Rezerwowy Pafka

Tag: ekstraklasa (Page 8 of 29)

Hat tricka czyli trzech zwycięstw z rzędu nie było – szkoda, ale ostatnie wyniki podniosły morale drużyny ŁKS

Zdjęcia: Jakub Piasecki/Cyfrasport

Dosłownie sekund zabrakło do powtórzenia wyniku z lat 2008 – 2009 i odniesienie trzech ligowych zwycięstw z rzędu. ŁKS honorowo zremisował z mistrzem Polski – Rakowem 1:1. Wielu tzw. fachowców uważa, że wynik za sensacyjny, ale niestety nie przybliża łodzian do utrzymania się w ekstraklasie.

Ech, gdyby wygrali już nie byliby czerwoną latarnią ligi! Cóż trzeba walczyć dalej. Prawda jest taka, że trzeba będzie wejść na szczebel wyżej. ŁKS 30 marca o godz. 15 zagra w Białymstoku ze świetnie się spisującą, mającą mocne i uzasadnione medalowe aspiracje – Jagiellonią.

Czego zabrakło do pokonania mistrza Polski? Więcej futbolowego rozsądku i zimnej krwi w nerwowej końcówce, przytrzymania piłki, mądrego nią pogrania nawet pod faul i wytrącenia rywala ze sportowego impetu.

Dla komentującego mecz byłego ełkaesiaka Tomasza Wieszczyckiego, Dani Ramirez stał się znów prawdziwym liderem zespołu. Nie mogło być inaczej , bo to bardzo dobry piłkarz. Szkoda, że wyczerpanego do granic Hiszpana zabrakło w końcówce.

Sportową klasę znów pokazał Aleksander Bobek. To kolejny polski wielki bramkarski talent. Szkoda, bo należała mu się bezsprzecznie ta nagroda czyli zachowanie czystego konta. Może w następnym spotkaniu?

W każdym razie siedem punktów zdobytych w trzech meczach podniosło morale zespołu i zaufanie kierownictwa klubu do trenera Marcina Matysiaka, który patrzy, wyciąga wnioski i robi swoje. Zdecydowanie lepiej od swojego poprzednika.

Po tym remisie Widzewa prezes Cracovii Mateusz Dróżdż nie doczeka się… nowego telewizora?!

Lider defensywy Widzewa – Mateusz Żyro

Widzew nie ma sobie równych w ekstraklasie pod jednym względem. 10 goli z 32 strzelił w doliczonym czasie gry! Teraz jednak karta się odwróciła. Stracił gola w Krakowie na wagę remisu na granicy doliczonego czasu gry. Szkoda, straconych punktów, ale… cieszy to, że wiosną łodzianie są innym, lepszym zespołem niż rok temu, choć ligowa kadra jest bardzo podobna. Widać zatem postęp w ich grze.

Remis w Krakowie dla prezesa Cracovii, a byłego szefa Widzewa – Mateusza Dróżdża oznacza jedno, nie będzie w domu nowego telewizora, który żona obiecała mu za pokonanie łodzian.

Prezes Cracovii – Mateusz Dróżdż

Pomówmy o błędach, bo na nich człowiek uczy się najboleśniej, ale też najlepiej. W spotkaniu z Cracovią kapitan Bartłomiej Pawłowski więcej centrował niż kiwał i rozgrywał, jakby nie do końca był pewny swojej dyspozycji. Wszystko się zmieniło, gdy został przesunięty do ataku. Wtedy pokazał błyskawiczny refleks, był tam, gdzie powinien i zdobył ważną bramkę.

Znów niestety bramkowy błąd popełnił Rafał Gikiewicz. Irytujący był brak precyzji przy kluczowym podaniu łodzian. Przebojowy ostatnio Antoni Klimek tym razem bez przeboju, za to ze strzałami dalekimi od celu. Przebojowości i ciągłego absorbowania rywali, czym charakteryzuje się gra Jordiego Sancheza, brakowało Imadowi Rondiciowi. Trener Daniel Myśliwiec zmiany zrobił za późno, brakło czasu, żeby nowi piłkarze mieli prawdziwy wpływ na grę i wynik. Inna sprawa, że zaufanie do chodzącego po murawie Sebastiana Kerka (gdyby nie jego udana centra) było chyba przedwczesne.

