Rezerwowy Pafka

Tag: piłka nożna (Page 23 of 39)

Wielka ligowa sensacja. Outsider ograł lidera! Przeklęte dla ŁKS boisko w Niepołomicach

Przed meczem trener i piłkarze ŁKS wiedzieli, że do awansu do ekstraklasy potrzebują jeszcze czterech punktów. Gracze Sandecji z kolei zdawali sobie sprawę, że porażka z liderem pogrzebie ich nawet matematyczne szanse na utrzymanie. Pojedynek lidera z outsiderem miał zatem swoją wysoką stawkę. I zakończył się sensacyjnym triumfem outsidera. Przeklęte boisko w Niepołomicach. Tu łodzianie przegrali z Puszczą,a teraz ulegli Sandecji. Mają trzy punkty przewagi nad Ruchem i pięć nad Wisłą. Do zakończenia zmagań trzy kolejki.

Zaczęło się fatalnie. Niewykorzystane sytuacje się mszczą. Szeliga przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Sandecji, a za chwilę pod własną bramką przeciął strzał Boczka tak niefortunnie, że trafił do własnej bramki! Była to pierwsza akcja gospodarzy na połowie łodzian. Od razu dodała im odwagi. Sandecja coraz śmielej i groźniej atakowała bramkę ŁKS. Bliski zdobycia drugiego gola był Walski, ale się minimalnie pomylił.

Pod koniec pierwszej połowy po rzucie rożnym Dąbrowski trafił do siatki, ale arbiter uznał, że wcześniej faulowany był Wróbel.

ŁKS od początku drugiej połowy osiągnął zdecydowaną przewagę i mógł z niej wyniknąć wyrównujący gol, ale po dobrym zagraniu Szeligi Pirulo nomen omen strzałem z… 13 metrów, trafił wprost w bramkarza. W odpowiedzi bomba Pawłowskiego wylądowała na słupku. ŁKS próbował, ale jak to w Niepołomicach robił to wolno i niedokładnie. Gospodarze ustawili autobus przed własnym polem karnym, z którym goście nie byli w stanie sobie poradzić, Bili głową w mur i go niestety nie przebili, choć mogli w doliczonym czasie. Po główce Juricia znakomitą interwencją popisał się Nomm.

Kolejny mecz ełkaesiaków w niedzielę 21 maja z Resovią na stadionie Króla.  Początek, godz. 12.40.

Sandecja Nowy Sącz – ŁKS 1:0 (1:0)

1:0 – Szeliga (12, samobójcza)

ŁKS: Bobek – Dankowski (80, Nowacki), Dąbrowski, Marciniak, Spremo – Trąbka (85, Kort), Kowalczyk (69, Śliwa), Mokrzycki – Pirulo, Janczukowicz (46, Jurić), Szeliga (80, Wszołek)

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Widzew musi się zmierzyć z ostatnim bilansem trenera Górnika Jana Urbana – jest imponujący!

W sobotę o godz. 20 zespół, który wygrzebał się z ligowych kłopotów – Widzew podejmie inny zespół, któremu spadek już nie grozi czyli Górnik. Pytanie, kiedy oba zespoły znów będą grać na poziomie pozwalającym walczyć o ligowe medale?

Na razie łodzianie muszą się zmierzyć z bilansem powołanego na ratunek w trybie awaryjnym trenera Jana Urbana, który nie po raz pierwszy i nie ostatni pokazał, że jest fachowcem z prawdziwego zdarzenia.

Bilans Jana Urbana po powrocie do Górnika: 4 wygrana, 1 remis, 1 porażka, bramki 8-2. W ostatnim meczu 2:0 z Wartą. Bardzo dobry mecz Lukasa Podolskiego i atomowy skuteczny strzał Roberta Dadoka.

Jan Urban: Kiedy widzisz, że zespół funkcjonuje, że jest to rzeczywiście kolektyw jest zdecydowanie łatwiej. Obracamy się w wąskiej grupie piłkarzy, bo nie ma czasu na eksperymenty. Nie ma czasu, aby odbudowywać nie wiadomo ilu zawodników, a ta atmosfera jest naprawdę dobra.

