Po prostu, po ludzku współczuję selekcjonerowi Michałowi Probierzowi. Z kogo on ma zbudować skuteczną reprezentację Polski na eliminacje mistrzostw świata, skoro jest tak jak jest i każdy to widzi. W tej chwili w europejskiej piłce można dostrzec polskich bramkarzy, napastników: Roberta Lewandowskiego i Krzysztofa Piątka oraz obrońcę Kamila Piątkowskiego, który Austrię może zamienić na Włochy. A dalej? Aż trudno o tym pisać…
Dostało się ostatnio i słusznie jednemu z liderów polskiej drużyny Piotrowi Zielińskiemu, który gdy wszedł z ławki rezerwowych w meczu finałowym Superpucharu Włoch, spisywał się fatalnie.
Były wybitny arbiter i były prezes PZPN – Michał Listkiewicz mówi wprost i bez owijania w bawełnę: Tragedia jest z tyłu (w defensywie) i… Obrońca drużyny narodowej Paweł Dawidowicz znalazł się w przygotowanej przez portal Tutto Mercato liście największych wtopów bieżącej kampanii ligowej we Włoszech. Jest zdaniem portalu jednym z najgorszych piłkarzy występujących w Serie A. Jakub Kiwior mający być podporą, ba ostoją defensywy, ostatnio nie podniósł się z ławki rezerwowych Arsenalu.
A zatem podsumowując: jest czterech muszkieterów i kompletna beznadzieja! I jak w tej sytuacji być optymistą.
Przypomnę, w eliminacjach mistrzostw świata Polska trafiła do grupy G, a jej rywalami będą: przegrany z ćwierćfinału Ligi Narodów Hiszpania – Holandia, Finlandia, Litwa i Malta. W premierze już 21marca o godz. 20.45 Polska podejmie Litwę, a trzy dni później też o godz. 20.45 – Maltę.
Dwanaście najlepszych teamów eliminacji zagwarantuje sobie grę w mistrzostwach już w 2025 roku. Ekipy z drugich miejsc oraz czterech najlepszych zwycięzców grup Ligi Narodów z pozostałego grona wystąpi w marcu 2026 roku w dwustopniowych barażach. Cztery zespoły wywalczą z nich awans.
Co by było z historią ŁKS, gdyby nie niezawodny kustosz pamięci klubu, niezawodny Jacek Bogusiak. To Jacek przypomina, że 29 czerwca minie dokładnie sto lat od chwili, gdy na stadionie przy al. Unii odbył się pierwszy mecz reprezentacji Polski. Biało – czerwoni pokonali Turków 2:0. Bramki w ciągu 120 sekund pierwszej połowy (42 i 43 minuta) strzelili Balcer i Reyman.
Łódź była czwartym miejscem w Polsce, w którym wystąpiła reprezentacja. W Łodzi zagrało w pierwszym składzie czterech ełkaesiaków: Cyll, Karasiak, Otto, Hanke. Rezerwowymi byli Durka i Śledz.
Na zdjęciu – stoją od lewej: Antoni Śledz, Jan Durka, Władysław Kowalski, Władysław Karasiak, Emil Gorlitz, Mieczysław Balcer, Mieczysław Reyman, Wawrzyniec Cyll, Józef Adamek, Jan Loth. Siedzą: Karol Hanke, Zygmunt Otto, Marian Spoida.
Reprezentacja Polski przy al. Unii rozegrała 10 spotkań. W ostatnim w 1983 roku pokonaliśmy Bułgarię 3:1. Bilans: sześć zwycięstw, dwa remisy, dwie porażki.
Gdy człowiek patrzy na polskie, męskie, reprezentacyjne rugby to po prostu wie, że to niestety europejski słabeusz. Oby, oby potrafili to zmienić choć trochę nowi selekcjonerzy Kamil Bobryk i Tomasz Stępień, tak jak to z kobiecym reprezentacyjnym rugby robi Janusz Urbanowicz.
Reprezentacja Polski Kobiet Rugby 7 wchodzi w decydujący okres startowy. Za nią już długa walka w cyklu World Rugby HSBC Sevens Challenger, zakończonej drugim miejscem w turnieju w Krakowie i awansem do finałów w Madrycie – podaje biuro prasowe PZR. Tam podopiecznym Janusza Urbanowicza nie udało się wywalczyć awansu do światowej elity. Nie było jednak zbyt wiele czasu na analizę i regenerację, bo zaledwie tydzień później Polki rywalizowały w pierwszym turnieju Mistrzostw Europy w chorwackiej Makarskiej. I to z jakim dobrym skutkiem – wywalczyły, w dramatycznych okolicznościach pierwsze miejsce!
