Rezerwowy Pafka

Tag: piłka nożna (Page 22 of 39)

Koszmar, koszmar, koszmar. Polska prowadziła 2:0, ale co działo się potem?! Można było tylko rwań włosy z głowy! Kompromitacja piłkarskiej reprezentacji

W eliminacjach piłkarskich mistrzostw Europy pokazaliśmy, że nie potrafimy jednak grać w piłkę. Polacy spisywali się koszmarnie w drugiej połowie meczu w Kiszyniowie i doznali sensacyjnej porażki.

Plan był prosty. Trzeba było szybko strzelić bramkę i kontrolować grę. I tak się stało. Po dokładnej centrze Frankowskiego, główce Lewandowskiego z metra do bramki piłkę wepchnął Milik. Nowością było to, że to Polacy musieli prowadzić grę, a rywale czekać cierpliwie na skuteczną kontrę. Nasi chcieli zdobyć drugą bramkę i tego dopięli. Po dobrym zagraniu Kędziory, Milik zrewanżował się Lewandowskiemu. Duet napastników współpracował ze sobą jak za starych dobrych lat. Pięknie, pamiętajmy jednak o słabości rywala. Lewy zdobył 1500 bramkę w historii naszej reprezentacji. Rywale pierwszą ofensywną akcję przeprowadzili w 37 minucie.

Chłopcy do bicia – Mołdawianie pokazali sportową moc w pierwszej groźnej akcji drugiej połowy i w ogóle pierwszej groźnej akcji meczu w wykonaniu gospodarzy. Zdobyli gola, po prostej stracie piłki przez Zielińskiego i precyzyjnym strzale w róg.

Po pierwszym rzucie rożnym gospodarze zdobyli drugiego gola. Na szczęście napastnik rywali faulował i bramka nie została uznana. Faktem jest, że nasi zastosowali w tej fazie meczu niezbyt skuteczną… obronę Częstochowy, a potem nie potrafili wrócić do roli futbolowych profesorów. Ba, w sytuacji dwóch na jednego bramkarza (Kamiński, D. Szymański), mając pustą bramkę, nie byliśmy w stanie zdobyć gola. Z tej akcji będzie się pewnie śmiała cała futbolowa Europa. Fernando Santos złapał się za głowę, ja też!

W odpowiedzi po juniorskim błędzie Kędziory, Nicolaescu ograł jak dzieci naszych obrońców i doprowadził do wyrównania. Tak, proszę Państwa to działo się naprawdę! Po prostu sportowy koszmar.

A to nie był koniec. Szczęsny zachował się jakby pierwszy raz pojawił się na boisku w poważnym meczu i straciliśmy trzeciego gola!

Kadra Mołdawii wyceniana jest na 15 milionów euro, a Polski na 222 mln euro. W kadrze Mołdawii najwyżej wyceniany jest lewy obrońca Oleg Reabciuk z Olympiakosu Pireus, za którego trzeba zapłacić w granicach 4 milionów euro. A Polacy? Fachowy portal transfermarkt najwyżej wycenia Piotra Zielińskiego z SSC Napoli (35 mln euro) oraz Roberta Lewandowskiego z FC Barcelony (30 mln euro).

 Reprezentanci Polski po ewentualnym wywalczeniu awansu -mają partycypować w premii w w wysokości 9,25 mln euro (przy obecnym kursie daje to ponad 41,1 mln zł). Dostaną 25 procent tej kwoty. Wygląda na to, że naszym pseudoasom ta kasa przejdzie koło nosa, bo na razie szanse na wyjście z grupy są… marne. Po trzech meczach eliminacji mamy trzy punkty. Po prostu żałosne!

Mołdawia – Polska 3:2 (0:2)

0:1 – Milik (12), 0:2 – Lewandowski (34), 1:2 – Nicolaescu (48), 3:2 – Baboglo (85)

Polska: Szczęsny – Kędziora, Bednarek, Kiwior, Frankowski (64, Bereszyński), D. Szymański (83, Linetty), Zieliński, S. Szymański, Zalewski (64, Kamiński), Lewandowski, Milik (73, Świderski)

Czy jest gdzieś w Polsce, a może nawet na świecie, taki klub, jak ŁKS, który w jednym sezonie zanotowałby trzy spektakularne awanse!

