Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 17 of 29)

Widzew stracił gola po minucie i 26 sekundach gry, spisywał się słabo, ale zdołał wywalczyć remis w Kielcach

Po słabym, momentami bardzo słabym meczu Widzew wywalczył drugi punkt na wyjeździe, po golu z rzutu karnego wykorzystanego przez Pawłowskiego.

Dziewiątą kolejkę spotkań ekstraklasy otworzył mecz Widzewa w Kielcach z ostatnią w tabeli Koroną. Trener Myśliwiec dokonał w składzie jeden zmiany, wymienił młodzieżowca Klimka na Tkacza.

Wszystkie wypracowane w łódzkiej szatni założenia taktyczne wzięły w łeb już po upływie minuty i 26 sekund. Po centrze z lewej strony niepilnowany przez Milosa, Czyżycki pewnie posłał piłkę w róg bramki. No, po prostu koszmar!

Po czterech kolejnych minutach powinno być remis. Po podaniu Kuna w sytuacji dwóch na jednego znaleźli się Sanchez i Pawłowski. Wystarczyło jednak, że napastnik źle podał piłkę pomocnikowi i wielka szansa przepadła. Z drugiej strony rodzi się pytanie, dlaczego napastnik nie zdecydował się sam kończyć tę akcję.

W 20 min mogło być 2:0. Po stracie piłki przez Pawłowskiego szybsi od łodzian gospodarze przeprowadzili składną kontrę. Na szczęście w jej finale Ravas wygrał pojedynek sam na sam z Szykawką. Korona stwarzała bramkowe sytuacje, bo w środku pola była wielka, łódzka dziura, której nie byli w stanie wypełnić wolniejsi od rywali pomocnicy. Po pół godzinie Korona mogła nawet prowadzić 4:1. ale…

Widzew przeszedł do ofensywy i to przyniosło efekt. Zator nadepnął na stopę atakującego Shehu i sędzia podyktował jedenastką, którą pewnie wykorzystał Pawłowski.

W pierwszej dobrej sytuacji drugiej połowy z 30 metrów z rzutu wolnego Pawłowski posłał piłkę minimalnie obok słupka. Potem inicjatywę miała Korona. Z wolnego próbował Kerk, ale w środek bramki. Łodzianie mieli furę szczęścia. Po główce Zatora piłka odbiła się od poprzeczki. Uff, w końcu sędzia zagwizdał koniec tego słabego spotkania, choć trzeba przyznać że najwięcej działo się w doliczonym czasie gry.

Mecz obserwowało około 900 fanów Widzewa.

Korona Kielce – Widzew 1:1 (1:1)

1:0 – Czyżycki (2), 1:1 – Pawłowski (42, karny)

Widzew: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza, Nunes – Kun (63, Kerk), Hanousek, Shehu – Tkacz (73, Ciganiks), Pawłowski (82, Terpiłowski) – Sanchez (73, Rondić)

Nowa miotła i jest efekt. Widzew zdobył trzy punkty z niepokonaną do tej pory Cracovią. Zagrał na zero z tyłu. Co by jednak było, gdyby nie Bartłomiej Pawłowski!

Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Debiut marzenie stał się faktem. Nowy trener Widzewa – Daniel Myśliwiec ma powód do satysfakcji. Nie byłoby zwycięstwa nad niepokonaną do tej pory Cracovią, gdyby nie sprawdzone trio: Ravas – Pawłowski – Sanchez. Najistotniejsze jest to, że na boisku był piłkarz – Bartłomiej Pawłowski, który robił wielką różnicę w grze. Miał ochotę do walki, nie bał się pojedynków jeden na jeden, strzelił piękną bramkę i co nie mniej ważne, gdy drużynie nie szło, dał swoimi indywidualnymi akcjami chwilę oddechu i impuls do zmiany boiskowych wektorów.

Bartłomiej Pawłowski: To spotkanie kosztowało nas sporo sił, bo przeszliśmy na inny system i w kilku momentach było ciężej, ale dobrze sobie z tym poradziliśmy!

