Media, zwłaszcza te bliskie rządzącym, codziennie pieją z zachwytu, pisząc i mówiąc o wielkiej imprezie, wspaniałej organizacji, ogromnych sukcesach. Ba, zauroczony Igrzyskami Europejskimi w Polsce minister sportu Kamil Bortniczuk zapowiada, że nie jest wykluczone, iż nasz kraj, po tak wspaniałym, organizacyjnym sukcesie, będzie starał się o organizację… igrzysk olimpijskich.

Oto przykłady (z jednego dnia) wpadek na prześwietnych igrzyskach, za Onetem:

Niektórzy lekkoatleci w ogóle nie wiedzieli, że rywalizacja w Drużynowych Mistrzostwach Europy na Stadionie Śląskim w Chorzowie to przy okazji również Igrzyska Europejskie. Część sportowców dopiero na miejscu dowiedziała się, że w ogóle walczą o medale. Okazało się, że w Chorzowie nie ma żadnej dekoracji, a po krążki trzeba jechać do Krakowa.

Organizatorzy Drużynowych Mistrzostw Europy chcąc sprawić zwycięzcom – Włochom przyjemność, puścili z głośników piosenkę zespołu Ricchi e Poveri „Sara perche ti amo”, lecz nie była to oryginalna wersja. Reprezentanci Italii usłyszeli piłkarską przeróbkę popularnego utworu, która bezpośrednio uderza w… kibiców Juventusu.

Skoczek Norbert Kobielski ostatecznie był trzeci i wywalczył brąz Igrzysk Europejskich, ale zasady spowodowały, że nie rywalizował na sprawiedliwych warunkach. – Udało się, ale to była delikatna patologia – mówił. Jego koleżanka z kadry wygrała natomiast swój bieg, a w igrzyskach… była piąta.

To jakaś polska przypadłość, że często imprezami przez nas organizowanymi rządzą chaos i bałagan. A tak na marginesie: zachwycamy się sportami, które inni uważają za sporty drugiego czy trzeciego wyboru. Cały świat żyje futbolem (u nas marnym), męskim rugby (tu jeszcze długo, bardzo długo musimy uczyć się od lepszych), hokejem na lodzie i męską koszykówką (jest postęp). Na innych dyscyplinach skupia uwagę głównie podczas igrzysk nie, nie europejskich, a olimpijskich.

Dla nas tymczasem najważniejsze są: żużel i skoki narciarskie, które kibiców na świecie niespecjalnie obchodzą. Coraz bardziej wydaje mi się, że Igrzyska Europejskie zamiast wyrwać nas ze sportowo – organizacyjnego zaścianka jeszcze bardziej, naszymi własnymi rękami, nas w niego wpychają.