W teorii to Francuzki były faworytkami do zwycięstwa w wielkim finale. Gospodynie rozpoczynających się niebawem igrzysk olimpijskich nie grały jednak w Makarskiej w najmocniejszym zestawieniu, choć nadal były ekipą pełną znakomitych zawodniczek. Polki jednak, nakręcone wygraną z Hiszpankami, były w bojowych nastrojach.
I było to widać od pierwszych, zaciętych minut. „Biało-Czerwone” zaczęły bardzo dobrze, po bo upływie 180 sekund zaliczyły pierwsze przyłożenie. Świetny odbiór Natalii Pamięty i składne rozegranie Katarzyny Paszczyk wykorzystała Ilona Zaiszliuk, która po przebiegnięciu niemal połowy boiska wpadła z piłką na pole punktowe.
Francuzki miały kłopot z naszą agresywną grą i złapały żółtą kartkę, co Polki natychmiast wykorzystały i Paszczyk zaliczyła swoje kolejne przyłożenie na tych mistrzostwach. Po celnym kopie Julii Druzgały było już 12:0, co dawało naszej drużynie spory komfort grania. Niestety, tuż przed przerwą rywalki wykorzystały zawahanie Polek w obronie i Emelie Gros zdobyła pięć „oczek” dla swojej drużyny.
Po pierwszej połowie Polki prowadziły 12:5, ale to Francuzki przejęły inicjatywę w drugiej połowie. I poskutkowało to żółtą kartką dla Hanny Maliszewskiej. Dość szybko padło drugie przyłożenie dla „Trójkolorowych”, autorstwa Alycii Chrystiaens. Znów jednak bez podwyższenia, co sprawiało, że Polki miały wciąż dwa punkty przewagi.
Końcówka była pokazem wielkiego poświęcenia, determinacji i twardej obrony. „Biało-czerwone” zdołały utrzymać przewagę i wygrały finał z Francją 12:10, robiąc wielki krok w stronę złotego medalu. Co więcej Katarzyna Paszczyk zapracowała na tytuł MVP całego turnieju. Drugi turniej odbędzie się w ostatnim weekend czerwca w Hamburgu, gdzie poznamy medalistki Mistrzostw Europy w Rugby 7. Wcześniej Polki czeka niezwykle ważny turniej repasażowy do igrzysk olimpijskich w Paryżu. Tę rywalizację zaplanowano w dniach 21-23 czerwca w Monaco. Trener Urbanowicz na zgrupowanie i turniej powołał na zgrupowanie i turniej w Monaco jedenaście zawodniczek Biało-Zielone Ladies Gdańsk i dwie RC Legia Warszawa. Turniej zaczyna się w piątek.
Polscy piłkarze nie dość, że są zawodowymi słabeuszami, to jeszcze nie mają klasy. Zabrakło im chęci, a raczej odwagi, żeby po kompromitacji w meczu z Mołdawią (2:3) porozmawiać z reporterem Telewizji Polskiej.
„Żaden z piłkarzy reprezentacji Polski nie miał odwagi wytłumaczyć się z tej kompromitacji w pomeczowym wywiadzie. Jak wypinać pierś do orderu i targować się o premie to wszyscy chętni. Gdy trzeba okazać szacunek kibicom brakuje cojones” – tak zachowanie piłkarzy komentował na Twitterze Marek Szkolnikowski, dyrektor TVP Sport.