Zmiana na lepsze, to także efekt bardziej odpowiedzialnej i skutecznej gry Marka Hanouska, wolnej od istotnych błędów postawy Mateusza Żyry w defensywie, co w dużej mierze przełożyło się na zachowanie czystego konta przez łódzką drużynę oraz nadzieje, że Widzew może mieć asa w rękawie. Sebastian Kerk pojawił się na boisku na ostatnie 25 minut i potrafił ten czas znakomicie wykorzystać. Ładny strzał z rzutu wolnego, to jeszcze nic. Najważniejsze były… podania, zwłaszcza to prostopadłe do Jordiego Sancheza, po którym padł drugi gol. Czy 29-letni Niemiec dostanie szansę gry od pierwszej minuty w kolejnym ligowym pojedynku – z Koroną w Kielcach 22 września o godz. 18?

Dobrze jeszcze by było, gdyby coraz więcej dawali drużynie i mieli do pokazania młodzieżowcy, bo na razie są na boisku, bo tego wymaga regulamin,a raczej milionowa kara za ich brak na placu.

Korona przegrała z Pogonią 1:3, ale napsuła rywalom sporo krwi. Prowadziła, nawet 2:0 (VAR anulował drugiego gola!), miała bramkowe sytuacje, pokazała że jest w stanie sprawić niespodziankę.

Trener Korony – Kamil Kuzera: Boli ten wynik. Mieliśmy okazje, swój plan, który się sprawdzał. Pogoń ma dużo jakości, więc z takimi drużynami trzeba ciągle utrzymywać koncentrację, a tego nam momentami brakowało. Porażka boli, ale życie toczy się dalej i w kolejnym meczu musimy zrobić wszystko, aby wygrać.

ŁKS oddałby trzy, nawet cztery królestwa za bramkostrzelnego napastnika. A przed łodzianami mecz u siebie z Jagiellonią

Fot.  Łukasz Skwiot/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Wyjazdowa zmora ŁKS. Piąty mecz na obcym boisku i piąta porażka. Tym razem lepszy był mistrz Polski – Raków Częstochowa. Słowa mówiące o tym, że łodzianie nawiązali walkę i byli o krok od sprawienia niespodzianki są miłe, ale ekstraklasy nie uratują. Liczą się fakty czyli kolejne zdobywane ligowe punkty. Czy tak się stanie w najbliższej kolejce? ŁKS w piątek o godz. 20.30 podejmuje Jagiellonię Białystok, która po heroicznej walce pokonała Radomiaka 3:2, choć po 12 minutach spotkania przegrywała 0:2. Trzeba szczególnie uważać na lidera i animatora gry ofensywnej rywali – Jesusa Imaza.

Wiele polskich futbolowych klubów oddałoby królestwo za napastnika, ŁKS poszedłby jeszcze dalej – to były by dwa, trzy czy cztery królestwa. Na razie ostatnie transferowe poszukiwania napastnika to przysłowiowe strzały kulą w płot.

Fot. Michał Stańczyk/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Nelson Balongo ostatnio trafił w rezerwach, ale w pierwszej drużynie kompletnie się nie sprawdził, jako snajper. A co teraz wyprawia lepszy od niego piłkarsko – Kay Tejan? Już wiele do myślenia dała akcja z meczu z Legią, gdy zmarnował sytuację sam na sam. Teraz w starciu z Rakowem nie wykorzystał żadnej z czterech wyśmienitych okazji. Nie brakuje mu odwagi, dynamiki i podwórkowych, czasem skutecznych, kiwek, ale widać sztuki trafiania do siatki ciągle musi się uczyć. Oby nauka przebiegała błyskawicznie, bo inaczej marne są widoki łodzian na kolejne wygrane mecze w ekstraklasie.

A przecież nie zawsze było tak źle. Pod bramką rywali nie było mocnych na Jerzego Sadka. Tytuły króla strzelców wywalczyli: Władysław Soporek i Mirosław Trzeciak. To było dawno, ale to najprawdziwsza prawda. Końcówka meczu w Częstochowie pokazała, że werwę odzyskuje Pirulo. Może znów, jak w I lidze, będzie liderem zespołu, może znów jak w minionym sezonie strzeli aż 16 bramek?!