W sumie jednak wiosenny bilans łodzian, co jeszcze raz podkreślmy, wychodzi na plus i bonus (zwycięstwa w derbach i z Legią!). Tylko tak dalej, a szansa na kolejne punkty, gdy Widzew 1 kwietnia o godz. 17.30 podejmie nieobliczalną, heroicznie walczącą o utrzymanie, dyscyplinowaną ostro przez fanów Koronę Kraków.

ŁKS wypuścił zwycięstwo z rąk z mistrzem Polski w siódmej minucie doliczonego czasu gry!

ŁKS stanął do walki z drużyną mistrza Polski po dwóch zwycięstwach z rzędu. Stawka była niebagatelna, przedłużenie łódzkich marzeń czyli utrzymania się w ekstraklasie. Było blisko, bardzo blisko. ŁKS prowadził do siódmej minuty doliczonego czasu gry. Niestety, wtedy stracił gola i bezcenne zwycięstwami. Remisami ekstraklasowe piekło jest wybrukowane. Takie wyniki utrzymania nie dadzą.

Mogło się zacząć fantastycznie. Po znakomitym podaniu Ramireza, Dankowski strzelając w długi róg trafią w słupek. W natychmiastowej odpowiedzi Nowak przelobował Bobka, ale i bramkę.

W pierwszej energetycznej połowie trwała walka jak równy z równym, ale do czasu… Po nieudanej próbie wyprowadzenia podaniami piłka sprzed własnej bramki przez łodzian i prostej stracie, Gulen wybił piłkę z pustej bramki, a potem Dankowski w dogodnej sytuacji zablokował Nowaka.

Na początku drugiej połowy w dogodnej sytuacji Drachal strzelił nad poprzeczkę. Inicjatywa należała do gości. Bobek dwa razy stawał na wysokości zadania, raz piłka o centymetry minęła słupek bramki ŁKS. W kolejnych akcjach Raków był blisko, coraz bliżej zdobycia bramki.

W odpowiedzi po główce Mammadova Bergren odbił piłkę ręką w polu karnym. Jedenastka! Ramirez zmylił Kovacevica i dał prowadzenie gospodarzom. Goście rzucili się do ataku, ale interwencja Bobka na refleks po rykoszecie była najwyższej klasy.

W kontrze. Po sprinterskim rajdzie Młynarczyka i podaniu do Ramireza, Hiszpan trafił w słupek! Niestety w ostatniej akcji meczu goście doprowadzili do wyrównania. Papanikolaou wepchnął piłkę do siatki.

Mecz oglądało ponad 9 tysięcy widzów.

ŁKS – Raków Częstochowa 1:1 (0:0)

1:0 – Ramirez (69, karny), 1:1 – Papanikolaou (90+7),

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Mammadov, Durmisi, Balić (87, Głowacki), Mokrzycki, Louveau, Ramirez (90+3, Koprowski), Szeliga (65, Młynarczyk), Janczukowicz (65, Tejan)

Mecz ŁKS II – Hutnik Kraków rozpocznie się w poniedziałek (18 marca) o godz. 18.15 na Stadionie Miejskim im. Władysława Króla w al. Unii Lubelskiej 2 w Łodzi (transmisja w TVP Sport).

Jak remisować to tylko na wyjeździe. Piąty podział punktów Widzewa, a mogło być zwycięstwo!

Widzew był bliski zwycięstwa, ale ostatecznie zremisował po raz piąty w sezonie, po raz piąty na wyjeździe, tym razem w Krakowie.

Zmiany w wyjściowym składzie Widzewa. Hanosuek za Kuna, Zieliński i Ciganiks za Kastratiego i Luisa Silvę czyli ludzie, którzy byli na boisku, gdy łodzianie strzelali zwycięskiego gola Legii.

Niestety, po 10 minutach było 1:0. Po rzucie rożnym debiutanckiego gola w ekstraklasie strzelił Bitri, który uprzedził próbującego interweniować Gikiewicza. Nie ma cienia wątpliwości, że bramkarz łodzian popełnił błąd, mający bramkowe konsekwencje. Piąty gol po rogu Cracovii.

