Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 49 of 164

Kibice Widzewa i Ruchu Chorzów właśnie zameldowali się w piłkarskiej Lidze Mistrzów. O ich wyczynie mówi się w Europie!

Tak, marzy się nam – Polakom futbolowa Liga Mistrzów i nagle i niespodziewanie ją osiągnęliśmy. Jeszcze nie za sprawą piłkarzy, ale na razie kibiców. Oby był to pierwszy milowy krok w dobrym kierunku.

Spotkanie Ruchu Chorzów z Widzewem Łódź w zakończonej kolejce PKO BP Ekstraklasy przyciągnęło na stadion 50 tysięcy 87 kibiców. Tym samym mecz okazał się jednym z najchętniej oglądanych w całej Europie. Więcej fanów śledziło zaledwie sześć innych spotkań. Niewiele wyżej uplasowało się El Clasico. Wygrało starcie Coventry z Manchesterem United – 83 672 widzów. Anglia, Niemcy, Hiszpania przed nami, Francja za nami!

O tym meczu pisze rzecznik prasowy Widzewa – Marcin Tarociński: Do Chorzowa na Wielki Mecz Przyjaźni pojechało ponad 19 tysięcy fanów Widzewa. To absolutny rekord Polski, jeden z najlepszych wyników tego weekendu w Europie.

Widzew jest wyjątkowy. Przez lata rozkochał w sobie tysiące ludzi z całego kraju, którzy widzą w nim coś więcej niż tylko drużynę piłkarską. Fani byli z Widzewem w europejskich pucharach i świętowali mistrzowskie tytuły, ale również pomagali odbudowywać go z ruin, a następnie piąć się krok po kroku w ligowych tabelach.Dziś, tak jak od wielu lat, widzewska społeczność współtworzy markę Klubu. Wypełnia Serce Łodzi, gorąco dopinguje i wspiera zespół z trybun ekstraklasowych stadionów niczym Czerwona Armia.

Jeśli zestawimy liczbę sympatyków Widzewa, którzy udali się na Górny Śląsk z resztą ligowej stawki, to okaże się, że czerwono-biało-czerwoni stanowili trzecią najliczniejszą grupę, która zasiadła na polskich stadionach. Pierwszą byli oczywiście fani wspierający Ruch Chorzów, czyli 30 tysięcy kibiców, którzy wspólnie z Widzewiakami ustanowili rekord frekwencji w XXI wieku. Na drugim miejscu znaleźli się widzowie meczu Legia Warszawa – Śląsk Wrocław. W przypadku Widzewa Łódź obecność na podium nie byłaby niczym dziwnym, dokumentujemy to regularnie przy okazji spotkań domowych, ale teraz mówimy i piszemy o meczu wyjazdowym!

By uzmysłowić sobie skalę zjawiska trzeba przypomnieć, że Serce Łodzi liczy tylko 18 008 miejsc. To oznacza, że w „Kotle Czarownic” zameldowało się więcej sympatyków Widzewa niż może pomieścić stadion przy al. Piłsudskiego 138.

Pod Stadionem Śląskim, a wcześniej w centrum Chorzowa, spacerowały tysiące kibiców Widzewa – mężczyźni, kobiety, dzieci, całe rodziny. Wszyscy zjechali wspierać swój Klub, a wyruszali z każdego zakątka Polski, często nawet i Europy, korzystając ze wszystkich możliwych środków lokomocji.

Widzewskie fankluby oraz osiedla notowały na swoich wyjazdowych listach po kilkuset sympatyków, a musimy pamiętać, że na mecz udali się również kibice niezrzeszeni w żaden formalny sposób. Kto tylko mógł, kupował bilet dla siebie, a także znajomych i bliskich, by następnie ruszyć w kierunku Górnego Śląska.

Wielki Mecz Przyjaźni zostanie w pamięci kibiców na długie lata. Widzewska społeczność ustanowiła nieformalny rekord, a obrazki i filmy przedstawiające Czerwoną Armię obiegają cały świat.

Jeśli zwycięska passa będzie trwać, to trzeba myśleć odważnie. Czy Widzew stać na walkę o ścisłą ligową czołówkę!?

