Rezerwowy Pafka

Tag: widzew (Page 2 of 33)

Widzew. Fajerwerków nie było, ale zamiast tego jest zdobyty punkt

Po dwóch porażkach z rzędu miał nastać czas ekstraklasowej rehabilitacji Widzewa. Fajerwerków nie było, ale zamiast tego jest zdobyty punkt. To piąty remis łodzian na obcym boisku.

Widzew obiecująco zaczął mecz w Zabrzu. Już w 4 min po strzale Alvareza musiał wysilić się Majchrowicz, broniąc piłkę końcami palców. Bramkowa akcja była możliwa po… kiksie Shehu, który stał się podaniem do Alvareza.

Miłe złego początki. Potem niestety działo się niewiele interesującego. Piłkarze walczyli, kibice się… nudzili. Raz pokazał się Podolski. Podał dokładnie, ale Olkowski zaliczył pudło. Gospodarze chcieli, jak się okazało urojonego karnego. Gdy odważniej ruszył Cybulski to coś mogło się dziać, ale nie działo. No i w pierwszej połowie byłoby na tyle.

Na początku drugiej trochę futbolowego szczęścia mieli łodzianie. Niepilnowany Ishmaeel główkował z sześciu metrów, ale nad poprzeczkę. W odpowiedzi pokazał się napastnik łodzian – Tupta. ale z linii pola karnego strzelał nad poprzeczkę.

Wreszcie, wreszcie coś się ruszyło. Pojawiły się sytuacje, pojawiły się emocje. Ismaheel złożył się do strzału nożycami z . 10 metrów, ale spudłował. Ws odpowiedzi strzelał celnie Shehu, ale wprost w bramkarza. Ten odbił piłkę, ale w pobliżu nie było żadnego widzewiaka. Później Joshema po dośrodkowaniu odbił piłkę tak niefortunne, że o mały włos, a byłby samobój. Czy zabrzanin odbił piłkę ręką. Po analizie VAR arbiter uznał, że nie.

W końcówce losy meczu mógł rozstrzygnąć Sow, ale z siedmiu metrów przestrzelił. Potem była seria rzutów rożnych dla gospodarzy, z której nic nie wyniknęło, choć musiał piąstkować Gikiewicz. Podolski strzelał obok słupa, a uderzenie Sobola zostało zablokowane. No i to by było na tyle.

Mecz oglądało 18 441 kibiców.

15 maja hitowe starcie. O godz. 20.30 Widzew podejmie Legię!

Górnik Zabrze – Widzew 0:0

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Ibiza (66, Volanakis), Kozlovsky – Hanousek (75, Nunes) – Cybulski (46, Sypek), Czyż, Shehu, Alvarez – Tupta (85, Sobol)

Widzew. Z tej mąki pysznego ligowego chlebka nie będzie. Ci, którzy grają w większości pokazują, że nie udźwigną, taki to ciężar!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Według wyliczeń stacji Canal Plus możliwość spadku Widzewa z ekstraklasy to… 0,1 procenta! W tej sytuacji bawmy się dalej w pokazy ligowego przeciętniactwa. Hulaj dusza, ligowego piekła nie ma!

Trener łodzian, 50-letni Chorwat Zeljko Sopić, wyglądający na gościa twardo stąpającego po ziemi, nie może szukać łatwych, prostych, łzawych wytłumaczeń: graliśmy dobrze, ale zabrakło nam skuteczności. Więcej w tym stwierdzeniu demagogii niż prawdy.

Zdaje się, że do drużyny Widzewa bardziej dziś pasują słowa znanego wiersza Juliana Tuwima – Lokomotywa:

Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się wytężał,
To nie udźwigną, taki to ciężar.

Trzeba sobie bowiem jasno powiedzieć, że Widzew dziś to w większości zespół futbolowych przeciętniaków, który powyżej ligowych stanów średnich nie podskoczy. Czasami ktoś się wybije na wielkość – niekonwencjonalnym zagraniem czy strzałem godnym bramki miesiąca, ale w sumie bilans nie jest dodatni. Drużyna ginie w morzu przeciętniactwa.