Odpowiedź łodzian była bliźniaczo podobna. Po centrze z rzutu rożnego Alvareza, pusty przelot zaliczył bramkarz Madejski, a piłkę głową do siatki posłał Żyro (drugi gol w sezonie). Po raz trzeci łodzianie cieszyli się z bramki po stałym fragmencie gry. Ten gol podziałał niczym dobry i dozwolony napój energetyczny – otrzeźwiająco i orzeźwiająco. Widzew zaczął grać odważniej ale…Próby wyjścia spod własnej bramki podaniami czasami kończyły się wstydliwymi stratami i o mały włos nie doprowadziły do bramkowej straty.

W drugiej połowie w grze ofensywnej łodzian dużo było dymu, nie było natomiast ognia. Natomiast rywale… Po łatwym ograniu Zielińskiego w polu karnym i dokładnym podaniu w 100-procentowej sytuacji Rakoczy posłał piłkę obok słupka. Potem w dogodnej sytuacji pomylił się Knap.

Za to konkretny był Widzew. Po centrze z rzutu wolnego Kerka, ostatecznie piłka trafiła do Pawłowskiego (przesuniętego na pozycję napastnika), który był w odpowiednim miejscu oraz odpowiednim czasie i dał łodzianom prowadzenie! W odpowiedzi niepilnowany Rakoczy pięknym strzałem pod poprzeczkę z linii pola karnego doprowadził do wyrównania. Zbyt łatwo łodzianie dali sobie wyrwać z takim trudem wywalczone prowadzenie.

Cracovia – Widzew 2:2 (1:1)

1:0 – Bitri (10, głową), 1:1 – Żyro (21, głową), 1:2 – Pawłowski (85), 2:2 – Rakoczy (90)

Widzew: Gikiewicz – Zieliński, Żyro, Szota, Ciganiks (90, Silva), Hanousek, Alvarez (90, Kun), Nunes (80, Milos), Pawłowski, Klimek (71, Tkacz), Rondić (80, Kerk)

Czy ŁKS nadal będzie na sportowej fali? Tak się stanie jeśli znajdzie piłkarski sposób na pokonanie mistrza Polski

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Po dwóch zwycięstwach z rzędu ŁKS podejmie mistrza Polski – Raków Częstochowa 17 marca o godz. 15 na stadionie im. Władysława Króla. W pierwszej rundzie wyjątkowo niesprawiedliwie wygrali częstochowianie 1:0, choć przez ostatnie pół godziny ŁKS miał pięć okazji, żeby doprowadzić do wyrównania. Czy teraz nastąpi piękna sportowa zemsta?

Na razie ŁKS zwycięsko uprawia ekstraklasowy survival: przedarł się przez trudno dostępną Puszczę, pokonał Wartę w najgłębszym miejscu, przy wyjątkowo wartkim nurcie. Gdyby piękny serial trwał dalej, to kto wie, co jeszcze może wydarzyć się w rozgrywkach.

Łodzianie, żeby skutecznie powalczyć z mistrzami, nie mogą jednak liczyć tylko na znakomite interwencje swojego bramkarza Aleksandra Bobka i mieć furę futbolowego szczęścia. Trzeba dodać piłkarsko coś więcej. Przejście obok pierwszych minut spotkania, juniorskie błędy w kryciu, łatwe straty piłki i narażanie się na groźne kontry, to wszystko może sprawić, że wszystko zostanie szybko pozamiatane, jak w spotkaniu Rakowa z Koroną.

Skutecznym liderem defensywy od pierwszych sekund starcia musi być Rafil Mammadov, który na początku meczu w Grodzisku Wielkopolskim mylił się okrutnie. Obcokrajowcy muszą udowodnić, że zasługiwali na transfery do łódzkiego klubu w ostatnim okienku transferowym, bo ja nie jestem do nich przekonany. Kej Tejan nie może być szamoczącym się po boisku, mało produktywnym piłkarzem, grającym daleko od bramki, tylko groźnym napastnikiem, chyba że w tej roli zastąpi go autor złotego gola w starciu z Wartą – Piotr Janczukowicz.

