Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 48 of 164

Jedenastu Hansenów może zdobyć mistrzostwo Polski, ale nie uratuje polskiego futbolu!

Kapitana Widzewa – Bartłomieja Pawłowskiego cenię, szanuję i lubię, bo to człowiek i piłkarz z klasą, wokół którego i z którym można zbudować jeszcze lepszy Widzew, ale z jednym nie zgadzam się zupełnie.

Pawłowski przekonuje, że gdyby nie, jego zdaniem, niepotrzebny nikomu przepis o młodzieżowcu, to robiący dziś karierę w Jagiellonii – Kristoffer Hansen nadal grałby z pożytkiem w Łodzi. Niestety, żeby nie narażać Widzewa na finansowe straty trener Janusz Niedźwiedź musiał stawiać na pozycji Norwega na… słabszego od niego młodzieżowca. Dlatego piłkarz musiał sobie znaleźć i szybko znalazł lepsze miejsce do grania, gdzie mógł skutecznie walczyć o podstawowy skład.

Moim zdaniem w słabej polskiej, futbolowej lidze, która z reguły staje się miejscem pracy zagranicznych piłkarzy trzeciego wyboru, gdzie różnice punktowe między walczącymi i tytuł i o spadek nie są punktową przepaścią, nie mówiąc już o umiejętnościach, przepis o młodzieżowcach, to światełko w tunelu, dające nadzieję na lepszą (oj, nie od razu!) przyszłość.

Pokazują się młodzi, zdolni gracze, na razie głównie bramkarze to fakt, którzy dostają szansę i ją lepiej lub gorzej wykorzystują, ale ci najlepsi stają się ważnymi ogniwami swoich ligowych drużyn i młodzieżowych reprezentacji, podnoszą swoje umiejętności i prędzej niż później (albo wcale) stają się piłkarzami pełną gębą. To atut i kapitał, a nie kula u nogi.

Nie ma żadnej satysfakcji z tego, że rozpoczynający mecz samymi obcokrajowcami mistrz Polski, walcząc przez gros czasu z przewagą jednego zawodnika, w końcówce pojedynku, rękami i nogami, symulując faule i częściej leżąc na murawie niż grając, robi wszystko, nie żeby jeszcze bardziej zdominować zmęczonego rywala, ale żeby utrzymać korzystny wynik. Słabe to, nie dające nadziei na lepszą przyszłość polskiej (he!he!) piłki.

Wielkie sportowe wyzwanie przed polskimi rugbistkami. Czy zagrają w olimpijskim turnieju w Paryżu? Najpierw jednak Kraków!

Zdjęcia PZRugby

Rugby 7 kobiet na olimpiadzie. Czy w Paryżu walczyć będą Polki? Rywalizacja w rugby 7 rozpocznie się na Stade de France dwa dni przed oficjalnym otwarciem Igrzysk Olimpijskich i wszyscy liczymy na to, że w stawce będziemy mogli kibicować również naszej żeńskiej reprezentacji. Zwłaszcza, że zgodnie z informacjami płynącymi z komitetu organizacyjnego, rugby 7 to obecnie drugi najlepiej sprzedający się sport i bilety na każdy z dni rywalizacji bardzo szybko znikają. Możemy więc spodziewać się pełnych trybun w każdy z sześciu dni rywalizacji, a te dla przypomnienia mogą pomieścić ponad 80 000 ludzi! – podaje biuro prasowe PZR.

Polki poznały rywalki w walce o kwalifikację do Igrzysk Olimpijskich. Biało-Czerwone będą jedną z dwunastu drużyn, które powalczą o ostatni bilet do Paryża w turnieju repasażowym w Monako. Finałowe kwalifikacje odbędą się w dniach 21-23 czerwca. Polki zmierzą się z następującymi drużynami: Chiny, Czechy, Meksyk. Prawo startu w turnieju repasażowym w Monako wywalczyły również drużyny z Argentyny, Paragwaju, Jamajki, Kenii, Ugandy, Papui Nowej Gwinei, Samoa i Hongkongu. W pierwszej fazie zespoły zostaną podzielone na trzy grupy, z których awans do fazy pucharowej wywalczą po dwie najlepsze ekipy. Finał o olimpijski bilet do Paryża zostanie rozegrany 23 czerwca w Monako.

