunes (90+7, Milos) – Hanousek – Terpiłowski, Przybułek (66, Kun), Alvarez (90+7, Żyro), Pawłowski (90+7, Ciganiks) – Sanchez

ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve (72, Marciniak), Flis, Głowacki (90+7, Janczukowicz) – Mokrzycki, Louveau, Lorenc (46, Hoti), – Pirulo (68, Jurić), Śliwa (68, Letniowski) – Tejan

Lider Widzewa – Bartłomiej Pawłowski w specjalny sposób zadbał o pokazanie 69. derbów Łodzi

Dziś o godz. 20 wielkie piłkarskie wydarzenie nie tylko dla naszego miasta – derby Łodzi Widzew – ŁKS na stadionie przy al. Piłsudskiego. Z ciekawą inicjatywą wyszedł jedyny piłkarz Widzewa, który nie zawodzi czyli Bartłomiej Pawłowski.

l.kaczynski@aktywni24.pl podaje: Bartłomiej Pawłowski w specjalny sposób zadbał o pokazanie 69. derbów Łodzi na własnych kanałach w mediach społecznościowych. Piłkarz Widzewa podkreślił tym samym fakt, że mecze pomiędzy Widzewem a ŁKS są nieprzerwanie od wielu lat wpisane w historię miasta Łodzi.

 Pawłowski umieścił na Instagramie (@bpawlowski9) materiał filmowy reels z kilku charakterystycznych miejsc Łodzi (m.in. takich jak ul. Piotrkowska, Księży Młyn, Ławeczka Tuwina, Łódź Fabryczna, EC1, Muzem Miasta Łódź czy też Stadion Widzewa) nawiązując tym samym do wyjątkowości tych wydarzeń, które odbędą się po raz 69.

 Ponadto piłkarz Widzewa zamieścił na Facebooku (@BartłomiejPawlowskiOfficial) dedykowaną grafikę meczową na derby Łodzi, która łączy w sobie historię Widzewa i miasta Łodzi. Widoczne są na niej m.in. elementy czerwonej cegły, czyli jednego ze znaków rozpoznawalnych łódzkiej zabudowy, a także kontury herbu miasta Łodzi.

Kto jest faworytem łódzkich piłkarskich derbów? Moim zdaniem nie ma faworyta. Każdy wynik jest możliwy

W sobotę o godz. 20 na stadionie przy al. Piłsudskiego jedno z najważniejszych pod względem propagandowym wydarzeń w ekstraklasie – derby Łodzi. Statystyki nie grają, więc nie będziemy nimi zaprzątać sobie głowy. Kto, ile razy wygrał, w jakim stosunku i stylu, nie ma znaczenia. Liczy się tu i teraz.

Oba zespoły wygrały po jednym ligowym spotkaniu, doznały po dwie porażki. Szanse na sukces wydają się podobne, choć jeśli jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz, to w lepszej sytuacji jest ŁKS. Szczęśliwie, bo szczęśliwie, ale dzięki ambicji i woli walki wygrał w doliczonym czasie mecz z Koroną. Widzew, po beznadziejnej drugiej połowie, jako żywo przypominającej końcówkę minionego sezonu, przegrał w Szczecinie z Pogonią i z Jagiellonią w Białymstoku.

Trener Kazimierz Moskal dokonał rewolucji w składzie oraz w sposobie gry i to przyniosło pozytywny skutek. Trener Janusz Niedźwiedź nie zmienił nic i się na tym przewiózł. Czy teraz, przed derbami, powinniśmy się spodziewać kadrowej rewolucji w klubie z al. Piłsudskiego?

Prawda jest taka, że nie jest ważne jak, przy jakiej dozie szczęścia i przypadku, ważne, żeby w tym prestiżowym spotkaniu zdobyć bezcenne trzy punkty. Na razie bowiem widać, jak na dłoni, że oba łódzkie kluby raczej będą bronić się przed spadkiem niż walczyć o europejskie puchary. No, chyba, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nowi piłkarze obu klubów dadzą nową jakość w grze, tak Widzewa jak i ŁKS.