Musi się też wiele zmienić w defensywie. Jeśli w kolejnym spotkaniu Nacho Monsalve przytrafi się taki błąd w pilnowaniu piłkarza rywali, jak w spotkaniu z Rakowem, to marne będą szanse łodzian na końcowy sukces.

Zwycięski debiut w Widzewie trenera Daniela Myśliwca. Gol Bartłomieja Pawłowskiego i… samobój pozwoliły pokonać Cracovię

Udany debiut nowego szkoleniowca – Daniela Myśliwca. Widzew wygrał trzeci ligowy mecz, trzeci na własnym boisku, w czym wielka zasługa liderów zespołu – Bartłomieja Pawłowskiego i Jordiego Sancheza, ale i nowego w składzie Sebastiana Kerka.

Nowy trener i jest nowy kapitan, a to dlatego, że dotychczasowy – Stępiński wylądował na ławce rezerwowych. Jego miejsce zajął Ibiza. Kapitanem został Hanousek. Poza składem z powodu kontuzji znaleźli się: Szota, Alvarez, Przybułek. Silva pauzuje za czerwoną kartkę.

Nowy trener – Myśliwiec postawił na grę czterema obrońcami. Mecz był debiutem w ekstraklasie szkoleniowca łodzian. Cracovia to zespół, który do spotkania w Łodzi nie doznał jeszcze porażki.

Widzewiacy zaczęli mecz energetycznie, z wiarą w zdobycie gola (efekt nowej miotły?!). Zapał jednak słabł. Faktem jest, że w 21 min pierwszy celny strzał z dystansu zanotował Żyro.

Nic nie wynikało ze stałych fragmentów gry, ale grający cierpliwie w ataku pozycyjnym Widzew czekał na swoją szansę i się jej doczekał. Po precyzyjnej centrze Nunesa, najwyżej wyskoczył Pawłowski i nie dał szans Madejskiemu na skuteczną interwencję. To drugi gol pomocnika w tym sezonie i pierwsza asysta Nunesa. Szału nie było. To była jedyna dokładna akcja pierwszej połowy.

Od początku drugiej części gry goście zepchnęli łodzian do kurczowej obrony. Po rzucie rożnym i główce Ghity piłka odbiła się od słupka. Za chwilę po łatwej stracie i strzale z ostrego kąta Rapy piłka minęła słupek.

Próby przeniesienia piłki na połowę gości były nieudane, poza celnym strzale z dystansu Pawłowskiego i znakomitym uderzeniu pomocnika z rzutu wolnego (fantastycznie interweniował Madejski). To był pojedynek bramkarza z rozkręcającym się Pawłowskim. W kolejnej akcji obronił jego strzał po ziemi w róg bramki.

Widzew powoli, powoli starał się zmienić obraz gry. I mu się to udało. Po świetnym prostopadłym podaniu Kerka, Sanchez zwiódł dwóch obrońców i strzelił. Po interwencji Jugasa piłka wpadła do siatki. Gol uznany za samobójczy i to nie jest do końca sprawiedliwe, bo 99 procent aktywów w tej akcji miał napastnik łodzian. Jeszcze trzeba odnotować, szkoda że niecelny, strzał z rzutu wolnego Kerka, celny Tkacza oraz świetną interwencję Ravasa, co pozwoliło w drugim meczu w tym sezonie zachować czyste konto. Ostatecznie Widzew wykazał się cierpliwością i skutecznością, co zapewniło mu cenne zwycięstwo.

Widzew – Cracovia 2:0 (1:0)

1:0 – Pawłowski (36, głową), 2:0 – Jugas (72, samobójcza)

Widzew: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza, Nunes – Hanousek – Klimek (65, Tkacz), Shehu (65, Kerk), Kun, Pawłowski (81, Ciganiks) – Sanchez (81, Rondić)

Wyjazdowa zmora ŁKS. Piąty mecz na obcym boisku i piąta porażka. Tym razem lepszy był mistrz Polski

ŁKS wstydu nie przyniósł. Ba, miał więcej bramowych okazji od mistrza Polski, ale bilans jest dramatyczny. Łodzianie przegrali piąte wyjazdowe ligowe spotkanie, strzelili jedną bramkę, stracili dziewięć.