Osobista dygresja. Pamiętam doskonale, jak dobrym piłkarzem był Jan Urban. O takich polska liga może dziś tylko pomarzyć. Pamiętam, że po jednym z meczów Górnika, gdy strzelił gola marzenie napisałem, że futbolowa Europa zawitała do Zabrza.

Prezes Górnika Adam Matysek, którego już nie kochają kibice, zapowiada, że wkrótce zostaną podpisane nowe umowy z Podolskim i Urbanem. Czy to będzie krok prowadzący zabrzan w nowym sezonie w górne rejony ekstraklasy?

Czekamy z niecierpliwością na to, co stanie się w Widzewie. Czy Janusz Niedźwiedź dostanie asystenta od przygotowania mentalnego? Czy w drużynie dojdzie do kolejnej karowej rewolucji czy tylko ewolucji? Oby nie powtórzyła się sytuacja z zimy, gdy dla Widzewa okienko transferowe okazało się wielkim niewypałem!

Janusz Niedźwiedź w kanale „Rozmowy Tylko Sportowe”: Musimy przeanalizować nasz ostatni, trudniejszy okres i to, jak poszczególni zawodnicy sobie radzili. Musimy sobie też powiedzieć jasno, że jeśli wzmocnimy się dwoma lub trzema zawodnikami, to jeszcze pamiętajmy, że potrzebujemy młodzieżowców. Wciąż patrzymy też na kwestię tego, co  będzie z zawodnikami, którym kończą się kontrakty. Jesteśmy blisko konkretnych decyzji i ich finalizacji. Najpierw będą to nasze wewnętrzne rozmowy, a potem zostanie to przekazane zawodnikom. Każdy z nich wciąż walczy o to, żeby zostać w klubie i zapracować na to, żeby móc grać w Widzewie. Nie zamykałbym się teraz w żadnej konkretnej liczbie transferów.

Dwóch widzewiaków – Dominik Kun i Daniel Mąka – to kolejni piłkarze, którzy zapisują się pozytywnie w historii klubu!

Dwóch niewysokich, ale wielkich sercem i duchem piłkarzy właśnie na trwale zapisuje się w historii Widzewa. 30-letni Dominik Kun (173 cm wzrostu) jest piłkarzem, który strzelał kluczowe bramki dla łódzkiego zespołu. Najpierw jego trafienie dało awans do ekstraklasy, a teraz zapewniło utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywek.

Na dodatek ten ostatni sukces piłkarz przypieczętował jedną z najładniejszych, najbardziej odważnych i skutecznych akcji w tegorocznych rozgrywkach. To o rajdzie przez pół boiska, oszukaniu kilku rywali i strzale nie do obrony w przeciwległy róg bramki, mówi cała Polska, a akcję Dominika porównuje się z atakiem młodego Leo Messiego!

35-letni Daniel Mąka (171 cm wzrostu) przez wiele lat był sercem łódzkiej drużyny, teraz jest kapitanem drugiego zespołu. I właśnie w tym teamie dokonał wyjątkowej sztuki, zdobył bramkę numer 100 dla Widzewa!

Mąka zaczął swoją przygodę z Widzewem w sezonie 2016/2017, w pierwszym spotkaniu reaktywowanej drużyny po awansie do III ligi. Podopieczni Marcina Płuski, na boisku SMS przy ul. Milionowej wygrali ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki, a Daniel Mąka zdobył oba gole. Potem strzelał bramki jak na zawołanie, choć trudno go nazwać klasyczną dziewiątką. Tę sztukę zdobywania goli kultywuje do dziś. W barwach drugiej drużyny w IV lidzew tym sezonie już 24 razy wpisywał się na listę strzelców, a do końca zmagań jeszcze osiem spotkań!

Obaj piłkarze zasługują na szacunek i coś więcej. Dominik Kun zasłużył sobie na zaufanie sztabu szkoleniowego i dostanie szansy na bronienie barw zespołu w nowym sezonie. Daniel Mąka, gdy wszystko w lidze dla Widzewa jest już jasna, powinien zostać doceniony powołaniem do pierwszej drużyny i dostaniem szansy na występ w meczu ekstraklasy!