Trener Marcin Matysiak, który okazał się skuteczniejszym szkoleniowcem od ligowego wyjadacza Piotra Stokowca, ma też w kadrze jokera – Antoniego Młynarczyka, który walczy bez kompleksów, potrafi napsuć krwi najlepszym. Wierzę, że w kadrze znów znajdzie się debiutujący ostatnio w ekstraklasie Oskar Koprowski- człowiek wielkie serce, wielka ambicja i wielka wola walki. Takich jest niewielu w polskiej lidze!

Och jaki to będzie ważny, wręcz prestiżowy mecz dla wiceprezesa sportowego ŁKS Roberta Grafa, który budował z dobrym skutkiem sportową i organizacyjną potęgę Rakowa.

Widzew. Historyczny sukces – zwycięstwo nad Legią – dobrze by było zamienić na piękną ligową serię!

Koniec widzewskiej klątwy! Łodzianie czekali na tę ważną sportową chwilę 23 lata 10 miesięcy i 125 dni, ale się jej doczekali. Pokonał odwiecznego rywala – Legię Warszawa po golu Frana Alvareza w doliczonym czasie gry. Łodzianie stali się specjalistami od doliczonych minut. W czterech ostatnich spotkaniach właśnie w tej fazie gry trafiali do siatki, co dobitnie świadczy, że jak wielki Widzew, walczą do końca!

Widzew pokazał, że potrafi być zespołem na dobre i złe. A Fran Alvarez uderzył z tak mocą i precyzją, jakby wkładał w ten strzał całą swoją dotychczasową karierę! Takie zwycięskie spotkania nie tylko budują atmosferę, ale też pozwalają zrobię sportowy, czasem bardzo duży, krok do przodu. Oby ta prawidłowość stała się udziałem Widzewa.

Jedno ze starych futbolowych prawd mówi: pokaż mi swoją defensywę, a powiem ci, kim jesteś i to stwierdzenie sprawdziło się w hitowym pojedynku. Bramkarz i obrońcy Widzewa stanęli na wysokości zadania. Zasłużyli sobie na wysokie noty, a Rafał Gikiewicz pokazuje, że potrafi być dobrym duchem zespołu. Cieszy, że coraz więcej udanych, a nawet bardzo udanych występów notuje młodzieżowiec – Antoni Klimek, który wolny od warszawskich kompleksów grał i walczył, jak na widzewiaka przystało.

Teraz ten w takim trudzie i znoju wypracowany kapitał, dobrze by było przełożyć na kolejne udane mecze, kończone pozytywnymi dla łodzian wynikami. 16 marca o godz. 12.30 Widzew zagra na wyjeździe z wyjątkowo chimeryczną Cracovią. Dodatkowym smaczkiem ligowego starcia będzie fakt, że łodzianie zagrają z klubem, gdzie prezesem jest ich były szef Mateusz Dróżdż.

ŁKS wygrał drugi raz z rzędu. Po raz pierwszy na obcym boisku po… 11 wyjazdowych porażkach. Brawo!

Niezwykłe, niesamowite w wykonaniu ŁKS. Po 11 wyjazdowych porażkach łodzianie wygrali mecz w ekstraklasie na obcym boisku. Pokonali Wartę 1:0. To drugie z rzędu wygrana beniaminka. Trener Matysiak ma wielkie powody do satysfakcji. Czy ŁKS jest ciągle w grze o utrzymanie się w ekstraklasie?!

Przypomnijmy: po raz ostatni ŁKS wygrał na wyjeździe jeszcze gdy grał w I lidze! Było to 19 lutego 2023 roku, gdy w Bełchatowie pokonał Skrę Częstochowa 2:1 po bramkach Szeligi i Mokrzyckiego. W rundzie jesiennej Warta wygrała w Łodzi 2:0 po bramkach Stefana Savicia i Kajetana Szmyta. Teraz łodzianie się zrewanżowali poznaniakom.

Jedna zmiana w ŁKS w porównaniu ze zwycięskim meczem z Puszczą (3:2). Miejsce Letniowskiego (kontuzja) zajął Ceijas. Kontuzjowany jest też Pirulo.