Jordi Sanchez Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

W końcówce historycznego meczu, który obserwowało ponad 50 tysięcy widzów Widzew urządził sobie wakacyjną plażę – luz, blues, w niebie same dziury, czy się stoi czy się leży zwycięstwo nam się należy. Zdyscyplinowani łodzianie przez 75 minut dominowali i kontrolowali przebieg pojedynku z Ruchem (3:2), ale potem nic nie rządziło. Było radosne granie, które w ostatniej akcji spotkania mogło skończyć się remisem. Mówiąc łagodnie, rezerwowi tym razem nie byli wartością dodaną. Tylko powiększyli boiskowy chaos.

Spotkanie pokazało, że cała ofensywna siła Widzewa opiera się na dyspozycji Pawłowskiego i Alvareza. Pierwszy był prawdziwym liderem drużyny i w dużej mierze dzięki niemu Widzew odniósł 12 zwycięstwo. Alvarez, jak zwykle był bardzo energetyczny, ale tym razem mocno chaotyczny, co nie sprzyjało konstruowaniu groźnych akcji. Dobrze, że znów wielki impet w grze i determinację prezentował Sanchez. Swoim wyjątkowo aktywnym i skutecznym stylem gry bezwzględnie zasłużył sobie na nowy kontrakt!

W każdym razie Widzew zanotował szósty mecz bez porażki i moim zdaniem jest faworytem kolejnego pojedynku z pogrążonym w chaosie mistrzem Polski – Rakowem Częstochowa (jesienią 1:1). Rywale przegrali z Górnikiem 0:1 i to kolejne sportowe rozczarowanie. Czy w Częstochowie przełknął kolejne, gdy lepsi okażą się łodzianie? Spotkanie 28 kwietnia o godz. 20 w Łodzi.

Paradoksalnie Widzew może jeszcze grać o bardzo dużą stawkę. Ma dziewięć punktów straty do podium, sześć do czwartego miejsca i jeśli passa zwycięstw będzie trwać, przy niemocy wielkich konkurentów, to kto wie, jak daleko zajdzie.

Ekstraliga rugby. Ambitna gra łodzian to zdecydowanie za mało, żeby nawiązać walkę z… sąsiadem w tabeli

Fot. PZRugby

W hitowym spotkaniu 15. kolejki ekstraligi rugby Orlen Orkan Sochaczew pokonał na wyjeździe Edach Budowlanych Lublin, natomiast Arka Gdynia nadspodziewanie łatwo rozbiła Budowlanych WizjaMed Łódź. Derby Trójmiasta, rozgrywane w Gdańsku, padły łupem Ogniwa Sopot – podaje biuro prasowe PZRugby.

Kluczowy dla spotkania w Gdyni był początek, kiedy to Arka zbudowała sobie sporą przewagę i nie wypuściła jej już do samego końca. Już w 2. minucie Dawid Banaszek wykorzystał rzut karny i gdynianie prowadzili 3:0. Szybko podwyższyli to prowadzenie, bo w polu punktowym Budowlanych zameldował się Szymon Sirocki.

Ten zawodnik zresztą w pierwszej połowie zdążył jeszcze zaliczyć kolejne przyłożenie, a jego koledzy nie zamierzali ani na moment „zwalniać” i już do przerwy było 36:0, co praktycznie zakończyło emocje w tym spotkaniu.

Przedostatni w tabeli Budowlani grali ambitnie i starali się nawiązać walkę z trzecimi od końca gospodarzami, ale nie przekładało się to na sytuacje, w których mogliby zdobyć punkty. Na domiar złego, kiedy w drugiej połowie grali w „14”, Sirocki zdobył swoje trzecie przyłożenie, a ponownie przy podwyższeniu nie pomylił się Banaszek. Przed końcem Arka jeszcze dwa razy meldowała się w polu punktowym gości i ostatecznie wygrała ten mecz 55:0.

W Lublinie na początku drugiej połowy grający w „14” bez Piotra Skałeckiego gospodarze zdobyli nieoczekiwanie pierwsze przyłożenie w tym meczu. Poszli za ciosem i było już 10:0. W 68. minucie sygnał do odrabiania strat dał Pieter Steenkamp, który najpierw przyłożył piłkę w polu punktowym, a następnie udanie podwyższył. Było to dla Orkana swego rodzaju przełamanie, bo w ostatnich minutach jeszcze trzykrotnie podopieczni Macieja Brażuka meldowali się w polu punktowym rywali! Orkan wygrał ten mecz 28:10, notując wygraną z bonusem. Kluczem w tym spotkaniu była szeroka ławka gości, której w Budowlanych zabrakło. Zabrakło więc też sił na obronę i stąd aż taka różnica w końcówce spotkania.

