Przypomnę. Trener Rakowa Dawid Szwarga miał wielki żal o podyktowany w meczu z ŁKS rzut karny. Powiedział znamienne słowa: – Znam przepisy piłki nożnej, ale dla mnie to nieprawdopodobne, że zawodnik będąc pół metra od drugiego dotyka piłkę głową, ten nie ma jak zareagować, dotyka piłkę ręką i jest z tego rzut karny, który wypacza wynik rywalizacji. W polskiej lidze liczba rzutów karnych po takich rękach jest nieprawdopodobna. Zwiększyliśmy przypadkowość w piłce nożnej, a to błąd, bo to wpływa na wynik.

Trudno się nie zgodzić z tym, że arbitrzy potrzebują tylko pretekstu, żeby podyktować rzut karny. Z czego to wynika? Z przepisów, zaleceń, ogólnych trendów. Robi się wszystko, żeby uatrakcyjnić futbol, bo coraz częściej potrafi on być nudny jak flaki z olejem. Meczów z emocjami i golami jest jak na lekarstwo.

W wielu, bardzo wielu spotkaniach toczy się nudna jak flaki z olejem gra po obwodzie, obliczona na zmęczenie przeciwnika i nadzieję, że w samej końcówce coś się wreszcie zacznie dziać. Do tych emocjonujących chwil część znudzonych fanów już nie jest w stanie dotrwać, przełączając telewizyjny kanał lub wychodząc przed czasem ze stadionu.

Zasadnicze przepisy gry w piłkę nożną są sztywne, jak kołnierzyk po krochmalu, nie ma mowy o zmniejszeniu liczby graczy na boisku czy choćby karaniu 10-minutowym wykluczeniem za żółtą kartkę. Dlatego trzeba szukać zastępczych atrakcji, otwierając boczną furtkę i dyktując pod każdym możliwym pretekstem rzuty karne. Wtedy z reguły są bramki, a o ich strzelanie chodzi przecież w futbolu!