– Każdą z tych drużyn doskonale znamy i wiemy czego możemy się spodziewać. Chinki to świetnie wyszkolony zespół, który gra bardzo poukładane rugby, natomiast Czeszki bardzo dobrze znamy z europejskich boisk i widzimy jak duży progres robią z roku na rok – powiedziała reprezentantka kraju Tamara Czumer-Iwin.

Na razie reprezentacja Polski w rugby 7 kobiet, prowadzona przez Janusza Urbanowicza, przygotowuje się do ostatniego turnieju z cyklu World Rugby HSBC Sevens Challenger, który odbędzie się w Krakowie w dniach 17-18 maja- podaje biuro prasowe PZRugby. „Biało-Czerwone” Polki mają za sobą zgrupowanie w Cetniewie, na którym zameldowało się aż 20 zawodniczek.

– Trener zwracał szczególną uwagę na zachowania w obronie, bo wie, jak jest to ważne w czasie gry. Na tym się skupiałyśmy, choć oczywiście były też treningi motoryczne i siłowe, ale trener Urbanowicz postawił nam za zadanie głównie pracę nad obroną – mówi Anna Klichowska.

Widzew. Taka porażka powinna tylko zintegrować drużynę, bo wstydu nie było, a wręcz przeciwnie!

Piękna seria Widzewa sześciu meczów bez porażki, w tym cztery domowe zwycięstwa z rzędu, została przerwana, ale wstydu nie ma. Drużyna walczyła w dziesięciu za dwóch, ba, miała swoje szanse, fenomenalnie bronił Rafał Gikiewicz. Niestety, wpuścił piłkę po strzale, którego nie mógł obronić.

Czym mnie zaimponowali łodzianie? Dyscypliną taktyczną i konsekwencją. Dopóki starczyło im sił, trzymali odległości w strefie, umiejętnie się asekurując. Czekali na swoją szansę i ją dostali. Szkoda, że Jordi Sanchez (6 goli, 4 asysty) nie cieszył się z kolejnego gola, ale przecież rywale, bądź co bądź mistrzowie Polski, też mają znakomitego golkipera.

To zatem była… budująca porażka, która integruje zespół, a nie rozwala na atomy. Jest team, któremu nie są straszne żadne wyzwania. Czekam, że taką drużyną łodzianie będą w kolejnym meczu – 5 maja o godz. 12.30 zagrają w Grodzisku Wielkopolskim z nieobliczalną Wartą. Rywale ostatnio na tym boisku ograli Stal Mielec 5:2, a hat trickiem popisał się supersnajper i lider poznaniaków – Adam Zrelak. Trzeba będzie na niego wyjątkowo uważać. To nie będzie łatwy mecz. Jesienią w Łodzi Widzew przegrał 0:1.

ŁKS. Nową drużynę trzeba zbudować wokół Daniego Ramireza!

Fot. ŁKS Łódź

ŁKS niestety nie potrafi uczyć się na własnych błędach. Znów z hukiem spada z ekstraklasy. A zaciężna armia najemników okazała się w większości sportowym niewypałem. Nowi zarządzający w klubie, oby mądrzejsi w swych działaniach, zapowiadają kadrową rewolucję. Odejść ma 13 zawodników. Niektórzy są tak oddani Łodzi i ŁKS, że gotowi by byli już teraz, bez oglądania się na cokolwiek, natychmiast ewakuować się z tego okrętu.

Wiem jedno. Wiem, wokół kogo trzeba budować nowy, lepszy ŁKS. Początkowo miałem inne zdanie, ale sezon pokazuje, że się myliłem. Z meczu na mecz na prawdziwego lidera zespołu znów wyrósł Dani Ramirez, który coraz lepiej kieruje poczynaniami zespołu, pokazuje zagrania, których nikt w ekstraklasie by się nie powstydził. I co najważniejsze zostawia serducho na boisku. Widać jak na dłoni, że mu bardzo zależy.