Kto jest faworytem tego spotkania? Moim zdaniem nie ma faworyta! Może zdarzyć się wszystko, każdy wynik jest możliwy. To oznacza, że derby Łodzi zapowiadają się… ciekawie.

Niech ktoś mi wytłumaczy, dlaczego Widzew doprowadza w ligowym meczu do katastrofy

Z Widzewem jest obecnie tak jak ze… stadionem przy al. Piłsudskiego, pewnej bariery nie przeskoczysz. W klubie wszyscy się ucieszyli, że ustanowili rekord rekordów w sprzedaży karnetów. To cenne, ale na obiekt może wejść około 18 tysięcy widzów i ani tysiąca więcej. Tymczasem Legia sprzedała karnetów ledwo kilka tysięcy, ale na jej warszawskie mecze przychodzi nawet po 30 tysięcy ludzi, bo tylu kibiców może pomieścić stadion. I kto tu ma dzięki fanom w klubowej kasie większą gotówkę?!

W stolicy i nie tylko pokutuje przekonanie z zeszłego sezonu, że Widzew nie ma pieniędzy na wartościowe transfery i tylko uzupełnia skład. Władze łódzkiego klubu zapewniają, że kasy jest dość, ale co tu kryć na razie przeprowadzone transfery nie przekonują, jakby były skrojone na miarę ligowego, finansowego przeciętniaka.

Ba, Widzew z nowymi ludźmi w defensywie, w nowym ustawieniu jest zespołem, który w tym roku kalendarzowym ciągle traci moc bramek, najwięcej w ekstraklasie. Tej tendencji nie udaje się na razie zatrzymać.

W Widzewie są ludzie myślący kibicowskim sercem, jak przesympatyczny właściciel Tomasz Stamirowski i zdaje się są tacy, którzy wszystkie rozumy zjedli i nie w smak im słuchać dobrych rad mądrych ludzi. Tymczasem są kluby, w których na ławce rezerwowych pojawiają się w trakcie meczu w roli mentorów, dobrych doradców byli zasłużeni dla klubu, wybitni piłkarze. W Widzewie o niczym takim nie ma mowy!

Po raz kolejny powiem, że kompletnie tego nie rozumiem, dlaczego klub nie wykorzystuje potencjału, dobrej woli, sympatii i chęci do pomocy ludzi, którzy grali tak, że Widzewa bała się futbolowa Europa, dlaczego byli wybitni piłkarze spychani są w futbolowy niebyt, jakby to co zrobili, co doświadczyli było wartością bez znaczenia.

Sądzę, że taka krytyczna burza mózgów bardzo przydałaby się w klubie, bo wtedy być może udałoby się zrozumieć, dlaczego zespół potrafi zagrać 45 minut ligowego spotkania na przyzwoitym poziomie, a potem doprowadzić do katastrofy.

Przed derbami. Widzew pokazał po przerwie, że jest ligowym chłopcem do bicia, a ŁKS to wyjątkowy ekstraklasowy szczęściarz, wszak zwycięskiego gola zdobył w 9 minucie doliczonego czasu gry!

Gratka była wyjątkowa. Ligowe mecze łódzkich drużyn jednego dnia jeden po drugim. Warto zatem potraktować sprawę po całości. A za tydzień 12 sierpnia o godz. 20 ekstraklasowe derby Łodzi Widzew – ŁKS!

Skupmy uwagę na tym, co stało się w trzeciej kolejce. Trener Janusz Niedźwiedź nie zmienił w wyjściowej jedenastce nic po przegranym meczu z Pogonią i doznał drugiej z rzędu porażki. Trener Kazimierz Moskal dokonał kadrowej rewolucji, zwłaszcza w w defensywie i wywalczył pierwsze trzy punkty w ekstraklasie.