Wreszcie na odwagę zdobył się Jan Bednarek, który powiedział, cytowany przez 90minut.pl: – Katastrofa. Pierwsza połowa bardzo dobra, myślę, że kontrowaliśmy mecz w 100 procentach. Proste błędy, brak reakcji po stracie. Myślę, że nic z tych rzeczy, które robiliśmy w pierwszej połowie, nie wykonaliśmy dobrze w drugiej. To jest bardzo, bardzo zły mecz w naszym wykonaniu i musimy za to ponieść odpowiedzialność. To my byliśmy na boisku i niestety, to jest sport. Musimy to przetrawić. Jest nam wstyd, jesteśmy źli, jesteśmy rozczarowani. Uważam, że chcieliśmy zagrać tę połowę na stojąco. Myśleliśmy, że ten mecz sam dogra się do końca, że zostało 45 minut i jedziemy na wakacje. To pokazało, że przeciwnik był godny zwycięstwa i potrafił strzelić nam trzy gole co jest nie do zaakceptowania. Każdy z nas musi spojrzeć w lustro, każdy z nas musi między sobą porozmawiać i powiedzieć sobie kilka gorzkich słów, bo to jest nie do zaakceptowania. Teraz trzeba pokazać reakcję. Kolejny raz musimy pokazywać reakcję i to jest tylko i wyłącznie nasza wina. Tak jak zareagowaliśmy po meczu z Czechami, to z Albanią był dobry mecz, wygraliśmy z Niemcami i znowu wracamy do punktu wyjścia. Robimy krok do przodu i dwa w tył. Musimy sami wewnątrz grupy być szczerymi między sobą i się rozwijać, iść do przodu.
Po nim wypowiedział się Piotr Zieliński: – Myślę, że to niestety się ode mnie zaczęło. To ja obudziłem zespół z Mołdawii. Biorę to na siebie, nie można robić takich strat w takiej strefie boiska gdzie praktycznie byliśmy całą drużyną na połowie przeciwnika. Ja to źle przyjąłem, później chciałem jeszcze ratować i od tego się wszystko zaczęło. Mołdawia nie miała za wiele do powiedzenia, czekali na ten moment, który ja im sprezentowałem i niestety od tego wszystko się zaczęło. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, naprawdę jesteśmy zdruzgotani. Przykra sprawa, ja nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem i jest mi naprawdę ciężko, ale wyjdziemy z tego. Rozmawialiśmy żeby być skoncentrowanym, że to nie jest jeszcze skończony mecz, i tak było. Ja za łagodnie do tego podszedłem, fatalna strata i wszystko się zaczęło. Była jeszcze sytuacja, gdy mogliśmy strzelić na 3:1. Nie strzeliliśmy i później też dwie kolejne akcje fatalne i przegrywamy mecz w kuriozalnych okolicznościach. Musimy wygrać teraz wszystkie mecze i taka jest prawda. Taka jest sytuacja i sami sobie to stworzyliśmy. Mam nadzieję, że pokażemy charakter i wyjdziemy z tego.
Trener Fernando Santos: – Szczerze mówiąc, nie wiem, co mogę powiedzieć. Podkreślaliśmy, że trzeba być skoncentrowanym, podejść odpowiednio do meczu, nie bać się, posiadać piłkę. W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobrze, byliśmy agresywni, skoncentrowani, stworzyliśmy dwa gole, a mogliśmy strzelić trzy lub cztery. W drugiej połowie bez żadnego wytłumaczenia zniknęliśmy z meczu. Straciliśmy bramkę, potem mogliśmy dwa albo trzy razy strzelić na 3:1, chyba przez brak koncentracji. Zdarzają się takie rzeczy, ale szczerze mówiąc, nie jestem w stanie wytłumaczyć, co się stało w drugiej połowie, bo po wszystkim, całej pracy, jaką wykonaliśmy, nic nie wskazywało na to, że może się to wydarzyć. Nie potrafię wytłumaczyć tego w inny sposób niż brak koncentracji. Nie wiem, co się stało
Garść opinii z Onetu i Sportowych Faktów:
„Po pierwszej połowie wydawało się, że cztery gole to obligo!!! Drugie 45 minut to totalna kompromitacja. Nie do wiary” – komentował spotkanie Zbigniew Boniek.
„W tej dekadzie Mołdawia wygrywała tylko z Liechtensteinem, Andorą i Łotwą” – zauważył Radosław Nawrot
„To jak tam nastroje? Można jechać spokojnie na wakacje… Jedna z największych (największa?) kompromitacji w historii polskiej reprezentacji… Wstyd” – napisał Jakub Treć z Przeglądu Sportowego Onet.
„W ostatnich latach dyskutowaliśmy o porażkach z Belgią, Włochami, Anglią, Holandią, Portugalią, Argentyną i Francją. Teraz przegrywamy z Mołdawią. To nie wpadka. Polski futbol się uwstecznia” – zauważył Jan Mazurek z weszlo.com.