W klubie jest sporo zdolnych dzieciaków, ale sami, nawet z Ramirezem, tego nie pociągną. Potrzebne są inteligentne transfery piłkarzy, którzy przyjdą tu nie na chwilę, tylko na dłużej, mając wspólny cel: zbudowania solidnej drużyny przynajmniej na bezpieczną strefę ekstraklasy.

4 maja o godz. 15 ŁKS podejmie marzący cały czas (coraz mniej realnie) o mistrzostwie Polski, grający ostatnio beznadziejnie – Śląsk Wrocław. Miejmy nadzieję, że ełkaesiacy nie zawiodą swoich kibiców i pokażą faworytowi, gdzie raki zimują. We Wrocławiu górą byli gospodarze (2:1) po golu strzelonym w doliczonym czasie gry!

Siatkówka kobiet. W łódzkich klubach prawdziwe transferowe trzęsienie ziemi. Składy zmienią się nie do poznania!

Co tu kryć. To nie był zbyt udany sezon dla łódzkich zespołów w siatkarskiej lidze. Musiały obejść się smakiem. Nie zdobyły medalu – ani Grot Budowlani, ani ŁKS Commercecon.

Co będzie w nowym sezonie? Tego nie wie nikt. Jedno jest pewne – kibice będą się uczyć nazwisk i rozpoznawać nowe zawodniczki, bo zmiany w składach będą… ogromne. Trwa właśnie transferowy zawrót głowy. Na razie w czołowych drużynach więcej siatkarek się żegna niż wita.

I tak, z odciętej od wielkiego państwowego koncernu, drużyny mistrzyń Polski – Grupa Azoty Chemik Police na tę chwilę odchodzi siedem zawodniczek. Nie przychodzi żadna!

Z zespołu wicemistrzyń – PGE Rysice Rzeszów odchodzi pięć siatkarek plus trener. Przychodzi? Na pewno doskonale znany w Łodzi trener Michal Masek.

Najmniej transferowych zawrotów głowy w zespole brązowych medalistek BKS Bostik ZGO Bielsko – Biała. Kadra utrzymana, przychodzi jedna (Julita Piasecka ŁKS), odchodzi też jedna zawodniczka.

W czwartym teamie – Grot Budowlani – sześć zawodniczek ma odejść, w tym Ana Bjelica czy Andrea Mitrović. Przyjdzie na pewno Paulina Damaske z Bielska. W kręgu zainteresowań jest grająca ostatnio we Włoszech – Dominika Sobloska-Tarasowa.

W piątym – ŁKS Comemrcecon na razie przychodzi Maria Stenzel z Radomki, a odchodzi… to trzeba policzyć: jedna, druga… szósta, no rekord… siódma zawodniczka. Prawdziwe transferowe trzęsienie ziemi, podobnie jak u rywalek zza miedzy.

Powiedzmy szczerze, Tauron Liga też wymaga zmian i do nich powinno dojść, bo co dalej z morzem pieniędzy z państwowych koncernów? Co się stanie, jak kurek zostanie definitywne (i słusznie!) zakręcony? Kto wytrzyma finansowo ligową batalię, a przede wszystkim finansowe wymagania zawodniczek? Czy nie warto by było zmniejszyć ligę, bo w minionych rozgrywkach za dużo było w niej słabych, nudnych spotkań?

Najpierw jednak włodarze klubów muszą rozliczyć miniony sezon. Moim zdaniem, jeśli tego nie uczynią transparentnie i wiarygodnie przed kolejnymi rozgrywkami, nie powinno dla nich i ich drużyn być miejsca w Tauron Lidze!

Widzew przegrał, ale walczył heroicznie. Jak szkoda, że sędzia Raczkowski wypaczył wynik sportowej rywalizacji

Seria sześciu meczów bez porażki, czterech domowych zwycięstw z rzędu się skończyła. Widzew przegrał, ale nikt nie będzie miał o to pretensji, bo walczył w dziesięciu heroicznie. Gdyby mecz prowadził lepszy arbiter, spotkanie mogło mieć innym przebiegł. Futbolowa sprawiedliwość w Polsce jest ślepa, a raczej… nieudolna. Nie sposób zrozumieć dlaczego arbiter Raczkowski nie pokazał drugiej żółtej, czerwonej kartki piłkarzowi Rakowa.

Mecz tak naprawdę zaczął się po kwadransie od…czerwonej kartki. Hanousek się pogubił przy wyprowadzeniu piłki z własnego przedpola i ratując sytuacją brutalnie sfaulował Berggrena. To może się skończyć dyskwalifikacją na kilka spotkań defensywnego pomocnika.

Raków wyczuł swoją szansę. Na szczęście pojedynek sam na sam z Yeboahem wygrał Gikiewicz. Po błędzie Żyryz dystansu do pustej bramki strzelał Koczerhin i co? Nie trafił! Potem wszystko było w rękach Gikiewicza, który dwa razy interweniował bez zarzutu.

Widzew cofał się coraz głębiej i narażał się na groźnie akcje gości. Przy stracie jednego zawodnika brakowało dokładnego rozegrania piłki przy kontrze.

W 44 min szanse powinny się wyrównać. Arbiter Raczkowski popełnił wielki błąd, nie pokazując drugiej żółtej czyli czerwonej kartki Crnacowi po niebezpiecznym dla rywala faulu. Gdzie ten chłop miał oczy?! Wygląda na to, że nieudolni arbitrzy stają się zakałą ligowych rozgrywek!

W drugiej połowie Widzew tylko się bronił, wybijając piłkę z własnego przedpola na uwolnienie, bez próby jej przytrzymania. Za łatwo łodzianie oddawali piłkę rywalom. Ta taktyka mogła przynieść fatalne skutki. Był jednak Gikiewicz, który znakomicie interweniował po główce Crnaca.

Widzew czekał na swoją szansę i się doczekał. Sanchez zabawił się w polu karnym Rakowa z rywalami, strzelił, ale po rykoszecie dobrze interweniował Kovacevic.

Widzew heroicznie bronił się przez ponad godzinę, ale w końcu uległ. Znakomitym strzałem z dystansu popisał się Koczerhin. Bramkarz łodzian był bez szans. Widzew się nie poddawał. Kovacevic świetnie obronił strzał Diliberto. W kolejnej dobrej sytuacji rezerwowy łodzian popisał się wyjątkowym… kiksem. To była meczowa piłka!

Mecz uważnie oglądał z wysokości łódzkiej trybuny były (a może też przyszły?!) trener Rakowa – Papszun.

Był jednym z17 553 kibiców na trybunach.

Widzew – Raków Częstochowa 0:1 (0:0)

1:0 – Koczerhin (81)

Widzew Łódź: Gikiewicz – Szota (89, Milos), Żyro, Ibiza, L. Silva -Alvarez (84, Diliberto), Hanousek, Pawłowski – Cigaņiks (75, Nunes), Sanchez (84, Rondić), Klimek (46, Kun)

ŁKS. Katastrofalne błędy w defensywie. 13 wyjazdowa porażka i praktycznie koniec marzeń o uratowaniu ekstraklasy

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Nomen omen. ŁKS doznał 13 wyjazdowej porażki (19 w sezonie), nie mając wiele do powiedzenia w spotkaniu z rewelacją wiosny – Górnikiem Zabrze. Starał się, to fakt, ale gdy popełnia się katastrofalne błędy w defensywie, to się za nie srogo płaci. I tak ŁKS i osiągnął lepszy wynik niż jesienią u siebie, gdy przegrał 0:5.

Górnik chciał zacząć z wysokiego C, ale stojący tym razem w bramce łodzian Bobek, w 3 minucie spotkania nie dał się zaskoczyć po strzale Rasaka. Gospodarze mieli przewagę, a szczęście łodzian nie mogło wiecznie trwać. Najpierw Czyż wykorzystał fatalne wybicie Dankowskiego, a potem szybki jak wiatr Ennali urządzi sobie slalom gigant między piłkarzami ŁKS i pewnie pokonał Bobka. Gra defensywna łodzian w ekstraklasie to koszmar, co dobitnie potwierdziła pierwsza połowa spotkania. ŁKS miał szanse wyrównać na 1:1, ale po strzale szczupakiem Dankowskiego piłka nie trafiła w światło bramki.

W drugiej połowie Górnik pilnował wyniku, ŁKS próbował coś zmienić. Strzał z dystansu Ramireza obronił Bielica. W dogodnej sytuacji obok słupka główkował Mammadov. Zdało się to psu na budę.

W odpowiedzi pięknym strzałem zza pola karnego popisał się Lukoszek i Górnik powiększył przewagę. Niestety, żaden z łodzian był tak daleko od strzelca, że nie mógł próbować zablokowania uderzenia! ŁKS próbował, starał się i zdobył honorowego gola. Jego autorem był kapitan drużyny – Ramirez. Górnik się zdenerwował i po składnej akcji jeszcze raz cieszył się z bramki. Jeszcze pokazał sią Młynarczyk, ale jego strzał głową obronił Bielica.

Górnik Zabrze – ŁKS 4:1 (2:0)

1:0 – Czyż (25), 2:0 – Ennali (35), 3:0 – Lukoszek (63), 3:1 – Ramirez (83), 4:1 – Filipe Nascimento (90)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Mammadov, Gulen, Durmisi – Ramirez, Louveau (80, Ceijas), Hoti (60, Letniowski) – Tejan (73, Janczukowicz), Jurić (60, Młynarczyk), Balić (73, Szeliga)

W udanej premierze rywalki ani razu nie były w stanie zagrozić bramce mistrzyń – KS Hokej Start. Teraz kolejny mecz – w Brzezinach!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Brawo! Udany początek wiosennych zmagań. W hitowym starciu mistrzynie Polski – KS Hokej Start Brzeziny pokonały na wyjeździe AZS Politechnikę Poznańską 1:0. Bramkę strzeliła Diana Voronovich po znakomitym podaniu Oliwii Kucharskiej .

– Wygrałyśmy zasłużenie – mówi trenerka Małgorzata Polewczak. – Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że walczyłyśmy na boisku, które praktycznie nadaje się do… remontu. AZS przez cały mecz ani razu nie potrafił zagrozić naszej bramce. Same poznanianki przyznawały, że nasz sukces był jak najbardziej zasłużony.

W niedzielę o godz. 10 brzezinianki podejmują UKS SP5 Swarek Swarzędz, z którym jesienią wygrały na wyjeździe 4:2. Teraz też są faworytkami. Pierwszy w tabeli KS Hokej Start ma sześć punktów przewagi nad MSC Sumczanka Sumy (z tym zespołem brzezinianki zagrają u siebie 23 maja).

W niedzielnym spotkaniu barw KS Hokej Start będą bronić: Anna Gabara, Monika Polewczak, Paula Sławińska, Karolina Grochowalska, Anastazja Szot, Patrycja Kalczyńska, Magdalena Pabiniak, Oliwia Krychniak, Oliwia Kucharska, Zuzanna Rubacha, Diana Voronovich, Natalia Kucharka, Kinga Owczarek, Emilia Sikora, Zuzanna Kornecka.

Trenerka: Małgorzata Polewczak. Kierownik: Bogdan Rubacha.

Od 17 do 20 maja na Stadionie Miejskim w Brzezinach rozegrany zostanie Klubowy Puchar Europy „EUROHOCKEY CLUB CHALLENGE II”. Wielkie sportowe wydarzenie, w którym swoje umiejętności pokażą też mistrzynie Polski. Młode brzezinianki pojawiły się w… Sejmie, propagując dyscyplinę i turniej, a przy okazji zaliczając lekcję obywatelskiej edukacji.

ŁKS powinien już szukać składu na… pierwszoligowe rozgrywki!

Fot. Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

To mógł być zupełnie inny mecz, znów wypaczyli go sędziowie, w tym szczególnie ci obsługujący VAR. Jak pokazała czarno na białym sędziowska analiza w Canal Plus zanim doszło w Łodzi w pojedynku ŁKS – Lech (2:3) do dramatycznej końcówki, arbiter Sylwestrzak powinien podyktować rzut karny dla poznaniaków za faul Mammedova oraz pokazać czerwoną kartkę dla gracza Lecha za bezpardonowy i niebezpieczny faul na Janczukowiczu.

Co by było gdyby… Trudno powiedzieć, ale w sytuacji, gdy zespół walczy ze wszystkich sił o ligowe życie, sędziowie powinni być tip top! Tymczasem to, co wyprawiają ekstraklasowi, podobno, arbitrzy niestety dalekie jest od ekstraklasowego poziomu!

Wracając do meczu, był on o futbolowe niebo lepszy niż tzw. hitowe starcie Legii ze Śląskiem (0:0). ŁKS nie musiał, nie powinien go przegrać, bo miał więcej z gry i dyktował warunki przez większą część spotkania. Fantazja w graniu pchała zespół do przodu, ale niestety przynosiła wyjątkowo mało konkretów. Za dużo było w decydujących momentach chaosu, brakowało dokładnego ostatniego podania, jak i zachowania zimniej krwi pod bramką. Z drugiej strony juniorska niefrasobliwość w grze defensywnej, która sprawiła, że drużyna straciła w meczu swojej dominacji aż trzy bramki, jest irytująca, ba momentami zatrważająca.

Uratowanie się przed spadkiem wydaje się niemożliwe. Pytanie zatem, czy w końcówce rozgrywek ŁKS powinien szukać składu na… I-ligowe rozgrywki?! Na pewno nie wystąpi lider zespołu – Dani Ramirez, który opuścił szpital, a po szczegółowych badaniach zapadną decyzje, kiedy wróci do treningu. Według zapowiedzi bossów klubu jest możliwe, że po sezonie z drużyną pożegna się aż… 13 piłkarzy.

Łodzianom do bezpiecznej strefy brakuje aż 10 punktów. Do zakończenia zmagań tylko pięć kolejek! 27 kwietnia o godz. 15 łodzianie zagrają w Zabrzu z rewelacyjnym Górnikiem, gdzie Jan Urban pokazuje, jak można stosunkowo niewielkimi kosztami stworzyć dobrą drużynę, która może mocno zamieszać w czołówce. Przypomnijmy smutną prawdę z jesieni. Łodzianie na własnym boisku przegrali z zabrzanami 0:5.

Lukas Podolski, zniesmaczony pseudoaktorskimi popisami futbolowych asów, powinien zobaczyć mecz… rugby!

Legenda światowego futbolu – Lukas Podolski, który rozdaje nie tylko sportowe karty w Zabrzu, był na meczu… piłki ręcznej. I oto co powiedział po spotkaniu dla Polsat Sport: – Czasami jak widać u nas w PKO Ekstraklasie to po lekkim faulu zawodnicy leżą i udają. Tu jest dyscyplina, twardo się gra, respekt jest i bardzo fajna gra.

Szkoda, że w Zabrzu nie grają w rugby. Gdyby Poldi poszedł na taki mecz, nawet w polskiej ekstralidze, to by zobaczył, co to jest sportowa, męska walka, bez cyrku, płaczu, padlino, zwijania się z bólu i pseudoaktorskich wygłupów futbolowych asów.

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Ludzi z inklinacjami do beznadziejnych popisów w rugby tępi się w zarodku.

Pamiętam dobrze takie sytuacje z rugbowych boisk. Pytam jednego z łódzkich zawodników po spotkaniu: Spuchły panu mocno palce u ręki, może są złamane? – To nic – odpowiedział niezrażony. – Owinie się dobrze bandażem i będzie można grać. Wszak czeka nas za tydzień wyjątkowo trudny i ważny mecz.

Pytam innego gracza po bardzo ważnym, dającym medal meczu. – Znakomicie pan rozegrał punktową akcję. Jak pan to zrobił? – Nie wiem – odpowiedział szczerze. – Dostałem mocne uderzenie, na moment mnie zamroczyło, ciemno zrobiło mi się przed oczami, ale instynkt podpowiedział, co mam zrobić, do kogo podać. I to się udało. Najważniejsze, że były punkty i że wygraliśmy!

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