Widzew w drugiej połowie spotkania z Jagiellonią pokazał swoją brzydką sportową twarz z końcówki minionego sezonu, gdy posypała się cała gra i nie funkcjonowało dosłownie nic. Łodzianie okazali się znów ligowym chłopcem do bicia. Smutne, ale prawdziwe.

Faktem jest, iż wcześniej widzewiacy przeprowadzili dwie składne bramkowe akcje, które przyniosły jednego gola. Z drugiej strony, gdyby Imaz był w formie to on sam mógł zaliczyć hat tricka. Łodzianie mogą zatem mówić o… szczęściu, że nie przegrali wyżej tego spotkania.

ŁKS pokazał ambicję, wolę walki i miał jeszcze przy tym całą furę sportowego szczęścia. Mógł mecz przegrać (Korona prezentowała się lepiej), mógł zremisować (taki wynik był jeszcze w doliczonym czasie gry),a wygrał rzutem na taśmę, wykorzystując stały fragment gry oraz siłę i skoczność wprowadzonego kilkanaście minut wcześniej Tutyskinasa. Zwycięstwo jest zwycięstwem, odniesiony w dużej mierze dzięki świetnym interwencjom Bobka, ale sposób gry oj, pozostawia wiele do życzenia.

Jagiellonia – Widzew 2:1 (0:1)

0:1 – Terpiłowski (36), 1:1 – Pululu (79, karny), 2:1 – Wdowik (86)

Widzew Łódź: Ravas – Stępiński, Szota, L. Silva, Nunes – Hanousek – Terpiłowski (68, Zieliński), Przybułek (68, Klimek), Alvarez (61, D. Kun), Pawłowski (87, Cigaņiks) – Sanchez (61, Rondić)


ŁKS – Korona 2:1 (1:0)

1:0 – Ramirez (28, karny), 1:1 – Dalmau (88, karny), 2:1 – Tutyskinas ( 90+9, głową)

ŁKS Łódź: Bobek – Dankowski, Louveau, Flis, Głowacki – Lorenc – Ramirez (72, Marciniak), Mokrzycki, Hoti (79, Tutyskinas), Śliwa (79, Glapka) – Janczukowicz (56, Jurić)

Widzew. Na razie para poszła w gwizdek. Łodzianie nie zrobili kroku do przodu

Zastanawiające jest to, że po dwóch pierwszych kolejkach ekstraklasy najlepszymi piłkarzami obu łódzkich drużyn byli bramkarze. Jak tak dalej pójdzie to jedno jest pewnie, nawet broniąc fantastycznie nie uratują dla Łodzi najwyższej klasy rozgrywek.

Widzew miał cały okres przygotowawczy na znalezienie wartościowych młodzieżowców i wkomponowanie ich w skład oraz przysposobienie do preferowanej taktyki. Niestety, dyrektor sportowy i trenerzy znów przy al. Piłsudskiego zaspali. Stąd, moim zdaniem, szukanie po omacku, bo pali się grunt pod nogami (milionowe kary za wypracowanie młodzieżowych minut) i niespodziewane wpuszczanie młodych, zdolnych (jak Filip Przybułek) na zbyt głęboką wodę.

Widzew miał poprawić grę w defensywie. Trener Janusz Niedźwiedź przebudował formację, może ona teraz nawet grać w dwóch ustawieniach i co? Na razie para poszła w gwizdek. Formacja, ale i cała gra defensywna zespołu, przypomina ser szwajcarski z wielkimi dziurami.

Nowi gracze, którzy mieli dań impuls drużynie do lepszego grania, na razie okazują się futbolowymi przeciętniakami. Nic dziwnego, że obserwujemy znikanie podczas meczów na wiele minut z boiskowych radarów zniechęconego lidera drużyny – Bartłomieja Pawłowskiego.

Trener cieszy się, że w Szczecinie, jego zespół walczył do końca, ale co miał innego zrobić? Stanąć i zacząć się mazgaić?! Wszak to niegodne sportowca, a zwłaszcza zawodowca.

