W cieniu ciągle niewyjaśnionego do końca skandalu z katarskich mistrzostw świata, trwa zgrupowanie piłkarskiej reprezentacji Polski przed premierowym meczem eliminacji mistrzostw Europy z Czechami w Pradze w piątek o godz. 20.45.

Trener Fernando Santos ma mocno pod górę. Nie dość, że musi sobie radzić z plagą kontuzji, która dopadła reprezentantów, to jeszcze gasić pożar, jakim była kłótnia o 30 milionów złotych obiecanych przez premiera Mateusza Morawieckiego.

W trakcie katarskich dyskusji wyszła na wierzch małość i pazerność nie należących do najbiedniejszych Polaków panów piłkarzy, dla których każdy grosz jest na wagę złota i trzeba o niego walczyć do końca, odsuwając na dalszy plan granie i wygrywanie.

– Wychodzimy z grupy i zamiast się cieszyć, nagle zaczęliśmy kłócić się o tę premię. Ci mają mieć tyle, inni tyle. Ale to tak się kłóciliśmy, że nie gadaliśmy z pewnymi zawodnikami – powiedział bramkarz reprezentacji Polski Łukasz Skorupski w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

Podobno pazerni piłkarze po tym, gdy okazało się, że premia była obiecana, ale wypłacona nie będzie, wyjaśnili sobie wszystkie wątpliwości i wróciła dobra atmosfera, ale… tacy naiwni nie jesteśmy.

Co sądzą, czują, jaką mają przemyślenia reprezentanci Polski, tego przynajmniej na razie się nie dowiemy, bo dalszego ciągu publicznego prania brudów nie będzie. Portugalski szkoleniowiec na chwilę zamknął usta piłkarzom, wydając zakaz rozmawiania z dziennikarzami. Czy to doraźne działanie ratunkowe okaże się skuteczne, przekonamy się już w piątek.

Z drugiej strony czy możemy mieć pewność, że piłkarze, którzy wyjdą na boisko, będą walczyć w myśli zasady jeden za wszystkich wszyscy za jednego? Może ważniejsza będzie zadra w sercu, nieprzepracowane katarskie żale i pretensje?

Czy ludzie, którzy pokazali brak życiowej i sportowej klasy, małość i słabość, mogą wzbić się na wielkość i przenosić futbolowe góry? Fernando Santos jest doświadczonym człowiekiem i szkoleniowcem czy jednak okaże się też wytrawnym… psychologiem.