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Gdyby ktoś bardzo chciał i to zgłosił, to pewnie ŁKS znalazłby się w Księdze Rekordów Guinnessa. Nie ma drugiego takiego klubu w Polsce, a być może na futbolowym świecie, który zanotowałby w jednym sezonie trzy tak spektakularne awans.

Pierwsza drużyna, choć zaczęła ligowe boje od 0:2 na swoim stadionie, skończyła zmagania I ligi na pierwszym miejscu i awansowała do ekstraklasy.

Drugi team nie zawiódł w ostatnim spotkaniu z Olimpią Zambrów i wywalczył promocję do II ligi, a trzeci team jeszcze przed końcem rozgrywek cieszył się z awansu do IV ligi.

Wisienkę na torcie dołożyli ełkaesiacy, uczniowie Szkoły Gortata, którzy wygrali Finał Pucharu Tymbarku w kategorii U-10.

Na pewno nie ma takiego opromienionego sukcesami futbolowego klubu w Polsce, a być może także w Europie i na świecie.

Jeżeli dodamy do tego, że ŁKS zadziwił Polskę tym, że wielki udział w sukcesie pierwszej drużyny mieli dwaj nastolatkowie Aleksander Bobek i Mateusz Kowalczyk i że udało się osiągnąć cel, grając bez środkowego napastnika, który zapisałby na swoim koncie kilkanaście bramek, to możemy sobie zdać sprawę z jakim futbolowym fenomenem mamy do czynienia.

Przypomnijmy ligowy bilans młodzieżowców ŁKS: 𝟳 goli, 𝟳 asyst, 𝟰 obronione karne.

Jaka będzie sportowa nagroda? Być może współudziałowcem klubu zostanie rodzina Platków, co pozwoli znaleźć dodatkowy, duży kapitał na jego dalszy rozwój.

Po 11 latach wrócą do ekstraklasy derby Łodzi. Ostatni raz do starcia ŁKS z Widzewem w najwyższej klasie rozgrywkowej doszło w sezonie 2011/12. Wówczas na stadionie Widzewa, wygrał ŁKS 1:0, przy alei Unii padł remis 1:1. W nowym sezonie, do pierwszego spotkania derbowego dojdzie już w 4. kolejce, na stadionie przy alei Piłsudskiego. Ten mecz zaplanowano na 12-13 sierpnia. Rewanż na Stadionie Króla, 17-18 lutego (21. kolejka). 

Pokonaliśmy Niemców (drugi raz w historii) na pożegnanie Jakuba Błaszczykowskiego

Po dziewięciu latach znów, po raz drugi w historii, pokonaliśmy Niemców. Drużyna narodowa godnie pożegnała Jakuba Błaszczykowskiego.

Reprezentacja Polski na galowo – mówili poznając skład naszej drużyny futbolowi eksperci. – Nie mogło być inaczej – twierdził trener Fernando Santos, który zdaje sobie sprawę, z wagi jaką Polacy przywiązują do pojedynków z tym akurat przeciwnikiem.

Zaczęło się wszystko źle, od kompromitacji.  Jak podają Sportowe Fakty na PGE Narodowym były używane „klaskacze” z… błędem ortograficznym. „Złóż w harmonijkę i udeżaj (powinno być: uderzaj!!!!) w dłoń kibicując naszym” – napisano. „Gdy głowa tak zajęta Kubą Błaszczykowskim, że zapominasz o… ortografii! To będzie trudny wieczór dla miłośników języka polskiego, wybaczcie. Drukarnia w prezencie ma u nas słownik” – komentuje na Twitterze oficjalny profil reprezentacji Polski, Łączy Nas Piłka, ale czy ta autoironia jest w stanie przykryć ortograficzną wpadkę.

„109. raz będziesz Dumą Narodu. To była wielka przyjemność, ale i honor, móc współdzielić z Tobą biało-czerwone emocje i wspólnie słuchać Mazurka Dąbrowskiego (…). Kuba, dzięki!” – napisał wielki kumpel Jakuba Błaszczykowskiego – Kamil Grosicki.