Daniel Mąka: – Gdybym miał wszystko podsumować, musiałbym pewnie opowiadać o tym kilka kolejnych dni. Mam nadzieję, że spełniłem oczekiwania które pojawiły się względem mojej osoby, gdy przychodziłem do drużyny w trzeciej lidze. Wierzę, że zostanę pozytywnie zapamiętany, bo dawałem z siebie wszystko. Serce, charakter, walka – jestem dumny z tego, co zostawię po sobie w Widzewie.

Trzeba też pamiętać, że Mąka może do dziś grałby w pierwszej drużynie. gdyby nie kontuzja odniesiona na początku listopada 2019 roku w spotkaniu z Resovią. Mąka zszedł z boiska w 50 minucie i ponownie pojawił się na murawie dopiero po siedmiu miesiącach, kiedy to wznowiono rozgrywki po okresie pandemii koronawirusa!

Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Lider – ŁKS gra z outsiderem. Jest faworytem, ale w tej lidze pełnej niespodzianek o zwycięstwo trzeba walczyć w każdym meczu od pierwszej do ostatniej minuty!

Nie da się ukryć, mecz ŁKS z Wisłą Kraków (3:2) był znakomity. Na dodatek, co warte podkreślenia, w drużynie lidera w wyjściowej jedenastce znalazło się aż ośmiu polskich piłkarzy. W stu procentach zgadzamy się z opinią trenera Kazimierza Moskala, który mówi: Chciałbym, żeby w ogóle w polskich drużynach grało więcej naszych zawodników, najlepiej młodych, którzy wcale nie odbiegają umiejętnościami. Tak trzymać!

Łodzianie są o krok od awansu do ekstraklasy, ale jeszcze promocji nie wywalczyli. Muszą starać się i to bardzo dalej.

Fortuna 1. Liga: terminarz meczów drużyn walczących o bezpośredni awans (za sport.tvp.pl):

ŁKS: Sandecja (14.05, 12:40, wyjazd), Resovia (20.05, dom), Arka (27.05, wyjazd), Odra (3.06, 17:30, dom)
RUCH:
 Arka (13.05, 17:30, wyjazd), Odra (20.05, dom), GKS Katowice (27.05, wyjazd), GKS Tychy (3.06, 17:30, dom)
WISŁA:
 Bruk-Bet (12.05, 20:30, dom), Podbeskidzie (20.05, wyjazd), Zagłębie Sosnowiec (27.05, dom), Górnik Łęczna (3.06, 17:30, wyjazd)
BRUK-BET:
 Wisła Kraków (12.05, 20:30, wyjazd), Sandecja (20.05, dom), Resovia (27.05, wyjazd), Arka (3.06, 17:30, dom)
PUSZCZA:
 GKS Katowice (13.05, 15:00, wyjazd), GKS Tychy (20.05, dom), Skra (27.05, wyjazd), Chrobry (3.06, 17:30, dom)

W tabeli: ŁKS ma 59 zdobytych punktów, Ruch – 53, Termalika – 52, Puszcza i Wisła – po 51 oraz Resovia – 46 punktów.

Lider zagra w najbliższej kolejce z outsiderem – Sandecją (w Niepołomicach), który w ostatniej kolejce przegrał z Chojniczanką 0:2. – Nie poddajemy się i będziemy w tych czterech ostatnich meczach nadal grać odważnie, spróbujemy uzbierać jeszcze parę punktów – powiedział trener Sandecji – Tomasz Kafarski.- Sandecja napędzała się, była groźnym przeciwnikiem, momentami zepchnęła nas mocno do głębokiej defensywy, mocno biła stałe fragmenty. W piłce liczy się jednak to, co wpadnie do siatki – dodał szkoleniowiec z Chojnic Krzysztof Brede.

Sandecja 14 razy strzelała na bramkę rywali (siedem celnie). Przeprowadziła 61 niebezpiecznych ataków. To pokazuje, iż choć doskwiera drużynie brak skuteczności, nie jest ona chłopcem do bicia.

Wszystko wskazuje na to, że w Nowym Sączą łatwo o punkty nie będzie.