Teraz czeka drużynę mecz z Jagiellonią w piątek o godz. 18 w Białymstoku. Rywale, podobnie jak łodzianie, zdobyli trzy punkty. Są w zasięgu aktualnych możliwości Widzewa. Boiskowa rzeczywistość pokaże, jak jest naprawdę.

Widzew trzy razy trafił do bramki rywali, Pogoń tylko dwa, a jednak wygrała mecz. Jak to możliwe?

Szczecin to futbolowa twierdza. Pogoń wygrała szósty kolejny mecz na własnym boisku. W ostatnim pokonała Widzew, choć to łodzianie…strzelili więcej bramek.

Pogoń przystąpiła do tego meczu bez mogącego wiele pokazać pomocnika Kowalczyka, który wybrał grę za Oceanem. Widzew rozpoczął mecz z absolutnym debiutantem 17- letnim Przybułkiem, który zajął miejsce Kuna. Młodzieżowiec musiał się pojawić w składzie, bo w pierwszym meczu go nie było, a Widzew nie ma zamiaru płacić milionowej kary za niewypełnienie limitu gry młodego piłkarza w ligowych meczach.

Widzewiacy wyszli na rozgrzewkę w koszulkach z napisem:„600 lat Łodzi”. I zaczęli znakomicie. Wynik otworzył Pawłowski. Po zagraniu Sancheza wzdłuż bramki, posłał piłkę do pustej bramki. Akcję zainicjowali Ałvarez z Przybułkiem.

Podniosła, a zarazem znamienna chwila w 11 minucie. Cały stadion wstał, kibice skandują nazwisko Dymkowskiego (grał w Pogoni i Widzewie – 25 ligowych meczów, 6 bramek), dla którego organizowana jest zbiórka na leczenie.   

Pogoń atakowała. Miała wyborną okazję, ale interwencje najpierw Ravasa, a potem Stępińskiego uratowały łodzian. Z każdą minutą rosła dominacja gospodarzy. W 40 min znów na wysokości zadania stanął Ravas, który wygrał pojedynek sam na sam z Koulourisem. Minutę później napastnik Pogoni strzelając… piętą posłał piłkę obok słupka. W doliczonym czasie znów duet Ravas – Stępiński ratuje łodzian. Po pierwszej połowie na największy szacunek zasłużyli sobie bramkarz i kapitan łodzian.

Pierwsza akcja drugiej połowy przyniosła wyrównanie. Dośrodkowanie Bichakhchyana wykończył celnym strzałem głową Zahovic. Piłka po odbiciu się od poprzeczki wylądowała w łódzkiej bramce. Oszołomiony Widzew nie mógł wrócić do skutecznej gry, gdzie liczy się nie tylko dobra obrona, ale też płynny kontratak. To musiało się źle skończyć. Łodzianie stracili drugiego gola. Przy asyście Zahovicia (ograł Hanouska) piłkę do siatki wepchnął Koulouris. Szybko mogło być 3:1, ale Grosicki strzelając z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę.

Widzew jednak się nie poddał. Spróbował odrobić straty. Trafił do bramki Terpiłowski. Po analizie VAR gol nie został uznany, bo wcześniej na pozycji spalonej był Pawłowski. Chwilę później piłkę do bramki wpakował Sanchez, ale sędzia Musiał wcześniej odgwizdał faul widzewiaka. Więcej okazji nie było i Widzew przegrał po raz pierwszy w tym sezonie. Nie pomogła obecność Ravasa w polu karnym rywali w doliczonym czasie gry.

Mecz oglądało 20 024 widzów.

Pogoń – Widzew 2:1 (0:1)

0:1 – Pawłowski (4), 1:1 – Zahovic (46, głową), 2:1 –Koulouris(66)

Widzew: Ravas – Stępiński (81, Milos), Szota, Silva, Nunes (86, Rondić) Hanousek Terpiłowski (81, Ciganiks), Przybułek (62, Kun), Alvarez (62, Shehu), Pawłowski Sanchez

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