Rezerwowy Pafka

Tag: widzew jagiellonia

Przykra porażka ze zdołowaną Jagą. Pululu jest zmorą Widzewa, a co powiedzieć o bezsensownych czerwonych kartkach?!

W dwóch poprzedzających mecz Widzewa niedzielnych spotkaniach padło, no nieprawdopodobne, niesamowite, aż 15 goli (Legia – Motor 5:2, Pogoń – Śląsk 5:3)! Co zatem niezwykłego mogło wydarzyć się w Białymstoku?

Hiperszybki gol! Już w drugiej minucie (dokładnie – w 64 sekundzie) Pululu zaskoczył zbudowaną na nowo defensywę Widzewa. Trzeba powiedzieć, że piłkarz z Angoli wie, jak dać się we znaki łodzianom. Ba, jest ich prawdziwą futbolową zmorą (w zeszłym sezonie strzelił im dwie bramki). Inna sprawa, że goście wyjątkowo ułatwili mu zadanie. Nikt bowiem w polu karnym nie krył napastnika. Takich błędów się nie wybacza!

Widzew próbował się odbudować, przejąć inicjatywę, ale szło mu wyjątkowo ciężko. Wiele prób szukania udanej akcji kończyło się szybko złym podaniem. Raz udało się strzelić po ziemi Kozlovskiemu, ale Stryjek nie dał się zaskoczyć. Niewiele było aktywów w pierwszej połowie po stronie Widzewa. No, może za pozytyw można uznać, że lepiej pilnowali Pululu. Mądry widzewiak po szkodzie.

Jaga miała wigor, Widzew nie. Łodzianie łapali jedną żółtą kartkę za drugą (w sumie do przerwy aż pięć!). Alvarez w 44 min ujrzał po raz drugi żółty kartonik (za niesportowe zachowanie) i wyleciał z boiska. Czarna rozpacz: nieporadny Widzew musiał gonić wynik w dziesiątkę.

Gospodarze zwietrzyli szansę na drugiego gola. Od pierwszej minuty rzucili się do ataku. Widzewiakom skórę ratował Gikiewicz. Chciał wspomóc gospodarzy arbiter Kwiatkowski. Podyktował karnego niezgodnego z jakimkolwiek duchem gry. Przypadkowe zagranie ręką Hanouska uznał za niewybaczalne przewinienie. Na szczęście VAR pozwolił mu naprawić błąd.

Widzew miał swoją szansę. Po centrze z rzutu rożnego Shehu, do piłki doszedł Hajrizi, główkował z kilku metrów, ale skutecznie interweniował Stryjek.

Specjalnością Widzewa w tym meczu były… kartki. Pod koniec spotkania za klasyczny stempel na nodze rywal ujrzał ją kapitan Hanousek, a w doliczonym czasie Kerk.

Po fatalnej stracie piłki łodzian mogło być 2:0. Gikiewicz obronił strzał Imaza, a przy dobitce były… widzewiak – Hansen trafił w słupek. Łodzianie próbowali się zrewanżować, ale strzał Klimka nie mógł zaskoczyć bramkarza rywali.

Podsumowanie: dla Widzewa to nie pierwszy (oby ostatni!) wyjazdowy mecz do jak najszybszego zapomnienia, zwłaszcza gdy się wie, że to przy wydatnej pomocy łodzian mistrz Polski przerwał passę sześciu porażek z rzędu.

Po reprezentacyjnej przerwie 13 września Widzew zagra w Katowicach z GKS (godz. 20.30)

Jagiellonia – Widzew 1:0 (1:0)

1:0 – Pululu (2)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Hajrizi (90, Silva), Kozlovsky – Alvarez, Hanousek (78, Kerk), Łukowski (62, Klimek – Sypek (46, Shehu), Rondić, Cybulski (62, Gong)

Czy zmiana w defensywie nie wpłynie na jakość gry Widzewa w meczu z mistrzem Polski?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Kolejnym rywalem Widzewa w ekstraklasie 1 września o godz. 20.15 będzie w Białymstoku drużyna mistrza Polski – Jagiellonia, która jest w głębokim sportowym kryzysie.

Po ostatnim zwycięstwie można przypuszczać, że taki kryzys Widzew ma już za sobą. Ale, ale… Wygrana jest zawsze cenna. tylko że postawa w defensywie łodzian momentami przyprawiała o ból głowy i spowodowało stratę dwóch bramek.