Błaszczykowski zagrał przez 16 minut. Miał okazje wyjść na dobrą pozycję, ale rywal był silniejszy i szybszy. Chciał zagrać sprytną prostopadłą piłkę w pole karne do Lewandowskiego, ale rywale wyczuli, o co mu chodzi i zatrzymali akcję.

W polskiej drugiej linii grali mistrz Włoch, mistrz Holandii i mistrz Grecji. Długo nie było widać tego na boisku. To Niemcy prowadzili grę, nasi schowani za podwójną gardą, szukali szansy w kontrataku. Mogliśmy stracić gola, po fatalnie wyrzuconej piłce z autu. Na szczęście dobrze interweniował Szczęsny.

Wystarczył jednak jeden rzut rożny. Po asyście S. Szymańskiego, Kiwior zdobył głową swojego premierowego gola w reprezentacji! To trzynasta bramka dla biało – czerwonych w meczach z Niemcami. Ta akcja pozwoliła Polakom grać odważniej, ciekawiej, zmuszając momentami rywali do bronienia swojego przedpola.

Niemcy zaczęli drugą połowę od świetnej interwencji Szczęsnego i poprzeczki. Polacy całkowicie oddali inicjatywę rywalom, ograniczając się do bronienia własnego przedpola. Znów z opresji ratował nas trzykrotnie Szczęsny – najlepszy piłkarz naszego zespołu. Pozostali bronili rozpaczliwie, wybijając piłkę jak najdalej od własnej bramki.

Polska – Niemcy 1:0 (1:0)

1:0 – Kiwior (31, głową)

Polska: Szczęsny – Kędziora, Bednarek, Kiwior, Bereszyński (72, Frankowski)- D. Szymański (76, Bielik)- Błaszczykowski (17, Skóraś), Zieliński (64, Slisz), S. Szymański (46, Linetty), Kamiński – Lewandowski (46, Milik)

Polacy grają w piątek z Niemcami, a ci w pojedynku z Ukrainą pokazali się niczym… łódzki Widzew

Piłkarska reprezentacja Niemiec zagrała w swoim jubileuszowym 1000 meczu kadry, niczym… łódzki Widzew. Trener Hansi Flick postawił na ustawienie trzema obrońcami. Jego podopieczni popełniali katastrofalne błędy w grze, pozwalając Ukraińcom łatwo, zbyt łatwo zdobyć trzy bramki. Rywale prowadzili 3:1, a wtedy szkoleniowiec Niemiec przestawił drużynę na grę czterema defensorami, wpuścił na boisko Kai Havertza, który pociągnął drużynę, dał impuls do lepszej, odważniejszej gry, strzelił kontaktowego gola,a dzięki udanej końcówce Niemcy doprowadzili do honorowego remisu 3:3. Dwa ostatnie gole padły w 83 minucie i doliczonym czasie gry.

Tak, dokładnie jest, jak się Państwu zdaje. Wypisz wymaluj mamy przed sobą wiosenne starcie Widzewa z Pogonią, gdzie też padł remis 3:3, a wyrównującego gola Martin Kreuzriegler zdobył w doliczonym czasie gry.

Statystyki Niemców są upokarzające. Wygrali tylko trzy z ostatnich dziewięciu meczów – z Omanem, Kostaryką i Peru. Równie szokujące jest to, że w ostatnich 14 spotkaniach tylko dwa razy zachowali czyste konto (2:0 przeciwko Omanowi i Peru) – podaje Onet.

A teraz przed nimi towarzyski mecz z reprezentacją Polski, będący pożegnaniem z kadrą Jakuba Błaszczykowskiego. Początek meczu Polska – Niemcy: 16.06.2023 (piątek), godz. 20:45. Transmisja TV: TVP 1, TVP Sport, Polsat Sport Premium 1.

Trener Fernando Santos zapowiedział, że będzie eksperymentował ze składem (czy wystawi Roberta Lewandowskiego?). Dla niego i słusznie o niebo ważniejszy jest mecz eliminacji Euro 2024 z Mołdawią 20 czerwca o godz. 20.45 w Kiszyniowie. Do tej pory nasi rywale uzyskali w eliminacjach dwa remisy (z Wyspami Owczymi 1:1 i Czechami 0:0). Polacy przegrali z Czechami (1:3) i pokonali Albanię 1:0.

