
Kazimierz Górski Fot: archiwum Jacka Bogusiaka
Grupa Ełkaesiak na czele z Jackiem Bogusiakiem doskonale pamięta (i zawsze potrafi godnie uczcić), że 2 marca (1921 roku) urodził się najwybitniejszy trener w historii polskiego futbolu – Kazimierz Górski. Pamięta, także dlatego, że szkoleniowiec w swoim życiorysie zaliczył krótki, ale ważny, epizod w ŁKS. Był trenerem zespołu w rundzie wiosennej 1973 roku, a w sezonie 1973/74 jego konsultantem.
Swoją przygodę z Łodzią trener zaczął od zwycięstwa. W pierwszym meczu pod jego wodzą ŁKS 11 marca 1973 roku pokonał Gwardię Warszawa 1:0 po bramce Grzegorza Ostalczyka. Debiut szkoleniowca przyciągnął na stadion przy al. Unii aż 36 tysięcy widzów!
Jednak z powodu dwóch meczów Kazimierz Górski wyjątkowo zapisał się w historii ŁKS. Siedem dni później na stadionie Warty w Poznaniu w obecności… 65 tysięcy widzów, też po golu Grzegorza Ostalczyka łodzianie pokonali Lecha 1:0!
W czerwcu tegoż roku, po 16 latach sportowej posuchy, ŁKS wygrał w Zabrzu z Górnikiem 3:1. Kazimierz Górski przygotował doskonałą taktykę. Łódzcy obrońcy: Lubański (Jan!) i Korzeniowski kompletnie wyeliminowali z gry asy rywali: Banasia i Szarmacha. Z sukcesu cieszyli się kibice, cieszył i to podwójnie Mirosław Bulzacki, który kilka dni wcześniej zdał ostatni egzamin maturalny.To były wielkie, niezapomniane klubowe zwycięstwa!
Kazimierz Górski miał oko i rękę do zdolnych piłkarzy. Za jego kadencji debiutowali w zespole Andrzej Milczarski i Marek Dziuba.

Grupa Ełkaesiak: Jacek Bogusiak, Tadeusz Marczewski, Piotr Teodorczyk zwany Pietia i Anna Adamczyk po meczu z Lechem odwiedziła Grzegorz Ostalczyka na stadionie ŁKS, gdzie mieszkał i wręczyła mu butelkę szampana z Peweksu. To była trudna i kosztowna sprawa, bo trzeba było zapłacić dolarami, które wtedy głównie zdobywało się na czarnym, cinkciarskim rynku. Na meczu z Górnikiem, w którym nie grał kontuzjowany Włodzimierz Lubański, kibice ŁKS z Dąbrowy mieli transparent: „My Włodkowi współczujemy, ale punkty zabierzemy”. I się pięknie sprawdziło!
Kazimierz Górski prowadził reprezentację Polski w 72 oficjalnych meczach, w których Biało-Czerwoni zaliczyli 41 zwycięstw, 14 remisów i 17 porażek – zdobyli złoty i srebrny olimpijski medal, zostali trzecią drużyną świata!
Warto przypomnieć fragmenty wiersza, który ukazał się na początku lat 90. w tygodniku „Piłka Nożna”, autorstwa Wojciecha Młynarskiego na 70. urodziny Kazimierza Górskiego:
Tę grę wspominam, szybką i piękną,
grę, co geniuszem błyska,
gdy Tomaszewski wyrzucał ręką
piłkę na pół boiska.
Pytany czemu, wyjaśnił pięknie,
ze swym uśmiechem błogim:
„Bo, proszę państwa, zdolności manualne ręki
są znacznie większe niż nogi…”
Lecz żarty na bok. Wspominam wszystkich:
Deynę i Lato Grzesia,
a nam, nam z oczu szły srebrne błyski
i krzyk przez Polskę leciał:
To my tak gramy? To my? Nie wierzę!
O Jezu, jak my gramy!
To była radość, Panie Trenerze!
Panu ją zawdzięczamy!
To była radość nie byle jaka,
dar piłkarskiego Boga,
że zesłał wreszcie naszym chłopakom
trenera – pedagoga,
co zawodników jak dzieci kochał,
nigdy nie patrzył krzywo,
a po treningu, wiem od Gadochy,
pierwszy szedł z nimi na piwo.
A oni grali. A jak? Słów szkoda!
Za każdą szansą szli w pościg,
a ja w tym wierszu chcę jeszcze dodać
dwa słowa o radości.
Bo jest w człowieku akumulator
i jak myśl głosi nienowa
można go czasem na długie lata
radością podładować.
I Pan, Pan dał nam radości tyle,
i w tak wspaniały sposób,
że nie jest w stanie zabrać jej byle
ostrzejszy zakręt losu.
Był Pan Trenerem, Papą, Kolegą,
gdy widzę Pana, wierzę,
że można zrobić coś wspaniałego,
Kochany Panie Trenerze!
Dodaj komentarz