Z Widzewem jak z aferą zbożową. Ludzie znający temat wiedzieli już dawno, co w trawie piszczy, ale ani w rządzie, ani w łódzkim klubie nikt ich nie słuchał. Mądry Polak i łodzianin po szkodzie.
Skupmy się na zespole beniaminka. Wiosna to praktycznie jeden wielki sportowy kryzys. Trudno dziś znaleźć piłkarza do którego można mieć stuprocentowe zaufanie. Liderzy: Patryk Stępińki, Henrich Ravas czy Bartłomiej Pawłowski też popełniają błędy, które w konsekwencji przynoszą bramki dla rywali.
Trudno zrozumieć, jeszcze trudniej wytłumaczyć dlaczego wielka sportowa niemoc ogarnia nagle całą formację. Pomocnicy znikają z radarów, oddają pole rywalowi, pozwalają im na boiskową bezkarnością, kończących się stratą bramek i cennych punktów.
Czy w trakcie trzech – czterech poświątecznych treningów można wrócić do sportowego pionu, przekonamy się już wkrótce.
A przed Widzewem wielkie sportowe wyzwanie. 16 kwietnia o godz. 15 łodzianie zagrają w Częstochowie z liderem tabeli i ciągle głównym kandydatem do mistrzostwa – Rakowem.
Powiedzieć, że w meczu z Radomiakiem (0:0), podopieczni trenera Marka Papszuna nie zachwycili, to nic nie powiedzieć. Ba, częstochowianie mogą się cieszyć, że spotkania nie przegrali, bo byli blisko, bardzo blisko straty bramki.
Może jakimś powodem bezbarwnej gry lidera był fakt, że szkoleniowiec z powodu nadmiaru żółtych kartek obserwował mecz z trybun i nie mógł bezpośrednio reagować na to, co działo się na boisku. Zdaniem wielu, był to jeden z najsłabszych, jak nie najsłabszy mecz Rakowa w sezonie.
Tymczasem podczas meczu z Widzewem na pewno nie dojdzie w Częstochowie do pojedynku braci Kunów. W Radomiu po awanturze z powodu w końcu nie uznanej bramki dla Radomiaka sędzia Jarosław Przybył pokazał czerwoną kartkę rezerwowemu gości Patrykowi Kunowi. Przeciwko Rakowowi może nie zagrać kontuzjowany napastnik Jordi Sanchez.
Prezes Widzewa Mateusz Dróżdż wzmacnia morale zespołu, mówiąc w programie „Robotniczy Talk Show”: Ani dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek, ani trener Janusz Niedźwiedź nie zostaną zwolnieni, nawet jeśli przegrają wszystkie mecze do końca sezonu.
Dodaj komentarz