„Więcej niż kompromitacja, tak się dać zepchnąć drużynie, która zajmuje 171 miejsce w rankingu FIFA. W Europie niżej są tylko Malta, Liechtenstein, Gibraltar i San Marino. Dokąd zmierza polska piłka” – napisał Marek Wawrzynowski z Przeglądu Sportowego Onet.
„Reprezentacje, które od 2015 r. straciły z Mołdawią więcej niż jednego gola: Polska, Liechtenstein, Łotwa, Andora, Uganda, San Marino, Gruzja. Elitarne grono” – napisał Maciej Łuczak z redakcji meczyki.pl.
„Przegraliśmy z końcem piłkarskiego świata. Ten występ jest wielką hańbą całej naszej piłki, zawodników z Barcelon, Arsenali, Napoli, Juventusów i trenera mistrza Europy. Z rywalem zbudowanym z anonimów, z pośmiewiskiem Europy, na pastwisku między blokami. Nie dzwońcie dzisiaj” – nie miał litości dla naszych piłkarzy Michał Kołodziejczyk, dyrektor Canal+ Sport.
W eliminacjach piłkarskich mistrzostw Europy pokazaliśmy, że nie potrafimy jednak grać w piłkę. Polacy spisywali się koszmarnie w drugiej połowie meczu w Kiszyniowie i doznali sensacyjnej porażki.
Plan był prosty. Trzeba było szybko strzelić bramkę i kontrolować grę. I tak się stało. Po dokładnej centrze Frankowskiego, główce Lewandowskiego z metra do bramki piłkę wepchnął Milik. Nowością było to, że to Polacy musieli prowadzić grę, a rywale czekać cierpliwie na skuteczną kontrę. Nasi chcieli zdobyć drugą bramkę i tego dopięli. Po dobrym zagraniu Kędziory, Milik zrewanżował się Lewandowskiemu. Duet napastników współpracował ze sobą jak za starych dobrych lat. Pięknie, pamiętajmy jednak o słabości rywala. Lewy zdobył 1500 bramkę w historii naszej reprezentacji. Rywale pierwszą ofensywną akcję przeprowadzili w 37 minucie.
Chłopcy do bicia – Mołdawianie pokazali sportową moc w pierwszej groźnej akcji drugiej połowy i w ogóle pierwszej groźnej akcji meczu w wykonaniu gospodarzy. Zdobyli gola, po prostej stracie piłki przez Zielińskiego i precyzyjnym strzale w róg.
Po pierwszym rzucie rożnym gospodarze zdobyli drugiego gola. Na szczęście napastnik rywali faulował i bramka nie została uznana. Faktem jest, że nasi zastosowali w tej fazie meczu niezbyt skuteczną… obronę Częstochowy, a potem nie potrafili wrócić do roli futbolowych profesorów. Ba, w sytuacji dwóch na jednego bramkarza (Kamiński, D. Szymański), mając pustą bramkę, nie byliśmy w stanie zdobyć gola. Z tej akcji będzie się pewnie śmiała cała futbolowa Europa. Fernando Santos złapał się za głowę, ja też!
W odpowiedzi po juniorskim błędzie Kędziory, Nicolaescu ograł jak dzieci naszych obrońców i doprowadził do wyrównania. Tak, proszę Państwa to działo się naprawdę! Po prostu sportowy koszmar.
A to nie był koniec. Szczęsny zachował się jakby pierwszy raz pojawił się na boisku w poważnym meczu i straciliśmy trzeciego gola!
Kadra Mołdawii wyceniana jest na 15 milionów euro, a Polski na 222 mln euro. W kadrze Mołdawii najwyżej wyceniany jest lewy obrońca Oleg Reabciuk z Olympiakosu Pireus, za którego trzeba zapłacić w granicach 4 milionów euro. A Polacy? Fachowy portal transfermarkt najwyżej wycenia Piotra Zielińskiego z SSC Napoli (35 mln euro) oraz Roberta Lewandowskiego z FC Barcelony (30 mln euro).
Reprezentanci Polski po ewentualnym wywalczeniu awansu -mają partycypować w premii w w wysokości 9,25 mln euro (przy obecnym kursie daje to ponad 41,1 mln zł). Dostaną 25 procent tej kwoty. Wygląda na to, że naszym pseudoasom ta kasa przejdzie koło nosa, bo na razie szanse na wyjście z grupy są… marne. Po trzech meczach eliminacji mamy trzy punkty. Po prostu żałosne!
Są na dwóch biegunach. Męska reprezentacja wygrała jeden mecz i zajęła ostatnie miejsce w Rugby Europe Championship. Na szczęście nikt z tej dywizji w tym sezonie nie spada. W nowym będzie inaczej i trzeba będzie zrobić duży krok do przodu, żeby utrzymać się w prestiżowych rozgrywkach.
Tymczasem reprezentacją Polski w rugby 7 kobiet odbyła kolejne zagraniczne zgrupowanie. Za podopiecznymi trenera Janusza Urbanowicza kilka dni treningów w Hiszpanii, wspólnie z tamtejszą drużyną narodową, z którą „Biało-Czerwone” zmierzą się między innymi podczas Igrzysk Europejskich, będących kwalifikacjami do igrzysk w Paryżu 2024.
Oprócz wspomnianych Igrzysk Europejskich, gdzie zmagania w rugby 7 zostaną rozegrane na dobrze znanym naszej kadrze Stadionie Miejskim im. Henryka Reymana w Krakowie, czekają ich jeszcze turnieje eliminacyjne do cyklu World Series. W planie są również mistrzostwa Europy, na których nasza drużyna będzie bronić tytułu.
Trener Janusz Urbanowicz postanowił zabrać do Hiszpanii 15 rugbistek, w większości bardzo dobrze znanych kibicom z dotychczasowych występów w kadrze. Na zgrupowaniu pojawiły się także wracające do zdrowia po kontuzji kapitan reprezentacji Karolina Jaszczyszyn, a także jedna z gwiazd drużyny Katarzyna Paszczyk. Obie zawodniczki nie brały jednak udziału we wszystkich zajęciach zespołu.
To zgrupowanie było dla nas bardzo wartościowe, ponieważ to ostatni sprawdzian przed kwalifikacjami do World Series w RPA. Pokazało nam, nad czym możemy jeszcze popracować, aby spełnić nasze sportowe marzenia. Myślę, że wraz z drużyną jesteśmy dobrze przygotowane i pokażemy, na co nas stać już w kwietniu – przekonywała Hanna Maliszewska, będąca jedną z liderek reprezentacji Polski.
Dla „Biało-Czerwonych” było to niezwykle ważne zgrupowanie, bowiem już niebawem czeka je wyjazd do Republiki Południowej Afryki i walka o upragniony awans do World Sevens Series. Pierwszy turniej zostanie rozegrany w dniach 20-22 kwietnia br. na stadionie Markotter w Stellenbosh. Reprezentacja Polski Kobiet Rugby 7 w eliminacjach zagra tam w Grupie A z Kolumbią, Hongkongiem i Paragwajem. Pozostałe drużyny to: RPA, Madagaskar, Meksyk, Czechy (Grupa B) oraz Chiny, Belgia, Papua Nowa Gwinea, Tajlandia (Grupa C). Drugi turniej zaplanowano tydzień później (28-30 kwietnia), również w Stellenbosh. Zwycięzca awansuje bezpośrednio do rozgrywek World Rugby Sevens Series w sezonie 2023/2024.
Całą tę sportową opowieść dla smutnych dzieci, że z honorem pożenaliśmy się z mundialem można między bajki włożyć. Jest łzawa, wzruszająca, pełna nadziei na lepszą przyszłość, jednak trącąca melodramatycznym i sportowym kiczem. Gdy się spojrzy na drużyny, które do tej pory nie wywalczyły awansu do 1/4 finału mundialu to reprezentacja Polski zagrała z nich… najgorzej.
Mundialowe aktywa naszego zespołu. Historyczne wygrzebanie się z fazy grupowej. Jedna akcja w meczu z Meksykiem zakończona nieudaną jedenastką. Trzy, cztery akcje w meczu z Arabią i dwie bramki. Wojciech Szczęsny w bramce w spotkaniu z Argentyną. Szkarłatne godło odwagi w pojedynku z Francją. Mało, bardzo mało na budowanie wiary w lepszą futbolową przyszłość.
Dwóch piłkarzy z pewnością przy porannym goleniu może bez zażenowania spojrzeć w lustro. Jednym jest znakomity Wojciech Szczęsny, drugim… Kamil Grosicki, który wszedł na kilka minut w meczu z Francją i zrobił na boisku więcej niż wszyscy polscy skrzydłowi we wszystkich katarskich meczach razem wzięci. Czy taktyczne myślenie, podporządkowane obsesyjnie jednemu celowi (awans! awans!) trenera Czesława Michniewicza nie zabiło jego zdrowego oglądu kadry, którą posiadał? Wiele wskazuje na to, że można było z ludzi grzejących ławę wykrzesać więcej niż zaliczenie egzotycznych wakacji.