Po meczu z Wisłą tygodnik Piłka Nożna w jedenastce kolejki umieścił trzech ełkaesiaków. Wyróżnieni zostali, Michał Mokrzycki (autor dwóch asyst), Mateusz Kowalczyk oraz Piotr Janczukowicz. Wyróżnienia wyróżnieniami, ale jedno jest pewne. ŁKS w Nowym Sączu znów musi być walczącą przez 90 minut drużyną na dobre i złe, mającą pomysł na zwycięstwo! Znów ulegnie zmianie defensywa łodzian. Po raz ósmy ujrzał żółtą kartkę Nacho Monsalve i musi pauzować jeden mecz. W tej sytuacji parę stoperów stworzą pewnie Adam Marciniak i Maciej Dąbrowski. Muszą dać radę, podobnie jak pozostali ełkaesiacy!

Zdjęcia Radosław Jóźwiak/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Bohater Dominik Kun. Odwaga i fantazja w sporcie, w tym w futbolu, są bezcenne

Moje dobre rady przed meczem w Legnicy zdały się psu na budę. Sukcesu nie przyniosło ustawienie tramwaju przed własnym polem karnym i dalekie podanie na aferę na Jordi Sancheza.

Okazało się, że triumfowała odwaga, sportowa fantazja i umiejętności. Dominik Kun musi zostać w klubie, bo stał się jego ikoną. Bramka szybkiego, przebojowego pomocnika dała łodzianom awans do ekstraklasy, a teraz utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, po pokonaniu Miedzi w Legnicy 1:0.

Lubię takie akcje, to jest mój atut, więc z tego korzystamy. Osiągnęliśmy cel, przed sobą mamy jeszcze trzy spotkania, więc będziemy musieli postawić sobie nowe cele i powalczyć o jak najwyższe miejsce – powiedział Dominik Kun.

Skuteczny atak pomocnika przez połowę boiska to jedna z najbardziej spektakularnych, widowiskowych akcji w całych rozgrywkach ekstraklasy. Odwaga, odwaga i jeszcze raz odwaga zaprocentowała. Wcześniej impuls do takich akcji dał lider drużyny Bartłomiej Pawłowski, ale jego przebojowe akcje były nieskuteczne. W jego ślady poszedł Kun…

Jeszcze jeden piłkarz powinien zostać doceniony – za przewidywanie wydarzeń i sprawność fizyczną. Znakomita interwencja Patryka Stępińskiego po rzucie wolnym na linii bramkowej uchroniła Widzew od straty gola.

29-letni piłkarz do historii Widzewa przeszedł w ubiegłym roku. To jego gol dał klubowi z Serca Łodzi awans do ekstraklasy po 8 latach. W ostatniej kolejce sezonu Kun pokonał bramkarza Podbeskidzia Bielsko-Biała i Widzew wygrał 2:1. Później była wielka feta.

– Widziałem trochę wolnego miejsca, w pierwszym momencie chciałem strzelać, ale pobiegłem przed siebie i uderzyłem. Weszliśmy na boisko z Hansim, mieliśmy trochę wszystko rozruszać. Weszliśmy po akcji, w której się w cudowny sposób obroniliśmy, więc pomyśleliśmy, że to jest odpowiedni moment, żeby zaatakować. Tak się stało. Wszyscy zmiennicy pokazali się z dobrej strony, ale wielką robotę zrobili również zawodnicy pierwszego składu, którzy od początku dobrze bronili i zmęczyli przeciwnika – stwierdził Dominik.

Teraz, w sobotę, rywalem Widzewa będzie Górnik Zabrze. – Przed nami mecz z Górnikiem i bardzo nam zależy, żeby pokazać się w nim z jak najlepszej strony. Dzisiaj było widać postęp w porównaniu do poprzednich spotkań. Musimy wybronić wszystkie sytuacje z tyłu, a z przodu zawsze coś strzelimy. Na tym musimy budować. Chcemy jak najlepiej zakończyć ten sezon – powiedział piłkarz.