Wygląda na to, że dokonanie wielkiej przemiany nie będzie proste i łatwe. Sama zamiana jednych futbolistów na drugich tego nie załatwi. Trzeba z nich bowiem będzie stworzyć zespół, którego nikt nie będzie tłumaczył… brakiem skuteczności. To jednak melodia przyszłości i zmartwienie na czas gorącego futbolowego lata.

Teraz jest czas sportowej weryfikacji: kto się nadaje, na kim można polegać, a kto musi sobie szukać nowych pracodawców, bo nie gwarantuje odpowiedniego poziomu grania.

27 kwietnia o godz. 14.45 Widzew zagra w Zabrzu z Górnikiem. Rywale w ostatniej kolejce zremisowali w Mielcu z ostatnią w tabeli Stalą 0:0.

– Kulejemy pod względem wypełniania pola karnego. Pracujemy nad tym i będziemy dalej pracować. Jest nas za mało w polu karnym przy dośrodkowaniach, a to jest za mało do zdobycia bramki. Brakuje nam pazerności w atak – powiedział po spotkaniu w Mielcu nowy trener zabrzan – Piotr Gierczak.

Katastrofalne indywidualne błędy obrońców i druga porażka Widzewa z rzędu!

Piłkarze Widzewa w wielkanocnym spotkaniu z Motorem wystąpili w czwartym komplecie strojów – w czerwono-biało-czerwone pasy. Niestety, nowe stroje szczęścia łodzianom nie przyniosły. Widzew przegrał drug mecz z rzędu, 13 w sezonie szósty na własnym boisku. Nie mogło się stać inaczej, skoro katastrofalne indywidualne błędy popełnili łódzcy obrońcy.

Pierwszą składną akcję godną odnotowania Widzew miała miejsce po blisko ˛10 minutach gry. Potem warte odnotowania było niecelne, choć efektowne zagranie przewrotką Ndiaye. Wreszcie, wreszcie doczekaliśmy się składnego kontrataku łodzian (trzech na trzech), po którym, po podaniu Alvareza, Cybulski trafił w słupek.

Takie sytuacje się mszczą. Kozlovsky dał się ograć, jak futbolowe dziecko, przez Ndiaye. Widzewiak faulował w polu karnym, a jedenastkę wykorzystał Wolski, myląc Gikiewicza. Nie ma co kryć. Działo się niewiele. Łodzianie grali słabo i zostali za to surowo ukarani.

Na początku drugiej połowy mógł się zrehabilitować Kozlovsky, ale niepilnowany uderzył z końca pola karnego wysoko nad bramkę, trochę w stylu… rugby. Widzew bardzo chciał szybko odrobić straty. Zamknął rywali na ich przedpolu. I wydawało się, że cel osiągnął. I to w jakim stylu. Cybulski trafił w okienko. Gol nie został jednak uznany, bo młodzieżowiec łodzian był na pozycji spalonej.

Potem obrońca Motoru zablokował strzał Tupty. Czy dotknięcie piłki ręką przez interweniującego rywala kwalifikowało się na podyktowanie rzutu karnego? Sędzia Przybył uznał, że nie.

Co się odwlecze… Kerk wszedł na boisko i z rzutu wolnego dośrodkował tak tak, że po niefortunnej interwencji Najemskiego piłka wpadła do siatki. Łodzianie cieszyli się z wyrównania przez 120 sekund. W odpowiedzi Ceglarz ograł Therkildsena, jakby to robił w meczu juniorów i pewnym uderzeniem pokonał Gikiewicza.

Zmiany w łódzkim zespole nic nie dały. Widzew przegrał po katastrofalnych błędach swoich obrońców. Mecz oglądało na stadionie, mimo wielkanocnej pory, 17 246 widzów, którzy musieli obejść się smakiem. 27 kwietnia o godz. 14.45 Widzew zagra w Zabrzu z Górnikiem.

Widzew – Motor 1:2 (0:1)

0:1 – Wolski (44, karny), 1:1 – Najemski (70, samobójcza), 1:2 Ceglarz (72)

Widzew: Gikiewicz – Therkildsen, Żyro, Ibiza, Kozlovsky – Hanousek – Sypek (78, Krajewski), Alvarez (68, Kerk), Czyż (78, Sobol), Cybulski(78, Nunes) – Tupta (87, Łukowski)

Widzew. Końcówka ligowych zmagań to jest czas weryfikacji. Kto zdaje egzamin, a kto odpada i będzie musiał pożegnać się z łódzkim klubem?