Na rezerwowych (przynajmniej niektórych) też trudno polegać jak na Zawiszy. To, jak w destrukcji zachował się Gong, przyczyniając się do straty bramki, wołało o pomstę do nieba. Po raz kolejny rodzi się pytanie: czy naprawdę w polskim futbolu nie ma lepszych graczy niż sprowadzony za większe czy mniejsze, ale zawsze pieniądze, futbolowy, światowy złom?! Na to pytanie powinni natychmiast sobie odpowiedzieć dający kasę sponsorzy, prezesi i dyrektorzy sportowi klubów ekstraklasy.

Tymczasem w meczu z Jagą w defensywie łodzian muszą zajść zmiany. Ibiza zobaczył czwartą żółtą kartkę i w Białymstoku nie zagra. Kto go zastąpi? Hajrizi, Kwiatkowski czy da Silva? Oby nowy układ personalny nie wpłynął na wzajemnie zrozumienie i skuteczność w grze.

W ofensywie cała nadzieja w rozsądku Hanouska, sportowym pozytywnym szaleństwie Alvareza, który wyrasta na nowego lidera drużyny i pracowitości, mającego strzeleckiego nosa – Rondicia.

Trener Widzewa – Daniel Myśliwiec: Zbliżyć się do tego szacunku, jaki ekipa Franka Smudy wypracowała sobie u kibiców!

Widzew godnie uczcił pamięć legendarnego trenera Franciszka Smudy. W najlepszy sposób jaki można czyli wygrywając ważny ligowy mecz. Łodzianie pokonali Radomiaka i mają na koncie trzecie ligowe zwycięstwo i 11 punktów. 1 września o godz. 20.15 Widzew zmierzy się w Białymstoku z mistrzem Polski – Jagiellonią.

Wracając do spotkania z Radomiakiem. Wydawało się, że łodzianie mają je pod kontrolą, gdy prowadzili 2:0. Potem jednak losy meczu się odwróciły. Prawdą jest, że przy pierwszym golu dla rywali słabo interweniował Gikiewicz, ale kto wie, jak by się cała ta ligowa batalia skończyła, gdyby pod koniec spotkania nie wygrał pojedynku sam na sam z Rochą. Inna sprawa, że od 42 minuty Widzew powinien grać w przewadze jednego zawodnika, bo jak twierdzi sędziowski ekspert- Rostkowski, Mammadov faulujący Rondicia powinien ujrzeć czerwoną kartkę.

Trener Daniel Myśliwiec po spotkaniu: Najważniejsze było zwycięstwo. Nawet w stylu, który mógłby nie być zgodny z naszym standardem. Wynik był poparty bardzo dobrymi momentami gry. Ciężko jednak nie zwrócił uwagi na takie przestoje, jak choćby w doliczonym czasie pierwszej połowy.

Przy okazji ostatnich wydarzeń i śmierci kogoś ważnego dla historii Widzewa, to wydarzenie daje bardzo dobrą perspektywę. To, co było wtedy, było spektakularne i myślę, że nawet nie jesteśmy godni porównywać się do tamtej ekipy.

Chciałbym jednak, żebyśmy przy okazji takich spotkań doceniali, jak długą drogę przeszedł Widzew od awansu do ekstraklasy. Czasami nie będziemy robić wszystkiego idealnie, ale proszę mi uwierzyć, że zawsze będziemy robić wszystko, żeby zbliżyć się do tego szacunku jaki ekipa Franka Smudy wypracowała sobie u kibiców. 

Widzew Łódź – Radomiak Radom 3:2 (2:1)

1:0 – Alvarez (18), 2:0 – Rondić (42, karny), 2:1 – Rocha (45+4), 3:1 – Żyro (75), 3:2 – Ouattara (77)

75′ Żyro – 45+4′ Rocha, 77′ Ouattara
Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Ibiza, Silva – Hanousek (80, Shehu), Alvarez – Sypek (60, Gong), Łukowski (72, Kerk), Cybulski (60, Klimek) – Rondić (72, Sobol)

Widzów 16 467

Widzew starał się, ale przegrał po raz dziesiąty w sezonie, czwarty z rzędu i jest coraz bliżej strefy… spadkowej

Wartości artystyczne nie grają i nie przynoszą punktów. Cóż z tego, że Widzew rozegrał emocjonujący, widowiskowy pojedynek, skoro zszedł z boiska pokonany, po raz dziesiąty w sezonie, po raz piąty na własnym stadionie. Łodzianie coraz bliżej strefy spadkowej!