Janusz Niedźwiedź: Długo czekaliśmy na to zwycięstwo, wszystkim nam zaczęło to już ciążyć. Nie wygrywaliśmy, choć miewaliśmy także dobre momenty. Nadeszło przełamanie, które doda zespołowi wiary w to, że to co robi może być skuteczne. Będziemy teraz podchodzić do ostatnich spotkań bez obaw na temat tego, co się może wydarzyć. Będziemy mieć wysoko podniesione głowy. Utrzymanie przestanie być tematem numer jeden, ze spokojną głową będziemy mogli przygotować się do spotkania z Górnikiem Zabrze. Chcemy iść za ciosem.

Grzegorz Mokry: Wiedzieliśmy, że Widzew jest najlepszą drużyną ekstraklasy pod kątem gry w ostatnim kwadransie, a mimo to daliśmy się zaskoczyć. Straciliśmy piłkę, zawodnik rywala podprowadził ją przez kilkadziesiąt metrów i zdobył gola. Powinniśmy byli przerwać jego akcję dużo szybciej. Ten błąd kosztuje nas bardzo dużo.

Uff, Widzew przerwał złą passę. Wygrał po raz pierwszy od 17 lutego i zapewnił sobie utrzymanie w ekstraklasie

Oba zespoły czekały na ligowe zwycięstwo od 21 kolejki czyli od połowy lutego. I ta sztuka udała się Widzewowi, dzięki złotej bramce Kuna. Ta wygrana, druga w rundzie wiosennej (dziesiąta w sezonie), zapewniła łodzianom utrzymanie w ekstraklasie

Piłkarze Miedzi przystąpili do meczu na luzie, chcąc na pożegnanie z ekstraklasą pokazać dobry futbol i już w 10 minucie mogli prowadzić. Strzał Velkovskiego z rzutu wolnego odbił Ravas, do piłki doszedł jeszcze Henriquez, Minimalnie się pomylił, uderzając piłkę głową trafił w… słupek .Łodzianie się nie przestraszyli. Próbowali groźnie kontratakować, przechwytując piłkę w środku pola. Brakowało jednak decydującego zagrania, otwierającego drogę do bramki.

W 29 min powinno być 1:0 dla gości. Pawłowski, strzelając z rzut wolnego, trafił w poprzeczkę. Dobijał piłkę głową przez nikogo nie atakowany Żyro. I co zrobił? Uderzył ją tak nieudolnie, że ta poszybowała nad poprzeczkę. W kolejnej akcji Pawłowski minął trzech rywali, ale niestety strzelił bardzo niecelnie. Po kolejnym rajdzie między rywalami Pawłowski od komentatorów zyskał pseudonim… Alberto Tomba – mistrz slalomu.

Od 21 października minionego roku Widzew nie potrafi strzelić gola w pierwszej połowie meczu. I tradycji stało się zadość.

W pierwszej groźnej akcji drugiej połowy po kontrze, a jakże, wyprowadzonej przez Pawłowskiego, ani Zieliński, anie Terpiłowski nie pokonali golkipera rywali, choć mieli do bramki nie więcej niż trzy – cztery metry. Po chwili mający już tylko metr do bramki Sanchez… minął się z piłką. Po godzinie gry Pawłowski strzelał z rzutu wolnego z odległości 35 metrów. Wyszła prawdziwa futbolowa bomba, nie do obrony, niestety minimalnie niecelna.

Bliżsi gola byli gospodarze. Po rzucie wolnym, znakomitą interwencją na linii bramkowej popisał się Stępiński, który zanotował paradę ligowej kolejki. Przy dobitce ratowała gości poprzeczka. W odpowiedzi strzał Hanouska obronił Abramowski.

A potem nastąpiła najodważniejsza akcja meczu. Po indywidualnej akcji, minięciu dwóch rywali rezerwowy Kun strzałem w róg bramki pokonał bramkarza Miedzi! To jego czwarty gol w tym sezonie, zapewniający utrzymanie łodzian w ekstraklasie.