Pierwszy atak gospodarzy i fura szczęścia łodzian. Z metra nie trafił do bramki głową Stavropoulos. Aż trudno uwierzyć, że nie zdołał dobrze pocelować. Podobnie jak dziesięć minut później Bartkowski. Uff, po kwadransie mogło być 2:0 dla Warty. Początek łodzian był po prostu beznadziejny. Do zapomnienia.

Wreszcie w 23 min po akcji Ramireza groźnie strzelił Balić. Na trybunach słychać było tylko dopingujących kibiców ŁKS. Może to zmobilizowało łodzian? No, na jeszcze jedną, dwie w miarę składne akcje w pierwszej połowie. Warta po prostu zdominowała łodzian. Aż trudno uwierzyć, że nie padł gol dla gospodarzy.

Na początku drugiej połowy znakomitą interwencją po główce Bartkowskiego popisał się Bobek i ratował gości od straty bramki. ŁKS grał lepiej, odważniej i to się opłaciło. Po stałym fragmencie gry, centrze z rzutu rożnego Durmisiego, niepilnowany Janczukowicz pewnym strzałem dał prowadzenie łodzianom.

Ta sytuacja doprowadziła do tego, że ŁKS znów się… rozpaczliwie bronił. I znów musiał interweniować (znakomicie) Bobek. Łodzianie jednak nie spanikowali. Próbowali kontry i po efektownej, dynamicznej akcji Młynarczyka byli bliscy drugiego gola. A jednak ważniejsze było to, że futbolowa opatrzność czuwała w tym dniu nad łodzianami. Ich bramka była jak zaczarowana, w czym wielka zasługa Bobka. Warto odnotować debiut w ekstraklasie Koprowskiego.

Warta Poznań – ŁKS 0:1 (0:0)

0:1 – Janczukowicz (74)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Mammadov, Durmisi – Ceijas (61, Louveau) – Balić (90, Głowacki), Ramirez (90, Koprowski), Mokrzycki, Janczukowicz (74, Szeliga) – Tejan (61, Młynarczyk)

W następnej kolejce ŁKS podejmie Raków Częstochowa 17 marca o godz. 15

Już 12 marca o godz. 18.30 zaległe spotkanie 17. kolejki ekstraklasy. Piast Gliwice podejmie Puszczę Niepołomice. Mecz zacznie się od momentu, gdy został przerwany (warunki atmosferyczne) czyli od od 14 minuty 30. sekundy pojedynku. Do dogrania pozostanie 75 minut i 30 sekund podstawowego czasu plus to, co doliczy sędzia.  W środę z kolei zaległy mecz Korona – Raków, godz. 18.30.

Widzew po 24 latach pokonał Legię po golu w doliczonym czasie gry. Kapitan Bartłomiej Pawłowski: – Im bliżej było do końca tym mocniej czułem, że coś się wydarzy

Te historyczne koszulki przyniosły szczęście łodzianom!

Fot. Marcin Bryja widzew.com

Stało się. Po 24 latach Widzew pokonał Legię. Wtedy łodzianie wygrali 3:2. Gole strzelali Marcin Zając (dwa) oraz Dariusz Gęsior. Dla stołecznej ekipy trafiali Sylwester Czereszewski i Marcin Mięciel. Decydujący gol padł wtedy w 90 minucie. A teraz Widzew wygrał 1:0 po bramce w… trzeciej minucie doliczonego czasu gry Frana Alvareza! Euforia ogarnęła wszystkich. Łódzkich piłkarzy, działaczy, trenerów, a przede wszystkim kibiców, a było ich na meczu 17.481.

To było 82 drugie starcie obu drużyn, które przyniosło 20 zwycięstwo Widzewowi. Jedno z najważniejszych w tych rozgrywkach po triumfie i to dwukrotnym w derbach i pokonaniu Lecha w Poznaniu. Piłkarze Widzewa wystąpili w takich samych koszulkach, w jakich drużyna Tomasza Łapińskiego i Marka Citki zdobywała mistrzostwo Polski i grała w Lidze Mistrzów.