Nowość. Widzew (trochę z konieczności) rozpoczął mecz z Jagiellonią z dwoma młodzieżowcami w składzie (Krzywański, Tkacz). Przed pierwszym gwizdkiem uhonorowano legendę – Wragę. Powstanie loża im. Wiesława Wragi. Czy to zmiana stylu działania klubie? Wreszcie byli świetni gracze będą doceniani i słuchani?!

Mecz rozpoczął się od kapitalnych interwencji bramkarzy. Najpierw Krzywańskiego, który obronił strzał w róg nie byle kogo, bo specjalisty od zdobywania goli – Imaza. W odpowiedzi Alomerovicia, który wyjął piłkę z okienka po uderzeniu Alvareza. To był początek emocji… Wyjątkowo składny atak gości, mimo mocnego pressingu Widzewa pod polem karnym rywali, przyniósł gola. Po podaniu Nene piłkę w róg posłał Pululu. Odpowiedź była natychmiastowa. Po dokładnej, mierzonej centrze Ciganiksa do siatki głową piłkę posłał kapitan Pawłowski. W ciągu jedenastu minut emocji było więcej niż w nie jednym całym spotkaniu ekstraklasy!

Po kilkunastu sennych minutach, w czasie których więcej z gry miał Widzew, wyjątkowo składna akcja Jagi, w czym wielka zasługa Wdowika i Nene, przyniosła prowadzenie. Czy jednak przed strzałem Marczuk nie faulował Ciganiksa? Po analizie VAR sędzia uznał, że nie i gol został uznany.

Druga połowa zaczęła się fatalnie dla gospodarzy. Po centrze byłego widzewiaka – Hansena niepilnowany przez nikogo Imaz umieścił piłkę w siatce. Łodzianie nie zdołali się otrząsnąć, a arbiter podyktował karnego dla gości po faulu Żyry na Nene. Na szczęście dla łodzian wcześniej piłkę ręką zagrał Marczuk.

Z każdą upływającą minutą wartość ofensywna rozczarowanych przebiegiem gry i wynikiem gospodarzy była coraz mniejsza, ale mieli oni jeszcze dwie okazje na kontaktowego gola. Skończyło się niestety na kolejnej, czwartej z rzędu porażce w ekstraklasie! Futbolowa makabra.

Wykartkowany Romanczuk pojawił się na łódzkich trybunach w roli kibica drużyny gości! Widzów: 17 658.

Widzew – Jagiellonia 1:3 (1:2)

0:1 – Pululu (9), 1:1 – Pawłowski (11, głową), 1:2 – Marczuk (33), 1:3 – Imaz (51, głową)

Widzew: Krzywański – Zieliński (80, Kastrati), Żyro, Ibiza, Ciganik – Nunes (61, Klimek), Hanousek, Alvarez, Tkacz (80, Cybulski) – Pawłowski, Sanchez (71, Rondić)

Widzew. Na razie para poszła w gwizdek. Łodzianie nie zrobili kroku do przodu

Zastanawiające jest to, że po dwóch pierwszych kolejkach ekstraklasy najlepszymi piłkarzami obu łódzkich drużyn byli bramkarze. Jak tak dalej pójdzie to jedno jest pewnie, nawet broniąc fantastycznie nie uratują dla Łodzi najwyższej klasy rozgrywek.

Widzew miał cały okres przygotowawczy na znalezienie wartościowych młodzieżowców i wkomponowanie ich w skład oraz przysposobienie do preferowanej taktyki. Niestety, dyrektor sportowy i trenerzy znów przy al. Piłsudskiego zaspali. Stąd, moim zdaniem, szukanie po omacku, bo pali się grunt pod nogami (milionowe kary za wypracowanie młodzieżowych minut) i niespodziewane wpuszczanie młodych, zdolnych (jak Filip Przybułek) na zbyt głęboką wodę.

Widzew miał poprawić grę w defensywie. Trener Janusz Niedźwiedź przebudował formację, może ona teraz nawet grać w dwóch ustawieniach i co? Na razie para poszła w gwizdek. Formacja, ale i cała gra defensywna zespołu, przypomina ser szwajcarski z wielkimi dziurami.

Nowi gracze, którzy mieli dań impuls drużynie do lepszego grania, na razie okazują się futbolowymi przeciętniakami. Nic dziwnego, że obserwujemy znikanie podczas meczów na wiele minut z boiskowych radarów zniechęconego lidera drużyny – Bartłomieja Pawłowskiego.

Trener cieszy się, że w Szczecinie, jego zespół walczył do końca, ale co miał innego zrobić? Stanąć i zacząć się mazgaić?! Wszak to niegodne sportowca, a zwłaszcza zawodowca.

Teraz czeka drużynę mecz z Jagiellonią w piątek o godz. 18 w Białymstoku. Rywale, podobnie jak łodzianie, zdobyli trzy punkty. Są w zasięgu aktualnych możliwości Widzewa. Boiskowa rzeczywistość pokaże, jak jest naprawdę.

Po co była ta zmiana w defensywie? Ona sprawiła, że Widzew nie ma trzech ligowych punktów!

Widzew po błędzie obrońcy stracił dwa punkty w 90 minucie meczu z Jagiellonią, remisując 1:1. Była to konsekwencją decyzji, którą trener Janusz Niedźwiedź podjął w 69 minucie.

Najpierw po wpadce w spotkaniu z Pogonią zaufał Mateuszowi Żyro, a ten odpłacił mu się pewną grą w defensywie i odważnymi akcjami w ofensywie. Jeśli piłkarz nie doznał urazu, nie było żadnych podstaw, żeby ściągnąć go z boiska w 69 minucie.

Szkoleniowiec postanowił jednak znów dać szansę Martinowi Kreuzrieglerowi, który też miał sporo za uszami, jeśli przeanalizuje się końcówkę starcia z Pogonią. I co? Historia się powtórzyła. Obrońca pogubił się kompletnie w finale spotkania z Jagą, nie upilnował Bartosza Bidy i podsumowując fatalną obronną akcję, zaliczył samobója.

Już w pierwszej rundzie Janusz Niedźwiedź przekonał się, że grzebanie czy też mówiąc łagodniej dokonywanie zmian w defensywie w trakcie spotkania przynosi opłakane skutki.

Teraz tylko się to potwierdziło. Trzeba jednak uczyć się na własnych błędach, a nie dalej w nie brnąć. Warto trzymać się starej dobrej zasady włoskich trenerów, że budowanie zespołu zaczyna się od defensywy, a zmian w tej formacji (i to jeszcze w trakcie meczu!) dokonuje się tylko z konieczności!

Widzew stracił bramkę i zwycięstwo w 90 minucie po… samobójczej bramce

Widzew w dwóch meczach wiosennej rundy na własnym boisku zdobył 2 punkty. Zremisował 3:3 z Pogonią i zremisował 1:1z Jagiellonią. Co by było gdyby… Juliusz Letniowski wykorzystał rzut karny. Nie ma zabitych, jest dwóch rannych…

Przed meczem ludzie Widzewa toczyli dramatyczny pojedynek z zaśnieżoną, a potem nasiąkającą wodą murawą, aby przygotować boisko do gry. Czynnie i aktywnie pomagał w tym prezes Mateusz Dróżdż. I się udało. Brawo za zaangażowanie, postawę i efekt. Klub nie zawiódł siebie, rywali i kibiców. Spotkanie można było rozegrać z półgodzinnym opóźnieniem, co stało się także możliwe, dzięki temu, że wcześniej położono nową murawę, na której można było toczyć sportowe zmagania, mimo pogodowego Armagedonu.

Łodzianie przystąpili do meczu mocno osłabieni bez jednego ze swoich atutowych piłkarzy. Kontuzjowanego Jordi Sancheza zastąpił Łukasz Zjawiński. W Jadze na ławce rezerwowych usiadł kluczowy piłkarz Jesus Imaz.

Zaczęło się źle dla łodzian, a mogło fatalnie. Już w pierwszej akcji Pogoń mogła wyjść na prowadzenie, ale Ravas wygrał pojedynek sam na sam z Prikrylem. W odpowiedzi po strzale Milosa i rykoszecie piłka odbiła się od bocznej siatki. Łodzian mocnymi uderzeniami z dystansu niepokoił Gual. W 22 min po centrze Stępińskiego i główce Zjawińskiego piłka odbiła się od słupka. Centymetrów zabrakło do bramkowego szczęścia.