Ogniwo cały czas liczy się w walce o mistrzowski tytuł i nie mogło sobie pozwolić na jakąkolwiek stratę punktów. Co więcej Lechia występowała bez dwóch podstawowych graczy: Denzo Bruwera i Grzegorza Buczka. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry młyn podopiecznych Thomasa Fidlera „wjechał” na pole punktowe, a Piotr Zeszutek zaliczył kolejne przyłożenie. Ogniwo ostatecznie wygrało 36:12 i potwierdziło, że cały czas ma mistrzowskie aspiracje.

Wyniki 15. kolejki:

Edach Budowlani Lublin – Orlen Orkan Sochaczew 10:28 (3:0)

Budowlani: Bartłomiej Jasiński 5, Ian Trollip 5

Orkan: Pieter Steenkamp 13, Andre Meyer 10, Michał Kępa 5

Żółte kartki: Michał Węzka, Piotr Skałecki (Budowlani)

Arka Gdynia – KS Budowlani WizjaMed Łódź 55:0 (36:0)

Arka: Szymon Sirocki 15, Dawid Banaszek 13, Kacper Krużycki 10, karne przyłożenie 7, Mateusz Szyc 5, Gabriel Sipapate 5

Drew Pal 2 Lechia Gdańsk – Ogniwo Sopot 12:36 (5:19)

Lechia: Owen Hawanga 5, Aleksander Czerniak 5, Sean Cole 2

Ogniwo: Ołeksandr Kirsanow 11, Wiktor Lis 10, Piotr Zeszutek 10, Władysław Grabowski 5

W weekend 4-5 maja łodzianie podejmą Pogoń Siedlce. W pierwszej rundzie siedlczanie wygrali mecz 71:0. Bilans Budowlanych to 13 porażek i jedno zwycięstwo, bilans małych punktów 214-789. Ich rywale zanotowali 8 zwycięstw i 5 porażek i cały czas marzy im się gra o medale. Na razie są na 5 pozycji, mając jeden mecz rozegrany mniej. Przed rundą do drużyny dołączył były as Budo 2011 – Vitalij Kramarenko.

ŁKS grał przyzwoicie, walczył ambitnie, ba był długimi momentami lepszy, ale niestety przegrał i widmo degradacji bardzo mocno zagląda łodzianom w oczy

ŁKS nie przestraszył się Lecha. Walczył, miał więcej z gry, ale niestety, grając w dziesiątkę, po dramatycznej końcówce, uległ Lechowi. Do bezpiecznej strefy łodzianie mają 10 punktów. Uratowanie się przed degradacją graniczyłoby ze sportowym cudem. Do zakończenia zmagań tylko pięć kolejek! 27 kwietnia o godz. 15 łodzianie zagrają w Zabrzu z rewelacyjnym Górnikiem.

ŁKS przystąpił do meczu bez swojego pierwszego bramkarza Bobka, którego nie było nawet na ławce rezerwowych Zabrakło też innego młodzieżowca w wyjściowym składzie łodzian.

Szybko powinno być 1:0. Po strzale Hotiego, Mrozek wypuścił piłkę przed siebie, a dobijający ją Tejan z metra trafił w słupek. Coś nieprawdopodobnego i wyjątkowo pechowego. ŁKS walczył bez kompleksów, atakował, a Mammadov przy strzale pokazał dobre przygotowanie fizyczne i techniczne. Szkoda, że strzał był niecelny.

Psu na budę zdało się to, że ŁKS był lepszy, skoro gola strzelili rywale. Miał morze czasu Andersson na dokładne dośrodkowanie, niepilnowany Ishak z trzech metrów trafił głową do siatki. Klasyczne, dziecinna sekwencja prostych błędów łodzian prowadzi do straty gola. Tak, po prostu nie można!

Na dodatek groźnie wyglądającego urazu doznał zwieziony z boiska z głową w specjalnym ochronnym opatrunku lider drużyny – Ramirez. On sam pokazywał z noszy, że nie nie jest tak źle, jak początkowo wyglądało, ale zmiana była niestety konieczna. A kapitan został odwieziony do szpitala.

ŁKS grał w drugiej połowie, grał i… czarna rozpacz stracił gola. Po prostopadłym podaniu Anderssona (nie do upilnowania dla łodzian), Marchwiński w sytuacji sam na sam posłał piłkę między nogami Arndta.