Fumy i fochy słabego na mundialu Roberta Lewandowskiego, kłótnia o kasę (Chorwaci swoje premie przeznaczyli na cele charytatywne!), krytyka, coraz ostrzejsza Czesława Michniewicza, może sprawić, że reprezentacja Polski przed eliminacjami mistrzostw Europy, w których podkreślmy rywale nie są najmocniejsi, przejdzie kadrową rewolucję.
Pytanie tylko, czy wyjdzie ona zespołowi na dobre. Zastąpienie Czesława Michniewicza Markiem Papszunem czy Maciejem Skorżą (obaj mają dobre klubowe posady) może się okazać równie przestrzelonym pomysłem jak wcześniejsze powierzenie obowiązków selekcjonera mającym za sobą klubowe sukcesy: Franciszkowi Smudzie, Waldemarowi Fornalikowi czy Jerzemu Brzęczkowi.
Tak forowani przez sprytnych menedżerów i przyklaskujących im bezrefleksyjnie internetowych dziennikarzy – klakierów Jakub Kiwior czy Sebastian Szymański, okazali się futbolowymi przeciętniakami. Muszą się jeszcze dużo, dużo uczyć, żeby osiągnąć reprezentacyjny poziom, o ile w ogóle jest to możliwe. To przykład i dowód na to, że nasz zespół na eliminacje kolejnej wielkiej, futbolowej imprezy będzie raczej pełen dziur do załatania niż drużyną wzbijającą się na wyższy sportowy poziom i goniącą uciekający i to coraz szybciej futbolowy świat.
Wszystko wskazuje na to, że podczas mundialu polskich kibiców czekają… męki. Polska w spotkaniu z Chile głównie rozpaczliwie się broniła, ale wygrała po skutecznym wykonaniu rzutu rożnego. Gola strzelił Krzysztof Piątek. To jego 10. bramka w reprezentacji Polski, a szósta zdobyta po wejściu na boisko z ławki rezerwowych. Tym samym „Il Pistolero” został najskuteczniejszym zmiennikiem w historii Biało-Czerwonych.
To plus, a minus… Ten styl! Fatalny, trudny do oglądania, wywołujący większe zdenerwownie niż radość z gola i zwycięstwa.
Grzegorz Krychowiak mówi wprost: – My tak będziemy grać. Taka gra przynosi nam efekty. Ten sposób gry i odpowiednie przesuwanie będzie naszym sposobem do osiągania dobrych wyników. Gra się po to, żeby wygrywać.
A Czesław Michniewicz dodaje: – Defensywa najważniejsze, że nie straciła bramki.
Będziemy się zatem na mundialu kurczowo, momentami rozpaczliwie bronić, licząc na Lewandowskiego, udaną kontrę i rezerwowych, którzy po męczarniach w defensywie dadzą wreszcie odpocząć obrońcom i sprawią, że wyprowadzimy tę jedną jedyną bramkową kontrę.
Jak trwoga to do Groszka. W spotkaniu z Chile okazało się, że jokerem w talii jest… Kamil Grosicki, który wniósł energię, fantazję, odwagę i wielką chęć gry do przodu. Czy zatem as Pogoni będzie też kluczowym zmiennikiem na mundialu?
Mundial zacznie się 20 listopada, godz. 17, Katar – Ekwador. Rywalami Polski będą: Meksyk (22.11, godz. 17), Arabia Saudyjska (26.11, 14) oraz Argentyna (30.11, 20).
Reprezentacja Polski w rugby rozegrała towarzyski mecz z zespołem Cardiff Met i odniosła drugie zwycięstwo podczas zgrupowania w Walii – 32:16 (15:10). Biało-czerwoni musieli poradzić sobie z przeciwnikiem grającym szybkie, otwarte i odważne rugby – podobne do tego jakie preferują choćby Portugalczycy, będący przeciwnikami naszej kadry w nadchodzących rozgrywkach Rugby Europe Championship. Sprawdzian wypadł pozytywnie, zwłaszcza że trener Christian Hitt wykorzystał okazję, by sprawdzić kilku nowych zawodników – podają media@pzrugby.pl.
