Przed meczem trener i piłkarze ŁKS wiedzieli, że do awansu do ekstraklasy potrzebują jeszcze czterech punktów. Gracze Sandecji z kolei zdawali sobie sprawę, że porażka z liderem pogrzebie ich nawet matematyczne szanse na utrzymanie. Pojedynek lidera z outsiderem miał zatem swoją wysoką stawkę. I zakończył się sensacyjnym triumfem outsidera. Przeklęte boisko w Niepołomicach. Tu łodzianie przegrali z Puszczą,a teraz ulegli Sandecji. Mają trzy punkty przewagi nad Ruchem i pięć nad Wisłą. Do zakończenia zmagań trzy kolejki.

Zaczęło się fatalnie. Niewykorzystane sytuacje się mszczą. Szeliga przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Sandecji, a za chwilę pod własną bramką przeciął strzał Boczka tak niefortunnie, że trafił do własnej bramki! Była to pierwsza akcja gospodarzy na połowie łodzian. Od razu dodała im odwagi. Sandecja coraz śmielej i groźniej atakowała bramkę ŁKS. Bliski zdobycia drugiego gola był Walski, ale się minimalnie pomylił.

Pod koniec pierwszej połowy po rzucie rożnym Dąbrowski trafił do siatki, ale arbiter uznał, że wcześniej faulowany był Wróbel.

ŁKS od początku drugiej połowy osiągnął zdecydowaną przewagę i mógł z niej wyniknąć wyrównujący gol, ale po dobrym zagraniu Szeligi Pirulo nomen omen strzałem z… 13 metrów, trafił wprost w bramkarza. W odpowiedzi bomba Pawłowskiego wylądowała na słupku. ŁKS próbował, ale jak to w Niepołomicach robił to wolno i niedokładnie. Gospodarze ustawili autobus przed własnym polem karnym, z którym goście nie byli w stanie sobie poradzić, Bili głową w mur i go niestety nie przebili, choć mogli w doliczonym czasie. Po główce Juricia znakomitą interwencją popisał się Nomm.

Kolejny mecz ełkaesiaków w niedzielę 21 maja z Resovią na stadionie Króla.  Początek, godz. 12.40.

Sandecja Nowy Sącz – ŁKS 1:0 (1:0)

1:0 – Szeliga (12, samobójcza)

ŁKS: Bobek – Dankowski (80, Nowacki), Dąbrowski, Marciniak, Spremo – Trąbka (85, Kort), Kowalczyk (69, Śliwa), Mokrzycki – Pirulo, Janczukowicz (46, Jurić), Szeliga (80, Wszołek)

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź