Fot. Marek Młynarczyk, blog www.obiektywnasport.pl

W poniedziałek o godz. 19 Widzew zagra ligowy mecz z Wisłą w Płocku. Na razie łodzianie uważnie przyglądali się rywalom w… telewizji w meczu z Wartą Poznań. Wisła przełamała złą wiosenną passę. Po pięciu porażkach z rzędu wygrała 1:0, po świetnym odbiorze i precyzyjnym zagraniu Furmana do Szwocha.

Od 60 minuty płocczanie grali z przewagą jednego zawodnika, ale… nie było tego widać na boisku. Rywale atakowali i byli bliscy wyrównania, ale Wisłę uratowała poprzeczka. Pojawił się na boisku były ełkaesiak Sekulski, który kilka razy skutecznie walczył w defensywie, jak zwykle agresywnie, na granicy faul walczył napastnik Śpiączka, choć nie miał bramkowych okazji. W obronie pojawił się Rzeźniczak, a Wolski, który ostatnio przedłużył umowę z klubem, co uznano za sukces spisywał się przeciętnie.

Bardzo martwi fakt, że jedno z pól bramkowych już przed meczem przypominało… piaskownicę. Wybijać z niej piłkę czy o nią walczyć będzie prawdziwym wyczynem. Wygląda na to, że śniegowo – deszczowa mżawka nie ustąpi i na boisku, które odpoczęło od grania tylko cztery dni, będzie grać niezwykle trudno.

Co w tej sytuacji zostanie Widzewowi? No co… laga, polegająca na szybkim przejęciu piłki i wybiciu jak najszybciej i jak najdalej, w tym przypadku do wracającego do składu Sancheza.

Czy w tej sytuacji będą mieli wykazać się pomocnicy, skoro w takich grząskich warunkach łatwiej będzie bronić niż atakować? Oby znajdą się skrawki w miarę równego boiska, na których uda się stworzyć groźne akcje, dające nadzieje na rehabilitację po wpadce z Wartą Poznań (0:2). Niezłą zmianę w ostatnim spotkaniu dał Shehu. Może on pojawi się w wyjściowej jedenastce łodzian.