Mateusz Żyro Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Piękny sportowy sen nie może wiecznie trwać. Trzeba wracać na ziemię i wtedy… dostaje się obuchem w głowę, jak Widzew w Kielcach. Korona ustrzeliła łódzkiego hat tricka. W tym sezonie w trzech meczach z łodzianami była trzy razy górą. Futbolowa zmora czy co?!

Po trzech wygranych, widzewiacy przegrali, po raz pierwszy pod wodzą Żelijko Sopicia. To żadna sportowa hańba, ale… Bez dwóch zdań spotkanie pokazało, na kim można polegać, a na kim niekoniecznie. Widać było, jak bardzo brakuje potrafiących skutecznie walczyć: stopera Mateusza Żyry i pomocnika Marka Hanouska. Z nimi po prostu Widzew jest bardziej… męski w grze i lepszy.

Takie spotkania walki, jak to z Koroną, to też czas weryfikacji. Wydaje się, że przygoda Sebastiana Kerka i Luisa da Silvy z łódzkim klubem wraz z końcem sezonu dobiegnie… końca. Trzeba też się mocno zastanowić. Czy potrzebni są zespołowi: napastnik, który nie jest…napastnikiem, jak Lubomir Tupta, notujący zjazd po sportowej równi pochyłej pomocnik Jakub Łukowski czy kompletnie nieobliczalny w grze obrońca Peter Therkildsen?

Sebastian Kerk Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

W każdym razie potrzebą chwili jest to, żeby szkoleniowiec zebrał towarzystwo do kupy, bo kolejny mecz już wkrótce, a w ekstraklasie nic jeszcze nie jest przesądzone. W 29 kolejce ekstraklasy Widzew podejmie Motor Lublin (19 kwietnia, godz. 17.30). Jesienią, po dramatycznym pojedynku, wygrali łodzianie 4:3, choć rywale prowadzili 2:0. Niestety, Widzew znów wystąpi osłabiony. Jeden z liderów zespołu – Juljan Shehu zobaczył ósmą żółtą kartkę i spotkanie spędzi na trybunach.

Dobra wiadomość: Widzew wybrał wykonawcę, który zaprojektuje i wybuduje pierwszy etap ośrodka treningowego klubu w Bukowcu. Początek budowy jesienią 2025.

Było miło, ale się skończyło. Widzew przegrał w Kielcach i musi znów oglądać się za siebie!

W 19 pojedynku Widzewa z Koroną w ekstraklasie wielkiego futbolu nie było. Na dodatek łodzianie po prostych błędach przegrali z kielczanami po raz siódmy. Widzew doznał 12 ligowej porażki, siódmej na wyjeździe. Musi znów oglądać się w ligowej tabeli za siebie!

Widzew musiał zagrać bez dwóch bardzo ważnych, wykartkowanych piłkarzy: stopera Żyry i pomocnikaHanouska. W tej sytuacji kapitanem został… Gikiewicz. Zanim tak naprawdę zaczęto grać kibice(?) urządzili sobie pokaz fajerwerków – jeden, drugi, trzeci, czwarty. Na zadymionym boisku nie dało się grać. No po prostu kompletna przesada. Piłkarze zatem, zanim jeszcze zaczęli walczyć… zeszli do szatni. Mecz rozpoczął się blisko kwadrans po czasie.

Od początku atakowała Korona. Łodzian ratował Czyż, wybijając piłkę głową sprzed linii bramkowej. Pomocnik też po blisko kwadransie był autorem pierwszego celnego strzału Widzewa. To było tylko chwilowe światełko w tunelu, bo cały czas na boisku dominowali gospodarze. Widzew odpowiadał męską, bezpardonową walką, często przekraczającą przepisy. Kielczanie szukali szczęścia w stałych fragmentach gry – bez powodzenia.

W drugiej połowie próbowano przerzucania piłki górą, ale bez sensu. Nic ciekawego się nie działo. Do czasu, oj do czasu… W 54 min Remacle strzelał groźnie zza pola karnego i minimalnie się pomylił. A mierzył w okienko! Nadal jednak więcej było walki, faulowania niż grania.