Już za chwilę za chwileczkę… Rodzina Platków w ŁKS. Tomasz Salski nie ma obawy, że klub stanie się oknem wystawowym dla piłkarzy

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Jest blisko coraz bliżej. We wtorek Philip Platek, inwestor zainteresowany ŁKS spotkał się z Tomaszem Salskim, obecnym właścicielem piłkarskiej spółki. Jeszcze krok i zostanie głównym akcjonariuszem.

Łodzianie zrobili wszystko, żeby tak właśnie się stało. Sportowo i organizacyjnie. W pięknym stylu wywalczyli awans do ekstraklasy, choć przed sezonem dawano im niewiele szans, wyszli z zadłużenia, zdobyli licencję na grę w najwyższej klasie, utrzymują dobre relacje z władzami miasta, a kibice pokazali, że można radośnie i spokojnie świętować awans. Wszystko jest zatem na tak, teraz trzeba tylko złożyć ostatnie podpisy.

– ŁKS ma nowy stadion, zaplecze treningowe, rozwija klubową akademię. Mają dobre relacje z miastem, jest duża baza fanów. Również miasto Łódź się rozwija, jest tam wszystko, czego potrzeba. Do tego jest dobrze, centralnie położone. Oczywiście, ostatnie lata były dla klubu trudne, ale myślę, że najgorsze już za nimi, że sporo spraw już tam wyczyszczono –  mówił w rozmowie ze Sportowymi Faktami Philip Platek.

Tomasz Salski w wywiadzie dla tygodniach „Piłka Nożna”: – Może trudno w to uwierzyć, ale to oni znaleźli mnie. Poprzez platformę LinkedIn skontaktował się ze mną przedstawiciel rodziny Platków i tak doszło do rozmów. Jestem pewien, że doprowadzimy je do końca. Dobry wujek z Ameryki jeszcze nie jest udziałowcem. (…) Dotychczasowi akcjonariusze nie sprzedają udziałów panu Platkowi, tylko podnosimy kapitał, a za odpowiednie środki inwestor obejmuje nowe akcje. (…) Ile włożą w ten projekt? Oczekuję przynajmniej takiego samego wkładu w klub jak mój, więc około kilkunastu milionów złotych.

W ŁKS zgodziliśmy się co do celów piłkarskich, mam przekonanie, że będą one realizowane. Nie musi to oznaczać, że skłócą się dwie filozofię – nasza by promować wychowanków i inwestora, by sprzedawać wyróżniających się graczy. Polska jest bardzo dobrym rynkiem sprzedażowym, wielkie inwestycje infrastrukturalne w akademie pozwalają w lepszym stopniu szkolić. Liczę na to, że oprzemy naszą piłkę na młodych bez konieczności narzucania przepisu o młodzieżowcu czy Pro Junior System. Nie mam obawy, że ŁKS stanie się oknem wystawowym dla piłkarzy przed ich sprzedażą, bo jeśli tak by miało być, to znaczy, że musielibyśmy grać w europejskich pucharach, zdobywając miejsce na podium w Ekstraklasie. Taką perspektywą nasi fani chyba nie pogardzą, prawda?

Widzew. Prawda jest taka, że piękna historia nie wystarczy. Nikt nie zagra dla łódzkiego klubu za czapkę gruszek!

Czy w Widzewie czas zatrzymał się czterdzieści lat temu, a wszyscy żyją tym, jak budowano nie da się ukryć wyjątkowy, wspaniały zespół w tamtych czasach?Wiceprezes Widzewa Maciej Szymański powiedział swoje transferowe credo: – Jeśli dla kogoś głównym czynnikiem są pieniądze, nie trafi do nas.