Jeszcze pojawiła się nadzieja. W odpowiedzi szarżujący w polu karnym Balić został sfaulowany przez Kalstroma, a jedenastkę wykorzystał Tejan.

ŁKS złapał kontakt. I co z tego, skoro dwie fatalne interwencje sprawiły, że Ceijas w 68 min ujrzał najpierw jedną, za chwilę drugą żółtą kartkę i ŁKS grał w osłabieniu. Tak beznadziejnego występu dawno w Łodzi nie było.

ŁKS walczył. I w osłabieniu doprowadził do wyrównania. Po bardzo dobrym dośrodkowaniu Tejana piłkę do siatki posłał joker Jurić. Za chwilę po kolejnym rzucie rożnym Marchwiński strzelał,a po nodze Mammadova piłka wpadła do siatki.

Mecz przyjaźni oglądało 15 132 widzów.

ŁKS – Lech Poznań 2:3 (0:1)

0:1 – Ishak (36, głową), 0:2 – Marchwiński (56), 1:2 . Tejan (60), 2:2 – Jurić (86), 2:3 – Marchwiński (90)

ŁKS: Arndt – Dankowski, Mammadov, Gulen, Durmisi, Tejan, Ramirez (45+2, Ceijas), Mokrzycki, Hoti (83, Jurić), Balić (83, Młynarczyk), Janczukowicz (73, Pirulo)

Oj, działo się, działo! W historycznym meczu, który obserwowało ponad 50 tysięcy widzów, Widzew odniósł 12 ligowe zwycięstwo

Piłkarze obu zespołów wzięli udział w historycznym meczu. Padł rekord frekwencji ekstraklasy w XXI wieku. Spotkanie oglądało 50 tysięcy 87 widzów, w tym 18 tysięcy fanów łodzian. Fenomenalne! W spotkaniu nie było nudy. Przeciwnie, sporo się działo, padło pięć bramek. 12 zwycięstwo, 3 na wyjeździe odnieśli łodzianie.

Do tej pory w 2016 roku na meczu Lecha z Legią przy ul. Bułgarskiej było 41567 kibiców. W 2015 roku na spotkaniach Lecha z Wisłą Kraków i Legią też ponad 41000 widzów (41556 i 41545), a Wielkie Derby Śląska na Stadionie Śląskim Ruch – Górnik w w 2008 roku obserwowało 41tys. fanów.

Widzew zaczął mecz z wysokiego C. Pawłowski (wystąpi jako ekspert Canal Plus przy El Ciasico) wytrzymał presję w polu karnym, idealnie obsłużył Silvę, podając sprytnie futbolówkę (a może piłka odbiła mu się od… pięty?), przy okazji zmylił z pięciu rywali, a obrońca z 10 metrów posłał płaskim uderzeniem piłkę do siatki. Ruch starał się przejąć inicjatywę, okazję miał Moneta, ale Widzew potrafił w odpowiedzi skonstruować też dobre, groźne sytuacje.

Druga połowa rozpoczęła się od fatalnego wybicia bramkarza Stipicy, po niefortunnym podaniu… Stępińskiego, wprost pod nogi szarżującego i nie dającego za wygraną Sancheza. To się opłaciło stukrotnie, Hiszpan dostał prezent i posłał piłkę do siatki.

Niby Widzew, wyraźnie lepszy, kontrolował sytuacje, ale po przerwie spowodowanej dymem po odpalonych racach, zaczął grę słabo skoncentrowany. Nadział się na kontrę chorzowskich rezerwowych. Akcję mądrze rozegrał Starzyński, a skończył ją Kozak.

Sędzia trzy razy przerywał mecz, bo po kolejnych odpaleniach rac, niewiele było widać na boisku. Kibice się bawili (?!), a arbiter doliczył do regulaminowego czasu 15 minut.

Oj, działo się w doliczonym czasie. Widzew miał szczęście. Po zagraniu ręką Potemy w polu karnym, najlepszy na boisku, lider łodzian – Pawłowski pewnie wykorzystał jedenastkę. Szybko nastąpiła odpowiedź. Po rykoszecie Kozak zdobył drugiego gola. Mogło być 3:3, ale Feliks główkował obok słupka. W sumie jednak zasłużenie wygrali łodzianie, którzy prezentowali dojrzalszy futbol.

Ruch – Widzew2:3 (0:1)

0:1 – Silva (2), 0:2 – Sanchez (49), 1:2 – Kozak (76), 1:3 – Pawłowski (90+14, karny), 2:3 – Kozak (90+16 )

Widzew: Gikiewicz – Szota, Żyro, Ibiza, Silva, Nunes (75, Cybulski), Hanousek, Alvarez (90+16, Diliberto), Klimek (81, Ciganiks), Pawłowski (90+16 , Kun), Sanchez (75, Rondić)

Ale premiera! Na początek tegorocznych zmagań pojedynek mistrzyń Polski z wicemistrzyniami

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Po zimowych, halowych sukcesach czas na powrót na ligowe boiska. Lider ligi hokeja na trawie i mistrz Polski – KS Hokej Start Brzeziny w pierwszym spotkaniu wiosny w niedzielę o godz. 11.30 w hitowym starciu zagra w Poznaniu z wicemistrzem – AZS Politechnikę Poznańską. Brzezinianki mają sześć punktów przewagi nad poznaniankami.

– Nie zagrałyśmy żadnego sparingu. Forma jest pewną niewiadomą, choć jak patrzę na zapał zawodniczek na treningach to wierzę, że będzie dobrze – mówi trenerka Małgorzata Polewczak.

28 kwietnia KS Hokej Start podejmie UKS SP 5 Swarek Swarzędz, a 14 maja u siebie zagra z MKS Sumczanką Sumy. Finałowe zmagania w dniach 25 – 26 maja.

Udanie zaczęły wiosenne zmagania juniorki młodsze, które wygrały z UKS Orient II 4:1. Małgorzata Polewczak: -Na tytuł MVP tego spotkania zasłużyła Hania Zielińska. Widać postęp w grze w umiejętnościach zawodniczek. To bardzo cieszy i napawa optymizmem.

Przed finałową rozgrywką w lidze europejski hokej w Brzezinach!Już 17 maja rozpocznie się Klubowy Puchar Europy. W Brzezinach przy ulicy przy Sportowej 1 zagrają drużyny z Portugalii, Finlandii, Szwecji, Turcji, Chorwacji, Gibraltaru i Luksemburga i oczywiście zespół gospodyń KS Hokej Start. Emocji nie zabraknie.

– Czy ten turniej nie przeszkodzi w dobrym przygotowaniu się do decydującej rozgrywki o tytułu mistrzyń Polski?

Małgorzata Polewczak: Jestem pewna, że nie. Wręcz przeciwnie. Gramy mało i te dodatkowe mecze na topowym poziomie powinny zadziałać na nasz plus.

Barw KS Hokej Start Brzeziny w premierowym ligowym meczu wiosny będą bronić: Anna Gabara, Monika Polewczak, Paula Sławińska, Karolina Grochowalska, Anastazja Szot, Patrycja Kalczyńska, Magdalena Pabiniak, Oliwia Krychniak, Oliwia Kucharska, Zuzanna Rubacha, Diana Voronovich, Natalia Kucharka, Kinga Owczarek, Emilia Sikora, Zuzanna Kornecka.

Trenerka: Małgorzata Polewczak. Kierownik: Bogdan Rubacha.

Rugby – ekstraliga. Jedni pokonali Juvenię, drudzy z nią przegrali. Łatwo zatem wskazać faworyta, ale…

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga ww.obiektywnasport.pl

15. kolejka Ekstraligi Rugby i dwa hitowe starcia. Takim spotkaniem bez dwóch zdań będzie pojedynek Edach Budowlanych Lublin z Orlen Orkanem Sochaczew – drugiego czwartego zespołu tabeli. Z kolei w derbach Trójmiasta, Ogniwo Sopot znów znajdzie się pod presją zwycięstwa w konfrontacji z nieprzewidywalną Lechią Gdańsk – podaje biuro prasowe PZRugby.

Arka Gdynia podejmie KS Budowlanych WizjaMed Łódź i będzie to jedyne spotkanie, które nie będzie miało dużego znaczenia dla układu tabeli. Beniaminek przed dwoma tygodniami wygrał w Trójmieście z Lechią Gdańsk i teraz z pewnością chciałby powtórzyć ten scenariusz. Tyle, że gospodarze z pewnością ich nie zlekceważą.

Budowlani pokazali, że po wzmocnieniach stali się dużo bardziej konkurencyjnym zespołem. Arka, która nieoczekiwanie pokonała na własnym terenie Juvenię Kraków, raczej nie pozwoli sobie teraz na takie potknięcie. Przypomnijmy, że w ostatniej kolejce łodzianie przegrali z Juvenią 23:42. Faworyt zatem jest jeden.

W 15. kolejce pauzuje MKS Awenta Pogoń Siedlce, a pięć punktów za zwycięstwo walkowerem z Budo 2011 Aleksandrów Łódzki powędruje na konto Juvenii Kraków.

Sobota 20 kwietnia:

14:00 Edach Budowlani Lublin – Orlen Orkan Sochaczew

17:00 Arka Gdynia – KS Budowlani WizjaMed Łódź

19:00 Drew Pal 2 Lechia Gdańsk – Ogniwo Sopot

Pauzują: Awenta Pogoń Siedlce i Juvenia Kraków

Ofensywna, odważna gra pozwoliła na sportowy wzlot ŁKS. Co on przyniesie i jak długo będzie trwał?!

Fot. Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

Dziwnie się plecie w tym ekstraklasowym świecie. Faworyci po przeciętnych meczach przegrywają i jak twierdzi sport.tvp.pl na sześć kolejek przed końcem sezonu  pierwsza  Jaga ma przewagę zaledwie siedmiu punktów nad siódmym Górnikiem. Mniejszej różnicy jeszcze nie było w XXI wieku!

Wzlot, oby jak najdłuższy, notuje niedawny outsider – ŁKS. Chciałoby się odzyskać zaufanie do łodzian po ostatnim zasłużonym zwycięstwie z Radomiakiem 3:2, ale ostatnie fatalne minuty przy graniu w przewadze, każą być bardzo ostrożnym.

Trudno się jednak nie cieszyć ze zwycięstwa, a zwłaszcza z postawy kilku piłkarzy. Trener Marcin Matysiak potrafi zaskakiwać i pokazuje, że na treningach nie marnuje czasu. ŁKS coraz pomysłowej rozgrywa stałe fragmenty gry, ale najważniejsza jest to, że zdecydowanie więcej pożytku jest z ważnych zawodników. Przesunięcie Keya Tejana na skrzydło okazuje się na razie strzałem w dziesiątkę. Holender ma wielki udział w kreacji ofensywnej gry, a co najważniejsze strzela ważne bramki. Efekt – dwa mecze, dwa gole, asysta, udział przy rzucie karnym.

Fot. Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

Engjell Hoti potrafił rozgrywać akcje… beznadziejnie, ale wygląda na to, że to już przeszłość. Szkoleniowiec mu ufa, a Niemiec odpłaca tym, że coraz pewniej czuje się na boisku, a na dodatek potrafi nie po raz pierwszy i oby nie ostatni, strzelać piękne, techniczne bramki. Gol zdobyty precyzyjnym, co do milimetra, uderzeniem w okienko, zasługuje na miano bramki kolejki!

Dani Ramirez wreszcie, po miesiącach zapaści, sportowo odżył. Jest reżyserem, autorem ważnych podań i doskonale zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, co znaczy noszenie opaski kapitana.

Tyle o pozytywach, o błędach będzie mniej. Pudło w 200 procentowej sytuacji (mniejsza czy był spalony czy nie) nie powinno się zdarzyć Antoniemu Młynarczykowi (zrehabilitował się pięknym golem w rezerwach), defensywa musi popełniać mniej prostych błędów w kryciu, przy ofensywnym ustawieniu drużyny.

Teraz przed ŁKS kolejny ligowy mecz jak finał Ligi Mistrzów. W niedzielę o godz. 15 łodzianie podejmą mającego ostatnio moc różnych problemów Lecha Poznań.

Statystyki łodzian za kkslech.com:

Najwięcej goli: 7 – Ramirez
Najwięcej asyst: 3 – Janczukowicz
Najwięcej meczów: 27 – Ramirez
Najwięcej minut: 2287 – Mokrzycki
Gole do przerwy: 8
Gole po przerwie: 8
Żółte kartki: 66
Czerwone kartki: 7
Najwyższe zwycięstwo: 3:2 z Puszczą i Radomiakiem
Najwyższa porażka: Jagiellonia – ŁKS 6:0 (30.03.2024)
Ciekawostki: Tylko 1 porażka w ostatnich 6 meczach, ŁKS strzelił najmniej goli w pierwszych połowach w całej lidze (6 bramek), 17 porażek oraz 58 straconych goli (najwięcej w lidze)

VAR miał być futbolowym zbawieniem, a stał się przekleństwem

Tzw. siedzenie futbolowego arbitra na VAR-ze wydawało się prostą i łatwą robotą za dobre pieniądze. Trochę człowiek wyuczy się technologii, postawi parę prostych linii, potem poprosi do monitora sędziego meczu, żeby uciec od odpowiedzialności i… czy się stoi czy się leży kasiureczka się należy.