Miedź Legnica – Widzew 0:1 (0:0)

0:1 – Kun (87)

Widzew: Ravas – Stępiński (90+2, Czorbadżijski), Szota, Żyro – Zieliński, Shehu (78, Kun), Hanousek, Milos (86, Kreuzriegler) – Terpiłowski, Pawłowski (86, Zjawiński) – Sanchez (78, Hansen)

ŁKS – Wisła 3:2. Kazimierz Moskal: Kluczowy był gol, który zdobyliśmy tuż przed przerwą. To pomogło zachować wiarę

Fot.lkslodz.pl

To był mecz godny hitu I ligi piłkarskiej. ŁKS po emocjonującym spotkaniu pokonał Wisłę Kraków 3:2 i jest coraz bliżej awansu do ekstraklasy.

Opinie trenerów po meczu

Kazimierz Moskal: Myślę, że wielu ludzi dziś długo nie zaśnie. Mieliśmy trudne momenty, ale piłkarze zrobili wiele, żeby zdobyć te trzy punkty. Wisła ma naprawdę dobry zespół. Zrobiliśmy mały krok do realizacji celu, jednak walka trwa dalej.

Myślę, że kluczowym momentem był gol, którego zdobyliśmy przed przerwą na 2:2. To pomogło zachować wiarę. W pierwszej połowie Wisła miała więcej z gry, w drugiej połowie wyglądało to z naszej strony trochę lepiej. Na pewno to, co chcieliśmy grać kosztowało nas dziś wiele energii i sił. Widać to było też po naszych zawodnikach, którzy w drugiej połowie odczuwali mocno trudy tego spotkania.

Radosław Sobolewski: Byliśmy świadkami bardzo emocjonującego spotkania, które jak na pierwszą ligę, stało na wysokim poziomie. Oczywiście żałujemy wyniku, ale jestem zadowolony z postawy mojego zespołu. Pierwszą bramkę straciliśmy przez brak komunikacji. Drugą po złym zagraniu w defensywie. ŁKS nas nie zaskoczył budowaniem akcji, ale myślę, że i my niczym nie zaskoczyliśmy trenera Kazimierza Moskala i jego sztabu. Punktem newralgicznym meczu był rzut karny dla ŁKS-. Jestem ciekawy, jak potoczyłby się ten mecz, gdybyśmy utrzymali do przerwy prowadzenie. Zbyt łatwo straciliśmy trzy bramki.

Ekstraklasa musi się wstydzić. To był znakomity mecz. ŁKS pokonał Wisłę Kraków i jest coraz bliżej awansu!

Ekstraklasa powinna się wstydzić oraz finaliści Pucharu Polski (ci ostatni szczególnie!). Czołowe drużyny I ligi – ŁKS i Wisła pokazały, jak można widowiskowo i skutecznie grać w piłkę nożną. To była znakomity pokaz piękna futbolu! Lider ŁKS pokonał Wisłę 3:2 i ma osiem punktów przewagi nad trzecimi krakowianami. To był mecz być może kluczowy dla ostatecznych rozstrzygnięć – kto bezpośrednio awansuje do ekstraklasy, a kto zagra w barażach.

Wśród ponad 16 tysięcy kibiców byli znamienici goście, w tym Philip Platek, amerykański milioner, który ma kupić większościowy pakiet nowych akcji klubu z al. Unii oraz prezes PZPN – Cezary Kulesza.

Łodzianie wystąpili w najsilniejszym możliwym składzie, bez wykartkowanego Marciniaka, za to z wracającymi do jedenastki pomocnikami: Pirulo i Kowalczykiem.

Złe miłego początki. Mecz mógł zacząć się fatalnie w 10 minucie. Po stracie w środku pola i akcji Wisły, odbita przez Dankowskiego piłka trafiła w poprzeczkę. W odpowiedzi niczym futbolowy profesor zachował się Janczukowicz, który ograł dwóch rywali i w sytuacji sam na sam pokonał Biegańskiego. To jego szósty gol w sezonie.

