Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 32 of 147

ŁKS grał przyzwoicie, walczył ambitnie, ba był długimi momentami lepszy, ale niestety przegrał i widmo degradacji bardzo mocno zagląda łodzianom w oczy

ŁKS nie przestraszył się Lecha. Walczył, miał więcej z gry, ale niestety, grając w dziesiątkę, po dramatycznej końcówce, uległ Lechowi. Do bezpiecznej strefy łodzianie mają 10 punktów. Uratowanie się przed degradacją graniczyłoby ze sportowym cudem. Do zakończenia zmagań tylko pięć kolejek! 27 kwietnia o godz. 15 łodzianie zagrają w Zabrzu z rewelacyjnym Górnikiem.

ŁKS przystąpił do meczu bez swojego pierwszego bramkarza Bobka, którego nie było nawet na ławce rezerwowych Zabrakło też innego młodzieżowca w wyjściowym składzie łodzian.

Szybko powinno być 1:0. Po strzale Hotiego, Mrozek wypuścił piłkę przed siebie, a dobijający ją Tejan z metra trafił w słupek. Coś nieprawdopodobnego i wyjątkowo pechowego. ŁKS walczył bez kompleksów, atakował, a Mammadov przy strzale pokazał dobre przygotowanie fizyczne i techniczne. Szkoda, że strzał był niecelny.

Psu na budę zdało się to, że ŁKS był lepszy, skoro gola strzelili rywale. Miał morze czasu Andersson na dokładne dośrodkowanie, niepilnowany Ishak z trzech metrów trafił głową do siatki. Klasyczne, dziecinna sekwencja prostych błędów łodzian prowadzi do straty gola. Tak, po prostu nie można!

Na dodatek groźnie wyglądającego urazu doznał zwieziony z boiska z głową w specjalnym ochronnym opatrunku lider drużyny – Ramirez. On sam pokazywał z noszy, że nie nie jest tak źle, jak początkowo wyglądało, ale zmiana była niestety konieczna. A kapitan został odwieziony do szpitala.

ŁKS grał w drugiej połowie, grał i… czarna rozpacz stracił gola. Po prostopadłym podaniu Anderssona (nie do upilnowania dla łodzian), Marchwiński w sytuacji sam na sam posłał piłkę między nogami Arndta.

Jeszcze pojawiła się nadzieja. W odpowiedzi szarżujący w polu karnym Balić został sfaulowany przez Kalstroma, a jedenastkę wykorzystał Tejan.

ŁKS złapał kontakt. I co z tego, skoro dwie fatalne interwencje sprawiły, że Ceijas w 68 min ujrzał najpierw jedną, za chwilę drugą żółtą kartkę i ŁKS grał w osłabieniu. Tak beznadziejnego występu dawno w Łodzi nie było.

ŁKS walczył. I w osłabieniu doprowadził do wyrównania. Po bardzo dobrym dośrodkowaniu Tejana piłkę do siatki posłał joker Jurić. Za chwilę po kolejnym rzucie rożnym Marchwiński strzelał,a po nodze Mammadova piłka wpadła do siatki.

Mecz przyjaźni oglądało 15 132 widzów.

ŁKS – Lech Poznań 2:3 (0:1)

0:1 – Ishak (36, głową), 0:2 – Marchwiński (56), 1:2 . Tejan (60), 2:2 – Jurić (86), 2:3 – Marchwiński (90)

ŁKS: Arndt – Dankowski, Mammadov, Gulen, Durmisi, Tejan, Ramirez (45+2, Ceijas), Mokrzycki, Hoti (83, Jurić), Balić (83, Młynarczyk), Janczukowicz (73, Pirulo)

Oj, działo się, działo! W historycznym meczu, który obserwowało ponad 50 tysięcy widzów, Widzew odniósł 12 ligowe zwycięstwo

Piłkarze obu zespołów wzięli udział w historycznym meczu. Padł rekord frekwencji ekstraklasy w XXI wieku. Spotkanie oglądało 50 tysięcy 87 widzów, w tym 18 tysięcy fanów łodzian. Fenomenalne! W spotkaniu nie było nudy. Przeciwnie, sporo się działo, padło pięć bramek. 12 zwycięstwo, 3 na wyjeździe odnieśli łodzianie.

Do tej pory w 2016 roku na meczu Lecha z Legią przy ul. Bułgarskiej było 41567 kibiców. W 2015 roku na spotkaniach Lecha z Wisłą Kraków i Legią też ponad 41000 widzów (41556 i 41545), a Wielkie Derby Śląska na Stadionie Śląskim Ruch – Górnik w w 2008 roku obserwowało 41tys. fanów.

Widzew zaczął mecz z wysokiego C. Pawłowski (wystąpi jako ekspert Canal Plus przy El Ciasico) wytrzymał presję w polu karnym, idealnie obsłużył Silvę, podając sprytnie futbolówkę (a może piłka odbiła mu się od… pięty?), przy okazji zmylił z pięciu rywali, a obrońca z 10 metrów posłał płaskim uderzeniem piłkę do siatki. Ruch starał się przejąć inicjatywę, okazję miał Moneta, ale Widzew potrafił w odpowiedzi skonstruować też dobre, groźne sytuacje.

Druga połowa rozpoczęła się od fatalnego wybicia bramkarza Stipicy, po niefortunnym podaniu… Stępińskiego, wprost pod nogi szarżującego i nie dającego za wygraną Sancheza. To się opłaciło stukrotnie, Hiszpan dostał prezent i posłał piłkę do siatki.

Niby Widzew, wyraźnie lepszy, kontrolował sytuacje, ale po przerwie spowodowanej dymem po odpalonych racach, zaczął grę słabo skoncentrowany. Nadział się na kontrę chorzowskich rezerwowych. Akcję mądrze rozegrał Starzyński, a skończył ją Kozak.

Sędzia trzy razy przerywał mecz, bo po kolejnych odpaleniach rac, niewiele było widać na boisku. Kibice się bawili (?!), a arbiter doliczył do regulaminowego czasu 15 minut.

Oj, działo się w doliczonym czasie. Widzew miał szczęście. Po zagraniu ręką Potemy w polu karnym, najlepszy na boisku, lider łodzian – Pawłowski pewnie wykorzystał jedenastkę. Szybko nastąpiła odpowiedź. Po rykoszecie Kozak zdobył drugiego gola. Mogło być 3:3, ale Feliks główkował obok słupka. W sumie jednak zasłużenie wygrali łodzianie, którzy prezentowali dojrzalszy futbol.

Ruch – Widzew2:3 (0:1)

0:1 – Silva (2), 0:2 – Sanchez (49), 1:2 – Kozak (76), 1:3 – Pawłowski (90+14, karny), 2:3 – Kozak (90+16 )

Widzew: Gikiewicz – Szota, Żyro, Ibiza, Silva, Nunes (75, Cybulski), Hanousek, Alvarez (90+16, Diliberto), Klimek (81, Ciganiks), Pawłowski (90+16 , Kun), Sanchez (75, Rondić)

Ale premiera! Na początek tegorocznych zmagań pojedynek mistrzyń Polski z wicemistrzyniami

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Po zimowych, halowych sukcesach czas na powrót na ligowe boiska. Lider ligi hokeja na trawie i mistrz Polski – KS Hokej Start Brzeziny w pierwszym spotkaniu wiosny w niedzielę o godz. 11.30 w hitowym starciu zagra w Poznaniu z wicemistrzem – AZS Politechnikę Poznańską. Brzezinianki mają sześć punktów przewagi nad poznaniankami.

– Nie zagrałyśmy żadnego sparingu. Forma jest pewną niewiadomą, choć jak patrzę na zapał zawodniczek na treningach to wierzę, że będzie dobrze – mówi trenerka Małgorzata Polewczak.

28 kwietnia KS Hokej Start podejmie UKS SP 5 Swarek Swarzędz, a 14 maja u siebie zagra z MKS Sumczanką Sumy. Finałowe zmagania w dniach 25 – 26 maja.

Udanie zaczęły wiosenne zmagania juniorki młodsze, które wygrały z UKS Orient II 4:1. Małgorzata Polewczak: -Na tytuł MVP tego spotkania zasłużyła Hania Zielińska. Widać postęp w grze w umiejętnościach zawodniczek. To bardzo cieszy i napawa optymizmem.

Przed finałową rozgrywką w lidze europejski hokej w Brzezinach!Już 17 maja rozpocznie się Klubowy Puchar Europy. W Brzezinach przy ulicy przy Sportowej 1 zagrają drużyny z Portugalii, Finlandii, Szwecji, Turcji, Chorwacji, Gibraltaru i Luksemburga i oczywiście zespół gospodyń KS Hokej Start. Emocji nie zabraknie.

– Czy ten turniej nie przeszkodzi w dobrym przygotowaniu się do decydującej rozgrywki o tytułu mistrzyń Polski?

Małgorzata Polewczak: Jestem pewna, że nie. Wręcz przeciwnie. Gramy mało i te dodatkowe mecze na topowym poziomie powinny zadziałać na nasz plus.

Barw KS Hokej Start Brzeziny w premierowym ligowym meczu wiosny będą bronić: Anna Gabara, Monika Polewczak, Paula Sławińska, Karolina Grochowalska, Anastazja Szot, Patrycja Kalczyńska, Magdalena Pabiniak, Oliwia Krychniak, Oliwia Kucharska, Zuzanna Rubacha, Diana Voronovich, Natalia Kucharka, Kinga Owczarek, Emilia Sikora, Zuzanna Kornecka.

Trenerka: Małgorzata Polewczak. Kierownik: Bogdan Rubacha.

Rugby – ekstraliga. Jedni pokonali Juvenię, drudzy z nią przegrali. Łatwo zatem wskazać faworyta, ale…

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga ww.obiektywnasport.pl

15. kolejka Ekstraligi Rugby i dwa hitowe starcia. Takim spotkaniem bez dwóch zdań będzie pojedynek Edach Budowlanych Lublin z Orlen Orkanem Sochaczew – drugiego czwartego zespołu tabeli. Z kolei w derbach Trójmiasta, Ogniwo Sopot znów znajdzie się pod presją zwycięstwa w konfrontacji z nieprzewidywalną Lechią Gdańsk – podaje biuro prasowe PZRugby.

Arka Gdynia podejmie KS Budowlanych WizjaMed Łódź i będzie to jedyne spotkanie, które nie będzie miało dużego znaczenia dla układu tabeli. Beniaminek przed dwoma tygodniami wygrał w Trójmieście z Lechią Gdańsk i teraz z pewnością chciałby powtórzyć ten scenariusz. Tyle, że gospodarze z pewnością ich nie zlekceważą.

Budowlani pokazali, że po wzmocnieniach stali się dużo bardziej konkurencyjnym zespołem. Arka, która nieoczekiwanie pokonała na własnym terenie Juvenię Kraków, raczej nie pozwoli sobie teraz na takie potknięcie. Przypomnijmy, że w ostatniej kolejce łodzianie przegrali z Juvenią 23:42. Faworyt zatem jest jeden.

W 15. kolejce pauzuje MKS Awenta Pogoń Siedlce, a pięć punktów za zwycięstwo walkowerem z Budo 2011 Aleksandrów Łódzki powędruje na konto Juvenii Kraków.

Sobota 20 kwietnia:

14:00 Edach Budowlani Lublin – Orlen Orkan Sochaczew

17:00 Arka Gdynia – KS Budowlani WizjaMed Łódź

19:00 Drew Pal 2 Lechia Gdańsk – Ogniwo Sopot

Pauzują: Awenta Pogoń Siedlce i Juvenia Kraków

Ofensywna, odważna gra pozwoliła na sportowy wzlot ŁKS. Co on przyniesie i jak długo będzie trwał?!

Fot. Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

Dziwnie się plecie w tym ekstraklasowym świecie. Faworyci po przeciętnych meczach przegrywają i jak twierdzi sport.tvp.pl na sześć kolejek przed końcem sezonu  pierwsza  Jaga ma przewagę zaledwie siedmiu punktów nad siódmym Górnikiem. Mniejszej różnicy jeszcze nie było w XXI wieku!

Wzlot, oby jak najdłuższy, notuje niedawny outsider – ŁKS. Chciałoby się odzyskać zaufanie do łodzian po ostatnim zasłużonym zwycięstwie z Radomiakiem 3:2, ale ostatnie fatalne minuty przy graniu w przewadze, każą być bardzo ostrożnym.

Trudno się jednak nie cieszyć ze zwycięstwa, a zwłaszcza z postawy kilku piłkarzy. Trener Marcin Matysiak potrafi zaskakiwać i pokazuje, że na treningach nie marnuje czasu. ŁKS coraz pomysłowej rozgrywa stałe fragmenty gry, ale najważniejsza jest to, że zdecydowanie więcej pożytku jest z ważnych zawodników. Przesunięcie Keya Tejana na skrzydło okazuje się na razie strzałem w dziesiątkę. Holender ma wielki udział w kreacji ofensywnej gry, a co najważniejsze strzela ważne bramki. Efekt – dwa mecze, dwa gole, asysta, udział przy rzucie karnym.

Fot. Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

Engjell Hoti potrafił rozgrywać akcje… beznadziejnie, ale wygląda na to, że to już przeszłość. Szkoleniowiec mu ufa, a Niemiec odpłaca tym, że coraz pewniej czuje się na boisku, a na dodatek potrafi nie po raz pierwszy i oby nie ostatni, strzelać piękne, techniczne bramki. Gol zdobyty precyzyjnym, co do milimetra, uderzeniem w okienko, zasługuje na miano bramki kolejki!

Dani Ramirez wreszcie, po miesiącach zapaści, sportowo odżył. Jest reżyserem, autorem ważnych podań i doskonale zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, co znaczy noszenie opaski kapitana.

Tyle o pozytywach, o błędach będzie mniej. Pudło w 200 procentowej sytuacji (mniejsza czy był spalony czy nie) nie powinno się zdarzyć Antoniemu Młynarczykowi (zrehabilitował się pięknym golem w rezerwach), defensywa musi popełniać mniej prostych błędów w kryciu, przy ofensywnym ustawieniu drużyny.

Teraz przed ŁKS kolejny ligowy mecz jak finał Ligi Mistrzów. W niedzielę o godz. 15 łodzianie podejmą mającego ostatnio moc różnych problemów Lecha Poznań.

Statystyki łodzian za kkslech.com:

Najwięcej goli: 7 – Ramirez
Najwięcej asyst: 3 – Janczukowicz
Najwięcej meczów: 27 – Ramirez
Najwięcej minut: 2287 – Mokrzycki
Gole do przerwy: 8
Gole po przerwie: 8
Żółte kartki: 66
Czerwone kartki: 7
Najwyższe zwycięstwo: 3:2 z Puszczą i Radomiakiem
Najwyższa porażka: Jagiellonia – ŁKS 6:0 (30.03.2024)
Ciekawostki: Tylko 1 porażka w ostatnich 6 meczach, ŁKS strzelił najmniej goli w pierwszych połowach w całej lidze (6 bramek), 17 porażek oraz 58 straconych goli (najwięcej w lidze)

VAR miał być futbolowym zbawieniem, a stał się przekleństwem

Tzw. siedzenie futbolowego arbitra na VAR-ze wydawało się prostą i łatwą robotą za dobre pieniądze. Trochę człowiek wyuczy się technologii, postawi parę prostych linii, potem poprosi do monitora sędziego meczu, żeby uciec od odpowiedzialności i… czy się stoi czy się leży kasiureczka się należy.

VAR miał być pomocą, ułatwieniem, korygowaniem błędów, tymczasem stał się wszechmocną technologią decydującą o przebiegu meczu, jego najważniejszych wydarzeniach i ostatecznym wyniku. Okazuje się przekleństwem.

Błędów po analizie VAR jest tyle, że człowiek patrzący z boku,może tylko rwać włosy z głowy. To co miało być pomocą coraz bardziej zamienia się w piłkarską farsę. Po analizie VAR często rosną, a nie maleją wątpliwości. Było zagranie piłki ręku w polu karnym czy nie, należała się jedenastka, a może żółta kartka za symulowanie faulu, co się działo zanim padł gol, kto kogo pchnął, kto kogo kopnął, czy któryś z graczy stał dużym placem na spalonym?!

Trwa przerwa na wnikliwą(?!) analizę, długa, coraz dłuższa, kibice się niecierpliwią potem denerwują i złorzeczą, arbitrów goni czas, a napięcie sprawia, że stają się kłębkiem nerwów, w efekcie potrafią wydarzenie ocenić… do bani, narażając się na często słuszną krytykę.

Coś trzeba z tym fantem zrobić. Może znów uważniej spojrzeć na rugby, gdzie VAR funkcjonuje zdecydowanie dłużej oraz zdecydowanie lepiej i skuteczniej, ale tam zajmuje się nim nie jeden czy drugi przypadkowy sędzia w delegacji, tylko cały sztab fachowców, od razu widać, że znających się na rzeczy.

Widzew. Prezentowanie futbolowej nudy nie jest w DNA łódzkiej drużyny!

Widzew jest wiosną na fali, ale ostatnio zjeżdża po futbolowej równi pochyłej. Dwa ostatnie mecze, choć nie były przegrane, do udanych nie należały. Z wielkim, wielkim trudem po nieciekawym meczu łodzianie pokonali Piasta, a po jeszcze gorszym spotkaniu, dzięki znakomitej interwencji Rafała Gikiewicza, zremisowali ze Stalą Mielec. Prezentowanie futbolowej nudy nie jest w DNA łódzkiej drużyny! Dlatego pewnie nikt z ostatniego remisu nie jest zadowolony.

Szczery aż do bólu był po spotkaniu Rafał Gikiewicz: Pierwsza połowa wyglądała średnio, natomiast w drugiej mieliśmy kontrolę nad meczem. Jeżeli mamy parę sytuacji, to duży zespół, albo taki, który chce nim być, musi takie mecze wygrywać. Pompują nas, że dobrze wyglądamy w tym roku, ale my musimy sami od siebie więcej wymagać, bo jak przegramy dwa mecze, to już nikt nie będzie pamiętał o tym, ile punktów zdołaliśmy zdobyć. 0:0 mnie nie satysfakcjonuje, bo przyjechaliśmy tutaj wygrać, żeby piąć się w górę w tabeli. Jak by na to nie patrzeć Gikiewicz po raz czwarty zachował czyste konto (Widzew po raz siódmy nie stracił gola).

Widzew potrafi grać wyrachowanie, cierpliwie czekać na swoje minuty i okazje do zdobycia gola. Do tego jednak ewidentnie potrzeba lepszej gry kapitana Bartłomieja Pawłowskiego. Gra daleko od bramki, w środku pola mu wyraźnie nie odpowiada. Męczy się na tej pozycji. Potrzebuje więcej luzu i możliwości kreacji. Ta ostatnia uwaga dotyczy zresztą całego zespołu.

Teraz przed łodzianami historyczne wydarzenie. Jest wielce prawdopodobne, że padnie ekstraklasowy rekord frekwencji i pojedynek kibicowskiej przyjaźni Ruchu z Widzewem na Stadionie Śląskim obejrzy ponad 50 tysięcy widzów. Chorzowianie rozpaczliwie bronią się przed spadkiem, w czym ostatnia porażka 0:5 z Pogonią, im nie pomogła. Potrzebują sportowego resetu i to już w meczu z Widzewem. Czy goście im na to pozwolą?

Sport i… malarstwo na stadionie przy al. Unii. Wernisaż wystawy stał się pretekstem do wspomnień o legendarnym piłkarzu ŁKS – Stanisławie Terleckim

zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Dzieje się nie tylko na piłkarskim boisku. Na stadionie im Władysława Króla prezentowana jest wystawa malarstwa Zbigniewa Rybickiego. Brawa należą się Monice Nowakowskiej za nowatorski pomysł połączenie sportu ze sztuką na ŁKS. Wernisaż uświetnił koncert muzyki jazzowej, który wykonali Maja Babyszka na pianinie i Wojciech Bergiel na saksofonie.

– Wojtek, muzyk z Retkini, był bardzo zadowolony z wizyty na stadionie ŁKS. Od lat mieszka daleko od Łodzi, więc wizyta na stadionie klubu jego młodości bardzo go ucieszyła – mówi kustosz pamięci ŁKS Jacek Bogusiak.

Z rąk prezesa ŁKS Jarosława Olszowego Zbigniew Rybicki otrzymał pamiątkową piłkę ŁKS. Jacek Bogusiak w imieniu społeczności ŁKS wręczył autorom prac Zbigniewowi Rybickiemu dwa tomy książek o patronie stadionu ŁKS: Władysław Król piłkarz i trener. Władysław Król hokeista i olimpijczyk.
Na zakończenie wernisażu komplet książek o patronie stadionu otrzymali od Jacka Bogusiaka także występujący gościnnie muzycy Maja Babyszka i Wojciech Bergiel.

Tak się złożyło, że na wystawie pojawiło się wielu przyjaciół jednego z najlepszych skrzydłowych w historii polskiej piłki – Stanisława Terleckiego i zarazem mojego kolegi z czasów studiów Uniwersytecie Łódzkim (on na wydziale historii, ja filologii polskiej) i później, gdy los nie szczędził mu wzlotów i upadków. Jestem pewien, że gdyby nie kontuzja i Stasio zagrał na mistrzostwach świata w 1978 roku w Argentynie, to Polska wróciłaby z nich z medalem!

Wspominano, jak Stasio angażował się w pomoc dla strajkujących łódzkich studentów. Wszędzie było go pełno, nie brakowało mu chęci, energii, empatii. Za wspieranie demokratycznej opozycji komunistyczna władza, po wyolbrzymionej do karykaturalnych rozmiarów tzw. aferze na Okęciu, zemściła się niesłuszną i niesprawiedliwą dyskwalifikacją piłkarza ŁKS. Zamiast wielkiego grania w Europie, było wielkie granie i wielka sportowa sława Stanisława Terleckiego w USA, a potem powrót w chwale do Łodzi…

– Jego życie to był scenariusz na film. Jaki? Jaki pan chce! Thriller polityczny, komedia, dramat – nie miał wątpliwości w rozmowie ze Sportowymi Faktami jego syn Maciej Terlecki.

Wystawa na Stadionie Króla przy al. Unii w strefie VIP na parterze będzie czynna do meczu z Lechem (21 kwietnia).

Polska młodzieżowa piłka nożna byłaby lepsza gdyby nie ciągła walka z… KOR-em

Trener piłkarskiej reprezentacji Polski – Michał Probierz cieszy się, że jego syn uprawia judo, bo tam nie ma do czynienia z KOR-em – Komitetem Oszalałych Rodziców, których sportowe ambicje przerastają nadzieje ich pociech.

To się stało nagminne. Podczas treningów piłkarskiej młodzieży wyjątkową nadaktywnością wykazują się główne, przywożący na zajęcia swoich synów, tatusiowie. Głośno dyskutują, głośno komentują, często rzucają nieparlamentarne uwagi. Robią wszystko, żeby zakłócać normalny, spokojny przebieg treningu, lecząc swoje niespełnione sportowe, futbolowe ambicje, swoje zawodowe frustracje i ogólne odreagowują na całe zło otaczającego świata.

Och, o ile zmieniłoby się wszystko na lepsze, gdyby członków KOR na futbolowych treningach nie było lub tatusiowie zachowywali się normalnie, nie jak frustraci.

To jest możliwe. Oglądałem ostatnio zajęcia młodych piłkarek Widzewa. Ambicja i chęć bycia lepszym młodych adeptek futbolu była budująca. Rodzice byli, patrzyli, ale nie dzielili się kąśliwymi uwagami. Zajęcia przebiegały spokojnie, sprawnie i zgodnie z założeniami. Tak trzymać!

Są smakowite historie… łagodzące obyczaje. Jedną przypomnę. Swego czasu na SMS kłótnie i czasami mało parlamentarne futbolowe dyskusje cichły, gdy na trening w strojach organizacyjnych udawały się… siatkarki plażowe. Wtedy oczy wszystkich nerwowych tatusiów skierowane były na atrakcyjne dziewczyny.

Dobry, zwycięski mecz łodzian (mimo fatalnej końcówki) i ŁKS nie jest już czerwoną latarnią ekstraklasy

ŁKS pokonał, po jednym z najlepszych, jak nie najlepszym, meczu w sezonie Radomiaka i w nagrodę nie jest już czerwoną latarnią rozgrywek (jest nią Ruch). Ostatni raz na takiej pozycji ŁKS znajdował się… we wrześniu 2023 roku, po dziewiątej kolejce ekstraklasy. To piąta wygrana łodzian, czwarta na własnym stadionie. Trener Matysiak ma już na koncie 11 zdobytych z ŁKS punktów!

Łodzianie od początku widzieli czego chcą. Po dobrze rozegranym rzucie wolnym ŁKS strzelił bramkę, ale Balić był na pozycji spalonej. Do dwóch razy sztuka. Po świetnym, dokładnym do milimetra, prostopadłym podaniu Ramireza (druga asysta w sezonie), Tejan pewnie, w stylu dobrego napastnika, wykorzystał sytuację sam na sam.

Za chwilę powinno być 2:0 po kapitalnym dośrodkowaniu Dankowskiego. Niestety, łodzianie nie wykorzystali tej sytuacji. Potem jeszcze Kobylak udanie interweniował po uderzeniu Tejana. Potem niewiele pomylił się Gulen. Uderzenie Balicia obronił Kobylak. Oj, działo się i to dużo dobrego po stronie łodzian. Jaka wielka szkoda, że gospodarze nie potrafili lepiej wykorzystać swojej udanej postawy w pierwszych 45 minutach i strzelić kolejne gole.

Tak to w futbolu już jest… Za ten brak skuteczności ełkaesiacy zostali mocno skarceni na początku drugiej połowy. Po akcji Wolskiego, Jardel nie dał szans Arndtowi, zasłoniętemu przez próbującego interweniować Gulena. Od czego na boisku jest Tejan. Ograł zdolnego młodzieńca Vuskovicia, a potem pewnie posłał piłkę w długi róg.

W 57 min drugą żółtą kartkę w efekcie czerwoną ujrzał Wolski i ŁKS grał z przewagę jednego zawodnika. Łodzianie poszli za ciosem. Po wycofaniu piłki przez Janczukowicza, znakomitym technicznym uderzeniem w okienko popisał się Hoti. Łodzianie dali też okazję pokazania się Arndtowi, który na refleks obronił strzał z trzech metrów.

Potem nie popisał się, czego można było się spodziewać, sędzia Kos. Jego błąd zadziałał na korzyść ŁKS. Arbiter w 77 min nie pokazał Mammedovi drugiej żółtej czyli czerwonej kartki, a powinien to zrobić.

Ostatecznie ŁKS mógł się cieszyć z wygranej, choć w doliczonym czasie przy niefrasobliwości gospodarzy, zdobyli drugiego gola. Ełkaesiacy zatem zapewnili kibicom (8828 widzów na trybunach) horror w ostatniej fazie spotkania, na szczęście z optymistycznym zakończeniem!

W następnej kolejce łodzianie podejmą Lecha 21 kwietnia o godz. 15.

ŁKS – Radomiak 3:2 (1:0)

1:0 – Tejan (19), 1:1 – Jardel (49), 2:1 – Tejan (55), 3:1 – Hoti (71), 3:2 – Zimovski (90+1)

ŁKS: Arndt – Dankowski, Gulen, Mammadov, Durmisi, Tejan (87, Szeliga), Ramirez, Mokrzycki, Hoti (72, Ceijas), Balić (78, Młynarczyk), Janczukowicz (72, Jurić)

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