
Na zwycięstwo łodzianie czekali już od ponad miesiąca, kiedy po zaciętej rywalizacji wygrali z Górnikiem Łęczna (3:2). I wreszcie, po czterech remisach, się doczekali. Dzięki rykoszetowi klątwa nierozstrzygniętych spotkań została przełamana.
Wiara i nadzieja trenera Moskala są niezachwiane. Szkoleniowiec znów postawił w ataku na Balongo, choć ten nie potrafił ostatnio trafić w światło bramki z dwóch metrów i miał na koncie 0 goli i 0 asyst. I tak zostanie po kolejnym spotkaniu. Pytanie: czy jednak szkoleniowiec miał wybór? W bramce znów pojawił się Bobek, który miał wielki udział w uratowaniu remisu w Krakowie.
ŁKS powinien prowadzić już w 8 minucie. Po znakomitym prostopadłym podaniu Lorenca, Kort w sytuacji sam na sam strzelał z pierwszej piłki Kort. Półgórną piłkę obronił Tokarz.
Potem składniej i groźniej atakowała Sandecja, ale po kontrze Janczukowicz miał szansę na gola, niestety ją zmarnował. Strzelił obok słupka. Przez moment zadrżały serca łodzian. Po faulu Dąbrowskiego sędzia najpierw wyciągnął czerwoną kartkę, ale się zreflektował i skończyło się wszystko na żółtym kartoniku. Uff!
ŁKS miał kolejną sytuację. Po strzale z dystansu Trąbki piłka odbiła się od poprzeczki. ŁKS grał niestety w stylu ja do ciebie, ty wycofujesz do mnie. Gracze Sandecji byli szybsi, bardziej zdecydowani, mieli też wyborną okazję, ale łodzianie obronili się skutecznie we własnym polu bramkowym. A dokładnie Bobek, który nie dał się zaskoczyć Fallowi. W odpowiedzi po przebiegnięciu 40 metrów Tutyskinas strzelił z dystansu i… trafił w słupek.
Poprzeczka, słupek, czujny Bobek i kompletnie niewidoczny Pirulo to najkrótsze podsumowanie pierwszej połowy w wykonaniu łodzian. Hiszpana zastąpił w drugiej połowie Kelechukwu. Po okresie chaosu padł gol dla ŁKS. Po zbyt krótkim wybiciu w polu karnym, strzale Janczukowicza bez przyjęcia, rykoszecie, ŁKS objął prowadzenie. Potem trener Moskal robiąc zmiany starał się zabezpieczyć dobry wynik. ŁKS grał w myśl zasady lepiej wybić na aut niż za bardzo ryzykować. Jedna akcja Trąbki mogła przynieść drugiego gola, ale w polu bramkowym żaden ełkaesiak nie przeciął lotu piłki. ŁKS obronił zwycięstwo, w czym wielka zasługa spokojnie i pewnie interweniującego Nacho Monsalve.
ŁKS – Sandecja 1:0 (0:0)
1:0 – Janczukowicz (63)
ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve, Dąbrowski (67, Marciniak), Tutyskinas (77, Koprowski), Lorenc, Kort (67, Ochrończuk ), Trąbka, Pirulo (46, Kelechukwu), Balongo, Janczukowicz (76, Biel)
Dodaj komentarz