Łodzianie zaczęli spotkanie bez graczy, którzy mieli być asami w talii czyli Pirulo i Ramireza. Obaj piłkarze zaczęli mecz na ławce rezerwowych.

ŁKS szybko został sprowadzony na ziemią. Nie minęło 10 minut, a Cebula zakręcił łodzianami tak, że pogubili się kompletnie. Nic dziwnego, że gdy w końcu piłkę otrzymał niepilnowany Papanikolau, posła ją do siatki.

W końcu ŁKS otrząsnął się z przewagi gospodarzy. Pierwszy celny strzał zapisał na swoim koncie Głowacki. Kovacević bez problemów odbił piłkę nad poprzeczkę. W 30 min powinno być 1:1. Tejan minął już Kovacevicia, ale z ostrego kąta posłał piłkę obok słupka. Jak chcesz marzyć o dobrym rezultacie, jak marnujesz takie okazje!

Kolejną szansę stworzyli łodzianom w samej końcówce pierwszej połowy… gospodarze. Niefortunnie odbił piłkę Piasecki, ale Kovacević był na miejscu i nie dał się zaskoczyć.

W sumie o ironio ŁKS miał więcej okazji, ale pierwszą połowę na swoją korzyść zaliczyli gospodarze. Tak to jest, gdy brakuje ci skuteczności albo… szczęścia.

Na początku drugiej połowy minimalnie pomylił się Cebula. W odpowiedzi Kovacević nastrzelił Tejana. Ten jednak nie potrafił tej okazji zamienić na gola. Kolejna 100- procentowa sytuacja zmarnowana przez napastnika. Bramkarz Rakowa zrehabilitował się w kolejnej sytuacji, gdy odbił piłkę po chytrym strzale Szeligi. Mecz się otworzył, trwała wymiana akcja za akcję.

W 70 min strzelał Głowacki z 18 metrów. Niestety, minimalnie się pomylił. Za chwilę znów furę szczęścia mieli gospodarze. Centrował Dankowski, skiksował Kovacevic, piłka odbiła się od słupa i wpadła w ręce bramkarza gospodarzy. Za chwilę golkiper pokazał klasę, broniąc strzał Pirulo. Potem nie dał się zaskoczyć przy uderzeniu Hotiego. Racovitan wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Flisa. Po strzale Pirulo piłka minęła minimalnie poprzeczkę.

Mając furę szczęścia mistrz Polski zdobył trzy ligowe punkty. ŁKS stracił punkty i Juricia, który w dziesiątej doliczonej minucie gry po niebezpiecznym zagraniu ujrzał czerwoną kartkę.

Raków Częstochowa – ŁKS 1:0 (1:0)

1:0 – Papanikolau (8)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Flis, Monsalve, Głowacki (90+3 , Tutyskinas) – Mokrzycki, Letniowski (62, Ramirez), Hoti – Janczukowicz (80, Jurić), Szeliga (62, Pirulo), Tejan (80, Śliwa)

Cracovia na pewno bez Kamila Glika. Kto dostanie szansę od nowego trenera Widzewa – Daniela Myśliwca? Będą rewolucyjne zmiany w składzie łodzian? A i tak wszystko w ich grze zależy od trzech muszkieterów!

W najbliższym spotkaniu o ligowe punkty piłkarze Widzewa zmierzą się na stadionie przy al. Piłsudskiego z Cracovią Kraków. To spotkanie rozpocznie się 17 września (niedziela) o godzinie 15.Krakowianie zdobyli do tej pory 10 punktów. Na wyjeździe dwa mecze wygrali, jeden zremisowali. Widzew zgromadził siedem punktów. U siebie dwa zwycięstwa i porażka.