Po 421 minutach z czystym kontem, Gikiewicz musiał wyjmować niestety piłkę z siatki. Po dośrodkowaniu Błanika z wolnego bramkę głową strzelił Sotiriou, który uprzedził rywali. To tylko zmobilizowało gości. Nie minęły cztery minuty a w zamieszaniu podbramkowym do wyrównania doprowadził Shehu. Albańczyk przedarł się między kilkoma rywalami na szósty metr od bramki i trafił w trzecim kolejnym spotkaniu!

Niestety, to nie był ostatni gol w tym spotkaniu. Po siedmiu minutach cieszyli się z niego gospodarze po rozegraniu rzutu wolnego. Dlaczego łodzianie na piątym metrze tak beznadziejnie pilnowali Dalmau?! Inna sprawa, że wcześniej fatalnie wybijał piłkę Therkildsen, prowokując bramkową akcję. Mogło być po meczu, ale w kolejnej groźnej akcji Korony Dalmau uderzając z metra trafił w Gikiewicza. Widzew próbował atakować – bezskutecznie (Cybulski obok słupka). Skończyło się zatem na porażce.

Korona – Widzew 2:1 (0:0)

1:0 – Sotiriou (69), 1:1 – Shehu (73), 2:1 – Dalmau (80)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski (51, Silva), Therkildsen, Volanakis, Kozlovsky – Czyż – Sypek (62, Kerk), Shehu, Alvarez (82, Nunes), Łukowski (62, Cybulski)- Tupta (82, Sobol)

W następnej, 29 kolejce Widzew podejmie Motor Lublin (19 kwietnia, godz. 17.30). Jesienią, po dramatycznym pojedynku, wygrali łodzianie 4:3.

Widzew. Jest energia w klubie i w szatni, a to pomaga grać skuteczny futbol, który oddala za horyzont widmo spadku z ekstraklasy

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Powiem szczerze. Miałem obawy, gdy pojawiły się informacje o zapowiadanym, po zmianach w zarządzaniu klubem, wielkim czyszczeniu szatni po sezonie. Wydawało mi się, że morale drużyny spadnie na łeb i na szyję i zaczną się ligowe kłopoty. Tymczasem stało się inaczej. I bardzo dobrze. Widzew wygrał trzeci mecz z rzędu i jest o krok, a właściwie kroczek od utrzymania się w ekstraklasie i budowania lepszej przyszłości.

Drużyna się zmobilizowała. Widać, że piłkarzom zależy – tak na wygrywaniu, jak i na swojej… przyszłości. I co mnie bardzo cieszy, wrócił dobry duch drużyny- walecznej, zaangażowanej, stającej do rywalizacji bez kompleksów. Tak było w czasach Wielkiego Widzewa. Ech, gdyby udało się szybko nawiązać to tej heroicznej przeszłości.

– Widząc naszych kibiców chciało mi się płakać. To coś niewiarygodnego. Minimum, które możemy dać tym ludziom, to walka od pierwszej do ostatniej minuty- mówi trener Żeljko Sopić i ma nie sto, a dwieście procent racji.

Potwierdzają obserwacje o mobilizującej drużynę atmosferze słowa, przeżywającego bodaj najlepszy okres w Widzewie, Juliana Shehu, który twierdzi:- Energia w szatni i w klubie jest świetna, a to pomaga nam grać dobry futbol.

Ligowe mecze wykreowały prawdziwą gwiazdę wyjątkowych futbolowych wydarzeń, a raczej skutecznych strzałów, wyjątkowej urody. Jest nią Fran Alvarez. Jego gol z rzutu wolnego był pokazem umiejętności, futbolowego sprytu i wyjątkowej precyzji. Tylko tak dalej!

11 kwietnia o godz. 20.30 Widzew zagra w Kielcach z Koroną, która choć przegrała, postawiła się Lechowi Poznań. Niestety, łodzianie wystąpią bez dwóch piłkarzy, którzy w starciu z gdańszczanami stabilizowali, a zatem czynili grę drużyny lepszą czyli stopera Mateusza Żyry i pomocnika Marka Hanouska. Na dodatek znów kontuzjowany jest kapitan – Bartłomiej Pawłowski. Straty są poważne. Czy odbiją się na postawie zespołu?

