Ekstraklasa jeszcze nie ruszyła, a piłkarskie kluby toczą wielką batalię, godną lepszej sprawy, o zmianę przepisu w sprawie obowiązkowego grania w każdym spotkaniu młodzieżowca. Są prezesi i trenerzy którzy z przekonaniem twierdzą, że ten przepis to… hamulcowy świetlanego rozwoju. Gdyby nie było w składach obowiązku wystawiania młodzieżowców, to nasi mogliby europejskie góry przenosić. Tylko wyjątkowi naiwniacy mogą uwierzyć w te kocopoły.

Zmiany jednak będą. I wszystko wskazuje, że to już dziś. Będzie limit do wypełnienia – 3000 minut gry młodzieżowców. Aby być zakwalifikowany do tej sumy, zawodnik musi zagrać minimum 270 minut w przynajmniej pięciu meczach. Niewypełnienie pułapu liczby minut będzie skutkowało karą. Maksymalna ma wynosić aż dwa miliony złotych – podje Tomasz Włodarczyk z serwisu meczyki.pl

Zbigniew Boniek uważa, że taki przepis to… idiotyzm, pod którym nikt nie powinien się podpisać. Zgadzamy się z byłym prezesem PZPN w stu procentach, choć i on w sprawach szkolenia młodzieży, jednolitego programu, ma sporo za uszami.

Prezesi klubów grzmią z kolei, że młodzi gracze umiejętności w większości mają mizerne (i kto jest temu winien?), a wymagania finansowe… gwiazdorskie.

Nie jest wykluczone, że zmiana przepisu o młodzieżowcu sprawi, że zwiększy się pula nagród otrzymywanych w ramach programu Pro Junior System. Obecnie pula wynosi 10 milionów złotych.

Z funkcjonującego do tej pory systemu były wyraźne profity. Za wygranie klasyfikacji Pro Junior System zwycięska Legia otrzymała 3.25 mln zł. W minionym sezonie w barwach Legii grało dziewięciu ciekawych młodych graczy: bramkarze Cezary Miszta i Kacper Tobiasz, obrońca Maik Nawrocki, pomocnicy Kacper Skibicki, Bartłomiej Ciepiela, Igor Strzałek, Jakub Kisiel oraz napastnicy Maciej Rosołek i Szymon Włodarczyk.

Swego czasu ŁKS też potrafił na młodzieżowcach zarobić ponad milionik złotych, co przy jego kłopotach finansowych nie jest bez znaczenia. Dlatego wciąż aktualne jest pytanie, czy należy wylewać dziecko z kąpielą?