Przekaz poszedł w futbolowy świat. Od razu wiadomo, że łodzianie nie będą rozdawać kart na rynku transferowym. Nic dziwnego, że do łódzkiego klubu nie trafili: Maxime Dominguez, Dani Ramirez czy Łukasz Zwoliński. Wybrali innych pracodawców. Trzeba się będzie zadowalać przeciętniakami, którzy oby nie ciągnęli zespołu w dół, jak to niestety robił wiosną jedyny zimowy nabytek, reprezentant Łotwy(!) Andrejs Ciganiks.

Wiceprezes Widzewa patrzy na transfery inaczej niż cały świat. Dziś nie są najważniejsze: marka klubu, jego sportowa wartość, tylko kasa, którą klub może zawodnikowi zapłacić. Jeżeli klubu nie stać będzie na zakup konkretnego piłkarza, to żadnych sentymentów nie będzie, on szybko znajdzie sobie innego pracodawcę na lepszych dla siebie warunkach. Tak to jest i żadne słowne zaklęcia wiceprezesa Widzewa tego nie zmienią.

A drastycznym przykładem tego, jak dziś jest zbudowany futbolowy, transferowy świat, pokazuje historia najlepszego gracza minionego roku – Karima Benzemy. Bycie liderem Realu Madryt, wywalczenie fury zaszczytów z zespołem ze stolicy Hiszpanii, nie miało żadnego znaczenia. „Kapitan, który wcześniej zgodził się przedłużyć umowę do 2024 roku, teraz zaakceptował saudyjską ofertę w wysokości 200 mln euro bez podatku za dwa sezony” – pisze wprost „Mundo Deportivo”. I niestety pisze prawdę, o której w Widzewie nie chcą pamiętać.

ŁKS i Widzew. Jedni na wozie, drudzy pod wozem. Co zrobić z tymi, którzy dołują?

ŁKS miał piłkarza – Pirulo, który poprowadził drużynę do bezcennego zwycięstwa. Widzew miał do 33 minuty (kontuzja) też lidera zespołu – Bartłomieja Pawłowskiego, ale niestety zespół nie próbował nawet wejść na jego poziom gry. Nic dziwnego, że ŁKS w arcyważnym meczu pokonał Resovię 2:1, a Widzew doznał kolejnej upokarzającej porażki, tym razem z Radomiakiem 1:3.

Przypadła mi do gustu nieco ironiczna, ale celna opinia pana Radka Wilka na Twitterze o Widzewie: Nie ma co się stresować. Piłkarze po prostu nie realizowali założeń taktycznych, zaskoczyła nas temperatura i to, że Radomiak potrafił grać w piłkę nożną. Wyciągniemy przecież wnioski, chcemy zagrać lepiej przed naszą publicznością i zakończyć ten sezon zwycięstwem.

Jest postęp w Widzewie. Trener Janusz Niedźwiedź nie gadał już na okrągło, jak zwykł robić to ostatnio i ubarwiać rzeczywistość, tylko stwierdził wprost: – Wygrał zespół lepszy. Nie byliśmy w stanie dopasować się poziomem do gry Radomiaka. Nie było momentu, w którym mogliśmy wrócić do gry, przejąć inicjatywę, wziąć sprawy w swoje ręce. Szczególnie druga połowa bardzo mnie boli. I nie chodzi tylko o stratę bramkę, ale sposób, w jakim graliśmy. Nie będziemy zakłamywać rzeczywistości, każdy widział, że źle wyglądaliśmy w każdym elemencie.

Nie zazdroszczę, pod względem sportowym, mentalnym, charakterologicznym sytuacja w zespole jest podbramkowa!

ŁKS jest bardzo bliski osiągnięcia celu – awansu do ekstraklasy. Brakuje mu punktu, który musi zdobyć w dwóch ostatnich meczach. Swoje aspiracje potwierdził w spotkaniu z Resovią.

Znamienne słowa trenera rywali – Mirosława Hajdy (za Sportowymi Faktami): Gratuluję ŁKS nie tylko zwycięstwa, ale myślę że też awansu, bo na to się zanosi. ŁKS potwierdził, że jest na pierwszym miejscu nieprzypadkowo. Gdybym policzył sytuacje ŁKS, było ich na tyle dużo, że można ten zespół chwalić także za grę. To zespół kreatywny i za to trzeba chwalić.

Trener łodzian – Kazimierz Moskal: – Zostały dwie kolejki, jesteśmy w grze i mamy wszystko w swoich rękach. Jestem ostrożny w takich sytuacjach. To wciąż jeden krok, który trzeba postawić. Zagraliśmy bardzo dobry mecz i kiedy wydawało się, że mamy już wszystko pod pełną kontrolą, dostaliśmy bramkę i znowu było nerwowo. Z przebiegu całego spotkania było to jednak absolutnie zasłużone zwycięstwo. Cieszymy się z tego, co mamy, bo te trzy punkty dla nas są niezwykle ważne.

Płacz i zgrzytanie zębów. Widzew przegrał 14 ligowy mecz, tym razem z Radomiakiem

Czarna rozpacz, a raczej czarne dni Widzewa. Drużyna przegrała 14 mecz w sezonie, w tym 6 na obcym boisku, po przerwie nie mając wiele do powiedzenia. Niestety, teraz więcej niż o grze zespołu, mówi się o tym co organizacyjnie dzieje się w klubie

Mecz zaczął się od mocnego uderzenia. W ciągu 60 sekund padły dwie bramki. Najpierw do siatki, w 6 min uderzeniem z 16 metrów trafił Castaneda, za chwilę sytuację, sam na sam wykorzystał Terpiłowski. Łodzianie poszli za ciosem. Znów na listę strzelców wpisał się Terpiłowski, ale był na spalonym. Bombę Pawłowskiego obronił Kobylak. Niestety, najlepszy ostatnio gracz łodzian z powodu urazu musiał zejść z boiska.

Nie trafili łodzianie, udało się to gospodarzom. Po centrze z prawej strony, uderzeniem z 15 metrów trafił do siatki Abramowicz. Był to klasyczny gol do szatni, zdobyty w ostatniej fazie pierwszej połowy.

Na początku drugiej połowy Radomiak chciał pójść za ciosem. Zyskał przewagę, co nie przekładało się na stuprocentowe sytuacje. Do czasu. Po godzinie gry Sarmiento z pięciu metrów posłał piłkę obok słupka bramki Ravasa. Potem Semedo przegrał pojedynek sam na sam z Ravasem. Potem jednak skierował piłkę do siatki. I było po meczu. W drugiej połowie Widzew nie miał wiele do powiedzenia.

Radomiak – Widzew 3:1 (2:1)

1:0 – Castaneda (6), 1:1 – Terpiłowski (7), 2:1 – Abramowicz (45), 3:1 – Semedo (85)

Widzew: Ravas – Stępiński, Żyro, Kreuzriegler – Milos, Shehu, Kun, Nunes (46, Zieliński) – Terpiłowski, Ciganiks (83, Zjawiński) – Pawłowski (33, Hansen, 73, Sypek)

Pirulo sprawił, że ŁKS o kroczek od awansu do ekstraklasy!

Symboliczne. ŁKS odniósł bezcenne zwycięstwo, dzięki swemu najlepszemu piłkarzowi. Pirulo zdobył 16 i 17 bramkę dla łodzian, a zespół odniósł bezcenne zwycięstwo.

Trener Moskal postawił na tych samych środkowych obrońców, co w ostatnim spotkaniu. Na lewej obronie pojawił się Tutyskinas.

Po kwadransie gry sytuację miał ŁKS, ale prostopadłe podanie do wychodzącego na czystą pozycję Trąbki, zablokował Adamski.

Potem oba zespoły miały swoje szanse. Pinrdoch kapitalnie obronił strzał z kilku metrów Janczukowicza, po dobitce Szeligi piłka przeleciała wzdłuż pola bramkowego. W odpowiedzi Chuchro minimalnie chybił. Trudno sobie wyobrazić, że ŁKS w 26 min. nie prowadził. Pirulo znakomicie zagrał do Janczukowicza, a ten z dwóch metrów trafił w bramkarza.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Przy próbie pressingu goście stracili piłkę. Piłkę przejął Janczukowicz, zagrał do Pirulo, a ten przebiegł z nią kilka metrów wzdłuż linii bramkowej, gdy był na wprost bramki strzelił nie do obrony! Hiszpan miał okazję na drugiego gola, ale przegrał pojedynek sam na sam z Pindrochem.