– Graliśmy dziś w zupełnie nowym zestawieniu. Z Dawidem Banaszkiem na pozycji łącznika ataku grałem drugi raz w życiu, a z Robertem Wójtowiczem na środku, czy Dominikiem Moryckim na obronie po raz pierwszy. Myślę, że choćby pod tym względem to był udany test. Potrafiliśmy to poukładać w krótkim czasie i postawić się bardzo dobrze wyszkolonym i zgranym rywalom – powiedział środkowy reprezentacji Polski Daniel Gdula.
– Staramy się budować szeroką grupę zawodników, którzy będą mogli grać w reprezentacji podczas Rugby Europe Championship. Naszym celem było awansować, a kiedy go zrealizowaliśmy, chcemy zostać tam na dłużej. Zmierzymy się z drużynami, które grają na tym poziomie od wielu lat. Takie sprawdziany są dla nas bardzo cenne pod kątem budowania drużyny przed czekającym nas wyzwaniem. Dziś popełnialiśmy zbyt dużo indywidualnych błędów, ale w naszych poczynaniach było też sporo pozytywów – podsumował szkoleniowiec reprezentacji Polski.
Kadrę czekają teraz dwa krótkie zgrupowania w grudniu, a następnie dwa w styczniu. Ostatnie z nich zwieńczy test mecz z reprezentacją Walii do lat 20, która będzie w tym okresie przygotowywać się do rywalizacji w Pucharze Sześciu Narodów U20. Będzie to test, który ostatecznie zweryfikuje przygotowania Polaków przed lutowymi starciami z Rumunią, Portugalią oraz Belgią.
Fot. pzrugby.pl
Cardiff Met RFC – Polska 16:32 (10:15)
Punkty Polska: Dawid Banaszek 17 (P, 3pd, K, dg), Nathan Mason 5 (P), Sean Cole 5 (P), Daniel Gdula 5 (P).
Skład Polska: Quentin Cieśliński (Filip Nawrocki), Grzegorz Buczek, Jakub Kijak (Thomas Fidler), Arkadiusz Janeczko (Jakub Burek), Jan Mroziński, Ben Polec (Jakub Małecki), Oskar Czyszczoń (Max Loboda, Bartosz Szczukocki), Kacper Palamarczuk – Sean Cole (Sam Stelmaszek) – Dawid Banaszek – Nathan Mason (Ross Cooke), Daniel Gdula, Robert Wójtowicz, Benjamin Norkowski – Dominik Morycki.
Seniorska reprezentacja Polski rozpoczyna przygotowania do debiutu w Rugby Europe Championship – rywalizacji na najwyższym dostępnym poziomie rozgrywek europejskich. Biało- czerwoni będą mierzyć się w grupie z Rumunią, Portugalią oraz Belgią. Preludium do pierwszego zgrupowania kadry był krótki obóz i sparing reprezentacji U23. O potencjale młodych zawodników oraz o planach na najbliższe tygodnie opowiada w wywiadzie trener Polaków Christian Hitt w rozmowie z pzrugby.pl.
W Polsce mamy kadrę U18, czy U20, ale po raz pierwszy pojawiła się kadra U23. Jaki był celzebrania zawodników poniżej 23 roku życia na ostatnim zgrupowaniu?
Christian Hitt: Naszym głównym celem było dać młodym zawodnikom szansę zaistnienia poza zgrupowaniami seniorskiej kadry. By mogli zagrać i pokazać się w grupie rówieśników. To doskonała okazja, by przyjrzeć się ich umiejętnościom, kiedy nie spoczywa na nich presja zbliżającego się meczu. Najważniejsze będzie teraz kontynuowanie pracy z tą drużyną i znalezienie możliwości na zorganizowanie kolejnych zgrupowań. Nie jest tajemnicą, że mamy w kadrze kilku zawodników, którzy zbliżają się do „trzydziestki” lub już ją przekroczyli. Dotyczy to również kluczowych pozycji. Mamy więc fantastyczną okazję, że wprowadzić w nasz system młodych, obiecujących zawodników – również na tych kluczowych pozycjach – którzy w warunkach zgrupowania pierwszej kadry nie mieliby tylu szans na udowodnienie swojej wartości. Te zgrupowania pozwolą również zbudować połączenie pomiędzy kadrą U20 i kadrą seniorską. Od strony indywidualnej zawodnicy zaprezentowali się bardzo dobrze. Momentami kulała współpraca zespołowa, ale to chyba jest w pełni zrozumiałe, biorąc pod uwagę to, jak mało czasu mieliśmy na przygotowanie. Kilku zawodników jednak błysnęło, co jest dla nas bardzo obiecujące, bo to talenty, które w przeciągu najbliższych miesięcy mogą być wartością dodaną dla pierwszego zespołu – również w Rugby Europe Championship.