VAR miał być pomocą, ułatwieniem, korygowaniem błędów, tymczasem stał się wszechmocną technologią decydującą o przebiegu meczu, jego najważniejszych wydarzeniach i ostatecznym wyniku. Okazuje się przekleństwem.

Błędów po analizie VAR jest tyle, że człowiek patrzący z boku,może tylko rwać włosy z głowy. To co miało być pomocą coraz bardziej zamienia się w piłkarską farsę. Po analizie VAR często rosną, a nie maleją wątpliwości. Było zagranie piłki ręku w polu karnym czy nie, należała się jedenastka, a może żółta kartka za symulowanie faulu, co się działo zanim padł gol, kto kogo pchnął, kto kogo kopnął, czy któryś z graczy stał dużym placem na spalonym?!

Trwa przerwa na wnikliwą(?!) analizę, długa, coraz dłuższa, kibice się niecierpliwią potem denerwują i złorzeczą, arbitrów goni czas, a napięcie sprawia, że stają się kłębkiem nerwów, w efekcie potrafią wydarzenie ocenić… do bani, narażając się na często słuszną krytykę.

Coś trzeba z tym fantem zrobić. Może znów uważniej spojrzeć na rugby, gdzie VAR funkcjonuje zdecydowanie dłużej oraz zdecydowanie lepiej i skuteczniej, ale tam zajmuje się nim nie jeden czy drugi przypadkowy sędzia w delegacji, tylko cały sztab fachowców, od razu widać, że znających się na rzeczy.

Widzew. Prezentowanie futbolowej nudy nie jest w DNA łódzkiej drużyny!

Widzew jest wiosną na fali, ale ostatnio zjeżdża po futbolowej równi pochyłej. Dwa ostatnie mecze, choć nie były przegrane, do udanych nie należały. Z wielkim, wielkim trudem po nieciekawym meczu łodzianie pokonali Piasta, a po jeszcze gorszym spotkaniu, dzięki znakomitej interwencji Rafała Gikiewicza, zremisowali ze Stalą Mielec. Prezentowanie futbolowej nudy nie jest w DNA łódzkiej drużyny! Dlatego pewnie nikt z ostatniego remisu nie jest zadowolony.

Szczery aż do bólu był po spotkaniu Rafał Gikiewicz: Pierwsza połowa wyglądała średnio, natomiast w drugiej mieliśmy kontrolę nad meczem. Jeżeli mamy parę sytuacji, to duży zespół, albo taki, który chce nim być, musi takie mecze wygrywać. Pompują nas, że dobrze wyglądamy w tym roku, ale my musimy sami od siebie więcej wymagać, bo jak przegramy dwa mecze, to już nikt nie będzie pamiętał o tym, ile punktów zdołaliśmy zdobyć. 0:0 mnie nie satysfakcjonuje, bo przyjechaliśmy tutaj wygrać, żeby piąć się w górę w tabeli. Jak by na to nie patrzeć Gikiewicz po raz czwarty zachował czyste konto (Widzew po raz siódmy nie stracił gola).

Widzew potrafi grać wyrachowanie, cierpliwie czekać na swoje minuty i okazje do zdobycia gola. Do tego jednak ewidentnie potrzeba lepszej gry kapitana Bartłomieja Pawłowskiego. Gra daleko od bramki, w środku pola mu wyraźnie nie odpowiada. Męczy się na tej pozycji. Potrzebuje więcej luzu i możliwości kreacji. Ta ostatnia uwaga dotyczy zresztą całego zespołu.

Teraz przed łodzianami historyczne wydarzenie. Jest wielce prawdopodobne, że padnie ekstraklasowy rekord frekwencji i pojedynek kibicowskiej przyjaźni Ruchu z Widzewem na Stadionie Śląskim obejrzy ponad 50 tysięcy widzów. Chorzowianie rozpaczliwie bronią się przed spadkiem, w czym ostatnia porażka 0:5 z Pogonią, im nie pomogła. Potrzebują sportowego resetu i to już w meczu z Widzewem. Czy goście im na to pozwolą?

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