Łodzian poprowadzi nowy trener Daniel Myśliwiec, który zastąpił Janusza Niedźwiedzia. Czy ta zmiana wyjdzie drużynie na dobre? Trudno powiedzieć. Dla mnie to kwestia szczęścia i przypadku, trzeba wszak pamiętać, że o zmianie szkoleniowca zdecydowali nie fachowcy – trenerzy, tylko działacze – kibice, którzy szukali racjonalnych i merytorycznych(?!) argumentów, żeby tę zmianę uzasadnić. Trochę to kabaretowe, a nie fachowe, ale… czas pokaże i to szybko czy to było udane posunięcie.

W drużynie rywali na pewno nie wystąpi ciągle pauzujący za czerwoną kartkę ujrzaną w lidze włoskiej – Kamil Glik. Kto może zagrać w Widzewie Daniela Myśliwca, tego nie wiadomo, choć wydaje się, że w defensywie w wyjściowej jedenastce może się pojawić Mato Milos. Druga linia na gwałt potrzebuje lidera. Takim w założeniu miał być Juljan Shehu. Na razie na pewno nie jest. Czy obdarzony zaufaniem przez nowego szkoleniowca odwdzięczy się dobrą grą na miarę oczekiwań? A może impuls do lepszej gry da Sebastian Kerk, który z dobrej strony pokazał się w sparingu ze Zniczem Pruszków (2:1).Daniel Myśliwiec musi też znaleźć nie odstającego do poziomu młodzieżowca, bo brak takowego przez dłuższy czas w składzie będzie skutkował milionowymi karami.

Czego byśmy nie prognozowali to wygląda na to, że o jakości gry zespołu nadal będzie decydowało trzech muszkieterów: Henrich Ravas, Bartłomiej Pawłowski i Jordi Sanchez.

ŁKS zagra w Częstochowie z mistrzem Polski. Czy Oskar Koprowski będzie jokerem w ligowej talii trenera Kazimierza Moskala?

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

16 września o godz. 17.30 ŁKS zagra w Częstochowie z mistrzem Polski – Rakowem. Rywale mają na swoim koncie 10 punktów, wszystkie zdobyte u siebie – trzy zwycięstwa, jeden remis. ŁKS ma 6 punktów. Bilans spotkań wyjazdowych – cztery porażki, jedna strzelona bramka, osiem straconych.

Czy to oznacza, że beniaminek jest bez szans? W nieprzewidywalnej piłce nożnej wszystko jest możliwe, dlatego ten sport fascynuje miliony ludzi na całym świecie. To gra szczęścia i przypadku. Trzeba też pamiętać, że Raków zaangażowany jest też w przynoszące wymierne finansowe profity mecze Ligi Europy. W fazie grupowej Ligi Europy naszymi rywalami będą Atalanta BC (Włochy), Sporting CP (Portugalia) oraz Sturm Graz (Austria).  Pierwszy mecz u siebie 5 października o godz. 18.45 ze Sturmem.

Raków w czasie wolnym od ekstraklasy rozegrał sparing. Wygrał 3:2 z GKS Katowice. Bramki dla Medalików zdobyli Vladyslav Kochergin, Srdjan Plavšić oraz Łukasz Zwoliński – w doliczonym czasie gry.

Podczas spotkania rezerw ŁKS w II lidze (1:0 z Sandecją) wspierało drużynę kilku zawodników z pierwszego zespołu. Na boisko wybiegli nowi zawodnicy Anton Fase, Levent Gulen i Adrian Małachowski, a wraz z nimi Stipe Jurić i Mieszko Lorenc i co z tego wynika… 

Ano to, że najlepszym zawodnikiem zespołu był autor złotego gola, ulubieniec kibiców za swoją zaangażowanie, charakter, wolę walki a teraz też jak się okazuje za pokazywane spore możliwości 24-letni Oskar Koprowski. Bilans, jak na środkowego obrońcę ma świetny – w ośmiu meczach strzelił trzy gole i zaliczył asystę. Rodzi się pytanie, czy Kazimierz Moskal nie powinien włączyć go do kadry na spotkanie z Rakowem, bo kto wie, czy Oskar nie okazałby się jokerem w jego ligowej talii.