Po przebojowej akcji Żyro, szarżującego Pawłowskiego zatrzymał nieprzepisowo bramkarz Almerović. Jedenastkę mógł wykorzystać Letniowski, ale trafił w poprzeczkę! Potem dwa razy strzelał aktywny Pawłowski, ale niecelnie. Podobnie zachował się Bortniczuk po drugiej stronie boiska.

Do przerwy Widzew miał inicjatywę i wyborną okazję wyjścia na prowadzenie (rzut karny) ale jej nie wykorzystał. – Gdyby Letniowski strzelił bramkę, miał szansę wejść na wyższy sportowy poziom. Tak się jednak nie stało – powiedział Andrzej Juskowiak.

Druga połowa przez wiele minut była o niebo gorsza od porywających drugich 45 minut spotkania z Pogonią. Było dużo walki, sporo fauli, moc niecelnych podań, co skutkowało brakiem składnych akcji i podbramkowych sytuacji.

Sytuację zmieniło wejście rezerwowych, a zwłaszcza jednego, którego postawa okazał się kluczowa dla losów spotkania. Po składnej akcji, dokładnym podaniu Terpiłowskiego i precyzyjnym strzale w długim róg na listę strzelców wpisał się Kun. Prawdziwy joker w talii trenera Niedźwiedzia, który natchnął drużynę do dynamicznej, odważnej gry.

Widzew poszedł za ciosem. Zaczął konstruować groźne akcje, ale brakowało ostatniego dokładnego podania. Jeden rezerwowy dał dobrą zmianę, drugi fatalną. Po swoim błędzie Kreuzriegler, naciskany przez Bidę strzelił samobója. Widzew jeszcze walczył, ale strzał Pawłowskiego obronił Alomerović.

Widzew – Jagiellonia Białystok 1:1 (0:0)

1:0 – Kun (78), 1:1 – Kreuzriegler (90, samobójcza)

Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Żyro (69, Kreuzriegler) – Milos, Hanousek, Letniowski (76, Hansen), Nunes (76, Ciganiks) – Terpiłowski, Pawłowski – Zjawiński (69, Kun)

– My przede wszystkim mamy się utrzymać – przekonuje prezes Mateusz Dróżdż. – Nie stać nas na wydanie 400 tysięcy euro na transfer.

Uff, odetchnęliśmy z ulgą. MAKiS podjął decyzję o wycofaniu się z idiotycznego pomysłu, licytacji Loży Prezydenckiej na Stadionie Miejskim przy Piłsudskiego. – Przy okazji kolejnych pomysłów zachęcamy do rozmów i konsultacji – czytamy na stronie Widzewa. Jest w tym stwierdzeniu sto procent racji.

Imponujące. Pogoda pełna śnieżno – deszczowej grozy jest niestraszna kibicom Widzewa. 17 081 fanów dopingowało swój zespół podczas pojedynku z Jagiellonią.

O sukcesie Widzewa zdecydowała konsekwencja w grze i błysk sportowej odwagi

fot. umł

Wygranie pierwszego meczu w piłkarskiej ekstraklasie po ośmiu latach nieobecności ma swoją historyczną wymowę i swoją wartość sportową i propagandową. O Widzewie, który pokonał w Białymstoku Jagiellonię 2:0, mówią wszyscy w Polsce.

Co zdecydowało o sukcesie? Konsekwencja w grze i błysk sportowej odwagi. Widzew postawił na skuteczne bronienie swojego przedpola i szukania szans w kontrataku. Ta taktyka się sprawdzała. Zanim padły gole łodzianie mogli już prowadzić 2:0, gdyby sytuacje wykorzystała Dominik Kun. Tak się nie stało i potrzeba było więcej sportowej odwagi i boiskowej fantazji, żeby odnieść zwycięstwo.

Bramka Bartłomieja Pawłowskiego z rzutu wolnego na pewno będzie kandydowała do gola sezonu, ale nie byłoby jej gdyby nie odwaga środkowego obrońcy Mateusza Żyro. Zaskoczył rywali swoim bardzo dobrym wyjściem ze strefy obronnej. Gracze Jagiellonii długo nie potrafili zareagować na jego akcję. W końcu musieli bronić się faulem przed własnym polem karnym, co skończyło się golem Pawłowskiego.