Daniel Myśliwiec: Prawdziwe znów okazały się słowa, że Widzew zawsze gra do końca. Nie możemy jednak popadać w huraoptymizm, bo patrząc obiektywnie początek meczu był w naszym wykonaniu średni i mogliśmy wtedy stracić gola. Bardzo cieszymy się z efektu końcowego, ale pomimo tych skutecznie podejmowanych wyzwań, musimy pracować nad tym, by mieć większą kontrolę nad przebiegiem meczu.

Kosta Runjaić: Otrzymaliśmy nokautujący cios w doliczonym czasie. Powinniśmy lepiej bronić w tym momencie, a tak gol spowodował, że przegraliśmy. Czujemy wielkie rozczarowanie, a to, że na konferencji zachowuję spokój, nie oznacza, że w środku nie czuję emocji.

Fran Alvarez: We wcześniejszej sytuacji nie zdecydowałem się na strzał, tylko podanie do Bartka Pawłowskiego, ale przy drugiej już się nie wahałem – przed oczami miałem tylko bramkę. Udało się i jestem z tego bardzo szczęśliwy.

Bartłomiej Pawłowski: To był mecz na wypunktowanie przeciwnika, a nie zrobienie show. Dobre drużyny potrafią wygrywać także jednym golem. Spotkanie miało swoje fazy, Legia mocno poszła do przodu w pierwszym kwadransie obu połów, ale później opadła z sił. Im bliżej było do końca, tym mocniej czułem, że coś się wydarzy.

Rafał Gikiewicz: Widzew jest mocny, kiedy jedenastu zawodników zasuwa i jest głodnych trzech punktów.

Widzew – Legia Warszawa 1:0 (0:0)
1:0 – Fran Alvarez (90+3)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (46, Zieliński), Żyro, Szota, Silva (75, Ciganiks) – Kun (75, Hanousek), Alvarez – Nunes (90+7, Milos), Pawłowski, Klimek (90+6, Tkacz) – Rondić

W Łodzi klasyk: Widzew kontra Legia. Trzeba równać do kapitana – Bartłomieja Pawłowskiego i Dominika Kuna, a wtedy nie powinno być źle

Widzew ciągle walczy o swoje czyli powtórzenie meczu Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Błędów (sędziowskich) i niedociągnięć (brak odpowiedniej liczby kamer) było tyle, że tylko rwać sobie włosy z głowy. Walczyć trzeba o gra idzie o duże pieniądze, które trafią do najlepszych pucharowiczów.

Łodzianie jednak gros uwagi muszą skupiać na lidze, bo nic w niej jeszcze przesądzone. Widzew ma w tej chwili sześć punktów przewagi nad strefą spadkową, ale grab toczy się dalej. Przed Widzewem klasyk klasyków czyli mecz z Legią Warszawa- 10 marca o godz. 17.30. Rywale dalecy są od mistrzowskiej formy, grają słabo, tracą punty, nie mogą liczyć na bramkarzy, ale to zawsze Legia, która ma potencjał i możliwości. W każdej chwili może się obudzić.

Bartosz Kapustka po remisie w Szczecinie z Pogonią 1:1 mówił: Myślę, że zrobiliśmy wystarczająco dużo, by nie wygrać. To niestety smutna, ale prawdziwa teza. Do momentu straconej bramki Pogoń nie stworzyła żadnej klarownej sytuacji, może my też nie mieliśmy 100–procentowych okazji, ale raczej dyktowaliśmy warunki gry. W Kielcach też daliśmy trochę prezentów, w sobotę znowu i punkty się nie zgadzają.

To są problemy warszawian, my mamy swoje. W kadrze na przegrany mecz we Wrocławiu nie było 12 zawodników z szerokiego składu pierwszej drużyny. Trener Myśliwiec mówił o urazach i przeciążeniach. Miejmy nadzieję, że niektórzy z nieobecnych będą teraz walczyć o miejsce w kadrze na pojedynek z Legią.

Po przegranym (niezasłużenie!) meczem ze Śląskiem, że Widzew ma za mało kreatywnych piłkarzy, którzy pomogliby drużynie wejść na wyższy ligowy pułap. Można różnie oceniać kapitana Pawłowskiego, ale moim zdaniem, gdyby obok niego był zawodnik po podobnych możliwościach, to Widzew osiągałby w lidze lepsze rezultaty. Wielkim… plusem ostatnich kadrowych problemów jest odkrycie Kuna w roli defensywnego pomocnika. Sprawdza się nieomal bez zarzutu. Teraz rodzi się m.in. pytanie, czy jest w zespole piłkarz który potrafi dogonić i zatrzymać rozpędzonego Wszołka?