Widzew. Kowale zawinili, a tylko Cygana powiesili. Wyrzucili trenera Janusza Niedźwiedzia, ale czy tylko on jest winny?!

Doszło do tego, czego się wszyscy wkoło spodziewali, a niektórzy z niecierpliwością oczekiwali. A gdy stało się jasne, że trener Janusz Niedźwiedź został zdymisjonowany (zastąpił go Daniel Myśliwiec), wielu odetchnęło z ulgą. Nikt w tym momencie nie będzie ich rozliczał (a powinien!). Mogą spać spokojnie, ciekawe jak długo jeszcze.

Nie przepadałem za wypowiedziami trenera Niedźwiedzia, bo owijał sprawę w bawełnę, lukrował rzeczywistość, zamiast prosto z mostu, po męską mówić zwłaszcza po przegranych meczach jak jest i dlaczego tak jest.

Trudno mi jednak nie liczyć się ze zdaniem Zbigniewa Bońka, który na futbolu zęby zjadł, na polskiej piłce, a szczególnie Widzewie zależy mu wyjątkowo. Jego zdaniem wyrzucenie Niedźwiedzia jest działaniem przedwczesnym i niepotrzebnym. Trener poukładał drużynę, wypracował styl, jakim powinna ona grać, a że dostał do grania tego koncertu marnych wykonawców, to nie tylko jego wina.

Znów do Widzewa trafił zaciąg nikomu niepotrzebnych przeciętnych piłkarzy, którzy miast robić różnicę w grze na plus, ciągną zespół w dół, w otchłań przeciętniactwa. A kompromitacją okazało się szukanie młodzieżowca, który będzie spełniał ekstraklasowe kryteria.

Tę sportową, nie boję się powiedzieć, klęskę powinien też wziąć na klatę dyrektor sportowy, ba cały pion sportowy klubu i to on też powinien ponieść konsekwencje. Ba, gdybym ja był właścicielem Widzewa, po prostu doprowadziłbym pion sportowy klubu do… pionu.

Wziąłbym też pod lupę ludzi odpowiadających za widzewską akademię, którzy choć mijają lata, nie potrafili wychować choćby jednego zawodnika, mogącego skutecznie walczyć o miejsce w podstawowym składzie.

Trzeba mocno potrząsnąć całym pionem sportowym, to nie ulega wątpliwości. Pokazać mu też szerszą perspektywę, zapraszając wreszcie do współpracy byłych znakomitych piłkarzy Widzewa. Prawdziwych fachowców z wielką charyzmą, którzy budowali potęgę klubu i mają tyle życiowej i zawodowej mądrości, że po prostu mogliby pomóc ludziom pracującym na co dzień w klubie spojrzeć prawdzie w oczy!

To absurdalne, a jednak… Moim zdaniem ŁKS i Widzew miały lepsze ligowe kadry w zeszłym sezonie!

Gdy porażka goni porażkę wszystkiego się odechciewa. Aż trudno uwierzyć, że w regionie o takiej mocarstwowej, sportowej (łódzcy bramkarze byli we wszystkich reprezentacjach dyscyplin zespołowych!) tradycji, jest tak bardzo źle. I nie wiadomo czy i kiedy będzie lepiej.

Skupmy uwagę na piłce nożnej. Na razie futbolowe transfery ŁKS i Widzewa to strzały, jak kulą w płot. Nie mam cienia wątpliwości, że obie drużyny miały lepsze jedenastki (plus wartościowi zmiennicy) w minionym sezonie.

Widać wszyscy futbolowi spece w obu klubach byli głusi na mądre przysłowie: lepsze jest wrogiem dobrego. Zamiast dbać, pielęgnować, ulepszać postanowiono zmieniać, bo takie obowiązują w tym zagubionym polskim futbolowym światku zasady. Jak widać na razie ŁKS i Widzew wychodzą na nich jak Zabłocki na mydle.

