Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 3 of 32)

Widzew wiosną będzie tylko ciułaczem ligowych punktów? Remis po samobóju i rzucie karnym

Wygląda na to, że bez zasadniczych kadrowych zmian Widzew wiosną będzie ciułaczem punktów…

Po nieudanej premierze (porażka z Lechem 1:4) trener Myśliwiec dokonał zmian w składzie i ustawieniu. Z Cracovią zagrał czterema obrońcami (z Kwiatkowskim w składzie), a w podstawowej jedenastce znaleźli się też: Hanousek, Hamulić i… Stachowicz.

Oto, co skandowali kibice na trybunach: – Gdzie są wzmocnienia?! – Chcemy transferu – Hej trenerze, hej trenerze, składaj podpis na papierze!

Pierwsi bramkową okazję mieli goście i tylko to, że piłka odbiła się od wewnętrznego słupka po niefortunnym wślizgu, obserwowanego przez selekcjonera Probierza Żyry, ratowało Widzew od straty bramki.

A potem rzeczy działy się błyskawicznie. Kerk zagrał prostopadle do Hamulicia. Uprzedził napastnika Olafsson, wycofał piłkę tak niefortunnie, że wpakował ją do własnej bramki. Ledwo minęły trzy minuty, a był już remis. Hanousek, po juniorsku sfaulował w polu karnym Kallmana, a ten wykorzystał jedenastkę.

Cracovia mogła powadzić. Po centrze Olafssona, Jugas uderzając głową, trafił w poprzeczkę. Bezradny Gikiewicz, tylko obserwował lot piłki. Uff, kibice łodzian odetchnęli z ulgą. W pierwszej połowie emocji sporo. Do poziomu gry można mieć zastrzeżenia.

W drugiej połowie widzewiacy stracili piłkę w środku pola. Poszła kontra rywali. Na szczęście van Buren strzelił obok słupka. Rywale byli konkretniejsi, stwarzali groźniejsze sytuacje. Dobrze interweniował Gikiewicz albo strzały gości były niecelne.

Pech nie opuszcza łodzian. Kontuzjowany Krajewski przed końcem meczu opuścił boisko. Goście w końcówce byli lepsi, ale gospodarze zdołali ostatecznie zdobyć jeden cenny ligowy punkt.

Spotkanie z Cracovią oglądało 17 337 kibiców! I to jest najlepsza widzewska wiadomość tego dnia.

Widzew – Cracovia 1:1 (1:1)

1:0 – Olafsson (15, samobójcza), 1:1 – Kallman (18, karny)

Widzew: Gikiewicz – Kwiatkowski (60, Krajewski, 84, Volanakis), Żyro, Silva, Kozlovsky – Shehu, Hanousek, Kerk – Stachowicz (71, Alvarez), Łukowski (84, Gong) – Hamulić (84, Sobol)

Widzewowi nic (no prawie) nie wyszło w Poznaniu. Aż strach pytać: co będzie dalej?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Widzewowi kompletnie nic nie wyszło. Nie miał nic do powiedzenia w meczu z Lechem i przegrał mecz, tak na granicy futbolowej klęski, 1:4.

Trenerowi Myśliwcowi nic nie wyszło, bo przygotował na mecz taktykę, którą rywale rozpracowali przed spotkaniem, byli na nią przygotowani i odpowiedzieli skutecznymi atakami

Widzewowi nic nie wyszło, bo miał takich napastników, jakich miał. Sobol był kompletnie niewidoczny, a Hamulić zbyt egoistyczny, żeby być skutecznym. Tęsknota za Rondiciem jest tym większa

Widzewowi nic nie wyszło, bo Gong, mimo sparingowych plusów, znów okazał się dla drużyny panem Nikt

Widzewowi nic nie wyszło, bo nie miał skrzydłowych, którzy potrafiliby wygrać pojedynki jeden na jeden i zrobić różnicę w grze

Widzewowi nic nie wyszło, bo miał za słabych środkowych pomocników, żeby potrafili oni tworzyć skuteczne akcje

Widzewowi nic nie wyszło, bo nie miał wartościowego młodzieżowca w składzie, który wpływałby na jakość gry

Widzewowi nic nie wyszło, bo bezradność odbierała wolę walki i ambicję, na dodatek próby odpowiedzi składnym atakiem były prowadzone w za wolnym tempie i przewidywalny sposób

No, nie chcę być ostatnim pesymistą. Coś tam Widzewowi wyszło

Widzewowi wyszły dośrodkowania Kerka ze stałych fragmentów gry, choć Niemiec jest tak wolny, że aż niebezpieczny przy kontrze rywala

Widzewowi wyszła indywidualna, odważna akcja Kozlovskiego, która przyniosła honorowego gola

Jak widać: porównując bilans zysków i strat wszystko skończyło się zgodnie z boiskową logiką. Wygrał i to bardzo wyraźnie zespół zdecydowanie lepszy.

Premiera okazała się falstartem, co na pewno nie wpływa dobrze na morale drużyny. Co zmienić i to szybo, żeby w meczu mającą medalowe aspiracje Cracovią wyjść na swoje i zdobyć trzy bezcenne punkty? Trudne zadanie przed szkoleniowcem, a mecz tuż tuż…

Dziesiąty w tabeli Widzew podejmie piątą Cracovię w sobotę 9 lutego o godz. 14.45. Na inaugurację rundy wiosennej Cracovia zremisowała przy Kałuży 0:0 z Rakowem Częstochowa, notując drugie z rzędu czyste konto. – Muszę pochwalić zespół za spotkanie, za to jak przez cały mecz realizowali to, co sobie założyliśmy przed meczem – mówił trener Cracovii Dawid Kroczek.

To po prostu bardzo przykre. Widzew był gorszy od Lecha. Nic dziwnego, że stracił aż cztery bramki i przegrał ligowy mecz

Widzew próbował, ale mówiąc szczerze, miał niewiele do powiedzenia, więc przegrał w Poznaniu, tracąc aż cztery bramki.

Widzew zagrał bez Rondicia, który za wszelką cenę chce przenieść się do Niemiec. Trener Myśliwiec postawił na trzech obrońców, w tym debiutanta Volanakisa. Mecz oglądało ponad 30 tysięcy widzów (w tym fani łodzian!). O tak pojemnym stadionie i takiej frekwencji Widzew może tylko pomarzyć.

W 1 minucie i 23 sekundzie Widzew zdobył bramkę ( Silva). Niestety, po analizie VAR wyszło, iż łodzianin był na spalonym. Odpowiedź Lecha była błyskawiczna. Sosua radził sobie w polu karnym z łodzianami (Alvarez, Sypek) niczym z… juniorami, na dodatek przy strzale z ostrego kąta nieskutecznie interweniował Gikiewicz (a czy mógł?!) i gospodarze objęli prowadzenie.

Zbyt często Widzew oddawał piłkę za darmo. Nie miał zatem szans, żeby coś sensownego skonstruować. Lech atakował, łodzianie się bronili. Trzy akcje blokujące strzały czy podania rywali przez Silvę i Żyrę ratowały Widzew. Szanse (niewykorzystane) gościom stwarzały stałe fragmenty gry czyli dokładne dośrodkowania z wolnych i rożnych Kerka.

Lech był szybszy, o niebo kreatywniejszy, mocniejszy w walce o piłkę, po prostu lepszy. Zdobył drugą bramkę, uznaną po analizie VAR. Na dodatek czwartą żółtą kartkę w sezonie ujrzał Sypek. Nie zagra w kolejnym meczu.

Za wolny Alvarez nie zablokował Sousy i Lech golem otworzył drugą połowę meczu. Na szczęście odpowiedź łodzian była błyskawiczna. Kozlovsky nie dał się przepchnąć dwóm rywalom i strzelił swoją pierwszą bramkę w sezonie.

Oba zespoły poszły na wymianę ciosów. Pojedynek sam na sam wygrał Gikiewicz. Szansę na kontaktowego gola miał Shehu, ale pikę po jego główce świetnie obronił Mrozek. Nie gorzej spisał się broniąc uderzenie Hamulicia.

Tymczasem konkretniejszy był Lech. Żyro dał się ograć Hakansowi w polu karnym. Po jego dobrej centrze, Ishak bez problemu umieścił piłkę w siatce. Cztery stracone gole (a mogło być ich więcej!) to nie jest dobry prognostyk na ligową przyszłość Widzewa. Niestety.

Lech – Widzew 4:1 (2:0)

1:0 – Sousa (5), 2:0 – Ishak (45+5) , 3:0 – Sousa (49), 3:1 – Kozlovsky (51), 4_1 – Ishak (80, głową)

Widzew: Gikiewicz – Żyro, Volanakis, Silva – Sypek (79, Stachowicz), Shehu, Alvarez, Kerk (86, Hanousek), Kozlovsky – Łukowski (55, Gong), Sobol (55, Hamulić)

W 20 kolejce ekstraklasy 9 lutego o godz. 14.45 Widzew podejmie Cracovię.

Wkrótce w Widzewie ma pojawić się nowy inwestor i wielki zastrzyk gotówki. Robert Dobrzycki, szef potężnej firmy Panattoni napisał: Bije w nas Serce Łodzi. Jak to się przełoży na grę ligowców, wyniki, nadzieje kibiców i aspiracje klubu? Lech ma budżet 115 mln zł, Widzew 49.5 mln. Teraz to wszystko się gwałtownie zmieni na korzyść łodzian? Oby!

Przy okazji mam taką wskazówkę do dyrektora sportowego łodzian – Tomasza Wichniarka. Przegląd Sportowy podaje, że skaut Pogoni Szczecin – Patryk Dąbrowski wypatrzył Jakuba Piotrowskiego w III lidze, Kacpra Kozłowskiego i Adriana Przyborka w ostatniej chwili podebrał Lechowi, znalazł pomysł na Mateusza Łęgowskiego i dostrzegł talent strzelecki w Patryku Paryzku. Co na to dyrektor Wichniarek?!

Oby tylko Widzew nie wyszedł na swojej zachowawczej transferowej polityce, jak Zabłocki na mydle. Odkryciem wiosny będzie… Hilary Gong?!

Fot. widzew.com

To wydawało się niemożliwe, a jednak stało się prawdziwe. Ot, cała polska futbolowa ekstraklasa. Hilary Gong jesienią solidnie pracował na miano najgorszego ligowego transferu. Tymczasem… Wiosną może być, oby był, ważnym ogniwem drużyny bez wzmocnień czyli Widzewa. W Turcji grał przyzwoicie, zaliczał asysty. Jeśli tak będzie spisywał się w lidze, to stanie się dla łodzian wartością dodaną.

Oby, bo ligowa kadra jest taka, jak każdy widzi. Odeszli Antoni Klimek (nie wiedzieć czemu) i Kreshnik Hajrizi. Juan Ibiza, Kamil Cybulski, Lirim Kastrati oraz Marcel Krajewski są kontuzjowani (to wręcz plaga urazów!). Do drużyny trafił tylko stoper Polydefkis Volanakis. Trzeba mu jednak dać czas, żeby wkomponował się w drużynę.

Bartłomiej Pawłowski na razie trenuje i to ostrożnie. Imad Rondić podobno cały czas ma atrakcyjne transferowe propozycje, a jak wiadomo z niewolnika nie ma dobrego pracownika. Coraz głośniej o tym, że po sezonie z Widzewa odejdzie trener Daniel Myśliwiec (bilans w Widzewie: 52 mecze – 23 wygrane, 10 remisów, 19 porażek, bramki 83-71, 1,52 pkt na mecz), a przyjdzie… no kto? Jan Urban!

W takiej sytuacji bez wielkich wzmocnień, z wieloma kontuzjami i ogromniastymi pogłoskami już w piątek o godz. 20.30 premierowy, tej ligowej wiosny, mecz z Lechem w Poznaniu. Oj, nie będzie łatwo.

Prezes klubu Michał Rydz mówi: – Nie chcemy robić transferów, żeby windować rynkowe ceny. Tak samo, jak nie będziemy za zawodników przepłacać lub pozwalać na wymuszanie ruchów z klubu poprzez medialne spekulacje. Tak samo jak starannie podchodzimy do wzmocnień, również zabezpieczamy kadrę.

I co? Wyszło szydło z worka. Zimowy okres transferowy to dla łodzian jeden wielki czas skutecznej obrony przed zakusami innych klubów na piłkarzy Widzewa. Priorytetem, tak przynajmniej wygląda, było przedłużenie umów z kluczowymi graczami. W tej sytuacji nie dziwi, że odkryciem wiosny może być… Hilary Gong. Oby tylko Widzew nie wyszedł na swojej zachowawczej (rozsądnej?!) transferowej polityce, jak Zabłocki na mydle.

Widzew. Sportowa katastrofa w defensywie. Łodzianie narażeni na hokejowe granie ze stratą wielu bramek!

Nowy obrońca Polydefkis Volanakis Fot. widzew.com

Analizuję na stronie 90minut.pl, która drużyna ekstraklasy straciła w zimowych sparingach więcej bramek od Widzewa, a przypomnę, że łodzianie przegrali z Zagłębiem Lubin hokejowym wynikiem 4:7. Patrzę, patrzę i jedynie… Jagiellonia. Ale zaraz, ona… strzeliła 7 bramek CSKA Sofia, a nie straciła. Zatem Widzew jest przynajmniej na razie niechlubnym ekstraklasowym wyjątkiem, ba zimowym (anty)rekordzistą!

Już widać, jak na dłoni, gdzie wiosną mogą być największe widzewskie dziury, nieomal jak w szwajcarskim serze. Właśnie w defensywie, co przyprawia kibica, jakim jestem, o dreszcz grozy.

Łodzianie już stracili trzech defensorów: Marcel Krajewski doznał kontuzji mięśnia podczas treningu. Wcześniej kontuzja wykluczyła na kilka tygodni Juana Ibizę, z tego powodu do Łodzi wrócił Lirim Kastrati.

Kilka dni temu ze Słowacji Widzew pozyskał obrońcę – Greka Polydefkisa Volanakisa. Ale to nie załatwia sprawy. W tej chwili w zespole brakuje na przykład klasowego prawego obrońcy. Zatem dyrektor sportowy musi działać i błyskawicznie łatać kadrowe głębokie dziury. Inaczej… Będzie tak jak w sparingu lubinianami. Grający wysoko Widzew, stosujący nieskuteczny pressing (a na skutecznym bardzo zależy trenerowi Danielowi Myśliwcowi), na dodatek źle ustawiony, ciągle będzie się narażał na to, iż długie dokładne prostopadłe podanie rywali za plecy łódzkich graczy, otworzy im, jak na tacy, drogę do łódzkiej bramki!

Teraz to pikuś – błędy można wnikliwie na spokojnie analizować i je korygować, ale co będzie w lidze? 22 stycznia (środa) ostatnie dwa mecze łodzian podczas tureckiego zgrupowania: Widzew Łódź – Dukla Praga oraz Widzew Łódź – CSKA Sofia.

Jak w tej podbramkowej defensywnej sytuacji zareaguje łódzki szkoleniowiec? Zmieni sposób grania czy znów pozwoli na swobodną defensywną twórczość narażając się na sportową śmieszność z stratę wielu bramek. Wtedy bowiem, nawet będący w najlepszej formie Rafał Gikiewicz drużynie nie pomoże i nie uratuje Widzewowi wyniku!

Transferowy zawrót głowy. Nieprawdopodobne, ale prawdziwe: wielkie zapotrzebowanie na piłkarzy Widzewa!

Imad Rondić Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Zakopiemy się na amen w tym naszym futbolowym grajdole, pokazując wszem i wobec jak wygląda, marny dodajmy od razu, świat polskich piłkarskich menedżerów.

Co tu kryć, w minionych rozgrywkach Widzew był ligowym przeciętniakiem, mecze dobre, czasami bardzo dobre, przeplatał słabymi. A jednak zapotrzebowanie na łódzkich piłkarzy jest wielkie. Widać nasi i nie tylko nasi wspaniali menedżerowie nie mają szerszych transferowych perspektyw…

Antoni Klimek, z którym Widzew rozstał się bez cienia żalu (oby wkrótce nie płakał!) natychmiast znalazł zatrudnienie w, chcącą robić systematyczne kroki do przodu, Puszczy Niepołomice. Na Mateusza Żyro wielką chrapkę miała Legia Warszawa i kto wie, czy nadal nie ma.

Zastanawiano się i to mocno przed minionym sezonem, czy Imad Rondić godnie zastąpi Jordi Sancheza. Wielu miało obawy… Tymczasem Bośniak, który miał tak słabe mecze, że aż zęby bolały, potrafił też pokazać, że umie strzelać bramki. W 18 meczach zanotował 9 trafień, do tego dodał dwie asysty i już… ustawia się kolejka po napastnika, a na jej czoło wysuwał się Raków Częstochowa, który jednak nie chciał zapłacić za Rondicia półtora miliona euro i pozyskał… Leonardo Rochę.

Ostatnio transferowy gorący news to zainteresowanie Samuelem Kozlovskym (16 ligowych spotkań, dwie asysty) i to zagranicznego klubu. Podobno piłkarza chce lider ligi czeskiej, uczestnik Ligi Europy – Slavia Praga.

 Lirimem Kastratim , którego ligowa gra dla Widzewa (9 spotkań, 0 goli, 0 asyst), była bez wielkiego znaczenia, podobno interesują się dwa tureckie kluby. Nie wiem sam, śmiać się czy jednak płakać. Można tylko pytać, kto następny…

Przypomnę znamienne słowa trenera Daniela Myśliwca: – Ktoś dla Widzewa musi wygrywać mecze. No właśnie, żeby to całe zamieszanie nie sprawiło, że wiosną łodzianie będą bronić się przed spadkiem z ekstraklasy!

W polskiej ligowej piłce: czy się stoi czy się leży wielka kasa się należy, tymczasem… zachorowała klubowa kasjerka

Polska ligowa piłka jest słaba, a co najwyżej przeciętna, jeśli chodzi chodzi o sportowy poziom, bo gdy mówimy o zarobkach to…

Czytam na lodzkisport.pl: Prawie 24 miliony złotych – tyle w minionym sezonie na wynagrodzenia wydała Wisła Kraków. To najwyższy wynik ze wszystkich pierwszoligowych klubów. Koszt zdobycia punktu wyniósł w krakowskim klubie około 470 tys. zł. A antyefektem był brak awansu do ekstraklasy.

Pozostałe polskie kluby też raczej nie oszczędzały na pensjach dla piłkarzy. Prawdziwym kuriozum jest Zagłębie Sosnowiec. Koszt zdobycia jednego punktu był tu najwyższy i wyniósł 560 tys. zł. Zagłębie, mimo wypłacenia ponad 9 mln zł na wynagrodzenia (10. wielkość w lidze) zdobyło jedynie 16 punktów i spadło z Betclic 1 Ligi.

Nie ma w tym zestawie łódzkich klubów, bo wtedy jeszcze oba grały w ekstraklasie. A ile wydawały na pensje piłkarzy? Pewnie też niemało, wszak Ekstraklasa SA potrafiła sypnąć groszem.

Może jakimś sposobem na uzdrowienie tej sytuacji i przywrócenie właściwych proporcji jest to o czym mówił bramkarz Widzewa – Rafał Gikiewicz w programie „Czas Decyzji” na kanale Meczyki: – Największe pieniądze w karierze otrzymywałem za wygrane spotkania. Jeśli ktoś zarabia 20 tys. euro w polskiej lidze, a za zwycięstwo premię ma 1 tys. euro, to ona nie robi wrażenia. A z doświadczenia wiem, że wysokie bonusy powodują ogień na treningach. W Niemczech na dzień przed meczem nadal nie wiesz, kto gra. Wióry lecą na zajęciach, bo każdy chce grać i mieć możliwości zdobycia premii na boisku.

A w polskiej piłce jest tak, że… czy się stoi czy się leży wielka kasa się należy. A potem, gdy przychodzi dzień wypłaty, okazuje się, że zachorowała klubowa kasjerka.

Udana główka Rondicia pozwoliła Widzewowi zwycięstwem zakończyć jesienne ligowe zmagania

Widzew udanie zakończył rundę. Wygrał piąty mecz na własnym boisku, a siódmy w sezonie. Ma na koncie 25 punktów. Stal potwierdziła to, że obce boiska są jej kompletnie… obce. Przegrała na nich po raz siódmy!

Mogło się zacząć źle a nawet bardzo źle dla gospodarzy. Już w 3 minucie Widzew mógł stracić gola. Na szczęście Domański, uderzając z dystansu, posłał piłkę pół metra nad poprzeczką. Stal próbowała, w Widzewie więcej było pomyłek niż składnej gry. A co miała znaczyć sytuacja, gdy Kerk nie dogadał się z Sypkiem, a potem wściekle rzucił rękawiczki na murawę?

Niemoc łodzian na szczęście nie trwała w nieskończoność Cybulski huknął jak z armaty, piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki.

Stal jednak nie zamierzała rezygnować. Nie minęło pięć minut a Kozlovsky musiał wybijać piłkę sprzed linii bramkowej. Widzew więcej się bronił niż atakował i się doigrał. Alvarez odbił piłkę ręką, a po analizie VAR sędzia podyktował, powiedzmy szczerze, mocno naciągany rzut karny. Wykorzystał go Wlazło. Gikiewicz nie mógł chyba się z tym pogodzić (miał rację!). Pokłócił się z sędzią w drodze do szatni po pierwszej połowie i… ujrzał żółtą kartkę.

Łódzki golkiper świetnie spisał się na początku drugiej połowy, zatrzymując piłkę na linii bramkowej po strzale głową z pięciu metrów Jaunzemsa. To dowód na to, że ataki gości były groźniejsze.

Do czasu. Do roboty wziął się Widzew, ale nie umiał trafić choćby w światło bramki. To co zrobił Rondić, to już sportowa przesada. Pomylił się uderzając głową z siedmiu metrów. Szybko się jednak poprawił. Po centrze Silvy tym razem się nie pomylił i z siedmiu metrów posłał piłkę do siatki.

Ostatni mecz w tym roku na łódzkim stadionie obejrzało 15 136 widzów.

Widzew – Stal Mielec 2:1 (1:1)

1:0 – Cybulski (22), 1:1 – Wlazło (40, karny), 2:1 – Rondić (85, głową)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, da Silva (89, Ibiza), Kozlovsky – Avarez, Shehu, Kerk (65, Hanousek) – Sypek (89, Sobol) , Rondić, Cybulski (67, Łukowski)

Dwa mecze łódzkich drużyn i zero zdobytych punktów. Za to bramki stracone w samej końcówce spotkań. Taka jest prawda: Łódź jest skazana na ligową bylejakość!

To jest cała prawda o łódzkiej ligowej piłce. Dwa mecze: w ekstraklasie oraz I lidze i zero zdobytych punktów. Bramki stracone w ostatnich fragmentach gry. Po prostu ligowa słabizna. Jest się czym smucić. Jedno jest pewne. Na tę chwilę trzeba porzucić marzenia o ligowym wzlocie. Jest stagnacja, średniactwo, a nawet regres. Cieszyć się, a nawet pocieszać, nie ma czym.

Widzew gonił wynik i dogoni na honorowy remis… Do doliczonego czasu gry, gdy stracił gola i punkty. Na więcej go nie było niestety stać. To skazuje łódzki zespół na miejsce co najwyżej w środku stawki. Na razie marzenia o TOP 5 można między bajki włożyć. Pozytyw to ten, że wreszcie po wielu tygodniach na listę strzelców wpisał się napastnik – Imam Rondić. Nie można się pocieszać tym, że był to emocjonujący, widowiskowy mecz. Co z tego, skoro kolejny ligowy pojedynek Widzew kończy bez zdobycia choćby jednego punktu.

Widzew – Raków Częstochowa 2:3 (1:2)

1:0 – Sypek (3), 1:1 – J. Silva (5), 1:2 – Lopez (39), 2:2 – Rondić (56), 2:3 – Brunes (90+4, głową)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, da Silva, Kozlovsky – Alvarez, Hanousek, Kerk (8. Sobol) – Sypek (62, Łukowski), Rondić, Cybulski (72, Klimek)

Czarna rozpacz. Wyć się chce z rozpaczy, co potrafi wyczyniać na boisku w decydujących momentach gry ŁKS. Taka gra dyskredytuje ligowe kwalifikacje drużyny. Powiem tak: ja blisko 70-letni facet, który grał w piłkę tylko amatorsko w decydującym momencie ustawiłbym się i zachował lepiej niż ligowcy, którzy za tę kaszanę zwaną ligowym graniem biorą ligową kasę po wielokroć wyższą od mojej emerytury. Ta po prostu dalej być nie może. Ta niezbyt udaczna futbolowa kadra wymaga kolejnego przewietrzenia i rewolucji. Inaczej ŁKS na długie lata ugrzęźnie w futbolowej beznadziei.

Wisła Kraków – ŁKS 2:1 (0:1)

0:1 – Gulen (11), 1:1 – Zwoliński (61), 2:1 – Zwoliński (90)

ŁKS: Bobek – Głowacki, Wiech, Gulen, Dankowski, Kupczak, Pirulo, Mokrzycki, Młynarczyk (64. Zając), Arasa, Feiertag

Dlaczego Widzew nie korzysta z kapitału, jakim jest charyzma, doświadczenie i wiedza klubowych legend?!

Nie od dziś wiem, jak i wielu, że z polityką transferową Widzewa nie jest, mówiąc łagodnie, najlepiej. Raczej ciągnie ona drużynę w dół niż zapewnia wzrost i spełnianie sportowych ambicji. W tej chwili futbolowa Polska zastanawia się na przykład, czy to łodzianie dzierżą palmę pierwszeństwa w dokonaniu najgorszego transferu ostatnich miesięcy.

Widać tak to sobie wymyślili dyrektor Tomasz Wichniarek (który go kupił) i trener Daniel Myśliwiec (który wystawia go z uporem maniaka), że z Hilarym Gongiem w składzie Widzew tak podciągnie swoją grę, że znajdzie się w TOP 5 ekstraklasy. Skala wiary i tolerancji obu panów jest po prostu niezwykła. Chciałbym wiedzieć, skąd ona się bierze, bo rzeczywistość skrzeczy, a kolejny występ tego piłkarza to kolejne wielkie rozczarowanie. Czy za wszelką cenę, kosztem zespołu, trzeba udowadniać, że ten transfer miał jakikolwiek sens. Bo moim i wielu kibiców zdaniem sensu on nie miał żadnego. Tymczasem…

Widzew mógł zrobić rewolucję w systemie wyszukiwania i pozyskiwania nowych piłkarzy, który doprowadziłby do końca lukratywnego świata futbolowych menedżerów, ale ucieka od niej jak tylko może. Legendy klubu, ludzie którzy zbudowali jego wielkość, a którzy znają futbol od podszewki i mają swoje bardzo ciekawe przemyślenia na temat pozyskiwanych nowych piłkarzy (wiem, bo sam ich słuchałem), mogliby zostać armią menedżerów Widzewa.

Armią, która pomoże w poszukiwaniach, a potem dokona krytycznej oceny zawodników, zanim ktoś pochopnie podpisze z nimi kontrakty. Można wierzyć w ich fachowość, bezstronność i krytycyzm. Sami grali bowiem na poziomie, do którego dziś w polskiej piłce dorastają nieliczni, jeśli w ogóle tacy są.

Widzew niestety raczej odcina się od swoich legend niż z nimi współpracuje. Dlaczego? Nowi ludzie lekceważą historię i brakuje im pokory? Efekty widać jak na dłoni, a czarę goryczy przelewa ostatnia wyjątkowo wstydliwa porażka z broniącą się kurczowo przed degradacją, mocno osłabioną kadrowo Puszczą Niepołomice.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