Żeljko Sopić pokazał, że potrafi zarządzać szatnią, nie panikuje w trudnych sytuacjach i podejmuje odważne kadrowe decyzje, pomagające drużynie. Po spotkaniu z Lechią bardzo mocno (i słusznie) chwalił bramkarza Rafała Gikiewicza. Oby po pojedynku Kielcach i kolejnym udanym sportowo i punktowo ligowym meczu Widzewa, miał znów powody do bycia dumnym z postawy swoich graczy. A Gikiewicz? Niech znów zachowa czyste konto – tego mu życzę. Na razie nie wyciągał piłki z siatki przez 352 minuty!

Osiem minut, które wstrząsnęły gdańszczanami i dało trzecie z rzędu zwycięstwo Widzewa!

Widzew stanął do walki o trzecie zwycięstwo z rzędu (1:0 z GKS Katowice i 2:0 z Piastem Gliwice) z jedną zmianą. W obronie mającego problemy zdrowotne Ibizę zastąpił Volanakis. Warto przypomnieć: gdańszczanie w ostatniej kolejce pokonali mistrza Polski – Jagiellonię 1:0. Tym razem jednak nie dali rady. Łodzianie dzięki piorunującej końcówce pierwszej połowy wygrali trzeci raz rzędu i trzeci raz nie tracąc gola!

Mecz zaczął się od cyrkowego zagrania Tupty, który w wyskoku piętą z metra chciał posłać piłkę do bramki. No, niestety się nie udało. A potem walka, walka i jeszcze raz walka. To się zawsze ceni, choć słabo ogląda.

Bardziej od meczu zwracał uwagę transparent kibiców łodzian: Chociaż zmiany nadszedł czas, zawsze będziesz jednym z nas – T. Stamirowski dziękujemy.

A na boisku? Biegali, starali się, ale składnych, groźnych akcji nie było. Gdy coś groźnego się działo, to i tak okazywało się bez znaczenia, bowiem sędziowie sygnalizowali pozycję spaloną.

Co się jednak odwlecze… Pawłowski posłał piłkę na skrzydło do Kozlovsky’ego. Słowak wpadł w pole karne, zwiódł obrońcę i podał do Shehu. Albańczyk przyjął, przymierzył i uderzeniem po długim rogu pokonał bramkarza Lechii.  Pierwszy celny strzał i jest bramka!

Gospodarzom było mało. W 45 minucie sfaulowany w polu karnym został dynamiczny Sypek. Niestety, kapitan Pawłowski, uderzając z jedenastki, trafił w poprzeczkę. Widzew się tym nie załamał. W doliczonym czasie goście zapomnieli, że Alvarez ma wyjątkowe umiejętności strzeleckie. Hiszpan sprytnym uderzeniem z rzutu wolnego (sugerował dośrodkowanie) zdobył drugiego gola. Przy okazji piłka odbiła się jeszcze od bliższego słupka. Szósty gol na koncie Alvareza.

No, trzeba przyznać, że końcówka (ostatnie osiem minut) pierwszej połowy w wykonaniu łodzian była piorunująca. Po prostu wstrząsnęła gdańszczanami.

W drugiej połowie gospodarzom grało się łatwiej, wszak mieli dwubramkową zaliczę. A mogło być wyżej. Tupta zachował się w polu karnym nie jak napastnik. W dogodnej sytuacji zamiast strzelać, wahał się, wahał. W końcu piłka trafiła do Sypka, a ten uderzył obok słupka.

Gościom mógł pomóc tylko przypadek. Neugebauer był bliski zamienienia dośrodkowania na gola. Na szczęście dla łodzian do tego nie doszło, bo też na stratę bramki nie zasłużyli. Podobnie jak w kolejnej groźnej sytuacji. Tym razem dobrą interwencją popisał się Gikiewicz. Widzew też miał szanse, ale Sobol (po podaniu Shehu) w sytuacji sam na sam trafił w bramkarza. Shehu też miał szansę, ale się pomylił.

Zwycięstwo na stadionie przy al. Piłsudskiego obejrzało 17 528 kibiców. 11 kwietnia o godz. 20.30 Widzew zagra w Kielcach z Koroną. Łodzianie wystąpią bez wykartkowanych: Hanouska i Żyry!