Jakie są podstawowe elementy, nad którymi trzeba jeszcze pracować?
– Z pewnością nad zadbaniem o warunki fizyczne zawodników. To dla mnie jedna z najważniejszych kwestii. W tej chwili, w polskim rugby mamy wielu utalentowanych zawodników, ale poziom na który wchodzimy będzie wymagał od zawodników zdecydowanie większego poświęcenia, jak również nauki, w której musimy ich wspierać. Zwłaszcza młodych, będących na drodze do drużyny seniorskiej. Wsparcie tych chłopaków w poprawie warunków fizycznych jest dla mnie teraz priorytetem. Ma ich przez ten proces prowadzić nasz trener przygotowania fizycznego. Widzimy, że ci z nich, którzy przeszli przez cykl przygotowań odnieśli już znaczną korzyść. Teraz czas przenieść to na pozostałych, którzy są w obszarze naszych zainteresowań. Będziemy też pracować nad podejmowaniem decyzji boiskowych pod presją, tak byśmy zawsze wykorzystali okazje do zdobycia punktów, kiedy tylko się nadarzają.
Jakie są plany reprezentacji seniorów na najbliższe miesiące, dzielące nas od debiutu w RugbyEurope Championship?
– Mamy za sobą okres intensywnego planowania zgrupowań. Zgrupowanie U23 pozwoliło nam jeszcze lepiej poznać zaplecze młodych zawodników, którzy mogą dołączyć do kadry. Kolejnym krokiem będzie zgrupowanie, które rozpocznie się w Polsce 27 października. Po czterech dniach wyruszymy na mini tour do Walii, w której zagramy dwa mecze testowe z drużynami Cross Keys RFC oraz Cardiff Met RFC.
Na to zgrupowanie powołanych zostało 31 zawodników, w tym siedmiu graczy Ogniwa Sopot, z którymi łodzianie grają ligowy mecz w sobotę o godz. 17 na stadionie miejskim przy al. Unii oraz dwaj zawodnicy Master Pharm Rugby Łódź – Przemysław Dobijański i Krystian Pogorzelski.
A co potem? Bo pierwsze mecze zagracie dopiero w nowym roku?
– Zagramy w dwóch blokach. Na początek 4 lutego, na wyjeździe zmierzymy się z Rumunią, a potem w Polsce z Portugalią i Belgią. To czas, kiedy zawodnicy w Polsce mają przerwę w sezonie, dlatego w okresie zimowym zorganizujemy trzy zgrupowania w Polsce: dwa w grudniu i jedno w styczniu. Będziemy się skupiać na szlifowaniu umiejętności i podtrzymaniu kondycji. Dwa tygodnie przed startem REC zagramy jeszcze jeden wartościowy sparing, który na pewno pokaże nam, w którym miejscu jesteśmy. Skład, który możemy zebrać jest bardzo obiecujący. Mamy kilku naprawdę utalentowanych rugbistów i kilku którzy mogą dołączyć do drużyny. Możliwość gry przeciwko dwóm zespołom, które występowały w Pucharze Świata to ogromna szansa, a z drugiej strony potężne wyzwanie. Przez najbliższe dwa lata będziemy rywalizować na najwyższym poziomie i musimy się postarać, by zostać tam na dłużej.
Przez ponad 30 lat pisałem, bardzo często o sporcie, wzbudzający spore emocje felietonik Ryżową Szczotką w Expressie Ilustrowanym. Uznałem, że warto do niego wrócić. Wiele się zmieniło, a jednak nadal są sprawy, które wymagają komentarza bez owijania w bawełnę.
Pisze z Łodzi sobie szkodzi - tak tytułował swoje felietony znakomity Zbyszek Wojciechowski. Inny świetny dziennikarz Antoś Piontek mówił, że w sporcie jak w żadnej innej dziedzinie życia widać czarno na białym w całej jaskrawości otaczającą nas rzeczywistość. Do tych dwóch prawd chcę nadal nawiązywać.