Jak na to nie patrzeć, już zacieram ręce na ten ligowy klasyk. Wierzę, że emocji (pozytywnych dla nas łodzian!) nie zabraknie. Jesienią w stolicy Legia wygrała 3:1, po dwóch golach Muciego i Josue (z karnego). Honorową bramkę dla Widzewa strzelił Sanchez. Teraz czas na sportowy rewanż!

Widzew przegrał we Wrocławiu po walce. Losy meczu odwrócił koszmarny błąd bramkarza Rafała Gikiewicza

Widzew walczył (zwłaszcza do przerwy), ale przegrał we Wrocławiu. Po raz jedenasty w sezonie, szósty na obcym boisku. Losy spotkania odwrócił koszmarny błąd bramkarza Gikiewicza.

Widzewowi po dwóch zwycięstwach i pucharowej wpadce (spowodowanej też przez sędziego!) przyszło walczyć w trudnym i wymagającym meczu we Wrocławiu. Na dodatek w mocno przemeblowanym (kontuzje, przeciążenia) składzie, z nowymi: Kastratim i Diliberto w podstawowej jedenastce. W drużynie rywali na ławce rezerwowych wylądował kapitan i jeden z liderów – Exposito. Pojawił się na boisku po godzinie gry.

Widzew zaczął odważnie, energetycznie, pierwszy wypracował groźną akcję. Po uderzeniu Pawłowskiego, Leszczyński wybił piłkę ma rzut rożny. Gdyby podający Sanchez był dokładniejszy, to okazja byłaby zdecydowanie lepsza. Potem łodzianie nie zwalniali, choć brakowało im konkretów, przy uważnej grze defensywy wrocławian.

Po pół godzinie Śląsk zdobył się na trzy – cztery groźneakcje, ale na szczęście bez bramkowych skutków. W jednej sytuacji gol padł, ale sędzia słusznie odgwizdał spalonego.

W sumie do przerwy był to mecz w którym Widzew był lepszy, ale więcej bramkowych sytuacji wypracowali gospodarze. Nowi zawodnicy Widzewa niczym się nie wyróżniali, ale też specjalnie nie odstawali od pozostałych.

Pierwsza akcja drugiej połowy przyniosła karnego, którego w stu procentach zawinił Gikiewicz. Najpierw nie trafił w piłkę, a potem trafił w… rywala – Petkova. Koszmarna pomyłka, która nie powinna się przytrafić tak dobremu i doświadczonemu zawodnikowi. Sędzia bez wahania podyktował jedenastkę, którą strzałem pod poprzeczkę wykorzystał Nahuel.

Ta sytuacja zmieniła wszystko. Gospodarze odzyskali wiarę we własne siły i przejęli inicjatywę. Mieli okazje, ale ich nie wykorzystywali. Ale, ale… Widzew się nie poddawał. Okazje mieli: Nunes, jeszcze lepszą Sanchez (po dokładnym podaniu Pawłowskiego), a najlepszą Rondić (główkował z pięciu metrów w Petkova). Niestety, gdy łodzianie nie zdołali wrócić na czas Nahuel (po analizie VAR) wykorzystał sytuacje sam na sam. Losy spotkania zostały rozstrzygnięte, mimo gola w doliczonym czasie Rondicia po bardzo dobrej centrze z wolnego lidera zespołu w tym meczu – Pawłowskiego. To szósty gol łodzian po stałym fragmencie gry. Zwycięstwo pozwoliło Śląskowi wrócić na fotel lidera.

Śląsk Wrocław – Widzew 2:1 (0:0)

1:0 – Nahuel (53, karny), 2:0 – Nahuel (80), 2:1 – (Rondić, 90+4, głową)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati, Żyro, Szota, Silva – Diliberto (70, Rondić),Kun, Pawłowski- Terpiłowski (46, Nunes), Sanchez, Tkacz (63, Klimek)

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