Widzew – Lechia Gdańsk 2:0 (2:0)

1:0 – Shehu (39), 2:0 -Alvarez (45+2, wolny)

Widzew: Gikiewicz – Therkildsen, Żyro, Volanakis, Kozlovsky – Hanousek – Sypek (67, Cybulski), Alvarez (83, Kerk), Shehu, Pawłowski (46, Czyż) – Tupta (67, Sobol)

Widzew. Dobra gra zaczyna się nie od najlepszego pressingu, tylko od skutecznej walki w defensywie

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Okazało się to prawdą, że to nie żaden najbardziej dopracowany pressing, a skuteczna gra w defensywie na zero z tyłu, jest podstawą do budowania futbolowego sukcesu. Widzew wygrał ważny mecz w Gliwicach z Piastem (2:0), bo lepiej lub trochę gorzej, ale szczęśliwie i skutecznie trzymał się tej zasady.

Wreszcie defensorzy zagrali na przyzwoitym ligowym poziomie bez większych wpadek, a skazywany na futbolowy niebyt bramkarz Rafał Gikiewicz stał się bohaterem spotkania. Miał cztery po prostu znakomite interwencje, które ratowały łodzian od utraty bramki. Wszem i wobec pokazał ostatnim niedowiarkom, że cały czas w trudnych sytuacjach można na niego liczyć.

A w czasach wielkiego widzewskiego przełomu grać nie jest łatwo. Wiadomo, że w nowych rozgrywkach będzie walczyć nowa, inna drużyna. Teraz się decyduje kto zostanie, a kto będzie musiał odejść. Trzeba sobie dawać radę walcząc pod taką presją. Przy okazji należy pamiętać, że walka o utrzymanie cały czas trwa. Łodzianom do bezpiecznych(?!) 40 punktów brakuje siedmiu oczek, a do zakończenia zmagań jeszcze osiem kolejek. Niby dopisanie sobie tylu punktów w tylu spotkaniach nie jest wysiłkiem ponad widzewską miarę, ale piłka nożna, szczególnie w Polsce wiele różnych i niespodziewanych rzeczy widziała.

4 kwietnia o godz. 20.30 Widzew podejmie Lechię Gdańsk. I nie będzie to futbolowa zabawa. Rywale z determinacją walczą o utrzymanie. W ostatniej kolejce sensacyjnie pokonali mistrza Polski – Jagiellonię 1:0. To ostrzeżenie dla Widzewa. W tej lidze nikogo nie wolno lekceważyć i z góry zapisywać sobie trzy punkty.

Cenne zwycięstwo w Gliwicach na nowe otwarcie Widzewa. Ważny krok w dobrą stronę!

Pod nowym przywództwem na najwyższych, jak i trenerskich szczeblach, Widzew bardzo chciał zrobić ligowy reset, zacząć grać lepszą, skuteczniejszą piłkę niż tę… ogoniastą, dającą zero satysfakcji i miejsce w dolnych rejonach tabeli. I łodzianie zrobili ważny krok w dobrą stronę. Wygrali po raz trzeci na obcym boisku, tym razem w Gliwicach, w czym duża zasługa Frana Alvareza oraz Rafała Gikiewicza.

Efekt nowej miotły pierwszy poczuł Hamulić, który znalazł się poza kadrą meczową. Za to w wyjściowej jedenastce pojawił się Pawłowski.

Zaczęło się znakomicie dla łodzian. Po podaniu Hanouska, przy biernej postawie defensywy Piasta, Alvarez miał czas i miejsce, żeby przygotować się na strzał z dystansu. I ten mu wyszedł znakomicie. Pod poprzeczkę, nie do obrony. Rozochocił się widzewiak. Próbował raz jeszcze, ale tym razem posłał piłkę metr od słupka.

Skoro nie Alvarez to Shehu. Hiszpan z kolei zapisał na swoim koncie asystę drugiego stopnia. Po jego znakomitym prostopadły podaniu piłkę dostał Sypek. Inteligentnie dograł ją wzdłuż bramki, a skierowanie jej przez Shehu z czterech metrów do pustej bramki było czystą formalnością.