Nowi, zagraniczni gracze powinni być wartością dodaną łódzkich klubów, a mówiąc wprost, nie są. Mamy nowy sezon, a gra obu zespołów opiera się na tych samych zawodnikach: ŁKS – Bobek, Mokrzycki (a gdzie Kowalczyk, no gdzie?!), Widzew – Ravas, Pawłowski i momentami Sanchez. To zdecydowanie za mało, żeby myśleć o ekstraklasowych sukcesach.

Na razie wszystko przemawia za tym, że obie łódzkie drużyny będą kurczowo bronić się przed spadkiem. No chyba, że w trakcie reprezentacyjnej przerwy nastąpi wielkie przełamanie i ligowy karta zacznie naszym iść. Oby tylko się nie okazało, że nadzieja jest matką głupich.

Po prostu jest źle. Porażka Widzewa w Warszawie. Bramkarze w roli… asystentów. Defensywa łodzian niczym ser szwajcarski

Widzew przegrał czwarty ligowy mecz, trzeci na wyjeździe. Do tej pory łodzianie w spotkaniach na obcych boiskach wywalczyli tylko punkt. Widzew z drepczącą Legię niewiele miał do powiedzenia.

Jak sam nie strzelasz, to za chwilę tracisz – szybko sprawdziła się ta futbolowa maksyma. W 4 minucie zamykając akcję łodzian, po dośrodkowaniu Pawłowskiego strzelając z ostrego kąta, Milos trafił w Tobiasza, W natychmiastowej odpowiedzi bramkarz Legii zaliczył… bramkową asystę. Posłał długą piłkę do Muciego, kompletnie pogubieni i źle ustawieni łodzianie (ta uwaga dotyczy głównie Milosa!) pozwolili legioniście znaleźć się w w sytuacji sam na sam z Ravasem, którą skrzętnie wykorzystał.

Legia grała sobie lelum polelum, mając w pamięci, że przed zespołem Puchar Konfederacji, a Widzew był za słaby, żeby się temu przeciwstawić i spróbować przeprowadzić składną, bramkową akcję. Wygląda na to, że łodzianie uśpili czujność rywali. Widzew powtórzył akcję Legii. Ravas posłał długą piłkę do Sancheza. Hiszpan ograł dwóch graczy rywali, a potem bez problemów pokonał Tobiasza. To trzeci gol Jordiego w tym sezonie.

Legia szybko miała szansę na drugiego gola. Po znakomitej akcji Wszołka w dogodnej sytuacji Rosołek skiksował. W Warszawie już mówią o pudle sezonu!

Widzew mógł prowadzić na początku drugiej połowy. Po podaniu Pawłowskiego w sytuacji sam na sam Sanchez posłał piłkę obok Tobiasza, ale i obok słupka. To jednak Legia miała inicjatywę, atakowała, Widzew miał trochę szczęścia.Warszawianie grali bowiem bez zwykłej u nich futbolowej ikry. Gra była nuda, nieciekawa. Aż do chwili, gdy okazało się, że defensywa Widzewa jest dziurawa jak ser szwajcarski. Najpierw dała się ograć, a potem zostawiła tyle miejsca Muciemu, że ten pewnym strzałem posłał piłkę w róg łódzkiej bramki.

Legia miała szansę na kolejnego gola, ale w doliczonym czasie w dogodnej sytuacji Pekhart nie trafił w piłkę. Za chwilę po kiksie Silvy, stuprocentową sytuację zmarnował Guala, ale ale… po analizie VAR okazało się, że widzewiak faulował rywala. Otrzymał czerwoną kartkę, a jedenastkę wykorzystał Josue. W ostatniej akcji szansę na drugiego gola dla łodzian miał Hanousek, ale trafił z 14 metrów w Tobiasza.

17 września o godz. 15 Widzew podejmie Cracovię.

Legia Warszawa – Widzew Łódź 3:1 (1:1)

1:0 – Muci (5), 1:1 – Sanchez (44), 2:1 – Muci (75), 3:1 – Josue (90+7, karny)

Widzew: Ravas – Stępiński (82, Żyro ), Szota, L. Silva – Milos, Alvarez (70, Kun), Hanousek, Nunes – Tkacz (46, Terpiłowski), Pawłowski – Sanchez(82, Ciganiks)

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