Niestety. ŁKS stracił najgłupszego gola z możliwych. Interweniujący Bobek, chcąc złapać piłkę, wpadł w w Dąbrowskiego i rywala, ta spadła pod nogi Rodado, który oczywiście skorzystał z prezentu! Dlaczego Bobek nie piąstkował tej piłki?! Juniorski błąd (w takim meczu!) skończony stratą gola. Czarna rozpacz. W odpowiedzi niewiele się pomylił się Trąbka. Piłka o pół metra minęła słupek. Za to Fernandez był bezbłędny. Posłał idealnie piłkę przy słupku i Wisła objęła prowadzenie. Trzech piłkarzy ŁKS mogło zablokować ten strzał, a jednak tego nie zrobiło. Nieprawdopodobne! To konsekwencja tego, że ŁKS oddał inicjatywę na boisku rywalom!

ŁKS się nie załamał. Colley sfaulował szarżującego, odważnego Mokrzyckiego, a jedenastkę pewnie wykorzystał Pirulo!

Pierwsza akcja w drugiej połowie ŁKS przyniosła trzeciego gola. Po bardzo sprytnie rozegranym rzucie rożnym i podaniu Mokrzyckiego, Szeliga z dwóch metrów posłał piłkę do pustej bramki! Monsalve zobaczył ósmą żółtą kartkę i nie zagra w kolejnym spotkaniu (14 maja o godz. 12.40 z Sandecją w Nowym Sączu). Po kontrze i świetnym podaniu Kowalczyka, Szeliga przegrał pojedynek sam na sam z Biegańskim. To mogła być akcja rozstrzygająca losy spotkania. Kolejna kontra i kolejna zmarnowana szansa, tym razem przez Śliwę. Sprawiedliwości stało się zadość. Wygrał lepszy zespół czyli ŁKS!

ŁKS – Wisła Kraków 3:2 (2:2)

1:0 – Janczukowicz (11), 1:1 – Rodado (26), 1:2 – Fernandez (36), 2:2 – Pirulo (41, karny), 3:2 – Szeliga (53)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve, Dąbrowski, Spremo – Kowalczyk, Mokrzycki, Trąbka (84, Nowacki) – Pirulo (75, Śliwa), Janczukowicz, Szeliga (84 Jurić)

Widzów: 14 845.

ŁKS – Wisła – statystyki

Bramki: 3-2 (2-2)
Strzały celne: 4-3
Strzały niecelne: 4-4
Ataki: 67-120
Niebezpieczne ataki: 29-52
Posiadanie piłki (w %): 37-63
Rzuty rożne: 5-1
Żółte kartki: 3-5
Czerwone kartki: 0-0
Faule: 20-19
Niebezpieczne rzuty wolne: 2-3
Spalone: 4-0
Strzały zablokowane: 1-0
Strzały na bramkę: 9-7

ŁKS – Wisła Kraków. Hit pierwszoligowych hitów. Mecz o kluczowym znaczeniu w walce o awans do ekstraklasy!

Blisko, coraz bliżej lidera I ligi – ŁKS są najgroźniejsi rywale. Po porażce z Zagłębiem łodzianie mają trzy punkty przewagi nad Ruchem Chorzów i pięć nad Wisłą Kraków.

I teraz czeka ich jedno z najważniejszych i najbardziej prestiżowych spotkań w sezonie. Przy komplecie publiczności ŁKS 5 maja o godz. 20.30 podejmie Wisłę Kraków. Były lider i legenda krakowian Patryk Małecki: Wisła gra najlepszą piłkę w Fortuna 1 Lidze.

ŁKS przeżywa ostatnio trudne chwile i nie chodzi o piłkarzy, tylko o siatkarki, które przegrały pierwszy finałowy mecz i koszykarzy, którzy po sensacyjnej porażce, nie zagrają w I lidze. Piłkarze muszą zrobić wszystko, żeby skończyć z tą sportową zmorą! Prawda jest taka, że ostatnio łodzianom nie idzie najlepiej. W ostatnich pięciu kolejkach mogli zdobyć 15 punktów, a wywalczyli tylko 8. Motywacją dla wszystkich ludzi ŁKS może być fakt, że spotkanie obejrzy Philip Platek, człowiek, który ma objąć większość nowych udział w klubowej spółce.