Na początku drugiej połowy mogło być 2:0, ale rywal w ostatniej chwili uprzedził Kowalczyka. Znów sprawy w swoje ręce wziął Pirulo. Po jego strzale i rykoszecie, piłka wylądowała w bramce.

W końcówce zrobiło się bardzo nerwowo, bo rzeszowianie zdobyli kontaktowego gola, gdy fatalnie minął się z piłką Bobek. Sędzia… Marciniak doliczył sześć minut. Resovia miała szansę, ale uderzeni Garcii zostało zablokowane. Uff, łodzian od ekstraklasy dzieli punkt, który muszą zdobyć w dwóch ostatnich meczach

Kibice zaopatrzyli się w wyjątkowe szaliki wydane z okazji 25. rocznicy zdobycia mistrzowskiego tytułu i inspirowane trykotami z 1998 roku.

 

ŁKS – Resovia 2:1 (1:0)

1:0 – Pirulo (30), 2:0 – Pirulo (61), 2:1 – Garcia (87)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Dąbrowski, Marciniak, Tutyskinas (86, Monsalve) – Trąbka, Kowalczyk, Mokrzycki – Pirulo (86, Balongo), Janczukowicz (75, Jurić), Szeliga (67, Śliwa)

ŁKS musi pamiętać, że ma jeszcze do wykonania nie kroczek, a trzy poważne ligowe kroki, żeby spełnić marzenia

Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie wierzę, że ŁKS zaprzepaści taką szansę i przez własną nieudolność(?!) straci wyjątkową szansę bezpośredniego awansu do ekstraklasy. W decydującej fazie zmagań, takie wahania formy z wielkiej sportowej góry (mecz z Wisłą) w sportową przepaść (porażka z outsiderem z Nowego Sączu), po prostu liderowi nie przystoją i pokazują, że przy ewentualnym awansie do ekstraklasy będą spychały zespół na margines.

Cieszy szczerość, odwaga osobista i przyznanie się do błędu trenera Kazimierza Moskala, który mówi:

– Po meczu z Wisłą nieprzygotowani byliśmy mentalnie na to spotkanie i w dużej mierze to jest moja wina. Nie zrobiłem wystarczająco dużo, aby do tego spotkania zespół był przygotowany. Biorę to na siebie, bo w takich meczach, kiedy zespół jest liderem, nie może sobie pozwolić na stratę punktów w meczu z ostatnią drużyną w tabeli. Jeśli nie strzela się w takich sytuacjach, jakie mieliśmy przy 0:0 oraz przy 1:0, to trudno oczekiwać dobrego wyniku. Może za dużo euforii było po meczu z Wisłą możliwe, że już za bardzo uwierzyliśmy, że to jest ten mały kroczek, ale jeszcze są trzy kroki do zrobienia.

Pokutuje brak klasowego napastnika, który dawałby gwarancję zdobycia kilkunastu bramek w sezonie i wyciągania zespołu z trudnych ligowych sytuacji, ale… Gdy pojawiają się trudności – nie najlepsze boisko, rywal ustawiający autobus przed własnym polem karnym, łódzka drużyna traci swą sportową moc. Gra w jednym tempie, bez pomysłu, liderzy na wiele minut znikają z boiskowych radarów. Taka chimeryczna postawa nie przystoi drużynie, która ma ekstraklasowe ambicje.

Kazimierz Moskal mówi: Łatwiej nam grać z drużynami, które grają otwarty futbol.

Takiej piłki nożnej trudno spodziewać się niestety po kolejnym ligowym rywalu łodzian. Resovia (niedziela, godz. 12.40, al. Unii) ma bowiem w pamięci, że grając otwarty futbol w jesiennej rundzie rozgrywek, przegrała z ŁKS na własnym boisku 0:3. Teraz na pewno wyciągnie wnioski z tego pojedynku.

A może jednak się mylę i rzeszowianie, którzy nabrali wiatru w żagle po ostatnim zwycięstwie z Chojnicznaką, postawią na futbolową odwagę i fantazję?

Fot. Łukasz Skwiot/Cyfrasport/ŁKS Łódź

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