Piast próbował zdobyć kontaktowego gola, ale uderzenia gliwiczan albo były niecelne, albo bronił je Gikiewicz (w tym trudny strzał Jirki), albo nie miały one znaczenia, gdyż piłkarze gospodarzy byli na pozycji spalonej.

W drugiej połowie Piast próbował, Widzew kontrolował (a przynajmniej się starał) i miał okazję na trzeciego gola. Plach złapał piłkę po główce Sobola. Mierzonym dośrodkowaniem popisał się Alvarez. Potem jednak już było zdecydowanie gorzej…

Odpowiedź gospodarzy była bardzo groźna, ale znakomitymi interwencjami (najpierw po strzale Tomasiewicza, potem po uderzeniu Jirki) popisał się Gikiewicz. Piast atakował z determinacją, zamykając łodzian na własnym przedpolu. Zdobył nawet gola, ale jak można się było spodziewać ze spalonego. Ważne, Gikiewicz zachował czyste konto, a Widzew? Mógł strzelić trzeciego gola! Shehu nie trafił w bramkę w sytuacji sam na sam (czy jednak nie był na spalonym?!).

4 kwietnia o godz. 20.30 Widzew podejmie Lechię Gdańsk.

Piast – Widzew 0:2 (0:2)

0:1 – Alvarez (7), 0:2 – Shehu (22)

Widzew: Gikiewicz – Therkildsen, Żyro, Ibiza, Kozlovsky – Hanousek – Sypek (77, Nunes), Shehu, Alvarez (64, Czyż), Pawłowski (54, Sobol) – Tupta (77, Kerk)

Czy wielkie, zainwestowane pieniądze pozwolą szybko zbudować kolejny Wielki Widzew?!

Widzew po zmianach właścicielskich i szkoleniowych chce znów być wielki i to jak najszybciej, już od przyszłego sezonu. Nie da się ukryć, że do realizacji tego celu potrzebne są wielkie pieniądze i takie mają w piłkarskiej spółce być, Mówi się o kwocie 90 milionów złotych.

Przyjrzymy się, jak jest teraz, posiłkując się Skarbem Kibica Przeglądu Sportowego. Obecny budżet łodzian -49,5 mln to więcej niż okolice ligowych – finansowych stanów średnich, a jednak nie pozwala on łodzianom bić się o miejsce w czołowej ósemce. Jak widać, same pieniądze szczęścia nie dają, ale nie da się ukryć, że są w futbolu bardzo potrzebne.

Popatrzmy na budżet najmocniejszych graczy w ekstraklasie, czołowej klubowej piątki ligi: Raków – 80 milionów złotych, Jagiellonia – 45 mln(!), Lech – 115 mln, Pogoń – 99,6 mln (przed zmianami własnościowymi – niewypłacalna!), Legia – 201 mln zł. Najniższy budżet – 18 mln zł – ma plasująca się… tuż za Widzewem – Puszcza.

Kasa, trzeba to przyznać wielka, jaką ma zapewnić Robert Dobrzycki z firmy Panattoni, stwarza perspektywę, daje nadzieję na lepsze jutro, wyzwala wielki optymizm, żeby nie powiedzieć entuzjazm wśród licznych kibiców. To jednak są solidne podstawy, fundament, na którym, tak się marzy, ma powstać kolejny Wielki Widzew.

Pieniądze zatem będą, trzeba je tylko mądrze wydać. To mają zapewnić ludzie, nie powiązani dotąd z polskimi układami i sieciami powiązać między dyrektorami sportowymi – trenerami, a firmami zajmującymi się promowaniem i sprowadzaniem piłkarzy. Bardziej obiektywni i rzetelni w działaniu. Współpracujący ze sobą dla dobra klubu! Oby tak było w rzeczywistości.

Marzenia, a rzeczywistość. Dziś trzeba twardo i skutecznie bić się o uratowanie ekstraklasy. Widzew po przerwie reprezentacyjnej zagra w Gliwicach z Piastem – 28 marca o godz. 18. Łodzianie mają w tej chwili 7 punktów przewagi nad strefą spadkową, Piast – 10. Oba kluby nie są na razie niczego pewne. Oba mają zatem, o co grać!

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