Przy drugiej bramce Jordi Sanchez nie spuścił głowy i pędził z piłką przed siebie, tylko szukał wolnej przestrzeni do zagrania lub wejścia w pole karne Jagi. Zdecydował się na to drugie, co wymagało fantazji, odwagi, sprytu, umiejętności i doświadczenia. Jego szarża została sprawiedliwie nagrodzona drugą bramką dla Widzewa.

Czekamy, że za Mateuszem i Jordim pójdą inni widzewiacy. Pokażą, że sportowy świat ekstraklasy należy do odważnych.

W trzeciej kolejce 31 lipca Widzew wreszcie może zagrać na swoim stadionie, na nowej murawie. 31 lipca o godz. 20 ma podjąć Lechię Gdańsk, która do tej pory rozegrała jeden mecz. Przegrała 0:3 z Wisłą Płock. O ile Lechia ze względu na grę w europejskich pucharach nie przełoży meczu.

Widzew. Były wrażenia artystyczne, były bramki i jest premierowe zwycięstwo

widzew.com

Widzew w drugim meczu zdobył premierowe ligowe punkty. Łodzianie pokazali moc. Były wrażenia artystyczne i były gole – pierwszy wyjątkowej urody, drugi po odważnej indywidualnej akcji

Trener Janusz Niedźwiedź wcielił w życie nową zasadę: przegranego składu się nie zmienia i postawił na tych samych ludzi, którzy zaczęli mecz z Pogonią w Szczecinie (1:2). Znów w składzie zabrakło napastnika z krwi i kości. Za takiego po raz kolejny musiał robić Pawłowski, który dla szkoleniowca po prostu jest… napastnikiem. Z nowych sprowadzonych latem graczy na boisku pojawili się dwaj defensorzy.

Jaga pierwszy mecz wygrała (2:0 z Piastem), a trener Maciej Stolarczyk zdecydował się na zmianę. Trubeha usiadł na ławce, a w wyjściowej jedenastce znalazł się Gual.

W pierwszej połowie grę prowadziła Jagiellonia. Widzew szukał szczęścia w kontrataku. I doczekał się swojej szansy po pół godzinie gry. Niestety, niepilnowany Kun główkował szczupakiem z kilku metrów obok słupka. Była to najlepsza sytuacja pierwszej połowy!

Jaga miała kilka, choć nie tak dobrych, brakowych okazji. Raz świetnie interweniował Ravas, dwa razy ofiarnie na ciało przyjął piłkę dobrze ustawiający się Stępiński. Zaimponował Letniowski, który zademonstrował techniczny kunszt, mijając zwodami trzech rywali.

Kun miał kolejną okazję na początku drugiej połowy. Znów główkował, tym razem celnie, ale świetnie spisał się bramkarz rywali. Znów Stępiński pokazał, że jest liderem defensywy, gdy zatrzymał udaną interwencją wychodzącego na pozycję sam na sam Guala. Od 65 minuty Widzew grał bez młodzieżowca, co według nowych absurdalnych przepisów jest możliwe.

Odwaga łódzkiego obrońcy została nagrodzona. Rajd Żyry rywale zatrzymali tuż przed polem karnym. Rzut wolny wykonywał Pawłowski i zrobił to perfekcyjnie. Uderzył nad murem, w okolicach okienka. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki! Takie wrażenia artystyczne (znakomite zagranie napastnika) trzeba nagradzać bramkami! To gol na miarę najlepszych europejskich lig!

Indywidualna, przebojowa akcja Sancheza, który odważnie wszedł w strefę obronną rywali, zwiódł trzech obrońców i wepchnął piłkę do siatki.

Widzew wystąpił w nowych strojach o mocnym granatowym kolorze.

Jagiellonia Białystok – Widzew 0:2 (0:0)

0:1 – Pawłowski (72, wolny), 0:2 – Sanchez (84)

Widzew: Ravas – Stępiński, Żyro, Czorbadżijski (63, Kreuzriegler) – Danielak (65, Shehu), Kun, Hanousek, Nunes – Terpiłowski (63, Sanchez), Letniowski (80, Zieliński) – Pawłowski (80, Hansen)

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