Trener Kazimierz Moskal: Z mojej perspektywy nawet jak pan Platek będzie, to ja go nie będę widział. Zawodnicy będą skupieni na tym co dzieje się na boisku. Jest to mecz sezonu i będzie wielu chętnych, żeby ten mecz zobaczyć. Spodziewamy się wielu kibiców. To dobrze, bo to świadczy o tym, że wiele spotkań w I lidze ma dużą widownię. Ten poziom w porównaniu z tym jak byłem tu pierwszy raz – jest zdecydowanie wyższy. 

Do składu łodzian powrócą kluczowi pomocnicy Pirulo i Kowalczyk. Wypada z niego na skutek nadmiaru żółtych kartek kapitan Marciniak. Czy w roli stopera i kapitana zastąpi go Dąbrowski?

W Wiśle z powodu kontuzji nie zagrają David Junca, Alex Mula, Piotr Starzyński, Alan Uryga oraz Jakub Błaszczykowski. Z kolei Zdenek Ondrasek jest chory. 

To będzie pojedynek wyjątkowych hiszpańskich kreatorów gry i snajperów. Luis Fernandez strzelił dla krakowian 19 bramek, a Pirulo dla łodzian – 13. Czekamy, czekamy z coraz większą niecierpliwością, na gole łódzkich napastników, wszak to oni powinni brylować w polu karnym rywali, tymczasem choćby w przegranym meczu w Sosnowcu z Zagłębiem (0:1, gol Rozwandowicza!) zawiedli na całej linii.

Trener Kazimierz Moskal: W tym momencie sezonu kiedy zostaje pięć kolejek do końca, to takie spotkanie można nazwać meczem sezonu. 

Będzie to 130 oficjalny mecz ŁKS z Wisłą. Bilans jest korzystny dla krakowian, którzy triumfowali 65 razy. 38 razy górą byli ełkaesiacy, a 26 meczów kończyło się remisem.

Wszystko wskazuje na to, że padnie rekord frekwencji na stadionie im. Władysława Króla, bowiem wszystkie bilety zostały wykupione. Obiekt może gościć 18 029 widzów, a mecz ma obejrzeć 14 895 fanów.

Przypomnijmy. Jesienią w Krakowie było 2:2. Wówczas gole dla krakowskiego zespołu strzelili Bartosz Jaroch i Luis Fernandez. Dla ŁKS do siatki trafili Nacho Monsalve i Pirulo. 

Bezpośrednią transmisję przeprowadzi Polsat Sport.

ŁKS – Wisła Kraków, piątek, 5 maja, godz. 20.30.

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Finał Pucharu Polski. Nasza piłka nożna jest słaba i chora. Za taką futbolową kaszanę Legia Warszawa dostała w nagrodę 5 milionów złotych

Finał Pucharu Polski – lider kontra wicelider ekstraklasy. Miało być święto polskiego futbolu, była antypropaganda polskiej piłki nożnej. Czegoś równie nudnego dawno nie widziałem. Grający nieomal przez cały mecz z przewagą jednego zawodników Raków zachowywał się jak pijane dziecko we mgle. Próbował, w myśl zasady ja do ciebie ty do mnie, nie tyle konstruować (he! he! he!) akcje, co zabijać kolejne minuty finału. Broniąca się kurczowo Legia już od początku myślała nie tyle o skutecznej kontrze, co o rzutach karnych po dogrywce. Trochę emocji było gdy minęło ponad 110 minut meczu, a potem w rzutach karnych, ale to kropla w morzu kibicowskich potrzeb.

Ostatecznie po dogrywce mecz skończył się wynikiem 0:0, a w rzutach karnych lepsza od Rakowa Częstochowa była Legia Warszawa, wygrała 6-5 i zdobyła Puchar Polski. A potem… starcie MMA ludzi obu ekip, gdy uradowani warszawiacy przebiegali przed ławką rezerwowych częstochowian. Filip Mladenović chciał chyba pokazać, że zasługuje na kontrakt w KSW i kolejny występ na Stadionie Narodowym na wielkiej gali sztuk walki. No, po prostu żenada.

I za taką sportową kaszanę zdobywca Pucharu Polski dostał nagrodę – 5 milionów złotych. Polska piłka nożna jest chora na brak umiejętności i nadmiar niezasłużonej kasy.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